Aktywność słoneczna oraz jej wpływ na otoczenie w 2012r.

Fora: 

 

W 2012 roku możemy być świadkami wielkich rozbłysków. Słońce będzie się zbliżało do szczytu swojego 11-letniego cyklu, zwanego "maksimum słonecznym", możemy więc spodziewać się jego wzmożonej aktywności. Niektóre z przewidywań głoszą, że aktywność Słońca w maksimum 24 cyklu może być jeszcze większa, niż obserwowana podczas ostatniego maksimum słonecznego w latach 2002-2003 w których to zaobserwowano rekordowe rozbłyski klasy X. Heliofizycy już teraz z zainteresowaniem myślą o tym nowym cyklu i nowych metodach przewidywań jakie wprowadzono. Czy mamy się jednak czego obawiać? 

Wśród wielu, naprędce przygotowywanych scenariuszy zagłady jeden, dotyczący końca świata w 2012 roku, a bazujący na przepowiedni Majów, oparty jest na pewnych wynikach naukowych. Co więcej, istnieje pewna korelacja między 11-letnim cyklem słonecznym, a okresami czasu używanymi w kalendarzu Majów. Czyżby ta antyczna cywilizacja rozumiała w jaki sposób pole magnetyczne Słońca doznaje zmiany polaryzacji co mniej więcej dziesięć lat? Na dodatek teksty religijne (takie jak Biblia) mówią, że ma nadejść dzień sądu, związany z ogniem i siarką. Tak więc mogłoby się wydawać, że 21 grudnia 2012 roku mielibyśmy być żywcem upieczeni przez naszą najbliższą gwiazdę...

Zanim przejdziemy do wniosków, zróbmy krok w tył i przemyślmy to wszystko. Jak większość różnorodnych scenariuszy Końca Świata w 2012 roku, możliwość potężnego, niszczącego Ziemię, rozbłysku słonecznego jest bardzo atrakcyjna dla jego głosicieli. Spójrzmy jednak na to, co rzeczywiście dzieje się podczas skierowanego ku Ziemi rozbłysku słonecznego: Ziemia jest bardzo dobrze chroniona. Choć niektóre z jej satelitów niekoniecznie...

Nasza planeta znajduje się w wysoce radioaktywnym otoczeniu. Słońce nieustannie wysyła ze swojej zdominowanej polem magnetycznym powierzchni wysokoenergetyczne cząsteczki, tzw. wiatr słoneczny. W czasie maksimum słonecznego (gdy Słonce jest najbardziej aktywne) Ziemia może mieć pecha, otrzymując porcję energii odpowiadającą sile 100 miliardów bomb wielkości tej, co spadła na Hiroszimę. Taka eksplozja nazywana jest rozbłyskiem słonecznym i jej skutki mogą stanowić dla Ziemi problem. Zanim przyjrzymy się efektom od strony Ziemi, spójrzmy na Słońce, aby lepiej zrozumieć dlaczego, co jakiś czas, staje się tak gniewne.

 

 

CYKL SŁONECZNY

Przede wszystkim zjawiska zachodzące na Słońcu powtarzają się w naturalnym cyklu o okresie w przybliżeniu 11 lat. Podczas każdego cyklu, w wyniku różnicowej rotacji Słońca, linie jego pola magnetycznego są pociągane szybciej w paśmie równikowym. Rotacja różnicowa polega na tym, że materia równikowa obraca się szybciej niż ta przy biegunach. Rotująca plazma słoneczna ciągnie za sobą linie magnetyczne wokół Słońca, powodując naprężenia i gromadzenie się energii, gdzie sytuacja zilustrowana jest na rysunku:

Gdy energia magnetyczna rośnie, tworzą się skręty w strumieniu płynącej wzdłuż linii magnetycznych plazmy, zmuszając ją do wydostawania się na powierzchnię. Skręty te nazywane są pętlami koronalnymi i w czasie wysokiej aktywności słonecznej są wyraźnie liczniejsze. Pętle te związane są z plamami słonecznymi. W miarę jak wydostają się na powierzchnię, pokazują się również plamy, zlokalizowane często u podstawy takiej pętli. Pętle koronalne rozsuwają na boki cieplejsze warstwy Słońca - fotosferę i chromosferę - odsłaniając zimniejszą warstwę konwektywną (przyczyną tego, że powierzchnia Słońca i jego atmosfera są cieplejsze od głębiej położonej warstw wewnętrznych, jest zjawisko koronalnego wzrostu temperatury). W miarę gromadzenia się energii magnetycznej można oczekiwać zagęszczania się przepływu magnetycznego. Tak się dzieje gdy dochodzi do zjawiska zwanego rekoneksją pola magnetycznego.

Powstawaniu różnych rozmiarów rozbłysków słonecznych towarzyszy rekoneksja. Jak już wcześniej wspomniano, rozbłyski słoneczne, od najmniejszych po rozbłyski klasy X, są wydarzeniami uwalniającymi wielkie ilości energii. Istotnie, największe z nich mogą posiadać energię odpowiadającą 100 miliardom bomb atomowych, ale niech te wielkie liczby nas nie martwią. Występują one blisko powierzchni Słońca, to prawie 150 mln km od nas (1 jednostka astronomiczna - AU). Ziemia jest daleko od takiego wybuchu.

Gdy linie pola magnetycznego uwalniają tak wielką energię, wówczas plazma słoneczna związana z polem magnetycznym jest przyspieszana (plazmę słoneczną stanowią przegrzane cząsteczki takie jak protony, elektrony i niektóre lekkie elementy, na przykład jądra helu). Podczas oddziaływania ze sobą cząsteczek plazmy, w odpowiednich warunkach, gdy możliwy jest tzw. bremsstrahlung, może powstawać promieniowanie X. Bremsstrahlung - to promieniowanie hamowania, które występuje podczas oddziaływania ze sobą naładowanych cząsteczek, dając w efekcie emisję promieni rentgenowskich. W ten sposób może powstać rozbłysk rentgenowski.

 

PROBLEM Z ROZBŁYSKAMI W PROMIENIACH RENTGENOWSKICH

Największym problemem z rozbłyskiem rentgenowskim jest to, że prawie nie mamy ostrzeżenia o tym kiedy taki wybuch nastąpi, ponieważ rozbłysk tego typu przemieszcza się w przestrzeni z prędkością światła. Promieniowanie rentgenowskie pochodzące z rozbłysku klasy X dociera do Ziemi w ciągu około ośmiu minut. Gdy promienie rentgenowskie wpadają do atmosfery ziemskiej są absorbowane przez jej najbardziej zewnętrzną warstwę zwaną jonosferą. Jak można się domyśleć po samej nazwie, jest to otoczenie zawierające zjonizowane, naładowane cząsteczki (jądra atomowe i wolne elektrony).

Podczas tak silnych wydarzeń słonecznych jak rozbłyski, wzrasta tempo jonizacji gazów atmosferycznych w warstwach jonosferycznych D i E. Objawia się to nagłym wzrostem liczby swobodnych elektronów w tych warstwach. Elektrony te mogą powodować interferencję fal radiowych w atmosferze, absorbując krótkie fale radiowe (o wysokiej częstotliwości), a przez to blokując nawet globalną łączność. Takie wydarzenia nazywamy "Sudden Ionospheric Disturbances" (nagłymi zakłóceniami jonosferycznymi) lub w skrócie SID i są one na porządku dziennym w czasie okresów wysokiej aktywności Słońca. Ciekawe, że wzrost gęstości elektronów podczas SID zwiększa propagację fal radiowych o bardzo niskiej częstotliwości i zjawisko to wykorzystywane jest przez naukowców do pomiaru natężenia promieniowania rentgenowskiego pochodzenia słonecznego.

 

KORONALNE WYRZUTY MASY

Emisje promieniowania z rozbłysków rentgenowskich są tylko częścią tego tematu. W sprzyjających warunkach w miejscach rozbłysków mogą również powstawać koronalne wyrzuty masy ("Coronal Mass Ejection", CME), chociaż każde z tych zjawisk może zachodzić też oddzielnie. CME docierają do Ziemi wolniej od promieniowania rentgenowskiego, ale ich skutki mogą być groźniejsze. Choć nie przemieszczają się z prędkością światła, jednak wciąż bardzo szybko - potrafią podróżować z prędkością 3.2 mln kilometrów na godzinę, co oznacza, że mogą dotrzeć do nas ze Słońca w przeciągu kilku godzin.

