Uderzenie militarne na Iran wydaje się o wiele bardziej prawdopodobne za rządów Donalda Trumpa, niż Baracka Obamy. Jeszcze w zeszłym roku wydawało się, że porażka Hillary Clinton uratuje świat przed kolejną wojną światową. Trump jest absolutnie przeciwny wojny z Rosją i przedstawiał się wszystkim jako człowiek, który chce zrobić Ameryce dobrze, ale to nie oznacza, że jest zażartym pacyfistą.

Nowy prezydent USA, jak się okazuje, ma po prostu inne priorytety. Obietnice, związane między innymi z zatrzymaniem islamizacji kraju, pozwoliły mu dojść do władzy i choć ma wielu przeciwników należy przyznać, że osiągnął sukces.

Zatem wojna USA-Rosja wydaje się obecnie mało prawdopodobna, ale na celowniku Trumpa znajduje się między innymi Iran. Prowadzony w tym kraju program nuklearny, choć mocno ograniczony w wyniku zawartej kilka lat temu umowy, oraz program rakiet balistycznych działa na Stany Zjednoczone niczym płachta na byka. Sytuacja jest w pewnym sensie wręcz komiczna - najpierw irański rząd był zmuszany do zaakceptowania warunków Zachodu po czym stwierdzono, że porozumienie jest "fatalne" i należy od niego odejść. Iran jest obecnie traktowany na równi z Koreą Północną. Pod groźbą sankcji, nie wolno mu rozwijać programu nuklearnego, nawet pod nadzorem zachodnich ekspertów, ani testować rakiet balistycznych.

Pod koniec stycznia, Iran w ramach testów odpalił rakietę balistyczną. Stany Zjednoczone nie słuchają żadnych wyjaśnień, choć to dziwne, że jakieś odległe suwerenne państwo musi się tłumaczyć drugiemu ze swoich działań. Zresztą Iran od wielu lat padał ofiarą agresorów (inspirowany przez CIA zamach stanu w 1953, wojna irańsko-iracka w latach 1980-1988 prowadzona rękami USA). Amerykanie mówią, że kraj Bliskiego Wschodu nie ma prawa do opracowywania rakiet balistycznych średniego czy dalekiego zasięgu, nawet do celów obronnych. Nie wolno i tyle.

Zasada ta została wielokrotnie złamana. Donald Trump powiadomił dziś, że Iran bawi się ogniem i lepiej żeby uważał. Amerykański rząd sugerował, że najbardziej prawdopodobną reakcją na test rakiety będzie nałożenie kolejnych sankcji. Należy również dodać, że dzisiaj dobiegają końca 3-dniowe manewry w Zatoce Perskiej. Okręty należące do Australii, Francji, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych symulowały wojnę z Iranem.

Do czego to wszystko zmierza? W amerykańskim Kongresie pojawiła się jednoznacznie brzmiąca rezolucja: "Autoryzacja Użycia Siły Przeciwko Iranowi". Jej autorem jest Demokrata Alcee L. Hastings - podobnie jak Trump, jest przeciwnikiem umowy nuklearnej. Zwróćmy uwagę, że rezolucja pojawiła się na początku stycznia, czyli jeszcze za rządów Baracka Obamy.

Jak widać, przygotowania do wojny idą pełną parą. USA grożą nałożeniem sankcji, w Zatoce Perskiej organizowane są prowokacyjne manewry a w Kongresie pojawiła się już stosowna rezolucja. Sytuacja jest niebezpieczna, ponieważ dokument ten upoważnia prezydenta Stanów Zjednoczonych do prewencyjnego ataku na Iran, który rzekomo pracuje nad bronią jądrową. Póki co ustawa oczekuje na odpowiedni moment, aby ją potem wygrzebać i w pośpiechu zatwierdzić. Wtedy Donald Trump będzie mógł w każdej chwili zarządzić atak na Iran - głównego wroga Izraela.

Źródła:

https://www.antiwar.com/blog/2017/01/29/pre-emptive-attack-iran-bill-active-in-us-house/

http://www.middleeasteye.net/news/british-navy-lead-war-games-gulf-tensions-simmer-iran-20...

https://www.congress.gov/bill/115th-congress/house-joint-resolution/10/text?q=%7B%22search...