Jak państwo ściąga haracz z Polaków?

Kategorie: 

Podatki pod różnymi nazwami - składka, akcyza, inflacja
Źródło: https://independenttrader.pl/jak-panstwo-sciaga-haracz-z-polakow.html

W ostatnim czasie wiele mówi się na temat podatków. Rząd modyfikuje przepisy w takim tempie, że nikt normalny nie jest w stanie nadążyć za zmianami. Celem jest oczywiście uszczelnienie systemu i zwiększenie dochodów państwa. Mało kto jednak zastanawia się jak duże podatki w istocie płacimy.

 

Dziś postanowiłem zająć się tym tematem, gdyż zdecydowana większość z nas nie zdaje sobie sprawy jak ogromne są obciążenia podatkowe oraz ile faktycznie państwo zabiera z naszych dochodów. Ogromna część środków, które trafiają do budżetu jest marnowana. Ostatecznie każdy z nas jest w stanie zarządzać ciężko zarobionymi pieniędzmi dużo efektywniej niż robią to politycy. Myślę, że większość z Was jest tego samego zdania.

 

Dużo większym problemem jest natomiast fakt, że gdybyśmy zapytali 100 osób na ulicy czy jesteś za zwiększeniem wydatków na szkolnictwo, opiekę zdrowotną czy wszelkiego rodzaju zasiłki to więcej niż 90% stwierdzi, że tak. Problem jaki ja widzę jest taki, że my jako społeczeństwo nie zdajemy sobie sprawy, że państwo nie ma własnych pieniędzy. Środki jakimi dysponuje w absolutnej większości pochodzą z naszych podatków. Jeżeli zatem politycy czy biurokraci mają wydać na jakiś cel pieniądze to w pierwszej kolejności muszą je nam zabrać. Zabierają nam dużo więcej niż nam się wydaje. W skali całej populacji jest to mniej więcej połowa naszych środków. Oficjalnie. Realnie jeszcze więcej.


Ile zatem realnie płacimy podatków?


a) Podatki bezpośrednie

Zacznę może od podatku dochodowego. Załóżmy, że przeciętny Kowalski zarabia 3000 PLN netto. Tyle co miesiąc otrzymuje od pracodawcy u którego zatrudniony jest na umowę o pracę. Mało :-).  Wiele osób pracujących na etacie faktycznie nie zdaje sobie sprawy ile kosztuje ich zatrudnienie. Aby pracownik otrzymał owe 3000 PLN co miesiąc, pracodawca musi odprowadzić ponad 2000 PLN do państwa w postaci różnych składek na ZUS oraz podatku dochodowego. My (jako pracownicy) dostajemy 3000 PLN podczas gdy pracodawcę faktycznie kosztujemy 5000 PLN. Okazuje się, że na tym etapie państwo zabiera nam już 40% z naszej pensji. Nieważne czy składki płacimy z naszej części czy z części pracodawcy. Pracodawca zatrudniając nas wycenia naszą pracę na 5000 PLN, ale dzięki „uprzejmości” państwa opiekuńczego na nasze konto trafia niecałe 60 % naszego wynagrodzenia.

Źródło: https://medium.com/polish

Spora część daniny na rzecz państwa nazywana jest składkami, ale gdyby faktycznie tak było to wracałyby do nas w jakiejkolwiek sensownej formie. Zastanówmy się czy z naszych 2000 PLN zabranych przez państwo nie bylibyśmy w stanie wykupić prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego oferującego dostęp do służby zdrowia na poziomie wyższym niż publiczne szpitale? Skoro do stomatologa chodzimy na prywatne wizyty to czemu większość opieki zdrowotnej jest pod kontrolą państwa kreując monopole i blokując skuteczniejsze i wielokrotnie tańsze metody terapeutyczne.

 

Ile musielibyśmy co miesiąc odkładać, aby zagwarantować sobie emeryturę na dużo wyższym poziomie niż dzisiejsze emerytury? Może lepiej nie liczcie. Szkoda nerwów.

 

Jak bardzo wzrósłby poziom nauki gdybyśmy mieli konkurujące między sobą prywatne szkolnictwo dostosowane do wymagań rodziców zamiast narzuconego z góry programu nauczania opracowywanego i finansowanego przez „inteligentnych inaczej” biurokratów.

