Jak państwo ściąga haracz z Polaków?

Kategorie: 

Podatki pod różnymi nazwami - składka, akcyza, inflacja
Źródło: https://independenttrader.pl/jak-panstwo-sciaga-haracz-z-polakow.html

W ostatnim czasie wiele mówi się na temat podatków. Rząd modyfikuje przepisy w takim tempie, że nikt normalny nie jest w stanie nadążyć za zmianami. Celem jest oczywiście uszczelnienie systemu i zwiększenie dochodów państwa. Mało kto jednak zastanawia się jak duże podatki w istocie płacimy.

 

Dziś postanowiłem zająć się tym tematem, gdyż zdecydowana większość z nas nie zdaje sobie sprawy jak ogromne są obciążenia podatkowe oraz ile faktycznie państwo zabiera z naszych dochodów. Ogromna część środków, które trafiają do budżetu jest marnowana. Ostatecznie każdy z nas jest w stanie zarządzać ciężko zarobionymi pieniędzmi dużo efektywniej niż robią to politycy. Myślę, że większość z Was jest tego samego zdania.

 

Dużo większym problemem jest natomiast fakt, że gdybyśmy zapytali 100 osób na ulicy czy jesteś za zwiększeniem wydatków na szkolnictwo, opiekę zdrowotną czy wszelkiego rodzaju zasiłki to więcej niż 90% stwierdzi, że tak. Problem jaki ja widzę jest taki, że my jako społeczeństwo nie zdajemy sobie sprawy, że państwo nie ma własnych pieniędzy. Środki jakimi dysponuje w absolutnej większości pochodzą z naszych podatków. Jeżeli zatem politycy czy biurokraci mają wydać na jakiś cel pieniądze to w pierwszej kolejności muszą je nam zabrać. Zabierają nam dużo więcej niż nam się wydaje. W skali całej populacji jest to mniej więcej połowa naszych środków. Oficjalnie. Realnie jeszcze więcej.


Ile zatem realnie płacimy podatków?


a) Podatki bezpośrednie

Zacznę może od podatku dochodowego. Załóżmy, że przeciętny Kowalski zarabia 3000 PLN netto. Tyle co miesiąc otrzymuje od pracodawcy u którego zatrudniony jest na umowę o pracę. Mało :-).  Wiele osób pracujących na etacie faktycznie nie zdaje sobie sprawy ile kosztuje ich zatrudnienie. Aby pracownik otrzymał owe 3000 PLN co miesiąc, pracodawca musi odprowadzić ponad 2000 PLN do państwa w postaci różnych składek na ZUS oraz podatku dochodowego. My (jako pracownicy) dostajemy 3000 PLN podczas gdy pracodawcę faktycznie kosztujemy 5000 PLN. Okazuje się, że na tym etapie państwo zabiera nam już 40% z naszej pensji. Nieważne czy składki płacimy z naszej części czy z części pracodawcy. Pracodawca zatrudniając nas wycenia naszą pracę na 5000 PLN, ale dzięki „uprzejmości” państwa opiekuńczego na nasze konto trafia niecałe 60 % naszego wynagrodzenia.

Źródło: https://medium.com/polish

Spora część daniny na rzecz państwa nazywana jest składkami, ale gdyby faktycznie tak było to wracałyby do nas w jakiejkolwiek sensownej formie. Zastanówmy się czy z naszych 2000 PLN zabranych przez państwo nie bylibyśmy w stanie wykupić prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego oferującego dostęp do służby zdrowia na poziomie wyższym niż publiczne szpitale? Skoro do stomatologa chodzimy na prywatne wizyty to czemu większość opieki zdrowotnej jest pod kontrolą państwa kreując monopole i blokując skuteczniejsze i wielokrotnie tańsze metody terapeutyczne.

 

Ile musielibyśmy co miesiąc odkładać, aby zagwarantować sobie emeryturę na dużo wyższym poziomie niż dzisiejsze emerytury? Może lepiej nie liczcie. Szkoda nerwów.

 

Jak bardzo wzrósłby poziom nauki gdybyśmy mieli konkurujące między sobą prywatne szkolnictwo dostosowane do wymagań rodziców zamiast narzuconego z góry programu nauczania opracowywanego i finansowanego przez „inteligentnych inaczej” biurokratów.

