Atlantyk gwałtownie się ochładza! Czy grozi nam nowa epoka lodowcowa?

Kategorie: 

Źródło: NOAA

W świecie nauki zawrzało, gdy odkryto, że duży obszar Oceanu Atlantyckiego w pobliżu równika ochładza się w rekordowym tempie. To zjawisko, które zaskoczyło naukowców swoją intensywnością i nieprzewidywalnością, stawia przed badaczami nowe wyzwania i rodzi pytania o stabilność klimatu naszej planety.

 

Zjawisko to rozpoczęło się na początku czerwca 2024 roku, gdy temperatura powierzchni wody w pasie oceanu rozciągającym się na kilka stopni szerokości geograficznej na północ i południe od równika zaczęła gwałtownie spadać. Co szczególnie intrygujące, ochłodzenie nastąpiło po kilkumiesięcznym okresie rekordowo wysokich temperatur wód powierzchniowych, najwyższych od ponad 40 lat.

 

Franz Tuchen, badacz z Uniwersytetu Miami na Florydzie, który śledzi to zjawisko, podkreśla, że choć ten region Atlantyku znany jest z cyklicznych wahań temperatury co kilka lat, to tempo, w jakim temperatura spadła z rekordowo wysokiej do rekordowo niskiej, jest bezprecedensowe. W lutym i marcu 2024 roku temperatura powierzchni wody w tym rejonie przekraczała 30 stopni Celsjusza, co stanowiło najcieplejsze miesiące od 1982 roku. Jednak już w czerwcu temperatura zaczęła gwałtownie spadać, osiągając w lipcu zaledwie 25 stopni Celsjusza.

 

Michael McPhaden, starszy naukowiec z Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej (NOAA), który nadzoruje sieć boi w tropikach zbierających dane w czasie rzeczywistym, przyznaje, że naukowcy wciąż nie są w stanie wyjaśnić tego zjawiska. Może to być, jak sugeruje, przejściowa cecha rozwinięta w wyniku procesów, których jeszcze nie rozumiemy.

 

Początkowo prognozy wskazywały, że to zjawisko ochłodzenia może przekształcić się w tzw. Atlantycką Niñę, regionalny wzorzec klimatyczny, który zwykle zwiększa opady w zachodniej Afryce i zmniejsza opady w północno-wschodniej Brazylii oraz krajach przylegających do Zatoki Gwinejskiej, takich jak Ghana, Nigeria i Kamerun. Atlantycka Niña, która nie jest tak silna jak jej odpowiednik La Niña na Pacyfiku i nie występowała od 2013 roku, zostałaby ogłoszona, gdyby niższe od przeciętnych temperatury utrzymały się przez trzy miesiące, do końca sierpnia.

 

Jednak w ostatnich tygodniach zimna kieszeń wody zaczęła się ocieplać, co sprawia, że naukowcy są już prawie pewni, że zjawisko to nie zostanie sklasyfikowane jako Atlantycka Niña. Niemniej jednak, zrozumienie przyczyn tego dramatycznego ochłodzenia pozwoliłoby naukowcom lepiej zrozumieć osobliwości ziemskiego klimatu, co mogłoby ostatecznie przynieść korzyści w prognozowaniu pogody.

 

Co ciekawe, żaden z oczekiwanych procesów nie wyróżnia się jako wyjaśnienie tego zjawiska. Zwykle chłodniejszym wodom powierzchniowym towarzyszą silniejsze pasaty, które są najważniejszymi czynnikami napędzającymi zjawiska Niña, ponieważ zmiatają ciepłe wody powierzchniowe i pozwalają chłodniejszej wodzie z głębin podnieść się w procesie znanym jako wznoszenie równikowe. Paradoksalnie, w tym przypadku zimny region zbiega się ze słabszymi wiatrami na południowy wschód od równika, które zachowują się odwrotnie do tego, czego można by oczekiwać, gdyby były przyczyną ochłodzenia.

