Wczoraj iracki parlament i rząd wezwały Stany Zjednoczone do opuszczenia Iraku przez ich siły zbrojne. Najpierw Sekretarz Stanu USA, Mike Pompeo a potem sam Prezydent Donald Trump, odmówili wycofania amerykańskiej armii. Oznacza to, że nieformalnie USA ponownie rozpoczęło okupację Iraku.

Zdaniem Mike'a Pompeo Amerykanie nie mogą się wycofać z Iraku bo tego nie chce społeczeństwo tego kraju. Pompeo odrzucił żądanie rządu i parlamentu Iraku o wycofaniu wojsk USA, argumentując to tym, że „ludzie w Iraku chcą żeby wojska USA pozostały”. Nie sprecyzowano o jakich ludzi chodzi, ale prawdopodobnie szef amerykańskiego MSZ miał na myśli sunnickich obywateli tego kraju. Tym samym jednak zakwestionowano jurysdykcję rządu i parlamentu Iraku.

Potem również Donald Trump w swoim stylu wypowiedział się o ewentualnym wycofaniu z Iraku. Stwierdził po prostu, że USA utrzymuje w Iraku wyjątkowo drogą bazę lotniczą, której budowa kosztowała wiele miliardów dolarów. W związku z tym ogłosił, że Amerykanie nie wyjadą, chyba że Irakijczycy za nią zapłacą. Dodatkowo zaczął im grozić.

„Jeśli poproszą nas o odejście i jeśli nie zrobimy tego w bardzo przyjazny sposób, obciążymy ich sankcjami, jakich nigdy wcześniej nie widzieli.  Sprawi to, że irańskie sankcje będą wyglądały na łagodne” - zagroził Irakijczykom prezydent Trump

Dosłownie w ciągu kilka dni i wyłącznie na skutek decyzji Donalda Trumpa, Stany Zjednoczone w Iraku, z sojusznika i obrońcy przed Państwem Islamskim, stały się nagle okupantem. To z pewnością powinno dać do myślenia przywódcom państw na których terytorium znajdują się wojska USA.

Prezydent Andrzej Duda powiedział dzisiaj, że jeśli Irakijczycy nie chcą obecności Polskiej Armii stacjonującej tam wraz z Amerykanami, to żołnierze powrócą do kraju. Trudno to jednak traktować jako deklarację przesądzającą o rzeczywistym powrocie polskiego kontyngentu.