Lokalne a może i światowe mocarstwo, jakim jest Izrael, poczyna sobie coraz śmielej. Od czasu do czasu Żydzi podrywają myśliwce lub drony i dokonują ataków zwanych prewencyjnymi. Regularnie ostrzeliwana jest Strefa Gazy, zdarzały się naloty na Sudan a obecnie doszło do kolejnego nalotu na cele w pogrążonej wojną domową Syrii

Analitycy zauważają, że, podczas gdy reakcja USA na to, co dzieje się w Syrii sprowadza się do wspierania terrorystów walczących z nielubianym reżimem Assada to Izrael najpierw działa a potem pyta kogokolwiek o zdanie. Z jednej strony taka agresywna taktyka ze strony Żydów może być zrozumiała, bo skoro są otoczeni przez wrogów to muszą wiedzieć więcej i działać z wyprzedzeniem. Z drugiej jednak strony napadanie na obcy kraj bez wypowiedzenia wojny jest kontrowersyjne na tyle, że przynosi najgorsze skojarzenia z przeszłości. Ataki Izraela zostały potwierdzone przez przedstawicieli USA, którzy nie skomentowali tego działania.

Argumentacja Tel Awiwu jest taka, że atak był konieczny z powodu podejrzeń, że jak w jednym z transportów do Libanu mogła być broń chemiczna dla Hezbollah. Dowodów na to, że konwój rzeczywiście zawierał taki ładunek brak. Współpraca między Iranem, Syrią i libańskim Hezbollahem jest jednak faktem. Ich kooperacja ma głębsze, religijne podłoże. Są to kraje częściowo szyickie a jak wiadomo przeciwko legalnej władzy Syrii walczą sunniccy najemnicy zbierani z całego regionu. Oznacza to też, że Izrael włącza się w wojnę syryjską i to już po raz drugi w tym roku. Poprzedni atak na Syrię w wykonaniu IDF miał miejsce w styczniu 2013.