 

McPhaden zauważył, że pewne anomalnie silne wiatry, które rozwinęły się na zachód od zimnej plamy w maju, mogły zapoczątkować ochłodzenie w rekordowym tempie, ale te wiatry nie nasiliły się tak bardzo, jak spadła temperatura. To sugeruje, że musi być jeszcze jakiś inny czynnik wpływający na to zjawisko.

 

Naukowcy modelowali kilka możliwych procesów klimatycznych, próbując wyjaśnić zaobserwowany zimny region, takich jak niezwykle silne strumienie ciepła w atmosferze lub nagłe zmiany w prądach oceanicznych i wiatrowych. Jednak żaden z tych modeli nie wydaje się być oczywistym czynnikiem napędzającym to zjawisko ochłodzenia.

 

Choć to bezprecedensowe dramatyczne ochłodzenie jest niezwykłe, naukowcy nie uważają, że jest ono spowodowane zmianami klimatycznymi wywołanymi przez człowieka. McPhaden sugeruje, że na pierwszy rzut oka wydaje się to być naturalną zmiennością systemu klimatycznego nad równikowym Atlantykiem.

 

Wykorzystując dane z satelitów, oceanicznych boi i innych narzędzi meteorologicznych, naukowcy uważnie śledzą zimną plamę i wszelkie potencjalne skutki, jakie może ona mieć dla otaczających kontynentów. Te efekty mogą stać się widoczne dopiero po kilku miesiącach.

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Portret użytkownika KittySlayer

Dziwne jest to pytanie tematu

Dziwne jest to pytanie tematu, bo stałą jest cykliczna zmiana
klimatu Ziemi i tak dzieje się od milionów lat i ma to związek z ruchem Ziemi w przestrzeni kosmicznej, głownie chodzi o nasze Słońce, jak jesteśmy daleko od niego, jak Ziemia jest nachylona ku Słońcu w jakiej fazie aktywności jest Słońce (i to też jest cykliczne) i jeszcze wiele innych czynników a to wszystko ma wpływ na to ile Ziemia dostaje i przyjmuje ciepła a to następnie wpływa, inicjuje zmiany na naszej planecie.

Około 10 tysięcy lat ciepła i około 100 tysięcy lat zimna to jest cykl niezmienny od jak wspomniałem milionów lat i obecnie jesteśmy u schyłku fazy ciepła, bo obecna trwa już 11 tysięcy lat.
Jest to wiedza powszechna, dlatego jest dziwne wzbudzanie jakiejś sensacji związanej ze zmiana klimatu, bo odpowiedż jest oczywista - będzie zimno i nawet jak to się jeszcze odwlecze o 100 czy 500 lat to i tak będzie zimno.
Pomijam katastrofy losowe (superwulkany, asteroidy, człowiek itd.) które mogą 
wpłynąć na te dwa cykle przyśpieszając albo je opóżniając.

„Veritas est adaequatio rei et intellectus”

Portret użytkownika BG-OG

ZAJEBIŚCIE. WRESZCIE. JAK TO

ZAJEBIŚCIE. WRESZCIE. JAK TO PRZYJMĄ "LEMINGI". BĘDĄ FIKOŁKI O 180 ST?

HEHEHE

P.S

Te "boje/sondy" zbierają informacje tylko do głębokości 200 metrów, i tylko na polu kilku km kwadratowych.  ( a oceany to 361 milionów km2)

A przypomnę jeszcze, że średnia głębokość oceanów to 4,5 km. ( 4500 metrów)

Portret użytkownika keri

Lemingi prędzej zamarzną, niż

Lemingi prędzej zamarzną, niż dadzą sobie wyrwać ze łbów globalne ocipienie. Biggrin

Debile ssą wysrywy mendiów i cieszą się, że nie muszą myśleć.

Kiedyś były nieocieplone budynki, okna ze szparami, a sezon grzewczy był od 15 października do końca kwietnia.

Teraz bloki są w całości uwalone styropianem, okna superszczelne, żadnej wentylacji, a sezon grzewczy spółdzielnie zaczynają we wrześniu kończąc w maju.

Nawet nie trzeba mierzyć temperatury oceanu ... . Biggrin

Skomentuj