Naukowcy twierdzą, że ludzie mogą stać się jadowici jak węże

Image

Źródło: Pixabay.com

Powiedzenie: "Jesteś jadowity jak wąż" nabrało właśnie nowego znaczenia. Zespół naukowców doszedł do wniosku, że ludzie i węże mają ze sobą wiele wspólnego. Człowiek posiada genetyczne predyspozycje, aby produkować jad.

 

Jad jest połączeniem białek, które zwierzęta wykorzystują m.in. w samoobronie, a także do unieruchamiania i zabijania swoich ofiar. Zdolność do produkcji jadu rozwinęła się wśród wielu gatunków zwierząt, takich jak węże, pająki, skorpiony czy meduzy. Co więcej, również niektóre ssaki potrafią wydzielać jad.

Image

Naukowcy z Okinawa Institute of Science and Technology Graduate University (OIST) i Australian National University zastanawiali się, w jaki sposób ewoluowały gruczoły jadowe u zwierząt. W tym celu zbadali kilka tysięcy genów, które jak się okazało, ulegają ekspresji podczas uwalniania jadu u zwierząt z gruczołami jadowymi. Badacze odkryli, że te same geny i mechanizmy fizyczne działają również w gruczołach ślinowych innych zwierząt.

 

Okazało się również, że psy, szympansy, a nawet ludzie posiadają swoje własne wersje podobnych genów. Zdaniem naukowców, odkrycie sugeruje, że w dalekiej przyszłości gruczoły ślinowe ludzi mogą wyewoluować do gruczołów jadowych. To oznaczałoby, że ludzie również mogliby stać się jadowici.

 

0
Brak ocen

Znowu naukowcy amerykę odkryli, ludzie już to mają, zapewne wielu wie że nie pije się z jednego kieliszka z niektórymi ludźmi bo można się pochorować, to jest właśnie przez "jad" jaki mają w swojej ślinie

0
0

Dodane przez Mychu (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

A żebyś wiedział ! Wiele osób płci przeciwnych jest na siebie uczulonych (!) i nie tylko nie mogą mieć wspólnego potomstwa ale nawet zawierać małżeństw - to nie jest żart.

0
0

Dodane przez Mychu (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Baby to masz w nosie. Kobiety też nie jesteś w stanie każdej pocałować bo choćby nie wiem jak ładna była według ogólnych standardów to może mieć w sobie coś co cię od niej podświadomie odpycha, nasze relacje z innymi są bardziej skmplikowane i uwarunkowane niż ci się wydaje.

0
0

Modyfikacja DNA daje możliwość aby człowiek stał się nieśmiertelny. Wszystkie cechy które występują u organizmów opartych na DNA sa możliwe do uzyskania. Potrzebujemy jeszcze trochę czasu aby posiąść ta zdolność. Jest to jeden ze sposobów sięgnięcia po owoc z drzewa życia.

0
0

Dodane przez Zefel (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

A po co Ci nieśmiertelność ? Żeby na emeryturę pracować 1.000.000 lat , żreć , pić i kopulować przez 10 mln. lat i użerać się z teściową przez czas nieokreślony ?? Jak dożyjesz 100 -tki i ci się jeszcze nie znudzi to porozmawiamy. Zrozum , że długość życia nie ma znaczenia - liczy się samorealizacja czyli spełnienie - abyś pewnego dnia mógł powiedzieć : "no... i teraz mogę już umrzeć" ! 

0
0

Dodane przez Zefel (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Ja w przeciwnieństwie do Ciebie mogę umrzeć choćby dziś .. nic ziemskiego mnie tu nie trzyma . Bo jak mawiali mądrzy indianie : "To dobry dzień na śmierć ". 

Czym innym jest jednakże własna gotowość do odejścia wynikająca z zakończenia procesu lekcji materializmu a czym innym jest analiza sytuacji w jakiej się żyje z wysuwaniem propozycji jej naprawy wynikająca ze zrozumienia obecnego stanu ludzkości z propozycją jej rozwiązania. Ale nie oczekuję , że to zrozumiesz .. może kiedyś .

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

A po co Ci nieśmiertelność ? 

Bo jest masa rzeczy do zrobienia, doświadczenia, nauczenia się, skosztowania, zwiedzenia itp. że potrzeba na to całej wieczności. No ale jak ty przez ten cały czas chcesz tylko żreć, pić i kopulować, to faktycznie tobie nieśmiertelność niepotrzebna. Nie rozumiem, dlaczego pewnego dnia miałbym stwierdzić, że teraz mogę już umrzeć i to, pomimo że mógłbym się w życiu spełnić. Tylko ludzie strasznie ograniczeni nie wiedzieliby, co ze sobą począć. Więc przemyśl to kolego, bo zazwyczaj dość mądrze piszesz. 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

A bo widzisz , żyje się nie po to by zarzywać przyjemności cielesnych w szerokim rozumieniu doświadczeń w pogoni za nowymi ekscytującymi przygodami lecz by właśnie zrealizować swoje życie czyli doświadczyć spełnienia rozumianego jako wygaszenie pragnień . Jak Bob budowniczy zbuduje już swój wymarzony zamek i wreszczcie może sobie odpocząć to gdy jest już zrealizowany , nie będzie szukał nowych projektów do wykonania gdyż ma już wszystko ! A stanie się tak dopiero wtedy gdy poprzez rozwój świadomości uświadomi sobie , że materialność jest jedynie drogą a nie celem do osiągnięcia ... Jak zapewne się domyślasz w głębi treści czai się idea reinkarnacji i nirwany . I tu konkluzja - na odpowiednio wysokim poziomie rozwoju osobowości , człowiek spełniony uświadamia sobie , że z wiekiem spada w nim chęć na materialne zabawki a wzrasta popyt na święty spokuj.

I jeszcze dobra rada na przyszłość : nie roztropnie jest pochopnie oceniać kogoś kogo się nie zna , nie wiedząc jaką wiedzą dysponuje ani kim jest , poprzez szufladkowanie go na podstawie krótkiej kilku zdaniowej wypowiedzi szczególnie poświęconej tak szerokiemu tematowi. Innymi słowy - mylisz się co do mnie ! Ale nic nie szkodzi nie mam żalu ;-)

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

nie roztropnie jest pochopnie oceniać kogoś kogo się nie zna 

Racja, ale ja tego nie zrobiłem. A, że tak jest, świadczy ostatnie zdanie, w którym napisałem, żebyś to przemyślał. Jeśli jednak uważasz, że to jest ocena, to raczej pozytywna niż negatywna, bo napisałem, że zazwyczaj piszesz dość mądrze, co nie oznacza, że aktualna wypowiedź jest głupia, tylko że trzeba ją przemyśleć. Możesz się jeszcze czepić tego, że napisałem o ograniczonych ludziach, ale proponowanie takiej osobie, by coś przemyślała, byłoby nielogiczne, bo taka osoba z powodu swoich ograniczeń tego nie zrobi, więc nie tyczyło się to Ciebie. Myślę, że teraz wszystko jest już jasne. 

Co do reszty twojej wypowiedzi, to my istoty ludzkie egzystujemy na trzech poziomach równocześnie: fizycznym, mentalnym i duchowym. Problem jest w tym, że o ile dwa pierwsze poziomy prawie  wszyscy rozumieją dość dobrze, to na temat trzeciego masa ludzi ma niesamowicie dziwne i nieprawdziwe wyobrażenia... Ale zostawmy to na kiedy indziej... A co jeśli zadam Ci pytanie, że ktoś tak wszystko zmanipulował, że ludzie myślą, że jak zrealizują jakieś tam cele, to muszą/mogą umrzeć? A co jeśli to nieprawda? Wygaszenie pragnień... tylko po co to robić? Jeśli Bóg istnieje (ja tego nie wiem, wolę określenie Źródło, bo jest neutralne, ale tu piszę o Bogu, na potrzeby tego posta), to jako istota niesamowicie potężna i może jak to mówią wszechmocna, nie ma potrzeb. Ot tak po prostu nie ma potrzeb, bo każda byłaby natychmiast zaspokajana. Ale może mieć, a nawet ze 100% pewnością można powiedzieć, że ma pragnienia. Gdyby nie miał pragnień, to nie stworzyłby wszystkiego, bo to nie miałoby sensu, a o brak takiej logiki, chyba  nie będziemy Boga posądzać. Wniosek jest więc prosty, jeśli nawet Bóg nie ma wszystkiego, to tym bardziej człowiek, nie może mieć. Materialność z punktu widzenia człowieka, może nie jest celem, ale z punktu widzenia Boga może nim być. Zanim Bóg zaczął cokolwiek, stwarzać był sam. Właściwie to do dziś jest sam, bo oprócz niego  nie ma nikogo innego. Bóg znał wszystko od strony czystej koncepcji, ale.... miał pragnienie, chciał to poznać doświadczalnie. Jedyne co  mógł zrobić, to stworzyć iluzję podziału i w tym celu utworzył to, co nazywasz meterialnością, a celem było doświadczenie tego, co dotychczas znał od strony koncepcji. Reinkarnacja trochę przeczy temu, co napisałeś o spełnieniu. No bo skoro człowiek pod koniec życia doznał spełnienia, to, po jaką cholerę miałby się znowu wcielać? Wiem karma i te sprawy.... no ale skoro istnieje karma, to wiedząc o tym, i potem dążyć do jej wypalenia i osiągnięcia nirwany, pierwsze wcielenie to byłby totalny bezsens. No, chyba że to tylko taka zabawa, w której w którymś wcieleniu człowiek sobie w końcu uświadamia, że to nie ma sensu i albo umrze i już  się więcej nie wcieli (choć nie wiem, co by się miało stać z jego duchem, chyba powróciłby do Boga), albo postanowi, że już się nigdy nie wcieli, bo będzie żył wiecznie w ciele, w którym przebywa.

Jak jest naprawdę? Nie wiem, ale nie zadowalam się tym, że śmierć jest do czegokolwiek potrzebna, jeśli istnieje reinkarnacja, a nie na przykład zmartwychwstanie. Przy zmartwychwstaniu śmierć miałaby sens, bo choć zabrzmi to idiotycznie, by zmartwychwstać, trzeba wpierw umrzeć. 

Polecę Ci książki dwóch autorów. Pierwszy to N. D. Walsch i trylogia "Rozmowy z Bogiem", a potem ewentualnie inne jego książki, ale by miało to sens, to wpierw trzeba przeczytać trylogię. Drugi to Leonard Orr i jego dwie książki: "Fizyczna nieśmiertelność" oraz "Tajemnice nieśmiertelnych".

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

No cała idea reinkarnacji polega na tym by po osiągnięciu najwyższego poziomu przestać się już wcielać i doznawać cierpień - nie mówię , że w to wierzę ale koncepcja ta jest kusząca. A co do istoty boskiej , to ja myślę (i już parę razy to przedstawiałem) , że jako byt doskonały nie ma żadnych pragnień , więc i nie zależy mu na ludziach i ich poczynaniach bo jako absolut jest szczytem "ewolucji" właśnie i jedyne co może "oczekiwać" to tego by ludzie czy inne tam istoty rozumne doswiadczyły równie wspaniałego wyzwolenia od wszystkiego. Mówi się , że "Bóg" jest miłością - oczywiście ludzkie rozumowanie jako z gruntu niskiego szczebla nie jest w stanie zrozumieć absolutnego bytu , ale miłość to wszak brak oczekiwań wobec obiektu umiłowania czyli istot niższych . Ale mnie odpowiada (wydaje się być logiczną i sensowną) wizja hierarchii bytów przedstawiona w "Star Trek-u"  a konkretnie serialu "Voyager" , gdzie owi "bogowie" to jest właśnie rasa istot niematerialnych o nieograniczonych możliwościach (np. Q ) i patrząca na ludzi i inne rasy tak jak my na mrówki ... są to niech sobie żyją .. właściwie żadnego zaintersowania bo i co mogli by "bogowie" od nas ciekawego się dowiedzieć ? Ale nie materialność nie oznacza bycia "duchem" bo może ona zostać osiągnięta w wyniku kontroli fizycznej kreacji drogą panowania wysoko rozwiniętej (boskiej) świadomości nad cząstkami elementarnymi pozbawiając je np. masy czy oddziaływania z inną materią , co w świetle natury materii na najniższym szczeblu jest możliwe. Innymi słowy istota wysoko rozwinięta może się dematerializować , teleportować , przenikać przez przeszkody itp. Robił to ponoć Jezus ..  A jak to możliwe ? - teoria strun to wyjaśnia - materia jest energią (każdy pojedynczy kwark itd.) a jej istnienie opiera się na wibrowaniu (chipotetycznej napiętej pętli energi zwanej "struną") w każdy z 10 miroskopowych wymiarów ukrytych dla naszego poznania . W każdym z owych zwiniętych (w kształt koła) mikro wymiarów (tworzących razem kulę ) drga ona (ta energia) z inną częstotliwoscią , która to po kolei określa jakiś jej (cząstki elementarnej) parametr i teraz jeśli świadomość (wysoko rozwinięta) osiąga panowanie nad materią to może "siłą umysłu" zmienić częstotliwość drgań rezonansowych materii swojego ciała tak by ta straciła np. masę bądź zyskała np. przenikalność - brak oddziaływania z inną materią jak np. neutrina . I w ten oto sposób my ludzie możemy stać się bogami ! tego mniej więcej nauczał Jezus tyle , że używając innych pojęć i słów bo przemawiał do prostych (nie wiedzących) ludzi . Kłopot w tym , że co innego wiedzieć że coś się da zrobić a co innego to potrafić. Dostępne "Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu" , którą to książkę czytałem trzy krotnie starając się zrozumieć sedno sprawy udzielają jedynie porad językiem Jezusa czyli mówią o zwiększaniu swych wibracji , miłości i dobroci jako drogi do wyzwolenia ale mój ścisły umysł jakoś się przed takimi naukami "broni". Nadzieja tkwi "w tififi" ... na końcu owej książki mistrzowie wyrazili przekonanie , że pewnego dnia religia (czyli nauki mędrców) i nauka czyli teorie opisujące fizyczność spotkają się w jednym punkcie i wtedy to ludzkość wyzwoli się ostatecznie z ograniczeń materializmu - na co z utęsknieniem czekam .. fajnie byłoby móc przejść do transcendencji i nie mieć ograniczeń , którym teraz podlegamy . Teraz widzisz , że moim celem nie jest gromadzenie dóbr , przeżyć , uciech i przyjemności bo to tylko "cukierki" na chwilę .. lecz transcendencja , pełna wolność a na koniec nirwana i niebyt - rozpłynięcie się we wszechoceanie kosmosu.

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Też jestem fanem Star Trek a głównie Następnych Pokoleń i właśnie Voyagera. Discovery ze względu na poprawność polityczną (czytaj lewactwo) nie da się oglądać. Więc wiem, o czym piszesz. 

Jeśli absolut jest szczytem "ewolucji" to by znaczyło, że ludzie musieli być wcześniej niż on. Ja też wziąłem ewolucję w cudzysłów, ale nie potrafię tego inaczej zinterpretować jak tylko właśnie tak. Ale to samo w sobie jest sprzeczne, bo jeśli absolut musiał wyewoluować, to znaczy, że kiedyś go nie było. Oczywiście w naszym pojęciu czasu. A jeśli go kiedyś nie było, a było już coś innego, to absolut nie może być absolutem, bo był czas kiedy go nie było. To ciężko  opisać, ale chodzi o to, ze absolut musiałby istnieć zawsze by być absolutem, nie mógł się nim stać. W takiej koncepcji absolut faktycznie nie miałby pragnień i mógłby ewentualnie czegoś tam tylko "oczekiwać". Ale uwaga, oczekiwania w naszym ludzkim pojęciu tego słowa często są czymś niekorzystnym i jeśli tak samo jest w przypadku absolutu to hmmm mamy niezbyt dobrą dla nas sytuację. Ogólnie od strony logiki to, co ja opisałem, jest o wiele bardziej logiczne. No ale to, ze coś jest bardziej logiczne, nie oznacza, że to mniej logiczna opcja nie jest prawdziwa. My się poruszamy po bardzo kruchym gruncie, bo to wszystko są tylko nasze domniemania i analizy. Jest jednak coś, o czym chyba nawet "Nauki Mistrzów Dalekiego Wschodu" nie wspominają (ale nie pamiętam dokładnie, czytałem wszystkie 5 tomów jeszcze w latach '90). Chodzi o pewną, nie wiem jak to nazwać, więc niech będzie hierarchia. Na samym dole jest wiara. Wiara jest pomiędzy strachem a nadzieją (np. w religii ludzie boją się piekła, ale mają nadzieję na niebo). Wiara jest więc słaba, a jej użyteczność niezbyt duża. Wiara w Boga to jeśli Bóg istnieje, paradoksalnie może mu urągać, bo wiara to uznanie za prawdę czegoś, co  może nią być, ale wcale nie musi. Inaczej mówiąc jeśli wierzysz w Boga, to równocześnie zakładasz, że może on nie istnieć (wiem, że niewiele osób to zrozumie, ale ty tak). Po wierze jest wiedza. Jeśli wiesz, to nie musisz wierzyć, bo po prostu wiesz. To jest bardzo logiczne. Ale wiedza ma w sobie pewne pułapki, o których często nie wiemy, albo jak wiemy, to i tak pozwalamy sobie w nie wpaść. Lekarz może wiedzieć jak i czym leczyć daną chorobę, ale może nie wiedzieć, co tę chorobę powoduję, przez co leczone są tylko jej objawy. Gdyby znał przyczynę, to sposób leczenia mógłby się diametralnie różnić. Jeśli lekarz ma trochę oleju w głowie i faktycznie chce pomóc pacjentowi, to będzie szukał przyczyny. Wiemy jednak obaj, ze w praktyce takie coś to może promil wszystkich przypadków. Więc wiedza pomimo przewagi nad wiarą nie jest doskonała. Potem jest prawda. Prawdę najciężej mi opisać, a nie jest ona ostatnia, jest jeszcze jeden, wyższy poziom.  To jest coś więcej niż wiedza, to tak jakby nasz lekarz znał przyczynę chorób i zawsze na niej się skupiał. Nie potrafię tego ubrać w słowa, ale mam nadzieję, że zrozumiesz, a tym bardziej gdy opiszę ostatni poziom. Może jeszcze tylko napiszę, ze istnienie Boga to może być prawda, ale tylko Bóg jest Bogiem. Ostatni poziom, to jest właśnie bycie. To też wytłumaczę na przykładzie. Mam wiedzę jak zadać sierpowy i jak zadać prosty, ale pierwszy z brzegu amator boksu znokautowałby mnie w ciągu góra minuty. Ja tylko wiem jak zadać sierpowy i prosty, a on jest bokserem. Bym miał szansę, ja też muszę być bokserem, Bycie jest wyżej niż prawda, bo prawdy trzeba czasem bronić (np. istnienia Boga, choć to nie moja bajka), ale jak jesteś, to po prostu jesteś. I dlatego wcześniej pisałem o nieśmiertelności. Nieśmiertelność oznacza życie, ale ja już jestem żywy, Nie muszę ani w to wierzyć, ani tego wiedzieć, nie musi to być prawda (w znaczeniu prawdy, której trzeba bronić), bo ja po prostu jestem żywy. 

Ja wybieram bycie a ty?

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Bycie , czyli istnienie i trwanie ale dla mnie jest to "czas dany" na naukę choć nie bardzo wiadomo czego tak naprawdę ta nauka ma dotyczyć i w tym jest problem . Zobacz o ile łatwiej było by osiągnąć wyższy stopień istnienia gdybyśmy od momentu narodzin mieli "do dyspozycji" choć jednego mądrego nauczyciela , który by objaśnił , pouczył i wskazał to co trzeba wiedzieć i rozumieć nie tylko w sferze mentalnej ale także tej codziennej - bytowej , zamiast stopniowo dochodzić do wszystkiego samemu - czysta strata czasu .. na błądzenie i powielanie złych wzorców. Ja np. wszystkiego co wiem musiałem się nauczyć samemu by obecny poziom osiągnąć już prawie na półmetku życia a gdyby mnie nauczono tej całej wiedzy (także technicznej i całej innej) zamiast tych "pierdół" ze szkoły to ten czas prawdopodobnie mógłbym wykorzystać do "wyższych" celów bazując już na właściwych podstawach zamiast je wypracowywać przez lata stopniowo odrzucając błędne wzroce. Wiele razy spotkałem się np. z postawą typu: "a po co ci to wiedzieć ? .. nie interesuj się !" - noż kurde , jak tak ma wygladać miłość do bliźniego to nie dziwne , że tkwimy tu wciąż na etapie węgla i stali . Czy sprawdzałeś kiedyś swój profil psychologiczny w sensie do jakiej grupy "kalibru" społecznego należysz ? Mam na myśli tkz: "Test personalny" . Mnie zaklasyfikował on do kategorii INTJ - czyli 2% ludzkości . I teraz gdyby (pomijając uwarunkowania społeczne - załóżmy , że nic nas od dzieciństwa nie ogranicza) takie testy wykonywano już w podstawówce to pozwoliłoby to uczniom "klasy wyższej" zostać zebranych oddzielnie by potem tworzyć prawdziwe elity tego kraju a tak cały potencjał twórczy takich osób jest marnowany. A co do boskości to nie zdziwiłbym się gdyby się okazało , że poza naszym namacalnym światem istnieje jakiś z naszego punktu widzenia świat "pozawymiarowy" zamieszkiwany właśnie przez istoty transcendentne - wolne od trudu i znoju - ten ciekawy aspekt był kilka razy poruszony w serialu : "Gwiezdne wrota" ale oczywiście są to jedynie nasze domniewywania , z tym że może to właśnie jest owe "niebo" ? Inną ciekawą kwestią jest to czy takie filmy fantastyczne nie są przypadkiem "inspirowane" właśnie przez owe istoty wyższe celem przygotowania "gruntu" w umysłach ludzkich do wyższego etapu rozwoju ? Twórcy "Star Trek-a" twierdzą , że tak właśnie było z tym , że tam scenariusz "podpowiadali" obcy próbując w ten sposób ukierunkować ludzkość do dążenia we wskazanym kierunku . A prawda , coż to określenie póki co względne bo opierające się na naszym dość ograniczonym pojmowaniu rzeczywistości , bo choć dziś uważamy że czas nie istnieje i nie można w nim "podróżować" to kiedyś może się okazać , że natura naszej rzeczywistości może być inna i być może wiele rzeczy w które dziś "wierzymy" nie jest takie jak sobie wyobrażamy. Kiedyś uważano , że atomy są niepodzielne (nawet mnie w podstawówce tak uczono !) a dziś wiemy że nie tylko są podzielne ale nawet cząstki z których się składają tak naprawdę "nie istnieją" a są jedynie wirtualną emanacją siły pierwotnej energii z której wszystko powstało . Czyli wciąż nadal aktualne jest stwierdzenie : "wiem , że nic nie wiem" . Co więcej okazało się , że pusta przestrzeń (próżnia) tak naprawdę nie jest pusta a jedynie ma nieustaloną wartość spoczynkową bo fluktuuje czyli tworzy i natychmiast anichiluje cząstki elementarne (z zerowym bilansem) ale skoro do tego dochodzi to oznacza , że czysta niewypełniona przestrzeń zawiera w sobie ogromną ilość energii (bo ta równoważna jest masie owych cząstek - skoro powstają) a to daje nadzieję na odkrycie sposobu wytworzenia w niej (tej pustce) stałej różnicy potencjału i w kosekwencji uzyskania niewyczerywalnego źródła energii a to już przepustka do napędu WORP i swobodnych podróży kosmicznych ! A nieśmiertelność .. napewno nie cielesna bo to byłaby jednak udręka ale wszystko wskazuje na to , że jednak świadomość w swej czystej formie pozbawionej "ego" czyli "ja" może trwać nieskończenie lub bardzo długo i ewoluować właśnie od pierwotnej (niektórzy mędrcy twierdzą , że materia nieożywiona również taką posiada) do właśnie boskiej a po drodze m.in ludzkiej - nie wiem jak to dokładnie jest na pewno , ale ja się ze swoim ciałem nie "identyfikuję" a uważam , że jestem jedynie jego czasowym użytkownikiem - takie mam wrażenie. Patrzę na dłoń i wiem , że to nie jest "moja" dłoń a tylko ją wykorzystuję , steruję nią . I dlatego skłaniam się ku reinkarnacji ale nie jako wędrówce "świadomych dusz" ale właśnie czystej świadomości , która rozwijając się jest w stanie kolejno "użytkować" coraz to bardziej skomplikowane "nośniki" aż w końcu nośnik przestaje już być potrzebny bo w pełni rozwinięta świadomość potrafi utrzymać świadomy byt (jaźń) w niematerialnej postaci - tak myślę. Ale będąc człowiekiem trudno sobie wyobrazić "życie" na wyższym poziomie gdy jest się uzależnionym od ziemskich uciech i przyjemności i dlatego porzucając przywiązanie do takiego życia przyspieszamy ewolucję do "boskości" a ludzie uwikłani zbyt silnie w materialnym świecie panicznie wręcz boją się śmierci i utraty tego wszystkiego co mogą teraz doświadczyć a to jest jak kotwica lub kula u nogi. Ja zaś postrzegam już stan śmierci jako "wyzwolenie" od przyziemnego trudu i to jest właśnie bycie ..

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Odniosę się do tego, o czym piszesz na zasadzie cytowania i odpisywania na konkretny cytat.

Bycie , czyli istnienie i trwanie ale dla mnie jest to "czas dany" na naukę

Ograniczasz bycie do fizyczności i czasu. Ale jeśli  jestem to jest to teraźniejszość. Nie ma czasu, jest wieczne teraz. To jest właśnie to mistyczne Jam Jest

Zobacz o ile łatwiej było by osiągnąć wyższy stopień istnienia gdybyśmy od momentu narodzin mieli "do dyspozycji" choć jednego mądrego nauczyciela

Racja. W szkołach  uczą niepotrzebnych rzeczy. Z tego co się nauczyłem przez 13 lat nauki szkolnej, to dziś przydaje mi się tylko umiejętność pisania, czytania i liczenia w podstawowym zakresie. A na to wystarczyłby rok. Oczywiście nie pomiędzy 7 a 8 rokiem życia, tylko w trochę starszym wieku. Samo słowo "wykształcenie" oznacza, że dajemy komuś innemu się kształcić, czyli kształtować nasze umysły. Dlatego często ludzie po studiach są niesamowicie tępi w porównaniu do tych ze średnim i zawodowym wykształceniem, bo dłużej byli poddawani indoktrynacji i praniu mózgu. Oczywiście nie wszyscy, ale znam sporo ludzi po studiach, którzy nie grzeszą inteligencją. 

 Czy sprawdzałeś kiedyś swój profil psychologiczny w sensie do jakiej grupy "kalibru" społecznego należysz ? Mam na myśli tkz: "Test personalny" .

Nie znam tego testu. 

ten ciekawy aspekt był kilka razy poruszony w serialu : "Gwiezdne wrota" 

Oglądałem w zeszłym roku ten serial, więc wiem, o czy, piszesz. 

Inną ciekawą kwestią jest to czy takie filmy fantastyczne nie są przypadkiem "inspirowane" właśnie przez owe istoty wyższe celem przygotowania "gruntu" w umysłach ludzkich do wyższego etapu rozwoju ? Twórcy "Star Trek-a" twierdzą , że tak właśnie było z tym , że tam scenariusz "podpowiadali" obcy próbując w ten sposób ukierunkować ludzkość do dążenia we wskazanym kierunku . 

I tu się robi ciekawie. We wspomnianej przez ze mnie wcześniej trylogii "Rozmowy z Bogiem" (lub w  "Przyjaźni z Bogiem", nie pamiętam dokładnie, bo czytałem te książki 20 lat  temu) Bóg mówi do Walscha, że to on podsunął panu Gene Roddenberry pomysł na Star Treka. 

 

A prawda , coż to określenie póki co względne

Oczywiście. Pewien gość chciał mi kiedyś udowodnić istnienie prawdy obiektywnej. Prawda co najwyżej może być uniwersalna. 

 

nawet cząstki z których się składają tak naprawdę "nie istnieją" a są jedynie wirtualną emanacją siły pierwotnej energii z której wszystko powstało

Wielokrotnie opisywałem już teorię Wielkiego Nic, z którego wszystko powstało. Możesz sobie odszukać moje posty na ten temat, a w wielkim skrócie, to podstawowym budulcem wszystkiego jest informacja. Nawet jeśli nic nie istniało, to dla obserwatora z zewnątrz, gdyby takowy istniał, byłaby informacja o istnieniu Wielkiego Nic.

czysta niewypełniona przestrzeń zawiera w sobie ogromną ilość energii

Zgodnie z teorią Wielkiego Nic, ta energia może być informacją, a informacja sama w sobie jest nieskończona. Jeśli Cię to interesuje, to w następnym poście napisze więcej na ten temat.

A nieśmiertelność .. napewno nie cielesna bo to byłaby jednak udręka 

Słyszałeś o gościu, który się nazywa Babaji? Nie wiem, czy nie było o nim wzmianki w "Naukach mędrców Dalekiego Wschodu", Teraz sobie przypomniałem, że w tej książce przecież też jest mowa o bardzo długim życiu, liczonym w tysiącach lat. O Babaji możesz przeczytać w książkach Leonarda Orra. Tu nie chodzi o to, by żyć w fizycznym ciele, ale by móc się materializować i dematerializować według własnej woli. Tak robił Babaji. Warto jeszcze wspomnieć, że Babaji uchodzi za mistrza Jezusa. Chyba będę musiał jeszcze raz przeczytać "Nauki mistrzów" by sobie przypomnieć. Jesli chodzi o dematerializację i ponowną materializację fizycznego ciała, to jest trochę inna koncepcja niż transcendencja, ale samą dematerializację możemy uznać za transcendencję. Inaczej mówiąc, można swoje fizyczne ciało zabrać do nieba.

ja się ze swoim ciałem nie "identyfikuję" a uważam , że jestem jedynie jego czasowym użytkownikiem - takie mam wrażenie

Pojazd dla duszy. Ja jednak wolałbym zabrać swoje fizyczne ciało do nieba, a w razie chęci z powrotem je zmaterializować w fizycznym świecie. 

 Patrzę na dłoń i wiem , że to nie jest "moja" dłoń a tylko ją wykorzystuję , steruję nią

Ian Wilson napisał książkę "Ukryty władca". Czytałem ją baaardzo dawno, ale pamiętam, że gdy kogoś coś boli, albo ma problem, by mówić sobie, że to  nie moja ręka, albo nawet nie moje ciało. Stosowałem to podczas treningów biegania, gdy już prawie nie miałem sił, by biec dalej. I działało. 

porzucając przywiązanie do takiego życia przyspieszamy ewolucję do "boskości"

Przywiązanie do życia tak, ale nie samo życie. To trzeba umieć, i dla człowieka Zachodu jest to niewyobrażalne, ale dla Człowieka Wschodu.... oni to praktykują przez zen, jogę i inne techniki. 

 ludzie uwikłani zbyt silnie w materialnym świecie panicznie wręcz boją się śmierci 

Prawda. Ja nie boję się śmierci, tylko mając wybór, wolę dematerializację fizycznego ciała. By było to możliwe, to być może potrzeba będzie kilku tysięcy lat. Dlatego mistrzowie ze wspomnianej książki tak długo żyli.  To jest lepsze niż reinkarnacja, bo gdy inkarnujesz, nie pamiętasz tego co było. Świadomość zostaje "zablokowana". Między reinkarnacjami może też być długi okres "zawieszenia". Ale jak żyjesz, to zachowujesz świadomość. A jeśli tak, to osiągniecie celu nastąpi szybciej, niż w przypadku reinkarnacji, bo szybciej się uczysz i szybciej wznosisz świadomość do góry. Dlatego na samym początku napisałem o tym, po co potrzebna jest nieśmiertelność, ale teraz napiszę, że nieśmiertelności nie da się osiągnąć- można tylko trwać w życiu i wznosić świadomość.

