Z amerykańskiej agencji kosmicznej zostały skradzione niezaszyfrowane kody sterujące kontrolą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, Generalny Inspektor NASA Paul Martin przyznał to na posiedzeniu Kongresu.

Incydent przypuszczalnie miał miejsce w marcu 2011 roku i został odkryty w wyniku wewnętrznego audytu. Zaginiony laptop prawdopodobnie miał dostęp do informacji na temat sterowania, ale to, według Martina, nie jest powodem do zmartwień. Zastosowanie kodów w celu przejęcia kontroli może być skuteczne tylko wtedy, gdyby złodziej miał pod ręką był system komunikacji kosmicznej i dodatkowe dane niezbędne do zarządzania ISS.

Wyciek informacji był tylko częścią ogromnej ilości danych z informacjami poufnymi skradzionych w ciągu ostatniego roku. Tylko w ciągu ostatnich dwóch lat, pracownicy NASA utracili 48 laptopów, tylko 1% z nich została zaszyfrowana.

Ponadto, według danych liczbowych dostarczonych przez NASA w okresie od 2010 do 2011 r. było 5408 incydentów cyberbezpieczeństwa. A w zeszłym roku sama agencja przeżyła 47 cybernetycznych ataków, których koszt szacuje się na około siedem milionów dolarów. Przypadki te obejmują szczególne hakerów i grup hakerów, które chcą spróbować swoich sił. Podstawą takiej działalności są też ataki hakerów pracujących dla agencji wywiadowczych różnych krajów.

Jak zauważa NASA jeden z ataków dokonano z chińskich adresów IP. W efekcie napastnicy mieli pełny dostęp do systemów IT w należącym do NASA Jet Propulsion Laboratory, Pasadena, Kalifornia. NASA bagatelizuje zagrożenia wynikające z utraty danych. Argument, że kody sterujące do ISS nie mogą być wykorzystane jest śmieszny, bo kradzież laptopa mogła być zleceniem wywiadu chińskiego i bynajmniej Chiny mają zdolność do komunikacji kosmicznej.

Warto przypomnieć, że USA odmówiło Chinom dostępu do ISS, na co oni zapowiedzieli budowę własnej stacji kosmicznej. Dlatego właśnie służby wywiadu chińskiego zbierają wszelkie informacje, które mogą im ułatwić realizację tego celu.