Od kilku lat jesteśmy bombardowani informacjami o ociepleniu na Ziemi, przedstawianym jako coś bardzo złego, czemu trzeba przeciwdziałać poprzez opodatkowanie ludzkości. Bijący na alarm zwolennicy teorii globalnego ocieplenia wskazują triumfalnie, że wszelkie dane potwierdzają, że robi się coraz cieplej a na dowód przedstawiają najnowsze ustalenia amerykańskich agencji NASA i NOAA.

Jeśli chodzi o wskazania aparatury pomiarowej, wynika z nich, że globalne ocieplenie jest faktem i rejestrowane są kolejne rekordy średnich temperatur dla poszczególnych miesięcy. W zeszłym roku rekordów pogodowych tego typu było tak wiele, że złożyło się to na uznanie 2016 roku najcieplejszym w historii obserwacji.

To nagranie rzekomo przedstawia pełny obraz zmian klimatu w nowożytnej historii ludzkości. Odczyty rozpoczynają się w 1880 roku, kiedy rozpoczęto zbieranie danych temperatury ze stacji pogodowych, dodatkowo z 6300 statków, boji i antarktycznych stacji badawczych.

Dostepne są też nagrania prezentujące ewolucje pokrywy lodowej, która na skutek ocieplenia powinna być rekordowo niska. Ten warunek nie zawsze jednak był spełniony a arktyczna droga transportowa wciąż nie jest jeszcze dostępna dla statków tak jak przepowiadano.

Globalne ocieplenie nie jest czymś jednorodnym i w pierwszej dekadzie XXI wieku mówiło się o pauzie w jego trwaniu. Skoro jednak dane wskazują, że robi się cieplej, to warto sobie zadać pytanie czy człowiek rzeczywiście mógł to wywołać. Przekonanie, że tak było jest jednym z aksjomatów religii Globalnego Ocieplenia, której wyznawcy nie chcą słyszeć o hydratach metanu i konsekwencjach rozmarzania wiecznej zmarzliny, ani o rzetelnym oszacowaniu kontrybucji wulkanicznej w bilansie CO2.