To jest moja ścieżka. Twoja może być inna, ale cel jest ten sam. Możemy nawzajem skorzystać ze swoich przemyśleń, by ten cel osiągnąć szybciej :)

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Tak , czytałem o Babaji w książce : "Autobiografia Paramahansy Joganandy" , ta tematyka także mnie interesuje poza nauką i skromną "biblioteczkę" o tym mam. Jednak co do fizycznej nieśmiertelności to postać tytułowa w filmie : "The man from the earth" - czyli "Człowiek z ziemi" pokazuje czym ona jest z persprektywy pewnego "jaskiniowca" - ściślej kromanionczyka , który od swoich czasów żyje aż do dzisiaj (oczywiście tylko w flmie) już 14.000 lat (jest ten film w internecie) jak obejżysz to się ździwisz ... kim jest , kim był i co z tego wynikło ! No właśnie , mistrzowie długo żyli (ale czy nadal żyją ? - Jezus też ?) , bo jak podaje biblia wcześni ludzie także dożywali kilkuset lat - tylko czy to prawda ? A poza tym , czym się różni żywot w normalnym wymiarze od tego wielowiekowego - wydaje się , że ma się wtedy jedynie więcej czasu ale po co , na co ? Wspomnianej przez Ciebie książki nie czytałem ale zerknąłem na jej "zarys" w wikipedii i wydaje mi się , że właściwie traktuje ona o tym konglomeracie światopoglądowym jaki przedstawiam , więc chyba wiele by mi to nie pomogło. Mówisz , że autorowi "Bóg" podpowiadał , hmm - bardziej bym się skłaniał ku temu , że tym "bogiem" był właśnie jakiś dobrotliwy przedstawiciel obcej rasy , który być może telepatycznie (jak donoszą tkz. "kontaktowcy") się z nim porozumiewał udając "dla świętego spokoju" Boga , żeby nie naruszać tym sposobem pierwszej dyrektywy gwiezdnej federacji - podobno tworzy ją w naszej galaktyce Rada Dziewięciu Planet . A biorąc pod uwagę , że od bardzo dawna ziemianie widywali już "obcych" także jako UFO to można przypuszczać , że od dawna naszym gatunkiem w jakiś sposób kierują starając się "popychać" nas w odpowiednim kierunku tak jak troskliwy rodzic - dziecko , bo w końcu stworzeni jesteśmy na obraz i podobieństwo czyli .. wygladamy tak samo ! A Bóg raczej nie potrzebuje dwojga rąk i nóg o bladej twarzy nie mówiąc. Tkz. "kosmici" sami też wspominali o konieczności duchowego rozwoju ludzkości , kosmicznej świadomości itp. I tu interesującą kwestią jest "kosmiczna baza danych" czyli moim zdaniem fakt , że cała wiedza już istnieje a wszelkie spontaniczne odkrycia naukowe są jedynie efektem dostrojenia się umysłu wynalazcy do odpowiednich "wibracji" danego katalogu owej wiedzy. Czyli tak jak w terminologii jogicznej gdy uczeń jest gotowy (na przyjecie wiedzy) mistrz sam się pojawia. I tak samo jest w kwestii rozwoju osobistego , trzeba "dojrzeć" do pewnego etapu by móc go przekroczyć i wejść szczebel wyżej na drabinkę.. Bo świadomość jest jak drzewo a człowiek jest jego "ogrodnikiem" i najpierw mały (duchowo) człowiek dosięga jedynie najniższych gałązek i zrywa najprymitywniejsze owoce - zaspokajając instynkty zwierzęce . W miarę jego wzrostu może pielęgnować coraz wyższe konary i odgałęzienia (poszerza swoją świadomość) a gdy osiągnie właściwy już  wzrost może zająć się już koroną drzewa świadomości - samym jego szczytem , co pozwala na również szczytowe umiejętności i możliwości. I tu następuje odpoczynek - praca została wykonana i można opuścić swoją planetę by przejść do wyższych światów , dołączając z naszej perpektywy do bogów . Ale tak czy owak samo pragnienie nieśmiertelności jest wyrazem dążenia do przedłużenia doświadczania wszystkiego .. a istota będąca już w pełni rozwinięta nie potrzebuje już doświadczeń .. wystarcza jej istnienie i nie zabiega już o nic także o nieśmiertelność. I pomyśl jakże wspaniale byłoby móc sobie istnieć , nie czując żadnych potrzeb do zaspokojenia - obojętnie fizycznych , psychicznych , jakichkolwiek - tylko sobie być , obserwować ... to dla mnie jest boskość. I pewnie tak wygląda "dzien powszedni" naszego lokalnego galaktycznego Boga , dryfuje on sobie jak chmura pyłu kosmicznego , niczym się nie przejmując i mając wszystko "w nosie" - a niech się dzieje co chce ! A wszystkie ziemskie "objawienia" były z pewnością ingerencjami obcych podróżników , którzy za tą "woalką" mistycyzmu starali się prymitywnym ludzikom trochę prosbą a trochę groźbą nałożyć - jak to się mówi - odrobinę rozumu do głowy , skoro już tu są..

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Zobaczę sobie film, o którym piszesz. 

mistrzowie długo żyli (ale czy nadal żyją ? - Jezus też ?)  

Ekspedycja, o której pisał Spalding w swoich książkach miała miejsce w 1894 roku. Według niego ci mistrzowie łącznie z  Jezusem wtedy żyli. Ciężko w to uwierzyć, ale gdybyśmy zaufali Spaldingowi, to część z tych mistrzów, a może i sam Jezus wciąż żyje gdzieś tam w górach Tybetu i w Indiach. Sprawdzałem dane w necie i widzę, że powstała 6 książka, która jest kompilacją treści wystąpień Spaldinga oraz pytań i odpowiedzi powstałych podczas jego prelekcji, trzeba się będzie z tym zapoznać. 

Mówisz , że autorowi "Bóg" podpowiadał , hmm - bardziej bym się skłaniał ku temu , że tym "bogiem" był właśnie jakiś dobrotliwy przedstawiciel obcej rasy , który być może telepatycznie (jak donoszą tkz. "kontaktowcy") się z nim porozumiewał udając "dla świętego spokoju" Boga 

Włożenie słów w usta samego Boga, to bardzo dobry zabieg. Jeśli sam Bóg do nas przemawia.... to musi to być prawda. Polecam książki Walscha, choć wiem, że tkwi w nich kilka pułapek. Bóg z tych książek mówi, że po przekroczeniu pewnego pułapu dochodów, resztę pieniędzy powinno się oddać. Pułap z tego co pamiętam, wynosi 20 mln dolarów rocznie (a w latach '90 pieniądz miał większą wartość), więc jest spory, ale ja się z tym  nie zgadzam. Bóg z książek mówi o jednym światowym rządzie, a to już zbyt blisko NWO. I jeszcze kilka takich "perełek" można tam znaleźć. Generalnie te książki, to beczka miodu z łyżką dziegciu. Nie za bardzo wierzę w channeling od obcych, według mnie nad książką pracowało wiele osób, bo wiedza tam przedstawiona jest z przeróżnych dziedzin i gdyby to pisała jedna osoba, to musiałby to być jakiś megamózg, a Walsch ją tylko firmował własnym nazwiskiem. Pierwszy tom jest taki sobie, ale w drugim jest mowa o cywilizacjach pozaziemskich i o tym jak wygląda życie na innych planetach. Jako fana Star Trek myślę, że to byłoby dla Ciebie interesujące. 

cała wiedza już istnieje a wszelkie spontaniczne odkrycia naukowe są jedynie efektem dostrojenia się umysłu wynalazcy do odpowiednich "wibracji" danego katalogu owej wiedzy

Dużo w tym prawdy. Ponoć Nicola Tesla nie tyle wynajdował nowe wynalazki, ile właśnie otrzymywał gotowe koncepty.... nie wiem z czego, z jakiegoś pola informacyjnego. 

można opuścić swoją planetę by przejść do wyższych światów , dołączając z naszej perpektywy do bogów

Tu bym się zastanowił nad podróżami astralnymi. Ciekawie opisuje to Robert Monroe w swoich książkach. 

Ale tak czy owak samo pragnienie nieśmiertelności jest wyrazem dążenia do przedłużenia doświadczania wszystkiego .. a istota będąca już w pełni rozwinięta nie potrzebuje już doświadczeń .. wystarcza jej istnienie i nie zabiega już o nic także o nieśmiertelność.

Powrócę do opisywanej koncepcji Boga, który chce doświadczać. Jeśli on istnieje, to jest nieśmiertelny. Więc może po prostu z "nudów" chce wciąż czegoś doświadczać, bo przez eony lat, powinien już doświadczyć absolutnie wszystkiego. Ale tu znowu patrzymy przez pryzmat istnienia czasu, a dla Boga jest tylko wieczne teraz. Więc on równocześnie dopiero chce doświadczyć, właśnie doświadcza i już doświadczył. Nie potrafimy tego pojąć, bo ogranicza nas poczucie czasu. Ale co ciekawe Monroe w książce "Najdalsza podróż" pisze, że podczas eksploracji niefizycznego świata napotkał jakieś dwie istoty. On je wypytywał o pewne rzeczy, a one jego. To nie było jedno spotkanie, spotkań było więcej. Na którymś spotkaniu te duchowe istoty powiedziały, że chcą zaznać takiego życia, jakie on wiedzie, czyli krótko mówiąc, wcielić się. On im odmawiał, mówił, że to bardzo zły i głupi pomysł, ale ciekawość tych istot jednak wzięła górę i się wcieliły. 

I pomyśl jakże wspaniale byłoby móc sobie istnieć , nie czując żadnych potrzeb do zaspokojenia - obojętnie fizycznych , psychicznych , jakichkolwiek - tylko sobie być , obserwować ... to dla mnie jest boskość.

Zgadzam się, byłoby to wspaniałe i boskie. Jednakże wciąż moglibyśmy mieć pragnienia. Uważam nawet, że inkarnujemy nie z powodu jakiejś karmy. Pojęcie karmy jest moim zdaniem błędne. Wyobraź sobie, że jest jakieś dwuletnie dziecko. Coś tam nabroiło. Rodzic miesiąc później karze je za to, co wtedy zrobiło. Jaka nauka z tego wypłynie dla tego dziecka? Ano żadna, bo ono nie wie, za co zostało ukarane. I tak samo jest z karmą. Karanie nas (lub nagradzanie), za coś, czego nie pamiętamy, jest po prostu nielogiczne. Czemu miałoby coś takiego służyć? Bo dusza się ma czegoś nauczyć? Gdybyśmy pamiętali poprzednie wcielenia, to wtedy miałoby to sens. Więc dlaczego inkarnujemy? Nie wiem, ile masz dokładnie lat, ale z tego co piszesz, wynika, ze mniej więcej tak jak ja możesz być między 40 lub 50, lub lekko po 50. Pisze o tym, bo... sam wiele razy myślałem nad tym, że chciałbym mieć znowu kilkanaście lat. Chciałbym się zakochać po raz pierwszy w życiu. Chciałbym doświadczyć pierwszego pocałunku. Chciałbym.... zrealizowanie tych pragnień umożliwia nam reinkarnacja i to właśnie nasze pragnienia mogą powodować, że inkarnujemy, by doświadczyć tego, czego pragniemy. To się o wiele bardziej trzyma kupy, niż istnienie karmy. 

Jeśli mam rację na temat dlaczego inkarnujemy, to zmienia to dość mocno punkt widzenia na całość tego, o czym dyskutujemy.

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

No tak , skończyłem niedawno 45 wiosen , ale to co mnie cieszy to dużo młodszy wygląd - bo jak mawiała " Kobieta pracująca " - na wygląd to trzeba zapracować ! Reinkarnację (jeśli jednak istnieje) rozumiem , nie jako "karanie za grzechy obecnego wcielenia" lecz w jako ewolucję właśnie .. bo nie da się "zasiedlić" lepszego "nośnika" póki oprogramowanie czyli świadomość nie zostanie właściwie "nadpisana" czyli poszerzona . I owszem jeśli jakieś pragnienia powodują przywiązanie do obecnego wcielenia (sytuacji) to uniemożliwiają one przejście poziom wyżej , dlatego właśnie tak ważne jest stopniowe ich porzucanie (tych pragnień) czynienie ich obojętnymi dla nas w sensie - coś się wydarza ... w porządku - cieszmy się , ale nie pragnijmy więcej . Mówisz , że ów "Bóg" inspirując autora namawiał go do utworzenie rządu światowego - no i to właśnie świadczy to o tym , że to nie był "absolut" lecz maskujący się  tak podpowiadacz koncepcji rozwojowej dla ludzkości. Założenie to jednak jest słuszne bo globalny rząd światowy jako zjednoczenie ludzkości pod wspólnymi rządami jest tym czego właśnie potrzebujemy i tym co ludzkość podświadomie rozumie - bo właśnie to dążenie było motorem budowania imperiów . A jakie z tego korzyści ? Brak wojen , rywalizacji i konkurencji czyli brak marnowania energii na bzdury. I wtedy cały potencjał rozwojowy . cywilizacyjny i techniczny ludzkości globalnej mógłby być ukierunkowany i spożytkowany w "zbożnym celu" - właśnie na realizację szczęliwego świata jaki istnieje w Star Trek-u . Tam nawet nie używa się pieniędzy , wszyscy pracują dla ogólnego dobra i otrzymują wszystko co im potrzebne bo mają np. replikatory i niczym nie ograniczone zasoby energii . I to moim zdaniem jest jedyna sensowna i logiczna przeszłość do jakiej powinniśmy dążyć , przyszłość w której logika (jak u wolkan) i racjonalność są jedynymi wytycznymi w gospodarce . I teraz spójrz na to : czyń tak jak chcesz aby i tobie czyniono - logiczne ? No pewnie ! Nie rób tego co zbędne i powodujące straty (np. zatrucie środowiska) - racjonalne ? Oczywiście ! To takie proste . I tak jak kiedyś komuś napisałem , że w naszej Polsce wystarczyło by po jednym pośle (reprezentancie) na jedno województwo - tworząc radę narodową , tak i wszystkie rady poszczególnych regionów (byłych krajów) delegowałyby po jednym "prezydencie" , którzy razem tworzyliby Rząd Światowy w jakiejś neutralnie uzgodnionej  siedzibie . I nie byłoby "polityki" ale racjonalne podejmowanie decyzji dla wspólnego dobra świata i ludzkości. I po to właśnie aby tak się stało , ktoś z zewnątrz cierpliwie i nieustannie ludziom "podpowiada" właściwy kierunek poprzez np. inspirowanie filmowców autorów książek itp. bo jak się kiedyś już przekonali wysyłanie "posłańca - wybrańca" na ziemię , żeby im przemówił do rozumu - źle się dla tego posłańca kończyło - a efektu nie było żadnego poza stworzeniem niepotrzebnego kultu i organizacji religijnych żerujących na ciemnocie ludzkiej , bredzących coś o "bogu" który "umarł za nas ... ta , sam umarł.." i któremu należy się kłaniać i go czcić jak izraelici złotego cielca .. i tak oto straciliśmy bezpowrotnie kilka tysięcy lat na bzdety i stagnację. Wspomniałeś o niezaspokojonej potrzebie zakochania się itd. - tu znowu spotykamy się w zbierznym punkcie , z tym że ja porzuciłem już to przyziemne pragnienie .. skoro coś się nam nie przydarzyło to znaczy , że "nie było nam dane" gdyż albo tego na tym etapie rozwoju nie potrzebujemy albo taka nasza konstrukcja (chociaż kiedyś też tego pragnąłem) , tak czy owak jak powiada "madrość ludowa" lepiej z madrym zgubić niż z głupim znaleźć .. czyli należy przyjmować życie jakim jest - bez szczególnych doń oczekiwań , które nas ograniczają. Ja mógłby się związać jedynie z taką kobietą , która reprezentowałaby co najmniej podobny do mojego światopogląd inny wariant nie wchodzi w rachubę , ale szukać kogoś na "siłę" nie ma sensu . Nie pozostaje więc nic innego jak pogodziś się z tym.

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

No tak , skończyłem niedawno 45 wiosen , ale to co mnie cieszy to dużo młodszy wygląd

Czyli masz tyle lat co ja. Mnie też nikt nie daje tylu lat co mam. Gdy miałem 38 lat chciałem kupić fajki (rzuciłem rok później) to sprzedawczyni zapytała mnie o dowód. Czyli myślała, że jestem minimum o 20 lat młodszy, niż faktycznie byłem. Paliłem przez 18 lat, ale.... zachowałem młody wygląd. Po 20 roku życia nie dbałem specjalnie o zdrowie (przed 20 dużo sportu, dieta wegetariańska, medytacja itp.) natomiast pod wpływem książek Leonarda Orra wykształciłem w sobie przekonania o fizycznej nieśmiertelności i wiecznej młodości. Moją ulubioną piosenką było wtedy:

https://www.youtube.com/watch?v=ygU0edyCQjo

dokładnie ta wersja, do której wstawiłem link.

 I owszem jeśli jakieś pragnienia powodują przywiązanie do obecnego wcielenia (sytuacji) to uniemożliwiają one przejście poziom wyżej , dlatego właśnie tak ważne jest stopniowe ich porzucanie (tych pragnień) czynienie ich obojętnymi dla nas w sensie - coś się wydarza ... w porządku - cieszmy się , ale nie pragnijmy więcej .

Pragnienia tak, ale już życie samo w sobie niekoniecznie. Ale to, że dusza chce jeszcze raz coś przeżyć i się wciela, to jej wybór i tego nie zmienimy. Dlatego moim zdaniem życie trwające tysiące lat jest czymś lepszym niż reinkarnacja, bo łatwiej wyzbyć się tych wszystkich pragnień. Pomyśl, jaki będzie twój stan świadomości, jeśli dożyjesz do 1000 lat. Jest taka teoria spiskowa, że ludzi stworzyli obcy, bo chcieli przejąć Ziemie, która zamieszkiwała bardzo inteligentna rasa. Nie za bardzo obcym widziała się wojna, więc umieścili wirusa w postaci ludzi na Ziemii i ludzie w końcu wyniszczyli tamta wcześniejszą rase, która tu zamieszkiwała. Obcy nie mogli dać ludziom życia liczonego w tysiącach czy nawet tylko setkach lat, po prostu byłoby im to nie na rękę.... A na Ziemi istnieją zwierzęta, które w teorii mogą żyć w nieskończoność (w teorii, bo można je zabić). Przykładem mogą być stułbiopławy.

Założenie to jednak jest słuszne bo globalny rząd światowy jako zjednoczenie ludzkości pod wspólnymi rządami jest tym czego właśnie potrzebujemy i tym co ludzkość podświadomie rozumie - bo właśnie to dążenie było motorem budowania imperiów . A jakie z tego korzyści ? Brak wojen , rywalizacji i konkurencji czyli brak marnowania energii na bzdury.

Śmiem się nie zgodzić. Światowy rząd (nie mówię o NWO, tylko o czymś takim jak w Star Treku) to zbyt wiele kompromisów. Ludzie są zbyt różni, by się dogadać. Nie twierdzę, ze to nie jest możliwe, ale na chwilę obecną zbyt utopijne. Nie wiem, ile lat ma ludzkość, ale minimum kilka tysięcy. Przez kilka tysięcy lat się nie udało, więc prawdopodobieństwo, ze teraz może się udać, ze względu na większą ilość ludzi jak i większą manipulację, odrębność kulturową itp. jest nawet mniejsze niż kiedyś. Tu trzeba wysoko rozwiniętej świadomości u niemal u prawie 100% społeczeństwa, a niestety takich osób jest niewiele. Jeśli to kiedyś nastąpi, to albo po dużej depopulacji ludzi z jakiegoś powodu, albo za kilkanaście/kilkadziesiąt tysięcy lat.

Tam nawet nie używa się pieniędzy , wszyscy pracują dla ogólnego dobra i otrzymują wszystko co im potrzebne bo mają np. replikatory i niczym nie ograniczone zasoby energii .

Trzeba wpierw te replikatory zbudować, a to już nie takie proste. Pieniądz sam w sobie jest czymś korzystnym. Co by było gdyby zlikwidować pieniądze? Chaos. Niedobra jest  obecna forma pieniądza i to, że za jego podaż odpowiadają prywatne firmy. Niedobry jest socjalizm. Osoby które  "pchały" ten świat do przodu, to zawsze byli przedsiębiorcy. Jak ktoś robi więcej niż inni, to powinien mieć więcej. Jak ktoś nie robi nic, to nie powinien mieć nic (jedynym wyjątkiem powinny być osoby niepełnosprawne i ciężko chore, czyli takie, które nie mogą pracować, ze względu na stan zdrowia). Jeśli damy wszystkim po równo, to ci, którym się chciało nie będą mieć celu, który byłby wart realizacji. Taka jest ludzka natura, a z tą nie wygramy, więc to tylko sprawia, że świat, który uważasz za dobry, staje się coraz bardziej utopijny.... I nawet jak zbudujemy replikatory, to w tej dziedzinie bardzo wątpliwe, by coś się zmieniło. Ja też chcę zmiany, ale wiem, że nie tędy droga. 

 I teraz spójrz na to : czyń tak jak chcesz aby i tobie czyniono - logiczne ?

I teraz chyba się zdziwisz, ale odpowiedź brzmi, że to zależy. To może być logiczne, ale nie musi. Masochista będzie chciał dostawać bicze (i mam na myśli nie tylko poziom fizyczny, ale też mentalny), więc skoro on chce, by mu tak czyniono, to co będzie, jak zrobi tak Tobie, czy osobom, które nie są fizycznymi lub mentalnymi masochistami? To dość kontrowersyjny przykład, ale pokazuje, jak działa ludzka natura. Fizyczny masochizm można uznać za chorobę, ale mentalny.... znam dziesiątki osób, które są mentalnymi masochistami i nikt nie uważa ich za chorych. 

Nie rób tego co zbędne i powodujące straty (np. zatrucie środowiska) - racjonalne ? Oczywiście ! To takie proste .

Racjonalne? Tak. Proste? Tak. Ale coś, co jest proste, nie zawsze jest łatwe i dlatego mamy tak, jak mamy na świecie. 

 I tak jak kiedyś komuś napisałem , że w naszej Polsce wystarczyło by po jednym pośle (reprezentancie) na jedno województwo - tworząc radę narodową , tak i wszystkie rady poszczególnych regionów (byłych krajów) delegowałyby po jednym "prezydencie" , którzy razem tworzyliby Rząd Światowy w jakiejś neutralnie uzgodnionej  siedzibie .

A może tak zatrudnimy polityków na umowę o dzieło i rozliczymy z tego, co mają robić. Żadnych dotacji do partii, żadnych diet itp. A kasa tylko jak zrobi, co powinien zrobić. I tak na całym świecie. I wtedy nie będzie wojen, wykorzystywania ludzi przez korpo i innych negatywów, bo zwykli obywatele nie chcą takich rzeczy. Oczywiście nie wszystkie problemy da się rozwiązać w ten sposób, ale całkiem sporo. 

I nie byłoby "polityki" ale racjonalne podejmowanie decyzji dla wspólnego dobra świata i ludzkości.

Polityka byłaby dalej, bo by się ze sobą dogadali za plecami obywateli. 

a efektu nie było żadnego poza stworzeniem niepotrzebnego kultu i organizacji religijnych żerujących na ciemnocie ludzkiej , bredzących coś o "bogu" który "umarł za nas ... ta , sam umarł.." i któremu należy się kłaniać i go czcić jak izraelici złotego cielca .. i tak oto straciliśmy bezpowrotnie kilka tysięcy lat na bzdety i stagnację. 

Racja. 

Wspomniałeś o niezaspokojonej potrzebie zakochania się itd. 

Nie potrzebie a pragnieniu.  I to nie musi być niezaspokojone, po prostu można chcieć doświadczyć tego jeszcze raz. A potem kolejny i kolejny. Nie myl chęci doświadczenia czegoś z niezaspokojeniem, bo to podobne do siebie, ale nie tożsame. 

czyli należy przyjmować życie jakim jest - bez szczególnych doń oczekiwań , które nas ograniczają

To jest do przemyślenia. Bo z jednej strony chcesz takiego świata jak w Star Treku, a z drugiej chcesz przyjmować życie bez oczekiwań. To jest ze sobą trochę sprzeczne. Trzeba sobie poukładać w głowie, by z jednej strony robić co trzeba, a z drugiej nie oczekiwać, ze to się stanie. To dość głęboki temat, bym mógł od ręki podać gotowe rozwiązanie. 

Ja mógłby się związać jedynie z taką kobietą , która reprezentowałaby co najmniej podobny do mojego światopogląd inny wariant nie wchodzi w rachubę , ale szukać kogoś na "siłę" nie ma sensu .

Tak i do tego z zaznaczeniem, że podobieństwa i różnice wzajemnie by się uzupełniały. Ktoś skrajnie podobny do nas samych, to nie byłby dobry wybór. 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Wiadomo , że zmienienie świata na "wymarzony" nie jest ani łatwe ani proste a już tymbardziej nie w oparciu o wyobrażenia jednego omylnego człowieka i dlatego ustaleniem tej kwestii powinno się zajać tak wielu mądrych ludzi ilu zdoła się na raz porozumieć. Co więcej w wielu moich wypowiedziach sugerowałem za konieczne pozbycie się "chwastów ludzkich" ograniczających tą bardziej twórczą i rozumną część populacji choćby przez marnowanie jej zasobów na codzienne użeranie się z problemami , które bez nich już dawno by nie istniały. To jak z pielęgnacją ogrodu , który ładny ani zdrowy nie będzie póki się w nim porządków nie zrobi - moim zdaniem to konieczność - cena jaką trzeba zapłacić za "przepustkę" do lepszego świata. Era Star Trek-a też zaczęła się dopiero po III wojnie światowej w której "depopulacji" uległo 3 mld. ludzi i dopiero to skłoniło ludzkość do zmiany sposobu rozumowania , z tym że wojna to zbyt radykalny sposób i w dodatku działający na "ślepo" . Dlatego uważam , że powinno się stosować zasady eugeniki gatunkowej zamiast miłosierdzia czyli brak zezwolenia na rozmnażanie się osób obciążonych mentalnie i genetycznie . Co więcej osobniki szkodliwe czyli , skrajnie zdegenerowane oraz lubujące się w szkodzeniu nękaniem , poniżaniem i wszelkimi innymi formami destrukcji powinny być uśmiercane , zamiast je więzić , karać i "socjalizować" bezskutecznie . Zniknąłby wówczas ich szkodliwy wpływ na resztę - znalazłem w internecie taką dość ciekawą stronę pewnego zwolennika takiego rozwiązania , który w obszerny i wyczerpujący sposób dokładnie opisuje zalety takiego rozwiązania i szczegułowo przytacza przykłady destrukcyjnych zachowań i ich wpływu na resztę zdrowych ludzi : http://www.wolnyswiat.pl/    Co do polityki to jedynie ta rozumiana jako przygotowanie planu działania na przyszłość jest dla mnie akceptowalna i dlatego sposób jaki zaproponowałem polegałby jedynie na okresowym zbieraniu się rządu i sejmu tylko na czas "radzenia" co , kiedy , gdzie i kiedy zrobić . A ciekawym sposobem zapobiegania tworzeniu się układów jest np. "zamiana miejsc" , co praktykowane jest w niektórych krajach poprzez delegowanie policjantów między miejscowościami . Ale kto tak naprawdę ma gotowe rozwiązania - no chyba jakiś mędrzec .. dlatego potrzeba nam dzisiaj państwa , które chciałoby podjąć publiczną dyskusję nad wieloma usprawnieniami bo może ktoś ma jakiś dobry pomysł ale "twardogłowi" nie chcą słuchać. W ogóle obecna pseudo demokracja postawiona jest na głowie , bo rządzą nami nie "wybrańcy narodu" ale ci co się do tego zgłosili a nie koniecznie powinni. A powinno być tak , że to suweren wysuwałby "rządanie" o treści : "Króluj nam o krynico mądrości !"  I ja wcale nie mówię (choć mówię : powinno , tak trzeba itp.) , że wiem najlepiej co i jak ale wypuszczam w przestrzeń pewne koncepcje i pomysły do rozważenia , które być może modulują czyjś sposób myślenia wpływając pozytywnie na ogólny myślokształt zwany światem. Co do ponownego doświadczania miłych przeżyć , to jest to w istocie pogoń za ulotnymi przyjemnościami i bez względu na długość życia pozostanie nią , bo nawet żyjąc 1000 lat pewnego dnia nastanie jego koniec a pragnienie i tak pozostanie bo by się chciało jeszcze. Z tąd się bierze ludzki lęk przed śmiercią i biadolenie żałobników typu : "A mógł sobie jeszcze trochę pożyć." A politycy , przecież już ich zatrudniamy tylko kontroli nad ich wywiązywaniem się nie mamy , dlatego optuję za likwidacją partii a wyborem konkretnych osób na konkretne stanowisko na podstawie konkretnych kwalifikacji. Tylko jak tu rozliczyć np. obecnego premiera ze swoich działań (które np. nam się nie podobają) a w świetle prawa działa on "w najlepszej wierze". Obawiam się , że my uwikłani bo wychowani w tym systemie i w nim żyjący , nie zdołamy go przetransformować w porządany sposób póki stary ład nie zostanie całkowicie usuniety czyli sformatowany przed instalacją nowego .. Przyjmowanie życia jakim jest rozumiem przez pogodzenie się ze swoją uwarunkowaną sytuacją na zasadzie : biedak choćby nie wiem jak bardzo pragnął zostać bogaczem to nim nie zostanie bo mu warunki ku temu nie sprzyjają ale kombinować co tu zrobić by było lepiej każdy może a nawet powinien. Dlatego cechą , która najbardziej cenię jest otwartość umysłu na nowe koncepcje , bo żeby coś przełomowego zbudować to wpierw trzeba wiedzieć jak to zrobić a bez wiedzy wyższego poziomu nauki się to nie uda. Ale podwaliny do tego już są , bo np. taki wspomniany replikator wymaga do działania dwóch innych wynalazków : 1 - teleporter (są już tego początki) a 2 - to nieograniczone źródło energii i tu też jest już duży postęp , wszak pracuje się nad reaktorami termojądrowymi. Czyli tak naprawdę przyszlość jest w zasięgu ręki .. może jeszcze nie naszej ale następnego pokolenia .. być może !