To jest właśnie sprawa, na której przewidywanie kładzie się najwięcej nacisku w prognozie pogody kosmicznej. Mamy garstkę satelitów umieszczonych pomiędzy Ziemią a Słońcem (w punkcie Lagrange'a L1 układu Słońce-Ziemia), które na swoim pokładzie posiadają czujniki mierzące energię i natężenie wiatru słonecznego. Jeśli CME przechodzi przez rejon ich lokalizacji można dokonać bezpośrednich pomiarów parametrów energetycznych cząsteczek i natężenia międzyplanetarnego pola magnetycznego ("Interplanetary Magnetic Field", IMF). Jedna z misji umieszczonych w punkcie L1, nazwana Advanced Composition Explorer (ACE), dostarcza naukowcom w przeciągu godziny ostrzeżenie o zbliżającym się CME. Grupa zajmująca się misją ACE współpracuje z Solar and Heliospheric Observatory (SOHO, SOHO homepage) oraz z Solar TErestial Relations Observatory (STEREO), dzięki czemu każdy wyrzut koronalny może być śledzony- od dolnej korony, poprzez punkt Lagrange’a L1, aż do Ziemi. Te misje słoneczne ściśle współpracują ze sobą, aby z wyprzedzeniem dostarczyć agencjom kosmicznym ostrzeżenie o zbliżającym się CME, skierowanym ku Ziemi. Co dzieje się gdy CME osiąga Ziemię? Wiele zależy od konfiguracji pola magnetycznego Słońca (IMF) i Ziemi (magnetosfery). Ogólnie rzecz biorąc, gdy oba pola magnetyczne są spolaryzowane w tym samym kierunku, to najprawdopodobniej magnetosfera odepchnie taki wyrzut koronalny. W takim przypadku CME prześliźnie się wokół magnetosfery Ziemi, wywołując w niej pewien wzrost ciśnienia i zniekształcenie jej górnych warstw, ale omijając Ziemię bezproblemowo. Jednakże jeśli linie obu pól magnetycznych mają konfigurację anty-równoległą (tj. gdy pola magnetyczne są przeciwnie skierowane) może nastąpić zjawisko rekoneksji w głównej części magnetosfery.

W takim przypadku IMF i magnetosfera przenikają się wzajemnie łącząc ziemskie pole magnetyczne ze słonecznym. Otwiera to możliwość pojawienia się jednego z najbardziej zapierających dech w piersiach zjawisk natury: zorzy polarnej.

 

SATELITY

W miarę jak pole magnetyczne, niesione przez koronalny wyrzut masy, łączy się z magnetycznym polem ziemskim, do magnetosfery wrzucane są wysokoenergetyczne cząsteczki. Ze względu na ciśnienie wiatru słonecznego linie sił pola magnetycznego Słońca zaginają się wokół Ziemi, omijając ją w pewnej odległości. Cząsteczki wrzucane do magnetosfery od strony "dziennej" (zwróconej ku Słońcu) będą kierowane ku biegunowym obszarom Ziemi, gdzie ich oddziaływanie z atmosferą prowadzi do powstawania takich zjawisk jak zorze polarne. Część wpływających do magnetosfery ziemskiej naładowanych cząstek wiatru słonecznego gromadzi się w tym samym czasie w pasach Van Allena, doprowadzając do ich "przeładowania" i powodując, że te obszary wokół Ziemi mogą być niebezpieczne dla niezabezpieczonych astronautów i niechronionych satelitów. Więcej na temat szkód jakie mogą ponieść astronauci i satelity można znaleźć na stronach "Radiation Sickness, Cellular Damage and Increased Cancer Risk for Long-term Missions to Mars" oraz "New Transitor Could Side-Step Space Radiation Problem", a po polsku np. na stronie:

http://www.cbk.waw.pl/~bpop/pogoda_html/frame3.html

 

Nie dość, że groźne jest promieniowanie z Pasów Van Allena, satelitom zagraża sama atmosfera. Jak łatwo się domyślić, taka dodatkowa dawka energii dostarczona ze Słońca powoduje globalne ogrzanie atmosfery co wywołuje jej rozszerzanie. Może ona sięgnąć poziomu orbit satelitów normalnie krążących poza atmosferą i spowodować ich areodynamiczne hamowanie. Pozostawione bez kontroli przesuną się na mniejszą wysokość. Efekt ten wykorzystywany jest powszechnie do spowalniania statków kosmicznych zbliżających się do powierzchni planety, w tym przypadku jest jednak bardzo niepożądany.

 

SKUTKI ODZIAŁYWANIA NA POWIERZCHNI ZIEMI

Chociaż satelity są na pierwszej linii, to kiedy mamy do czynienia z silnym wzrostem strumienia energetycznych cząsteczek wpadających do atmosfery, różne niekorzystne efekty mogą być odczuwane również na powierzchni Ziemi. Promieniowanie rentgenowskie wywołuje wzrost liczby elektronów w jonosferze, przez co pewne sposoby łączności mogą ulegać zakłóceniom (albo wszystkie razem mogą przestać działać), ale to nie wszystko, co może się zdarzyć. Do obszarów położonych na dużych szerokościach geograficznych może docierać szerokim pasmem prąd elektryczny zwany "strumieniem elektrycznym", wywołany wnikającymi do jonosfery cząsteczkami wiatru słonecznego. Przepływowi prądu zawsze towarzyszy pole magnetyczne. Zależnie od siły burzy słonecznej prądy te mogą być indukowane w coraz to niższych warstwach atmosfery, aż do warstw bliskich gruntu, powodując np. przeciążenia sieci energetycznych. W dniu 13 marca 1989 roku w rejonie Quebec w Kanadzie około 6 mln ludzi pozbawionych zostało prądu na skutek silnego wzrostu aktywności słonecznej powodującej nagły przepływ indukowanych prądów przygruntowych. Quebec został sparaliżowany na 9 godzin, podczas których inżynierowie pracowali nad rozwiązaniem problemu.

 

CZY NA SŁOŃCU MOŻE POWSTAĆ ZABÓJCZY ROZBŁYSK?

Rozbłysk słoneczny wycelowany prosto w Ziemię może spowodować wtórne skutki, takie jak uszkodzenie satelitów, lub może zagrozić niezabezpieczonym przed nim astronautom, czy też spowodować zanik napięcia w sieci energetycznej, to nie ma wystarczającej mocy aby zniszczyć Ziemię, a na pewno nie w 2012 roku. W bardzo odległej przyszłości, gdy Słońcu zacznie brakować paliwa i rozszerzy się do rozmiarów czerwonego olbrzyma, mogą nastać dla Ziemi złe czasy, ale na to musimy poczekać kilka miliardów lat. Obecnie może się jedynie zdarzyć, że czystym zbiegiem okoliczności zostanie wysłana w kierunku Ziemi seria kilku rozbłysków klasy X, której towarzyszyć może seria wyrzutów koronalnych CME lub promieniowanie rentgenowskie, ale żadne z tych zjawisk nie będzie miało wystarczającej mocy aby pokonać naszą magnetosferę, jonosferę i znajdującą się niżej gęstą atmosferę Ziemi.

"Zabójcze" rozbłyski słoneczne były obserwowane na innych gwiazdach. W 2006 roku Swift, satelita obserwacyjny NASA, zarejestrował w odległości 135 lat świetlnych największy z kiedykolwiek obserwowanych rozbłysków gwiazdowych. Ocenia się, że gdyby Słońce wysłało w naszym kierunku rozbłysk niosący promieniowanie X o energii rzędu energii uwolnionej w rozbłysku gwiazdy II Pegasi, a szacowanej na 50 kwadrylionów bomb atomowych, to z powierzchni Ziemi znikłaby większość form życia. Gwiazda II Pegasi jest gwałtownym czerwonym olbrzymem posiadającym towarzysza gwiazdowego o bardzo bliskiej orbicie. Sądzi się, że przyczyną tak energetycznego rozbłysku jest grawitacyjne oddziaływaniem z gwiazdą towarzyszącą, oraz fakt, że II Pegasi jest czerwonym olbrzymem.

Katastrofiści wskazują na Słońce jako możliwego sprawcę zagłady Ziemi, ale Słońce jest bardzo stabilną gwiazdą. Nie posiada towarzysza gwiazdowego (jak II Pegasi), ma przewidywalny cykl zmienności (około 11 lat) i nie udowodniono, że w przeszłości, poprzez wysłanie w kierunku Ziemi wielkiego rozbłysku, przyczyniło się do jakiegokolwiek wymarcia gatunków. Obserwowano już silne słoneczne rozbłyski (jak np. zaobserwowany w 1859 roku przez Carringtona rozbłysk białego światła) - lecz ciągle żyjemy.

Ponadto heliofizycy są raczej zdziwieni brakiem aktywności słonecznej na starcie 24 cyklu słonecznego, co prowadzi niektórych z nich do spekulacji, czy nie jesteśmy na skraju powtórnego minimum Maundera i "małej epoki lodowcowej". Spekulacje te są w całkowitej sprzeczności z zapowiedzią heliofizyków z NASA, z 2006 roku, że cykl ten będzie "nadzwyczajny".

