Zachód zaczął otwarcie grozić Syrii za to, że próbuje odzyskać terytoria, które opanowali terroryści z al-Kaidy. Wyobraźmy sobie co by było, gdyby nieznani uzbrojeni ludzie przejęli kontrolę nad jakimś amerykańskim czy brytyjskim miastem. Oczywiście na miejscu natychmiast pojawiłyby się siły zbrojne i nastąpiłaby bezwzględna pacyfikacja rebeliantów. Jednak syryjskiej armii nie wolno zniszczyć terrorystów, a Zachód cały czas ingeruje w sprawy obcego państwa.

Syria we współpracy z Iranem i Rosją przygotowuje się do ofensywy na muhafazę Idlib, gdzie znajduje się ostatni bastion islamskich terrorystów. Niemal natychmiast zaczęły pojawiać się zarzuty, że władza będzie chciała mordować zwykłych ludzi bronią chemiczną. Stany Zjednoczone już groziły interwencją wojskową, do której zamierzają przyłączyć się Francja i Wielka Brytania.

Rosja wskazała, że terroryści z pewnością zechcą wykorzystać tę okazję, aby dokonać ataku chemicznego i zrzucić winę na rząd. USA otrzymały nawet informacje wywiadowcze, które podobno potwierdzają przygotowania do tej prowokacji. Jednak Wielka Brytania oficjalnie stanęła po stronie terrorystów, których Zachód nazywa „umiarkowaną opozycją”.

Karen Pierce, brytyjska ambasador przy ONZ, podczas konferencji prasowej otrzymała niewygodne pytanie od jednego z dziennikarzy. Stwierdził on, że w Idlib znajduje się wiele organizacji terrorystycznych, po czym zapytał, dlaczego Karen Pierce jest przekonana, że islamiści nie planują ataku chemicznego. Jej odpowiedź była powalająca – terroryści nie planują żadnej prowokacji, bo tak twierdzi Rosja i z pewnością jest to tylko zasłona dymna, aby Syria mogła zagazować ludzi i zrzucić winę na terrorystów.

Powyższa wypowiedź jest totalnie pozbawiona logiki. Jakie korzyści odniosłaby Syria gazując swoich własnych mieszkańców? Oczywiście żadne, czego nie można powiedzieć o terrorystach, wśród których jest wielu najemników z innych krajów. Islamiści wiedzą przecież, że ich czas dobiega końca, więc zrobią wszystko, aby zyskać wsparcie z zagranicy. Syria ma zresztą pełne prawo do odzyskania terenów, które znajdują się pod kontrolą terrorystów.

Donald Trump napisał wczoraj na Twitterze, że Syria wraz z Iranem i Rosją może wywołać katastrofę humanitarną i powinna zrezygnować z planowanej ofensywy, która może doprowadzić do śmierci setek tysięcy ludzi. Mówi to prezydent Stanów Zjednoczonych, które nielegalnie okupują część Syrii w ramach walki z terroryzmem, ale zabraniają Syrii atakowania terrorystów. Gdzie tu logika?

President Bashar al-Assad of Syria must not recklessly attack Idlib Province. The Russians and Iranians would be making a grave humanitarian mistake to take part in this potential human tragedy. Hundreds of thousands of people could be killed. Don’t let that happen!

— Donald J. Trump (@realDonaldTrump) 3 września 2018

W zeszłym tygodniu, gazeta Washington Post zacytowała anonimowego urzędnika, który powiedział, że w chwili obecnej, zadaniem USA jest „robienie bagna” Syrii i Rosji do czasu, aż Amerykanie osiągną swój cel. Podobna wypowiedź padła już w 2013 roku za czasów Baracka Obamy – anonimowi urzędnicy stwierdzili wtedy, że polityka Stanów Zjednoczonych wobec Syrii polega na przedłużaniu wojny.

Początkowo USA liczyły na obalenie rządu w Damaszku. Teraz, gdy pierwotny cel stał się niemożliwy do zrealizowania, Amerykanie chcą komplikować sytuację. Ich obecnym celem jest zdobycie wpływów na wydarzenia w powojennej Syrii.