 

b) Podatki pośrednie

Mamy już nasze ciężko zarobione pieniądze. Wybieramy się na zakupy i zastawiamy się czemu wszystko jest aż tak drogie. Czemu produkt na półce kosztuje kilka razy tyle co koszt wytworzenia? Każdy musi zarobić. Producent, importer, hurtownik i na końcu sprzedawca. Każdy z nich włożył jakąś wartość dodaną dzięki czemu finalnie możemy nabyć czy to produkt czy to usługę. To jest wolny rynek. Rzadko kiedy jednak zdajemy sobie sprawę, że prawie 1/4 ceny stanowi VAT. Poza VATem mamy jeszcze akcyzę. Czasami dochodzi do tak absurdalnych przypadków (benzyna), w których ponad 50% ceny stawią podatki. Tankując bak za 300 zł okazuje się, że faktycznie za paliwo płacimy 140 zł, podczas gdy kolejne 160 zł stanowią ukryte podatki.

Przypadek paliwa jest ekstremalny, ale poza 50% opodatkowaniem mamy niższe stawki jak np. 5% czy 8% VAT. Problem jest jednak taki, że ceny praktycznie wszystkich produktów uwzględniają wysoki koszt paliwa (w tym akcyzy odpowiadającej za 1/3 finalnej ceny). Feralną akcyzę płacimy od energii elektrycznej, gazu oraz praktycznie wszystkich nośników energii co ostatecznie podraża wszystkie produkty z czego bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę.

 

Owszem, osoby które 90% swoich dochodów netto przeznaczają na bieżącą konsumpcję faktycznie płacą niższy podatek gdyż wiele produktów pierwszej potrzeby jest opodatkowane na niższym poziomie ale nie zmienia to faktu, że w Polsce czy Europie generalnie podatki są na wysokim poziomie.

 

Poza standardowymi podatkami mamy przecież ponad 100 rożnych opłat, z których wymienię tylko kilka. Są to np. cła na produkty spoza UE, podatki rolne oraz od nieruchomości, podatek od czynności cywilno-prawnej, podatek od CO2, opłaty klimatyczne, podatek od gier i mnóstwo innych jak chociażby abonament RTV czy podatek za psa, których jedynym uzasadnieniem są dodatkowe wpływy do budżetu. Ile kosztują nas chore regulacje UE nakładające chociażby na producentów samochodów w kwestii neutralnego gazu jakim jest CO2?

 

Ile zatem realnie podatków płaci osoba pracująca na etacie zarabiająca 3 tys. netto oraz wydająca 100 % dochodów na bieżące potrzeby?


Wiedziałem, że w Polsce czy generalnie w Europie opodatkowanie jest na bardzo wysokim poziomie, ale wynik konkretnie mnie zaskoczył.

  1. Roczny koszt dla naszego pracodawcy (tyle by nam płacił gdyby nie podatki) - 61 tys. PLN
  2. ZUS oraz podatek PIT - 25 tys. PLN
  3. Nasze wynagrodzenie netto - 36 tys. PLN
  4. Podatki ukryte w cenach  podstawowych produktów - 11 tys PLN
  5. Tyle rzeczywiście wydajemy na nabywane produkty - 25 tys PLN


Nagle się okazuje, że w państwie opiekuńczym po uwzględnieniu wszystkich podatków pozostaje nam do dyspozycji około 40% z naszych ciężko zarobionych pieniędzy. Aż 60% zabierane jest oficjalnie lub pod postacią różnych ukrytych opłat.

 

Szokujący jest fakt, że na utrzymanie państwa takie osoby pracują przez 233 dni w roku. Od 1-go stycznia aż do 21 sierpnia wszystkie nasze środki oddajemy państwu. Cudownie, 7,5 z 12 miesięcy pracujemy na biurokratycznego potwora w zamian za co otrzymujemy wątpliwej jakości usługi.

 

W internecie znalazłem fantastyczny kalkulator pokazujący ile realnie płacimy podatków. Możecie go znaleźć na stronie: www.sprawdzpodatki.pl


No właśnie, na co państwo przeznacza środki z naszych podatków? Tu macie ciekawe wyliczenie:

 

Opodatkowanie przedsiębiorców


Nie jest żadną tajemnicą, że najwyższe podatki płacą osoby zatrudnione na etacie. Przedsiębiorcy jednak wcale nie mają dużo lżej na gruncie podatkowym, o kontrolach, które z założenia mają przynieść kary nawet nie wspomnę.