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Widzę, że idziemy obaj do przodu, bo po tym co teraz napisałeś, rozumiem Cię lepiej. Czasem w miarę dyskusji mamy nowe przemyślenia, bo druga osoba coś nam podsuwa i weryfikujemy nasze przemyślenia. I nie chodzi o to, że były błędne, tylko o to, że doprecyzowujemy to, co wcześniej w naszej głowie było jako coś ogólnego. Co dalej będzie, to czas pokaże, dla mnie istotne jest, by działać, na tyle na ile mogę i uczynić ten świat choć odrobinę lepszym. A to może robić absolutnie każdy. 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Otóż to , człowiek coś myśli ale chcąc to wyrazić musi się posługiwać ograniczonym ze swej natury językiem i dlatego ta forma komunikacji jest bardzo prymitywna . Podobno bardziej rozwinięte rasy używają telepatii - tworzysz myśl , przekazujesz ją komuś i on już wie wszystko co trzeba bez zbędnych wyjaśnień. A póki co musi nam wystarczyć tworzenie w umyśle idei , które "wypuszczone w eter" powoli , pomału , jakoś tam przebijają się do zbiorowej świadomości i poprzez nieuświadomione przenikanie do poszczególnych bardziej otwartych jednostek zmieniają to co nazywamy światem - szczególnie jeśli dotyczy to kogoś mającego trochę większy wpływ na rzeczywistość. Z tym , że niestety tłumoków , kretynów , durniów i głupców to nie dotyczy ... a głupcy są w tej hierarchi najniżej . Bo głupiec to ktoś kto mimo świadomości istnienia lepszego rozwiązania dowolnej kwestii ignoruje ją i robi to z pełną premedytacją - nawet na złość ! Dlatego wszelkie próby przekonywania takich indywiduów są z góry skazane na niepowodzenie , o czym przekonałem się już dość dawno . Stare przysłowie mówi : "co dwie głowy to nie jedna" i to jest właśnie to co teraz robimy - wymieniając poglądy , doprecyzowujemy je , modyfikujemy zmieniając pewne kwestie a często możemy dostrzec coś istotnego z innej perspektywy - czyli poszerzamy świadomość ! A wiesz ile osób skłonnych i chętnych do takich dyskusji dotąd spotkałem opócz Ciebie ? ... dwie. Ale dziś już mnie to nie dziwi , bo wiem że "na szczycie panuje samotność" . Człowiek świadomy bardziej od innych podnosi głowę "wyżej" ponad poziom mgły zakrywajacej dalszą perspektywę i co widzi ... ? Pustkę ... do okoła nikogo żywego (przynajmniej z bliska). Tak to prawda , każdy może zrobić coś dobrego dla ogólnego dobra i dlatego tak często powołuję się na stronę : "dobrewiadomości.net"  co jest przeciwwagą dla tych wszystkich negatywnych wiadomości bombardujących nas z zewnątrz . Ale rzeczą według mnie najpodlejszą jest atakowanie tych , którzy chcąc dobrze wyróżniają się na tle plebsu . Z drugiej strony "podknięcia oświeconych są jak księżyc w pełni - wszyscy je widzą " - to akurat słowa Osho ale poznałem ich znaczenie na sobie. Prawda aktualna od stuleci (albo od zawsze). Ale gdyby ludzie mali nie byli takimi lecz ubogimi w duchu to dziś mędrcy władali by światem a nie ignoranci , bo zamiast pogardy byłoby "uwielbienie" a zamiast nienawiści - chęć pomocy dla dobra sprawy. Ale jest nadzieja i pocieszenie bo czy zauważyłeś , że czasem jakiś dobry pomysł o którym myślałeś zostaje wcielony w życie ? - bo mi się to już zdarzyło. A więc może to jednak naprawdę działa ?

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Dlatego wszelkie próby przekonywania takich indywiduów są z góry skazane na niepowodzenie , o czym przekonałem się już dość dawno .

Nie ma to sensu, ale mając spore pojęcie o psychologii, wiem, dlaczego tak jest i wiem, że "elity" wykorzystują to przeciwko ludziom. Dlatego wcześniej pisałem, że świat taki jak w Star Treku będzie możliwy dopiero za kilka tysięcy lat. 

Stare przysłowie mówi : "co dwie głowy to nie jedna" i to jest właśnie to co teraz robimy - wymieniając poglądy , doprecyzowujemy je , modyfikujemy zmieniając pewne kwestie a często możemy dostrzec coś istotnego z innej perspektywy - czyli poszerzamy świadomość ! 

I będziemy to robić dalej, również w innych tematach. 

 A wiesz ile osób skłonnych i chętnych do takich dyskusji dotąd spotkałem opócz Ciebie ? 

Ja takich osób spotkałem kilkadziesiąt. Nie z każdą da się pogadać totalnie o wszystkim, bo nie wszystko daną osobę interesuje, ale wszystkie  dążą do prawdy. To, że znam tyle takich osób, może wynikać z tego, że tego typu rzeczami interesuję się od 15 roku życia, ale też staram się otaczać ludźmi o otwartych umysłach. Inna sprawa, że nie każda osoba się ujawnia. Moje zdziwienie, gdy się dowiedziałem jakie osoby są zainteresowane tego typu rzeczami, czasami było ogromne, bo bym się w życiu tego po tych osobach nie spodziewał.

Ale rzeczą według mnie najpodlejszą jest atakowanie tych , którzy chcąc dobrze wyróżniają się na tle plebsu .

Tępy motłoch nie rozumie, że został zmanipulowany i że pewne rzeczy to wykorzystanie rzymskiej maksymy "dziel i rządź". Na to nic nie poradzimy. 

Ale jest nadzieja i pocieszenie bo czy zauważyłeś , że czasem jakiś dobry pomysł o którym myślałeś zostaje wcielony w życie ? - bo mi się to już zdarzyło. A więc może to jednak naprawdę działa ?

Takich pomysłów było sporo. Zauważyłem nawet coś więcej. Jeśli czegoś chciałem, to się to spełniało. Problem w tym, że nie doprecyzowywałem moich myśli. Na przykład chciałem mieszkać w centrum miasta i mieszkam, ale nie doprecyzowałem, że ma to być blok z wielkiej płyty lub apartamentowiec i mieszkam w starej kamienicy. 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

No to skoro nieprzymuszony sam wspomniałeś o psychologii to zajrzyjmy za tą "zasłonkę" , żeby się przekonać - o co tak naprawdę tu chodzi ? O czym my tu rozmawiamy , czego chcemy i po co to wszystko ? A odpowiedź brzmi - pragniemy być szcześliwi i ... nic więcej ... przynajmniej ja. Całe to narzekanie na rzeczywistość w której przyszło żyć i szukanie sposobów na jej "naprawę" , fantazjowanie o wspaniałej przyszłości rodem z filmów SF , pragnienie bycia nieśmiertelnym , transcendentnym , narzekanie na ludzką ułomność - to wszystko prowadzi do jednego punktu świadomości a jest nim właśnie niezaspokojona potrzeba szczęścia rozumiana jako wolność od absolutnie wszystkiego. Nie potrzebne są podróże kosmiczne , wspaniałe wynalazki i cokolwiek tylko można sobie wymyśleć , bo są jedynie sposoby na uczynienie "znoju" życia znośniejszym . A już dawno temu mądrzejsi od nas zrozumieli , że uzależnianie własnego poczucia szczęścia od rzeczy ulotnych , zmiennych , nie trwałych , zewnętrznych - nieuchronnie prowadzi do cierpienia gdyż żadnej z tych rzeczy nie da się zatrzymać . Stąd pragnienie doświadczania , powtarzania , przeżywania , zmieniania , nawracania itp. itd. Dlatego też , tak ważne jest bycie czyli poprostu istnienie bez przywiązywania się do tego co ze swej natury ulotne lub niedoścignione - jak choćby idealny świat marzeń. Wiem to trudne .. ale to jedyna droga - tu znowu przytoczę słowa : przyjmować życie takim jakie jest - gdyby to jeszcze było takie proste. Ciekawych porad udzielał swego czasu np. Anthony de Mello - mówiąc , że gdy czujemy się przygnębieni czy smutni to tak naprawdę nie MY jesteśmy przygnębieni czy smutni lecz jedynie doświadczamy tych uczuć.. pozostając ich obserwatorem nie identyfikujemy się z tym stanem przez co nie "poniżamy" siebie a jedynie doświadczamy tego. I coś w tym jest .. Czy zdarzyło Ci się kiedyś "widzieć" swoje wewnętrzne fizyczne "ja" ? Bo mnie tak i był to obraz twarzy mnie szczęśliwego , tak jakby "proszącego" abym go uzewnętrznił .. Co zatem powstrzymuje człowieka od bycia szczęśliwym ? Wydaje się , że tylko "lęk" - nieuzasadniony - przed tym co może nadejść. Ludzie w większości śmiertelnie boją się prawdy tak o sobie jak i o świecie . Dlatego budują mury arogancji , ignorancji i tych wszyskich negatywnych cech , które mają ich "chronić" przed ... samym sobą ! Bo tak naprawdę największy wróg człowieka czai się w jego wnętrzu - to strach ! Tu znowu nawiążę do "boskości" , bo właśnie stan bezcielesnej transcendentnej egzystencji wolnej od pragnień jest w moim odczuciu szczytem , szczytów szczęścia ! A teraz na koniec posłuchaj sobie tego pięknego inspirującego i podnoszącego na duchu utworu : https://www.youtube.com/watch?v=J-PYqUHfTMA - słuchałem go cały czas pisząc ten tekst ..  :-)

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Zgadzam się co do szczęścia. Chyba tzw. święty Franciszek rozdał wszystko, co miał, bo nie było mu to do szczęścia potrzebne. W sumie to mistycy Wschodu jak i Zachodu głoszą to samo, tylko ubierają w inne słowa zależnie od czasów i wyznawanej religii (niektórzy nie wyznają żadnej, ale większość jednak tak). To, co piszesz o szczęściu to takie bardzo buddyjskie, a chrześcijaństwo jest pod wieloma względami podobne do buddyzmu i tu jest punkt wspólny dla wspomnianych wcześniej mistyków, a i wyznawcy hinduizmu (choć może bardziej jogini itp.) też się zaliczają do tego grona.

Jednak musimy sobie uświadomić, co to szczęście powinno dla nas oznaczać w doczesnym życiu. Bez tego nic nie osiągniemy. Większość ludzi nigdy się nad tym nie zastanawiała (choć dla Hawajczyków i   mieszkańców Polinezji to jest chleb powszedni). Ciekawe spojrzenie na to, czym jest szczęście ma Prometej Wyzwolony: https://www.youtube.com/watch?v=AfGzBubf6og Polecam cały jego kanał, bo wiele rzeczy on wyjaśnia, a filmy najlepiej oglądać według numeracji, bo jedno wynika z drugiego. Zresztą sam zobaczysz. 

mądrzejsi od nas

Dla mnie bardzo ważne jest używane słownictwo (dlatego oglądam kanał Prometeja). Mądrzejsi to nie do końca dobre słowo. Ja bym  powiedział, że mający więcej wiedzy w niektórych tematach, ale w innych, w których my moglibyśmy się okazać mistrzami, te osoby mogłyby się okazać totalnymi ignorantami. 

 uzależnianie własnego poczucia szczęścia od rzeczy ulotnych , zmiennych , nie trwałych , zewnętrznych - nieuchronnie prowadzi do cierpienia gdyż żadnej z tych rzeczy nie da się zatrzymać . Stąd pragnienie doświadczania , powtarzania , przeżywania , zmieniania , nawracania itp. itd. Dlatego też , tak ważne jest bycie czyli poprostu istnienie bez przywiązywania się do tego co ze swej natury ulotne lub niedoścignione - jak choćby idealny świat marzeń.

Przyznam ci rację, ale tylko w teorii. W praktyce (a znam to z autopsji) to tak nie działa. Niektóre istoty (celowo pisze istoty, a nie ludzie) nie chcą przestać się przywiązywać, a wręcz przeciwnie świadomie chcą doświadczać różnych rzeczy, w tym i tych nieprzyjemnych. Skąd byś wiedział, że coś jest nieprzyjemne, a coś przyjemne, gdybyś nie doświadczył jednego i drugiego. Ja sam chce doświadczać tego, co przyjemne, choć wiem, że będąc w fizycznym ciele, będę też doświadczał tego, co nieprzyjemne. I ja się na to świadomie godzę, choć oczywiście te nieprzyjemne rzeczy będę chciał wyeliminować na tyle, na ile się da. Patrzysz na tę sprawę przez pryzmat tego, co ... i popatrz jaki paradoks się tworzy- pragniesz przestać pragnąć, pragniesz przestać się przywiązywać itd. 

Czy zdarzyło Ci się kiedyś "widzieć" swoje wewnętrzne fizyczne "ja" ?

Nie potrafię dać jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, bo moja definicja wewnętrznego ja, może być inna od twojej. To jest dość głęboki temat i potrzeba sporo czasu, by to opisać, a i tak słowo pisane nie jest wystarczająco dobre, by w tym przypadku wyrazić w pełni, to co się chce wyrazić. 

Co zatem powstrzymuje człowieka od bycia szczęśliwym ? Wydaje się , że tylko "lęk" - nieuzasadniony - przed tym co może nadejść.

To może być pozostałość z czasów kamienia łupanego. Technologicznie poszliśmy do przodu, ale mózg wciąż działa na zasadzie "walcz lub uciekaj". Problem w tym, ze dziś nie ma zagrożenia przez np. tygrysa szablozębnego, ale mechanizm walki i ucieczki aktywuje się w najmniej potrzebnym momencie i przeważnie odwrotnie do tego jak powinien się aktywować. Więc ten lęk był z nami od zawsze. 

 Ludzie w większości śmiertelnie boją się prawdy tak o sobie jak i o świecie . Dlatego budują mury arogancji , ignorancji i tych wszyskich negatywnych cech , które mają ich "chronić" przed ... samym sobą ! Bo tak naprawdę największy wróg człowieka czai się w jego wnętrzu - to strach !

Tak to prawda. Czasem mogą być odstępstwa, ale generalnie tak właśnie jest. 

Tu znowu nawiążę do "boskości" , bo właśnie stan bezcielesnej transcendentnej egzystencji wolnej od pragnień jest w moim odczuciu szczytem , szczytów szczęścia ! 

Bardzo dobrze, że napisałeś, że w twoim odczuciu. W  moim odczuciu jest tak, jak pisałem wcześniej, czyli dematerializacja i materializacja według własnej woli. 

A teraz na koniec posłuchaj sobie tego pięknego inspirującego i podnoszącego na duchu utworu

Nie znałem wcześniej, ale podoba mi się. Mam jednak problem z tym utworem. Ona śpiewa, że się nie boi, czyli kreuje strach. Gdyby śpiewała "jestem odważna"....myślę, że rozumiesz, o co mi chodzi. Dla równowagi piosenka po hiszpańsku, której tytuł w tłumaczeniu brzmi, a jakżeżby inaczej, odważna:

https://www.youtube.com/watch?v=LEldDirVPVc

 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Co do tej piosenki to niestety ale : no entiendo espańol .. za to : komprende ingleze w stopniu wystarczającym aby się połapać o co w piosence "biega".. W kwestii mojego filozoficznego podejścia to tak , jest one przesycone buddyzmem a w szczególności jego odmianą zen . Hmm , ależ ja wcale nie pragnę się nie przywiązywać bo nie jestem do życia w ogóle "przywiązany" ani też nie mam przyziemnych "pragnień" doświadczania - poza świętym spokojem. { Przeczytaj co napisałem w komentarzu - komuś innemu - trochę poniżej.} Jestem lub raczej czuję się zwyczajnie "uwięziony" w świecie ludzi , którzy nie dość że nie wiedzą i nie rozumieją to jeszcze wiedzieć ani rozumieć nie chcą , nie zdając sobie sprawy , że krzywdzą w ten sposób wszystkich - także siebie. Podstawowy problem brzmi : jeśli nie jesteś częścią rozwiązania to znaczy , że jesteś częścią problemu. A druga sprawa to , że : choć większość ludzi podświadomie rozumie , że prawda ich wyzwoli - to jednak pierwszą reakcją człowieka na prawdę jest wrogość i strach. I dopuki żyję tu w materialnej ziemskiej postaci , tak długo będzie we mnie ta "boleść" gdyż widząc rozwiązanie nie mogę się pogodzić z "marnością" bo ona także mnie fizycznie dotyczy . Za to piękne i uwznioślające piosenki są także po polsku np. autorstwa Patrycji Kosiarkiewicz : " Radosny" oraz "Jak ja wierzę." 

 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Z tą piosenką chodzi o kreację samą w sobie. Jeśli ktoś śpiewa, że się nie boi, to jednak mimo dobrych chęci kreuje strach. A tu mamy piosenkę o byciu odważnym. W sumie słowa tej piosenki odzwierciedlają to, o czym my cały czas piszemy. Tam jest mowa o przebudzeniu i wzlataniu, o tym, że wszystko, co chcesz, możesz osiągnąć, o tym, że to Ty decydujesz o swoim życiu. Tu masz tłumaczenie: https://www.tekstowo.pl/piosenka,soy_luna,valiente.html Myślę, że tekst tej piosenki ci się spodoba.

W kwestii mojego filozoficznego podejścia to tak , jest one przesycone buddyzmem a w szczególności jego odmianą zen .

To dość mocno widać i dlatego o tym wspomniałem. 

Hmm , ależ ja wcale nie pragnę się nie przywiązywać bo nie jestem do życia w ogóle "przywiązany" ani też nie mam przyziemnych "pragnień" doświadczania - poza świętym spokojem

Tu jest sedno sprawy. Robisz wyjątek dla świętego spokoju. Nie powinno być żadnych wyjątków. Zdaję sobie sprawę, że to nie jest łatwe i dlatego wybieram co innego niż Ty. 

 Jestem lub raczej czuję się zwyczajnie "uwięziony" w świecie ludzi , którzy nie dość że nie wiedzą i nie rozumieją to jeszcze wiedzieć ani rozumieć nie chcą , nie zdając sobie sprawy , że krzywdzą w ten sposób wszystkich - także siebie.

Buddyjskie podejście chyba Cię ogranicza. Piszę chyba, bo na 100% tego nie wiem. Chodzi o to, że jesteśmy kreatorami wszystkiego, a jeśli tak, to nikt nie jest w stanie nikogo skrzywdzić, bo każdy sam kreuje i sam jest odpowiedzialny za swoje kreacje. Tu trzeba zaznaczyć, że nasza kreacja to często reakcja na kreacje innych ludzi. To się po prosu wręcz idealnie zazębia, idealnie do siebie pasuje. Niestety mało kto rozumie, ze tak to działa. Dość dobrze tłumaczy to historia o duszyczce, więc pozwól, że ja tu przytoczę:

Dawno, dawno temu była sobie mała duszyczka, która powiedziała do Boga: “Wiem, kim jestem.”

I rzekł Bóg: “To wspaniale! Kim jesteś?”

Duszyczka krzyknęła: “Jestem światłem!”

Bóg uśmiechnął się szeroko. “To prawda!” Zawołał. “Jesteś światłem. Jesteś światłem.”

Duszyczka była bardzo szczęśliwa, że zdołała zrozumieć to, co wszystkie Dusze w Królestwie mają do zrozumienia. “Wow,” Powiedziała Duszyczka, “to jest naprawdę cool!”

Lecz niedługo potem, wiedza o tym, kim jest, stała się niewystarczająca. Duszyczka zapragnęła być tym, kim jest. Wróciła więc do Boga (co nie jest złym pomysłem dla wszystkich Duszyczek, które chcą być Tym, Kim Naprawdę Są) i powiedziała: “Cześć, Boże. Teraz już wiem, kim naprawdę jestem. Czy to jest w porządku?”

I rzekł Bóg: “Masz na myśli, że chcesz być tym, kim już jesteś?”

Właściwie,” odpowiedziała Duszyczka, “wiedza o tym, kim jestem, to jedno, a być tym kimś to drugie. Chcę poczuć jak to jest być światłem!” Rozpłakała się duszyczka.

Ależ ty już jesteś światłem.” Odpowiedział Bóg, uśmiechając się ponownie.

Tak, ale chcę zobaczyć jak to jest.” Łkała Duszyczka.

Tak,” powiedział Bóg z chichotem, “powinienem był wiedzieć, zawsze byłaś odważna.” Wtedy Bóg powiedział poważnym głosem: “Jest tylko jedna rzecz…”

Jaka?” Zapytała Duszyczka.

Otóż, nie istnieje nic poza światłem. Widzisz, nie stworzyłem niczego, co różniłoby się od ciebie. Trudno jest ci poznać Kim Naprawdę Jesteś, skoro nie istnieje nic odmiennego.

Co takiego?” Powiedziała Duszyczka, trochę tym wszystkim zagubiona.

Pomyśl o tym w ten sposób.” powiedział Bóg. “Ty jesteś jak świeca w blasku słońca. Och, to jest w porządku. Wraz z milionem innych świec, tworzysz słońce. A słońce nie może być słońcem bez ciebie. Słońce będzie istniało bez jednej ze swych świec i jednocześnie nie będzie słońca w ogóle, gdyż nie będzie świeciło tak jasno. Jak więc przekonać cię, że jesteś światłem, kiedy otacza cię wyłącznie światło? Oto jest pytanie.

Dobra,” odparła mała Duszyczka. “jesteś Bogiem, wymyśl coś!”

Bóg raz jeszcze uśmiechnął się. “Już to zrobiłem” Rzekł. “Ponieważ nie możesz zobaczyć siebie jako światło, gdy znajdujesz się w świetle, otoczymy cię ciemnością.”

Co to jest ciemność?” Zapytała Duszyczka.

Bóg odpowiedział: “To jest to, czym nie jesteś

Czy należy się bać ciemności?” Zawołała Duszyczka.

Tylko jeśli tak zadecydujesz.” Odpowiedział Bóg. “Nic nie jest naprawdę straszne, chyba, że tak postanowisz. Widzisz, my stwarzamy to wszystko. Mamy udawać.”

Och!” Powiedziała Duszyczka, czując się już znacznie lepiej.

I wtedy Bóg wyjaśnił, że w celu doświadczenia czegokolwiek, pojawia się jego dokładne przeciwieństwo. “Wolność jest wielkim darem,” rzekł Bóg, “ponieważ bez niej nie można wiedzieć, czym coś w istocie jest. Nie można poznać ‘ciepła’ bez ‘zimna’, ‘dołu’ bez ‘góry’, ‘szybko’ bez ‘wolno’, ‘lewo’ bez ‘prawo’, ‘tu’ bez ‘tam’, ‘teraz’ bez ‘potem’. Tak więc, kiedy jesteś otoczona ciemnością, nie potrząsaj pięścią, nie podnoś głosu i nie przeklinaj ciemności. Bądź raczej światłem ponad ciemnością i nie złość się. Wtedy poznasz, kim naprawdę jesteś i wszyscy inni poznają to również. Pozwól swojemu światłu świecić tak, by wszyscy widzieli jak wyjątkowa jesteś.

Masz na myśli, że w porządku jest pokazywanie innym swojej wyjątkowości?” Zapytała Duszyczka.

Oczywiście!” Zachichotał Bóg. “To jest bardzo w porządku! Ale pamiętaj, ‘wyjątkowy’ nie znaczy ‘lepszy’. Każdy jest wyjątkowy, na swój sposób. Jednak wielu o tym zapomniało. Zobaczą, że to dobrze, że jesteś wyjątkowy dopiero wtedy, gdy ty to zauważysz.”

Wow,” Powiedziała Duszyczka, tańcząc, skacząc i śmiejąc się z radości. “Mogę być tak wyjątkowa jak zechcę!

Tak, i możesz zacząć już teraz.” Powiedział Bóg, który skakał, tańczył i śmiał się wraz z nią. “Jaką częścią wyjątkowości chcesz być?”

“Częścią wyjątkowości?” Powtórzyła Duszyczka. “Nie rozumiem.”

Więc,” Wyjaśnił Bóg, “bycie światłością jest czymś wyjątkowym, a wyjątkowość ma wiele części. Wyjątkowe jest bycie łagodnym, twórczym, cierpliwym. Czy masz inny pomysł?”

Duszyczka siedziała cicho przez chwilkę. “Potrafię wymyślić wiele sposobów na bycie wyjątkowym. Wyjątkowe jest bycie pomocnym, dzielącym się, przyjacielskim. Wyjątkowe jest troszczenie się o innych!” Wykrzyknęła Duszyczka.

Tak,” Zgodził się Bóg. “i ty możesz być każdą z tych rzeczy, lub jakąkolwiek częścią wyjątkowości, którą zechcesz być w danym momencie. Oto, co znaczy być światłem.”

Wiem czym chcę być, wiem czym chcę być!” Ogłosiła Duszyczka z wielkim przejęciem. “Chcę być częścią wyjątkowości nazywaną “przebaczenie”. Czyż nie jest wyjątkowym przebaczać?”

O tak,” Zapewnił Bóg. “to bardzo wyjątkowa cecha.”

Okej,” Powiedziała Duszyczka. “tym właśnie chcę być. Chcę być wyrozumiała. Chcę doświadczyć siebie w tej roli.”

Dobrze,” Powiedział Bóg. “ale jest jedna rzecz, którą powinnaś wiedzieć.”

Mała Duszyczka była już odrobinę zniecierpliwiona. Że też zawsze muszą być komplikacje! “W czym rzecz?” Westchnęła Duszyczka.

Nie ma nikogo, komu mogłabyś przebaczyć.”

Ani jednej osoby?” Nie mogła uwierzyć Duszyczka.

Nikogo!” Powtórzył Bóg. “Wszystko, co stworzyłem jest doskonałe, nie ma ani jednej Duszy w całym Stworzeniu mniej idealnej od ciebie. Spójrz wokoło.”

Wtedy Mała Duszyczka zauważyła, że zebrał się wielki tłum. Dusze przybyły z daleka, bowiem rozeszło się po Królestwie wieść, że Mała Duszyczka prowadzi z Bogiem niezwykłą rozmowę i każdy chciał usłyszeć, o czym mówią. Przyglądając się niezliczonym Duszom zgromadzonym tam, Mała Duszyczka musiała się zgodzić. Żadna z nich nie była mniej cudowna, wspaniała lub mniej doskonała niż ona sama. Biło od nich tak jasne światło, że Mała Duszyczka ledwie mogła patrzeć.

Komu więc przebaczysz?” Zapytał Bóg.

Jejku, to przestaje być zabawne!” Burknęła Duszyczka. “Chciałam doświadczyć siebie jako Tej, Która Przebacza. Chciałam zobaczyć, jak wygląda ta część wyjątkowości.” I tak Mała Duszyczka nauczyła się, jak to jest być smutnym.

Ale wtedy życzliwa Dusza wystąpiła przed tłum. “Nie martw się,” Powiedziała Życzliwa Dusza. “ja ci pomogę.”

Naprawdę?” Mała Duszyczka rozchmurzyła się. “Ale cóż możesz zrobić?”

“Jak to, co. Mogę dać ci powód do wybaczenia!”

“Możesz?”

Dokładnie!” Zaćwierkała Życzliwa Dusza. “Mogę wkroczyć w następnym twoim życiu i zrobić coś dla ciebie, co będziesz mogła mi przebaczyć.”

Ale dlaczego? Dlaczego miałbyś to zrobić?” Zapytała Mała Duszyczka. “Ty, który jesteś tak perfekcyjny! Ty, który wibrujesz z taką prędkością, że roztaczasz światło jasne tak, że nie mogę zatrzymać na tobie wzroku. Co może powodować chęć spowolnienia wibracji do prędkości tak niskich, że staniesz się ciemny i gęsty? Co może powodować ciebie, który jesteś tak lekki, że możesz tańczyć ponad gwiazdami i poruszać się po Królestwie z prędkością własnej myśli – aby wejść do mojego życia i stać się tak ciężkim, by zrobić coś złego?”

To proste.” Odrzekła Życzliwa Dusza. “Zrobię to, ponieważ cię kocham.”

Małą Duszyczkę zaskoczyła taka odpowiedź. “Nie bądź taka zdziwiona” Powiedziała Życzliwa Dusza. “Zrobiłaś kiedyś to samo dla mnie, nie pamiętasz? Och, tańczyliśmy razem wiele razy, w ciągu wieków i przez te wszystkie lata. Przez cały czas w wielu miejscach już graliśmy razem. Po prostu nie pamiętasz. Razem byliśmy tym wszystkim. Byliśmy Górą i Dołem. Stroną Lewą i Prawą. Tu i Tam. Teraz i Potem. Mężczyzną i Kobietą. Dobrem i Złem. Oboje byliśmy zarówno Ofiarą jak i Oprawcą. W ten sposób doprowadziliśmy razem, ty i ja, wiele razy do okazji pokazania i doświadczenia Kim Naprawdę Jesteśmy. Tak więc,” Wyjaśniła Życzliwa Dusza. “pojawię się w twoim kolejnym życiu, tym razem jako ‘czarny charakter’ i zrobię coś strasznego. Wtedy będziesz mogła doświadczyć siebie jako Tej, Która Przebacza.”

Ale co takiego zrobisz?” Zapytała Mała Duszyczka nieco zdenerwowana. “Co będzie tak okropne?”

Och,” Odpowiedziała Życzliwa Dusza, mrugając porozumiewawczo okiem. “Na pewno coś wymyślimy.” Nagle Życzliwa Dusza spoważniała i powiedziała cichym głosem: “Masz rację, o jednym powinnaś wiedzieć.”

O czym?” Dociekała Duszyczka.

“Będę musiał spowolnić moje wibracje i stanę się bardziej ciężki, by zrobić tę niezbyt-przyjemną-rzecz. Będę musiał udawać coś, co jest bardzo przeciwne mojej naturze. Muszę więc prosić cię o przysługę.”

“Och, proś, o co chcesz.” Zapłakała Mała Duszyczka i zaczęła tańczyć i śpiewać: “Mogę być wyrozumiała. Mogę być wyrozumiała!” Wtedy zobaczyła, że Życzliwa Dusza jest nadal bardzo poważna. “Co takiego mogę zrobić dla ciebie?” Zapytała. “Jesteś aniołem zgadzając się zrobić to dla mnie.”

Oczywiście, że ta Życzliwa Dusza jest Aniołem.” Wtrącił się Bóg. “Wszyscy jesteśmy! Pamiętaj: Nie posłałem ci nic prócz aniołów.” Tak więc Mała Duszyczka chciała koniecznie wiedzieć, co też Życzliwa Dusza od niej oczekuje w zamian.

“Co mogę dla ciebie zrobić?” Zapytała.

W chwili, gdy cię zaatakuję i pokonam,” Odpowiedziała Życzliwa Dusza. “w momencie, gdy to zrobię, najgorzej jak można sobie wyobrazić, w tej ważnej chwili…”

“Tak?” Przerwała mu Duszyczka. “tak?…”

“…pamiętaj, kim naprawdę jestem.”

Och, oczywiście, że będę!” Zapłakała Mała Duszyczka. “Obiecuję! Będę cię zawsze pamiętała takim, jakim widzę cię tu i teraz!”

To dobrze.” Odparła Życzliwa Dusza. “Bo widzisz, będę musiał tak bardzo udawać, że zapomnę siebie. I jeśli ty nie zapamiętasz, kim naprawdę jestem, być może nie będę mógł sobie tego przypomnieć przez długi czas. A jeśli nie będę wiedział, kim jestem, wtedy nawet ty możesz zapomnieć kim jesteś. Wtedy będziemy zgubieni. Będziemy potrzebowali jeszcze jednej duszy by przypomniała nam, kim jesteśmy.”