Wszystko to prowadzi do wniosku, że nadal mamy długą drogę do przejścia w przewidywaniu rozbłysków słonecznych. Mimo, że techniki prognozowania warunków pogodowych panujących w przestrzeni kosmicznej są stale udoskonalane, minie co najmniej kilka lat, nim nauczymy się "odczytywać" Słońce z wystarczająco dużą dokładnością, aby móc znacząco określić jak aktywny będzie dany cykl. Tak więc, pomimo przepowiedni, przewidywań czy też mitów, nie ma żadnej fizycznej podstawy aby twierdzić, że w Ziemię trafi jakikolwiek rozbłysk słoneczny, szczególnie akurat w 2012 roku. Nawet gdyby wielki rozbłysk słoneczny dodarł do nas, nie spowodowałby katastrofy. Oczywiście, że mógłby uszkodzić satelity, wywołując wtórne problemy, jak np. utratę systemu GPS, co mogłoby np. stanowić kłopot dla nawigacji lotniczej lub obezwładnić naziemne sieci energetyczne zorzowymi strumieniami elektrycznymi) lecz nic ponadto.

Jednakże zaczekajmy z odłożeniem tego problemu na bok - katastrofiści twierdzą obecnie, że wielki rozbłysk słoneczny dotrze do nas dokładnie w momencie, kiedy ziemskie pole magnetyczne osłabnie na skutek przebiegunowania i zmieni swoją polaryzację, pozostawiając nas niezabezpieczonymi przed dewastacyjnym wpływem wybuchów koronalnych.

 

ODWRÓCENIE BIEGUNÓW GEOMAGNETYCZNYCH

Neutrina docierające z wybuchów słonecznych podgrzewając jądro ziemi, według niektórych koncepcji doprowadzi do przebiegunowania. To, o czym mowa, zostanie zapoczątkowane głęboko wewnątrz jądra naszej planety, doprowadzając do katastrofalnych zmian w chroniącym nas polu magnetycznym. Zaobserwujemy wtedy nie tylko szybkie zmniejszanie się natężenia tego pola, lecz również nagłą zmianę jego biegunowości (tzn. północny biegun magnetyczny znajdzie się w okolicy bieguna południowego a południowy na północy). Cóż zatem będzie to dla nas oznaczało? Jeśli wierzyć katastrofistom, zostaniemy wystawieni na ogromną dawkę promieniowania dobiegającego ze Słońca; wraz z odwróceniem biegunów magnetycznych nastąpi osłabienie zdolności Ziemi do odchylania biegu promieni kosmicznych. Armada komunikacyjnych i wojskowych satelitów spadnie z orbit, powiększając chaos na ziemi. Dojdzie do zamieszek, walk, głodu i zapaści gospodarczej. Bez nawigacji GPS samoloty zaryją w ziemię ...

Traktując przepowiednię Majów jako pretekst do wymyślania nowych scenariuszy gwałtownego zniszczenia naszej planety, "katastrofiści 2012" uznają teorię przebiegunowania geomagnetycznego za argument nie podlegający dyskusji. Tak jakby ze słów naukowców, że coś takiego może się zdarzyć w nadchodzącym tysiącleciu wynikała pewność, że zdarzy się to w 2012 roku. Jakkolwiek zjawiska takie są przedmiotem badań naukowych to zdecydowanie nie ma podstaw, by ktokolwiek mógł dokładnie przewidzieć kiedy przebiegunowanie geomagnetyczne może nastąpić - czy następnego dnia, czy też za milion lat.

 

Po pierwsze, odróżnijmy odwrócenie pola magnetycznego Ziemi od odwrócenia biegunów ziemskich czyli zmiany orientacji osi wirowania Ziemi, z odwróceniem kierunku wirowania włącznie. Odwrócenie pola magnetycznego jest zmianą polegającą na tym, że północny biegun magnetyczny przesuwa się w okolice południowego bieguna ziemskiego a południowy biegun magnetyczny w okolice północnego. Kiedy proces ten się dokona, wskazówki naszych kompasów będą wskazywały w kierunku Antarktydy a nie północnej Kanady. Odwrócenie biegunów uważane jest natomiast za znacznie mniej prawdopodobne zjawisko, które może mieć miejsce zaledwie kilka razy w czasie istnienia całego Układu Słonecznego. Znamy kilka przykładów planet, które doznały takiego katastrofalnego odwrócenia biegunów, jak chociażby Wenus, która obraca się wokół osi w kierunku przeciwnym, niż wszystkie pozostałe planety, zatem musiała zostać przewrócona "do góry nogami" np. przez jakąś potężną kolizję planetarną, i Uran toczący się bokiem, którego oś została wytrącona z pierwotnego położenia wskutek uderzenia, lub przez jakieś efekty grawitacyjne pochodzące od Jowisza i Saturna. Wielu autorów - włączając w to samych katastrofistów - często pisze o przebiegunowaniu pola geomagnetycznego i o odwróceniu biegunów ziemskich w taki sposób, jakby były one jednym i tym samym zjawiskiem. A to nie jest prawdą.

 

JAK CZĘSTO ZDARZA SIĘ PRZEBIEGUNOWANIE

Przyczyny odwracania pola geomagnetycznego Ziemi są wciąż słabo poznane, lecz wiadomo, że jest to związane z wewnętrzną dynamiką Planety Ziemi. „Nasza” planeta obraca się wokół swej osi, a wraz z nią wiruje ciekłe żelazo w jej jądrze, zmuszając do rotacji znajdujące się tam elektrony. Prądy konwekcyjne naładowanych elektrycznie cząsteczek wzbudzają pole magnetyczne, którego bieguny umiejscowione są w okolicy północnego i południowego bieguna ziemskiego (dipol). Zjawisko to jest znane pod nazwą efektu dynama. Powstające w jego wyniku pole magnetyczne przypomina pole magnesu stałego i pokrywa całą naszą planetę.

Pole to przenika od strony jądra przez skorupę ziemską i rozpościera się w przestrzeni w postaci magnetosfery ziemskiej, niczym ochronnej bańki, nieustannie bombardowanej przez wiatr słoneczny. Ponieważ cząsteczki wiatru słonecznego zazwyczaj są naładowane elektrycznie, magnetosfera ziemska odchyla tory ich ruchu, wpuszczając je jedynie w okolicach biegunów, gdzie kierunek linii sił pola magnetycznego daje im "wolną drogę". Wysokoenergetyczne cząsteczki wpadające do atmosfery ziemskiej w tych miejscach wywołują zjawiska zorzy polarnej. W zasadzie stabilne pole magnetyczne wypływające z północnych i południowych obszarów podbiegunowych mogłoby trwać wiecznie, lecz wiadomo, że czasami pole magnetyczne zmienia swój kierunek i natężenie.

Dlaczego tak się dzieje? Po raz kolejny musimy odpowiedzieć, że po prostu nie wiemy. Wiemy jedynie, że takie przeskoki biegunów magnetycznych miały miejsce wiele razy w ciągu ostatnich kilku milionów lat, ostatni raz 780 tysięcy lat temu, o czym świadczą osady geologiczne, zawierające substancje ferromagnetyczne (wrażliwe na pole magnetyczne i potrafiące zachować jego orientację). Z kilku siejących popłoch artykułów możemy się dowiedzieć, że takie odwrócenia pola magnetycznego Ziemi następują "z regularnością zegarka" - co zwyczajnie nie jest prawdą. Jak widać na wykresie:

Przebiegunowania takie następowały w odstępach całkowicie przypadkowych w ciągu ostatnich 160 milionów lat. Dane pokrywające odległą przeszłość zdają się świadczyć, że najdłuższy okres stabilności pomiędzy kolejnymi przebiegunowaniami trwał niemal 40 milionów lat (w okresie kredowym, ponad 65 milionów lat temu), najkrótszy natomiast zaledwie kilkaset lat.

 

Niektóre teorie mówiące o zagładzie w 2012 roku sugerują, że odwracanie pola geomagnetycznego związane jest z naturalnym 11-letnim cyklem aktywności słonecznej. I znów nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów potwierdzających takie twierdzenie. Nie uzyskano nigdy żadnych danych które mogłyby wskazywać na istnienie jakiejkolwiek zależności pomiędzy cyklem aktywności Słońca a zmianą biegunowości ziemskiego pola magnetycznego.

Zatem, katastroficzne teorie załamują się już na tym, że przebiegunowanie geomagnetyczne nie następuje z "regularnością zegarka" i że nie ma ono związku z aktywnością słoneczną. Nie możemy twierdzić, że jesteśmy blisko kolejnego przebiegunowania, ponieważ nie potrafimy przewidywać kiedy takie przebiegunowanie może nastąpić i wygląda na to, że występują one w zupełnie przypadkowych odstępach czasu.

