Zielony Ład to nie ratowanie klimatu tylko celowa deindustrializacja Europy zarządzona przez zwolenników teorii Zero Growth
Image
Zielony Ład, flagowy projekt Unii Europejskiej, reklamowany jako plan ratowania klimatu, coraz częściej budzi kontrowersje. Oficjalnym celem jest redukcja emisji gazów cieplarnianych i osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku. Jednak dane wskazują, że emisje gazów cieplarnianych UE to zaledwie 7% globalnych antropogenicznych emisji CO2. Czy zatem Zielony Ład rzeczywiście ma sens jako globalne rozwiązanie klimatyczne? Wiele wskazuje na to, że głównym celem tego programu nie jest ratowanie klimatu, ale celowa deindustrializacja Europy i likwidacja rolnictwa.
Coraz częściej pojawiają się głosy, że architekci Zielonego Ładu są zwolennikami teorii Zero Growth (Zrównoważonego Wzrostu), znani również jako “zegiści”. Ich przekonanie, że świat powinien porzucić ideę wzrostu gospodarczego na rzecz stagnacji, stoi w sprzeczności z interesami społeczeństw i gospodarek. Zegiści uważają, że ograniczanie produkcji przemysłowej i konsumpcji jest kluczowe dla “ratowania planety”. Jednak takie podejście prowadzi do konsekwencji, które mogą okazać się katastrofalne dla mieszkańców Europy.
System handlu emisjami ETS (European Trading System), będący jednym z głównych narzędzi Zielonego Ładu, w praktyce prowadzi do astronomicznych wzrostów cen energii elektrycznej. Koszt uprawnień do emisji CO2, który muszą ponosić europejskie firmy, drastycznie podnosi ceny prądu, obniżając konkurencyjność europejskiego przemysłu.
Niemieckie korporacje, które od dziesięcioleci były filarem gospodarki UE, masowo przenoszą swoją działalność do USA i Chin, gdzie warunki inwestycyjne są znacznie bardziej korzystne. Polska, w której ceny energii są najwyższe w Unii Europejskiej, również traci inwestorów. Przemysł, zamiast rozwijać się, kurczy się, a perspektywy na poprawę są nikłe.
Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów Zielonego Ładu jest plan ograniczenia europejskiego rolnictwa. W ramach polityki „od pola do stołu” UE zamierza wprowadzić drastyczne ograniczenia w stosowaniu nawozów i pestycydów, co wpłynie na spadek plonów. Równocześnie trwają prace nad umową handlową UE-MERCOSUR, która otworzy rynek europejski na mięso z Ameryki Południowej. Wcześniej już otworzono rynek europejski dla zbóż z Ukrainy, mimo, że rolnicy nie muszą tam spełniać wyśrubowanych norm środowiskowych i mają pełną dowolność w stosowaniu pestycydów.
Za to rolnicy europejscy zostali ostatnio zobowiązani przez tych szaleńców z UE do fotografowania gówna na polach, żeby udowodnić, że nie leżało za długo przed zaoraniem. W efekcie europejscy rolnicy zostaną zmuszeni do porzucenia produkcji, gdyż nie będą w stanie konkurować z tańszymi towarami sprowadzanymi z zewnątrz. To, co przedstawiane jest jako „zrównoważony rozwój”, w praktyce oznacza likwidację lokalnej produkcji żywności w Europie.
Jeśli Zielony Ład nie zostanie zatrzymany, Europa stanie w obliczu poważnego kryzysu gospodarczego i społecznego. Deindustrializacja i likwidacja rolnictwa doprowadzą do masowych zwolnień, wzrostu cen podstawowych dóbr i powszechnej biedy. Klimat nawet nie zauważy tych zmian, ponieważ globalny udział UE w emisjach jest znikomy, a główni emitenci — Chiny, USA czy Indie — nie zamierzają rezygnować z własnego rozwoju gospodarczego.
Zielony Ład, choć w teorii wydaje się ambitnym planem, w praktyce przynosi więcej szkód niż pożytku. Jeśli Europa nie wycofa się z tej polityki, może stracić swoją pozycję gospodarczą na rzecz krajów, które nie podążają za utopijnymi ideologiami. Nadszedł czas, aby podjąć racjonalne działania i skoncentrować się na rzeczywistych problemach, zamiast realizować cele, które prowadzą do destrukcji przemysłu i rolnictwa. Dopóki jest jeszcze czas, musimy zatrzymać to szaleństwo, zanim stanie się zbyt późno.
