Kategorie:
Zdarzenie z Czelabińska wywarło wielkie wrażenie na naukowcach. Uderzenie średniej wielkości obiektu, który nieomal zniszczył miasto zbiegło się z bliskim przelotem asteroidy. Już sam ten fakt, że ciało niebieskie zwane 2012 DA14 przeleciało tylko 27 tysięcy kilometrów od Ziemi był przerażający, ale to, co stało się w Rosji doprowadziło do swoistej kumulacji zagrożeń kosmicznych, co spowodowało, że ludzkość na długo zapamięta dzień 15 lutego 2013 roku.
Nagle NASA pochowała swoich stałych ekspertów od komentowania wydarzeń astronomicznych i nawet zaczęła się wyrażać w dość katastroficzny sposób. Zwracając uwagę, ze za mało teleskopów patrzy w przestrzeń. Poza tym NASA wypowiedziała się oficjalnie na temat zagrożenia ze strony jednej z dużych asteroid przelatujących cyklicznie w okolicy Ziemi.
Bardzo długo istniał spór między amerykańską i rosyjską agencją kosmiczną w zakresie oceny ryzyka kolizji asteroidy 2004 MN4 zwanej tez Apophis. Według Rosjan asteroida minie Ziemię w 2029 roku, ale może zagrozić w 2036. NASA długo to dementowała, ale być może pod wpływem ostatnich zdarzeń postanowiono ogłosić, że o ile Apophis nie zagrozi w 2036 to istnieje prawdopodobieństwo kolizji w 2068 roku.
Specjaliści z NASA Jet Propulsion Laboratory oraz z Uniwersytetu Hawajskiego i Uniwersytetu w Pizie dokonali dokładnego sprawdzenia danych posiadanych na temat 2004 MN4. Jak wiadomo, aby asteroida uderzyła przy założeniu jej cykliczności obiegu konieczne jest przejście przez punkt w przestrzeni kosmicznej zwany "dziurką od klucza". Jeśli Apophis się tam znajdzie to przy następnym przelocie może trafić w Ziemię.
Starano się obliczyć jak zbliżenie w 2029 wpłynie na nią i doszli do wniosku, że prawdopodobieństwo jeden na milion lub wyższe dla kolizji Apophisa z Ziemią istnieje zwłaszcza w 2068 roku. Naukowcy badali hipotetyczną niepewność orbity tego około 325 metrowego ciała niebieskiego. O czym to świadczy? O tym, że astronomowie nie potrafią obliczać trajektorii takich ciał niebieskich z odpowiednia dokładnością, aby autorytarnie określać czy dany obiekt zagrozi ziemi czy też nie.
Ale nie tylko Amerykanie zaczynają bardziej uważnie rozglądać się w kosmosie. To samo zapowiedziała już europejska ESA, która buduje w Rzymie centrum zarządzania dla systemu obserwacyjnego składającego się miedzy innymi z teleskopów rozlokowanych w wielu krajach i w miejscach takich jak Wsypy Kanaryjskie, czyli tam gdzie częściej jest gwiaździste niebo.
Rosjanie zapowiedzieli budowę podobnej instalacji i zapowiadają zestrzeliwanie intruzów za pomocą potężnych rakiet z megatonowymi ładunkami nuklearnymi. Rosyjscy uczeni tacy jak doradca naukowy Akademii Inżynierii Nauk, Jurij Zajcew stwierdził wręcz, że teraz czeka nas czas dużej ilości obiektów, z którymi przyjdzie się zmierzyć Ziemi.
Jak zauważa Zajcew wcześniej sądzono, że duże odłamki gruzu kosmicznego spadają na Ziemię, co 700 do 900 lat a tymczasem okazało się, że mogą być o wiele częstsze. Już teraz wiemy, że mogą wystąpić raz na około 100 lat, ale równie dobrze może być to zjawisko jeszcze częstsze zwłaszcza, że możemy wlatywać w szczególny obszar galaktyki.
Według Zajcewa w ostatnim dziesięcioleciu znaleziono więcej asteroid niż w poprzednich dwóch stuleciach razem wziętych. Co roku lokalizuje się 1000 nowych obiektów w okolicy Ziemi. Jeśli to nie jest efekt doskonalenia zdolności obserwacji to rzeczywiście znaczne zwiększenie ilości obserwowanych fragmentów ciał niebieskich w kosmosie oznacza prawie pewność powtórzenia sytuacji z Czelabińska i to szybciej niż nam się może wydawać.
Źródła:
http://news.mail.ru/society/12110601/
http://www.interfax.ru/world/news.asp?id=292442
Ocena:
Opublikował:
lecterro
|
Komentarze
nn
Strony
Skomentuj