 

CO POWODUJE PRZEBIEGUNOWANIE MAGNETYCZNE?

Naukowcy próbują zrozumieć wewnętrzną dynamikę naszej planety. Podczas obracania się Ziemi ciekłe żelazo w jej wnętrzu miesza się i przepływa w całkiem stabilny sposób przez tysiąclecia. Lecz z jakiegoś powodu podczas przebiegunowania pojawia się zaburzenie zakłócające stabilne wytwarzanie globalnego pola magnetycznego i powodujące zamianę miejscami biegunów magnetycznych.

Eksperymenty geofizyka Dana Lathropa, który usiłuje stworzyć swój własny "model Ziemi" używając do tego celu 26 tonowej kuli zawierającej sód jako odpowiednik ciekłego żelaza, obracanej wokół osi aby przekonać się, czy wewnętrzny przepływ cieczy może wytwarzać pole magnetyczne - ten zakrojony na wielką skalę eksperyment laboratoryjny jest świadectwem ogromnych wysiłków włożonych w próby zrozumienia chociażby tego, jak Ziemia wytwarza pole magnetyczne, nie mówiąc już o tym dlaczego jego kierunek odwraca się w sposób przypadkowy.

Zdaniem mniejszości - której poglądy znów są wykorzystywane przez katastrofistów w celu powiązania przebiegunowania geomagnetycznego z Planetą X bądź Słońcem - może istnieć jakiś zewnętrzny czynnik, który wywołuje przebiegunowanie. Często mamy okazję słyszeć twierdzenia, dotyczące Planety X/Nibiru, mówiące o tym, że gdyby ten tajemniczy obiekt poruszający się po wydłużonej elipsie dotarł do wewnętrznych obszarów układu słonecznego, wówczas zaburzenia pola magnetycznego mogłoby zakłócić wewnętrzną dynamikę Ziemi oraz Słońca, prawdopodobnie wywołując "zabójczy" rozbłysk. Teoria taka jest kiepską próbą połączenia kilku różnych scenariuszy zagłady z jednym, wspólnym jej zwiastunem (np. Planetą X). Nie mamy żadnych podstaw aby uważać, że na silne pole magnetyczne Ziemi mogą wpływać jakiekolwiek zewnętrzne siły, nie mówiąc już o nieistniejącej planecie (lub jak kto woli brązowym karle).

 

NATĘŻENIE POLA MAGNETYCZNEGO ROŚNIE I MALEJE?

Nowe wyniki badań pola magnetycznego Ziemi zostały opublikowane 26 września 2008 w Science. Sugerują one, że struktura tego pola nie jest tak prosta, jak wcześniej sądzono. Oprócz północno-południowego dipola występuje słabsza składowa rozpościerająca się wokół całej planety, wytwarzana prawdopodobnie w zewnętrznych warstwach jądra Ziemi.

Pomiary ziemskiego pola magnetycznego wykazują zmiany jego natężenia i dobrze znany jest fakt, że natężenie to ma obecnie tendencję spadkową. Nowa praca naukowa, której współautorem jest geochronolog Brad Singer z Uniwersytetu Wisconsin sugeruje, że ta słabsza składowa pola może być bardzo ważna dla zjawiska odwrócenia biegunów magnetycznych. Gdyby natężenie pola (północno-południowego) dipola zmniejszyło się poniżej mniejszego zazwyczaj natężenia pola rozproszonego, wówczas przebiegunowanie byłoby możliwe.

"Pole nie jest zawsze stałe, konwekcja i charakter przepływu ulegają zmianom, co może sprawiać, że natężenie generowanego przez ten przepływ dipola zwiększa się lub zmniejsza" - mówi Singer - "Kiedy staje się ono bardzo małe, ma mniejsze szanse dotarcia do powierzchni Ziemi i zaczynamy wtedy dostrzegać pozostałą, słabszą składową pochodzącą od nieosiowego dipola".

Grupa badawcza Singera przeanalizowała na Tahiti oraz w Niemczech próbki lawy wulkanicznej z okresu od 500.000 do 700.000 lat temu. Na podstawie obserwacji znajdującego się w lawie, bogatego w żelazo minerału zwanego magnetytem naukowcy byli w stanie określić kierunek przebiegu pola magnetycznego.

Orientacja osi rotacji elektronów wewnątrz minerału jest określona przez kierunek dominującego pola magnetycznego. W okresach gdy obecne było silne pole dipolowe osie te skierowane były w kierunku północ-południe. W okresach osłabienia tego pola wskazywały one wszelkie kierunki, zgodnie z akurat najsilniejszą składową pola, czyli w naszym przypadku kierunki składowej rozproszonej. Badacze sądzą, że kiedy natężenie słabnącego pola dipolowego spadnie poniżej pewnej granicy, wówczas pole rozproszone wytrąca składową dipolową z jej orientacji, powodując przebiegunowanie geomagnetyczne.

 

"Pole magnetyczne to jedna z najbardziej fundamentalnych cech Ziemi" - mówi Singer - "Lecz jest ono wciąż jedną z największych zagadek w nauce. Odpowiedź na pytanie, dlaczego dochodzi do przebiegunowania jest poszukiwana od ponad stu lat".

 

Zmiany natężenia pola geomagnetycznego na zachodzie USA od czasu ostatniego przebiegunowania. Pionowa linia przerywana to minimalne natężenie, poniżej którego biegunowość pola może ulegać wahaniom wg Guyodo i Valeta.

 

BŁĄDZĄCE POLE MAGNETYCZNE

Wprawdzie wygląda na to, że istnieje obecnie tendencja spadkowa natężenia ziemskiego pola magnetycznego, lecz jest ono wciąż uważane za "ponadprzeciętne" w porównaniu z wartościami zmierzonymi w niedawnej przeszłości. Zdaniem naukowców ze Scripps Institution of Oceanography w San Diego, jeśli obecna tendencja spadkowa natężenie pola utrzyma się, to pole dipolowe może praktycznie zaniknąć w ciągu 500 lat. Jednakże bardziej prawdopodobne jest, że nastąpi po prostu odwrócenie tego trendu i natężenie pola zacznie wzrastać kontynuując naturalne fluktuacje, tak jak miało to miejsce w ciągu ostatnich kilku tysięcy lat.

Bieguny magnetyczne również zmieniają swoje położenia, spacerując po obszarach arktycznych i antarktycznych. Weźmy na przykład północny biegun magnetyczny:

Zmiany położenia pólnocnego bieguna geomagnetycznego na terytorium Arktyki kanadyjskiej w latach 1831 – 2001. (Geological Survey of Canada)

 

Przyspieszył on swój ruch w kierunku północnym po równinach Kanady z 10 km/rok w XX wieku do 40 km/rok obecnie. Można sobie wyobrazić, że jeśli trend ten utrzyma się, to za kilkadziesiąt lat opuści on Amerykę Północną i znajdzie się na terytorium Syberii. Nie jest to jednak nic nowego. Od 1831 roku, kiedy północny biegun magnetyczny został po raz pierwszy zlokalizowany przez Jamesa Rossa, wędrował on setki mil po powierzchni Ziemi (chociaż współczesne pomiary wykazują pewne przyspieszenie tego ruchu).

Czy zatem nie będzie żadnej zagłady?

Przebiegunowanie geomagnetyczne to stale rosnący obszar badań geofizycznych, który będzie zajmował fizyków i geologów przez wiele kolejnych lat. Lecz chociaż mechanizmy rządzące tym zjawiskiem nie są do końca poznane, nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów na to, że nastąpi ono około 21 grudnia 2012 roku.

Ponadto, ewentualne konsekwencje takiego przebiegunowania zostały przesadnie wyolbrzymione. Nawet gdybyśmy doświadczyli takiego zjawiska za naszego życia, to już zupełnie nieprawdopodobne jest, że zostaniemy upieczeni żywcem przez wiatr słoneczny albo zgładzeni przez promieniowanie kosmiczne. Nieprawdopodobne by miała z tego powodu nastąpić jakakolwiek masowa zagłada ludzkości. Pamiętajmy, że przodek współczesnego człowieka, homo erectus, najwyraźniej ze spokojem żył sobie podczas ostatniego przebiegunowania geomagnetycznego, oraz udało mu się wyewoluować do homo-sapiens, znacznie mądrzejszej „rasy”. Najprawdopodobniej będziemy tylko mieli okazję oglądać zorze polarne na wszystkich szerokościach geograficznych, do momentu, aż dipolowe pole magnetyczne osiągnie nową, odwróconą orientację, możliwy też będzie niewielki wzrost liczby wysokoenergetycznych cząsteczek kosmicznych docierających do powierzchni Ziemi (pamiętajmy o tym, że samo osłabienie magnetosfery nie oznacza jeszcze całkowitej utraty ochrony magnetycznej), będziemy też chronieni (głównie) przez grubą warstwę atmosfery ziemskiej. Być może cząstki energii kosmicznej docierające do ziemi „pomogą” nam wyewoluować wyżej (podobnie jak w przypadku homo-erectus) o czym mówi min. środowisko ezoteryczne (o docierającej energii kosmicznej)

Mniej korzystny dla nas skutek tego zjawiska jest to, iż satelity mogą mieć problemy z prawidłowym funkcjonowaniem i wędrowne ptaki mogą zostać zdezorientowane ale przewidywanie w tej sytuacji Końca Świata to już gruba przesada.