“Na pewno tak nie będzie!” Mała Duszyczka obiecała ponowne. “Będę cię pamiętała. I podziękuję ci za ten dar, szansę doświadczenia Kim Naprawdę Jestem.”

I tak porozumienie zostało zawarte.

Mała Duszyczka weszła do nowego życia, ciesząc się, że jest Światłem, które jest wyjątkowe i ciesząc się na szansę doświadczenia części wyjątkowości zwanej Przebaczeniem. Duszyczka czekała z niepokojem na moment doświadczenia siebie jako Tej, Która Przebacza i aby podziękować jakiejkolwiek duszy, która jej to umożliwi. I tak, gdy tylko nowa dusza pojawiła się na scenie jej życia, czy przynosiła radość czy smutek – szczególnie, jeśli przynosiła smutek – Duszyczka myślała o tym, co powiedział jej Bóg.

By móc doświadczyć przebaczenia, trzeba wpierw mieć komu przebaczyć. I dlatego różne okropności się dzieją, ale... to my tak wybraliśmy. To nie jest przypadek, bo przypadki nie istnieją i nigdy nie istniały. To, że ze sobą piszemy, to dlatego, że Ty i ja znaleźliśmy tę stronę. Tę stronę wcześniej musiał ktoś stworzyć. By ją stworzyć, musiał się urodzić, by się mógł urodzić, musieli wcześniej być jego rodzice- to samo tyczy sie mnie i ciebie. I tak możemy iść dalej, ale NIC nie jest przypadkiem. Co było na początku tej drogi? Skąd się wzięliśmy  w fizycznym świecie? Pragnienie doświadczenia jest sensownym wytłumaczeniem. Ale spójrz na mój podpis w stopce: Wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku- z powrotem do Źródła. Samo Źródło jest tak wielkie, że nie sposób do niego nie trafić. Właściwie to my cały czas jesteśmy zjednoczeni ze Źródłem na poziomie duchowym i nie musimy nigdzie zmierzać, wystarczy, że sobie pewne rzeczy uświadomimy. A przecież cały czas piszemy o świadomości... To, że niektórzy ludzie krzywdzą siebie i innych... nie ma znaczenia, a wręcz tak po prostu jest, bo tak ma być. Oczywiście w kontekście naszego fizycznego istnienia ma to znaczenie, nie chcę być krzywdzony przez innych. Tych krzywd trochę od innych doznałem, ale teraz dostrzegam, że za to co się działo, to ja sam jestem odpowiedzialny. Nie mówię o czyjejś winie, tylko o własnej odpowiedzialności za moje życie.

 jeśli nie jesteś częścią rozwiązania to znaczy , że jesteś częścią problemu

W świecie materialnym owszem, w świecie duchowym nie ma czegoś takiego jak problem, jest tylko kreacja. 

I dopuki żyję tu w materialnej ziemskiej postaci , tak długo będzie we mnie ta "boleść" gdyż widząc rozwiązanie nie mogę się pogodzić z "marnością" bo ona także mnie fizycznie dotyczy . 

Wiesz, dlaczego tak jest? Bo masz oczekiwania. One mogą być nieuświadomione, ale jednak są. Oczekujesz, ze ludzie będą się zachowywać w jakiś określony sposób i dopóki tak jest, to jest ok. A gdy oczekiwania przestają być spełniane... jest problem. Zadam ci pytanie. Czy chciałbyś być w związku opartym na zaufaniu?

Celowo zaczynam od nowego akapitu. Przerwij na chwile czytanie, odwróć wzrok w drugą stronę albo zamknij oczy i odpowiedz na to pytanie.

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, to zrób to teraz. Poważnie, to jest bardzo ważne, byś odpowiedział na to pytanie, zanim zaczniesz czytać dalej. To zajmie ci chwilę i wrócisz do czytania.

Ok, nie wiem, czy przerwałeś na chwile czytanie i nie wiem, jak na nie odpowiedziałeś. Zdecydowana większość ludzi da odpowiedź twierdzącą. Przecież to oczywiste, że każdy chce mieć związek oparty na zaufaniu. To teraz zadam inne pytanie. Czy ludzie w dniu ślubu ufają sobie, czy nie? Nigdy nie byłem żonaty, więc nie wiem tego z autopsji, ale wyciągam wniosek, że gdyby sobie nie ufali, to ślubu by nie było. Jeśli sobie ufają, to dlaczego wskaźnik rozwodów wynosi około 30%, a kolejne 30-50% małżeństw żyje ze sobą po kilku latach jak przysłowiowy pies z kotem? Przecież sobie ufali, więc dlaczego? Odpowiedzią są właśnie oczekiwania. Dopóki obie osoby je spełniały, to było ok, w momencie gdy oczekiwania przestały być spełniane, powstał problem. Więc przestań mieć oczekiwania względem ludzi, to i ta "boleść" przejdzie samoistnie. A swoją drogą, teraz kiedy już wiesz, że zaufanie się nie sprawdza, to jestem ciekaw, co zaproponujesz osobom w związku lub chcącym wejść w związek zamiast zaufania?

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Mogłeś sobie (bardziej mnie) darować tej ciut przydługiej historyjki potwierdzającej jedynie istnienie reinkarnacji i związanych z nią uwarunkowań doskonale zresztą wyjaśnianych w buddyjskich naukach. Nic to nie wniosło "świerzego" do naszej dyskusji będąc jedynie odbitym echem tego co od dawna już wiem .. I teraz konkluzja , jeśli wszystko co nas spotyka jest tym na co "zasłużyliśmy" i co powinniśmy przeżyć i doświadczyć , to wszelkie narzekania i próby wywierania zmian w otoczeniu - jak "nawracanie" i przekonywanie kogokolwiek są bez sensu - nihil novi . Ciekawe co by na to powiedzieli żydzi i wszyscy inni , którzy dopełnili żywota w obozach zagłady , podczas tortur , na stosach inkwizycji itd. ?? Też byś im powiedział : "przyjmijcie z pokorą to co przyniósł wam los albowiem , zasłużyliście na to w przeszłym wcieleniu ." ? Nie wydaje mnie się ... Sam widzisz , że takie bajeczki są dobre jedynie dla "uspokojenia"  małych smuteczków .. Co do zawierania związków to "zaufanie" na niewiele się tu zdaje , ufamy np. kierowcy autobusu , że nas bezpiecznie dowiezie do celu a nie runie z całym "inwentarzem" w najbliższą przepaść w dzikim szale , tak ? Do zawarcia związku konieczna jest miłość a tą często ludzie mylą z zauroczeniem i seksualną atrakcyjnością a miłość to bardzo pojemne uczucie , które można zawrzeć w słowach : ja jestem innym "ty" - więc aby móc kogoś pokochać najpierw trzeba umieć kochać siebie by móc tym uczuciem obdarzyć np. kobietę . W psychologii jest takie pojęcie jak : "zbiornik miłości" i teraz jeśli nasz zbiornik jest nie pełny bądź co gorsza pusty to wiążąc się z kimś pragniemy go napełnić zamiast jego zawartością obdarzać tą drugą osobę - oto przyczyna rozwodów , rozczarowań i kawalerstwa/staro panieństwa. Problemem naszego społeczeństwa jest właśnie brak emocjonalnego zaspokojenia potrzeb w dzieciństwie (niedostatek miłości) , które później objawia się jako "chciwość" i żądza : doświadczania , (głód) brania także w związkach oraz infantylność . Zatem teraz widzisz , że całe to "bajanie" o mistycyzmie jest tylko żałosną próbą wyjaśnienia sobie , że nasze życie jest takie jakie jest bo na to załużyliśmy - a guzik prawda . Jest jak jest bo gatunek ludzki popełnił "grzech pierworodny" stawiając na pierwszym miejscu materialność zamiast miłości  - ot i wszystko. 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Moze i sobie mogłem darować historyjkę, ale ja nie wiem, co Ty uznajesz za właściwe, a historyjka miała swój określony cel. 

I teraz konkluzja , jeśli wszystko co nas spotyka jest tym na co "zasłużyliśmy" i co powinniśmy przeżyć i doświadczyć , to wszelkie narzekania i próby wywierania zmian w otoczeniu - jak "nawracanie" i przekonywanie kogokolwiek są bez sensu - nihil novi . Ciekawe co by na to powiedzieli żydzi i wszyscy inni , którzy dopełnili żywota w obozach zagłady , podczas tortur , na stosach inkwizycji itd. ?? Też byś im powiedział : "przyjmijcie z pokorą to co przyniósł wam los albowiem , zasłużyliście na to w przeszłym wcieleniu ." ?

NIE, absolutnie NIE!!! To jest coś, czego zrozumienie zajęło mi prawie 30 lat. Pojąłem to dopiero w zeszłym roku. Nie wiem jak to dobrze wytłumaczyć. Z jednej strony nie istnieje przypadek, ale z drugiej przeznaczenie też nie istnieje. Zawsze jest wybór. Zawsze możemy zmienić w naszym życiu bardzo wiele rzeczy. Zawsze możemy wykreować coś innego, do obecnego stanu. Dlatego znane są przypadki od pucybuta do milionera. Ja sam znam sporo takich przypadków, a nawet sam doświadczyłem niesamowitych zmian, gdy nagle po jednym telefonie od dobrego kupla w następnym miesiącu zaczynasz zarabiać  razy tyle, co dotychczas. Ale wybór był mój, to ja musiałem dopiąć wszystko do końca. W drugą stronę też tego doświadczyłem, z kogoś, kto miał spore pieniądze, stałem się kimś, kto pożycza na chleb. I to też był mój wybór. Tylko że ja to dostrzegam teraz po kilku latach od tych wydarzeń, gdy jestem zdystansowany od tego. Ale mało tego, od tygodnia jestem w sytuacji, która może diametralnie zmienić moje życie i jestem świadomy, że podjęte wybory bardzo mocno zadecydują o mojej przyszłości. A ponieważ czuje niesamowity flow, więc przyszłość dla mnie przy podjęciu dość prostych działań może być bardzo dobra. Ale jeśli tych działań nie podejmę, to będzie dalej tak jak jest. Więc mój wybór jest prosty.... 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Zgoda , świadome wybory na podstawie nieuświadomionych dążen itd.  w porządku , wiem w czym rzecz . Każdy (teoretycznie) ma do dyspozycji wiele możliwości czyli dróg , którymi może pójść a potem one determinują jego dalsze działania - jasne. Z tym że nie każdy już , ma ten sam "start" . Istnieje coś takiego jak uwarunkowanie środowiskowe , kulturowe , materialne i wiele innych zmiennych , które zawężają statystycznemu ludkowi możliwe opcje do wyboru . Przykład : jeśli ktoś mieszka w dzielnicy biedy lub w rodzinie dysfunkcyjnej która obciążyła go problemem DDD to astronautą nie zostanie choćby nie wiem jak kombinował . https://zwierciadlo.pl/psychologia/syndrom-ddd-czym-jest-i-kogo-dotyczy . O tym pisałem powyżej odnośnie związków (który to temat SAM podjąłeś) i pasuje to także jako wyjaśnienie - dlaczego  ? , ktoś jest tym kim jest a nie tym kim chciałby i mógłby być gdyby nie to co zaszło ... i zawęziło pole wyboru. Co ja uznaję za właściwe ? Krok naprzód po przepracowaniu danej kwestii , która jest narzędziem a nie celem samym w sobie. Dlatego uznałem , że temat reinkarnacji należy przeciąć bo utudnia to pójście dalej . Zawsze jest wybór powiadasz .. zatem ponowię pytanie : jaki miał wybór człowiek skazany na stos za poglądy bądź pochodzenie ? Wyprzeć się siebie by ocalić życie - to ma być "wybór" ? Co jest zatem według Ciebie celem życia - przetrwanie ? Bo mnie taki "wybór" ani taki cel nie satysfakcjonuje. A przykład który opisałeś nazywa się : szczęśliwy bądź nieszczęśliwy zbieg okoliczności - oraz podjęcie bądź nie podjęcie wyzwania . Teraz znów powróćmy do natury doświadczania , przeżywania i bycia . Wszystko to są pragnienia czyli sposoby umilenia sobie życia , ulotne i nietrwałe a więc wywołujące głód ich zaspokojenia . Skąd one pochodzą ? Tworzy je umysł .. a czym jest umysł ? Jest wieczną i nienasyconą plątaniną myśli i pragnień. Jak zatem uniknąć ich zgubnego wpływu ? Trzeba znaleźć taki punkt świadomości , który jest przed umysłem i go utrzymać. Myśli , uczucia , pragnienia , ocenianie , segregowanie , etykietowanie - to wszystko wtedy nie powstanie bo nie będzie już umysłu wewnętrznego "ja". Odsłoni się wówczas czysta i prawdziwa świadomość człowieka , nieskalana jaźń wolna od dualizmu , a zamiast umysłu będzie "lustro" zwyczajnie odzwierciedlające prawdziwą naturę rzeczywistości taką jaka jest. I to jest właśnie Nirwana - nie jakiś mistyczny "cudowny" stan - bo jesteśmy i pozostaniemy materialni - ale prawdziwe szczęście trwałe i niezmienne. Z tym , że osiągając ten punkt świadomości będąc w stanie rozluźnienia i odprężenia dodatkowo zniesieniu ulega fizyczne odczuwanie ciała .. i na tą (dowolnie długą) chwilę stajemy się bezcieleśni , transcendentni , wolni ! I teraz utrzymując trwale ten stan "nie umysłu" osiągamy co ? .... OŚWIECENIE , najwyższą mądrość.   -  I co Ty na to panie kolego ? Warto podjąć trud ? , czy lepiej dalej gonić za "króliczkiem" ...

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

nie każdy już , ma ten sam "start" 

Prawda. Tyle że ta prawda tyczy się tylko czystej fizyczności. My nie wiemy jakich wyborów dokonała wcześniej dusza. I to niezależnie od tego czy istnieje karma, czy wybór duszy jest dyktowany jej pragnieniem. I teraz napiszę, że wszystko jest po coś, choć nie zawsze od razu wiemy po co. Teraz mogę się odwołać do historii o duszyczce, gdzie jest to dokładnie opisane. Więc choćby dlatego umieszczenie tej historii już ma sens, a w przyszłości może się okazać, ze ten sens jest duuuużo większy. 

Istnieje coś takiego jak uwarunkowanie środowiskowe , kulturowe , materialne i wiele innych zmiennych , które zawężają statystycznemu ludkowi możliwe opcje do wyboru .

Oczywiście. Ale to znowu tyczy się tylko poziomu fizycznego. Dusza mogła wcześniej dokonać wyboru, który zawęzi jej możliwość wyboru w świecie materialnym. Ciekawe jest to, ze dwie osoby wychowane w tych samych warunkach kulturowych, środowiskowych itp.mogą różnie ułożyć sobie swoje życie. Jedna zostanie żebrakiem a druga milionerem. To znowu może być spowodowane wcześniejszym wyborem duszy. Nie twierdzę, że tak jest na 100%, bo zawsze jest możliwość wyboru, gdyby jej nie było, to bylibyśmy tylko biorobotami. Co ciekawe, to działa w obie strony. Ktoś wychowany w luksusach, może się stoczyć na samo dno, ale zdarzają się przypadki, ze ludzie sami wybierają skromne życie, choć mogliby żyć w luksusach. Pierwszy przykład, który mi przychodzi do głowy to Siddhartha Gautama, choć i w naszych czasach takie rzeczy się zdarzają. 

Przykład : jeśli ktoś mieszka w dzielnicy biedy lub w rodzinie dysfunkcyjnej która obciążyła go problemem DDD to astronautą nie zostanie choćby nie wiem jak kombinował .  https://zwierciadlo.pl/psychologia/syndrom-ddd-czym-jest-i-kogo-dotyczy

Nie. To jest kwestia prawdopodobieństwa. Jest ono bardzo małe, ale nie wynosi 0. Ale już w przypadku chęci zostania lekarzem, prawnikiem, czy ogólnie kimś znaczącym, to prawdopodobieństwo będzie rosło. Powołujesz się na link związany z psychologią. A wiesz, że 90% osób wybierających się na psychologię idzie tam, bo ma problemy ze sobą? Te osoby nie są w stanie pomóc innym i potem powstają takie artykuły jak w linku, który podałeś. Ciekawy przykład związany jest z osobą Richarda Bandlera. Otóż był pewien gość, który myślał, że jest Jezusem. Psychologowie, psychiatrzy i wszelakiej maści psychoterapeuci leczyli go bezskutecznie przez wiele lat. Aż w  końcu gość trafił na Richarda Bandlera. Bandler wyleczył go w aż jeden dzień. Ale takie rzeczy dzieją się również w Polsce. Do mojego znajomego trafiają osoby, którym psychologowie nie byli w stanie pomóc przez ileś tam lat, a u niego pozytywna zmiana następuje w ciągu kilku tygodni lub co najwyżej miesięcy, ale wiem też, że czasami jest to tylko kilka dni. Więc  nie brałbym tego, co napisano w tym linku zbyt serio, bo to kwestia wiedzy i podejścia do tych tematów. To, że wiele osób nie potrafi pomóc tym ludziom, nie oznacza, że to jest niemożliwie... 

 ktoś jest tym kim jest a nie tym kim chciałby i mógłby być gdyby nie to co zaszło ... i zawęziło pole wyboru

Pomyśl nad czymś takim. Jest sobie grupa nastolatków. Wszyscy są z tego samego środowiska, wychowywani w podobnych warunkach itp. Z wyjątkiem jednej osoby wszyscy nieustannie imprezują, piją tanie wina, często wagarują. Ta jedna osoba robi coś przeciwnego, a mianowicie uczy się w szkole, ale też poświęca czas na samoedukację. To, kim ktoś chce być, jest warunkowane tym, co robi, a nie tym, że on chciałby. Jak myślisz, kto z grupy tych nastolatków ma szanse na wymarzone życie, ci co imprezują i nic więcej nie robią, czy może ten jeden, który się edukuje, by coś w życiu osiągnąć? Nie znam odpowiedzi, ale prawdopodobieństwo przemawia za tym jednym. Znam przypadek kolesia, który ma dopiero 15 lat i jest takim jednym. Pomimo bardzo młodego wieku już osiąga sukcesy... większość nastolatków gdy chce sobie coś kupić, prosi rodziców o pieniądze, ale on chyba tego nie robi. Nie musisz nawet wchodzić pod ten link, ale nie chcę być gołosłowny: https://natemat.pl/335617,jan-kapela-15-letni-milioner-i-zalozyciel-sta…

Zawsze jest wybór powiadasz .. zatem ponowię pytanie : jaki miał wybór człowiek skazany na stos za poglądy bądź pochodzenie ? Wyprzeć się siebie by ocalić życie - to ma być "wybór" ? Co jest zatem według Ciebie celem życia - przetrwanie ? Bo mnie taki "wybór" ani taki cel nie satysfakcjonuje.

No i znowu wrócę do historii o duszyczce. Nie wiemy jakiego wyboru dokonała dusza i czy będąc w fizycznym ciele, zdecydowała się trwać przy swoim wcześniejszym wyborze. Ale nawet patrząc z fizycznego poziomu, to wybór zawsze jest. Nasza kreacja to często reakcja na kreacje innych ludzi. Niekoniecznie trzeb się wyprzeć siebie, wystarczy czasem nic nie mówić. Tu w grę wchodzą konsekwencje. Sam decydujesz czy godzisz się na konsekwencje czy nie.  Słowo konsekwencja jest bardzo ciekawe samo w sobie. Kon oznacza prawa, zasady, reguły. Sekwencja to uporządkowany ciąg. Więc gdy się godzisz na konsekwencje swoich działań, to znaczy, że akceptujesz prawa czy zasady, które regulują ciąg zdarzeń. A godzenie się, to podjęcie wyboru. Czytałem, że taki da Vinci nie mówił wszystkiego, bo konsekwencje tego były dla niego nie do przyjęcia. Przypuszcza się też, że mógł być gejem. W każdym razie uznajemy go dziś za geniusza. Rozumiem twoją irytację, ale nie zmienia to faktu, że zawsze jest wybór, choć nam się wydaje, ze taki wybór to żadny wybór. Ale uwaga. Być może trochę światła wniesie to, że o ile mamy wybór, to nie zawsze (albo wcale) mamy wolną wolę. To nie są tożsame pojęcia. A ja cały czas pisałem tylko o wyborze, a nie o wolnej woli. To, o co pytasz to kwestia wolnej woli, a nie wyboru. Pytasz jeszcze, co jest według mnie celem życia. Odpowiedź brzmi: rozwijanie się na poziomach fizycznym, mentalnym i duchowym. Ale nie myl celu życia z jego sensem. Sensem życia jak dla mnie jest samopoznanie przez doświadczenie, a to odbywa się niezależnie od naszego rozwoju, choć ma na ten rozwój wpływ. 

A przykład który opisałeś nazywa się : szczęśliwy bądź nieszczęśliwy zbieg okoliczności - oraz podjęcie bądź nie podjęcie wyzwania . 

Na poziomie fizycznym tak, ale na poziomie duchowym nie ma czegoś takiego jak zbieg okoliczności. A samo podjęcie lub niepodjęcie wyzwania to właśnie wybór. 

 

Teraz znów powróćmy do natury doświadczania , przeżywania i bycia . Wszystko to są pragnienia czyli sposoby umilenia sobie życia , ulotne i nietrwałe a więc wywołujące głód ich zaspokojenia . Skąd one pochodzą ? Tworzy je umysł .. a czym jest umysł ? Jest wieczną i nienasyconą plątaniną myśli i pragnień. 

Ok, to wszystko tworzy umysł. Pytanie brzmi: skąd wziął się umysł? Bo przecież skaś musiał. 

Trzeba znaleźć taki punkt świadomości , który jest przed umysłem i go utrzymać. 

Czyli wyzbyć się iluzji. 

prawdziwą naturę rzeczywistości

A co to jest ta prawdziwa natura rzeczywistości? Spójrz na to w ten sposób: rzeczy (w) istość. Czyli mamy zmianę czegś w coś innego. Rzeczy mogą tu być rozumiane jako idee, sprawy itp. Wciąż mamy do czynienia z iluzją. Możesz powiedzieć, że jest inne słowo, a mianowicie realność. Re oznacz powtarzanie, a alność oznacza wszystko (słowo dziś nie używane, ale kiedyś tak). Więc realność to powtarzanie wszystkiego, czyli znowu jakaś iluzja. Coś takiego jak prawdziwa natura rzeczywistości nie istnieje, istnieje tylko pierwotna informacja, a ta zdaje się być informacją o istnieniu NICzego. Ale jeśli istnieje to Wielkie NIC, to wciąż samo w sobie, stanowi informację, o istnieniu Wielkiego NIC. Tylko że to nie jest prawdziwa natura rzeczywistości, bo żadnej rzeczywistości nie ma. 

I to jest właśnie Nirwana - nie jakiś mistyczny "cudowny" stan - bo jesteśmy i pozostaniemy materialni - ale prawdziwe szczęście trwałe i niezmienne.

Z tym się zgadzam, w tym nie ma mistyki. Natomiast sposób osiągnięcia tego stanu postrzegam inaczej niż Ty.

 Z tym , że osiągając ten punkt świadomości będąc w stanie rozluźnienia i odprężenia dodatkowo zniesieniu ulega fizyczne odczuwanie ciała .. i na tą (dowolnie długą) chwilę stajemy się bezcieleśni , transcendentni , wolni ! I teraz utrzymując trwale ten stan "nie umysłu" osiągamy co ? .... OŚWIECENIE , najwyższą mądrość.   -  I co Ty na to panie kolego ?

To nic innego jak bycie w "tu i teraz". Możliwe do osiągnięcia podczas medytacji. Doświadczałem czegoś takiego wiele razy. Problematyczne w tym kontekście jest osiągnięcie oświecenia. Bo o ile nieodczuwanie fizycznego ciała jest wynikiem tego stanu, to nie wystarcza, by osiągnąć oświecenie. Oświecenie da się osiągnąć, ale będzie to wymagało powtarzania sesji medytacyjnych. Po prostu za pierwszym razem to nie nastąpi, a utrzymywanie stale tego stanu jest stosunkowo trudne, bo nasze życie biegnie o wiele szybciej niż w czasach Gautamy. Prawdopodobnie dlatego oświecenie osiąga dziś niewiele osób, ale za to rozumiem mnichów, którzy zamykają się w klasztorach, by nic ich nie rozpraszało. 

Warto podjąć trud ? , czy lepiej dalej gonić za "króliczkiem" ...

Trud zawsze warto podjąć. Natomiast gonitwa za króliczkiem... różnie to można rozumieć. Powiem tak, Ty jak i ja różnimy się od większości ludzi. Chcemy czegoś więcej. To, że obaj myślimy trochę inaczej, jest dla nas obu korzystne. Gdybyśmy myśleli tak samo, niczego byśmy się od siebie nie nauczyli. 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Widzisz , jakiś czas temu "zarzuciłeś" mi , że moje podejście przesycone jest buddyzmem ... a kto wciąż z uporem "maniaka" trzyma się koncepcji reinkarnacyjnej wędrówki dusz wybierającej sobie fizyczne uwarunkowania celem doświadczania tego co ją "ubogaci" - ja ? Czyż sam nie mówiłeś , że pragniesz doświadczać wciąż tego i owego po wielokroć i dlatego pragniesz nieśmiertelności ? Koncepcja reinkarnacji nieuchronnie wiąże się z istnieniem przeznaczenia - jestem tym kim jestem i tu gdzie jestem - ponieważ "moja dusza tak wybrała" , skazując fizycznego obecnego mnie na taki a nie inny byt - przecież to jest przeznaczenie. Ale mnie nie podoba się myśl , że coś rządzi moim życiem ... podobnie jak to powiedział Morfeusz w filmie : "Matrix" . Obecnie uważam , że termin "reinkarnacja" odnosi się do konceptualnego dualistycznie myślącego umysłu , który wciąż tworząc myśli , pragnienia , dobro i zło , przyjemność i cierpienie , smutek i wesołość - zamyka świadomość człowieka w kole cyklu "narodzin i śmierci"  będącym w istocie właśnie tym dualistycznym myśleniem , przyjemność = narodziny , cierpienie = śmierć. I dlatego wygaszając ten dzielący wszystko na przeciwieństwa - umysł , a pozostawiając go w stanie czystej obserwującej świadomości (jak lustro) , wyrywamy się z tego nieustannego cyklu doświadczając nirwany - stanu będącego poza wszelkimi podziałami . Oczywiście to nie wszystko bo aby ten stan dopełnić trzeba też wyzbyć się tego dualizmu także w odniesieniu do sygnałów pozostałych zmysłów , doświadczając ich ale nie klasyfikując na "dobre i złe" , porządane i rozpraszające itd. Jest to stan blisko spokrewniony z logicznym podejściem życiowym stosowanym przez Wolkan ze "Star Trek-a". Stan wyjściowy (początkowy) na tej drodze , logika bez emocji - które tworzą podziały na stany porządane i niechciane . Mówisz , że prawdziwej rzeczywistości "nie ma" , że "nie istnieje" jej prawdziwa natura .. otóż nie , natura rzeczywistości to pierwotna przyczyna wszystkiego - w fizyce poszukuje się teorii wszystkiego - i to jest właśnie sedno tej sprawy. W buddyzmie zen naucza się , że wszystko jest pustką i ma tą samą naturę - co to znaczy .. że cała materia zbudowana jest z tych samych atomów , a te złożone są z cząstek elementarnych , które z kolei powstały w wyniku połączenia się kwarków , będących w istocie czystą pierwotną energią kosmosu . Co udowadnia wzór E=mc2 . Czyli , że wszystko jest tym samym i na podstawowym poziomie nie ma tu żadnych różnic a skoro one nie istnieją to wszytko ma tą samą naturę . A jeśli uważnie czytałeś : "Życie i naukę mistrzów ..." to powinieneś pamiętać , co powiedzieli ; że nadejdzie dzień w którym religia (ale nie ta teistyczna) znajdzie punkt styczny z nauką i dziś to właśnie się stało . I jeszcze pozostała do rozwikłania kwestia "duszy" . Czym ona jest według Ciebie ? Czy to jest "coś programującego" czyjeś obecne życie obok świadomości ego czy też jest z nią tożsama ? Innymi słowy , czy uważasz że jest tam "was" dwóch - dusza i świadomość .. a może coś jeszcze ? Bo ja twierdzę , że istnieje tylko świadomość ale skąd pochodzi , dokąd z mierza i co się z nią dzieje po śmierci to aż taki "mundry" to nie jestem .. Chociaż egipcjanie uważali , że w każdym ciele istnieją (mieszkają) dwa byty - "dusze" , niższa i wyższa - niższa pozostaje w ciele po śmierci a wyższa idzie do "nieba" . Dlaczego to jest takie ciekawe ? Bo to by wyjaśniało istnienie zombi (!) - wskrzeszonego ciała z martwych , które jednak pozbawione "duszy wyższej" pozostaje niby żywe ale bezrozumne i bezwolne .. Co do wskazanego przeze mnie wcześniej problemu to nikt (ja też) nie twierdził , że nie da się tego wyprostować , bo się da ale jest to trudne tym bardziej im później się tym zająć.  Z tym że nie do końca , bo osobowość człowieka kształtuje się w bardzo wczesnym dzieciństwie i jeśli wtedy popełnione zostaną zasadnicze błędy i zaniedbania wychowawcze to ich naprawienie w już dorosłym życiu jest praktycznie nie możliwe. To tak jak z komputerem , źle wyprodukowany procesor już zawsze będzie źle pracował mimo późniejszych poprawek korygujących oprogramowanie a mózg niewiele się od procesora różni bo i jedno i drugie działa dzięki fizycznym połączeniom między "tranzystorami" - czyli neuronami w mózgu. 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Pisane słowo nas niestety ogranicza. Rozmowa głosowa byłaby dużo lepsza, a najlepiej twarzą w twarz. Pisanym słowem nie da się wszystkiego dobrze wyrazić i trzeba ciągle wracać do tego, co było wcześniej. 

Ja Ci nie zarzucam buddyjskiego podejścia, tylko twoje teksty tym emanują. Po prostu stwierdziłem prosty fakt. 

Co do reinkarnacji, to sorki, ale to nie ja zacząłem o niej pisać pierwszy, tylko Ty:

Jak zapewne się domyślasz w głębi treści czai się idea reinkarnacji i nirwany . 

więc odwołuje się do tych słów, bo w głębi treści według Ciebie czai się reinkarnacja. 

