Sytuacja w rejonie Zatoki Perskiej rozwija się bardzo niebezpiecznie. Prowokacyjne poczynania rodu Saudów mogą doprowadzić do wielkiej wojny sunnitów z szyitami. Dzisiaj Teheran oskarżył Saudów o dokonanie ataku rakietowego na irańską ambasadę w mieście Sana w Jemenie.

Irańska telewizja podaje, że w wyniku ataku jest wielu rannych. MSZ tego kraju oficjalnie oskarżył Arabię Saudyjską, która rzeczywiście od dawna robi co chce w Jemenie dokonując nalotów, rzekomo przeciwko terrorystom. Saudyjczycy stwierdzili, że oskarżenia Teheranu nie mają podstaw, ponieważ prowadzona dziś w nocy akcja miała na celu zniszczenie magazynów broni terrorystów, a lotnictwo saudyjskie dysponuje wszystkimi współrzędnymi geograficznymi placówek dyplomatycznych w stolicy Jemenu.

Trzeba jednak przypomnieć, że po ścięciu znanego szyickiego duchownego i będącej tego konsekwencją napaści na saudyjską ambasadę w Teheranie, Iran i Arabia Saudyjska zerwały stosunki dyplomatyczne. Nie można zatem wykluczyć, że irańska ambasada w Sanie nie została zaatakowana w ramach retorsji. Może się to skończyć wojną między tymi dwoma dużymi krajami.

Konflikt trwający w Jemenie jest zresztą taką samą pośrednią wojną jak ta w Syrii. Tam również mamy do czynienia z dwoma stronami, odpowiednio sunnicką i szyicką. Arabia Saudyjska oczywiście uważa tamtejszych szyitów za terrorystów i bezwzględnie ich zwalcza stosując rzekomo nawet zabronione konwencjami rodzaje broni, a Iran wspiera szyickich rebeliantów Houthi, którzy to właśnie mieli być celem nocnych ataków lotnictwa saudyjskiego.