 

b) Podatki pośrednie

Mamy już nasze ciężko zarobione pieniądze. Wybieramy się na zakupy i zastawiamy się czemu wszystko jest aż tak drogie. Czemu produkt na półce kosztuje kilka razy tyle co koszt wytworzenia? Każdy musi zarobić. Producent, importer, hurtownik i na końcu sprzedawca. Każdy z nich włożył jakąś wartość dodaną dzięki czemu finalnie możemy nabyć czy to produkt czy to usługę. To jest wolny rynek. Rzadko kiedy jednak zdajemy sobie sprawę, że prawie 1/4 ceny stanowi VAT. Poza VATem mamy jeszcze akcyzę. Czasami dochodzi do tak absurdalnych przypadków (benzyna), w których ponad 50% ceny stawią podatki. Tankując bak za 300 zł okazuje się, że faktycznie za paliwo płacimy 140 zł, podczas gdy kolejne 160 zł stanowią ukryte podatki.

Przypadek paliwa jest ekstremalny, ale poza 50% opodatkowaniem mamy niższe stawki jak np. 5% czy 8% VAT. Problem jest jednak taki, że ceny praktycznie wszystkich produktów uwzględniają wysoki koszt paliwa (w tym akcyzy odpowiadającej za 1/3 finalnej ceny). Feralną akcyzę płacimy od energii elektrycznej, gazu oraz praktycznie wszystkich nośników energii co ostatecznie podraża wszystkie produkty z czego bardzo rzadko zdajemy sobie sprawę.

 

Owszem, osoby które 90% swoich dochodów netto przeznaczają na bieżącą konsumpcję faktycznie płacą niższy podatek gdyż wiele produktów pierwszej potrzeby jest opodatkowane na niższym poziomie ale nie zmienia to faktu, że w Polsce czy Europie generalnie podatki są na wysokim poziomie.

 

Poza standardowymi podatkami mamy przecież ponad 100 rożnych opłat, z których wymienię tylko kilka. Są to np. cła na produkty spoza UE, podatki rolne oraz od nieruchomości, podatek od czynności cywilno-prawnej, podatek od CO2, opłaty klimatyczne, podatek od gier i mnóstwo innych jak chociażby abonament RTV czy podatek za psa, których jedynym uzasadnieniem są dodatkowe wpływy do budżetu. Ile kosztują nas chore regulacje UE nakładające chociażby na producentów samochodów w kwestii neutralnego gazu jakim jest CO2?

 

Ile zatem realnie podatków płaci osoba pracująca na etacie zarabiająca 3 tys. netto oraz wydająca 100 % dochodów na bieżące potrzeby?


Wiedziałem, że w Polsce czy generalnie w Europie opodatkowanie jest na bardzo wysokim poziomie, ale wynik konkretnie mnie zaskoczył.

  1. Roczny koszt dla naszego pracodawcy (tyle by nam płacił gdyby nie podatki) - 61 tys. PLN
  2. ZUS oraz podatek PIT - 25 tys. PLN
  3. Nasze wynagrodzenie netto - 36 tys. PLN
  4. Podatki ukryte w cenach  podstawowych produktów - 11 tys PLN
  5. Tyle rzeczywiście wydajemy na nabywane produkty - 25 tys PLN


Nagle się okazuje, że w państwie opiekuńczym po uwzględnieniu wszystkich podatków pozostaje nam do dyspozycji około 40% z naszych ciężko zarobionych pieniędzy. Aż 60% zabierane jest oficjalnie lub pod postacią różnych ukrytych opłat.

 

Szokujący jest fakt, że na utrzymanie państwa takie osoby pracują przez 233 dni w roku. Od 1-go stycznia aż do 21 sierpnia wszystkie nasze środki oddajemy państwu. Cudownie, 7,5 z 12 miesięcy pracujemy na biurokratycznego potwora w zamian za co otrzymujemy wątpliwej jakości usługi.

 

W internecie znalazłem fantastyczny kalkulator pokazujący ile realnie płacimy podatków. Możecie go znaleźć na stronie: www.sprawdzpodatki.pl


No właśnie, na co państwo przeznacza środki z naszych podatków? Tu macie ciekawe wyliczenie:

 

Opodatkowanie przedsiębiorców


Nie jest żadną tajemnicą, że najwyższe podatki płacą osoby zatrudnione na etacie. Przedsiębiorcy jednak wcale nie mają dużo lżej na gruncie podatkowym, o kontrolach, które z założenia mają przynieść kary nawet nie wspomnę.

