Od dłuższego czasu oczywiste wydaje się być to, że Chiny i USA dążą do konfliktu zbrojnego. Jeśli Stany Zjednoczone chcą utrzymać światową supremację muszą spacyfikować Chiny. Zapowiedź większej obecności US Navy na Pacyfiku to dowód na prawdziwość powyższej tezy.  

Spór terytorialny Chin z Japonią wystarczy, jako wyzwalacz ewentualnego konfliktu. Stany Zjednoczone powiedziały jasno, że będą bronić Japonii, jeśli Chiny będą próbować zagarnąć wyspy Senkaku na Morzu Wschodniochińskim. Jak tylko Stany Zjednoczone ogłosiły, że przenoszą swoją uwagę z Bliskiego Wschodu i wysyłają zasoby wojskowe w rejon Oceanu Spokojnego, nie minęło dużo czasu, aby Chiny, opracowały jak będą na to reagować, bo trudno się dziwić, że widziały w tym kroku USA nowe regionalne zagrożenie.

Magazyn Economic Times donosi, że w Chinach szybko wzrasta zdolność bojowa do wykonywania skoordynowanych ataków za pomocą wielu konwencjonalnych rakiet wystrzeliwanych z różnych miejsc. Taktyka ta ma za zadanie przytłoczyć okręty Marynarki Wojennej wroga unieszkodliwiając znaczną ich część. Zakupione ostatnio od Rosjan bombowce strategiczne Tu-22 jeszcze bardziej poprawią możliwości Chin w zwalczaniu amerykańskich okrętów.

Tan Weihong, dowódca artylerii w jednej z chińskich armii powiedział: "Zwykłe rakiety są atutem w nowoczesnej wojnie. Dlatego musimy być gotowi w każdej chwili i powinniśmy być w stanie udzielić szybkiej odpowiedzi na atak, uderzając w cele z dużą dokładnością i niszcząc je całkowicie. Spośród 114 pocisków wystrzelonych do tej pory, w naszej kompanii wszystkie były trafione. "

Chiny planują wykorzystanie swoje systemy rakietowe, jako obrony wybrzeża i planują wyposażenie w tego typu broń wchodzącego na służbę nowego typu niszczyciela. Plan bitwy z wykorzystaniem uderzenia rakietowego wydaje się być prawdopodobny. Ostatnio słychać głosy, że może dojść do wyprzedzającego ataku Chin i Rosji na USA. Tego typu obawy są rozpowszechniane w części mediów amerykańskich. Zauważają oni, że sprzedaż Chinom bombowców strategicznych jest wyrazem bliskiej współpracy między tymi mocarstwami.

Gdyby faktycznie Rosja współpracowała blisko z Chinami to sytuacja na świecie wyglądałaby klasycznie dwubiegunowo. USA i reszta pod przewodnictwem Chin i Rosji. Wojna między NATO i Rosją trwa przecież w Syrii, a jeśli dojdzie do Iranu będzie to emanacja tego samego konfliktu. Gdy jednak dojdzie do otwarcia frontu na Pacyfiku trzeba będzie spojrzeć na pewne konflikty, jako pewną globalną całość. Miejmy nadzieje, że tym razem wojna światowa ominie Europę. Czasami opłaca się być nieistotnym kontynentem.