 

 

_______________________________________________________________________________________________________

 

(źródło: NASA, US News, SciVee, How To Survive 2012, AGU, Opracowanie Ian O'Neill'a, Opracowania dr Wojciecha Borczyka oraz dr. Piotra A. Dobczyńskiego z Instytutu Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.)

Portret użytkownika devoratus

Dzięki za kawał dobrej roboty

Dzięki za kawał dobrej roboty - jednakowoż bym polemizował: Otóż jeśli artykuł miałby być obiektywny - nie powinno w nim być rozgraniczenia na "mądrych naukowców" oraz "paranoicznych katastrofistów" - a takie można odnieść wrażenie. Wystarczyłoby napisać zwolennicy lub przeciwnicy takiej teorii, określenie "katastrofiści" od razu sugeruje, że osób takich nie warto brać poważnie bo ich poglądy są głupie. Po drugie - nie istnieje coś takiego jak "przepowiednie Majów". Istnieje "kalendarz Majów", czyli ten, którym posługiwali się Majowie. Zgodnie z kalendarzem w tym roku zamyka się jeden z dłuższych cykli i tylko to twierdzą Majowie. Być może domknięciu cyklu towarzyszą nagłe efekty o charakterze katastrof naturalnych (coś w końcu musi się zmieniać - bo jeśli wszystko pozostaje po staremu, to nie można uznać tego za jakikolwiek cykl) - ale to nie "przepowiednie" tylko kalendarz. Jeśli w naszym kalendarzu widzimy grudzień, któremu rzekomo mają towarzyszyć mrozy - to czy mówimy "kup czapkę, bo przepowiednie gregoriańskie przewidują katastrofę w grudniu"? Określenie "przepowiednia" jest w naszych czasach określeniem pejoratywnym, które od razu wywołuje w wielu osobach "przymróżenie oka" - a to też nieobiektywne. Teraz co do wypowiedzi naukowców, zdanie:"Ponadto heliofizycy są raczej zdziwieni brakiem aktywności słonecznej na starcie 24 cyklu słonecznego, co prowadzi niektórych z nich do spekulacji, czy nie jesteśmy na skraju powtórnego minimum Maundera i "małej epoki lodowcowej". Spekulacje te są w całkowitej sprzeczności z zapowiedzią heliofizyków z NASA, z 2006 roku, że cykl ten będzie "nadzwyczajny"." Wskazuje bardzo wyraźnie, że naukowcy, którzy specjalizują się w badaniu słońca - nie mają zielonego pojęcia co się z nim dzieje i próbują odgadywać to, co może w przyszłości nastąpić. W tym momencie zamieniają się we "wróżbitów z dyplomami". Próbują nas uspokoić, mówiąc, że "nic nam nie grozi i w ogóle nie ma mowy, żeby stało się to czy tamto". Ale Moi Drodzy - jeśli naukowcy są zdziwieni/zdumieni/zszokowani - to znaczy to jedynie, że ich dotychczasowa wiedza okazała się nic nie warta - zatem jak wiele warte są wydawane przez nich oświadczenia o naszym rzekomym bezpieczeństwie? Okazało się po prostu, że wiedzą oni niewiele więcej od nas w tych kwestiach a zachowanie słońca pozostaje nieprzewidywalne. Można sobie jedynie zadać pytanie - jak wiele jeszcze nie wiemy, bo to o czym nie wiemy może pojawić się w każdej chwili i nas zaskoczyć. "Przebiegunowanie geomagnetyczne to stale rosnący obszar badań geofizycznych, który będzie zajmował fizyków i geologów przez wiele kolejnych lat. Lecz chociaż mechanizmy rządzące tym zjawiskiem nie są do końca poznane, nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów na to, że nastąpi ono około 21 grudnia 2012 roku. Ponadto, ewentualne konsekwencje takiego przebiegunowania zostały przesadnie wyolbrzymione." Nieuprawnione twierdzenie.Zgadzam się oczywiście, że nie ma żadnych naukowych dowodów na to - czego można oczekiwać, ale skoro ich nie ma - to nie można także stwierdzić z całą pewnością, że coś "nie nastąpi". Po prostu nikt nie ma pojęcia co się może zdarzyć. Naukowcy zdają się tu świadomie ignorować fakt bardzo silnego wpływu pola magnetycznego, na nasze organizmy. Kosmonauci, którzy byli kilka miesięcy na orbicie, zaczynali podupadać na zdrowiu, na skutek zmniejszonego pola magnetycznego. Istnieje również teoria, którą potwierdzają obserwacje, móaiąca, że tam, gdzie na ziemi pole magnetyczne jest najmocniejsze - tam występuje najsilniejsze przywiązanie do wzorców i schematów - a tam gdzie najsłabsze - największa tendencja do rozwoju. Widać to na przykład w USA, gdzie niektóre stany są bardzo postępowe - a niektóre cholernie konserwatywne. Zanik pola, choćby chwilowy może więc spowodować "reset" systemu wartości - a w skrajnym przypadku nawet wykasowanie naszej pamięci (też jest taka teoria). Może się również okazać, że wystąpi wówczas 100 innych efektów takiego zaniku - z istnienia których nie zdajemy sobie nawet sprawy. Może nasza krew, która zawiera hemoglobinę - a więc ferromagnetyczne żelazo, nagle zostanie pozbawiona zewnętrznego czynnika, który jest jej konieczny do prawidłowego funkcjonowania? A może kompletnie niczego nie zauważymy - nikt tego nie wie. "Nawet gdybyśmy doświadczyli takiego zjawiska za naszego życia, to już zupełnie nieprawdopodobne jest, że zostaniemy upieczeni żywcem przez wiatr słoneczny albo zgładzeni przez promieniowanie kosmiczne. Nieprawdopodobne by miała z tego powodu nastąpić jakakolwiek masowa zagłada ludzkości." "Nieprawdopodobne" to nie jest język naukowy. Pytanie brzmi możliwe czy niemożliwe. "Nieprawdopodobne" to spekulacja". Niedawno nieprawdopodobne byłyby opowieści o gradzie wielkości pół kilo albo serii trąb powietrznych w Polsce...  "Pamiętajmy, że przodek współczesnego człowieka, homo erectus, najwyraźniej ze spokojem żył sobie podczas ostatniego przebiegunowania geomagnetycznego, oraz udało mu się wyewoluować do homo-sapiens, znacznie mądrzejszej „rasy”." A to też nieprawda. Przecież wiadomo, że homo sapiens posiada "nagłą zmianę" w genomie. Można prześledzić ewolucję do pewnego momentu aż tu nagle pojawia się homo sapiens, który posiada bodaj 120 innych genów, które nie za bardzo wiadomo skąd się wzięły. Taka nagła zmiana mogłaby wręcz wskazywać na to, że coś dziwnego się jednak wówczas wydarzyło, albo szlag nagły trafił poprzednie ogniwa, albo ktoś majstrował przy naszym genomie albo... "Naukowcy próbują zrozumieć wewnętrzną dynamikę naszej planety. Podczas obracania się Ziemi ciekłe żelazo w jej wnętrzu miesza się i przepływa w całkiem stabilny sposób przez tysiąclecia." To też nieprawda :)Prawda jest taka, że to zdanie to teoria, czysta spekulacja. Nie można tego nazwać WIEDZĄ - bo nikt tego do tej pory nie sprawdził. Nie jesteśmy w stanie przewiercić ziemi na wylot i zdobyć pewności. Naukowcy jedynie sporządzają różne modele, żonglując danymi. Jeśli czasem komputer wyliczy coś, co wygląda sensownie - to zaraz przyjmuje się taki model jako obowiązujący. Ale to nie są FAKTY tylko domniemanie. Zatem przyjęto, że ziemia taką budowę posiada i teraz naukowcy próbują zrozumieć jak taka budowa mogłaby wpływać na otoczenie. Problem jedynie w tym, że choć wraz z doskonaleniem metod badawczych, owe modele stają się coraz bardziej prawdopodobne - to jednak nieraz okazuje się, że taki model jest z dupy, bo pominięto kilka zmiennych, o których nie mieli pojęcia... "Przebiegunowania takie następowały w odstępach całkowicie przypadkowych w ciągu ostatnich 160 milionów lat. Dane pokrywające odległą przeszłość zdają się świadczyć, że najdłuższy okres stabilności pomiędzy kolejnymi przebiegunowaniami trwał niemal 40 milionów lat (w okresie kredowym, ponad 65 milionów lat temu), najkrótszy natomiast zaledwie kilkaset lat." Nieuprawnione twierdzenia. Próba weryfikacji metody datowania "węglem" skompromitowała tą metodę, gdy wiek skór foczych sprzed kilkudziesięciu lat określono tą metodą na bodaj 300 milionów a wiek żywych stworzeń na 2000 lat...Skoro metoda określania czasu jest niewiarygodna, to tak naprawdę kompletnie nic nie wiemy o czasie występowania tych zjawisk... "Niektóre teorie mówiące o zagładzie w 2012 roku sugerują, że odwracanie pola geomagnetycznego związane jest z naturalnym 11-letnim cyklem aktywności słonecznej. I znów nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów potwierdzających takie twierdzenie." Brak dowodu nie stanowi zaprzeczenia. Tak samo jak nie ma żadnego dowodu na to, że Barack Obama nie pochodzi z Marsa...Z dowodami naukowymi tak już jest, że nie ma ich - aż do momentu, w którym się coś udowodni - a potem już są...Nauka ciągle się rozwija i ciągle udowadniane są nowe rzeczy - ale to nie znaczy, że przed uzyskaniem dowodu - dowiedzione zjawiska nie występowały... "Nie uzyskano nigdy żadnych danych które mogłyby wskazywać na istnienie jakiejkolwiek zależności pomiędzy cyklem aktywności Słońca a zmianą biegunowości ziemskiego pola magnetycznego." j.w.  "Zatem, katastroficzne teorie załamują się już na tym, że przebiegunowanie geomagnetyczne nie następuje z "regularnością zegarka" i że nie ma ono związku z aktywnością słoneczną. Nie możemy twierdzić, że jesteśmy blisko kolejnego przebiegunowania, ponieważ nie potrafimy przewidywać kiedy takie przebiegunowanie może nastąpić i wygląda na to, że występują one w zupełnie przypadkowych odstępach czasu." To już głupota naukowców. W przyrodzie nic nie występuje "tak sobie". Przyroda i kosmos to idealnie wyregulowane mechanizmy. Jeśli coś według naukowców występuje "przypadkowo" - to tylko znaczy, że jeszcze nie odkryli mechanizmu, który za to odpowiada... "Często mamy okazję słyszeć twierdzenia, dotyczące Planety X/Nibiru, mówiące o tym, że gdyby ten tajemniczy obiekt poruszający się po wydłużonej elipsie dotarł do wewnętrznych obszarów układu słonecznego...Nie mamy żadnych podstaw aby uważać, że na silne pole magnetyczne Ziemi mogą wpływać jakiekolwiek zewnętrzne siły, nie mówiąc już o nieistniejącej planecie (lub jak kto woli brązowym karle)." Znowu nadużycie :)Prawdą jest, że nie mamy żadnych podstaw by sądzić COKOLWIEK na temat wpływu na ziemskie pole magnetyczne, bo za mało wiemy i po prostu za krótko je badamy. Twierdzenie, że planeta jest "nieistniejąca" to znowu próba autorytatywnego zdyskredytowania tej hipotezy. Uczciwiej byłoby napisać "nie wykrytej", "nie udowodnionej". Z tego co mi wiadomo, podwójne układy gwiezdne są we wszechświecie normą. Gdyby nasz układ słoneczny był układem pojedyńczym - to byłby nie lada anomalią. Z takiego punktu widzenia, teoria o "towarzyszu" naszego słońca jest logiczna i bardzo prawdopodobna. Do kompletu brakuje nam jedynie potwierdzenia występowania tej planety - ale 100 czy 200 lat badań to śmiesznie mało by próbować zweryfikować coś na skalę kosmiczną - to tak jakby próbować ocenić czy w grudniu może być śnieg, podczas 10 sekund badań w lipcu... A gdyby rozbłysk Carringtona zdarzył się teraz, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że spaliłby lub ostro przeciążył większość sieci energetycznych. Wyobraźmy sobie zatem choćby miesiąc czasu, bez prądu. 30 dni bez jedzenia, bez ogrzewania, bez światła, bez samochodów (nieczynne stacje), bez lodówki, bez dostępu do wiadomości, bez opieki medycznej, bez windy, bez gps, bez telewizora, internetu, poczty, pieniędzy (banki), bez policji i straży pożarnej, bez gazu i wody... Czy naprawdę byłoby to niemal niezauważalne dla naszej cywilizacji?A co, jeśli naprawianie sieci potrwałoby 2 miesiące, albo pół roku? Podsumowując - temat bardzo ciekawy, ale wszystkie związane z nim twierdzenia są całkowicie nieweryfikowalne z powodu braku danych. Może słońce zachowuje się w tym cyklu niemrawo - ale wygeneruje 1-2 megarozbłyski, a może nastąpi epoka lodowcowa. Naukowcy spekulują w swoją stronę, "katastrofiści" spekulują w swoją - a przyszłość może nie przynieść kompletnie niczego - lub wręcz przeciwnie zaskoczyć wszystkich. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na jedną ciekawostkę. Naukowcy lubią dyskredytować "kalendarz Majów", w którym uwzględnione są nie do końca zrozumiałe dla nas cykle. Warto jednak pamiętać, że kalendarz nie powstał wczoraj. Majowie zdawali sobie sprawę z 11 letnich cykli słonecznych wtedy, gdy nasi "naukowcy" palili ludzi na stosie za twierdzenie, że ziemia nie jest płaska - jako dowód konszachtów z diabłem. Majowie robili operację serca i trepanację czaszki (są płaskorzeźby) - gdy w Europie medycy znali jedynie lewatywę, Majowie liczyli i szanowali cykle przyrody, które odkryliśmy całkiem niedawno. Skoro więc Majowie wychodzili z założenia, że coś ma nastapić - to głupotą naukowców jest wyśmiewanie tej wiedzy - zamiast podjęcia próby odpowiedzi na pytanie "co wiedzieli Majowie - a czego my jeszcze nie odkryliśmy".  PozdrawiamD

