Kategorie:
Ostatnie Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce w Londynie, zakończyły się podobnie jak Igrzyska Olimpijskie w Rio de Janeiro. Pozostał niesmak po biegu kobiet na 800 metrów, który zdominowali osobnicy trudnej do ustalenia płci i wyglądający na pierwszy rzut oka jak NRD-owskie pływaczki, których grube głosy i męskie cechy ich trenerzy tłumaczyli kiedyś tym, że nie przyjechały śpiewać, tylko pływać.
Doszliśmy do tego, że kobiety nie mają szansy rywalizować w dyscyplinie sportowej celowo rozdzielonej płciowo, właśnie ze względu na dysproporcje wydolnościowe. Zdominowali ją osobnicy o podwyższonym poziomie testosteronu, o budowie ciała powodującej naturalny handicap przy bieganiu.
Zwycięzca biegu na 800 metrów kobiet, Caster Semenya nawet zbytnio nie udaje, że nie czuje się kobietą, bo oficjalnie twierdzi, że ma żonę. W przypadku tego kogoś kontrowersje opierają się na tym, że nie wiadomo, czy poziom testosteronu u Caster Semenya jest podwyższony sztucznie, czy naturalnie, a jeśli jest to stan naturalny to czy Caster powinno współzawodniczyć z kobietami, czy raczej z mężczyznami.
Caster Semenya z żoną
Pojawienie się "trzeciej płci" wśród kobiet jest momentem, gdy trzeba zadać pytanie, czy rywalizacja kobiet z tymi anomaliami ma w ogóle jakiś sens. To, że wszyscy udają, iż nie ma żadnego problemu jest chyba większym skandalem niż oczekiwanie, że coś takiego przejdzie bez echa.
W świecie biegów dziwolągi to nic nadzwyczajnego. Wielokrotnie były notowane dziwnie umięśnione "kobiety", które nagle biegały nadspodziewanie dobrze. Nawet my Polacy mamy takich dziwacznych przedstawicieli biegów kobiecych jak pan/i Caster. Przykładowo pan/i Stanisław/a Walasiewicz był/a wielokrotnie rekordzistką świata i mistrzynią olimpijską w Los Angeles w 1932 roku. Dopiero po śmierci sprawdzono, że miała nie tylko żeńskie, ale i męskie organy płciowe
Stanisława Walasiewiczówna
Widać było gołym okiem, że coś z nią jest nie tak i był to raczej Stanisław, a nie Stanisława. Zresztą potem, w czasach gdy triumfy na bieżniach święciła Irena Szewińska, również w polskich barwach występował hermafrodyta znany jako Ewa Kłobukowska, który został wycofany ze sportu kobiecego, aby uniknąć skandalu. Wcześniej jednak jako Ewa zdobył złoty i brązowy medal na olimpiadzie w Tokio.
Ewa Kłobukowska
Wtedy jednak gdy dochodziło do takich wydarzeń, coś z tym robiono, winnych kontrowersji wykluczano, a teraz nie bardzo wolno reagować, bo ostatnio promowane jest zgodne z tym szaleństwo lewicy, zwane gender. Wedle tej neomarksistowskiej ideologii każdy może sobie sam wybrać czy czuje się kobietą, czy mężczyzną i wara komukolwiek do tego.
Dziwaczna ideologia gender pojawiła się po raz pierwszy w kręgach bardzo radykalnego feminizmu w latach 70-80tych ubiegłego wieku. Nikt jednak wtedy nie traktował tych dziwactw poważnie. Zdaniem ideologów gender, to nie płeć biologiczna determinuje to, czy dana osoba jest mężczyzną, czy kobietą, ale „rodzaj”, czyli właśnie "gender" oznaczający tożsamość psychiczną i kulturową, która została wybrana, a nie zdeterminowaną przez poczęcie i urodzenie, tak jak było od zawsze.
Płciowi rewolucjoniści traktują ciało jako materiał, który można zmienić poprzez technikę chirurgiczną – operacje plastyczne, ingerencje hormonalne, etc. Prowadzi to do tego, że mężczyźni mogą udawać kobiety i kobiety mogą udawać mężczyzn. Jednak gdy udający kobiety mężczyźni zaczynają rywalizować z nimi w sporcie okazuje się, ze chora ideologia stworzyła śmiechu wartą sytuację, gdy rywalizacja kobiet między sobą może wkrótce stracić sens.
Nie chodzi tylko o posiadającego żonę Caster Semenya, bo pojawia się coraz więcej takich pseudo-kobiet. W Nowej Zelandii mamy mężczyznę znanego obecnie jako Laurel Hubbard, wcześniej Gavin Hubbard, który zdominował tamtejsze kobiece podnoszenie ciężarów. I co? I nic, wszyscy siedzą cicho, bo prawo staje się obecnie narzędziem narzucania tej nowej ideologii, dokładnie tak jak w totalitaryzmie.
Gavin/Laurel Hubbard jako zwyciężca zawodów w podnoszeniu ciężarów kobiet
To co widzimy z szaleństwem gender to nic nowego. Po prostu marksiści znaleźli nowy elektorat zastępczy. W starym marksizmie chodziło o nową wizję równości społecznej, w której zostają zniesione klasy, natomiast w gender – o nową wizję relacji płciowych.
To nie przypadek, że ideolodzy gender odwołują się do marksizmu. Utopia marksistowska od zawsze za cel stawiała sobie wyzwolenie klasowe. Jednak robotnicy nie chcą już być przez tych wariatów wyzwalani, dlatego znaleźli sobie proletariat zastępczy w postaci kobiet, homoseksualistów i innych dziwaków określanych skrótem LGBTQ.
Jako ideologia neomarksistowska, tak zwany gender stawia sobie za cel wyzwolenie człowieka nie z ucisku złego właściciela fabryki, ale z wszelkich stereotypów seksualnych oraz wiążących się z nimi jakichkolwiek uwarunkowań biologicznych, psychologicznych, religijnych i społecznych. Konsekwencją takiego szaleństwa jest właśnie panoszenie się hermafrodytów i mężczyzn, w damskim sporcie.
Pytanie tylko czy będziemy dalej brnęli w ten absurd, będziemy go zwalczać, czy też uznamy istnienie dziwaków - trzeciej płci - i umożliwimy im zawody, które byłyby przeprowadzane wśród nich samych, tak aby nie rywalizowali z kobietami. Wydaje się, że jest to najlepsze rozwiązanie tego impasu.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze @lecterro |
Komentarze
Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.
Skomentuj