 

Przyjrzyjmy się zatem ile faktycznie odprowadza podatków przedsiębiorca oferujący usługi na większą skalę.  Przykład może będzie ekstremalny, gdyż wiele osób mając do wyboru różne metody opodatkowania wybiera te optymalne. Celowo jednak podaję przykład taki a nie inny gdyż w ciągu ostatniego roku prawo zmieniło się w taki sposób, aby przedsiębiorcy płacili możliwie najwyższe podatki, a wszelkie legalne metody ich obniżenia traktuje się jako czynności pozorne.

 

Mamy zatem spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością sprzedającą usługi na dużą skalę. Już na wejściu spółka odprowadza 23% VAT. Ktoś powie, VAT jest neutralny, VAT płaci klient. Nie jest to do końca prawda. Gdyby nie 23 % VAT mógłbym sprzedawać moje usługi znacznie taniej. Miałbym zatem więcej klientów i tym samym większe przychody. Gdyby nie konieczność odprowadzenia VATu do Urzędu Skarbowego moja marża byłaby dużo wyższa. Dobrym przykładem są tu wielokrotnie wyższe marże dilerów srebra w Estonii niż w Polsce.  Estończycy dostosowali ceny do cen europejskich z tą różnicą, że ich ceny uwzględniają wyższe marże w przeciwieństwie do przedsiębiorców operujących z innych krajów. O ile w przypadku sprzedaży towarów VAT da się przeżyć, o tyle w przypadku usług o dużej wartości dodanej większość VATu jest w rzeczywistości podatkiem. W mojej ocenie przy sprzedaży usług ok 10% - 15% z 23% VAT’u jest realnym kosztem podatkowym.

 

Zapłaciliśmy zatem pierwszy podatek - niech będzie to 12%, choć w wielu znanych mi przypadkach jego realna wartość jest dużo wyższa. Przyszedł czas na CIT czyli podatek od zysków korporacyjnych. Tu od razu uderza nas 19%. Spółka opłaciła podatek ale dla urzędników to za mało. Politycy nie rozumieją, że pieniądze czy zysk spółki to to samo co zysk jego udziałowców. Skoro można coś opodatkować dwa razy to przy wypłacie dywidendy ponownie zapłacimy podatek aby móc jako właściciel firmy posługiwać się naszymi pieniędzmi.

 

Mamy zatem powiedzmy 100 tys. od których w pierwszej kolejności odprowadziliśmy VAT z czego 11% powiedzmy jest neutralne (bilansuje się z kosztami), a 12% jest rzeczywistym podatkiem. Postało nam 88 tys. Płacimy następnie CIT oraz podatek od dywidendy, po których opłaceniu pozostaje nam 57 tys. Realne opodatkowanie na poziomie 43%!!! Nie jest to niestety koniec. Jeżeli doliczymy do tego składki na ZUS, niższe niż u osób zatrudnionych na umowę o pracę to rzeczywiste opodatkowanie / oskładkowanie jeszcze nam wzrośnie.

 

Pewnym plusem jest możliwość zaliczania wielu wydatków „osobistych” w koszty spółki ale oszczędności z tego typu działań kurczą się z każdym miesiącem. W końcu mając do dyspozycji opodatkowane pieniądze wydajemy je na cele konsumpcyjne gdzie uderza nas VAT i akcyza. Jeżeli udało się nam trochę zaoszczędzić i odłożyć kapitał chociażby na przyszłą emeryturę to oczywiście od każdych dochodów z inwestycji zapłacimy 19% podatku Belki (tymczasowo ustanowiony jakieś 10 lat temu). Co gorsza podatek ten liczy się od nominalnych, często iluzorycznych zysków. Dla państwa bowiem nie jest istotne czy zyski były wyższe czy niższe od inflacji (realna strata). Podatek się należy i tyle.