 

 

Portret użytkownika Rebus

  @devoratus:   "Otóż jeśli

 @devoratus: 

  • "Otóż jeśli artykuł miałby być obiektywny - nie powinno w nim być rozgraniczenia na "mądrych naukowców" oraz "paranoicznych katastrofistów" - a takie można odnieść wrażenie. Wystarczyłoby napisać zwolennicy lub przeciwnicy takiej teorii, określenie "katastrofiści" od razu sugeruje, że osób takich nie warto brać poważnie bo ich poglądy są głupie."

 Jak doskonale widać, problem opisywany w tym temacie starałem się przedstawić z naukowego punktu widzenia, opierając się na dotychczasowej, zweryfikowanej (na dzień dzisiejszy) dostępnej wiedzy, która jest uważana w środowisku naukowym za poprawną - tak też ciężko jest zinterpretować owy artykuł jako obiektywny w stosunku do domniemań ludzi z poza środowiska naukowego, których poglądy nie są opierane na skomplikowanych badaniach i w jakikolwiek sposób poddawane nawet najprostszym doświadczeniom. Poza tym interpretacja słowa "katastrofiści" to Twoja interpretacja Dev - każdy może inaczej zinterpretować to słowo. Np. ja pisząc "katastrofiści" mam na myśli osoby, które wszędzie się doszukują zagłady, na siłę robią "z igły widły" łamiąc podstawowe, zweryfikowane prawa fizyki (nawet te podstawowe) - co można doskonale zauważyć w komentarzach pod artykułami na głównej stronie portalu Zmiany na Ziemi. Pisząc "katastrofiści" nie mam zamiaru kogokolwiek obrażać, a jeżeli kogoś to obraziło - to przepraszam - nie uważam nikogo za głupka - ale to tak z grzeczności, nie tłumacząc się.Dlaczego opisałem artykuł z naukowego (mniej obiektywnego) punktu widzenia? Ponieważ uważam, że takowy brakuje na tej stronie, więc prosił bym o niezarzucanie mi braku obiektywizmu - poświęcając swój cenny czas, staram się coś innego wnieść w życie tej strony Dev… Nie odbieraj tego jako żalenie się - czysta polemika. _____________________________________________________________________________________

  • "Po drugie - nie istnieje coś takiego jak "przepowiednie Majów". Istnieje "kalendarz Majów", czyli ten, którym posługiwali się Majowie. Zgodnie z kalendarzem w tym roku zamyka się jeden z dłuższych cykli i tylko to twierdzą Majowie. Być może domknięciu cyklu towarzyszą nagłe efekty o charakterze katastrof naturalnych (coś w końcu musi się zmieniać - bo jeśli wszystko pozostaje po staremu, to nie można uznać tego za jakikolwiek cykl) - ale to nie "przepowiednie" tylko kalendarz. Jeśli w naszym kalendarzu widzimy grudzień, któremu rzekomo mają towarzyszyć mrozy - to czy mówimy "kup czapkę, bo przepowiednie gregoriańskie przewidują katastrofę w grudniu"? Określenie "przepowiednia" jest w naszych czasach określeniem pejoratywnym, które od razu wywołuje w wielu osobach "przymróżenie oka" - a to też nieobiektywne."