 

Przyjrzyjmy się zatem ile faktycznie odprowadza podatków przedsiębiorca oferujący usługi na większą skalę.  Przykład może będzie ekstremalny, gdyż wiele osób mając do wyboru różne metody opodatkowania wybiera te optymalne. Celowo jednak podaję przykład taki a nie inny gdyż w ciągu ostatniego roku prawo zmieniło się w taki sposób, aby przedsiębiorcy płacili możliwie najwyższe podatki, a wszelkie legalne metody ich obniżenia traktuje się jako czynności pozorne.

 

Mamy zatem spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością sprzedającą usługi na dużą skalę. Już na wejściu spółka odprowadza 23% VAT. Ktoś powie, VAT jest neutralny, VAT płaci klient. Nie jest to do końca prawda. Gdyby nie 23 % VAT mógłbym sprzedawać moje usługi znacznie taniej. Miałbym zatem więcej klientów i tym samym większe przychody. Gdyby nie konieczność odprowadzenia VATu do Urzędu Skarbowego moja marża byłaby dużo wyższa. Dobrym przykładem są tu wielokrotnie wyższe marże dilerów srebra w Estonii niż w Polsce.  Estończycy dostosowali ceny do cen europejskich z tą różnicą, że ich ceny uwzględniają wyższe marże w przeciwieństwie do przedsiębiorców operujących z innych krajów. O ile w przypadku sprzedaży towarów VAT da się przeżyć, o tyle w przypadku usług o dużej wartości dodanej większość VATu jest w rzeczywistości podatkiem. W mojej ocenie przy sprzedaży usług ok 10% - 15% z 23% VAT’u jest realnym kosztem podatkowym.

 

Zapłaciliśmy zatem pierwszy podatek - niech będzie to 12%, choć w wielu znanych mi przypadkach jego realna wartość jest dużo wyższa. Przyszedł czas na CIT czyli podatek od zysków korporacyjnych. Tu od razu uderza nas 19%. Spółka opłaciła podatek ale dla urzędników to za mało. Politycy nie rozumieją, że pieniądze czy zysk spółki to to samo co zysk jego udziałowców. Skoro można coś opodatkować dwa razy to przy wypłacie dywidendy ponownie zapłacimy podatek aby móc jako właściciel firmy posługiwać się naszymi pieniędzmi.

 

Mamy zatem powiedzmy 100 tys. od których w pierwszej kolejności odprowadziliśmy VAT z czego 11% powiedzmy jest neutralne (bilansuje się z kosztami), a 12% jest rzeczywistym podatkiem. Postało nam 88 tys. Płacimy następnie CIT oraz podatek od dywidendy, po których opłaceniu pozostaje nam 57 tys. Realne opodatkowanie na poziomie 43%!!! Nie jest to niestety koniec. Jeżeli doliczymy do tego składki na ZUS, niższe niż u osób zatrudnionych na umowę o pracę to rzeczywiste opodatkowanie / oskładkowanie jeszcze nam wzrośnie.

 

Pewnym plusem jest możliwość zaliczania wielu wydatków „osobistych” w koszty spółki ale oszczędności z tego typu działań kurczą się z każdym miesiącem. W końcu mając do dyspozycji opodatkowane pieniądze wydajemy je na cele konsumpcyjne gdzie uderza nas VAT i akcyza. Jeżeli udało się nam trochę zaoszczędzić i odłożyć kapitał chociażby na przyszłą emeryturę to oczywiście od każdych dochodów z inwestycji zapłacimy 19% podatku Belki (tymczasowo ustanowiony jakieś 10 lat temu). Co gorsza podatek ten liczy się od nominalnych, często iluzorycznych zysków. Dla państwa bowiem nie jest istotne czy zyski były wyższe czy niższe od inflacji (realna strata). Podatek się należy i tyle.