- Dodaj komentarz
- 1961 odsłon
O tyle trzeba zredukować…
O tyle trzeba zredukować produkcje o ile uda się zredukować wyszczepionych. Przecież to proste.
A praprzyczyną jest zły pomysł na zdegradowanie edukacji. Narobiło się 90% nierobów po studiach od zagadnień niepotrzebnych i teraz każdy produktywny ma na karku dziewięciu nierobów - wszelkiej maści urzędników i doradców. Masa krytyczna pasożytów jest większa od masy żywicieli.
TAKIEGO BRAUNA W…
TAKIEGO BRAUNA W EUROPARLAMENCIE NIE WIDZIAŁEŚ! NIESAMOWITE WYSTĄPIENIE!
https://www.youtube.com/watch?v=u3LhEi_sQTA
głos zabrała Liz Yore, dyrektor La Nuova Bussola Quotidiana. W referacie „George Soros, bogaty animator agendy kontroli populacji” stwierdziła, że pochodzący z Węgier miliarder to architekt niemal wszystkich rewolucji na świecie w ostatnich 25 latach. Określiła go mianem najbardziej niebezpiecznego człowieka świata. Podkreśliła, że przekazuje fundusze organizacjom takim, jak Bill&Melinda Gates Foundation, Planned Parenthood i wielu innym grupom o celach sprzecznych z prawem natury i chrześcijaństwem. – Soros promuje aborcję, ekologizm, masową imigrację, zniesienia kary śmierci, legalizację narkotyków i zniszczenie Stanów Zjednoczonych – powiedziała. W ostatnią środę „Wall Street Journal” poinformował, że George Soros przeznaczył 18 miliardów dolarów na rzecz swojej „Open Society Foundation”. – To 18 miliardów dolarów czekającego nas globalnego chaosu – zauważyła prelegentka.
George Soros określił się kiedyś jako szef papieża. Zdaniem Liz Yore, pochodzący z Węgier miliarder i papież podzielają poglądy w wielu palących kwestiach; obydwoje są też zakorzenieni w Argentynie (założyciel Open Society posiada tam znaczne posiadłości ziemskie).
Niestety poglądy zwolenników kontroli populacji przenikają do Watykanu. Wkrótce po wyborze na Stolicę Piotrową Franciszek spotkał się z Ban-ki-Monem. Ten ostatni wezwał do wsparcia Milenialnych Celów Rozwoju ONZ i celów zrównoważonego rozwoju.
– O dziwo, jak się wydaje nowo wybrany Wikariusz Chrystusa pobłogosławił te cele – powiedziała Liz Yore. Jej zdaniem Papieska Akademia Nauk Społecznych obecnie promuje radykalną agendę opartą na pieniądzach i wpływach George’a Sorosa, używających ONZ jako wehikułu. Supertechnokratą realizującym te cele jest Jeffrey Sachs. Istotną rolę odgrywa też Joseph Stiglitz, ekonomista Sorosa, a jednocześnie członek Papieskiej Akademii Nauk Społecznych. To człowiek ceniony przez szefa tej instytucji, biskupa Marcelo Sáncheza Sorondo.
Co ciekawe, jak zauważył Liz Yore, do Papieskiej Instytucji Nauk Społecznych należy także Peter Raven, również sojusznik Sorosa i bliski kolega znanego zwolennika kontroli ludności Paula Ehrlicha.
Prelegentka zwróciła uwagę także na oświadczenie tej instytucji pod tytułem „Zmiana klimatu i dobro wspólne” z kwietnia 2015 roku. Podpisane przez kanclerza instytucji, biskupa Sorndo wraz z Jeffreyem Sachsem, Joem Stiglitzem, Peterem Ravenem i innymi zawiera krytykę „niezrównoważonej konsumpcji i rekordowej ludzkiej populacji, które wraz z użyciem niewłaściwych technologii są przyczynowo związane z destrukcją zrównoważonego świata (…)”. Watykańska instytucja usankcjonowała zatem żargon zwolenników kontroli populacji, powołujących się na idee zrównoważonego rozwoju. – Lobbing Sorosa w Watykanie opłacił się – stwierdziła prelegentka.