 

A teraz piszesz, że:

 Koncepcja reinkarnacji nieuchronnie wiąże się z istnieniem przeznaczenia 

No ale jeśli reinkarnacja się czai w głębi treści... tylko nieprawdą jest istnienie przeznaczenia. Pisałem cały czas o tym, że wciąż mamy wybór. Jeśli dusza dokonuje wyboru przed wcieleniem, to ma dwie opcje: trzymać się tego wyboru, lub go zmienić. Ale to czy się będzie trzymać pierwotnego wyboru, czy go zmieni, to wciąż jest wybór. Na początku naszej dysputy napisałem, że funkcjonujemy na trzech poziomach: fizycznym, mentalnym i duchowym. I tak jest cały czas. To oznacza, ze dusza nawet gdy jest wcielona, wciąż funkcjonuje na poziomie duchowym,  a skoro tak, to tym bardziej może zmienić wybór, którego dokonała przed wcieleniem.  Więc przeznaczenie w tym kontekście nie istnieje. Natomiast może istnieć boski plan. Jak już nawet fizyka kwantowa zaczyna twierdzić, wszystko jest jednością (o czym mistycy mówią od dawna). Jeśli tak jest, to ta jedność musi być na najwyższym możliwym poziomie, czyli właśnie Boga (absolutu, Źródła nazwa nie ma znaczenia). Jeśli więc jesteśmy jednością i ta jedność ustaliła jakiś plan, to na tym najwyższym poziomie jest on realizowany. W takim kontekście, ale tylko w takim, faktycznie możemy mówić o przeznaczeniu. Ale realizacja tego przeznaczenia jest już dowolna- po prostu nie da się nie zrealizować boskiego planu. Z tego też powodu mam w stopce napisane, to co mam, bo i tak prędzej czy później każdy z nas dojdzie do Źródła (można to rozumieć jako zjednoczenie z Bogiem). Bogu jest obojętne, w jakie gry gramy i w jakie zabawy się bawimy, bo i tak w końcu do niego wrócimy. Ale tu znowu uwaga, jeśli wszystko jest jednością, to na najwyższym poziomie.... jesteś Bogiem. A jeśli jesteś Bogiem, to ów boski plan, jest twoim własnym planem, więc patrząc w ten sposób, nawet na tym najwyższym poziomie nie ma przeznaczenia, tylko realizacja własnego planu. 

Ale mnie nie podoba się myśl , że coś rządzi moim życiem 

Jak napisałem wyżej na najwyższym poziomie Ty i Bóg to ta sama istota. Nic ani nikt nie rządzi Tobą, bo niczego ani nikogo poza TOBĄ-ABSOLUTEM nie ma. Natomiast na poziomie fizycznym to twoje wybory będą determinować to, co się będzie działo. A jak już pisałem nasza kreacja, to często reakcja na kreacje innych ludzi. Tak się tworzy iluzja, wiec również iluzja, że ktoś lub coś rządzi twoim życiem. 

Mówisz , że prawdziwej rzeczywistości "nie ma" , że "nie istnieje" jej prawdziwa natura .. otóż nie , natura rzeczywistości to pierwotna przyczyna wszystkiego - w fizyce poszukuje się teorii wszystkiego - i to jest właśnie sedno tej sprawy. W buddyzmie zen naucza się , że wszystko jest pustką i ma tą samą naturę - co to znaczy .. że cała materia zbudowana jest z tych samych atomów , a te złożone są z cząstek elementarnych , które z kolei powstały w wyniku połączenia się kwarków , będących w istocie czystą pierwotną energią kosmosu . 

Z jednej strony mamy teorie wszystkiego, a z drugiej pustkę. Ale jeśli pustka stanowi naturę wszystkiego, to energia nie może istnieć na najwyższym możliwym poziomie, bo energia to już nie jest pustka. Za to może istnieć informacja. Dlatego pisałem wcześniej o Wielkim Nic, co właściwie można uznać za tożsame z buddyjską pustką. Ale jeśli nie istniało nic, to dla obserwatora z zewnątrz (gdyby takowy istniał) istniałaby informacja o  istnieniu Wielkiego Nic. Tylko, ze nicość nie może być rzeczywistością, bo nie istnieje. Naturą nicości wydaje się być informacja sama w sobie o istnieniu tej nicości. Między naturą nicości a rzeczywistością chyba jednak nie da się postawić znaku równości. Wyzwaniem dla mnie jest zrozumienie roli obserwatora. Z fizyki wiemy, że akt obserwacji wpływa na samą obserwację. Jeśli istniało tylko Wielkie Nic, to skąd się wziął obserwator? Czy mogę założyć, że obserwator i Wielkie Nic istnieli równocześnie i gdy obserwator zaobserwował po raz pierwszy Wielkie  Nic, to uruchomił proces tworzenia się wszystkości? Ale jeśli nic nie istniało, to obserwator tez nie mógł istnieć. Chyba że uznamy istnienie obserwatora (czyli po prostu Boga), oprócz którego nie istniało nic, a akt obserwacji będzie tożsamy z aktem stwórczym. A jeśli tak, to czy Bóg jest istotą świadomą w naszym rozumowaniu tego słowa- tylko wtedy mógłby zaistnieć boski plan. Piszę o tym dlatego, bo buddyści nie przejmują się istnieniem lub nieistnieniem Boga, ale koncepcja pustki wydaje się być słuszna, tylko nie tłumaczy roli obserwatora (o czym Budda mógł nie wiedzieć) i chyba nie tłumaczy, skąd się wszystko wzięło, ale tego nie wiem, bo nie wnikałem w nauki buddyjskie aż tak bardzo. W każdym razie odpowiedzi na te pytania dużo by rozjaśniły. 

 I jeszcze pozostała do rozwikłania kwestia "duszy" . Czym ona jest według Ciebie ? Czy to jest "coś programującego" czyjeś obecne życie obok świadomości ego czy też jest z nią tożsama ? Innymi słowy , czy uważasz że jest tam "was" dwóch - dusza i świadomość .. a może coś jeszcze ?

Pisałem o duszy w takim klasycznym znaczeniu tego słowa, ale dusza oznacza dla mnie jaźń. Ludzie myślą, że ciało ma duszę, ale to jaźń bierze we władanie fizyczne ciało. Jaźń i świadomość wydają się jednak być czymś nieco innym. Huna mówi o trzech ja: świadomości, podświadomości i nadświadomości. Nauka uznaje tylko świadomość i podświadomość, ale nie definiuje do końca tego, czym one są. Według mnie wszystkie trzy tworzą jaźń. Może jednak dojść do zakłóceń w relacjach między tymi trzema ja i stąd biorą się takie choroby jak schizofrenia i inne choroby psychiczne. Stąd też opętania, ale bardziej je rozumiem tak, jak tłumaczy to Huna, niż np.religia chrześcijańska. Moje zdanie na temat tego czym jest dusza, jest podobne do Huny, ale tylko podobne, a nie tożsame. Jeśli nie znasz Huny, to polecam książki na ten temat. Huna nie jest religią, a bardziej systemem filozoficznym. Co jest ciekawe w Hunie istnieje pojęcie "Poe Aumakua". Jest to coś w rodzaju zrzeszenia (zjednoczenia) nadświadomości. WedługHuny każde ja idzie w góre- podświadomość staje się świadomością, świadomość nadświadomością itd. Ta koncepcja jest dla mnie po części prawdziwa, a po części fałszywa, ponieważ Huna rozgranicza wszystkie trzy ja od siebie, a ja uważam je za całość. 

 Bo ja twierdzę , że istnieje tylko świadomość ale skąd pochodzi , dokąd z mierza i co się z nią dzieje po śmierci to aż taki "mundry" to nie jestem

To jest pytanie o sens życia. Jeśli znajdziemy odpowiedź na pytanie, skąd się wzięliśmy, to ustalenie dokąd zmierzamy, będzie już banalne. 

  Chociaż egipcjanie uważali , że w każdym ciele istnieją (mieszkają) dwa byty - "dusze" , niższa i wyższa - niższa pozostaje w ciele po śmierci a wyższa idzie do "nieba" . Dlaczego to jest takie ciekawe ? Bo to by wyjaśniało istnienie zombi (!) - wskrzeszonego ciała z martwych , które jednak pozbawione "duszy wyższej" pozostaje niby żywe ale bezrozumne i bezwolne ..

Tym bardziej zachęcam Cię do zapoznania się z Huną, bo tam te tematy są omówione dość szeroko. Wiele może wytłumaczyć tzw. "modlitwa śmierci". Opisuje ją M.F. Long w którejś ze swoich książek. Ogólnie jak chcesz poczytać o Hunie, to polecam właśnie książki Longa. W jednej z nich Long nawet pisze, że Jezus zajmował się Huną i że chrześcijańskie rytuały w dużej mierze wywodzą się z Huny. 

Co do wskazanego przeze mnie wcześniej problemu to nikt (ja też) nie twierdził , że nie da się tego wyprostować , bo się da ale jest to trudne tym bardziej im później się tym zająć.  Z tym że nie do końca , bo osobowość człowieka kształtuje się w bardzo wczesnym dzieciństwie i jeśli wtedy popełnione zostaną zasadnicze błędy i zaniedbania wychowawcze to ich naprawienie w już dorosłym życiu jest praktycznie nie możliwe. 

Racja, że im później się za coś weźmiemy, tym będzie trudniej. Ja nigdy nie oceniam czegoś w kategoriach możliwe/niemożliwe, bo wiele rzeczy niemożliwych jednak okazało się możliwymi. Lepiej jest ocenić prawdopodobieństwo i gdy to zrobimy zdecydować, czy gra jest warta świeczki. 

 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Pisane słowo ogranicza , język ogranicza , nawet myśli nie jesteśmy w stanie dokładnie przekazać komuś innemu - gdyby to było takie proste nie trzeba by pisać referatów , książek itd. A z drugiej strony pewien filozof powiedział : wszystko co warto powiedzieć da się to zrobić prosto a czego prosto się nie da wyrazić, nie warto mówić. Nie zagłębiałem się w tajniki "huny" ale coś tam "liznąłem" . Podświadomość , świadomość i nadświadomość - tu sprawa jest oczywista , te dwie pierwsze istnieją z "urzędu" a ta trzecia jest sumą połączenia tych dwóch , która powstaje gdy ktoś osiąga oświecenie i wtedy przestajemy być "podzieleni" na to co ukryte nieuświadomione i świadome lecz ograniczone bo wtedy obie te części osobowości łaczą się tworząc jedność. Boskość ... o tym , że każdy jest bogiem mówił już Jezus nawet w biblii jest to wyraźnie napisane . Co więcej w biblii jest taki fragment , który mówi : "... i zasłona w świątyni rozdarła się na dwoje ... " - nie pamiętam dokładnie kontekstu ale rozumiem to jako moment osiagnięcia oświecenia gdy ta niefizyczna "zasłona" przestała już oddzielać podświadomość od świadomości . I tu dygresja do filmów religijnych gdzie ten właśnie fragment pokazano jako zwyczajne rozdarcie wiszącej w jakiejś tam świątyni zasłony gdzieś przy ołtarzu .. nie rozumiejąc , że biblia (Jezus też) świątynią nazywa właśnie ciało człowieka. Co do Jezusa to nie dość , że interesował się różnymi ciekawymi sprawami to jeszcze studiował nauki buddyjskie i tu znów byłoby ciekawiej gdybyś wcześniej obejrzał pewien film , do którego Cię namawiałem. Sens życia - hmm , głowią się nad tym od tysiącleci najtęższe filozoficzne umysły i odpowiedź jest w gruncie rzeczy zawsze ta sama - nie wiem . Buddyjscy mnisi właśnie starają się utrzymać to "nie wiem" w swoim umyśle mając nadzieję na doznanie objawienia - olśnienie , oświecenie. Może główny problem polega na tym , że człowiek to taka istota , która potrafi stworzyć takie pytanie/a na które ni jak nie umie znaleźć zadowalającej go odpowiedzi. Może chodzi oto , że ludzie zwyczajnie są zbyt "sprytni" - za dużo kombinują , myślą , tworząc wciąż nowe koncepcje , mniej lub bardziej prawdopodobne , może zupełnie niepotrzebnie .. Może trzeba umieć znaleźć dystans , bo gdy mucha siedzi komuś na nosie to widzi tylko fragment jego nosa a nie widzi całej głowy . Może jesteśmy właśnie zbyt "blisko" wszystkiego aby dojrzeć szerszą perspektywę ? A może zwyczajnie nie istnieje żaden wyższy cel ani sens .. Tak czy inaczej krążymy tylko jak te muchy wokół lampy zwabione blaskiem płomienia , który je oślepia nie pozwalając się wydostać z błędnego kołowrotu . Dusza , jaźń , świadomość - według mnie to zupełnie rozdzielne elementy tworzące razem osobowość. Jaźń to "ego" poczucie mojego ja , mnie , moje - wytwór mózgu , świadomość to czysta forma bezosobowego istnienia - nie detereminująca niczego i w tym aspekcie wszyscy ludzie są tacy sami - stanowią jedność także z bustwem , dusza - to moim zdaniem właśnie "nienaukowe" określenie oznaczające podświadomość czyli zbiór programów sterujących (nabytych , wyuczonych , odziedziczonych genetycznie) ale znajdujących się (zwykle) poza zasięgiem świadomości a zwłaszcza "ego". Teorii wszystkiego to chyba jeszcze raczej nie ma - ja nic o tym nie wiem , myśli się nad nią mając dopiero nadzieję , że da to odpowiedzi na dotychczasowe pytania.  Pustka , ja rozumiem ją jako czystą pozbawioną materii przestrzeń i teraz wiedząc , że materia tak naprawdę nie istnieje bo jest tylko holograficzną formą energii to w tym ujęciu wszystko jest pustką a pustka jest wszystkim , szczególnie jeśli wierzyć fizykom twierdzącym , że 1cm3 pustki posiada energię zdolną zaspokoić ziemskie potrzeby na dzisięciolecia i rozumiejąc pojęcie fluktuacji próżni nie wydaje się to takie "głupie". Ale tak naprawdę to wszystko o czym tu piszemy jest niczym więcej jak naszą interpretacją nabytej wiedzy , przekonań , doświadczeń , wyobrażeń , pragnień , życzeń , czyichś myśli i koncepcji itd. - a ile w tym jest naszej osobistej prawdy ? NIC . Prawda nie wymaga dowodów , ona jest .. i albo się ją swoim życiem manifestuje albo jest się od niej mniej lub bardziej odległym.

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Z Huną warto się zapoznać bliżej. Nie twierdzę, że wszystko z Huny jest prawdą, ale koncepcje w niej przedstawione są dość ciekawe, bo odnoszą się do istnienia podświadomości, która przez naukę została odkryta chyba dopiero w 20 wieku (a na pewno nie wcześniej  niż w 19), a w Hunie jest znana od setek a może i tysięcy lat. 

Podświadomość , świadomość i nadświadomość - tu sprawa jest oczywista , te dwie pierwsze istnieją z "urzędu" a ta trzecia jest sumą połączenia tych dwóch

Na podobnej zasadzie tłumaczy to Huna. I choć w książkach nie przypominam sobie, by było bezpośrednie nawiązanie do oświecenia, to takie założenie wynika z tego, za co Huna uznaje nadświadomość. 

Boskość ... o tym , że każdy jest bogiem mówił już Jezus nawet w biblii jest to wyraźnie napisane .

Racja, zapomniałem o tym, że i Jezus o tym mówi. To tylko potwierdza to, o czym wcześniej pisałem. 

Do tej zasłony się nie odniosę, bo za  mało wiem, natomiast to, że Jezus nazywa świątynią własne ciało, to myślę, ze to tylko połowa prawdy. Tam chyba bardziej chodzi o całe jestestwo, którego ciało jest częścią. Jest taki opis, gdzie Jezus mówi, że odbuduje świątynię w 3 dni. Ludzie uważają, że chodzi o fizyczny budynek, a on ma na myśli świątynie ducha (cokolwiek by to nie znaczyło). 

byłoby ciekawiej gdybyś wcześniej obejrzał pewien film , do którego Cię namawiałem

Oglądałem,  a jak oglądałem, to sobie przypomniałem, że widziałem go już wcześniej. Nie wiem, czy wiesz, że istnieje druga część i jest równie ciekawa co pierwsza.

Może główny problem polega na tym , że człowiek to taka istota , która potrafi stworzyć takie pytanie/a na które ni jak nie umie znaleźć zadowalającej go odpowiedzi.

Może to coś jak buddyjski koan... Tylko, ze w koanach jednak ponoć istnieje odpowiedź. 

Dusza , jaźń , świadomość - według mnie to zupełnie rozdzielne elementy tworzące razem osobowość. Jaźń to "ego" poczucie mojego ja , mnie , moje - wytwór mózgu , świadomość to czysta forma bezosobowego istnienia 

Możemy tylko gdybać. Jeśli istnieje ciało astralne, mentalne, przyczynowe i inne, to jaką pełnią funkcje w tym wszystkim? A istnienie aury zostało udowodnione. Dusza a świadomość to niekoniecznie tożsame pojęcia. Ego to ja, ale czy gdy wyzbędziemy się swojego ja, tego co daje nam poczucie jestestwa, to czym będzie świadomość, która pozostanie? Bo już raczej nie nami. Może to o to chodzi, by stać się.... nie mam słów, by to nazwać, bo bezosobowe istnienie to jakby nieistnienie wcale. 

materia tak naprawdę nie istnieje bo jest tylko holograficzną formą energii to w tym ujęciu wszystko jest pustką a pustka jest wszystkim , szczególnie jeśli wierzyć fizykom twierdzącym , że 1cm3 pustki posiada energię zdolną zaspokoić ziemskie potrzeby na dzisięciolecia i rozumiejąc pojęcie fluktuacji próżni nie wydaje się to takie "głupie".

O ile rozumiem, że materia to hologram, o tyle nie pojmuję jak to możliwe, że 1cm3 pustki ma tak potężną energię. Jedynym wytłumaczeniem byłoby przyjęcie, że wszystko, co jest ma naturę informacyjną, czyli tak jak wcześniej pisałem, że Wielkie Nic samo w sobie stanowi informację o istnieniu Wielkiego Nic i wszystko co jest, samo w sobie stanowi odzwierciedlenie tej informacji (np. na zasadzie działania fraktali) . W takim przypadku energia 1cm3 mogłaby być wręcz nieograniczona, bo informacja nie jest determinowana totalnie niczym. 

Ale tak naprawdę to wszystko o czym tu piszemy jest niczym więcej jak naszą interpretacją nabytej wiedzy , przekonań , doświadczeń , wyobrażeń , pragnień , życzeń , czyichś myśli i koncepcji itd. - a ile w tym jest naszej osobistej prawdy ? NIC .

W dużej mierze owszem, ale nie do końca. Cos tam jednak przeżyliśmy, coś tam wiemy... a to, czego nie wiemy..... może uda nam się dowiedzieć  między innymi przez takie rozmowy, bo widzę, że coraz lepiej się rozumiemy :)

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Pustka w sensie kosmicznej próżni fluktuuje nieustannie czyli "pieni się" a tą "pianą" są spontanicznie tworzone i natychmiast zanikające cząstki elementarne i wiedząc , że masa równoważna jest energi to na tej zasadzie przyjmuje się , że owa pusta przestrzeń musi mieć niewyobrażalną energię - skoro jednak owe cząstki powstają. Ale co ten proces wywołuje , czemu tak się dzieje i dlaczego ta kreacja nie jest trwała tego jeszcze nie wiadomo. Być może brakuje w tym owego "logos" , które powoduje , że się staje -  jakiegoś czynnika determinującego o konkretnym wyborze jednego ze stanów skupienia materii /energii . To tak jak z elektrycznością - elektrony są w każdym kabelku ale aby popłynął prąd musi zaistnieć wymuszona czymś różnica potencjału. A kosmiczna pustka jest właśnie stanem równowagi energii bez zarysowanego potencjału . Myślę , że nad rozwiązaniem tej kluczowej zagadki od lat pracują najtęższe głowy nauki . Pomyśl jakie to rodzi możliwości ?! Teleportacja , antygrawitacja , replikacja i co tylko jeszcze sobie można wymarzyć byłoby wtedy możliwe , gdyby odkryto tą tajemnicę. Weźmy taką teleportację , wcale nie trzeba fizycznie przenosić obiektu czy nawet ciała na jakąś tam odległość , wystarczy przesłać informację o nim stąd - tam , tu obiekt znika (zostaje dematerializowany) a pojawia się TAM - materializuje się . Na tej właśnie zasadzie działają teleportery na Enterpise ze "Star Trek-a"  to dlatego można przedmiot czy nawet osobę (informację o nim) przechować w buforze teleportera i zmaterializować go w dogodnym momencie - co było często wykorzystywane aby np. kogoś ukryć przed pościgiem itp. Pozostaje tylko kwestia odkrycia tej tajemnicy czystej pustki - próżni. Co do naszego rozumienia zjawisk , rzeczywistości , natury itp . (odnośnie - NIC ) to mam na myśli , że czym innym jest intelektualne zrozumienie (to co właśnie staramy się robić) czegoś , jakiegoś procesu itd. a zupełnie inną kwestią jest nasza prawda o tym czyli przejawienie tej mądrości w sobie . Mówić o mądrości i oświeceniu to nie to samo co być mądrym i oświeconym i nie pomoże tu przeczytanie nawet wszystkich książek , opracowań i wskazówek jeśli nie skupimy się na tym na co one wskazują i taki jest też sens koanów - one wskazują na ich sens ukryty poza słowami zdolnością rozumowego , pojęciowego myślenia. Można np. starać się komuś wytłumaczyć jak smakuje zwykły świerzy ogórek (czyli czytać książki itp. opisy) ale jeśli sami go nie zjemy to nie dowiemy się tej prawdy w żaden inny sposób. Dlatego też przestałem się łudzić , że kolejna lektura cokolwiek zmieni .. bo nie zmieni. Stare buddyjskie powiedzenie mówi: gdy uczeń jest gotowy - mistrz się pojawia.  Kim zatem jest ów "mistrz"  , czy przychodzi on z zewnątrz ? ... Nie ... inna mądrość głosi : jeden jest tylko uczeń i jeden mistrz. - Gdzie zatem go szukać ? Odpowiedź brzmi ... wewnątrz siebie ... "gdy uczeń jest gotowy...." - oznacza , stan w którym nasze wewnętrzne "naczynie"  (czyli umysł) zostało już opróżnione z wszystkiego co ludzkie , z nawyków , przekonań , przesądów , uwarunkowań społecznych , kulturowych , religijnych i wogóle wszystkiego co jest przywiązaniem do materialności (w szerokim rozumieniu) . Bo nie da się napełnić dzbana winem gdy wewnątrz wciąż jest woda .. trzeba tą wodę wylać ! I teraz - "jeden jest tylko mistrz !" - oznacza , że gdy pozbyliśmy się już wszystkiego co ludzkie (w sensie pow. myślenia) wewnętrzna mądrość może się przejawić w człowieku - dojść wreszcie do głosu - bo nic już jej nie tłumi , nie zagłusza ani nie blokuje - "dzban jest pusty" i może zostać napełniony prawdziwą wiedzą pochodzącą w samego centrum istoty człowieczeństwa "z serca" po czym następuje oświecenie . Dlatego tak ważne jest porzucenie przyziemnych ludzkich pragnień , w tym przywiązania do doświadczania , gdyż uniemożliwiają one osiągnięcie poziomu mistrza ! 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Naukowcy się spierają o to czy wszechświat ma naturę grawitacyjną, czy elektromagnetyczną. Ale po tym co pisałem wcześniej, chyba się domyślasz, ze obie te koncepcje uznaję za błędne. Wszechświat ma bowiem naturę informacyjną. Ja się cały czas na tym skupiam.... To właśnie ta informacyjna natura wszechświata, jak to sam zauważasz, pozwala na teleportacje, replikacje itp. Nawet w Star Treku tak to działa, więc coś jest na rzeczy, choć ja nigdy do Star Treka w ten sposób nie podchodziłem. Pustka, która fluktuuje, to nic innego jak nieustannie zmieniająca się informacja. Informacja sama w sobie może być pustką (tylko przyjmujemy, że to  jest inny rodzaj informacji, niż np. dane na dysku twardym), a ponieważ informacja zmienia się nieustannie, to jest w stanie wytworzyć nieskończoną energię. I to jest logiczne. Żeby to lepiej zrozumieć (zakładam, że Ty rozumiesz, ale nie wiem, kto to będzie czytać), to napiszę, że każdy najmniejszy ruch "produkuje" nową informację, bo w poprzedniej nanosekundzie twój palec był w innym miejscu, a teraz jest już w innym, czyli przybyła informacja o położeniu twojego palca. W skali kosmosu tej informacji przybywa z każdą chwilą miriady miriad razy więcej niż w poprzedniej chwili. A skoro tak, to energia również jest coraz większa. Takie podejście tłumaczy bardzo wiele i stawia tylko jedno pytanie: jak to się zaczęło? 

No i tu wchodzi kwestia logosa. Wyraz "logos" tłumaczymy na język polski jako "słowo", ale to tłumaczenie nie jest poprawne. Co prawda logos może oznaczać słowo, ale to znaczenie jest któreś tam w kolejności. Poprawniej będzie przetłumaczyć jako "zamysł" lub po prostu "myśl". Zmieńmy trochę tekst z Ewangelii Jana 1:1 i mamy:

Na początku była myśl, a myśl była u Boga i Bogiem była myśl.

W Wielkim Nic, które równocześnie jest Wszystkim Co Jest, pojawiła się iskra, która dała początek temu, co możemy nazwać multiuniwersum. Ten nieco zmieniony cytat rozumiem w ten sposób, ze Obserwator mógł w jakiś sposób zaistnieć samoistnie w obserwowanym zjawisku, co spowodowało zapłon. Lub ciut inaczej. Obserwator istniał cały czas (choć oczywiście czasu nie było, więc w tym kontekście jest to abstrakcja) i w pewnym momencie dokonał aktu obserwacji, co spowodowało zapłon, a jedyne co mogłoby zapłonąć, to oczywiście informacja sama w sobie, bo przecież nic innego jeszcze nie istniało. Która wersja jest prawdziwa (o ile któraś jest) ciężko stwierdzić. 

Co do naszego rozumienia zjawisk , rzeczywistości , natury itp . (odnośnie - NIC ) to mam na myśli , że czym innym jest intelektualne zrozumienie (to co właśnie staramy się robić) czegoś , jakiegoś procesu itd. a zupełnie inną kwestią jest nasza prawda o tym czyli przejawienie tej mądrości w sobie .

Przypomnij sobie o hierarchii, którą pisałem w chyba trzecim komentarzu. Chodzi mi o wiarę-wiedzę-prawdę i bycie. Jak będziemy (staniemy się) tym, o czym piszemy, to zrozumienie będzie proste i pełne. 

Dlatego też przestałem się łudzić , że kolejna lektura cokolwiek zmieni .. bo nie zmieni.

W sumie racja, bo lektura to poziom mentalny, a my rozpatrujemy rzeczy z poziomu duchowego. Trzeba osobistego doświadczenia, a nie mentalnej pożywki. Spróbuj zrobić coś innego, co może dać odpowiedzi. Ale najpierw małe wyjaśnienie. Wiele osób uważa, że wszystkie odpowiedzi są w nas- w sensie, że w naszym umyśle. W rozpatrywanym kontekście uznajemy, że to nieprawda, bo umysł to poziom mentalny, a my chcemy odpowiedzi z poziomu duchowego. A teraz do rzeczy. Oczyść umysł np. poprzez medytacje i zrelaksuj ciało. Jak już będziesz w odpowiednim stanie, to nastaw się na przepływ informacji ze Źródła. Ale uwaga, te informacje mają tylko swobodnie przepływać przez umysł, nie da się ich w nim zatrzymać. Taki proces i tak się odbywa, ale nie jesteśmy tego świadomi. Robienie tego procesu w sposób świadomy przypomina medytację, ale ma inny cel i daje inne efekty. Na początku może być trudno, ale w miarę upływu czasu..... Możemy ćwiczyć codziennie, począwszy od kilku minut (wedle uznania) aż do powiedzmy 15 minut. Dłuższe sesje nie mają zbytnio sensu, bo to nie jest medytacja, tylko pozwolenie na przepływanie informacji ze Źródła.

