Kategorie:
Gdy media po raz pierwszy zaczęły pisać o zjawisku pojawiania się w sieci nieprawdziwych informacji, które zyskało popularność jako tzw. fake news, szybko zaczęto szukać rozwiązań, aby jakoś powstrzymać potop fałszywych wiadomości. Jednak nie trzeba było długo czekać, aż dowiedzieliśmy się, że rzekomo najlepszym rozwiązaniem będzie zaprowadzenie pewnej formy cenzury. Ma ona polegać na tym, że serwisy internetowe oraz rządy będą ustalały, co jest prawdą, a co nie jest. Tak zaczęły powstawać pierwsze „Ministerstwa Prawdy”.
Na początek ustalmy jedno – fałszywe informacje pojawiały się od zarania dziejów, jednak zaczęto wyraźniej zwracać na nie uwagę w 2016 roku. Fala nieprawdziwych wiadomości, przerobionych zdjęć i filmów pojawiła się w kontekście wojny w Syrii. Terroryści i „umiarkowana opozycja” zamieszczali w sieci informacje, według których wojska rządowe mordują cywilów. Pojawiały się różne zdjęcia i nagrania, które, jak się potem okazało, zostały wcześniej przerobione lub wykonane w zupełnie innym miejscu, nieobjętym działaniami zbrojnymi.
To właśnie wtedy zaczęto zauważać, że fałszywe informacje pojawiają się celowo z zamiarem zdyskredytowania drugiej strony konfliktu. Z czasem, kłamstwa internetowe zaczęły pojawiać się w kontekście wielu innych wydarzeń, jak np. strzelaniny w Las Vegas. Dziś praktycznie na każdym kroku słyszymy o konieczności szybkiego wykrywania i usuwania nieprawdziwych informacji. Zaczęto przywiązywać ogromną wagę do tego problemu. Tylko kto właściwie powinien decydować o tym, co jest prawdą, a co nie jest? Odpowiedź jest prosta – będzie robić to ten, kto ma władzę.
Serwis YouTube, który należy do potężnej korporacji Google, zamierza przeznaczyć 25 milionów dolarów na walkę z „fake news”, aby internauci mieli łatwiejszy dostęp do ważnych informacji, przedstawianych przez największe autorytety medialne. I znów pojawia się pytanie: jakie media zostaną uznane za autorytet? O tym ponownie zadecyduje firma Google.
Jakiś czas temu, serwis internetowy YouTube zmodyfikował algorytmy wyszukiwania w taki sposób, aby promować oficjalne i zweryfikowane kanały tych największych stacji telewizyjnych. To jednocześnie oznacza, że trudniej jest znaleźć informacje uznane za nieprawdziwe oraz teorie spiskowe. Tylko jakie konkretnie wiadomości należy uznać za teorie spiskowe? Popularnym w tym kontekście przykładem jest zeszłoroczna strzelanina w Las Vegas, gdy oficjalnie mówiło się o jednym zamachowcu, ale na YouTube zaczęły pojawiać się filmy internautów, które mówiły o kilku strzelcach.
Alternatywne wersje wydarzeń, „fake news” czy teorie spiskowe, jak zwał tak zwał, zostały wrzucone przez Google do jednego wora. Jednak na tym nie koniec. YouTube zamierza wykonać kolejny krok ku promocji wielkich organizacji medialnych i stacji telewizyjnych. Ich materiały będą pojawiać się w wyszukiwarce w pierwszej kolejności, zaś „fake news” i teorie spiskowe staną się dla internautów niezauważalne.
Oficjalnie, serwis YouTube chce tylko walczyć z fałszywymi informacjami i ułatwić wyszukanie najwyższej jakości materiałów filmowych. To oznacza, że nagrania pochodzące od „zwykłych” ludzi, opisujące np. zdarzenia z pierwszej ręki, mogą zniknąć w gąszczu informacji organizacji medialnych, które będą miały pierwszeństwo w przedstawieniu swojego filmu. Te z kolei będą miały prawo pokazać „najprawdziwszą prawdę”, zaś inne wersje wydarzeń, które nie będą zgodne z ich materiałami i polityką YouTube, zostaną w pewien sposób ukryte. Od początku wiedzieliśmy, że walka z „fake news” będzie sprowadzała się do narzucenia cenzury.
Ocena:
Opublikował:
John Moll
Redaktor współpracujący z portalem zmianynaziemi.pl niemal od samego początku jego istnienia. Specjalizuje się w wiadomościach naukowych oraz w problematyce Bliskiego Wschodu |
Komentarze
JESTEM NIEPELNOSPRSWNY
Wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku-z powrotem do Źródła.
kolo21
Wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku-z powrotem do Źródła.
Wszyscy zmierzamy w tym samym kierunku-z powrotem do Źródła.
Strony
Skomentuj