Kategorie:
Unia Europejska, w zakresie wolności w internecie zmierza w kierunku nakreślonym przez Chiny. W związku z tym postanowiono wprowadzić cenzurę sieci. Sposób w jaki Internet wpływa na wyniki wyborów spowodował, że postanowiono wziąć internautów za twarz. Nowe prawo z pewnością ma ułatwić walkę z treściami, ktore unijni decydenci uznają za niebezpieczne dla wygranej w wyborach ich lewicowych kandydatów.
Można powiedzieć, że cenzura internetu nastąpi aby zapewnić jednolitą propagandę. Jest to dążenie do przywrócenia stanu poprzedniego, gdy niby mieliśmy wybory, ale o tym kto w nich wygrywał tak naprawdę nie decydowali ludzie tylko propagandyści działający w telewizjach i prasie. Dominacja propagandowa zapewniała, że wybory rozstrzygały się odpowiednio.
Gdy trzeba było coś ukryć, przed obywatelami, robiło się to po prostu nie informując o tym, albo objaśniając gawiedzi co mają o danej sprawie myśleć.
Ta metoda działała nawet w czasach początków rewolucji cyfrowej. Wszystko zmieniły sieci społecznościowe, które zrewolucjonizowały sposób w jaki ludzie dzielą się informacjami. Spowodowało to, że ludzie zaczęli mieć dostęp do tego co planowano przed nimi ukryć, a to wprowadzało niepewność co do ostatecznego wyniku wyborów.
Najlepszym przykładem tego wpływu na wybory była wygrana "niewłaściwego", bo nie lewicowego, kandydata na prezydents w Stanach Zjednoczonych, Donalda Trumpa. To właśnie po tych słynnych wyborach oszalała z rozpaczy lewica wymyśliła sformułowanie "fake news", na określenie treści z którymi się nie zgadzali, lub które chcieli ukryć, ale się nie udało.
Gdyby w USA działało w tej kampanii prawo przegłosowane ostatnio w PE, dzięki filtrowaniu internetu na poziomie wydawców, zastraszonych problemami prawnymi, odsianoby wszelkie niekorzystne informacje na temat Hillary Clinton uniemożliwiając dotarcie do nich osobom, które mogły od nich uzależnić decyzję o jej poparciu.
Portale które mimo to publikowałyby te zakazane treści zniszczonoby za pomocą opresji prawnej i po kłopocie. Lewica dobrze rozumie, że utrzymywanie demokracji i wolności internetu to zbyt duże ryzyko utraty przedz nich władzy. Już teraz unijni politycy drżą z przerażenia przed każdymi wyborami, obawiając się zwycięstwa prawicy. Dzięki ACTA2 zyskają narzędzia, aby nie być zmuszonym do fałszowania wyniku wyborów.
Pierwszy sprawdzian już wkrótce, bo w maju przyszłego roku odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego. Już poprzedni jego skład był rekordowy pod względem ilości eurosceptycznych deputowanych. Jeśli obecne gloryfikujące komunizm władze unijne czegoś nie zrobią to przyszły skład tej izby będzie jeszcze bardziej prawicowy niż obecny.
Bardzo możliwe że to właśnie z powodu tych wyborów i wielu innych, krajowych, politycy robią na rympał atak na wolny Internet mamiąc ludzi opowieściami o prawach autorskich. Prawda jest jednak taka, że prawdopodobnie jest to realizacja ustaleń z tegorocznego spotkania Grupy Bilderberg.
Bez okiełznania internetu, ryzyko, że ludzie odsuną od władzy nie tych co trzeba jest zbyt duże. Dzięki cenzurze z wydawcami w roli przymusowych cenzorów, zwanej dla niepoznaki nowym prawem autorskim, wreszcie może im się udać opanowanie treści, które mają prawo pojawić się w sieci.
Po tym gdy Parlament Europejski przegłosował dyrektywę w sprawie cenzury w internecie, ruszyła jej ostateczna procedura legislacyjna. Po fazie uzgodnień z krajami członkowskimi, która rozpocznie się teraz, dojdzie do przygotowania jej ostatecznej wersji. Kolejne, ostateczne już głosowanie będzie miało miejsce w grudniu tego roku lub w styczniu 2019. Jesteśmy na kursie i ścieżce końca Internetu jaki znamy.
Ocena:
Opublikował:
admin
Redaktor naczelny i założyciel portalu zmianynaziemi.pl a także innemedium.pl oraz wielu innych. Specjalizuje się w tematyce naukowej ze szczególnym uwzględnieniem zagrożeń dla świata. Zwolennik libertarianizmu co często wprost wynika z jego felietonów na tematy bieżące. Admina można również czytać na Twitterze @lecterro |
Komentarze
https://youtu.be/IXy3tl64bGI
a kto umarł ten nie żyje
kolo21
Strony
Skomentuj