Amerykański stan Indiana przetestuje namagnesowany beton do ładowania pojazdów elektrycznych w ruchu

Kategorie: 

Źródło: tg

Indiana Department of Transportation (INDOT), Purdue University i niemiecki startup Magment ogłosiły wspólny projekt testowania nowego materiału do ładowania samochodów elektrycznych. Magment dostarczy opatentowany beton z osadzonymi namagnesowanymi cząstkami, a INDOT zbuduje kilka odcinków drogi, aby przetestować obiecującą technologię.

Uczestnicy projektu wierzą, że linie ładowania pomogą w dekarbonizacji transportu towarowego, który jest aktywnie wykorzystywany przez firmy logistyczne.

 

Magment nie ujawnił dokładnego składu „namagnesowanego betonu”, ale twierdzi, że nowy materiał na bazie ferrytu można łatwo wytwarzać w dużych ilościach i jest w stanie ładować pojazdy elektryczne o mocy od 200 W do 250 kW.

 

Jednocześnie sam startup nie planuje produkować dróg ładujących. Magment proponuje modernizację istniejących przedsiębiorstw firm budowlanych i w dłuższej perspektywie produkcję namagnesowanego betonu na całym świecie.

 

Projekt Indiana zostanie podzielony na trzy części – informuje Engadget. W fazie 1 i 2 inżynierowie INDOT i Purdue University przetestują, przeanalizują koszty i zoptymalizują skład nawierzchni. W tym celu samorząd zapewni środki na budowę niewielkiego terenu, który zostanie zlokalizowany na terenie kampusu Uniwersytetu w West Lafayette.

 

Jeśli pierwszy i drugi etap zakończą się sukcesem, INDOT rozpocznie budowę kolejnego stanowiska badawczego, którego długość wyniesie 400 metrów. Na wyznaczonym terenie autorzy projektu przetestują ładowanie sprzętu wielkogabarytowego, tj. ciężarówek budowlanych i ciągników do przewozu towarów. Szacowana moc drogi ładowania wyniesie 200 kW, a pierwsze testy zaplanowano na sierpień br.

 

Nowy projekt jest częścią inicjatywy rządowej „Budowa zrównoważonego rozwoju z infrastrukturą energetyczną dla elektryfikacji dróg” (ASPIRE). Działalność Magment jest obecnie wspierana przez amerykańskie Centrum Badań Inżynieryjnych, Narodową Fundację Nauki, Narodową Fundację Sanitarną oraz kilku inwestorów z sektora prywatnego.

 

Ocena: 

1
Średnio: 1 (1 vote)
Opublikował: tallinn
Portret użytkownika tallinn

Legendarny redaktor portali zmianynaziemi.pl oraz innemedium.pl znany ze swojego niekonwencjonalnego podejścia do poszukiwania tematów kontrowersyjnych i tajemniczych. Dodatkowo jest on wydawcą portali estonczycy.pl oraz tylkoprzyroda.pl gdzie realizuje swoje pasje związane z eksploracją wiadomości ze świata zwierząt


Komentarze

Portret użytkownika Lommo

Byłem raz za granicą z

Byłem raz za granicą z łebkiem który przywiózł magnesy do spowalniania liczników . A zapomniał je zainstalować na licznikach i nosił w kieszeni razem z kartami płatniczymi . Co spowodowało że nie miał jak płacić w sklepie gdyż w większości sklepów w Skandynawii nie zapłacisz fizycznymi pieniędzmi (na szczęście zabrał ze sobą wędkę). Taka magnetyczne droga zniszczy karty płatnicze oraz i nośników danych nie da się przewozić przy sobie jadąc samochodem bo też je szlag trafi.

Portret użytkownika Kwazar

Namagnesowany Beton ? Nie

Namagnesowany Beton ? Nie zadziała bo nie. Zabawa głupków w głupie zabawy.A nóż znowu nikt się nie połapie w głupich pomysłach a naciągnąć się da na pieniądze. To z tzw.Maglev-em latającym na magnez w magnez nie ma NIC WSPÓLNEGO ! 