Inflacja - kolejny ukryty podatek


W ciągu ostatnich 10 lat podaż waluty M3 w Polsce wzrosła o 137%, co oznacza rokroczny wzrost w wysokości ok. 9%. O tyle rośnie tempo pieniądza w obiegu. Z drugiej strony mamy naturalną 2% deflację wynikającą z postępu technologicznego oraz spadku cen. Można zatem powiedzieć, że rzeczywista inflacja wyniosła ok. 6 - 7% rocznie. Mając oszczędności ulokowane czy to na lokatach, czy to w pozornie bezpiecznych obligacjach rządowych regularnie spada siła nabywcza naszych pieniędzy.  O ile w ciągu roku dużej różnicy nie zobaczymy (2,5% odsetek - 7% inflacji = strata 4,5%) o tyle w perspektywie dekady utrata 55% z naszej siły nabywczej robi już wrażenie.  Szkoda, że ze skutków inflacji nie zdaje sobie sprawy więcej niż 90% naszego społeczeństwa.

 

Czy podatki muszą być aż tak wysokie?


Absolutnie nie. Może wydawać Wam się śmieszne ale brytyjska kolonia zwana dziś USA rozpoczęła walkę o niepodległość, gdy Król Anglii postanowił wprowadzić podatek w wysokości 7%. Jeszcze 100 lat temu podatki całkowite na poziomie 10% były standardem, gdyż rozmiar
aparatu państwowego i ingerencji w nasze życie był ograniczony do minimum.

Źródło: Marc Faber, tradingeconomics.com

W zbiurokratyzowanej UE poziom wydatków rządowych w relacji to PKB wynosi 47,7%. Kapitalizm czy ukryty komunizm w fazie przedzawałowej? Odpowiedzcie sobie sami.

 

Mimo trendu zwiększającego udział państwa (oraz podatków) nadal są kraje w których daniny ograniczono do minimum. W Singapurze mamy VAT na poziomie 8%. Od dochodów do ok. 300 tys. PLN nie płaci się podatku dochodowego wcale, powyżej płaci się 7%. Maksymalna stawka podatku dochodowego nie przekracza 17%.  Mimo to, a może właśnie dlatego kraj ten rozwija się w tempie 6% rocznie, systematycznie notuje nadwyżki w budżecie, a przy okazji nie ma długu netto. Wszystko działa prawie perfekcyjnie, gdyż tępi biurokraci nie blokują naturalnej przedsiębiorczości i każdy odpowiada za siebie oraz wydaje zarobione pieniądze wg zasad gospodarki wolnorynkowej.
 


Podsumowanie


Większość Polaków, gdy spytamy ich o podatki, pomyśli o stawce PIT w wysokości 19%, tymczasem okazuje się, że podatków płacimy dużo, dużo więcej. Dzień Wolności Podatkowej w 2017 przypada na 161 dzień roku, czyli 9 czerwca. Od tego dnia przestajemy pracować dla rządu i zaczynamy symbolicznie pracować już dla siebie. Teoretycznie, bo dla przeciętnego Polaka dzień ten wypada dużo później. Aż dziwne, że ludzie się nie buntują.

 

W głównej mierze dzieje się tak dlatego, że rządzący ukrywają przed nami wszelkiego rodzaju nakładane daniny jednocześnie zapewniając nam setki tematów zastępczych. Dajcie ludziom chleb i igrzyska, a przestaną się buntować. Coś co działało ponad 2000 lat temu działa i dziś.

 

Problem jest w naszej naturze i oczekiwaniach. Zamiast myśleć samodzielnie i walczyć o swoje większość z nas woli przyjąć bierną postawę w stylu „rząd powinien coś z tym zrobić”. Jak długo będziemy godzić się na ogromny udział państwa w naszym życiu, tak długo będziemy oddawać niewydolnemu, zbiurokratyzowanemu potworowi większość swoich dochodów.

 

Nie bez przypadku najsilniej zadłużone kraje na świecie są jednocześnie tymi o najwyższych podatkach oraz poziomie biurokracji.

 

Następnym razem jak pójdziecie do pracy to pomyślcie o tym, że przez pierwsze 4 godziny pracujecie na podatki, a dopiero potem dla siebie.


