Już chyba tylko zupełni ślepcy nie widzą, że Władimir Putin umieszczając w Obwodzie Kaliningradzkim zdolne do przenoszenia głowic jądrowych rakiety Iskander-M zamanifestował nową zimną wojnę. Niestety w tej wojence głównym celem jest Polska.

Trzeba przyznać, że Kreml konsekwentnie stosuje metody zastraszania państw, które uważa za swoją strefę wpływów. Rozmieszczenie mobilnych i zabójczo skutecznych zespołów rakiet Iskander i to praktycznie przy samej granicy z naszym krajem, to naprawdę nie jest gest przyjaźni.

Opowiadanie bajek jakoby była to odpowiedź Rosji na rozmieszczenie elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej jest po prostu śmieszne, Obecny prezydent USA jest tak słaby, że Rosja po prostu robi co uważa za stosowne i nie ma już wyższej instancji.

Zupełny brak reakcji NATO jest też zastanawiający. Nie da się dłużej udawać, że temat nie istnieje, zwłaszcza, że mówi o nim zarówno prezydent Putin jak i minister Ławrow goszczący akurat w naszej stolicy. Obaj zgodnie stwierdzają, że Rosja rozmieszcza rakiety tam gdzie chce i nie pyta o zdanie innych. Poza tym oficjalnie Risja nie nazywa tego rozlokowaniem tylko modernizacją sił rakietowych.

Z pewnoscią dzisiejsza wizyta w Warszawie nowego szefa MSZ Niemiec, Waltera Steinmeiera ma z tym jakiś związek. Niespokojne nastroje pojawiły się bowiem nie tylko w Polsce, ale i w Niemczech oraz na Litwie. Komentatorzy podkreślają, że ten wielki blef Rosjan to ich sposób dodatkowego wywarcia nacisku na Ukrainę i jednocześnie skarcenie Polski za mieszanie się w sprawy wewnętrzne swojego wschodniego sąsiada.

Trzeba przyznać, że rosyjska demonstracja siły zwłaszcza z wykorzystaniem rakiet z głowicami jądrowymi zrobiła piorunujące wrażenie. Ciekawe czy po takim ruchu ze strony Rosji nadal będzie się twierdzić, że ewentualna tarcza antyrakietowa była budowana ze względu na zagrożenie ze strony Iranu. Dzięki takiemu rozwojowi wypadków widać jak na dłoni, kto tu jest zagrożeniem.