Szef NATO, Anders Fogh Rasmussen, oświadczył wczoraj, że tak zwane organizacje ekologiczne działające w Europie są infiltrowane przez rosyjskich agentów, których celem jest zwalczanie planów pozyskania alternatywnych źródeł energii, w tym gazu i ropy z łupków.

Rasmussen oświadczył, że w interesie Rosji jest utrzymanie zależności Europy Zachodniej od rosyjskiego gazu i sabotowanie prac nad pozyskaniem gazu łupkowego. Aby to osiągnąć, Rosjanie jego zdaniem prowadzą "wyrafinowaną akcję dezinformacyjną".

Szef NATO nie wyjaśnił jak odbywa się wywieranie wpływu za pomocą organizacji ekologicznych, ale można podejrzewać, że jedną z metod jest oddziaływanie propagandowe. Rzecznik Greenpeace wpisuje się w ten dyskurs oświadczając w wywiadzie dla The Independent:

"Gaz łupkowy będzie droższy niż gaz rosyjski. Wygląda na to, że gaz łupkowy pokryje zapotrzebowanie tylko w małym stopniu i nie dłużej niż przez 10 lat"

Od słów Rasmussena dystansuje się też organizacja Friends of Earth.

Gaz łupkowy spowodował rewolucję w Stanach Zjednoczonych. Doprowadziło to do tego, że USA z importera stało się eksporterem tego surowca. Są oczywiście pewne negatywne skutki pozyskiwania węglowodorów w ten sposób, na przykład generuje to aktywność sejsmiczną, ale trzeba sobie zadać pytanie co jest bardziej niebezpieczne, uzależnienie od Rosji czy ryzyko średniej wielkości wstrząsów sejsmicznych.

Gdy popatrzy się na rozwój gazu łupkowego w Polsce można odnieść wrażenie, że na straży biznesu rosyjskiego jest znacznie więcej środowisk i instytucji. Dowodem na to są perturbacje z gazoportem w Świnoujściu i fakt, że rząd wręcz zwalcza podatkowo i proceduralnie próby uzyskania niezależności energetycznej kraju.