Trader21

www.IndependentTrader.pl

Ocena: 

5
Średnio: 5 (4 votes)
Opublikował: Independent Trader
Portret użytkownika Independent Trader

Komentarze

Portret użytkownika Kimbur

O niektórych wydatkach cicho

O niektórych wydatkach cicho-sza, np. świadczenia 100 euro/m-c dla Żydów jako ofiar represji nazistowskich (czyli niemieckich!) oraz stalinowskich (czyli rosyjskich!), za które płacimy MY-Polacy, sami będąc ofiarami Niemców i Rosjan!

Portret użytkownika Ractaros96

Artykuł mnie w żaden sposób

Artykuł mnie w żaden sposób nie zaskoczył. Podejrzewałem, że ostatecznie płacimy podatki na poziomie 60%.

Obecnie pracuję na stażu od 2 listopada (za marne 800 zł ze strony UP), całe szczęście na moje stanowisko chętni nie pchają się drzwiami i oknami, a mam dobrego pracodawcę, który mi jeszcze dopłaci dodatkowo do tych 800 zł. Wcześniej pracowałem przez rok na czarno na tym stanowisku. Dlaczego nie ma chętnych do tej pracy? Bo jest to praca tylko na nocnej zmianie, 6 dni w tygodniu, bez możliwości urlopu (bo nie ma Cię kto zastąpić). Pracuję oficjalnie 34 godziny w tygodniu, choć jakby policzyć moje wcześniejsze przychodzenie do pracy, to wyszłoby 40 godzin w tygodniu. Mam szczęście, że miejsce pracy mam w odległości 50m od bloku, więc nie tracę czasu i pieniędzy na dojazd.

Szefostwo zaoferowało mi pracę na umowę po tym stażu na 3/4 etatu. Jednak nikt nie przestrzega takich zapisów umów, jak choćby dodatek za pracę w nocy, który należałby mi się przez praktycznie cały czas pracy. Sądzę, że inni pracownicy nie zdają sobie sprawy z tego, że taki dodatek im przysługuje. 3/4 etatu to 1100 zł netto dla mnie, 1500 zł brutto i 1900 zł kosztu dla pracodawcy. Z dodatkiem za pracę w nocy powinienem dostawać 1300 zł (200 zł to dużo). Jednak te 1100 zł mnie nie satysfakcjonuje. Będę negocjował z pracodawcą o dalszą pracę na czarno, ale chcę dostawać 1500 zł (400 zł więcej dla mnie i 400 zł oszczędności dla pracodawcy). Planuję do tego jeszcze znaleźć coś na pół etatu, aby mieć chociaż ubezpieczenie zdrowotne. Ostatecznie wyciągałbym netto ponad 2000 zł, ale pracowałbym 60 godzin w tygodniu. Nie wygląda to różowo, ale przynajmniej pieniędzy mi nie braknie.

Mieszkam w 40 tys. mieście, gdzie jest kilka dużych zakładów przemysłowych na krzyż, większość ludzi pracuje w handlu. Skończyłem technikum na kierunku energetyki odnawialnej (choć pracy w moim mieście nie ma w tej branży). Naprawdę interesuje mnie ta dziedzina, ale działania rządu w tej materii nie napawają optymizmem. Ponoć kierunek przyszłościowy, ale i tak odnoszę wrażenie, że wprowadzony do szkół za wcześnie (byłem pierwszym rocznikiem w moim mieście na tym kierunku).

Na studia nie pójdę prawdopodobnie nigdy z kilku powodów:

-Po pierwsze, nie gwarantują one pracy (jeśli mam poświęcić kilka lat mojego życia tylko po to, aby robić z powrotem to co robię do tej pory, to już wolę pracować cały czas)

-Po drugie, szczerze nienawidzę systemu edukacji w tym kraju. Chodzenie do szkoły było najgorszym okresem w moim życiu. Mówili, że będziemy tęsknić za czasami szkolnymi, bo w pracy będzie dopiero ciężko, ale to bzdura. Ja zacząłem normalnie żyć dopiero, jak poszedłem do pracy.

-Po trzecie, boję się, że rozwinięcie się w mojej dziedzinie i w późniejszej pracy w tym zawodzie będzie wymagało popadnięcia w pracoholizm. Nie chcę zabierać pracy do domu. Chcę iść na 8 godzin do miejsca pracy, wrócić do domu i mieć święty spokój.

-Po czwarte, powiedzmy sobie szczerze, przez to, że dzisiaj prawie każdy idzie na studia (choćby tylko po to, aby pobalować kolejne kilka lat za kasę rodziców) to są one g***o warte.

