Wbrew powszechnemu przekonaniu, ptasia grypa dotyczy nie tylko kur, gęsi i dzikich wędrownych kaczek, które są w stanie przenosić wirusa z kontynentu na kontynent, ale dotyka także pingwiny.

Wcześniej sądzono, że mrozoodporne nieloty nie są zainfekowane tą chorobą. Jednak ostatnie badania wykazały, że pingwiny Adeli mieszkające w dużych koloniach na skalistych wybrzeżach Antarktydy, są nosicielami jednego ze szczepów wirusa ptasiej grypy – pisze Gismeteo.

Odkrycia dokonali naukowcy z australijskiego Laboratorium Badania Grypy, działającego przy Światowej Organizacji Zdrowia. Dowodzą oni, że choroba roznoszona jest zarówno w ciepłym, jak i zimnym klimacie. Prace na Antarktydzie prowadziła grupa ekspertów pod kierownictwem Aerona Hurta.

Naukowcy odkryli, że około 3 % badanych ptaków z dwóch różnych kolonii zarażonych jest nowym, nieznanym wcześniej,  szczepem wirusa grypy. Nie ma jednak żadnych widocznych objawów grypy u zakażonych osobników. Wszystko wskazuje na to, że wirus nie powoduje żadnych zakłóceń w funkcjonowaniu ptaków, a one są po prostu jedynie jego nosicielami.

Wykryty wirus jest różny od innych wirusów znanych dotychczas. Ukrywa się on w układzie pokarmowym i drogach oddechowych pingwinów. Dzisiaj nikt nie umie wytłumaczyć w jaki sposób wirus dostał się na Antarktydę. Niektórzy sugerują , że oryginalny szczep wirusa dotarł na kontynent przed ponad 50 laty za sprawą migrujących ptaków tj. rybitwa arktyczna lub rożeniec żółtodzioby.  Naukowcy nie wykluczają możliwości zakażenia pingwinów przez foki lub wieloryby.