Inflacja - kolejny ukryty podatek


W ciągu ostatnich 10 lat podaż waluty M3 w Polsce wzrosła o 137%, co oznacza rokroczny wzrost w wysokości ok. 9%. O tyle rośnie tempo pieniądza w obiegu. Z drugiej strony mamy naturalną 2% deflację wynikającą z postępu technologicznego oraz spadku cen. Można zatem powiedzieć, że rzeczywista inflacja wyniosła ok. 6 - 7% rocznie. Mając oszczędności ulokowane czy to na lokatach, czy to w pozornie bezpiecznych obligacjach rządowych regularnie spada siła nabywcza naszych pieniędzy.  O ile w ciągu roku dużej różnicy nie zobaczymy (2,5% odsetek - 7% inflacji = strata 4,5%) o tyle w perspektywie dekady utrata 55% z naszej siły nabywczej robi już wrażenie.  Szkoda, że ze skutków inflacji nie zdaje sobie sprawy więcej niż 90% naszego społeczeństwa.

 

Czy podatki muszą być aż tak wysokie?


Absolutnie nie. Może wydawać Wam się śmieszne ale brytyjska kolonia zwana dziś USA rozpoczęła walkę o niepodległość, gdy Król Anglii postanowił wprowadzić podatek w wysokości 7%. Jeszcze 100 lat temu podatki całkowite na poziomie 10% były standardem, gdyż rozmiar
aparatu państwowego i ingerencji w nasze życie był ograniczony do minimum.

Źródło: Marc Faber, tradingeconomics.com

W zbiurokratyzowanej UE poziom wydatków rządowych w relacji to PKB wynosi 47,7%. Kapitalizm czy ukryty komunizm w fazie przedzawałowej? Odpowiedzcie sobie sami.

 

Mimo trendu zwiększającego udział państwa (oraz podatków) nadal są kraje w których daniny ograniczono do minimum. W Singapurze mamy VAT na poziomie 8%. Od dochodów do ok. 300 tys. PLN nie płaci się podatku dochodowego wcale, powyżej płaci się 7%. Maksymalna stawka podatku dochodowego nie przekracza 17%.  Mimo to, a może właśnie dlatego kraj ten rozwija się w tempie 6% rocznie, systematycznie notuje nadwyżki w budżecie, a przy okazji nie ma długu netto. Wszystko działa prawie perfekcyjnie, gdyż tępi biurokraci nie blokują naturalnej przedsiębiorczości i każdy odpowiada za siebie oraz wydaje zarobione pieniądze wg zasad gospodarki wolnorynkowej.
 


Podsumowanie


Większość Polaków, gdy spytamy ich o podatki, pomyśli o stawce PIT w wysokości 19%, tymczasem okazuje się, że podatków płacimy dużo, dużo więcej. Dzień Wolności Podatkowej w 2017 przypada na 161 dzień roku, czyli 9 czerwca. Od tego dnia przestajemy pracować dla rządu i zaczynamy symbolicznie pracować już dla siebie. Teoretycznie, bo dla przeciętnego Polaka dzień ten wypada dużo później. Aż dziwne, że ludzie się nie buntują.

 

W głównej mierze dzieje się tak dlatego, że rządzący ukrywają przed nami wszelkiego rodzaju nakładane daniny jednocześnie zapewniając nam setki tematów zastępczych. Dajcie ludziom chleb i igrzyska, a przestaną się buntować. Coś co działało ponad 2000 lat temu działa i dziś.

 

Problem jest w naszej naturze i oczekiwaniach. Zamiast myśleć samodzielnie i walczyć o swoje większość z nas woli przyjąć bierną postawę w stylu „rząd powinien coś z tym zrobić”. Jak długo będziemy godzić się na ogromny udział państwa w naszym życiu, tak długo będziemy oddawać niewydolnemu, zbiurokratyzowanemu potworowi większość swoich dochodów.

 

Nie bez przypadku najsilniej zadłużone kraje na świecie są jednocześnie tymi o najwyższych podatkach oraz poziomie biurokracji.

 

Następnym razem jak pójdziecie do pracy to pomyślcie o tym, że przez pierwsze 4 godziny pracujecie na podatki, a dopiero potem dla siebie.


