Kategorie:
Dziura ozonowa nad Antarktydą rośnie każdej wiosny. Tegoroczny szczyt osiągnęła 12 września 2011 roku, kiedy jej powierzchnia wyniosła 26 milionów km2. To dziewiąty rezultat w tej niechlubnej konkurencji od czasów rozpoczęcia pomiarów 26 lat temu.
Minimalne stężenie ozonu nad Biegunem Południowym zostało zarejestrowane w dniu 9 października tego roku. Paul Newman z NASA wyjaśnia, że w tym roku dziura ozonowa jest większa niż zwykle z powodu zimna panującego w stratosferze. Przypomnijmy, że promieniowanie UV emitowane przez Słońce jest zabójcze dla istot na Ziemi a warstwa ozonu chroni nas przed jego negatywnym wpływem.
Wiosna na Antarktydzie zaczyna się w sierpniu lub wrześniu. Po kilku miesiącach ciemności wschodzi Słońce i ogrzewa zimne powietrze, które rozprowadzają okołobiegunowe prądy powietrzne. Promieniowanie słoneczne powoduje reakcje chemiczne z udziałem kryształków lodu w chmurach i innych substancji, które powodują niszczenie ozonu. Z reguły na początku grudnia proces traci na impecie a dziura ozonowa przestaje rosnąć.
Nauka twierdzi, że winnymi powstania dziury ozonowej są ludzie, którzy wyemitowali za dużą ilość gazów, freonów. Już w 1987 roku podpisano porozumienie o wycofaniu tych gazów i ich pochodnych. Mimo restrykcyjnych przepisów i bezprecedensowej akcji wymiany gazów w urządzeniach chłodzących czy aerozolach nie widać efektów w postaci zauważalnego zmniejszenia dziury. Warto wręcz zadać pytanie czy teoria o bezpośrednim wpływie człowieka na warstwę ozonową nie jest przypadkiem historyjką tego samego gatunku, co antropogeniczny czynnik globalnego ocieplenia.
Dziura ozonowa ogromnych rozmiarów pojawiła się też nad Arktyką wiec proces zdecydowanie postępuje a może być powodowany działalnością Słońca oraz promieniowania kosmicznego. Być może freony miały w tym swój udział, ale w tym układzie odniesienia zapewne pomijalny. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można założyć, że na wymianie gazów nie tyle zyskała nasza atmosfera, co kilku producentów zamienników freonu.
Komentarze
Skomentuj