Po upadku dziwnego meteorytu na Kubę, który miał miejsce 1 lutego br., wielu założyło, że ten meteoryt był satelitą asteroidy (89959) 2002 NT7, odkrytym 9 czerwca 2002 r. - jego upadek do Atlantyku przewidywano pierwotnie 1 lutego 2019 r. Z kolei 10 lutego w Wenezueli spadło kilka meteorytów, a jeden z nich wykonał nawet niewiarygodne manewry w powietrzu, co tylko potwierdziło podejrzenia społeczeństwa, że w kosmosie dzieje się coś niezwykłego, co jest ukrywane przez rządy mocarstw.

Teraz 16 lutego doniesiono, że 12 lutego na Florydzie spadł dość duży zielony meteoryt, a wszystko wygląda bardziej niż dziwnie. Na Florydzie od czasu do czasu spadały meteoryty, ale nie tak często, jak ostatnio. Okazuje się, że w przeciągu ostatnich dwóch tygodni działo się to kilkakrotnie, ale nikt nie wie dokładnie, ile obiektów leciało w kierunku Ziemi.

W Stanach Zjednoczonych nie pojawiają się praktycznie żadne sensowne informacje w tym zakresie. W wiadomościach na kanałach telewizyjnych omawiane są różnego rodzaju tematy zastępcze, a wieść o „zielonym meteorycie” upubliczniana jest dopiero dwa dni po zdarzeniu, co stwarza wrażenie, że wiadomość była umyślnie wyciszana.

W końcu 12 lutego światowe agencje astronomiczne obiecały pokaz świetlny, podczas którego zielona kometa przeleciałaby przez niebo. Spektakl nigdy się nie wydarzył, ale zielony meteoryt spadł dokładnie w dniu, w którym miał odbyć się pokaz. Na tej podstawie można sądzić, że przesłanie NASA o zbliżaniu się komety było informacją - to znaczy, było to jakby gotowe oficjalne wyjaśnienie sytuacji, kiedy kilometrowa skała, płonąca zielonym płomieniem, wpada do Atlantyku.

Rodzi się więc pytanie, czy są to spontaniczne zjawiska atmosferyczne  w/w strefie, czy coś niezwykłego dzieje się w obszarze Ziemi, o czym NASA nie informuje? Czy będzie kontynuacja? Czy serial kosmicznych zjawisk będzie trwał? Nie powinniśmy być zaskoczeni w najbliższych tygodniach, jeśli z nieba spadną kolejne skały.