Trader21

www.IndependentTrader.pl

Ocena: 

5
Średnio: 5 (4 votes)
Opublikował: Independent Trader
Portret użytkownika Independent Trader

Komentarze

Portret użytkownika rogol

Nie wiem do czego ma sluzxyc

Nie wiem do czego ma sluzxyc ten artykol ale z daleka czuc tym ze: ktos chce znowu jak spnsorzy Walesy zalastwic cos dla siebie cudzymi rekami.

Gdyby peacodawcy nie zatrudniali na czarno i placili pracownikowi prawdziwe wynagrodzenie to ten artykul nadawal by sie tylko na gwozdz do wychodka.

Portret użytkownika euklides

Zostań pracodawcą matołku

Zostań pracodawcą matołku zamiast się nudzić w okienku i zobaczysz, że to nie takie łatwe jak siedzenie na stołku w urzędzie. Będąc pracodawcą nie możesz sobie ot tak napaść ludzi i zabrać im pieniądze jak robi to państwo. Jak chcesz uczciwie zarobić pieniądze to musisz znaleźć klienta który ci dobrowolnie zapłaci, a zarobione środki muszisz przeznaczyć na wypłaty dla swoich ludzi, koszty utrzymania i rozwój.

Portret użytkownika stasiu kolasa

Trader 21-gY4jzajebisty

Trader 21-gY4jzajebisty artykuł,rozpowszechniać ludzie.Ja po przeczytaniu tego mam chęć wyjechać z Polski gdzie oczy poniosą.Armia nic nie tworzących urzędasów na których trzeba łoić swój pot i znój.

Portret użytkownika dd

Kiedyś było coś takiego jak

Kiedyś było coś takiego jak dziesięcina i to było uważane za okradanie rzemieślnika czy rolnika. Obecnie mam wrażenie, że w formie podatków płacimy za to, że możemy fizycznie istnieć. A tylko dodatkiem do podatków są rzeczy czy usługi niezbędne do życia. A w zależności od tego ile podatków płacisz taki masz poziom życia.

Ale nie zgadzam się z podejściem do niektórych aspektów tego artykułu:

1) służba zdrowia i ubezpieczyciele - jakby nie było publicznej służby zdrowia tylko możliwość prywatnych usług - to powiedz autorze czy nie zmieniłyby się ceny usług? Czy prywatny bierze odpowiedzialność w tak szerokim zakresie, czy może jednak jest milion rożnych wykluczeń zapisanych drobnym druczkiem? Czy każdy pracujący odkładałby stosowne pieniądze na leczenie i nieobowiązkowe ubezpieczenie skoro mógłby kupić więcej dóbr i liczyć na to, że jego choroby nie dotyczą? Czy ludzie nie zaczęliby umierać pod mostami z powodu zapalenia płuc albo ropnia w zębie? A jakbym miał ubezpieczyć siebie i rodzinę – czy kwota nadal byłaby do zamknięcia w tym co jest teraz? A jak miałbym udokumentowaną chorobę i chciałbym się ubezpieczyć – czy nadal tak chętnie by mnie ubezpieczali czy może ubezpieczyciele żądali by wyższych kwot przy jednoczesnym wykluczeniu mojej choroby?

2) Szkolnictwo prywatne - tutaj wiele komentował nie będę - wystarczy popatrzeć na prywatne uczelnie - obecnie jaki reprezentują poziom i do czego przez to zostały przymuszone uczelnie publiczne.

Oczywiście generalizuję, ale problem jest nie w tym ile podatków płacimy i jaki procent zostanie przeznaczony na konkretną dziedzinę - w sumie ma być 100% i tego na razie obejść nie możemy. Pozostaje kwestia tego jak wykorzystane są nasze pieniądze, które zarabiamy na nasze państwo i czy ktokolwiek odpowiada za ich marnowanie? Trochę już pracuję i trochę widziałem, może w niedużej skali ale jak to przemnożyć przez liczbę miejsc jakie są finansowane ze środków publicznych to może się okazać, że poziom usług świadczonych przez publiczne jednostki mógłby być znacznie wyższy przy - strzelam 40% niższych wydatkach.

Ale najfajniej wydaje się nie swoje pieniądze i w dodatku bez odpowiedzialności.

 

Portret użytkownika dd

Ok, ale weterynarii daleko do

Ok, ale weterynarii daleko do medycyny na ludzkim organizmie. Czy jak padnie kotek po zabiegu to doktor weterynarii powie Ci zakop w ogródku, zrobiliśmy co się dało. W przypadku człowieczej istoty to trochę bardziej skomplikowane a przez to wielokrotnie droższe.