 Owszem, trudno się z Tobą nie zgodzić. Lecz pisząc "przepowiednia Majów" mam na myśli teorie niektórych ludzi, które są w ten sposób określane. A jeżeli mamy być akademicko dokładni - potraktuj to jako przejęzyczenie z mojej strony.Osobiście nie wykluczam zmian, które mogą nastąpić po domknięciu się  cyklu - co więcej wierzę że takowe zachodzą, chociażby na poziomie fundamentalnym jakim jest struktura kwantowa.Tak też nieobiektywne spojrzenie na sprawę, wyjaśniłem na początku mojego postu - problem ten jest opisany Z NAUKOWEGO PUNKTU WIDZENIA. ____________________________________________________________

  • "Wskazuje bardzo wyraźnie, że naukowcy, którzy specjalizują się w badaniu słońca - nie mają zielonego pojęcia co się z nim dzieje i próbują odgadywać to, co może w przyszłości nastąpić. W tym momencie zamieniają się we "wróżbitów z dyplomami". Próbują nas uspokoić, mówiąc, że "nic nam nie grozi i w ogóle nie ma mowy, żeby stało się to czy tamto". Ale Moi Drodzy - jeśli naukowcy są zdziwieni/zdumieni/zszokowani - to znaczy to jedynie, że ich dotychczasowa wiedza okazała się nic nie warta - zatem jak wiele warte są wydawane przez nich oświadczenia o naszym rzekomym bezpieczeństwie? Okazało się po prostu, że wiedzą oni niewiele więcej od nas w tych kwestiach a zachowanie słońca pozostaje nieprzewidywalne. Można sobie jedynie zadać pytanie - jak wiele jeszcze nie wiemy, bo to o czym nie wiemy może pojawić się w każdej chwili i nas zaskoczyć."

 Tak samo jak ludzie z poza środowiska naukowego - tak też naukowcy się domyślają, lecz naukowcy mają małą "przewagę" - starają się zrozumieć badając dane kwestie, przeprowadzają doświadczenia poświęcając niejednokrotnie całe swoje życie na dany problem i kroczą z pewnością bardziej jasną i bardziej racjonalną ścieżką - ale to tylko moje zdanie. Traktowanie naukowego środowiska w sposób "wyśmiewczy" jest moim zdaniem bardzo nie w porządku, bo dzięki nim możemy chociażby polemizować w tej chwili, a w szpitalach mamy aparaturę ratującą życie.Zgodzę się z Tobą, że mamy jeszcze sporo pracy, aby chociażby w połowie zrozumieć procesy zachodzące w gwiazdach. Lecz heliofizycy zrobili już bardzo duże postępy w tej dziedzinie, chociażby potrafią przewidywać rozbłyski na ponad 40 godzin skomplikowaną metodą pomiaru rozpadu radioaktywnego. Metoda ta sprawdza się w 99% co moim zdaniem jest bardzo dobrym wynikiem, tak więc pisząc o nich "wróżbici z dyplomami" - równie dobrze można potraktować iż to jest "wyśmiewcze" i ignoranckie określenie.To nie naukowcy nas uspakajają, lecz "Ci z góry" - to oni decydują co dociera do mas, a co "nie wychodzi za drzwi" - jaka teoria jest słuszna. Naukowcy snują wiele teorii, których po wysłuchaniu chwycilibyśmy się niejednokrotnie za głowy… Często teorie odbiegające od powszechnie uznawanego schematu w środowisku naukowym, uznawane są za herezje (a w rzeczywistości są poprawioną wersją powszechnie panującej teorii), tak też pakowanie wszystkich do jednego worka, jest nie w porządku z Twojej strony. _______________________________________________________________________________

  • "[…] Ale Moi Drodzy - jeśli naukowcy są zdziwieni/zdumieni/zszokowani - to znaczy to jedynie, że ich dotychczasowa wiedza okazała się nic nie warta […]"

Nic nie warta?! Wiesz Dev, nie mam ochoty nawet tego komentować…Wiesz że rozpad radioaktywny na Słońcu ma bezpośredni wpływ na leczenie ludzi…? To dzięki badaniom nad rozpadem występującym na Słońcu radioterapia sprawnie funkcjonuje i pozwala leczyć raka złośliwego… ale co tam heliofizycy wiedzą, siedzą pozamykani w tych kopułach przed monitorami, piją kawę i wpieprzają pączki… ehhhh ludzie.  ________________________________________________________________________________

  • "[…] Okazało się po prostu, że wiedzą oni niewiele więcej od nas w tych kwestiach […]"

Wiedzą znacznie więcej, niż większość ludzi która nie ma pojęcia o takich zagadnieniach jak chociażby fizyka jądrowa czy fizyka kwantowa. To dziedziny nauki, które nie są proste i nie każdy je potrafi zrozumieć. Fizyka kwantowa która dopiero raczkuje, już teraz doskonale opisuje wszechświat na poziomie subatomowym, lecz poprawna interpretacja danych zjawisk jest kluczem do zrozumienia - tak jak już rozmawialiśmy Dev - branie tylko nauki pod uwagę, to jak wypływanie na morze z jednym żaglem. Tak samo "wiara" niepodparta nauką jest mało warta. Negowanie i wyśmiewanie nauki czy wiary to jak strzelanie sobie w kolano… A już nielogiczna dla mnie jest próba zrozumienia rzeczywistości bez nauki i wiary podpartej doświadczeniami i odczuwaniem intuicyjnym.Powracając do fizyki kwantowej - gdy się wyrazi odrobinę chęci na jej zrozumienie + porównując ją do tego o czym mówią oświeceni chociażby buddyści, doskonale łączy się w całość… mówią o tym samym w gruncie rzeczy, ale to tak na marginesie. _________________________________________________________________________________

  • "[…]" Można sobie jedynie zadać pytanie - jak wiele jeszcze nie wiemy, bo to o czym nie wiemy może pojawić się w każdej chwili i nas zaskoczyć. […]"

Owszem, tu zgadzam się w całej rozciągłości Smile Chyba każdy człowiek z otwartym umysłem, bez klapek na oczach ma tego świadomość.  __________________________________________________________________________________

  • "Zgadzam się oczywiście, że nie ma żadnych naukowych dowodów na to - czego można oczekiwać, ale skoro ich nie ma - to nie można także stwierdzić z całą pewnością, że coś "nie nastąpi". Po prostu nikt nie ma pojęcia co się może zdarzyć. Naukowcy zdają się tu świadomie ignorować fakt bardzo silnego wpływu pola magnetycznego, na nasze organizmy. Kosmonauci, którzy byli kilka miesięcy na orbicie, zaczynali podupadać na zdrowiu, na skutek zmniejszonego pola magnetycznego. Istnieje również teoria, którą potwierdzają obserwacje, móaiąca, że tam, gdzie na ziemi pole magnetyczne jest najmocniejsze - tam występuje najsilniejsze przywiązanie do wzorców i schematów - a tam gdzie najsłabsze - największa tendencja do rozwoju. Widać to na przykład w USA, gdzie niektóre stany są bardzo postępowe - a niektóre cholernie konserwatywne. Zanik pola, choćby chwilowy może więc spowodować "reset" systemu wartości - a w skrajnym przypadku nawet wykasowanie naszej pamięci (też jest taka teoria). Może się również okazać, że wystąpi wówczas 100 innych efektów takiego zaniku - z istnienia których nie zdajemy sobie nawet sprawy. Może nasza krew, która zawiera hemoglobinę - a więc ferromagnetyczne żelazo, nagle zostanie pozbawiona zewnętrznego czynnika, który jest jej konieczny do prawidłowego funkcjonowania? A może kompletnie niczego nie zauważymy - nikt tego nie wie."

