Świat oszalał na tyle poważnie, że nikt nie wyklucza już starcia militarnego NATO i Rosji z wykorzystaniem broni jądrowej. Wskazuje na to ofensywna strategia Federacji Rosyjskiej zezwalająca na "prewencyjne" ataki jądrowe na kraje nawet nie posiadające takiej broni. Trudno nie odnieść wrażenia, że tym krajem może być między innymi, albo przede wszystkim Polska.

Koncepcja, aby terytorium Polski pełniło funkcję pola walki z wykorzystaniem broni jądrowej nie jest nowa. Taki "rów atomowy" miał być wynikiem starcia NATO i Układu Warszawskiego projektowanego w latach osiemdziesiątych. Potem wydawało się, że problem zniknął, a teraz pojawił się ponownie.

Rosjanie nie ukrywają, że nasz kraj biorą sobie na celownik szczególnie. Kilka dni temu wypomnieli polskiemu rządowi, że zwiększanie obecności USA w Polsce jest postrzegane "jako dążenie do tego, by militarystycznemu kursowi obranemu przez NATO wobec Rosji nadać charakter nieodwracalny". Zdaniem Rosjan to niebezpieczna dla nich ekspansja NATO u granic ich kraju i jako takie zdaniem rosyjskich dyplomatów, będzie to "brzemienne w skutki dla całego systemu bezpieczeństwa w Europie".

Problem polega na tym, że Kreml jest gotów użyć broni nuklearnej. W ubiegłym roku, rosyjskie samoloty symulowały atak nuklearny na duńską wyspę Bornholm. Zdaniem wielu analityków jest się czego bać, bo nową rosyjską strategię wojskową, można nazwać "strategią pierwszego uderzenia jądrowego".

Najwyraźniej do wojny przygotowują się też Amerykanie. Niedawno na poligonie Tonopah w stanie Nevada dokonano testowego zrzutu pocisku typu B61-12LEP z nieuzbrojoną głowicą. Pocisk ten jest wykorzystywany od lat sześćdziesiątych i od czasu opracowania został zmodyfikowany już dwunastokrotnie. Testowego nalotu dokonał samolot F-15E Strike Eagle. Tym razem sprawdzono nowe stery ogonowe.