"Trudności materialne nigdy nie powinny być przeszkodą na drodze rozwoju człowieka" - Moje własne słowa

Portret użytkownika b@ron

mądry człowiek z ciebie, ale

mądry człowiek z ciebie, ale niestety pracując na czarno gdy się zestarzejesz, zostaniesz z niczym, nikt ci emerytury nie zapłaci, nie wspominając o chorobie bądź wypadku ... niestety, system tak jest wymyślony, żeby jednak płacić podatki

W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!

"Trudności materialne nigdy nie powinny być przeszkodą na drodze rozwoju człowieka" - Moje własne słowa

Portret użytkownika Kimbur

Mądrze napisałeś.

Mądrze napisałeś.
Jeśli jesteś zdrowy i młody bez lęku wysokości to możesz dobrze zarobić np. wycinając drzewa - za pół dzionka pracy spoko 500 zł; popyt jest. Jeśli masz myk do hydrauliki to jako złota rączka 100 zł za godzinę + za dojazd osobno - do wyświadczenia takich usług jednak chętnych nadal brak. jeśliś bardzo zdolny informatycznie to i owszem - 6 tysięcy na rękę nawet poza stolicą.
Jeśli są koneksje to zawsze znajdziesz coś dobrego.

Portret użytkownika Ractaros96

Z tymi drzewami dałbym radę,

Z tymi drzewami dałbym radę, hydraulika też. Nie jestem jakoś bardzo zdolny informatycznie, ale umiałbym złożyć komputer, zainstalować nowy system, zoptymalizować pracę komputera, oczyścić z wirusów i odzyskać utracone dane, czyli to co przeciętnemu użytkownikowi jest najbardziej potrzebne.

No właśnie, koneksje, z tym jest największy problem. Cholera wie, może kiedyś zaryzykuję i założę firmę, świadczącą usługi hydrauliczne. Nie brakowałoby mi pracy w moim mieście chyba Smile

"Trudności materialne nigdy nie powinny być przeszkodą na drodze rozwoju człowieka" - Moje własne słowa

Portret użytkownika sceptyyk

Witaj  Z Ciebie jest

Witaj  Smile Z Ciebie jest łokropno "cipka"... Na co Ty czekasz?! Zrób coś z sobą i dla siebie!  Kimbur , dobrze Ci radzi - z Twoją szkołą pokrewnym zawodem dla Ciebie jest chydraulika!!! Szukaj w okolicy prywatnego "fachurę" od chydrauliki i jazda panie gazda! Po dwóch latach praktyki u dobrego fachowca, weżniesz swój los w swoje ręce, z zarobkami liczonymi w tysiące zł na miesiąc, a czasami lepiej... W mojej wiosce, wyrywają chydraulikowi jego pomocnika, a koleś, już nie wie, ile ma płacić swojemu pomagierowi, żeby został przy nim...    Pozdrówka i do boju!!!  Smile

Portret użytkownika wasiu

Witam.

Witam.

Autorze artykułu, policz jeszcze ile rzezczywiście wynosi roczny wpływ do budżetu państwa ze wszystkich podatków.Jakby to sprawiedliwie policzyć to chyba każdy by się zdziwił co się dzieje z naszą kasą.Co do państwa socjalistycznego, ono nie jest dla ludzi pracujących czy posiadających własne firmy.Ono jest dla urzedasów,policjantów i innych nierobów,to jest prawdziwy socjalizm, wystarczy wejść do jakiegokolwiek urzędu i zobaczyć ile ich jest i w jakich warunkach sobie siędzą.To wszystko właśnie jest z naszej forsy.Każda polityczna kukiełka przy władzy będzie dożyć do zwiększenia biurokracji bo urzędasy to podstawowi wyborcy oraz lobbyści na ich rzecz.

Portret użytkownika salmo

Napewno nie był socjalistą

Napewno nie był socjalistą Bóg nakazał nałożyć na człowieka maksymalny podatek do wysokości 10%, ponieważ powyżej tej kwoty nie ma możliwości prawidłowego rozwoju. Osobiście uważam że  życie w tym lichwiarskim systemie chcąc być uczciwym graniczy z cudem.

Strony

Skomentuj