Czy w dzisiejszych czasach spekulacje na walutach mają sens?

Kategorie: 

Depositphotos

Spekulacja na walutach była niezwykle trudna na przestrzeni ostatnich lat. Czasy, w których kursy walut stanowiły odzwierciedlenie stanu gospodarki czy podaży pieniądza odeszły w niepamięć. Od momentu upadku Lehmen Brothers świat wszedł w erę wojen walutowych, czyli niszczenia własnej waluty silniej, niż zrobi to konkurent.

 

Dodruki oficjalne, dodruki zakulisowe, manipulacje kursami przy wykorzystaniu derywatów, ustanawianie sztywnych kursów, ich modyfikacja czy odejście od peg’u stały się nową normą. Właśnie w takich okolicznościach przyszło nam przewidywać przyszłość. Mimo iż prognozowanie kursów w takich warunkach było już wcześniej nie lada wyzwaniem, o tyle obecne zmiany w polityce banków centralnych uczyniły zadanie jeszcze trudniejszym.

 

Na przestrzeni ostatnich dwóch miesięcy Szwedzki Bank Centralny jako kolejny obniżył stopy procentowe poniżej zera, ogłaszając rozpoczęcie programu skupu rządowych obligacji. Władze banku dały jednocześnie sygnał, iż należy się spodziewać wielu nagłych ruchów.  Banki centralne Rosji, Indii, Singapuru oraz Szwajcarii także odeszły od trzymania się harmonogramów działań czy komunikacji, przez co ich polityka stała się całkowicie nieprzewidywalna. Najwyraźniej zmiana zasad wyszła bezpośrednio z BIS i ma na celu zwiększenie siły oddziaływania na rynek.

 

Ostatecznie, po tym jak Szwajcarski Bank Centralny nagle zaprzestał sztucznego zaniżania kursu franka, bankructwo musiało ogłosić kilka funduszy hedgingowych grających na spadek szwajcarskiej waluty. Po raz kolejny lewar okazał się zabójczy. Dla mnie sygnał płynący z banków centralnych jest czytelny. Bądźcie przygotowani na wszystko.

 

Przez wszystko możemy rozumieć:

- nagłe zerwanie pegu korony duńskiej do euro i skokowy wzrost kursu

- zmianę widełek, w których porusza się juan w stosunku do dolara

- atak na kurs dolara Singapuru

Generalnie, jeżeli chodzi o kursy walutowe weszliśmy w fazę, w której kurs danej waluty będzie zależeć prawie wyłącznie od decyzji zapadających za zamkniętymi drzwiami. W takim otoczeniu prognozowanie kursów, przynajmniej w średnim okresie, wydaje się być czystą ruletką.

 

Istnieją oczywiście procesy, których nie można tak łatwo zatrzymać, jak np. wyższy kurs korony norweskiej wynikający z bardzo dobrej kondycji banku centralnego, sektora bankowego czy doskonałej kondycji gospodarki. Dobrze wyglądają także perspektywy dla franka szwajcarskiego, juana chińskiego czy dolara Hong Kong’u . Oszacowanie jednak trendu bez oszacowania czasu, to nie wszystko.

 

Co nam po wzroście ceny danej waluty, jeżeli będzie on skutecznie blokowany przez lata? O dobrych perspektywach dla franka pisałem od dawna. Owszem,  oczekiwałem umocnienia się franka, ale decyzja Szwajcarskiego Banku Centralnego z 15-go stycznia była dla mnie równym zaskoczeniem, jak i ustanowienie pegu 3 lata wcześniej. Timing, timing i jeszcze raz timing.

 

W tak niesprzyjającym otoczeniu spekulowanie na walutach coraz bardziej zaczyna mijać się z celem, zwłaszcza, że mamy bardzo łatwy dostęp do królowej wszystkich walut, czyli do złota. Mało kto zdaje sobie sprawę, że cena złota w 2014 roku wzrosła w zasadzie w stosunku do wszystkich walut, za wyjątkiem USD.

Co więcej, perspektywy dla złota są naprawdę niezłe. Kartel praktycznie pozbył się zapasów złota. Jakikolwiek spektakularny atak na cenę, przy wykorzystaniu comexu natychmiast kończy się eksplozją popytu w Chinach, Indiach czy Rosji. Metal po dwóch latach spadków i roku konsolidacji pozostał już w zasadzie w tzw. „mocnych rękach”, które doskonale rozumieją prawdziwą rolę złota.

 

Co jednak najważniejsze, wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli do czynienia z dużo wyższą inflacją, niż obecnie. Negatywne stopy procentowe (niższe, niż realna inflacja) stały się standardem. Co gorsza, niektóre banki centralne dodatkowo wprowadziły ujemne stopy procentowe. Tak, banki centralne każą sobie płacić za możliwość zdeponowania u nich pieniędzy. Oliwy do ognia dolewają ostatnie działania związane ze skupem obligacji rządowych.

Banki centralne skupują obecnie więcej długu, niż emitują poszczególne kraje. Dług krajowy, który do tej pory znajdował się w rękach banków komercyjnych czy funduszy inwestycyjnych zaczyna przechodzić w ręce banków centralnych.

