Elektryczna rewolucja czy ekologiczny szantaż? Norwegia wprowadza kontrowersyjny zakaz sprzedaży aut spalinowych

Image

Źródło: zmianynaziemi.pl

Od 1 stycznia 2025 roku Norwegia wprowadziła przepisy, które pozwalają na sprzedaż wyłącznie samochodów elektrycznych w salonach dealerskich. To oznacza, że nowe auta spalinowe zniknęły z oferty na rynku norweskim. 

 

 

Władze planują, że w przeciągu 10 lat kraj ten będzie wolny od pojazdów z silnikami spalinowymi, a do 2030 roku zakazana będzie nawet jazda takimi pojazdami po norweskich drogach. Chociaż na pierwszy rzut oka to krok milowy w walce ze zmianami klimatycznymi, warto przyjrzeć się temu bliżej, aby zrozumieć, czy to rzeczywiście postęp, czy może zamaskowana forma kontroli.

 

Po pierwsze, wprowadzenie tak restrykcyjnych regulacji budzi pytania o wolność wyboru konsumentów. Decyzja o zakupie samochodu jest jedną z najważniejszych inwestycji w życiu wielu osób, a narzucenie jednego typu napędu ogranicza możliwości, zwłaszcza w kontekście różnorodności potrzeb. Elektryki mają swoje zalety, jak cicha praca czy brak emisji CO2, ale ich eksploatacja stawia przed użytkownikami nowe wyzwania – od konieczności ładowania baterii po ograniczenia zasięgu, szczególnie w mniej rozwiniętych regionach kraju.

Image

Kolejnym aspektem jest infrastruktura. Norwegia, choć lider w adopcji samochodów elektrycznych, może nie być przygotowana na całkowite przejście na ten typ pojazdów. O ile w miastach stacje ładowania są stosunkowo dobrze rozmieszczone, to na obszarach wiejskich czy w mniej zaludnionych częściach kraju, dostęp do nich może być problematyczny. To rodzi pytania o skuteczność tej polityki w praktyce – czy wszyscy Norwegowie będą mogli korzystać z transportu zgodnie z nowymi przepisami?

 

Ekonomia również nie pozostaje bez znaczenia. Samochody elektryczne, choć z czasem tanieją, wciąż są droższe na etapie zakupu od ich spalinowych odpowiedników. Dodatkowo, koszty wymiany floty pojazdów – zarówno dla prywatnych użytkowników, jak i firm – mogą być znaczące, szczególnie w kontekście wymiany pojazdów użytkowych, gdzie alternatywy elektryczne nie są jeszcze równie efektywne.

Image

Kwestia ekologiczna, choć na pierwszy plan wysunięta przez rząd, jest również problematyczna. Elektryki są "czyste" tylko w miejscu użycia, ale produkcja baterii do nich jest bardzo energochłonna i generuje wysokie emisje na etapie produkcji. Ponadto, Norwegia, choć posiada dużą ilość energii pochodzącej ze źródeł odnawialnych, importuje część energii, co może podważać ekologiczny sens tej transformacji, jeśli energia ta pochodzi z mniej zrównoważonych źródeł.

 

Na koniec, warto zastanowić się nad społecznymi konsekwencjami takich regulacji. Co z osobami, które nie mogą pozwolić sobie na zakup nowego auta elektrycznego? Jakie będą koszty społeczne dla tych, którzy będą zmuszeni do wymiany pojazdów lub zrezygnowania z ich używania? Czy Norwegia jest gotowa na te zmiany pod względem społecznym?


 

93.8
8 głosów, średnio 93.8 %

"brak emisji CO2"

BREDNIE, elektryki są bez emisyjne WYŁACZINIE w trakcie użytkowania. Biorąc pod uwagę całe "życie" auta - wydobycie surowców, produkcja, użytkowanie, złomowanie, składowanie odpadów - to elektryki bardziej szkodzą środowisku niż zwykłe samochody.

Eko-debile uwielbiają drzeć ryja "WIERZ W NAUKĘ". Szkoda, że "królowa nauk", matematyka jest dla nich zjawiskiem z pogranicza legend i czarnej magii. Bo gdy tylko takiemu idiocie powiem pierwszą liczbę, to kurczy się jakbym mu w mordę dał. Co silniejsi wytrzymują czasem do drugie cyfry ...

A liczby są brutalne (zgodnie oficjalną propagandą na Google):

  1. Europa produkuje ok. 7% całego co2.
  2. Norwegia produkuje ok. 1,3% europejskiego co2, czyli cały huj...

    Krótko mówiąc, europejski udział w światowej produkcji co2 to dosłownie kropla w morzu, a Norwegia to już liczby z pogranicza błędu statystycznego.

    Wniosek dla idiotów? (bo każdy myślący człowiek to wie): w Zielony Europejski Ład nie ma ABSOLUTNIE NIC wspólnego z ekologią czy zmniejszaniem globalnego co2.

 

25
0

Rozmawiałem z Norwegami. U nich pomimo tego ,że wydajność akumulatora jest niższa w niskich temperaturach to elektryki się sprawdzają. Zwyczajnie nie zamarzają i nie trzeba ich podgrzewać całą noc aby oleje w silniku nie pozamarzały. Ale to nie eko tylko ekonomia i praktyka

0
0

Norwegia jest krajem gdzie elektryki pasuja idealnie i własciwie nikogo nie trzeba zmuszac bo wygoda i przede wszystkim rachunek ekonomiczny sugeruje zakup elektryka. Paliwa płynne sa najdrozsze w Europie. A z ta dostepnoscia paliwa na terenach wiejskich to pan Admin po prostu przyłaczył schemat polski , a tynczasem tam nie ma stacji w kazdej gminie czy po kilka stacji paliw jak w PL. Mieszkalem w Opplandzie i Telemarku czyli na dosc odludnych rejonach i tam owszem sa tamy od elektrowni wodnych i niezliczone linie przesyłowe a stacja paliw płynnych to wielka rzadkosc. Natomiast znacznie  gesciej sa sklepy na odludziu be personelu w srodku (przynajmniej non stop) i za moich czasów były wtyczki zeby sobie ładowac zwykły akumulator na mróz jak ktos sobie zabalował w sklepie na dłuzsze zakupy i jeszcze kawke z automatu. Dam głowe ze przerobili te wtyczki na ładowanie elektryków. Tam kazdy kto ma auto czyli bil ma rzecz jasna domek (90% mieszkanców ma domki) i ładuje sobie w nocy na długo i tanim pradzie. Zakaz aut sapalinowych za to skutecznie pomoze władzom norweskim w prowadzonej od jakiegos czasu akcji zwalczania agencji wynajmu pracowników. Takie agencje rzecz jasna wymagaja własnego auta wiec Polacy czy Litwini nie beda juz mieli czym tam pojechac a juz na pewno robociarze, po za tym zdaje sie ze elektryków i tak nie wpuszczaja na promy. A wyjazd tam bez auta jest nierealny bo komunikacja zbiorowa jest sladowa a komunikacja piesza nawet w miastach jest awykonalna z braku chodników. A kredytu pracownikowi agencyjnemu na nawet uzywje elektryka nikt nie da bo próbawałem kiedys w kilku bankach wziac kredo na auto spalinowe to "z agencji dzis jest praca a zaraz nie  wiec kredytu nie bedzie"

0
0