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Natura wszechświata czyli "system" nim zarzadzający to nie to samo co siły w nim dominujące jak grawitacja czy elektromagnetyzm - i to jest jasne (ale pozostaje wciąż tajemnicą) , ale w potocznym rozumieniu "naturą" wszechświata jest grawitacja bo siła ta mimo iż najsłabsza wsród czterech sił podstawowych (oddz. słabe/silne/grawitacyjne/elektromagnetyczne) to jednak ma największy zasięg i dlatego dominuje jako determinująca zachowania obiektów kosmicznych . Choć w bardzo małej skali istnieje "punkt" w którym owe siły w pewnej odległości od swego źródła mają "prawie" tą samą wartość - prawie bo jednak nie "ogniskują się" wszystkie razem , to jednak wraz z odległością ich natężenia drastycznie maleją lecz nie dotyczy to grawitacji , której natężenie nie spada znacząco wraz z dużą (zdawałoby się) odległością od źródła. LOGOS - dlatego użyłem tego greckiego sformułowania , wiedząc że wskazuje ono na coś czym ów wyraz przecież nie jest ale czym ono jest dokładnie nie wiadomo , być może jest to jakiś rodzaj kosmicznej nadświadomości twórczej ale i tak niczego to nie wyjaśnia bo skąd zatem się ona wzięła by móc stworzyć "w wielkim wybuchu" całą przestrzeń i materię ? Pozostaje jeszcze kwestia rozstrzygnięcia , czy istniejemy w bezgranicznym wszechświecie (pojęcie dość nie poważne - bo jak coś może nie mieć granic ?) , czy jednak w jednym z lokalnych wszechświatów (i nie mam tu na myśli galaktyki ale to co obserwujemy) , czyli dopuszczam istnienie wszechświatów równoległych z tym , że to także NICZEGO nie wyjaśnia a jedynie odsuwa od nas granicę nie poznanego - podobnie jak próba wyjaśnienia pochodzenia życia ziemskiego , bo jeśli przyjąć tezę panspermii to przecież gdzieś MUSIAŁO ono powstać ten pierwszy raz - i znów wracamy do pntu wyjścia.. I dlatego powiedziałem , że człowiek tworzy pytania na które nie potrafi znaleźć odpowiedzi. Znajdowanie dopowiedzi (mądrości) w stanie relaksacji , odprężenia , medytacji (o niej za chwilę) jest w moim odczuciu "podłączaniem się" do kosmicznego "internetu" - sieci całej dostępnej kosmicznej wszechwiedzy z tym , że o poziomie zaawansowania dostępnym według stopnia zawansowania rozwoju świadomości "przeglądającego" i taką wyjaśnienie wielkich odkryć naukowych przedstawiają też geniusze - wielcy wynalazcy jak choćby Tesla. Medytacja - ja uważam (tak zresztą jak Oscho) , że medytuje jedynie umysł i można to robić nawet podczas rutynowych czynności . Dlatego zupełnym błędem jest (tak jak to niektórzy robią) przyjmowanie jakiejś pozycji specjalnej - jak lotos - gdyż w ten sposób zamiast stanu medytacji osiągają oni stan ... umarwienia ciała , poprzez zmuszanie go do utrzymywania przez jakiś czas nienaturalnej (czyli niewygodnej) pozycji. Pójdźmy dalej , czy zdajesz sobie sprawę po co , uczeń przy tablicy który nie odrazu zna odpowiedź - "patrzy na sufit" ? (a nauczyciel KRETYN zamiast to rozumieć wyśmiewa go !) . Ta prosta czynność uniesienia wzroku ponad linię czoła jest bilogicznym sposobem obniżenia częstotliwości fal mózgowych z Beta (stanu aktywności) do Alfa (stanu czuwania) co pozwala w tym stanie przeszukiwać niedostępne w stanie aktywności (Beta) zasoby pamięciowe . Ale wiedza o tym znana jest także ludziom pierwotnym , prymitywnym (z punktu widzenia białych) ale oni za pomocą rytmicznego bębnienia , grzechotek i podskakiwania "trwale" (na czas obrzędu) obniżają częstotliwość fal mózgowych jeszcze bardziej (niżej) uzyskując stan transu w którym możliwa jest komunikacja pozazmysłowa (kontakt z przodkami z umiwersum , "kosmitami" itd.) . Z tym , że szybki i długotrwały kontakt z obcymi rasami najlepiej uzyskuje się za pomocą wywaru zwanego ayahuaska (ajałaska) - ponoć w wizjach swych indianie rozmawiają właśnie z obcymi , którzy wedlug legend sami powiedzieli ich przodkom jak ten wywar przyrządzić . I co najciekawsze wszyscy "degustatorzy" zgodnie opisują podobne wizje rozmowy z "dziwnymi" ludźmi a także opisują ich pojazdy itp. Wygląda na to , że to my ludzie cywilizacji zachodu jesteśmy cepem oderwani od rzeczywistości . Natrafiłem też na pewne nagranie (skomponowany specjanie utwór) mający na celu synchronizację półkól mózgowych - ciekawa rzecz. Co do wspomnianej przez Ciebie techniki (na samym końcu) to na codzień stosuję "system" pozaświadomego znajdowania odpowiedzi - gdy coś mnie nurtuje /czegoś nie wiem - "zapominam o tym" i czekam aż odpowiedź sama się pojawi zajmujac się w tym czasie czymś innym. Świadomość w wielu sprawach przeszkadza , dlatego lepiej czasem odsunąć ją od problemu (bo i tak guzik wie) i niech mózg (podświadomość) w spokoju poszuka odpowiedzi i po jakimś czasie BUM - jest. Ostatnia rzecz o której chciałem Ci dziś powiedzieć to praktyka uważności , czyli działanie (wykonywanie czynności) w taki sposób aby nic nie działo się bez świadomej wiedzy i kontroli nad ciałem , czyli od automatyzowanie działania . Do czego to prowadzi ? Do stanu w którym panujemy nad swoim ciałem i nie robimy nic bez naszej wiedzy i kontroli , czyli nie działamy bezmyślnie powtarzając jakieś schematy działania , bezsensowne czynności , powtarzając coś co np. jest błędne - jak np. śmiecenie (oczywiście nie posądzam Cię o takie rzeczy) . Chodzi tu o analizę podejmowanych kroków , działań , czynności - zadając pytanie "Czy to co robię jest najlepszym do tego sposobem ?".  Według mnie brak tej części świadomości (u ludzi) jest przyczyną główną braku postępu , rozwoju , samo doskonalenia się - glupie naśladownictwo - coś czego nie nawidzę. A teraz zapraszam Cię do świata wolności - zalecam odsłuchanie w słuchawkach - to uczta dla ducha nie dla oczu .. https://www.youtube.com/watch?v=2CPV0_t1sbY

Wolkańskie pozdrowienie - żyj długo i szczęśliwie ! 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Tym razem zacznę od końca. Link do YT ok, lubię takie nagrania. Szkoda, że nie jest w 432 Hz. Ogólnie wiele osób mówi, że muzyka w stroju 440 Hz jest nienaturalna i nawet szkodliwa, ale jaka jest prawda, tego nie wiem. Natomiast słyszę subtelną różnicę miedzy 432 a 440 Hz. Z ciekawszych nagrań dostępnych na YT w 432 Hz są słowiańskie mantry. Jest ich kilka, ale ja głównie słucham mantry pomyslności, bo najbardziej mi się podoba od strony melodii... i jak dla mnie działa:

Tu link do tej mantry: 

https://www.youtube.com/watch?v=nnVKedTG7k0

Pozostałe znajdziesz wpisując na YT "słowiańska mantra".

 Natrafiłem też na pewne nagranie (skomponowany specjanie utwór) mający na celu synchronizację półkól mózgowych - ciekawa rzecz.

Być może słyszałeś o Hemi Sync, czyli nagraniach tworzonych w Instytucie Monroe (tego samego Monroe, który pisał książki o podróżach poza ciałem). Ja znalazłem coś ciekawego i rodzimego. Zobacz sobie stronę: https://planetaziemia.net/index.htm Ogólnie jest ona poświęcona kilku ciekawym rzeczom, ale w dużej mierze dźwiękowi. Odkąd ją znalazłem, to trochę się zmieniła, więc podaję link do chomika autora tej strony, skąd można  ściągnąć opisane na stronie programy eksploracyjny: https://chomikuj.pl/planetaziemia.net/Exploratorium+Explorers+(PL)/prog…;

Masz tam 4  programy eksploracyjne. Małe pliki dostępne na tym chomiku, to tylko pojedyncze nagrania z tych 4 dużych programów, więc nie ma potrzeby ich ściągać. Pliki, pomimo że zostały umieszczone na chomiku, można pobrać legalnie. 

Co do samych nagrań, to jest  to coś w rodzaju prowadzonej medytacji, ale w półgodzinnym nagraniu głos osoby prowadzącej to może 5 minut, reszta to specjalne dźwięki. Zresztą sam sobie sprawdzisz.

 

być może jest to jakiś rodzaj kosmicznej nadświadomości twórczej ale i tak niczego to nie wyjaśnia bo skąd zatem się ona wzięła by móc stworzyć "w wielkim wybuchu" całą przestrzeń i materię ?

Koncepcja wielkiego wybuchu wydaje się być słuszna, ale... to po prostu informacja zaczęła się rozprzestrzeniać sama w sobie. Gdy było jej wystarczająco dużo, powstała energia, a potem materia. I to się nie tyczy tylko naszego wszechświata, ale multiuniwersum. Taka teoria tłumaczy więcej, niż przyjęcie, że cała dostępna materia była wielkości atomu, bo skąd by się brała nowa materia... a informacji przybywa niezależnie od czegokolwiek. 

 Pozostaje jeszcze kwestia rozstrzygnięcia , czy istniejemy w bezgranicznym wszechświecie (pojęcie dość nie poważne - bo jak coś może nie mieć granic ?) , czy jednak w jednym z lokalnych wszechświatów

Według teorii informacyjnej prawidłowa jest druga opcja, Wszechświatów jest od groma, a ponieważ informacja się powiela, więc powstają nowe. 

jeśli przyjąć tezę panspermii to przecież gdzieś MUSIAŁO ono powstać ten pierwszy raz

Tylko, że panspermie tyczy się wyłącznie poziomu fizycznego, a myśmy wcześniej rozpatrywali poziom duchowy. Panspermia jest do przyjęcia, ale warunkiem jest powstanie czegoś wcześniej na poziomie duchowym. Ogólna prawda głosi, że rozwiązanie często (a może nawet zawsze) jest, choć o jeden poziom wyżej niż zaistniały problem. Szukanie odpowiedzi na poziomie fizycznym, to w tej kwestii strata czasu. 

Znajdowanie dopowiedzi (mądrości) w stanie relaksacji , odprężenia , medytacji (o niej za chwilę) jest w moim odczuciu "podłączaniem się" do kosmicznego "internetu" - sieci całej dostępnej kosmicznej wszechwiedzy z tym , że o poziomie zaawansowania dostępnym według stopnia zawansowania rozwoju świadomości "przeglądającego"

Kronika Akaszy?  

Dlatego zupełnym błędem jest (tak jak to niektórzy robią) przyjmowanie jakiejś pozycji specjalnej - jak lotos - gdyż w ten sposób zamiast stanu medytacji osiągają oni stan ... umarwienia ciała , poprzez zmuszanie go do utrzymywania przez jakiś czas nienaturalnej (czyli niewygodnej) pozycji.

Zgadzam się. Mój przyjaciel medytuje, zmywając naczynia. Ogólnie ma dość ciekawe doświadczenia w tym temacie, które zaprzeczają temu co opisują książki na temat medytacji, a zwłaszcza medytacji dalekowschodniej.

 po co , uczeń przy tablicy który nie odrazu zna odpowiedź - "patrzy na sufit" ?

Pierwsze, co mi przyszło do głowy, to że szuka odpowiedzi. W NLP jest to dość szeroko omówione, a że NLP leży w kręgu moich zainteresowań, to odpowiedź sama mi się nasunęła. 

obniżają częstotliwość fal mózgowych jeszcze bardziej (niżej) uzyskując stan transu w którym możliwa jest komunikacja pozazmysłowa (kontakt z przodkami z umiwersum , "kosmitami" itd.) 

Jest wiele opisów takich praktyk. Najbardziej znane są chyba książki Castanedy. 

Z tym , że szybki i długotrwały kontakt z obcymi rasami najlepiej uzyskuje się za pomocą wywaru zwanego ayahuaska

Rytuał ayahuaski można było swego czasu przejść w Holandii. Nie wiem, czy jeszcze jest to tam możliwe. Osobiście nie zdecydowałbym się na coś takiego. Wyjątkiem mogłaby być sytuacja, gdybym był chory, na chorobę uznawana przez akademicką medycynę za nieuleczalną. 

Wygląda na to , że to my ludzie cywilizacji zachodu jesteśmy cepem oderwani od rzeczywistości .

To nie, że na to wygląda, tylko to jest fakt. 

 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Wygląda na to , że w kwestii upodobań muzyczno dźwiękowych znów znaleźliśmy punkt styczny - mnie również podoba się twórczość słowiańska i te piękne idylliczne stroje .. Też czytałem o Strojeniu instrumentów i tym "niby" celowym przekłamaniu aby nas słuchaczy odciąć od "źródła" z tym , że jakoś mnie to nie przekonuje, (ten odnośnik do "chomika" nie działa) . Celowo użyłem terminu "panspermia" aby zacząć od podstawowego poziomu z tym , że przeniesienie tej kwestii na sferę "astralną" też niczego nie wyjaśnia , bo przesuwa to jedynie tą kwestię na sferę niematerialną a pochodzenia źródła tego czynnika / informacji / bóstwa / bytu twórczego (jakkolwiek to nazwać) nie wyjaśnia. Informacja sama w sobie czy to w formie zapisu danych , czy inteligencji , świadomości itp. też musiała gdzieś jakoś powstać - to także nie mogło powstać "z niczego" . Czyli wracamy do punktu wyjścia. Jest to pytanie o pochodzenie wszechświata i tego "źródła" na które sam wskazujesz .. tu wątpię aby ktokolwiek znał odpowiedź. Oczywiście można snuć dywagacje , że małe zaburzenie w pierwotnym stanie równowagi początkowej pustki zainicjowało jakiś punkt kompensacji - miejsce od którego zaczęła się ewolucja bytu źródłowego a gdy ten w końcu powstał zaczął tworzyć czas i przestrzeń oraz materię. Ale co rozumiesz pod pojęciem "informacja" - w tym ujęciu ? Bo jak mogła powstać energia pierwotna a z niej materia to już łatwo wywnioskować mając na uwadze współczesną wiedzę o fizyce cząstek. Załóżmy , że najpierw powstały mikroskopijne płaskie wymiary przestrzenne wypełniające pustą przestrzeń bez materii a potem jakaś siła (może ta "informacja" czymkolwiek była bądź jest) postanowiła je pozwijać , zamknąć czyniąc trójwymiarowymi co wywołało w nich naprężenia czyli powstała energia a resztę teoria strun już dopełnia. Mówisz , że szukanie odpowiedzi z tego "niskiego poziomu" to strata czasu .. a co niby my tutaj robimy ?? Obaj wiemy , że szukanie odpowiedzi "wyższego poziomu" odbywa się poza słowami a nawet myślami , więc ? Żeby wychodować "drzewo świadomości" to najpierw trzeba zacząć od posadzenia ziarenka w glebie , podlewać je , pielegnować to co wyrasta i chronić przed żywiołami a dopiero na końcu można się cieszyć jego owocami - czyli nie ma innej drogi jak od materializmu do transcendentnego zrozumienia. Ja daleki jestem od stosowania / używania psychodelików - nigdy ich nie próbowałem - jestem jedynie ciekawy. Ale dlaczego uważasz , że wywar ten miałby pomóc komuś choremu ? Przecież to nie jest lekarstwo na żadną chorobę a jedynie specyficzny halucynogen w tym przypadku zawierający DMT (dimetylotryptaminę) a substancja ta w żadnym razie nie jest narkotykiem ani "odurzaczem" lecz chemicznym "wytrychem" dającym czasowy dostęp do tych funkcji mózgu , które w normalnym stanie są poza naszą kontrolą - czyli do postrzegania pozazmysłowego w sensie telepatii i widzenia zdalnego (nieograniczonego zasięgiem). Oczywiście jak zawsze w takich przypadkach efekt w dużej mierze uzależniony jest od intencji czyli zamiaru , który motywuje do jego (tego wywaru) spożycia . Dlatego też poruszyłem dla "równowagi" temat wywoływania transu jako alternatywnej "bezpiecznej" ale czasochłonnej metody uzyskania podobnego rezultatu. Tu jednak też nie mam doświadczenia , gdyż zniechęca mnie konieczność wielogodzinnego wprowadzania się w ten stan z niepewnym efektem. Co do medytacji to na samym początku również proponuje się ją z mantrą "OM" - tak naprawdę jest to koncentrat "AUM" - szerzej omówiono to w książce "Życie i nauki mistrzów ..." . Ma to jakiś pozytywny wływ wibracyjny na ciało ale bardziej chyba chodzi tu o uspokojenie umysłu odcinając go od "koła narodzi i śmierci" czyli - wyciszenie. 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Teraz tylko tak na szybko, bo dopiero co siadłem przy komputerze, a jest prawie północ. Jutro lub pojutrze napisze więcej. Link do chomika działa, tylko musisz go w całości skopiować i wkleić, bo z jakiegoś powodu został on podzielony na dwie części- jedna podświetlona na czerwono, a druga na czarno, więc jak klikniesz, to wyskakuje błąd. Więc jeszcze raz ten link: 

https://chomikuj.pl/planetaziemia.net/Exploratorium+Explorers+(PL)/prog…

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Teraz mam czas, by na spokojne odpowiedzieć. 

Też czytałem o Strojeniu instrumentów i tym "niby" celowym przekłamaniu aby nas słuchaczy odciąć od "źródła" z tym , że jakoś mnie to nie przekonuje

Ja nie mam zdania, bo nie jestem w stanie tego sprawdzić. Różnica w strojeniu jest dla mnie słyszalna, ale to tylko tyle.  

 Celowo użyłem terminu "panspermia" aby zacząć od podstawowego poziomu z tym , że przeniesienie tej kwestii na sferę "astralną" też niczego nie wyjaśnia , bo przesuwa to jedynie tą kwestię na sferę niematerialną a pochodzenia źródła tego czynnika / informacji / bóstwa / bytu twórczego (jakkolwiek to nazwać) nie wyjaśnia.

Nie wyjaśnia, możemy snuć tylko domysły. Natomiast wysnuwam wniosek, że wpierw życie pojawiło się na poziomie duchowym, a dopiero potem w świecie materialnym. Jeśli na poziomie duchowym istniało, to zaistnienie na poziomie fizycznym mogło być kwestia woli istot duchowych. W tym temacie dość dobrze to wszystko tłumaczy hiperfizyka (fizyka stworzenia) Jeśli nie oglądałeś, to warto zobaczyć playliste na ten temat: https://www.youtube.com/watch?v=jnxciTVKZ6E&list=PLCVpAAZailg9OSXcfk68H… Nie ze wszystkim się tam do końca zgadzam, ale ogólny zarys jest dla mnie ok. Wiedza z tej playlisty "wyleczyła" mnie z wielu rzeczy, które uważałem, że mogą być prawdą. Teraz wiem, że nie są prawdą, tylko czyimś wymysłem. 

 Informacja sama w sobie czy to w formie zapisu danych , czy inteligencji , świadomości itp. też musiała gdzieś jakoś powstać - to także nie mogło powstać "z niczego" .

W formie zapisu danych owszem, bo będzie wymagać nośnika. Ale gdzie jest zapisany twój ruch gałek ocznych, gdy czytasz ten teksty? A informacja o tym istnieje. Tego typu informacja może nie wymagać nośnika, a jeśli tak, to bierze się z nicości. Wielkie Nic jest Wszystkim Co Jest, ponieważ samo w sobie stanowi informację o sobie. Wiem, że to jest sprzeczne z tym, czego się uczymy od dziecka. Spójrz na to w ten sposób, że informacja się namnaża nawet w pustce. My nazywamy to pustką, bo nie mam tam materii czy energii, ale informacja o pustce istnieje  niezależnie od materii czy energii. To oznacza, że pustka jest przepełniona informacją. Czyli nośnikiem tej informacji jest po prostu pustka, tylko my jeszcze nie potrafimy tego w żaden sposób zmierzyć, no ale sam pisałeś wcześniej o fluktuacjach pustki i jej nieskończonej energii. A nieskończona energia może brać swój początek z... informacji samej w sobie. Czy tak jest, tego nie wiem, ale ja to rozumiem a jeśli to rozumiem, to jako obserwator mam na to wpływ- można powiedzieć, że całe to zjawisko jest zależne od mojej obserwacji. To tylko potwierdza, to, o czym pisaliśmy wcześniej, że na najwyższym poziomie Bóg i JA to tożsame pojęcie.

Ale co rozumiesz pod pojęciem "informacja" - w tym ujęciu ?

Wyobraź sobie, że nasz wszechświat przestaje istnieć. Zanikają wszelkie informacje o tym jak wyglądał, jakie prawa fizyki w nim obowiązywały, jakie istoty żyły itd. Ale to jest informacja niższego rzędu. Bo informacja o tym, że nasz wszechświat istniał, nie ginie razem z nim, ona istnieje dalej albo sama w sobie, albo wciąż gdzieś przebrzmiewa echo istniejącego kiedyś wszechświata. A być może istoty istniejące poza naszym wszechświatem mają zachowaną wiedzę nie tylko na temat samego jego istnienia, ale też tego jak wyglądał i jakie prawa w nim obowiązywały. Pamięć istot byłaby jednak zawodna, ale co jeśli informacja "zapisała" się w nicości jako ostatecznym "nośniku". Tego typu informacja nigdy nie przestaje istnieć. Ale druga strona medalu jest  taka, że tej informacji nieustannie przybywa. Jeśli w tej chwili Ziemia zajmuje określoną pozycję względem Słońca, to jest to już informacja. Nie musi być zapisana na żadnym fizycznym nośniku, ale nawet po tysiącach lat będzie można precyzyjnie obliczyć, jakie było położenie Ziemi względem Słońca dokładnie w chwili, o którą nam chodzi. Ale ponieważ w każdej chwili to położenie się zmienia, to informacji przybywa. W skali całego kosmosu ilość inforacji jest niewyobrażalna, bo to nie tylko położenie planet i gwiazd względem siebie, ale układów słonecznych, galaktyk i innych konstruktów. Ale nie tylko. Każdy ruch nawet najmniejszej cząsteczki to też Informacja. Ale także każda myśl itp. No i gdzie ta informacja może być zapisana? Jak dla mnie tylko nicość ma wystarczająco dużą pojemność, by pomieścić taki ogrom informacji. Inaczej mówiąc ta informacja to czysta matematyka, ponieważ wszystko da się określić przy pomocy odpowiednich danych matematycznych (np. położenie ciał niebieskich względem siebie, ale tez położenie cząstek elementarnych względem siebie), choć nie wszystko w tym temacie wiemy- problematyczne byłoby przedstawienie  w ten sposób czyichś myśli, uczuć czy emocji, co nie oznacza, ze tego się nie da zrobić, tylko że my tego nie potrafimy. Teraz możesz pomyśleć, ze skoro mamy informacje o najmniejszej cząsteczce i tym, co kto myśli, to dysponując komputerem kosmicznym, czyli takim, który byłby w stanie w czasie rzeczywistym przetworzyć tak ogromne ilości informacji, to moglibyśmy ze 100% pewnością wiedzieć, co się wydarzy, a to oznacza, że istnieje przeznaczenie, które tyczy się najmniejszej nawet cząstki. I faktycznie taka jest prawda, ale z drugiej strony oznacza to, że boski plan, o którym tez wcześniej pisaliśmy, został zaplanowany z uwzględnieniem tego, co się będzie działo z każdą najmniejszą cząsteczko, a skoro tak, to nie może zostać niezrealizowany. W kontekście informacji oznacza to, że informacja o każdej cząsteczce jest dokładnie zaplanowana i .... gdzieś już zapisana. Tu można wysnuć kolejny wniosek, że absolut może być nicością, pustką po prostu, co nie powinno dziwić, bo dziś już wiemy, że to, co nas otacza, to właściwie jest pustka....

 

  Załóżmy , że najpierw powstały mikroskopijne płaskie wymiary przestrzenne wypełniające pustą przestrzeń bez materii a potem jakaś siła (może ta "informacja" czymkolwiek była bądź jest) postanowiła je pozwijać , zamknąć czyniąc trójwymiarowymi co wywołało w nich naprężenia czyli powstała energia a resztę teoria strun już dopełnia.

Tylko to, co napisałeś uwzględnia czas. Pewnie słyszałeś, że czas... nie istnieje, istnieje tylko wieczne teraz. Weźmy płytę CD, na której znajduje się 20 utworów. Te utwory (jako zapisana informacja) znajdują sie na płycie cały czas. Nie trzeba ich wgrywać, one już tam są. Ale jaki utwór usłyszysz z głośników, będzie zależało od tego, co wybierzesz. I tak samo działa to, co nazywamy rzeczywistością. Wszystko już jest, a dzieje się to, co wybierzemy. Teraz już chyba nie powinno Cie dziwić, że napisałem, że rzeczywistość to iluzja- bo skoro wszystko jest, a my tylko dokonujemy wyboru... To jest dobrze wytłumaczone w "Rozmowach z Bogiem", ale również fizyka stworzenia to potwierdza. 

Mówisz , że szukanie odpowiedzi z tego "niskiego poziomu" to strata czasu .. a co niby my tutaj robimy ?? Obaj wiemy , że szukanie odpowiedzi "wyższego poziomu" odbywa się poza słowami a nawet myślami , więc ? 

Miałem na myśli naukę, która szuka odpowiedzi na duchowe pytania, na poziomie fizycznym. To nie ma prawa zadziałać. A my szukamy odpowiedzi na te same pytania, ale już na właściwym poziomie. 

 Żeby wychodować "drzewo świadomości" to najpierw trzeba zacząć od posadzenia ziarenka w glebie , podlewać je , pielegnować to co wyrasta i chronić przed żywiołami a dopiero na końcu można się cieszyć jego owocami - czyli nie ma innej drogi jak od materializmu do transcendentnego zrozumienia.

Jest trochę inaczej. Ponieważ istniejemy na trzech poziomach: fizycznym, mentalnym i duchowym równocześnie, więc trzeba zadbać o każdy z tych poziomów. Ludzie często popełniają ten błąd, że idą mocno w duchowość, ale nie dbają o niższe poziomy.  I dlatego nie wzrastają, bo niższe poziomy "trzymają" ich w objęciach fizyczności. Ludzie, którzy dbają tylko o fizyczność, tez nie wzrastają, bo nie rozwijają świadomości. Krótko mówiąc, jeśli chcesz wzrastać, to musisz zadbać o wszystkie trzy poziomy, zachować równowagę. 

Ale dlaczego uważasz , że wywar ten miałby pomóc komuś choremu ? Przecież to nie jest lekarstwo na żadną chorobę a jedynie specyficzny halucynogen 

Oglądałem kiedyś dokument na ten temat. Tu nie chodzi o to, że sam wywar pomaga, tylko o to, że wiele chorób (a może i wszystkie) ma swój początek w naszej psychice. Na przykład żywienie do kogoś urazy przez długi czas, może wywołać chorobe nowotworową (więcej na ten temat np. w książkach Louise L. Hay). A skoro choroba została wywołana przez naszą psychikę, to gdy uda się usunąć przyczynę, to organizm zacznie proces samoleczenia. Przyjęcie halucynogenu może sprawić, że dotrzemy do tych miejsc w psychice, które normalnie są niedostępne. To z kolei oznacza, że możemy dotrzeć do psychicznej przyczyny naszej choroby, że ją sobie uświadomimy i przepracujemy. A gdy się tak stanie, to ponieważ zniknie przyczyna, więc i sama choroba. 

zniechęca mnie konieczność wielogodzinnego wprowadzania się w ten stan z niepewnym efektem.

 

Masz na myśli tranś? To jest do opanowania i można wchodzić w trans w kilka minut. Ja wprowadzałem  w trans inne osoby i zazwyczaj po 10 do 15 minut były już w bardzo głębokim transie. Może być też tak, że jesteś w transie i o tym nie wiesz. To znam z autospsji, jak i z wprowadzania w trans innych osób. Zazwyczaj jak jesteś w transie, to zmysł słuchu jest bardzo wyostrzony. Bardzo ciche dźwięki słyszysz bardzo głośno. Tylko nie należy mylić transu z hipnozą. Nie mam doświadczeń z hipnozą, ale teoretycznie wiem, że jest ona czymś innym niż trans. 

tak naprawdę jest to koncentrat "AUM"

Jest taki znawca Wed Prashant Trivedi. On tłumaczy to trochę inaczej. Tłumaczone na polski wywiady z tym gościem znajdziesz na kanale https://www.youtube.com/channel/UC56sHe2DY6lUJL6QzFIFDXQ tak na szybko jeden film, gdzie o tym mówi, ale z tego co pamiętam to w innym filmie jeszcze głębiej to tłumaczył https://www.youtube.com/watch?v=_Ydb64ccpwE

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Ogólnie zgadzam się z tym przekazem , nie mam punktów zaczepienia do opozycji . I owszem transu z hipnozą nie mylę , bo hipnoza jest przecież "dojściem do głosu" podświadomości wykorzystującej "interface" świadomości , a trans jest obniżeniem częstotliwości "pracy" świadomości tak jak we śnie - tak to rozumiem. Ale przeszło mi to przez myśl parę razy , czy aby nie znajduję się w stanie świadomej hipnozy ? Co innego Ci powiem .. od dość dawna mam wrażenie , że jestem "tylko" obserwatorem wydarzeń , emocji , uczuć itd. Z głębi siebie - z wnętrza - przyglądam się temu co się mi przydarza , analizuję myśli , emocje , odczucia itp. nawet ból , obojętne co się wydarza - jakbym był badaczem , ciekawym naukowcem . Żebyś mnie dobrze zrozumiał nie mówię tu o analizie zewnętrznej ale o wewnętrznej części osobowości , która bada to co się przydarza ciału nie identyfikując się jednak z nim. Dlatego mówiłem Ci (dużo wcześniej) o nieidentyfikowaniu się z ciałem , które dla mnie jest czymś w rodzaju biomechanicznego transportera. Poruszyłeś kwestię przyczynowo skutkową chorób mających podłoże psychiczne i tu zgoda , z tym że oficjalna medycyna mimo wielce obiecujących danych , badań i eksperymentów wciąż odrzuca tą metodę leczenia z wykorzystaniem psychodelików choć już zaczyna się (medycyna) przekonywać powoli do THC . Czytałem też o wykorzystaniu ibogainy - substancji pozyskiwanej z drzewa Iboga - jako panaceum na pozbywanie się uciążliwych nałogów , a jej działanie wprawia pacjenta w stan podobny śpiączce (pod nadzorem szamana) a po wybudzeniu się po kilku dniach (!) człowiek jest już od nich wolny . I to jest bardzo interesujące , że rośliny produkują wszystko co trzeba by uleczyć dowolną znaną ludzkości chorobę - i teraz spójrz ile z tych drogocennych i jeszcze nie zbadanych gatunków zginęło bezpowrotnie z powodu wycinki puszczy amazońskiej ? A ile ziół zostało wypartych ze środowiska poprzez zmianę charakterystyki gleb działalnością człowieka. Jest taka legenda , która mówi że dawno temu przybył na ziemię pewien "bóg" który zupełnie bezinteresownie badał działanie wszystkich roślin "zjadając je" by sprawdzić ich działanie i podzielić się tą wiedzą z ludzkością . Z drugiej strony , skąd takie zwierzęta wiedzą , które rośliny można zjeść a które są szkodliwe .. ? Mówisz o trzech poziomach istnienia ale wpierw trzeba wiedzieć nie tylko o ich istnieniu ale i sposobach na ich rozwój - pielegnację. Tutaj nauka współczesna rzuca na to "światło" , poziom fizyczny = ciało (jak o nie dbać , niby wszyscy wiedzą ... ale komu się chce ?) , poziom mentalny = intelekt , warto i należy go rozwijać ale jest z tym tak samo jak z ciałem - lenistwo umysłowe to dzisiaj plaga ! No i wreszcie pułap duchowy = podświadomość - "czym skorupka za młodu nasiąknie ..." . Tak jak oczy są zwierciadłem "duszy" tak i są do niej wejściem - to co widzimy , przemoc , nieprawość , gwałt i wszelkie zło wnika poprzez wzrok do naszego wnętrza stając się cześcią wzorców zachowań , które nas później kształtują - psychologia dużo ma tu do powiedzenia. To dlatego mędrcy ( i ci co do tego tytułu aspirowali) uciekali od "świata" aby nie zatruwać "duszy" czyli podświadomości brudem , który jest już niemal wszędzie . I dlatego osiągnięcie oświecenia w naszym współczesnym świecie jest już niemal niemożliwe - gdyż już nie ma dokąd uciec a po drugie wychowywaliśmy się w świecie zatrutym nieprawością , choćby ogladając filmy z "mordobiciem". Jak myślisz , skąd się bierze przemoc w szkołach i innych grupach ? Skąd ta wieczna rywalizacja , prześciganie się , pogoń za dobrami aby "być lepszym" .. Pozostaje jeszcze genetyka , czy wiesz że obecnie uważa się iż możemy zmieniać swe geny poprzez to czego doświadczamy w życiu ? No i czym jest to "śmieciowe" DNA ? Bo mnie się wydaje , że ono wcale nie jest śmieciowe ... gdyż jak sądzę gromadzi ono "doświadczenia" z naszej egzystencji i może być odpowiedzialne za wrażenia o "poprzednich wcieleniach". Dokonujemy wyboru ... oczywiście , ale zawsze i wszędzie w ramach dostępnych opcji - bo jak szeroki "wybór" ma niemowlę , dziecko , nastolatek , który musi się słuchać rodziców i innych "starszych" , którzy żadko kiedy wiedzą co tak naprawdę jest dla niego dobre - żadko , to im się tylko tak wydaje. A szczególnie problem ten dotyka te dzieci , które są dużo bardziej świadome i rozwinięte "mentalnie i duchowo" niż by się wydawać mogło ich "nie oświeconym" opiekunom. To dlatego tak wiele potencjału twórczego owych niedocenionych istot zostało i wciąż jest marnowane.  Genetyka determinuje także te zjawiska . - Jaki ojciec taki syn - co na górze to na dole - z kim przestajesz , takim się stajesz == to jest właśnie karma - balast , ciężar , kotwica . A ezoteryka opisując te zjawiska językiem "górnolotnym" była jedynie formą przekazywania tej "ukrytej wiedzy" do momentu uzyskania przez ludzkość umiejętności jej zrozumienia i wykorzystania . To tak jak z mitami o przybywających z "nieba" bogach na ognistych rydwanach itd. , które są jedynie opisami obserwacji zjawisk oczyma ludzi nie zdających sobie sprawy z natury rzeczy na jakie patrzą .. Dlatego mówiłem wcześniej o uwarunkowaniach , determinacji , zależnościach i wąskim zakresie możliwości do wyboru . I o ile ograniczenia psychologiczne (karmę ducha) da się w pewnym stopniu przepracować , zniwelować (ale nigdy do końca się tak nie stanie) to już "karma" ciała czyli genetyka jest nie do przeskoczenia - to trzeba przeżyć mając to co jest. Zauważ , że często wygląd (twarz) świadczy o osobowości - ja przynajmniej ją (to kto kim pewnie jest) - z grubsza po twarzy rozpoznaję. Konfucjusz powiedział : nie należy się przyjaźnić (kolegować) z ludźmi o poziomie intelektualnym (dużo) niższym od swojego - {nie jest to dokladny cytat} - a ktoś inny rzekł : lepiej mieć w sercu ranę niż kamień zamiast serca .. Nie jest to łatwe (pierwsza teza) gdy podlega się uwarunkowaniom społecznym i bolesne (druga część) gdy nie ma się wielkiego wyboru będąc jednocześnie człowiekiem nowej ery - która może dopiero nadejść - nie wiadomo kiedy ..