 

Celów stojących za zakupami jest kilka:

1. Banki centralne kreując dodatkowy popyt na obligacje pomagają w utrzymaniu ich wysokiej ceny, czyli niskiej rentowności. Zapobiegają w ten sposób pęknięciu bańki spekulacyjnej na rynku długu.

2. Sztucznie utrzymywane niskie stopy procentowe uniemożliwiają klasie średniej utrzymanie siły nabywczej oszczędności, zmuszając „ciułaczy” do zabawy w inwestorów. Dla większości skończy się to tragicznie.

3. W efekcie ogromnych zakupów długu rządowego banki centralne umożliwiają bankom komercyjnym pozbycie się toksycznego długu po ekstremalnie wysokich cenach. Każda strona doskonale zdaje sobie sprawę, że realna wartość obligacji w momencie ich wygaśnięcia będzie nieporównywalnie niższa niż obecnie.

4. Metoda, którą przyjęto ma być receptą na nadmierne zadłużenie na poziomach rządowych. Dług w efekcie dodruku, a następnie wysokiej inflacji ma się systematycznie dewaluować. Pomija się jednak fakt, że wartość długu maleje kosztem osób posiadających oszczędności. Inflacja jest niestety podatkiem, który rozumie może 5% społeczeństwa.

Cały plan redukcji długu w efekcie inflacji ma jednak poważną wadę. Zadłużone rządy ani myślą o zbilansowanym budżecie. Gdybyśmy mieli stopy procentowe na dużo wyższych poziomach, niż obecnie, politycy zastanowiliby się dwa razy nim zaciągnęliby kolejny dług. Co jednak stoi na przeszkodzie w finansowaniu deficytu kolejnymi transzami kredytów, zwłaszcza w sytuacji, gdy kredyt praktycznie nic nas nie kosztuje?

 

Podsumowanie.

To, z czym mamy obecnie do czynienia jest próbą globalnego zredukowania zadłużania w drodze inflacji. Sceptycy mogą oczywiście powiedzieć, że banki centralne mogą zwiększać podaż pieniądza i skupować dług, nie wywołując inflacji. Ostatecznie waluta nie wylewa się do gospodarki.

 

Jest jednak zupełnie inaczej. Już na pierwszym etapie środki z dodruku przenikają do realnej gospodarki, chociażby w efekcie finansowania dziury budżetowej. Przez pewien czas inflacja jest pod kontrolą. W pewnym jednak momencie inwestorzy zaczynają w panice uciekać, pogrążając walutę danego kraju. Zazwyczaj jest już za późno na jakiekolwiek ruchy.

 

Widząc coraz to większy poziom manipulacji oraz destrukcji systemu papierowych walutu najrozsądniejszym rozwiązaniem obecnie jest trzymanie jedynego prawdziwego pieniądza, czyli złota.

 

Złoto było, jest i będzie pieniądzem i co dziwne otwarcie przyznaje to Allan Greeenspan, wieloletni szef FED’u. Złoto zyskuje coraz więcej na znaczeniu w globalnej wymianie handlowej, odzyskuje także funkcje rezerwową. Nie bez przyczyny banki centralne w 2014 roku skupiły najwięcej kruszcu na przestrzeni ostatnich 50 lat i to pomijając zakupy Ludowego Banku Chin.

 

Wydaje się w pełni uzasadnione skupienie się na złocie (prawdziwym pieniądzu), zamiast szukać walut, które w najmniejszym stopniu doświadczą dobrodziejstw globalnej wojny walutowej.

 

 

Trader21 -  Independent Trader – Niezależny Portal Finansowy

 

 

Ocena: 

Nie ma jeszcze ocen
Opublikował: Independent Trader
Portret użytkownika Independent Trader

Komentarze

Portret użytkownika Bartosz

te dzikie harce walutowe i

te dzikie harce walutowe i metali są dobre dla tych którzy graja na giełdzie, grałem przez jakis czas i wiem na czym to polega, jedyny minus tej zabawy jest taki ze trzeba postawic wieksża kasę żeby to miało realny sens i grac na 1% budzetu, a im wiekszy depozyt tym wiecej mozna zarobić, natomiast max strata to 1%.
co z tego ze którys kurs rosnie a którys maleje, skoro przez zabawy na forexach i innych giełdach mozna zarobić więcej niż pracując na etacie, gdzie zwłaszcza u nas w Polsce sa to grosze, najwieksze zaś wahania kursów walut pojaiwają sie w pierwszych minutach po ogłoszeniu wiadomosci giełdowych.
 
