Kategorie:
Na początku lat dziewięćdziesiątych, po okrągłostołowym spisku członków żydowskiej mafii z postsowieckim okupantem, zaczęła się w Polsce pozorna epoka dobrostanu. Zaimplantowano w umysłach polskich obywateli przekonanie, że to właśnie w kraju nad Wisłą może się spełnić ich amerykański sen. I że każdy może zostać biznesmenem z wizytówką i teczką.
Podaż pieniądza była ogromna, a wygłodniały postpeerelowski rynek chłonął każdy towar. Bo jeszcze do niedawna na półkach PSS Społem znajdowały się jedynie dwa towary. Ocet i herbata. Bez trudu można było założyć firmę PPHU „RoMar” Export-Import, zwolnioną na 5 lat z podatku dochodowego. A Roman z Marianem nie musieli jeszcze wtedy płacić podatku VAT, albowiem geniusz Modzelewskiego objawił nieco później.
Podjeżdżając pod bank pożyczonym mercedesem, można było okazując jedynie wizytówkę, pożyczyć 100 tys. dolarów na zakup rajstop w Bangkoku. Wystarczyło wytłumaczyć dyrektorowi jaki to wspaniały interes. Świeżo upieczonym biznesmenom szło nad wyraz dobrze. Tak dobrze, że niektórzy zamiast parasoli, kupowali żonom samochody na wypadek gdyby zaczął padać deszcz. W tym samym czasie otwarto w Polsce giełdę papierów niezbyt wartościowych, umożliwiając tym samym zarabianie dużych pieniędzy nieco mniej rozgarniętym rodakom. To było naprawdę coś. Pożyteczni idioci założyli czerwone szelki i nasze rodzime Wall Street ruszyło „jak z kopyta”.
A zarobić na giełdzie można było wtedy krocie. I nie ważne czyje akcje się kupiło. W każdy dzień powszedni, punktualnie o godz. 13.00, nadawano w radio komunikat o kolejnym sukcesie polskiej giełdy. Czyli o wzroście cen akcji o kolejne 10 %. Nietrudno wyliczyć w jakim tempie, na rachunkach świeżo upieczonych inwestorów giełdowych, przybywało pieniędzy. Takiego zysku nie mają dziś nawet lichwiarze od „chwilówek”. Muszą się zadowolić skromną rentownością na poziomie 50% miesięcznie. Zaślepieni łatwym zyskiem „nowobogaccy” nie zastanawiali się skąd biorą się ich zarobki. Przecież żeby ktoś zyskał, to ktoś inny musi stracić. A wtedy zarabiali wszyscy.
Dopiero po jakimś czasie objawiła się bolesna prawda, która uwolniła "inwestorów giełdowych" od nadmiaru zapisanej na ich kontach gotówki. Okazało się bowiem, że była to zwyczajna piramida finansowa. Podobna do Bezpiecznej Kasy Oszczędności Lecha Grobelnego, czy przekrętu firmy „Bioferm”. Ale chętnych "do zabawy" nie brakowało. Bo chciwość i naiwność zawsze idą w parze. Ktoś jednak musiał zarobić, skoro wielu straciło. W tym przypadku był to znany chyba wszystkim finansista i filantrop George Soros. Ten sam George, który z jakichś powodów tak umiłował sobie naszą Ojczyznę. Zainwestował w zakup akcji 10 miliardów dolarów, przez co mógł dowolnie sterować ich kursami.
A mechanizm tej spekulacji jest banalnie prosty. Bo prawo popytu i podaży zawsze działa. Zakup dużej ilość akcji powoduje wzrost ich cen. A gdy te są już odpowiednio wysokie, rekin sprzedaje je z ogromnym zyskiem, wyciągając naiwnym płotkom pieniądze z kieszeni. Mnogość pomysłów na wydrenowanie pieniędzy z kieszeni oraz kont bankowych naszych obywateli była porażająca. Kreatorzy tych działań znali dobrze dane dotyczące zasobności kont i portfeli Polaków. Wiedzieli kiedy zacząć, a co ważniejsze wiedzieli, w którym momencie skończyć.
ciąg dalszy być może nastąpi…
Ocena:
Opublikował:
Akamai
|
Komentarze
Prawda nas wyzwoli,
Ale najpierw nas wku*wi.
Prawda nas wyzwoli,
Ale najpierw nas wku*wi.
W DYSKUSJI WYRAŻAM WŁASNE POGLĄDY KTÓRE NIE MAJĄ NA CELU NIKOGO OBRAZIĆ ,TYM NIEMNIEJ OBRAŻALSKIM WSTĘP DO DYSKUSJI SUROWO ZABRONIONY !!!
Prawda nas wyzwoli,
Ale najpierw nas wku*wi.
Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.
https://youtu.be/IXy3tl64bGI
Strony
Skomentuj