Inna sprawa, że nie jestem w żadnym stopniu przeciw prywatnej służbie zdrowia, ale niech się sama utrzymuje i niech spróbuje żyć bez pieniędzy publicznych. A czy prywata nie odsyła na zabiegi słabo płatne do publicznej służby zdrowia, a czy wręcz nie odstawia nierentownych pacjentów pod drzwi szpitali? Kto zna temat wie o czym mowa.

MIT kojarzę a nawet mam z nimi trochę wspólnego - ale per analogia do służby zdrowia - nikt nie broni stworzyć coś co będzie działało sensownie - ale niestety potrzebny jest na start ktoś kto dysponuje zbędnym kapitałem i ma wizję. Sam MIT ma ciekawy sposób działania – bardzo praktyczny a nie siedzące mądre głowy robiące coś tylko żeby robić - mam nadzieję, że obecne plany rządzących doprowadzą do powstania namiastki tamtej uczelni.

W momencie jak powstaną faktycznie prywatne szpital, prywatne uczelnie będzie to z korzyścią dla wszystkich, którzy będą musieli skorzystać z usług służby zdrowia czy będą się chcieli szkolić. 3Mam kciuki za takie inwestycje i za to żeby Polaków było stać na leczenie i uczenie się na takich uczelniach.

Portret użytkownika euklides

Coś takiego jak nierentowny

Coś takiego jak nierentowny pacjent istnieje tylko w państwowej służbie zdrowia. Prywatnie zawsze możesz się leczyć, a sama opłata to kwestia negocjacji z lekarzem. Jak sobie weźmiesz 100 pośredników w postaci rozmaitych polityków i urzędników pomiędzy pacjentem, a lekarzem to raczej nie będzie taniej tylko drożej. Poza tym państwowa służba zdrowia traktuje ludzi jak bydło hodowlane czego przykładem są obowiązkowe szczepienia.

Portret użytkownika euklides

Coś takiego jak nierentowny

Coś takiego jak nierentowny pacjent istnieje tylko w państwowej służbie zdrowia. Prywatnie zawsze możesz się leczyć, a sama opłata to kwestia negocjacji z lekarzem. Jak sobie weźmiesz 100 pośredników w postaci rozmaitych polityków i lekarzy pomiędzy pacjentem, a lekarzem to raczej nie będzie taniej tylko drożej. Poza tym państwowa służba zdrowia traktuje ludzi jak bydło hodowlane czego przykładem są obowiązkowe szczepienia.

Portret użytkownika dd

Niestety masz procedury

Niestety masz procedury płatne przez NFZ, których nikt nie chce robić bo nie ma na tym kokosów. A nigdy nie uwierzę, że istnieje prywatna przychodnia gdzie pozwala się lekarzom realizować ich przysięgę.

Jeden prosty przykład – przychodzi starsza osoba, zazwyczaj to już nie jedna dobrze płatna procedura ale całe spektrum chorób związanych już z wiekiem. Ma jakąś tam emeryturę. Kto podejmie się kompleksowego leczenia? - pozostaje eutanazja tak bardzo „reklamowana” w „cywilizowanych” krajach.

Niestety prywatny biznes, w tym też służba zdrowia jest utworzona w jednym najwyższym celu. I nie jest nim niesienie pomocy za wszelką cenę. Pewnie większość tego nie wie ale ludzkie życie i zdrowie jest wyceniane na konkretne kwoty. Nikt nie będzie inwestował w jedną osobę 1 mln złotych mogąc za tą samą kwotę wyleczyć 1000 innych przypadków.

Przykładów można mnożyć – i tak w tej wspaniałej zachodniej cywilizacji gdzie nie ma monopolu i obowiązku ubezpieczania wiesz jakie szpitale czy przychodnie mają największe obłożenie? - te prowadzone charytatywnie, i nie leczą się tam tylko ludzie bezdomni czy faktycznie ubodzy, ale w dużej mierze te osoby, które nie są w stanie opłacić leczenia czy pełnego ubezpieczenia. Co im doradzisz? Wyjechać i zmienić pracę na lepiej płatną?

Strony

Skomentuj