W zeszłym roku dałem ciała na ropie, trzeba było poczekać dołownie 2 dni zamiast sie wycofywać z podkulonym ogonem, zwycięzył zdrowy rozsądek zamiast szczęscia w grze, obstawialem wtedy sprzedaż ropy a kurs uciekał do góry przy cenie 106 za baryłkę, a potem gruchneło do 80 dolców.
1 dolar to było jakoś 1000 punktów - cena 3 miejsca po przecinku, przy czym jeden punkt kosztował 3 dolary, straciłem 800 zł i sie wycofałem, no ale gdybym poczekał te 2 dni - 20 dolców x 1000 czyli 20 tys punktów x 3 dolce = 60 tys dolarów czyli prawie 200 tys zł ... ile lat trzeba na to w naszym pieknym kraju zarabiać?
a załoze sie że jakies rekiny biznesowe obstawiały duzo wiecej na punkt i tak to sie kręci codziennie - banki krajowe robią sobie na złośc poprzez sztuczne zawyzanie albo zaniżanie kursów, do tego masa bajerantów i spekulantów, chociaż żaden z nich niczego nie produkuje, to w tej zabawie siedzi kilkadziesiat milionów ludzi na całym globie, przy czym większość traci kasę licząc na szczęscie, obstawiając albo dużą kasę z małego budzetu albo zapominajc o zabezpieczeniach, albo ustawiając je wysoko ponad zdrowym rozsądkiem ...
 
artykuł powyżej jest taką spekulacją, ze złoto będzie w cenie - to juz jest informacja do inwestowania

liczy się gospodarka głupcze

 

Portret użytkownika Zenek :)

  " cytat „Wszyscy

 
"
cytat „Wszyscy Europejczycy i Amerykanie muszą teraz wspierać Syrizę. Nie tylko jest ona jedyną nadzieją dla Grecji, ale jest nadzieją dla całej UE. Syriza przełamuje utarte schematy. W tej chwili Grecy byliby strasznie głupi, wybierając swoje pieniądze z kont bankowych i tym samym inicjując panikę bankową. Tego właśnie chce od społeczeństwa Unia Europejska – wywołania chaosu i zdyskredytowania młodego pokolenia, które w tym tygodniu przejęło władzę.
 
To będzie zacięta walka. Zakorzeniona, skorumpowana władza bez wątpienia nie podda się bez rozlewu krwi. Syriza oznacza odrzucenie modelu, a nie tylko rządu. Większość dzisiejszej Europy jest w rękach technokratów i im podobnych. I nie chodzi tylko o to, ale także o to, że neoliberalna banda z Brukseli używa Aten do testów, w taki sam sposób, jak Milton Friedman i jego Szkoła Chicagowska używała takich typów jak Videl i Pinochet, żeby postawić na swoim i wprowadzić swoją radykalną politykę ekonomiczną, w wyniku czego zostały po drodze zamordowane dziesiątki tysięcy ludzi.
 
Jest ważne, żebyśmy my wszyscy – Europejczycy i nie Europejczycy – zrozumieli, jak bardzo pozbawiony moralności stał się ten cały system panujący na Zachodzie, z UE włącznie. Widać to na wschodniej Ukrainie, gdzie czysta propaganda kształtuje opinię od co najmniej pełnego roku. Nie chodzi o to, co jest prawdziwe, ale o to, w co według „przywódców” masz myśleć i w co wierzyć. I ta sama niemoralność podbiła też Grecję; może nie używa się tam broni, ale jest wiele ofiar.
 
UE jest hańbą, drapieżną bestią, wypuszczoną na wszystkie zakątki Europy, które opierają się scentralizowanej kontroli i – powiedzmy to wyraźnie – niewolnictwu kredytowemu, jeśli żyje się po niewłaściwej stronie torów.”
 
całość
https://pracownia4.wordpress.com/2015/02/17/to-nie-grecy-spartolili-to-wina-drapieznej-ue/#more-8722"
 
(https://adnovumteam.wordpress.com/2015/02/18/wojna-domowa-na-ukrainie-18-02-2015r-czwarty-dzien-od-nowego-rozejmu/comment-page-2/#comment-33670)
 
 
>>
"Cały banksterski świat straszliwie obawia się „syndromu Syrizy”. Dlatego już w dniu zaprzysiężenia nowego rządu greckiego pojawiły się paszkwile mówiące o tym, że Grecja ma powiązania… z Al-Kaidą i „Państwem Islamskim”, czyli jest „wschodzącą przystanią i punktem przerzutowym” dla terrorystów islamskich.
 
http://21stcenturywire.com/2015/01/27/anti-syriza-propaganda-begins-greece-is-emerging-hub-for-terrorists/
 
Co więcej, sama „wielka” UE obawia się rozprzestrzeniania się „wirusa Syrizy”, bo akcje solidaryzujące się z postulatami nowego rządu greckiego mnożą się niczym grzyby po deszczu. Ale nie u nas, „wielkim” kraju „podręcznikowych ekonomistów”."
 
(https://adnovumteam.wordpress.com/2015/02/18/wojna-domowa-na-ukrainie-18-02-2015r-czwarty-dzien-od-nowego-rozejmu/comment-page-2/#comment-33735)

Portret użytkownika lolo

Ponad 10 lat temu usłyszałem

Ponad 10 lat temu usłyszałem informację, że ok. 2% globalnego pieniądza wystarczy do pokrycia całego globalnego towaru. Ciekawe jakie dane są teraz? Po takiej informacji nie trzeba być prorokiem by wiedzieć, że to musi "walnąć", te "zamki zbudowane na piasku".

 
Jacy ludzie - takie czasy.

Skomentuj