Erupcja wulkaniczna może zaskoczyć stolicę Nowej Zelandii

Image

Fairfax NZ News

Nowozelandzcy wulkanolodzy ostrzegają przed możliwością niekontrolowanej erupcji z pola wulkanicznego zwanego też Auckland. Na obszarze możliwego oddziaływania aktywności wulkanicznej mieszka obecnie 1,4 miliona ludzi, dlatego sprawa jest traktowana poważnie.

Pozostałe okoliczności też nie nastrajają optymistycznie, bo naukowcy przyznali, że jakiekolwiek prognozowanie miejsca gdzie może się otworzyć jakieś nowy krater możliwe będzie na dni albo wręcz godziny przed zjawiskiem. Pole wulkaniczne Auckland zawiera około pięćdziesięciu tak zwanych wulkanów monogenetycznych, czyli wulkanów uformowanych jedną tylko erupcją. W odróżnieniu do stratowulkanów, które ulegają kolejnym erupcjom, takie ukryte struktury pozostają w stanie przypominającym niewypał i dlatego stanowią dodatkowe zagrożenie poprzez swoją nieprzewidywalność.

 

Wulkanolodzy zwracają uwagę, że zwłaszcza południowa część Auckland jest narażona na działalność wulkaniczną. Tam prawdopodobnie szczególnie dużym problemem będzie prawdopodobny przepływ lawy, nawet, jeśli do erupcji dojdzie gdzieś indziej. Ta część miasta jest szczególnie płaska i nie ma tam wzgórz, które mogą stanowić barierę dla lawy i jednocześnie ochronę dla części siedzib ludzkich w północnej i centralnej części miasta.

 

Do tej pory starano się oszacować na podstawie badań gdzie najprawdopodobniej dojdzie do powstania szczelin wulkanicznych, lub jaki opad popiołu grozi miastu. Ryzyko powstania rzeki lawy wygląda niestety realnie a specjaliści przyznają, że oszacowanie hipotetycznej wielkości przepływu lawy jest raczej niemożliwe.

 

Naukowcy z Massey University's Institute of Natural Resources, którzy opisali problem wulkanu pod Auckland stwierdzają dodatkowo, że bardzo ważnym czynnikiem, który może być elementem wyzwalającym aktywność wulkaniczną jest ciśnienie w głąb ziemi wywierane przez masę miasta, czyli budynki i cała infrastruktura. Podobno ciężar instalacji człowieka zmienił kształt znajdujących się pod miastem wulkanów a także wpłynął na przepływy magmy.

 

 

 

Źródłohttp://tvnz.co.nz/national-news/volcanic-eruption-could-take-auckland-surprise-5041924

0
Brak ocen

Jasne, że może. Zawsze gdy nie ma przez dłuższy czas jakiejś silniejszej erupcji wulkanicznej, która stanie się pożywką dla mediów modne stają się takie kastastroficzne artykuliki wieszczące kolejną supererupcję i zagładę.

 

Co następnie? Yellowstone? Laacher See? Campi Flegrei? Toba? Santoryn? Katla?

 

 

0
0

Dodane przez Larvae (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Traktowanie przez media takich informacji, jako trengy i sposób na zysk to jedna sprawa, a fakty, które mają miejsce pod ziemią to zupełnie co innego. Nie trzeba być wielkim specem, by wiedzieć, że ryzyko wybuchu np. Katli, Santorynu czy opisanemu w artkule wybuchowi szczelinowemu w Nowej Zelandii jest całkiem realne. Niestety zbieg aktywności wulkanicznej w wielu miejscach na Ziemi, to zjawisko niezbyt częste licząc w skali wieku naszej planety, ale się zdarza. Teraz mamy do dyspozycji całą masę różnych urządzeń, które są w stanie wskazać zagrożenia. Nie oznacza to jednak, że wybuch w Auckland nastąpi np. w poniedziałek, Katli we wtorek, a Santorynu w przyszłą sobotę. Zdiagnozowanie zagrożeń ma na celu przede wszystkim wymuszenie zachowań minimalizujących ryzyko. W ub. roku było potężne trzęsienie ziemi w Japonii i gdyby Japończycy mieli Twoje podejście do sprawy, to zginęłoby ich o wiele więcej. Wiadomo, że przy zjawiskach tektoniczno-wulkanicznych nie da się wszytkiego przewidzieć, ale można w spoleczeństwie wypracować takie działanie, które pozwolą zminimalizować straty tyle ile się da. Po to właśnie służy przekaz informacji o zagrożeniach np. erupcjami wulkanicznymi. A co z tymi informacjami zrobią poszczególne kraje, czy moloch biurokratyczny w postaci UE to już zupełnie inna bajka.

0
0

Dodane przez długi (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Jest prawdopodobne, nie neguję tylko. Ale odnoszę wrażenie, że straszenie supererupcjami staje się w prasie pełnej katastroficznych bzdur ostatnio modne. Jeśli w najbliższym czasie dojdzie do jakiejś potężnej erupcji wulkanu  to na pewno będzie to wulkan ignorowany do tej pory przez media, które widzą tylko Yellowstone albo Katlę. Tak się stało z Pinatubo w 1991 roku czy Nabro w 2011 roku.

Po prostu artykuliki straszące nas erupcjami wymienionych powyżej wulkanów czy superwulkanów stają się powoli nudne. Teraz przyszła kolej na Auckland. Ile można diagnozować te kilka (super)wulkanów? Ile wulkanów kompletnie nieznanych nie jest w ogóle monitorowanych? O nich pismaki szukające sensacji napiszą dopiero po fakcie.

0
0

Ludzie! Po pierwsze Auckland to nie stolica Nowej Zelandii, bo ta znajduje się w Wellington. Auckland to największe miasto, ale nie stolica.

 

Po drugie Auckland to nie kaliber Yellowstone, czy Toby. To zwykłe pole wulkaniczne na którym erupcje zdarzają się od czasu do czasu i nie mają zasięgu globalnego, czy kontynentalnego. Ostatnia erupcja miała tam miejsce około roku 1350 naszej ery. Całe niebezpieczeństwo tego pola wulkanicznego polega na tym, że wybudowano na jego miejscu duże miasto i każda erupcja mająca tam miejsce stanowi realne zagrożenie dla życia tysięcy ludzi.

0
0

Dodane przez And (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

A któż u licha pisał, że Auckland jest stolicą ? Zrobiłeś skrót myślowy z tytułu artykułu, który mówi, że stolica może zostać zaskoczona zdarzeniem z pola wulkanicznego Auckland. Czytaj ze zrozumieniem, proszę.

 

"Całe niebezpieczeństwo tego pola wulkanicznego polega na tym, że wybudowano na jego miejscu duże miasto i każda erupcja mająca tam miejsce stanowi realne zagrożenie dla życia tysięcy ludzi."

 

No i właśnie o tym mówi artykuł.
Nikt nie prognozuje katastrofy ogólnoświatowej...

0
0