Według informacji pochodzących z izraelskiego kanału telewizyjnego ITV 10, na północy Izraela trwają wielkie ćwiczenia wojskowe, których scenariusz zakłada wybuch trzeciej już wojny izraelsko-libańskiej. 

Dowódcy izraelscy śledzą przebieg ćwiczeń i zwracają uwagę, że niwy konflikt z Libanem będzie inny niż poprzednie. Założenia są takie, że nie będzie to konflikt trzydniowy, czy tygodniowy jak to bywało w przeszłości Izraela. IDF szykuje się na długi konflikt z ofiarami wśród ludzi.

Wojskowi zwracają uwagę, że wojna z 2006 roku będzie wyglądać jak nic nieznaczący incydent. Wtedy z terytorium Libanu wystrzelono około 4000 rakiet zdolnych do uderzenia celów wyłącznie na północy Izraela. Teraz Hezbollah dysponuje podobno, aż 70 tysiącami rakiet, które są w stanie dosięgnąć celów na całym terytorium żydowskiego państwa.

Izrael zapowiada, że jeśli teraz dojdzie do ostrzału rakietowego, to żołnierze IDF nie będą sprawdzać po domach, kto wystrzelił pocisk w stronę Izraela tylko będą niszczyć cale wioski przygraniczne. Szejk Nasrallah, przywódca Hezbollahu, zagroził z kolei, że każda agresja IDF na terytorium Libanu skończy się potężnym ciosem,   który "zamieni w piekło życie tysięcy Izraelczyków".

Rosnące napięcia między Izraelem i Libanem mogą być również wskazówką, że zbliżamy się do daty ataku Izraela na Iran. Trudno sobie wyobrazić lepsze warunki niż teraz, gdy rozpętana wojna religijna ułatwia wytłumaczenie społeczeństwu potrzebę zniszczenia wrogów Izraela. Biorąc pod uwagę pogłoski, że do ataku na Iran ma dojść przed wyborami w USA można założyć, że zabezpieczenie ryzyka ostrzału rakietowego jest koniecznością, ponieważ po izraelskiej agresji z pewnością doszłoby do retorsji ze strony Hezbollahu.