Trwa drugi szczyt Donalda Trumpa i Kim Dzong Una. Czy coś z tego wyniknie?

Kategorie: 

Źródło: pixabay.com

Jak skrupulatnie policzył przewodniczący Kim Dzong Un, poprzednie spotkanie jego i prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa miało miejsce 267 dni temu. Od tego czasu nie doszło do szczególnie spektakularnych zdarzeń, ale nie doszło też do eskalacji zagrożeń, co niektórzy postrzegają jako sukces. Wszyscy komentatorzy zadają sobie pytanie co dalej i szczyt w Hanoi może być właśnie pierwszym krokiem do zdefiniowania przyszłej Korei Północnej.

 

Zdaniem prezydenta Donalda Trumpa, pierwszy szczyt amerykańsko-północnokoreański w Singapurze był przełomem, ponieważ poprzednia amerykańska administracja nie była w stanie wypracować jakiegokolwiek porozumienia z władzami Korei Północnej. Nie doszło co prawda do denuklearyzacji półwyspu koreańskiego, ale nie było też kolejnych prowokacyjnych testów broni jądrowej, a stosunki Pjongjangu z Seulem są chyba najlepsze w historii.

 

Donald Trump oświadczył w Wietnamie, że Korea Północna ma przed sobą wielkie perspektywy rozwoju gospodarczego. Może to oznaczać że Stany Zjednoczone podążają w kierunku polityki, która zaprowadzi w Korei Północnej coś na kształt modelu wietnamskiego lub chińskiego. Chodzi o to, że kraje te są formalnie komunistyczne, ale de facto panuje tam kapitalizm, który jest powodem ich sukcesów gospodarczych. Zalążkiem takiego podejścia jest północnokoreański obszar przemysłowy Kaesong.

 

Mimo sankcji, Korea Północna w dużej mierze jest samowystarczalna. Handlowe obostrzenia powodują jedynie, że ludziom żyje się tam jeszcze gorzej. Jedynie fakt, że kraj ten posiada broń jądrową powoduje, że prowadzony jest jakiś dialog. Najlepszym przykładem tego co mogłoby się stać z Koreą Północną pozbawioną takich środków odstraszania jest to co obserwujemy obecnie w Wenezueli.

 

Gdyby Wenezuela dysponowała bronią jądrową nie byłoby zgody społeczności międzynarodowej na takie niemal bandyckie działania w nią wymierzone jakie widzimy obecnie. Fakt, że Kim Dzong Un i Donald Trump siedzą przy stole jak równy z równym bez wątpienia jest spowodowany posiadaniem przez Koreę Północną arsenału nuklearnego.

Nie można również zapominać, że USA jest de facto protektorem Korei Południowej. Stolica tego kraju Seul, nawet bez zastosowania broni jądrowej przez sąsiadów z północy, jest narażona na zmasowany ostrzał artyleryjski ze strony północnokoreańskich pozycji, oddalonych o zaledwie kilkadziesiąt kilometrów. Oznacza to, że jakiekolwiek eskalowanie konfliktu jest bardzo niebezpieczną grą.

 

Amerykańska strategia wobec Korei Północnej przypomina nieco działania Ronalda Reagana wymierzone w Związek Radziecki. Postawiono wtedy na zagłodzenie reżimu i zmuszenie do negocjacji lub sprowokowanie jego upadku na skutek zapaści ekonomicznej wywołanej sankcjami i izolacją na arenie międzynarodowej. W przypadku ZSRR zakończyło się to jego zniknięcie z map świata. Północnokoreański reżim Kimów usiłuję jeszcze negocjować.

 

Z pewnością KIm Dzong Un zatrzyma się swoim pociągiem, którym przybył do Wietnamu, gdzieś w Chinach, na przykład w Pekinie, gdzie może zdać relację z rozmów z Trumpem. Nie od dziś wiadomo, że Chiny wspierają Koreę Północną, realizując swoją politykę wymierzoną przeciwko USA. Przywódcy Korei Północnej od lat korzystają z tej sytuacji zręcznymi zagraniami dyplomatycznymi, ktore pozwalają im zachować chociaż resztki podmiotowości na arenie międzynarodowej.

 

 

 

 

Ocena: 

5
Średnio: 5 (1 vote)
Opublikował: admin
Portret użytkownika admin

Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze   @lecterro


Komentarze

Strony

Skomentuj