Sekretarz Generalny NATO Jens Stoltenberg podczas wizyty w Serbii próbował przekonywać, że bombardowania tego kraju w 1999 roku były dla dobra cywilów. Spadające bomby miały rzekomo chronić mieszkańców przed „krwawym reżimem”, choć tak naprawdę przyniosły tylko chaos i śmierć.

Szef NATO najpierw wyraził zrozumienie, że wielu Serbów wciąż może mieć „złe wspomnienia” po bombardowaniach w 1999 roku. Następnie stwierdził, że NATO posiada wręcz doskonałe stosunki z Serbią i szanuje, że kraj nie chce przyłączyć się do tej organizacji.

Jens Stoltenberg ośmieszył się i zdenerwował niektórych Serbów komentarzem, który został praktycznie pominięty w zachodnich mediach. Według jego słów, NATO bombardowało Serbię, aby chronić cywilów przed ich własnym rządem – a konkretniej, przed ówczesnym prezydentem Slobodanem Miloševićem. Stoltenberg przekonywał również, że NATO jest „organizacją defensywną”.

„Podkreśliłem, że zrobiliśmy to, aby chronić cywilów i powstrzymać reżim Miloševića” - powiedział Jens Stoltenberg.

Można zatem uznać, że NATO dokładnie na tej samej zasadzie „chroniło” Libijczyków w 2011 roku przed Muammarem Kadafim, zostawiając po sobie tylko śmierć, zniszczenie, chaos i wojnę, która trwa do dnia dzisiejszego. Historię piszą zwycięzcy, a słowa wypowiedziane przez Jensa Stoltenberga są próbą jej zniekształcenia.

Warto przypomnieć, że podczas nalotów NATO na Serbię w 1999 roku, ta „defensywna organizacja”, według szacunków Human Rights Watch, zabiła od 450 do niemal 600 cywilów. Inne szacunki wskazują na liczbę sięgającą nawet 5,7 tysiąca zabitych cywilów. NATO używało amunicji ze zubożonym uranem, co dodatkowo wywołało katastrofę środowiskową. Po „pokojowej” interwencji NATO, w Serbii odnotowano niepokojący wzrost zachorowań na nowotwory.