Portret użytkownika Baldona

To jest tak absurdalny pomysł

To jest tak absurdalny pomysł, że aż mi się wierzyć nie chce. A co z prawem zachowania energii? Przecież to co tu jest opisane - to perpetuum mobile. Pojazd w ruchu - powiedzmy na to, że jest to pojazd napędzany energią elektryczną - stopniowo ją zużywa. W/g pomysłu "naukowców" ma się naładować jadąc po magnetycznym podłożu. O.K. Ale przecież magnetyczne podłoże to nie źródło energii. Ta energia dopiero powstanie poprzez ruch auta względem magnesów. Wiąże się to z odpowiednio dużo (zwiększonym) oporem ruchu ( a więc większym zużyciem energii z akumulatorów). I tu jest haczyk! Bo żeby pojazd mógł pokonać ten zwiększony opór - musi wydatkować większą ilość energii z własnych źródeł zasilania (po ludzku mówiąc - z akumulatorów). I tu się koło zamyka. Tu się nie da zrobić czegoś z niczego. No chyba, że magnesy będą rozmieszczać tylko na odcinkach nachylonych (spadkach) jezdni. Ale to znowu kupy się nie trzyma, bo każde auto hybrydowe (akurat takim jeżdżę) potrafi odzyskać jakiś procent energii elektrycznej jadąc po pochyłości "w dół", lub podczas hamowania "silnikiem". Nie jest to wiele ale zawsze coś. Dlatego ten artykuł mnie rozwalił.

Portret użytkownika S

1. Dlaczego "wiąże się to ze

1. Dlaczego "wiąże się to ze zwiększonym oporem ruchu"? Ten asfalt ma być "bardziej chropowaty" czy co, i z czego to wnioskujesz?

2. To nowa technologia, która dopiero ma być testowana. Na pewno będą poprawki i innowacje zanim to wejdzie do użytku. Ale sam pomysł serio ciekawy.

3. Wystarczą w aucie 2 akumulatory, na jednym jedziesz drugi się ładuje. Żadne perpetum mobile. To również raczej plany na przyszłość, o ile te asfalty okażą się dobrym pomysłem

 

Portret użytkownika ​euklides

Przedmówca ma rację w tym

Przedmówca ma rację w tym sensie, że musi być doprowadzone zasilanie jeśli cokolwiek ma się ładować. Jak znam życie to talin wszystko poprzekręcał. To zwykłe ładowanie indukcyjne, które na pewno potrzebuje zewnętrznego zasilania, inaczej to nie ma sensu.

A przy ładowaniu mechanicznym to opory ruchu masz wynikające z samego magnetyzmu. Np. prądnica w samochodzie, system odzyskiwania energii, hamulce w tramwaju - to wszystko działa na zasadzie odwróconego silnika elektrycznego. Pokonanie oporu pola magnetycznego generuje siłę elektromotoryczną.

