Gruzja między młotem a kowadłem - UE i Rosja rozgrywają przyszłość kaukaskiego kraju

Image

Źródło: zmianynaziemi

W sercu Kaukazu rozgrywa się geopolityczna gra, w której Gruzja stała się mimowolnym pionkiem w rywalizacji między Wschodem a Zachodem. Niedawna decyzja premiera Irakliego Kobachidze o zawieszeniu rozmów akcesyjnych z Unią Europejską do 2028 roku odsłania złożoność sytuacji kraju, który od lat balansuje między wpływami różnych mocarstw.

 

 

Premier Kobachidze, reprezentujący zwycięską w ostatnich wyborach opcję polityczną, określił działania Brukseli mianem "szantażu i manipulacji". Trudno odmówić tym słowom pewnej racji - unijne warunki członkostwa i powiązane z nimi granty budżetowe rzeczywiście często wiążą się z daleko idącą ingerencją w wewnętrzne sprawy państw kandydujących. Jednocześnie rezygnacja z unijnego wsparcia może oznaczać zwiększenie zależności od innych partnerów, równie zainteresowanych wpływaniem na gruzińską politykę.

Image

Na ulicach Tbilisi demonstrują tysiące obywateli niezadowolonych z odwrotu od europejskiego kursu. Protestujący, wspierani przez zachodnie organizacje i media, przedstawiają swoją wizję przyszłości kraju. Jednak warto zauważyć, że mimo głośnych demonstracji, znaczna część społeczeństwa pozostaje bierna lub popiera obecny rząd, widząc w jego działaniach próbę zachowania równowagi między różnymi centrami wpływów.

 

Szczególnie interesujący jest rozłam w gruzińskiej administracji państwowej. List otwarty podpisany przez około stu pracowników MSZ oraz podobne działania w Ministerstwie Obrony pokazują, jak głęboko sięgają podziały w elitach kraju. Część urzędników, wykształcona i socjalizowana w zachodnim systemie wartości, naturalnie ciąży ku Unii Europejskiej. Inni widzą przyszłość kraju w bliższej współpracy z tradycyjnymi partnerami regionalnymi.

Image

Użycie przez policję środków przymusu wobec demonstrantów, w tym armatek wodnych i gazu, doprowadziło do eskalacji napięć. Zatrzymanie 43 osób i rany odniesione przez 32 funkcjonariuszy świadczą o tym, że obie strony konfliktu są gotowe do radykalnych działań. Każda ze stron oskarża przeciwników o prowokacje i działanie na zlecenie zewnętrznych mocodawców.

 

Sytuację komplikuje dodatkowo zmiana władzy w separatystycznej Abchazji, gdzie ustąpienie lidera Asłana Bżanii może zmienić lokalny układ sił. Region ten, podobnie jak cała Gruzja, znajduje się w orbicie wpływów różnych graczy międzynarodowych, którzy wykorzystują lokalne konflikty do realizacji własnych interesów.

 

Reakcje międzynarodowe na wydarzenia w Gruzji są równie przewidywalne, co niejednoznaczne. Były szef ukraińskiej dyplomacji Dmytro Kułeba dostrzega podobieństwa do "ukraińskiego scenariusza", podczas gdy ambasador UE Paweł Herczyński wyraża "smutek i złamane serce". Każda ze stron interpretuje wydarzenia zgodnie z własną narracją geopolityczną, zapominając o rzeczywistych interesach gruzińskiego społeczeństwa.

Image

Obecna sytuacja stawia przed Gruzją trudne pytania o przyszłość. Czy kraj jest w stanie wypracować własną, niezależną drogę rozwoju, czy skazany jest na rolę przedmiotu w grze wielkich mocarstw? Zarówno opcja prozachodnia, jak i prowschodnia niosą ze sobą określone korzyści i zagrożenia. Kluczowe wydaje się znalezienie złotego środka, który pozwoli zachować maksimum suwerenności w skomplikowanym układzie międzynarodowym.

 

Dla zwykłych obywateli, w tym turystów i dyplomatów, obecna sytuacja oznacza konieczność zachowania szczególnej ostrożności. Ambasady, w tym polska placówka w Tbilisi, zalecają unikanie miejsc zgromadzeń i stosowanie się do poleceń służb porządkowych. W kraju, który stał się areną starcia różnych wizji przyszłości, nawet pozornie pokojowe demonstracje mogą przerodzić się w gwałtowne starcia.

 

25
1 głosów, średnio 25 %