Amerykański Departament Sprawiedliwości (DOJ) oskarżył dwóch chińskich hakerów o działanie na rzecz chińskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Narodowego, główną agencją wywiadowczą tego kraju. 

Celem hakerów była przede wszystkim kradzież własności intelektualnej, ale grupa przy okazji zbierała informacje o amerykańskim personelu wojskowym, takie jak numery ubezpieczenia społecznego, daty urodzenia czy pobierane pensje. Marynarka wojenna USA liczy podobno około 330 tysięcy aktywnych członków, więc włamanie dotyczyło znacznej części z nich.

Wkradając się do serwerów amerykańskiej firmy, zarządzacej wojskowymi danymi, chińscy hakerzy mieli rzekomo dostęp do komputerów z ponad 45 firm z wielu krajów świata, takich jak USA, Wielka Brytania, Australia, Indie czy Japonia. Brytyjski minister spraw zagranicznych nazwał atak hakerski "jednym z najbardziej znaczących działań wymierzonych przeciwko Wielkiej Brytanii i jej sojusznikom".

Amerykańskie oskarżenia pojawiły się w momencie, gdy stosunki na linii USA-Chiny i tak są już mocno napięte, ze względu na wojnę handlową i aresztowanie w Kanadzie dyrektora finansowego firmy Huawei, podejrzanego o ingerowanie w bezpieczeństwo kraju. Pojawiły się również sugestie, że chińscy hakerzy są odpowiedzialni za niedawny atak na sieć hoteli Marriott.