Jak donosi "Puls Biznesu", w akcje koncernu Agora zainwestował znany międzynarodowy spekulant George Soros. W sumie zaangażowany politycznie miliarder żydowskiego pochodzenia kupił przez powiązany ze sobą kapitałowo fundusz, 11,22% akcji wydawcy Gazety Wyborczej.

Soros stwierdził, że inwestuje w "kraju, gdzie dostęp do wolnych mediów jest zagrożony". Chciałoby się powiedzieć za Zagłobą z Potopu - "ubrał się diabeł w ornat i ogonem na mszę dzwoni". Jeśli coś zagraża wolności mediów to terroryzujące internautów organizacje finansowane z jego funduszy. Oczywiście wszystko pod pozorem walki z homofobią i tak zwaną "mową nienawiści", czyli właściwie nie wiadomo czym, co mmożna rozszerzać i wyłączać dowolnie, zależnie od aktualnych potrzeb lewactwa.

Słynny międzynarodowy spekulant o aspiracjach politycznych i rewolucyjnych, George Soros, jest od dawna oskarżany o nielegalne działania dokonywane pod pozorem walki o demokrację i prawa człowieka. Niektórzy sugerują, że to właśnie on stoi za gruzińską rewolucją róż, za pierwszą rewolucją ukraińską zwaną pomarańczową, oraz za niedawnym krwawym protestem na Majdanie. Teraz rzekomo za jego pieniądze, próbuje się montować coś podobnego w Polsce.

Wsparcie Gazety Wyborczej przez finansistę żydowskiego pochodzenia jest jak najbardziej logiczne, ponieważ ten tytuł prasowy od dekad prezentuje linię zgodną z tą, która miła jest dla pana Sorosa. Naturalne jest zatem, że sprzyjające mu medium nie może zbankrutować, bo ma jeszcze do odegrania zwyczajową rolę głosu "ludzi rozumnych", którzy objaśnią gawiedzi co i jak. Wydaje się jednak, że czas środowiska Gazety Wyborczej przeminął i żadne zastrzyki finansowe nie są w stanie zatrzymać procesu zanikania tego polskojęzycznego tytułu.