Absurdalny protest w USA: Lewicowe aktywistki ogłaszają "strajk łóżkowy", by obalić Trumpa

W świecie politycznych protestów właśnie narodziła się najbardziej kuriozalna forma sprzeciwu wobec wygranej Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich 2024. Grupa lewicowych aktywistek postanowiła walczyć o demokrację... własnym ciałem, ogłaszając czteroletnią abstynencję seksualną wobec zwolenników nowo wybranego prezydenta.

 

 

Ta osobliwa inicjatywa, przypominająca bardziej fabułę komedii romantycznej niż poważny protest polityczny, natychmiast stała się obiektem żartów w mediach społecznościowych. Internauci błyskawicznie zauważyli, że pomysł "karania" przeciwników politycznych brakiem seksu może być najszybszym sposobem na zwiększenie popularności partii republikańskiej wśród singli.

 

Organizatorki protestu, inspirując się starożytną sztuką "Lizystrata" Arystofanesa, najwyraźniej zapomniały, że od czasów antycznej Grecji minęło dobre dwa tysiące lat, a współczesna polityka rządzi się nieco innymi prawami niż konflikty między Atenami a Spartą. W końcu trudno sobie wyobrazić, by Donald Trump, siedząc w Białym Domu, szczególnie przejmował się życiem intymnym swoich przeciwników politycznych.

 

Absurdalność tej formy protestu podkreśla fakt, że uczestniczki akcji planują weryfikować poglądy polityczne potencjalnych partnerów przed rozpoczęciem związku. Powstaje pytanie, czy aby przypadkiem nie będzie to najdłuższy i najbardziej nietypowy wywiad rekrutacyjny w historii randkowania?

 

Media społecznościowe natychmiast zalała fala memów i żartobliwych komentarzy. Niektórzy sugerują, że jest to najbardziej nieefektywna forma protestu politycznego od czasów okupowania Wall Street przez posiadaczy iPhone'ów. Inni z kolei zauważają, że może to być pierwszy w historii strajk, którego skutki odczują głównie same strajkujące.

 

Szczególnie zabawny wydaje się fakt, że organizatorki protestu zdają się zakładać, iż ich potencjalni partnerzy będą na tyle szczerzy, by otwarcie przyznawać się do swoich preferencji politycznych w obliczu perspektywy czteroletniego celibatu. Można się spodziewać nagłego wzrostu liczby "centrystów" i "politycznie niezdecydowanych" na aplikacjach randkowych.

Image

Co ciekawe, same uczestniczki protestu zdają się nie dostrzegać ironii w fakcie, że wykorzystują własną seksualność jako narzędzie polityczne, jednocześnie walcząc o prawa kobiet i sprzeciwiając się uprzedmiotowieniu. Ta sprzeczność najwyraźniej umknęła organizatorkom pochłoniętym planowaniem swojej "rewolucji sypialnej".

 

Eksperci od marketingu politycznego już określili tę inicjatywę jako "najbardziej nieprzemyślany protest roku", zauważając, że jedynym pewnym skutkiem będzie dostarczenie materiału do żartów dla prawicowych komentatorów na najbliższe cztery lata.

 

Warto też zauważyć, że pomysł ten może mieć nieoczekiwane konsekwencje. Na przykład, może doprowadzić do powstania nowej kategorii w aplikacjach randkowych: "poglądy polityczne: wstrzymuję się od głosu (dosłownie)".

 

Całe to zamieszanie pokazuje, jak bardzo współczesny aktywizm polityczny potrafi czasami oderwać się od rzeczywistości. W świecie, gdzie poważne problemy społeczne i polityczne wymagają przemyślanych rozwiązań i konstruktywnego dialogu, pomysł na rozwiązywanie konfliktów politycznych poprzez manipulowanie życiem intymnym wydaje się co najmniej niedorzeczny.

 

Na szczęście, jak donoszą media, inicjatywa nie zyskała masowego poparcia, co sugeruje, że większość Amerykanek preferuje jednak bardziej tradycyjne formy protestu politycznego, takie jak głosowanie czy udział w demonstracjach. Być może jest to znak, że nawet w czasach skrajnej polaryzacji politycznej istnieją granice absurdu, których większość nie chce przekraczać.