Kategorie:
Rosyjscy urzędnicy poinformowali, że jeden z okrętów marynarki wojennej został zatopiony, a załoga musiała się ewakuować. Jak się okazało, nie chodziło jednak o wrogi statek, lecz o samicę morsa, chroniącą swoje młode.
Wspólna ekspedycja Rosyjskiej Floty Północnej i Towarzystwa Geograficznego pływała po archipelagu Franciszka Józefa na Oceanie Arktycznym. Do niecodziennego zdarzenia miało dojść w zeszłym tygodniu. Rosyjscy urzędnicy wojskowi w oświadczeniu stwierdzili, że łódź została zaatakowana, gdy badacze zatrzymali się na przylądku Heller:
Grupa badaczy musiała opuścić okręt z powodu samicy morsa, która zaatakowała łódź, chroniąc swoje młode. Uniknięto poważnych problemów, a załoga zdołała uciec, nie wyrządzając żadnej krzywdy zwierzętom.
Oświadczenie wydane przez Rosyjskie Towarzystwo Geograficzne wskazuje jednak, że nie obyło się bez "poważnych problemów":
Niestety łódź zatonęła, ale udało się uniknąć tragedii. Wszyscy członkowie załogi bezpiecznie dotarli na brzeg. Ekspedycja jest kontynuowana z udziałem okrętu zastępczego.
W artykule opublikowanym w 2018 roku w czasopiśmie naukowym Ambio, autorzy zwracali uwagę, że ludzie powinni być bardzo ostrożni w interakcji z morsami, ponieważ zwierzęta mogą być agresywne, jeśli wyczują, że ich młode są zagrożone. Najwyraźniej rosyjska załoga nie wykazała się przezornością i zbagatelizowała szkody, jakie potencjalnie może wyrządzić mors dla ich okrętu. Pojawiają się jednak również głosy, że może to być mistyfikacja i próba ukrycia prawdziwych przyczyn zatonięcia statku poprzez zrzucenie odpowiedzialności na morskie ssaki.
Ocena:
Opublikował:
ZychMan
Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl od ponad 2 lat. Specjalista z zakresu Internetu i tematyki naukowej. Nie stroni również od bieżących tematów politycznych. |
Komentarze
Skomentuj