Portret użytkownika Baldona

 "Dlaczego wiąże się to ze

 "Dlaczego wiąże się to ze zwiększonym oporem ruchu" - już wyjaśniam. Puki co, obowiązuje Newtonowska fizyka, która jasno i wyraźnie precyzuje, że nic nie bierze się z niczego. Chcąc "pobrać" energię statyczną (nie mówię o zgromadzonej energii - którą np. pobiera za pomocą pantografu lokomotywa) - trzeba pokonać opór jaki powstaje pomiędzy ośrodkiem magnetycznym dawcy i biorcy. Dawcą w tym przypadku będzie infrastruktura magnetyczna jezdni. Chcąc wykorzystać jej potencjał, trzeba wykonać pracę: W = FxS. W wyniku pokonania oporu magnetycznego podłoża, które "nawiąże" interakcję zapewne z cewkami indukcyjnymi auta, wytworzy się prąd elektryczny, który zostanie zgromadzony w akumulatorze pojazdu. Niemniej żeby otrzymać np. energię elektryczną w rowerze zaopatrzonym w oś elektromagnetyczną trzeba kręcić pedałami i tę energię wytworzyć. Podobnie będzie w starym modelu z dynamem. Ta energia powstanie z siły mięśni rowerzysty. Myślenie, że powstaje z niczego jest błędne. Opór, który temu zjawisku towarzyszy powoduje, że ilość energii potrzebnej do jazdy (rowerzysty) czy też pojazdu elektrycznego - będzie powodować proporcjonalnie wieksze zużycie energii mięśni / akumulatorów napędowych. I tak jak napisałem - sens tego byłby tylko w 2 przypadkach - kiedy rowerzysta / pojazd elektryczny jedzie z górki i wtedy mamy bilans energetyczny dodatni. Ale sam przyznasz, że nie zawsze w życiu mamy z górki Smile Natomiast drugi przypadek, który byłby sensowny to taki, w którym w jezdni zamontowane będą cewki indukcyjne podające z elektrowni energię elektryczną. Wtedy zysk będzie widoczny, ale przypominało by to trochę trolejbus, tramwaj itd. Są na świecie takie pociągi, które czerpią energię z pędników elektromagnetycznych rozlokowanych pod szyną jezdną. Ale to jest zupełnie inny rodzaj energii - jest to enegria czynna, którą trzeba tylko "zlizać" mówiąc kolokwialnie. Natomast jak się zbliżysz z cewką do magnesu statycznego to dopóki nie zaczniesz tą cewką wykonywać jakichkolwiek ruchów - energii nie uzyskasz. Bo jej tam po prostu nie ma. Ona jest tylko hipotetycznie. Już lepiej tego wytłumaczyć nie potrafię...

Portret użytkownika S

Mam nieodparte wrażenie, że

Mam nieodparte wrażenie, że twórcy tego projektu doskonale sobie z tego zdają sprawę i nie jest to eksperyment typu "połóżmy na ulicy magnes, to wszyscy będziemy ładować baterie za darmo". Artykuł tego nie rozwija, a linku do oryginału brak, więc my sobie raczej gdybamy. Ja myślę, że będzie to raczej sposób na doładowanie baterii (żeby przedłużyć zasięg), a nie pełne ładowanie. Tak czy inaczej, samą zasadę wytłumaczyłeś sensownie, i bez zadzierania nosa, więc dzięki i łapka w górę ode mnie. Co do projektu, może kiedyś dowiemy się co wymyślili, bo jestem niemal pewien, że jest tam jakiś trick.

Portret użytkownika Quark

Tylko skończony IDIOTA I

Tylko skończony IDIOTA I DEBIL bez szkoły uwierzyłby w podobną BZDURĘ ! Jadący samochód elektryczny miałby za pomocą cewki pod podłogą doładowywać akumulator z którego czerpie energię do pokonania oporu wytwarzanego przez magnesy umieszczone w jezdni oddziałujące na ową cewkę "ładowania" ... no jak pierdzielę "perpetum mobile" ! A sam samochód "nie jest" przypadkiem zrobiony ze stali , którą magnesy świetnie przyciągają skutecznie zwiększając "cieżar" jadącego samochodu !? 

Podsumowują owa moc służąca do doładowywania samochodu pochodziłaby z tegoż samochodu ! Prądnica "sama" prądu nie wytwarza - ktoś korbą kręcić musi . Nie mówiąc już o tym , że nie da się uzyskać małej szczeliny powietrznej (niezbędnej do zaindukowania prądu) między "namagnesowanym" podłożem a cewką indukcyjną - no chyba , że pod samochodem zamontuje się pantograf .. Ale i tak jest to taka sama BZDURA jak "silnik" na samych magnesach . 

Strony

Skomentuj