Trudno jest znaleźć film lub książkę science fiction, w której w niedalekiej przyszłości ludzie nie będą używać maszyn latających w takiej czy innej formie. Być może dlatego australijska firma Alauda stara się przyspieszyć pojawienie się samolotów i teraz postanowiła to zrobić w oryginalny sposób, tj. przy pomocy sportu. Wierzcie lub nie, pierwszy wyścig latających samochodów zaplanowano na 2020 r.

W wielu branżach sport staje się motorem postępu, napędzając innowacje. To dobrze znany scenariusz ze świata zwykłych samochodów. Teraz jest jasne, że wkrótce będziemy mieli samoloty, które będą wykorzystywane jako taksówki lub kurierzy. Oczekuje się, że wielu z nich będzie bezzałogowe i według założyciela Alaudy, Matta Pearsona, taka filozofia nie brzmi zachęcająco i nie zajdzie daleko.

Do wyścigów zostanie użyty Airspeeder, czyli ośmiowirowy multikopter, który waży około 250 kilogramów. Wehikuł jest prawie całkowicie wykonany z włókna węglowego i jest w stanie latać na niskich wysokościach (w zakresie 5 - 10 metrów) i przyspieszać do dwustu kilometrów na godzinę. Według Business Insider testy modeli załogowych, przeprowadzone przez wynajętych specjalistów amerykańskich sił powietrznych, są już „w pełnym rozkwicie” od jesieni 2019 r.

Epidemia koronawirusa nieco opóźniła okres lotów testowych, ale twórca oryginalnego latającego samochodu wyścigowego jest przekonany, że w tym roku odbędą się pierwsze oficjalne zawody sportowe z latającymi samochodami.

Filozofia firmy polega na tym, że rozwój sportowych samochodów latających przyspieszy postęp technologiczny w dziedzinie zrównoważonego transportu. Pomysł jest podobny do pomysłu Enzo Ferrari.