Afera szpiegowska rozpętana przez Edwarda Snowden'a wcale nie traci impetu. Dyplomaci kilku krajów wchodzących w skład Unii Europejskiej wyraziło sprzeciw wobec praktyk Narodowej Agencji Bezpieczeństwa ( NSA) i zażądało od USA wyjaśnień.

Amerykanie chętnie odpowiedzieli i ustami byłego pracownika NSA, Wayne'a Madsena oświadczyli, że co najmniej siedem krajów, w tym te oburzające się na podsłuchy, zgodziło się na mocy umów międzynarodowych na przekazywanie Amerykanom informacji na temat telefonicznej i internetowej aktywności osób przebywających na ich terytorium.

Jak donosi agencja RIA Novosti, takie umowy posiadają Niemcy, Francja, Włochy, Hiszpania, Holandia i Dania, Na mocy tych przepisów na życzenie NSA miały być przekazywane informacje o obywatelach, w tym dane na temat wykorzystania telefonów komórkowych i ich internetowej działalności.  Wcześniej wydało się, że współpracę z NSA podjął też wywiad Wielkiej Brytanii.  Te siedem krajów stanowi niemal 70% populacji UE.

Madsen z zaskoczeniem przyjmuje postawę protestujących publicznie rządzących takich jak przybierająca srogie miny Angela Merkel, która domagała się wyjaśnień od Baracka Obamy. Amerykanin twierdzi, że podobną współpracę, ale na zdecydowanie mniejszą skalę podjęła też Turcja oraz kraje skandynawskie takie jak Szwecja i Finlandia. Nic nie wiadomo na temat ewentualnej kooperacji NSA i polskich służb, ale sądząc po naszej pozycji międzynarodowej raczej nikt nas nie będzie pytał o zgodę.

Poinformowano też o drugim aspekcie tego skandalu a mianowicie o podsłuchiwaniu w budynkach należących do Unii Europejskiej w Waszyngtonie i w Nowym Jorku a także w Brukseli. Takiej inwigilacji z pewnością nie normowano umowami, ale sprawa jest poważna na tyle, że oficjalnie zaprotestował minister spraw zagranicznych Francji, Laurent Fabius. Według tego, co przekazał Snowden inwigilowano telefony pracowników i biura za pomocą "pluskiew" szpiegowskich. Dokonano również włamań do sieci komputerowej. W publikacji na ten temat w Der Spegel wynika, że NSA miała podsłuch linii telefonicznych w siedzibie Rady Europejskiej i Rady UE w Brukseli. Jose Manuel Barroso polecił dokładne sprawdzenie pomieszczeń oraz systemów informatycznych UE.