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Dużo tematów poruszyłeś. Odpowiem na wszystko, w czym mam wiedzę, ale nie we wszystkim mam.

hipnoza jest przecież "dojściem do głosu" podświadomości wykorzystującej "interface" świadomości , a trans jest obniżeniem częstotliwości "pracy" świadomości tak jak we śnie - tak to rozumiem. 

Ciekawa definicja hipnozy. Trans to faktycznie obniżenie częstotliwości pracy, nawet nie tyle świadomości samej w sobie, tylko fizycznego mózgu. Z fal beta podczas transu mózg obniża częstotliwość do fal alfa lub w przypadku bardzo głębokiego transu do theta, a może nawet do delta, ale osobiście chyba mi się nie udało zejść nigdy niżej niż do theta, a jak wprowadzasz w trans inną osobę, to gdyby weszła fale delta, to najprawdopodobniej by zasnęła. Osoby, które ja wprowadzałem w trans, nigdy nie zasypiały i wychodziły z niego od razu po podaniu polecenia, że mają się wybudzić. 

Ale przeszło mi to przez myśl parę razy , czy aby nie znajduję się w stanie świadomej hipnozy ?

Co jakiś czas i tak każdy z nas wpada w trans. To się dzieje wielokrotnie w ciągu każdego dnia, ale zazwyczaj trwa bardzo krótko. Choć można wpaść w trans trwający godzinę lub dłużej. Na przykład podczas oglądania jakiejś treści w telewizji, lub robieniu czegoś innego, co nas bardzo pochłania, ktoś może nas wołać po imieniu, a my nie usłyszymy, bo... jesteśmy w transie i jesteśmy bardzo mocno skupieni na czymś. Wcześniej pisałem, ze trans wyostrza słuch, ale ten rodzaj transu jest pod tym względem inny, więc może to już nie jest trans, a bardziej autohipnoza, bo zmysły działają, ale wybiórczo. Coś takiego przeżyłem w zeszłą niedzielę. Byłem bardzo zajęty treściami na moim smartfonie i nie słyszałem, że moja mam mnie woła. 

od dość dawna mam wrażenie , że jestem "tylko" obserwatorem wydarzeń , emocji , uczuć itd.

Czasami też tak mam. Teraz mniej czasu poświęcam na niektóre rzeczy, ale kiedyś codziennie stosowałam metodę Silvy, pracowałem ze snami, z projekcją astralną itp. i wtedy często miałem takie same wrażenia, jak Ty. Bardzo często doświadczałem też deja vu. Więc to chyba jest tak, że jak się tym zajmujesz, to wywiera to właśnie taki wpływ. Gdy przestajesz (a na kilka lat przestałem się zajmować duchowością i pokrewnymi tematami), to te wrażenie zanika. 

Poruszyłeś kwestię przyczynowo skutkową chorób mających podłoże psychiczne i tu zgoda , z tym że oficjalna medycyna mimo wielce obiecujących danych , badań i eksperymentów wciąż odrzuca tą metodę leczenia z wykorzystaniem psychodelików choć już zaczyna się (medycyna) przekonywać powoli do THC .

Oficjalna medycyna sobie, a alternatywna sobie. Ideałem byłoby połączenie ich obu. W każdym razie obserwuję, że coraz więcej osób ze środowiska tej oficjalnej medycyny zaczyna  się interesować medycyna alternatywna. Jednym z prekursorów był O. Carl Simonton, który twierdził, że raka można leczyć technikami relaksacyjnymi i wizualizacyjnymi. 

rośliny produkują wszystko co trzeba by uleczyć dowolną znaną ludzkości chorobę

Dla mnie oznacza to, że człowiek albo narodził się na Ziemi,  a nie że jacyś kosmici są odpowiedzialni za stworzenie człowieka. Druga opcja jest taka, ze owszem mogli nas utworzyć kosmici, ale mieli też wpływ na roślinność na Ziemi. No bo skoro te rośliny produkują wszystko, co jest nam potrzebne do wyleczenia... Oczywiście jeśli pochodzimy z Ziemi, to kosmici mogli cos tam grzebać w naszej genetyce, ale jeśli modyfikujemy genetycznie rośliny, to po kilku pokoleniach (około 3 do 5)  ich genetyka i tak wraca do pierwotnego stanu, więc z ludźmi prawdopodobnie jest tak samo. 

teraz spójrz ile z tych drogocennych i jeszcze nie zbadanych gatunków zginęło bezpowrotnie z powodu wycinki puszczy amazońskiej

I ciekawe ile jeszcze zginie. 

 

Mówisz o trzech poziomach istnienia ale wpierw trzeba wiedzieć nie tylko o ich istnieniu ale i sposobach na ich rozwój - pielegnację. Tutaj nauka współczesna rzuca na to "światło" , poziom fizyczny = ciało (jak o nie dbać , niby wszyscy wiedzą ... ale komu się chce ?) , poziom mentalny = intelekt , warto i należy go rozwijać ale jest z tym tak samo jak z ciałem - lenistwo umysłowe to dzisiaj plaga ! No i wreszcie pułap duchowy = podświadomość - "czym skorupka za młodu nasiąknie ..." 

O ich istnieniu wiele osób wie. O sposobach na pielęgnację już mniej. A już mało kto rozumie, czym jest poziom duchowy. Poziom duchowy to nie jest podświadomość, czy nadświadomość, tylko swego rodzaju energetyka. Ale ta energetyka jest niczym kodeks drogowy. Jeśli znak mówi, że masz skręcić w prawo, a Ty skręcisz w lewo, to potem nie ma się co dziwić, że coś złego się wydarzy. Innymi słowy, poziom duchowy to zbiór praw i zasad. Gdy ich przestrzegasz, idziesz przodu, wszystko się układa. Gdy "skręcisz w lewo", zaczyna się dziać nie tak, jakbyś chciał. Najwyższa część poziomu duchowego, to jest to,  o czym dyskutowaliśmy wcześniej, a mianowicie informacja. I dlatego porównałem go do kodeksu drogowego, bo kodeks drogowy, to też nic innego jak informacja o tym jak działać i co robić, by dotrzeć bezpiecznie z punktu  A do punktu B. Jak ktoś nie zna praw poziomu duchowego... naraża się na kłopoty. Natomiast same te prawa powinny być stosowane na poziomie mentalnym i fizycznym, Dlatego napisałem, ze my funkcjonujemy przez cały czas na wszystkich trzech poziomach jednocześnie i że powinniśmy dbać o każdy z tych poziomów. Bo nawet jeśli znasz prawa poziomu duchowego, ale ich nie zastosujesz..... 

To dlatego mędrcy ( i ci co do tego tytułu aspirowali) uciekali od "świata" aby nie zatruwać "duszy" czyli podświadomości brudem , który jest już niemal wszędzie .

Tylko czy ucieczka jest dobrym rozwiązaniem? Złu trzeba się przeciwstawić. Jeśli tego nie zrobisz, to urośnie w siłę i w końcu Cię dopadnie niezależnie od tego, jak daleko uciekniesz. A od siebie samego nie uciekniesz. Wydaję się, że to rozumieli tylko niektórzy mistrzowie i dlatego otwierali swoje aszramy i byli dostępni dla ludzi. Owszem aszramy otwierali w mało ciekawych miejscach, ale to raczej dlatego, by docierali do nich osoby, którym naprawdę zależy, a nie dlatego by uciec. 

 I dlatego osiągnięcie oświecenia w naszym współczesnym świecie jest już niemal niemożliwe - gdyż już nie ma dokąd uciec

No właśnie, nie przeciwstawiono się złu i taki mamy efekt. "Mistrzowie" (i chyba wiesz, dlaczego w cudzysłowie) plują sobie w brodę, ze nic nie zrobili, bo zło wyciąga po nich swoje ręce. Jest też opcja, że przeszli na ciemną stronę i im pasuje to jak jest. 

 

czy wiesz że obecnie uważa się iż możemy zmieniać swe geny poprzez to czego doświadczamy w życiu ? 

Zajmuje się tym nauka nazwana epigenetyką.  

No i czym jest to "śmieciowe" DNA ? Bo mnie się wydaje , że ono wcale nie jest śmieciowe ... gdyż jak sądzę gromadzi ono "doświadczenia" z naszej egzystencji i może być odpowiedzialne za wrażenia o "poprzednich wcieleniach". 

Tu wchodzimy w pamięć rodową, nową medycynę germańską i pokrewne nauki. Moja wiedza na ten temat jest zbyt mała, bym mógł się sensownie wypowiedzieć.

A ezoteryka opisując te zjawiska językiem "górnolotnym" była jedynie formą przekazywania tej "ukrytej wiedzy" do momentu uzyskania przez ludzkość umiejętności jej zrozumienia i wykorzystania .

Kiedyś ezoteryka mnie fascynowała. Czytałem książki takich autorów jak Helena Bławatska czy Annie Besant. Dziś wiem, że było tam trochę prawdy, ale zbyt mało. Te osoby tej prawdy dopiero szukały i dzieliły się tym, co udało im się odkryć. Dzięki nim wiemy dziś więcej i nasza wiedza jest mocno do przodu, ale czytanie ich książek to tylko z ciekawości, a nie dla zdobycia konkretnej wiedzy, bo jej tam po prostu nie ma i jest masa innych książek, w których wiedza jest. 

"karma" ciała czyli genetyka jest nie do przeskoczenia 

Trochę nie rozumiem, bo wcześniej pisałeś, że uważa się, iż możemy zmieniać swe geny.

Zauważ , że często wygląd (twarz) świadczy o osobowości - ja przynajmniej ją (to kto kim pewnie jest) - z grubsza po twarzy rozpoznaję. 

Ja zaobserwowałem coś takiego, że osoby podobne do siebie, mają podobnie brzmiący głos. Poznałem kiedyś gościa, który był podobny do Zbigniewa Bońka. Gdy się odezwał, to tak jakbym słyszał Bońka. Wniosek jest taki, że wygląd determinuje/ma wpływ na struny głosowe. A jeśli ma wpływ na struny głosowe, to może mieć wpływ na inne rzeczy. 

Konfucjusz powiedział : nie należy się przyjaźnić (kolegować) z ludźmi o poziomie intelektualnym (dużo) niższym od swojego

Prawda. Ja w miarę możliwości staram się otacza ludźmi mądrzejszymi ode mnie, bo tylko od takich ludzi mogę się czegoś nowego nauczyć.

 

P.S. Nie pochodzisz może ze Śląska? Czytam inne twoje komentarze i zauważyłem, że używasz słownictwa specyficznego dla osób pochodzących właśnie ze Śląska. Za chwilę może się jeszcze okazać, że się znamy w realu, tylko nie wiemy, kim jest ten drugi.... XD

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

No to od końca .. też ciałem Cię "podejść" aby jakoś sprawdzić , czy przypadkiem się jakoś wcześniej nie spotkaliśmy bo coś mi na to wskazywało (miałem taki zamiar) ale skoro sam już powiedzieś skąd jesteś to wiem , że tak nie było - mieszkam na Mazowszu. Ten komentarz o którym wspomniałeś (to jedyny taki) , miał na celu "wbicie szpilki" bacy - i tylko oto chodziło , bo mnie nieco zadrażnił - i został opublikowany nie pod jego wpisem ale jako niezależny (nie wiem czy to był mój błąd czy czyjś "psikus" ?) - stąd tyle miał (-) i owszem jeden (+) ... domyśliłem się , że to od Ciebie .. ----- Może to dlatego , że staram się poszerzać słownictwo oraz zakres pojęciowy mając też na uwadze uwagi polonistki z podstawówki.  Ale jak powiesz gdzie byłeś "we wojsku" jeśli byłeś , to będę miał klarowną jasność - gdyż tam spotkałem kogoś bardzo wyjątkowego (niestety szybko nas rozdzielili). {Ostróda , rocznik 1997 , szkółka kierowców - ja byłem w 2 plutonie on w 4.) To mi przypomina znów scenę z filmu : "Człowiek z ziemi". Otaczać się ludźmi mądrzejszymi ... o niczym innym nie marzę ... gdyby to było takie proste , jednak ktoś musi czuwać by mógł spać ktoś ... rozumiesz co mam na myśli ? Przypomnij sobie film (jeśli oglądałeś) pt: " Niezniszczalny" z Brucem Willisem - dwa bieguny jednej osi mocy. Co do istnienia tkz: sobowtórów  myślę , że jest to efekt ograniczonej ilości "wzorców" wyglądu z puli genetycznej - czasem podobieństwo np. do kogoś znanego obejmuje tylko dolną bądź górną część twarzy. Wracając do pojęcia "karma" ciała - to rozumiem to jako komplet psychofizycznych możliwości dostępnych w danym genotypie jaki mamy , zaś niektóre geny owszem się zmieniają ale nie te determinujące budowę ciała (i jego możliwości ), predyspozycje i talenty a te odpowiedzialne np. za dostosowywanie się do środowiska czyli np. jeśli ktoś wystarczająco długo mieszka na terenie silnego promieniowania to zaczyna się na to uodparniać i żyć zupełnie normalnie , podczas gdy świerzo przybyli na te tereny zaczynają wkrótce chorować. I są na to silne dowody bo tak właśnie zareagowali mieszkańcy pewnego miasteczka w Kazachstanie gdzie obok był poligon atomowy i promieniowanie tam jest tak silne , że u nas wystąpiła by choroba popromienna (po kilku dniach już) a im NIC nie jest - nawet starcom ! https://www.youtube.com/watch?v=6jWy0lL5RZQ   Ezoteryka - zapewne pamiętasz jak pisałem o tym , że porzuciłem poszukiwanie prawd w "mądrych książkach" gdyż jest to jedynie zgłębianie czyichś myśli i koncepcji , które do niczego więcej już nie prowadzą , bo tylko pogłębiają intelektualizowanie , a pewnego dnia osiąga się poziom wykraczający poza literaturę popularyzującą i trzeba to zostawić . Ale tymi tematami także się kiedyś interesowałem i tu konieczne jest pewne wyjaśnienie - (wspomniałem Ci już kiedyś o tkw. teście osobowości - predyspozycji) - otóż wiedz , że rozmawiasz z umysłem ścisłym i racjonalnym posługującym się głownie logiką i myśleniem analitycznym. {mój IQ = 128} , dlatego i mnogość tematów na które mam coś do powiedzenia nie powinno nikogo dziwić - a raczej cieszyć :-)  .Jesteś jak dotąd trzecią osobą , która jak mniemam ma wystarczająco piękny umysł aby mi dorównać w rozmowie w szerokim spektrum konwersacji  - co jest wartością dla mnie nadrzedną . Tak mam. I teraz gdyby przenieść mnie w czasy Star Trek-a , zapewne byłbym Wolkaninem . (choć mój pseudonim zaczerpnąłem z DS9 - stacji kosmicznej jako moje przeciwnieństwo - taki "żarcik".) Pamięć rodowa - widzisz , bo tu nie chodzi oto byś mi zaprezentował wiedzę skąś tam - ale swoje zdanie , jak to rozumiesz - tak jak "objawiam" Ci moje myśli , które opieram na swoim rozumowaniu (oczywiście wspartym zaczerpniętą wiedzą) i teraz przyjrzyj się zwierzętom .. skąd one wiedzą co robić , jak się zachować i czego unikać zaraz po urodzeniu (dzikie antylopy np.) ? Skąd kot wie jak dbać o swoje futerko ? Ta cała wiedza zapisana jest genetycznie , bo zwierzęta nie posiadają zdolności do jej werbalnego przekazywania nie mówiąc już o czasie w jakim zwierzak musi dorosnąć . Stąd mój wniosek , że podobny mechanizm zapewne funkcjonuje też u ludzi tylko , że dotyczy nieco innej sfery - właśnie tej rodowej.  Twierdzisz , że winę ponoszą mędrcy gdyż nie zwalczali zła na świecie .. a czymże jest owo "zlo" ? Czy ono istnieje ? - NIE ! To co nazywamy "złem" jest jedynie brakiem współczucia (nauki buddyjskie szeroko to objaśniają) a zatem nie można zwalczyć czegoś co nie istnieje ! A co robili owi mędrcy , mistrzowie i nauczyciele ? Ujawniali światu (czyli ludziom) swe mądrości właśnie po to by owego braku było jak najmniej . Najbardziej oczywisty przykład : Jezus - czyż nie namawiał : czyńcie tak jak chcecie aby i wam uczyniono ? A co go za te mądre słowo spotkało ... ? Z drugiej strony : "mądrej głowie dość po słowie a głupiemu i referatu mało" - co to znaczy ? , że mądremu tłumaczyć nie trzeba a głupiemu nie warto bo i tak nie zechce słuchać ... I myślisz , że to są tylko "frazesy" .. nie .. są to także moje prawdy , na własnej skórze sprawdzone. Mówi się , że Bóg (ten który jest miłością) dał ludziom wolną wolę ale nikogo nie może nakłonić aby i jego kochano , choć on (podobno) kocha ludzi .. wiesz mi doskonale go rozumiem - to również jest częścią mojej prawdy.  Poziom duchowy - kodeks , rozpatrując to z tego poziomu można założyć , że jesteśmy tu gdzie żyjemy i spotkało nas to co zaszło , ponieważ jako istoty niedoskonałe nie rozumiemy owego nadrzędnego prawa i tu zgoda. Ale co tym prawem jest  ?  - w moim rozumieniu - miłość.  Ale jestem przekonany , że ogromna większość ludzi nie ma bladego pojęcia co to słowo oznacza naprawdę .  A jest to tym na co wskazałem "mówiąc" - ja jestem innym ty.  Czyli - "Miłuj bliźniego swego jak samego siebie" - ale i te mądrości ludziom ułomnym (ubogim w duchu) właściwie nic nie mówią - dlatego na świecie panuje "zło". I wszelkie próby wyjaśniania tych zagadnień są z góry skazane na niepowodzenie. Dlatego też wiele razy sugerowałem , że najpierw : chwasty trzeba wrzucić w ogień aby one i ich nasienie spłonęło nie dławiąc więcej wzrostu kwiatów . A co robią "kwiatki" ? Zamiast stawić opór często poddają się uniżenie aby i na nich nie spadł gniew chwasta ! - oto przyczyna ludzkich nieszczęść w skali globu. A to co napisałem o ucieczce od "świata" dotyczyło unikniecia wchłaniania brudu , krocząc drogą oświecenia. Bo trzeba sobie zadać pytanie co jest najważniejsze ? Użeranie się ze "światem" ze z góry straconej pozycji czy jednak osiągnięcie oświecenia . Ale owszem dokąd kolwiek by się udać każdy zabierze ze sobą swój "balast" - dlatego to nie ma sensu - wpier trzeba opróżnić ten "dzban" aby mieć miejsce do napełniania go tym co najważniejsze. Dlatego nasze czasy temu rozwojowi skrajnie niesprzyjają . Bo nawet jak zaczniemy owe wnętrze czyścić to nie uchronimy się od ponownego zabrudzenia jak podczas odkurzania gdy trwa burza piaskowa a dzwi pozostaj otwarte .. gdyż zalew informacji z każdego miejsca i o każdej porze jest wręcz przeogromny - i przeważnie tych złych. Ktoś już obliczył , że statystyczny europejczyk "wchłania" dziennie (!) tyle informacji - całkowicie mu zbędnych ile człowiek w średniowieczu - przez całe życie ! I weż tu teraz człowieku się za sprzątanie - syzyfowa praca. Teraz jeszcze o roślinkach - DMT (zawarte w ajałasce) stosuje się do nawiazywania kontaktu z obcymi / przodkami - głównie . A jako substancję wspomagającą leczenie zaburzeń psychicznych (ich przepracowanie) stosuje się psylocybinę (zawartą w "trujących" grzybkach) oraz kwas lizergowy czyli LSD , też produkowane przez grzybka ale pasożytniczo rosnącego na kłosach zborza - z tym , że obecnie syntetyzuje się go gdyż grzyb ten (sporysz) wytwarza go razem z innymi niestety szkodliwymi substancjami. I tu ciekawostka , wiele procesów o "czary" były niestety efektem spożycia mąki z "zakażonej" owym grzybem kłosów - ludzie widzieli po tym "strasne" rzeczy - diabły i takie tam - jak to w średniowieczu - resztę sobie doczytasz. Pochodzenie człowiek jest jasne - stworzeni na obraz i podobieństwo - księga rodzaju to wyjaśnia ale trzeba umieć czytać to co między wierszami . Oględnie mówiąc nie jesteśmy tu gatunkiem endemicznym lecz zmodyfikowaną wersją naszych ziemskich przodków ale (!) nie wszyscy bo część ludzkości (niewielka ale jednak) została tu przywieziona z innej planety i odróżnia ich od nas (większości) głownie grupa krwi a także część genów - mówią też o tym ich prastare legendy o pochodzeniu. 

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

Haha na bacy trochę pocisłeś. On nie jest głupi, ale nie rozumie praw, o których my tu piszemy i potem wychodzą takie głupoty. 

W wojsku się nie spotkaliśmy, bo ja byłem rok wcześniej w Ełku. 

Otaczać się ludźmi mądrzejszymi ... o niczym innym nie marzę ... gdyby to było takie proste

Proste jest, tylko nie jest łatwe, bo takich osób nie na zbyt wiele. Ale nie jest to też niemożliwe. Jak to mówią, kto szuka ten znajdzie. 

jeśli ktoś wystarczająco długo mieszka na terenie silnego promieniowania to zaczyna się na to uodparniać i żyć zupełnie normalnie , podczas gdy świerzo przybyli na te tereny zaczynają wkrótce chorować. 

Tak samo z uodpornieniem na trucizny. Kiedyś czytałem, że możnowładcy, którzy się bali, że mogą zostać otruci, przyjmowali najpierw malutkie, a potem coraz większe dawki trucizn, by się uodpornić. Skoro to działa w przypadku trucizn, to w przypadku promieniowania tez będzie działać.  

pamiętasz jak pisałem o tym , że porzuciłem poszukiwanie prawd w "mądrych książkach"

Pamiętam.  Ale o ile szukanie prawd w książkach może się okazać stratą czasu, o tyle bez pomocy/porady drugiej osoby czasem można przeoczyć coś ważnego. Podam przykład, który to dobrze ilustruje. Wyobraź sobie sytuację, że jest pociąg i luksusowy przedział. W tym luksusowym przedziale jest dostępne totalnie wszystko, co tylko może być, łącznie ze złotymi klamkami. Krótko mówiąc full wypas. I w tym przedziale jest sobie jakaś osoba. Będąc w środku, czuje się super, no bo przecież luksus... Nie dostrzega tego, że na zewnątrz na wagonie, w którym jedzie, jest napisane: "W tym przedziale jedzie idiota". I tak samo jest z naszym umysłem- pewne rzeczy łatwiej dostrzec innym osobom niż nam samym.

rozmawiasz z umysłem ścisłym i racjonalnym posługującym się głownie logiką i myśleniem analitycznym. {mój IQ = 128} , dlatego i mnogość tematów na które mam coś do powiedzenia nie powinno nikogo dziwić - a raczej cieszyć :-) 

Nigdy nie robiłem testu IQ, więc nie wiem, ile ono u mnie wynosi. Moja siostra robiła i wyszło jej 121 punktów. Tylko jakoś tak się składa, że to zawsze ona przychodzi do mnie po poradę. Ale ponieważ znam osoby o bardzo wysokim IQ (160 i więcej), to zauważyłem, że takie osoby mają często problemy. Ich drażni, jak ktoś czegoś nie rozumie. Mają też problemy w sferze emocjonalnej i bywa, że nie radzą sobie w życiu. IQ to tylko jeden z wielu czynników, z moich obserwacji wynika, że iloraz inteligencji nie zawsze świadczy o mądrości. Wolę osoby z przedziału 100-140 punktów, bo z tymi, co mają więcej, ciężko się dogadać, tak samo jak z tymi, co mają poniżej 90 punktów. 

mój pseudonim zaczerpnąłem z DS9 

Widziałem tylko kilka odcinków pierwszego sezonu, więc nie kojarzę..... 

Pamięć rodowa - widzisz , bo tu nie chodzi oto byś mi zaprezentował wiedzę skąś tam - ale swoje zdanie

Rozumiem. Mnie to nigdy nie interesowało, więc nie mam punktów odniesienia. Nie mogę opisać własnych doświadczeń, bo nie wiem, co mógłbym w tym temacie napisać. Owszem w innych tematach snuje dywagacje i przedstawiam swoje teorie, bo poziom wiedzy mi na to pozwala. Ale tu, nie znam nawet teorii, więc tym bardziej o praktyce nie będę się wypowiadał. 

przyjrzyj się zwierzętom .. skąd one wiedzą co robić , jak się zachować i czego unikać zaraz po urodzeniu (dzikie antylopy np.) ? Skąd kot wie jak dbać o swoje futerko ? Ta cała wiedza zapisana jest genetycznie , bo zwierzęta nie posiadają zdolności do jej werbalnego przekazywania nie mówiąc już o czasie w jakim zwierzak musi dorosnąć . Stąd mój wniosek , że podobny mechanizm zapewne funkcjonuje też u ludzi tylko , że dotyczy nieco innej sfery - właśnie tej rodowej.

Zgadzam się, ze jeśli działa u zwierząt, to u ludzi również będzie działać. Wszak genom człowieka i szympansa jest w 99% taki sam. 

Twierdzisz , że winę ponoszą mędrcy gdyż nie zwalczali zła na świecie .. a czymże jest owo "zlo" ? Czy ono istnieje ? - NIE ! To co nazywamy "złem" jest jedynie brakiem współczucia (nauki buddyjskie szeroko to objaśniają) a zatem nie można zwalczyć czegoś co nie istnieje ! A co robili owi mędrcy , mistrzowie i nauczyciele ? Ujawniali światu (czyli ludziom) swe mądrości właśnie po to by owego braku było jak najmniej .

I tak i nie. To zależy, z jakiego poziomu będziemy to rozpatrywać. Na każdym poziomie odpowiedź może (i zazwyczaj jest) być inna. Ty opisałeś poziom duchowy i opisałeś go prawidłowo. Ale na poziomie fizyczno-mentalnym trzeba się złu przeciwstawić poprzez konfrontację z nim. Słowo konfrontacja jest bardzo ciekawe. "Kon" oznacza prawa, zasady, reguły, w sensie zbioru (stąd takie słowo jak konstytucja, która jest zbiorem praw). "front" nie trzeba tłumaczyć, co znaczy. "Acja" lub "cja" to nakładka osobowości. Całość można przetłumaczyć, jako wzięcie na klatę (frontalnie) zgodnie z panującymi prawami czy zasadami. Sam sobie odpowiedz, jak zachowali się ci mędrcy na poziomie fizyczno-mentalnym. 

czyńcie tak jak chcecie aby i wam uczyniono

Nie wiem, czy te słowa powiedział Jezus, ale wiem, że potraktowanie ich w 100% poważnie może przynieść więcej  szkody, niż dać pożytku. Co jeśli ktoś jest masochistą i ponieważ lubi jak mu się zadaje ból, więc będzie go zadawać innym? Myślę, że więcej przykładów znajdziesz sam, bo można je mnożyć i mnożyć. To zdanie powinno brzmieć: "Czyń innym tak, by było to dla nich korzystne". 

są to także moje prawdy

to również jest częścią mojej prawdy

Twojej prawdy. Już chyba pisałem, ze nie ma prawdy obiektywnej, ale jest prawda uniwersalna. Prawda uniwersalna "stoi wyżej" niż moja/twoja. Tak jak z tym memem:  https://jednoslowohome.files.wordpress.com/2021/04/6-and-9-meme.gif Jeden widzi 6 (swoją prawdę) a drugi 9 (też swoją prawdę), a prawda uniwersalna głosi, że postrzeganie jest zależne od punktu widzenia. 

Poziom duchowy - kodeks , rozpatrując to z tego poziomu można założyć , że jesteśmy tu gdzie żyjemy i spotkało nas to co zaszło , ponieważ jako istoty niedoskonałe nie rozumiemy owego nadrzędnego prawa i tu zgoda. Ale co tym prawem jest  ?  - w moim rozumieniu - miłość. 

Rozumowanie słuszne. A teraz przypomnij sobie historię o duszyczce :) Po raz kolejny okazuje się, że jej zamieszczenie jest  po coś, bo mamy punkt  odniesienia i nie muszę się rozpisywać.  

Ale jestem przekonany , że ogromna większość ludzi nie ma bladego pojęcia co to słowo oznacza naprawdę .  A jest to tym na co wskazałem "mówiąc" - ja jestem innym ty.  Czyli - "Miłuj bliźniego swego jak samego siebie" - ale i te mądrości ludziom ułomnym (ubogim w duchu) właściwie nic nie mówią - dlatego na świecie panuje "zło". 

W języku polskim mamy pewien problem. Ludzie często mówią drugiej osobie: "kocham cię". Ale "kocham cię" oznacza tylko poziom fizyczny: dotykanie, całowanie, przytulanie czy seks. Na poziomie duchowym nie ma "kocham cię", tylko "miłuję cię". Ile osób mówi drugiemu, że go miłuje? To najbardziej widać jak się związek kończy. Wtedy jedna osoba mówi drugiej, że ją kocha, co faktycznie jest wtedy prawdą, bo nie chce by odeszła. Gdyby ją miłowała, to pozwoliłaby jej spokojnie odejść. 

Dlatego też wiele razy sugerowałem , że najpierw : chwasty trzeba wrzucić w ogień aby one i ich nasienie spłonęło nie dławiąc więcej wzrostu kwiatów . A co robią "kwiatki" ? Zamiast stawić opór często poddają się uniżenie aby i na nich nie spadł gniew chwasta ! - oto przyczyna ludzkich nieszczęść w skali globu.

Ciekawe, że kwiatki mają stawić opór, ale mistrzowie już nie.... No i mamy jak mamy. Tyle że każdy z nas powinien w miarę możliwości przeciwstawić się złu. Nas "kwiatków" jest ponad 7 miliardów, a "chwastów" co najwyżej kilka milionów.... 

