Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem na koniec świata, jaki znamy nie jest wcale globalne ocieplenie, ale raczej przeraźliwe ekstremalne zimno i może się to zdarzyć już w 2014 roku. Teorie taką zaprezentował szef departamentu badań kosmicznych rosyjskiego Obserwatorium Pulkovo, doktor nauk fizycznych i matematycznych Habibullo Abdusamatov.

Według niego, już za dwa lata na Ziemi rozpoczną się ostre zimy. Nowa epoka lodowcowa będzie trwać, co najmniej dwa stulecia. Abdusamatov jest pewny, że szczyt nowego globalnego zlodowacenia nastąpi w 2055 roku. Co ciekawe, zwolennicy teorii globalnego ocieplenia twierdzą coś wręcz przeciwnego. Według nich będzie to rok, gdy nasza planeta, "ugotuje się jak w garnku, jeśli na ​​czas nie jest usuniemy spod niego ognia". 

Według naukowca, Ziemia stygnie od 1990 r. W ciągu minionego stulecia planeta wchłonęła wystarczająco dużo ciepła słonecznego, a teraz powoli robi się zimniej. Okresowe zlodowacenia nie są czymś nadzwyczajnym. Przewidywane przez rosyjskich naukowców długotrwałe mrozy będą piątym przypadkiem "małej epoki lodowcowej" w ciągu ostatnich dziewięciu wieków. Te zjawiska klimatyczne zostały zarejestrowane w XIII, XV, XVII i XIX wieku.

Abdusamatov ostrzega, że ​​gdy epokę lodowcowa nazywamy małą, to nie znaczy, że przejdzie bez echa. Zazwyczaj każdemu ochłodzeniu towarzyszą epidemie, nieurodzaj i w konsekwencji, masowe migracje ludzi.

Habibullo Abdusamatov kieruje projektem "astrometria", w którym studiuje zachowanie Słońca. Aktywność naszej gwiazdy zależy od jej średnicy, co jest wartością nietrwała. Zależy również od tego siła promieniowania słonecznego, co wpływa na temperatury na Ziemi. Badając częstość zmian w aktywności słonecznej można wyciągać wnioski na temat przyszłości globalnego ocieplenia i chłodzenia.