Bo trzeba sobie zadać pytanie co jest najważniejsze ? Użeranie się ze "światem" ze z góry straconej pozycji czy jednak osiągnięcie oświecenia . 

Sam nic nie zdziałasz, ale jak się dwóch lub więcej dogada, to można zmienić system. Jak to mówi powiedzenie: "Gdy ludzi kupa to Herkules dupa". Nie jesteśmy na straconej pozycji, tylko nasz przeciwnik wykorzystuje rzymską maksymę "dziel i rządź". Sam wcześniej napisałeś, że już nie ma gdzie uciekać, a jeśli tak, to by uzyskać oświecenie, trzeba jednak będzie podziałać na poziomie fizycznym i im prędzej ludzkość to zrozumie, tym lepiej. 

 Dlatego nasze czasy temu rozwojowi skrajnie niesprzyjają .

A które czasy sprzyjały? A co z ludźmi urodzonymi około roku 1900? Najpierw pierwsza wojna światowa, potem grypa hiszpanka, potem druga wojna światowa, potem komuna i zimna wojna. Ale jaki byś nie wziął okres w historii, to zawsze działo się coś niedobrego. Nasze pokolenie ma o tyle dobrze, ze gdy mieliśmy po 15 lat, to się skończyła komuna i przez kolejne 30 lat w zasadzie nic się nie działo, co by jakoś megamocno przeszkadzało w rozwoju. 

zalew informacji z każdego miejsca i o każdej porze jest wręcz przeogromny - i przeważnie tych złych. Ktoś już obliczył , że statystyczny europejczyk "wchłania" dziennie (!) tyle informacji - całkowicie mu zbędnych ile człowiek w średniowieczu - przez całe życie 

Dla mnie źródłem informacji tego, co się dzieje na świecie jest ZNZ i FB. Nie oglądam telewizji, nie słucham radia i nie przeglądam mainstreamowych portali w internecie. To się nazywa "dieta niskoinformacyjna". I nie boje się, ze się nie dowiem o czymś ważnym, bo o tych ważnych rzeczach zawsze ktoś napisze na ZNZ lub FB, albo po prostu ktoś mi i tak o tym powie. 

I weż tu teraz człowieku się za sprzątanie - syzyfowa praca.

Ale co mam sprzątać, jak nie zaśmiecam umysłu? Owszem jakieś tam drobnostki są, ale z tym sobie radzę na bieżąco. O wiele więcej wysiłku kosztuje mnie fizyczne sprzątanie mieszkania. 

wiele procesów o "czary" były niestety efektem spożycia mąki z "zakażonej" owym grzybem kłosów

W tym temacie jest dużo nieporozumień. Jest taki francuski serial historyczny "La Commanderie". Pokazane jest, jak kościół postawił przed sądem konia. Ale też jest racjonalnie wytłumaczone, dlaczego to zrobił. Jak lubisz seriale historyczne, to polecam, bo ten jest mega dobry.

Oględnie mówiąc nie jesteśmy tu gatunkiem endemicznym lecz zmodyfikowaną wersją naszych ziemskich przodków

Tak może być, ale na 100% tego nie wiadomo. Ale pisałem wcześniej, że rośliny poddane modyfikacjom genetycznym, po kilku pokoleniach wracają do stanu pierwotnego. Dlaczego z ludźmi miałoby być inaczej?  

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

Twierdzisz , że stan genetyki roślin po modyfikacji miałby wracać po iluś pokoleniach do pierwotnego składu , jak ? Bo jeśli modyfikacja polega na tym , że usuniemy pewnien gen (albo ich grupę) i zastąpimy go nowym zestawem to ta pierwotna informacja zostaje bezpowrotnie utracona - jakże więc miała by się "odrodzić" ? I teraz mity o wczesnych ludziach - przed potopem - mówią , że wszyscy owi ludzie mieli błony między palcami (szczątkowe ale zawsze) a pierwszym człowiekiem bez tych błon był ... Noe. I od tej pory wszyscy ludzie po potopie już ich nie mają ! Czego to dowodzi ? , że wprowadzono (ktoś to zrobił z zewnątrz - Noe - nowy , Neo ..) zestaw genów , które zmieniły kształt dłoni nowych ludzi i tak pozostało do dziś .. Jeden człowiek z nowym zestawem genów zapoczatkował NOWĄ rasę - czyli nas , nie wiadomo jakie jeszcze zmiany zaszły. Pytasz , które czasy temu rozwojowi sprzyjały ... dawne ! Te o których mówią prastare (!) mity - i tu warto zastanowić się nad hinduskim / jogicznym podziałem "czasów" ziemi na jugi - w której teraz żyjemy ? Co przeszkadza w rozwoju ? - wszystko to co rozprasza , irytuje , drażni , zasmuca itd. itp. czy tego nie ma ?? Wszystko to co odciąga nas od wyższych myśli , kierując uwagę na te niższe. Przysłowia przysłowiami ("Her'kulas") ale z pustego i "Salamon" nie naleje ... a najlepszą paralerą jest tu odwołanie do czasów inkwizycji , kiedy żołnierze KrK beztrosko mordowali wszystkich , którzy ośmielili się mieć inne tylko zdanie niż oficjalna wersja kleru. Z ostrożnych kalkulacji wynika , że samych tylko kobiet oskarżonych o czary spalono (żywcem) na stosach ok. 50.000 . Innymi słowy rzucanie się z motyką na słońce jest równie skuteczne jak walka robaka ze słoniem. Załóżmy , że dziś już jesteś mistrzem - co zrobisz ? Pójdziesz głosić "dobrą nowinę" ludom wszelakim ?? Kto zechce słuchać ? Obalisz (wraz z innymi oświeconymi) tyranów i zbrodniarzy ? Mądremu tłumaczyć nie trzeba a głupiemu nie warto ! - gdyż przypomina to rzucanie pereł przed wieprze , które nie dość że ich nie dostrzegą to jeszcze wdepczą w gnojówkę .. A zwykli ludzie są jak liście na wietrze , lecą w tą stronę w którą akurat wieje nie zastanawiając się po co .. czy żółnierze zadają pytanie : "wodzu" - czy ta wojna jest sprawiedliwa ? - nie , idą i walczą bo tak i kazano i jeszcze się cieszą !  

Czyń tak aby dla innych było to "korzystne" ? - błąd ! Korzystne np. dla mnie jest abyś oddał mi wszystkie swoje dobra i oszczędności nie pytając o ich zwrot .. prawda ? - no widzisz. A gdy powiem : "Czyń tak jak chcesz aby i tobie czyniono" - to wtedy w słowach tych zawarta jest czysta miłość - prostota.  Nie chcesz być krzywdzony - nie krzywdź , chcesz być kochany - kochaj , nie chcesz być okłamywany nie kłam itd. itp. etc. Jest to zawarte w jednym krótkim zdaniu uniwersalne prawo moralno - etyczne , ktore nie dość , że prowadzi ludzi drogą do wzniosłości to jeszcze całkowicie nieweluje konieczność ustanawiania jakichkolwiek innych pisanych praw , kodeksów , regulacji . A przykład - masochisty jest tu całkowicie nie trafiony gdyż jest to człek wynaturzony , ułomny , upośledzony , wadliwy , chory a więc i wyjęty z pod prawa. CHWAST.  No ale dobra zostawmy to , bo dziś chciałem poruszyć temat związany z oświeceniem od strony biologii i anatomii. Otóż , mamy mózg o dwóch pólkulach . Jedna (lewa) jest siedzibą świadomości a druga (prawa) podświadomości i teraz w lewej pólkuli (świadomość) znajduje się ośrodek mowy - mówiąc werbalizując ,używamy lewej pólkuli a prawa (podświadomość) może jedynie tworzyć obrazy , myślokształty , koncepcje pozazmysłowe . Obie półkule mają jednak równy dostęp do wzroku (jedno oko - jedna półkula) - sprawdź która z nich jest u Ciebie dominująca - którym okiem "bardziej" patrzysz ? Dalej - każda z pólkul ma władzę na dokładnie połową ciała (kończyn) tyle , że po "przekątnej" . A zatem w każdym z nas jest nas "dwóch" - intelekt i "duch" . Funkcjonujemy jednak bez problemowo gdyż między obiema półkulami istnieje fizyczne połączenie nerwowe (cienka wiązka "elektryczna") . I teraz jak sprawić aby nie mogąca używać języka podświadomość - (gdyż go nie kontroluje) - mogła jednak "dojść do głosu" ? Trzeba uciszyć "wieczną gadułę" - świadomość , temu służy praktyka medytacji , wyciszeniu umysłu , "wysuszeniu" wiecznego potoku zbędnych myśli. Gdy ów wewnętrzny głos milknie , podświadomość ma szansę "przebić" się do milczącego intelektu podsuwając mu w formie obrazowej swoje koncepcje - są to przebłyski geniuszu , błyski oświecenia. Podświadomość jest cicha i subtelna , komunikuje się tworząc obrazy , wizualizacje. Wszystko to dzięki fizycznemu połączeniu nerwowemu między półkulami . Oświecenie , nadświadomość - aby ten stan osiągnąć niezbędne jest wytworzenie w mózgu stałego i szybkiego łącza między tymi bytami , tak aby podświadomość i świadomość nie były już oddzielnymi rezydentami w swoich pólkulach , by komunikacja nie była już trudnym i chwilowym procesem ale by obie te "istności" zlały się w jedno - "zasłona w świątyni rozdarła się na dwoje.." - Jak tego dokonać ? Wszystko wskazuje na to , że jedyną drogą ku temu jest jogiczna praktyka kundalini , czyli wyzwolenie w ciele silnej energii reorganizującej fizycznie mózg tak , by półkule tylko z nazwy było oddzielne a świadomość z podświadomością połączyły się już na stałe wtedy osiąga się stan zwany OŚWIECENIEM.  Ale ! - bez należytego przygotowania się i swego ciała , wymuszone uruchmienie tej energii spowoduje jedynie szkody .. nawet kończące się "utratą zmysłów , ich pomieszaniem". Dlatego też przed rozpoczęciem owego procesu tak ważne jest oczyszczenie , "opróżnienie dzbana" ludzkich : przywiązań , nawyków , upodobań , pragnień , pożądliwości zmysłowych i cielesnych , koncepcji umysłowych , wyobrażeń , pojęć i wogóle wszystkiego co jest ludzką naleciałością na czystym lustrze świadomości , gdyż dopiero wtedy będzie ona w stanie odzwierciedlić w sobie nie "brud" , kurz , świat .. ale boską nadświadomość. To właśnie motywowało wszelkich mnichów do samotniczej egzystencji z dala od świata i to jest w tym całym procesie najtrudniesze. 

Na koniec jeszcze o inteligencji parę słów . Owszem może być tak , że wszystkie testy tak naprawę mierzą nie ją ale zdolność do ich rozwiązywania z tym , że są pewną jednak wskazówką . I masz rację , geniusz często graniczy z szaleństwem więc i ludzie ponad przeciętnie inteligentni mogą się nawet bardzo irytować gdy się ich nie rozumie ale to dlatego , że co dla tłumoka jest sufitem dla bystrzaka jest podłogą .. Ludzie o niższym IQ często właśnie mają owy "punkt" widzenia - punkt ! Zaś ci mądrzejsi miewają "horyzont" . Ale oczywiście mądrość i inteligencja to dwie różne sprawy , jednak mądry zazwyczaj jest też inteligenty a tylko inteligentny bywa głupi .. jak choćby przestępcy . Mądrość jest zatem równowagą między "wewnętrznymi zmysłami" , umiejętnością dokonywania właściwych i słusznych wyborów oraz kreowania słusznych osądów. Dlatego jak sam napisałeś trzeba rozwijać się na wielu poziomach jednocześnie i wielowymiarowo aby pozostać w równowadze ale jednak ciągle wchodzić wyżej. I nie jest prawdą , że mądrość przychodzi z wiekiem jak niektórzy uważają .. bo przysłowie mówi : "Stary i głupi !" . Dlatego też wszyscy ludzie nie są równi i nie wszystkim należy się taki sam szacunek . Ja najwyższym szacunkiem darzę tylko ludzi mądrych i to bez względu na to kim są .. może to być nawet bezdomy żebrak . Oczywiście słowo "szacunek" też jest dość pojemne ale o tym może innym razem .

0
0

Dodane przez Quark (niezweryfikowany) w odpowiedzi na

wierdzisz , że stan genetyki roślin po modyfikacji miałby wracać po iluś pokoleniach do pierwotnego składu , jak ?

Oglądałem film na YT na ten temat, nie pamiętam, gdzie to było. Jacek Sokal z kanału wiedza dla wszystkich też o tym parę razy wspomniał. Nie wiem, jak to się dokładnie odbywa, ale chyba jednak całkowite usunięcie informacji pierwotnej nie jest możliwe. Mogę tylko snuć domysły, że jeśli człowiek posiada sobowtóra eterycznego, to coś podobnego mogą mieć rośliny i to dzięki temu następuje powrót do stanu pierwotnego. 

mity o wczesnych ludziach - przed potopem - mówią , że wszyscy owi ludzie mieli błony między palcami

Nigdy o tym nie słyszałem. 

Czego to dowodzi ? , że wprowadzono (ktoś to zrobił z zewnątrz - Noe - nowy , Neo ..) zestaw genów , które zmieniły kształt dłoni nowych ludzi i tak pozostało do dziś 

Tylko że historia opisana w Biblii prawdopodobnie jest plagiatem historii sumeryjskiej. Nie wiem, czy imię Noe możemy przetłumaczyć jako "nowe". Izraelici go tak nazwali, więc to hebrajskie imię. W oryginalnej historii ten człowiek nazywał się jednak inaczej, ale nie pamiętam jak. Ogólnie to, co jest opisane w pierwszych rozdziałach Biblii, jest wzorowane na historiach sumeryjskich i faktycznie mowa tam o modyfikacjach genetycznych, ale odpowiedzialni za to bogowie, też mieli problemy ze swoimi eksperymentami. Ogólnie możliwe, że jeśli marchewka po modyfikacji genetycznej jest nadal marchewką, to będzie dążyć do powrotu do pierwotnego wzorca. Ale jak zmieszają geny marchewki i np. selera, to każde będzie dążyć do pierwotnego stanu, przez co mogą zachodzić samoistnie kolejne modyfikacje. Jak zmutujemy człowieka i jakieś zwierzę, to o ile to coś będzie się mogło rozmnażać, to efekt rozmnażania może być niepewny, ale do formy człowieczej już nie wróci. Nie wiemy jakie eksperymenty przeprowadzali bogowie, o ile cała ta historia nie jest tylko wymysłem. 

Pytasz , które czasy temu rozwojowi sprzyjały ... dawne ! Te o których mówią prastare (!) mity - i tu warto zastanowić się nad hinduskim / jogicznym podziałem "czasów" ziemi na jugi - w której teraz żyjemy ? 

Na logikę to coś tu nie gra. Bo jeśli wcześniej ludziom żyło się dobrze, mieli wspaniałe warunki do rozwoju, to czemu te czasy zostały zaprzepaszczone? Kto lub co doprowadziło do upadku? To by też znaczyło, że my nie mamy szans na rozwój. Ale jednak ludzie wciąż idą do przodu. Owszem to są może i jednostki, ale jednak są. A skoro ktoś może, to i drugi też może. Jak już nawiązałeś do hinduizmu, to przypomnij sobie historię Arjuny opisaną w Bhagawadgicie. Wokół zmagania wojenne, a Kryszna naucza Arjune. Pomimo pożogi wojennej Arjuna się rozwija. Co ciekawe, Kryszna każe Arjunie, by przeciwstawił sie złu.... 

Co przeszkadza w rozwoju ? - wszystko to co rozprasza , irytuje , drażni , zasmuca itd. itp. czy tego nie ma ?? Wszystko to co odciąga nas od wyższych myśli , kierując uwagę na te niższe.

Słyszałeś o eksperymencie Calhouna, nazywanym mysią utopią? Myszki miały idealne warunki, więc powinien nastąpić rozwój. Ale niestety stało się odwrotnie, nastąpiła totalna degradacja. Jeśli z ludźmi jest tak samo (a patrząc na to jak wygląda świat, można tak stwierdzić), to by tłumaczyło te hinduskie jugi. Ale to oznacza, że aby się rozwijać, to my wręcz potrzebujemy tego co nas rozprasza, irytuje i złości, bo w idealnych warunkach zacznie się degradacja. Pomyśl, co by było, gdyby zbudowano machinerie na globalną skalę, która zaspokajałaby wszystkie potrzeby ludzkości. Ludzie nie musieliby totalnie nic robić, żyliby sobie szczęśliwie. Za kilkanaście pokoleń maszyna uległaby awarii, ale nikt nie umiałby jej naprawić, no bo przecież nie byłoby potrzeby robienia czegokolwiek, więc nikt by się nie uczył mechaniki, ludzie zajmowaliby się głównie przyjemnościami życia, medytacją, filozofią itp. Myślisz, że osiągnęliby wtedy oświecenie? Ja śmiem wątpić. Większe szanse na oświecenie mamy my, bo nie żyjemy w utopijnym świecie. Ale to jedna strona medalu. Słyszałeś o metaforze słonia i jeźdźca? Ta metafora przedstawia działanie naszego umysłu. Pierwszy wspomniał o niej Budda, a w naszych czasach rozpropagował ją amerykański psycholog Jonathan Haidt. Dystraktory, o których piszesz, są do opanowania, tylko trzeba wiedzieć jak sobie z nimi radzić. Trzeba jak najwięcej się dowiedzieć o funkcjonowaniu własnego umysłu. A różnice między poszczególnymi osobami mogą być ogromne. Cos co dla jednego jest korzystne, dla drugiego może być szkodliwe. Za taki stan rzeczy odpowiada słoń, ale to na jeźdźcu ciąży odpowiedzialność, by zapanować nad słoniem. Taka wiedza jest do zdobycia i pomaga w każdej dziedzinie życia, nie tylko w rozwoju, więc już wiesz czego szukać. 

Innymi słowy rzucanie się z motyką na słońce jest równie skuteczne jak walka robaka ze słoniem.

Nigdzie nie napisałem, że mamy się rzucać z motyką na Słońce. Możemy zacząć od uświadamiania innych i pomocy jeśli możemy pomóc. I nie mam na myśli pomocy finansowej. 

Załóżmy , że dziś już jesteś mistrzem - co zrobisz ? Pójdziesz głosić "dobrą nowinZałóżmy , że dziś już jesteś mistrzem - co zrobisz ? Pójdziesz głosić "dobrą nowinę" ludom wszelakim ?? Kto zechce słuchać ? Obalisz (wraz z innymi oświeconymi) tyranów i zbrodniarzy ? Mądremu tłumaczyć nie trzeba a głupiemu nie warto !ę" ludom wszelakim ?? Kto zechce słuchać ? Obalisz (wraz z innymi oświeconymi) tyranów i zbrodniarzy ? Mądremu tłumaczyć nie trzeba a głupiemu nie warto !

Mistrzowie nic nie zrobili, to i jest, jak jest. Ale historia zna człowieka, który jednak zareagował. Nazywał się Mahatma Gandhi. To głównie dzięki niemu Indie wyzwoliły się spod władzy Anglików. 

Czyń tak aby dla innych było to "korzystne" ? - błąd ! Korzystne np. dla mnie jest abyś oddał mi wszystkie swoje dobra i oszczędności nie pytając o ich zwrot .. prawda ? 

Ale robienie czegoś korzystnego dla innych, nie oznacza, że musi to być własnym kosztem. Inna sprawa, że ty piszesz o chęci wykorzystania drugiej osoby, czyli o czymś, co jest dla niej niekorzystne. Ten układ ma przecież działać w obie strony, a nie polegać na wykorzystywaniu jednych przez drugich. To, co napisałeś, totalnie zaprzecza temu, co ja napisałem. 

A przykład - masochisty jest tu całkowicie nie trafiony gdyż jest to człek wynaturzony , ułomny , upośledzony , wadliwy , chory a więc i wyjęty z pod prawa. 

Celowo podałem taki przykład. W tym zdaniu nie ma przecież mowy o wyjątkach, tylko by czynić innym, tak jak chcesz, by tobie czyniono. Co będzie gdy taki wynaturzony człowiek zechce się do tego zastosować? Ale podam inny przykład. Jest sobie osoba, która jest weganinem. I druga, która jest mięsożercą. Weganin zaprasza do domu mięsożercę na obiad. I podaje mu jakieś sałatki... a mięsożerca chciałby jakieś dobre mięsiwo.... W drugą stronę będzie tak samo, weganin chciałby jakieś sałatki, a nie mięsiwo. Jeden potraktował drugiego tak, jak sam by chciał być traktowany, ale nic dobrego z tego nie wynika. Gdyby każdy pomyślał o korzyściach drugiego, to podałby do jedzenia coś, co ta osoba je, albo jeśli byłoby to problematyczne (dla weganina, podanie mięsa może być problemem, ale dla mięsożercy podanie warzyw nie), to by nie zapraszał. 

To, co piszesz o półkulach mózgowych, jest mi oczywiście znane. Ja wolę podział na mózg gadzi, układ limbiczny i korę nową. Od strony praktycznej więcej to wnosi- i tu kłania się metafora słonia i jeźdźca.

 

Wszystko wskazuje na to , że jedyną drogą ku temu jest jogiczna praktyka kundalini

Gdyby oświecenie było możliwe tylko przez praktykowanie kundalini, to do 19 wieku nikt spoza Indii praktycznie by nie dostąpił oświecenia, bo ta praktyka poza Indiami nie była znana. Na nic byłyby nauki Jezusa i innych nauczycieli spoza Indii. 

To właśnie motywowało wszelkich mnichów do samotniczej egzystencji z dala od świata i to jest w tym całym procesie najtrudniesze. 

To twoja opinia, a moja jest taka, że po prostu uciekli. Pytanie brzmi: jaka jest prawda? 

Ludzie o niższym IQ często właśnie mają owy "punkt" widzenia - punkt ! Zaś ci mądrzejsi miewają "horyzont" 

Przypomniała mi się historyjka o Emersonie. Postać autentyczna, więc historia chyba też prawdziwa. Emerson chciał zapędzić cielaka do obory, ale cielak nie chciał iść. Nic nie pomagało. Aż przyszła prosta służka i włożyła cielakowi do pyska palec posmarowany czymś słodkim. Cielak zaczął ssać jej palec, a ona delikatnie szła w stronę obory, a cielak, ssąc jej palec, poszedł za nią. 

0
0

Dodane przez Arya w odpowiedzi na

No dobra , praktykę prowadzenia sporu mamy już świetnie opanowaną .. a jego istota polega na tym , że zarówno Twoje jak i moje twierdzenia są prawdziwe (korzystnie - czy - tak jak tobie..) lecz oba z osobna wymagają szerszego przedstawienia ,wyjaśnienia osobom postronnym aby zostały poprawnie zrozumiane (co wykazałem przykładem), bo ułomność słów polega na ich wieloznaczności zależnej od szerszego kontekstu i sytuacji zastosowania - zgoda ? I właśnie z tego powodu dyskutujemy w sumie o tym samym szukając porozumienia w potoku słów. Co do mitu o ludziach przed potopem - to był o tym program w TV , ale skoro jej nie oglądasz to SAM zamknąłeś sobie okno na świat - przez które można ale przecież nie trzeba spoglądać - (dodatkowe źródło informacji i wiedzy) bo stacji telewizyjnych jest wiele a w nich czasem zdarzają się ciekawe i pouczające programy i to za darmo. O Noe-m to było jedynie dość "luźne" skojarzenie , dlatego zawarłem to w nawiasie. W kwestii genetyki roślin to spójrz jak się pozmieniały odmiany warzyw i owoców ich wygląd , smak , wartość odżywcza na przestrzeni lat . Jak kiedyś wyglądały pomidory , ogórki , kartofle , arbuzy i wiele innych (w średniowieczu gdy je sprowadzono) a jakie są teraz po latach selekcji ich odmian - nikt ich genetycznie nie modyfikował a jedynie rozmnażał te najładniejsze i najsmaczniejsze. I teraz jeśli naprawdę jest tak ja uważasz to w takim razie czego się obawiać przed przyjęciem szczepionki mRNA ?? Co ten preparat mógłby zmienić w ludzkim DNA , skoro jesteśmy tak odporni na modyfikacje ? (Ja nie widzę tak tego zagrożenia , niemniej szczepić się nie zamierzam). Krok w stecz - "czyń tak jak chcesz aby i tobie czyniono" .. Wegetarianin , który to rozumie będzie wiedział , że zapraszając do posiłku mięsożercę musi mu podać np. udko kurczaka a nie tofu bo sam też u niego na obiedzie będąc chciałby być uszanowany jako wegetarianin - to działanie wyrażające szacunek dla drugiego i siebie na wzajem. Celowo chciałem abyś zerknął na hinduski podział czasów w kosmicznym wymiarze odnośnie ziemi , bo on wyjaśnia kwestię czasu sprzyjającego rozwojowi jednostek i cywilizacji oraz ich upadku i stagnacji. Ten kosmiczny "zegar" jak sądzę ma związek też z teorią powstania wszechświata , wielkim wybuchem itd. Jest początek , rozwój , rozkwit , stagnacja , degradacja i niszczenie , coś na wzór narodziń , dorastania , trwania w kwiecie wieku , starzenia się i śmieci . Skąd mam wiedzieć czy to prawda , opieram się na szczątkach informacji , fragmentarycznej wiedzy i domysłach ale całość wydaje się mieć "ręce i nogi" . Widać jednak po wykopaliskach , odkryciach megalitycznych budowli i mitach , że kiedyś istniała na ziemi (pewnie nie jedna) wspaniała cywilizacja , po której prawie nic nie zostało a ich osiągnięć obecnie mimo technologicznego zaawansowania nie jesteśmy w stanie powórzyć. I to wszystko pasuje do owego wzorca czasów sprzyjających rozwojowi i obecnego gdzie jest to niezwykle mozolne , wręcz niemożliwe. Ledwie co ( i to nie wszyscy) wyszliśmy z mroków średniowiecza. Zachaczyłeś o Ghandiego - to co , czyżbyś za obecny stan nieprawości na świecie obwiniał tych , którzy będąc mędrcami nie rzucili się z tą "motyką na słońce" jak on właśnie ? Powiedz zatem co jest ważniejsze świat materialny czy ten "duchowy" , o co zatem najlepiej zabiegać ? Jezus w biblii powiedział : "przynoszę wam miecz .." ale przecież nie chodziło mu o fizyczną jego formę , nie namawiał też do obalenia cezara ani jakiegokolwiek innego tyrana a wręcz namawiał : "oddajcie cesarzowi co cesarskie" . Co zatem powinie zrobić według Ciebie , stanąć na czele rewolucji "komunistycznej" ? Czy "dzizas" jest winien bo nic nie zrobił a co gorsza sam dał się zamordować ? Oczywiście wiem , że dobrostan "psycho - materialny" nie prowokuje do duchowych poszukiwań - tego nie trzeba mi tłumaczyć - Ty pewnie też rozumiesz , że : "cierpienie uszlachetnia" , co nie zmienia faktu , że każdy dąży do jego minimalizacji. Dlatego tak atrakcyjna dla mnie jest idea transcendencji - wolności od znoju tkwienia w materialnym świecie. Bo troski tego świata , zaprzątając czas dnia codziennego odciągają nas od wyższych wzniosłych celów . Dlatego Jezus mawiał : "miłujcie nieprzyjaciół swoich" i - jeśli by kto zarządał "kapoty" waszej oddajcie mu i surdut. To jest wskazówka do zdystansowania się od przywiązania. Co do anatomii układu nerwowego człowieka , celowo pominałem kwestię podziału na mózg "wyższy i niższy" , korę mózgową itd. gdyż nie korelowało to z tematem głownym jakim się tu zajmujemy. Zadałem też związane z tym pytanie - które pominąłeś milczeniem .. zatem nie rozwinę tego dalej. Kundalini - sądzę , że to kluczowa kwestia w kontekscie jaki opisałem - tak to sobie wyobrażam ale nie "tylko" ale jako niezbędny składnik po osiągnięciu owej równowagi. Do XIX w. nikt by oświecenia nie osiągnął ?? A kogo znasz oświeconego , gdziekolwiek z imienia czy nazwiska ? Jezus w biblii nic o tym nie mówił bo jaki to miałoby sens tłumaczyć tą kwestię zbierającym się tam ciemnym ludziom , którzy nawet z rozróżnieniem dobra i zła mieli problemy ? Wszystko od podstaw musiał im tłumaczyć a i tak na koniec spotkała go "nagroda" ! Uważam jednak , że proces ten doskonale rozumiał i zastosował lecz w swiom sposobie mówienia starał się całą swa wiedzę "zakamuflować" tak , by za pomocą odwołań do "boga" , miłości , uwielbienia boskości w sobie itd. przemówić do wyobraźni czyli konkretnie językiem obrazów zakodować to w podświadomości słuchaczy - mając nadzieję , że choć kilku z nich zrozumie i przejawi w sobie te prawdy. Dlatego też zawsze tłumacząc coś ludziom używał języka wyobraźni , porównań , przypowieści itd. Używając sformułowania "horyzont" miałem też na myśli sytuację gdy ; wszyscy wiedzą , że czegoś zrobić się nie da - bo mają swe uwarunkowane ograniczenia i dlatego wtedy trzeba - znaleźć kogoś kto tego (ograniczenia nie ma) nie wie , przyjdzie i to zrobi . Horyzont to też umiejetność szerokiego spojrzenia na zagadnienie poza głownym "nurtem" oczywistości , dostrzegając to co umyka widzącym "punktowo". Często przywołujesz moje słowa cytując je "wyrwane" z kontekstu a przecież on nadaje (zmienia też) znaczenie słów i całego zdania . Czytając w ten sposób można zrozumieć zupełnie co innego niż autor miał na myśli . I jeszcze "mistrzostwo" ... dlaczego oni postają w ukryciu ? Może dlatego , że mędrzec to nie "magik - czarodziej" , który w cydowny sposób rozwiąże ludzkie problemy .. Wyobraź sobie sytuację gdy dwóch walczy ze sobą a ktoś trzeci (mądrzejszy) próbuje się wtrącić , rozdzielić ich , uspokoić , wytłumaczyć - jaka będzie ich na to reakcja ? Posłuchają go ? - nie.. zgodnie razem zaatakują ! Jezus też chciał wprowadzić rozejm między "walczących" i co ? Zarówno żydzi jak i rzymianie razem (mimo iż byli wrogami) razem go zaatakowali domagając się ubiczowania i śmierci .. Kogo tłum wolał aby Piłat uwolnił z więzienia .... Jezusa , który chciał dla nich jak najlepiej czy Barabasza , którzy lubował się w rozbojach i gwałtach ... ?.  "Kto trzęsie drzewem prawdy temu spadają na głowę przekleństwa i obelgi " - Konfucjusz . A Kiekegaard powiedział : " Najbardziej martwi mnie nie to , że ludzie mnie nie rozumieją lecz to , że nie rozumieją mojego narzekania na to , że mnie nie rozumieją. ".  I te sentencje pozostawiam Tobie do przemyślenia.

0
0