 Owszem, popieram Twoje zdanie - lecz tak jak pisałem wcześniej - to co dociera do opinii publicznej, co jest powszechnie uznawane za "prawdę" często jest korygowane przez "górę" - wysoko ustawionych naukowców, którym niezbyt wiele pozostało do emeryturki, bojących się o etat, a także zamartwiających się o swoje ego - "bo co by się stało, gdyby obalono moją teorię…" Informacje trzeba "przesiewać", i warto czytać operaty mniej znanych naukowców, bo często oni mają dużo racji. Pakowanie wszystkich do "jednego wora" nie jest w porządku z Twojej strony. ____________________________________________________________

  • ""Nieprawdopodobne" to nie jest język naukowy. Pytanie brzmi możliwe czy niemożliwe. "Nieprawdopodobne" to spekulacja". Niedawno nieprawdopodobne byłyby opowieści o gradzie wielkości pół kilo albo serii trąb powietrznych w Polsce…"

 Tu jeśli mogę Cię prosić Dev, nie czepiaj się o szczegóły… bez przesady, nie jestem alfą i omegą tak jak samo jak Ty.  ____________________________________________________________

  • ""Pamiętajmy, że przodek współczesnego człowieka, homo erectus, najwyraźniej ze spokojem żył sobie podczas ostatniego przebiegunowania geomagnetycznego, oraz udało mu się wyewoluować do homo-sapiens, znacznie mądrzejszej „rasy”."
  • A to też nieprawda. Przecież wiadomo, że homo sapiens posiada "nagłą zmianę" w genomie. Można prześledzić ewolucję do pewnego momentu aż tu nagle pojawia się homo sapiens, który posiada bodaj 120 innych genów, które nie za bardzo wiadomo skąd się wzięły. Taka nagła zmiana mogłaby wręcz wskazywać na to, że coś dziwnego się jednak wówczas wydarzyło, albo szlag nagły trafił poprzednie ogniwa, albo ktoś majstrował przy naszym genomie albo…""

 Pisałem dalej, iż możliwe na taki rozwój wydarzeń był napływ promieniowania kosmicznego (opierając się na poglądzie naukowym)… BYĆ MOŻE zmiany na poziomie subatomowym doprowadziły do takiego biegu wydarzeń - być może.Jeżeli mamy brać pod uwagę to o co Tobie się rozchodziło na początku mego postu - obiektywizm - wykluczanie takiej możliwości w tym wypadku z Twojej strony nie jest obiektywne… chyba że chciałeś być w tym momencie złośliwy - bo tak to można odebrać. A jeżeli jestem w błędzie i nie było to złośliwe - w takim razie nie zarzucaj mi braku obiektywizmu, bo sam go nie masz w tym momencie. Zważ że wady widziane u innych, są odbiciem swoich wewnętrznych wad. Nie obraź się na mnie, nie zamierzam tu kogokolwiek pouczać - chciał bym Cię prosić tylko o to, że zanim zaczniesz mi cokolwiek zarzucać, wykaż w tym poprawność u siebie…  __________________________________________________________________________

  • "Naukowcy próbują zrozumieć wewnętrzną dynamikę naszej planety. Podczas obracania się Ziemi ciekłe żelazo w jej wnętrzu miesza się i przepływa w całkiem stabilny sposób przez tysiąclecia."
  •  
  • To też nieprawda Smile
  • Prawda jest taka, że to zdanie to teoria, czysta spekulacja. […]""

 To, że jest to teoria, czysta spekulacja nie oznacza że jest nieprawdziwa. ___________________________________________________________________________

  • "Problem jedynie w tym, że choć wraz z doskonaleniem metod badawczych, owe modele stają się coraz bardziej prawdopodobne - to jednak nieraz okazuje się, że taki model jest z dupy, bo pominięto kilka zmiennych, o których nie mieli pojęcia…"

 Zgadzam się. Lecz trzymanie się takiego modelu jest moim zdaniem mądrzejsze, niż brak opierania się na czymkolwiek.  ____________________________________________________________

  • ""Przebiegunowania takie następowały w odstępach całkowicie przypadkowych w ciągu ostatnich 160 milionów lat. Dane pokrywające odległą przeszłość zdają się świadczyć, że najdłuższy okres stabilności pomiędzy kolejnymi przebiegunowaniami trwał niemal 40 milionów lat (w okresie kredowym, ponad 65 milionów lat temu), najkrótszy natomiast zaledwie kilkaset lat."
  •  
  • Nieuprawnione twierdzenia.
  • Próba weryfikacji metody datowania "węglem" skompromitowała tą metodę, gdy wiek skór foczych sprzed kilkudziesięciu lat określono tą metodą na bodaj 300 milionów a wiek żywych stworzeń na 2000 lat...
  • Skoro metoda określania czasu jest niewiarygodna, to tak naprawdę kompletnie nic nie wiemy o czasie występowania tych zjawisk…""

 Określając że "kompletnie nic nie wiemy o czasie występowania tych zjawisk" jest nieco przesadzone - bo coś jednak wiemy. Co do datowania węglem - zgadzam się, jest to mało precyzyjna metoda, lecz należy pamiętać iż nie tylko ta metoda jest używana do datowania. Z tego co mi wiadomo powstały już bardziej dokładne metody.  ____________________________________________________________

  • ""Niektóre teorie mówiące o zagładzie w 2012 roku sugerują, że odwracanie pola geomagnetycznego związane jest z naturalnym 11-letnim cyklem aktywności słonecznej. I znów nie ma absolutnie żadnych naukowych dowodów potwierdzających takie twierdzenie."
  •  
  • Brak dowodu nie stanowi zaprzeczenia. ""

 Osobiście zgadzam się z Twoim zdaniem. ____________________________________________________________

  • "Z dowodami naukowymi tak już jest, że nie ma ich - aż do momentu, w którym się coś udowodni - a potem już są...
  • Nauka ciągle się rozwija i ciągle udowadniane są nowe rzeczy - ale to nie znaczy, że przed uzyskaniem dowodu - dowiedzione zjawiska nie występowały…"

 Oczywiście :) ____________________________________________________________

  • ""Zatem, katastroficzne teorie załamują się już na tym, że przebiegunowanie geomagnetyczne nie następuje z "regularnością zegarka" i że nie ma ono związku z aktywnością słoneczną. Nie możemy twierdzić, że jesteśmy blisko kolejnego przebiegunowania, ponieważ nie potrafimy przewidywać kiedy takie przebiegunowanie może nastąpić i wygląda na to, że występują one w zupełnie przypadkowych odstępach czasu."
  •  
  • To już głupota naukowców. W przyrodzie nic nie występuje "tak sobie". Przyroda i kosmos to idealnie wyregulowane mechanizmy. Jeśli coś według naukowców występuje "przypadkowo" - to tylko znaczy, że jeszcze nie odkryli mechanizmu, który za to odpowiada…""

 Owszem, przyroda to idealnie współgrający ze sobą mechanizm. Nie ma przypadków - prawo przyczynowości i skutku. Lecz tak jak już wcześniej napisałem - artykuł ten to NAUKOWY POGLĄD NA TEN PROBLEM.  ____________________________________________________________

  • "Prawdą jest, że nie mamy żadnych podstaw by sądzić COKOLWIEK na temat wpływu na ziemskie pole magnetyczne, bo za mało wiemy i po prostu za krótko je badamy."

 Zgadzam się, lecz tylko po części - coś można sądzić bo coś jednak wiemy - lecz ciągle mało, aby magnetyzm ziemski stał się dla nas w pełni zrozumiały.  ____________________________________________________________

  • "Twierdzenie, że planeta jest "nieistniejąca" to znowu próba autorytatywnego zdyskredytowania tej hipotezy. Uczciwiej byłoby napisać "nie wykrytej", "nie udowodnionej"."

 Twierdzenie te dotyczy powszechnie panującej teorii iż ta planeta w tym roku w Nas pierdyknie, bądź przeleci blisko Ziemi… Pisałem na ten temat jakiś czas temu posta, dostępny pod tym linkiem:http://www.zmianynaziemi.pl/forum/nibiru-laczenie-faktownie chce w tym artykule na ten temat polemizować, nie chcę zaśmiecać wątku. ____________________________________________________________

  • "Z tego co mi wiadomo, podwójne układy gwiezdne są we wszechświecie normą. Gdyby nasz układ słoneczny był układem pojedyńczym - to byłby nie lada anomalią."

 Tak, układy podwójne występują. Lecz układ pojedyńczy absolutnie nie jest anomalią - wystarczy spojrzeć przez teleskop... ____________________________________________________________

  • "A gdyby rozbłysk Carringtona zdarzył się teraz, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że spaliłby lub ostro przeciążył większość sieci energetycznych. Wyobraźmy sobie zatem choćby miesiąc czasu, bez prądu. 30 dni bez jedzenia, bez ogrzewania, bez światła, bez samochodów (nieczynne stacje), bez lodówki, bez dostępu do wiadomości, bez opieki medycznej, bez windy, bez gps, bez telewizora, internetu, poczty, pieniędzy (banki), bez policji i straży pożarnej, bez gazu i wody... Czy naprawdę byłoby to niemal niezauważalne dla naszej cywilizacji?
  • A co, jeśli naprawianie sieci potrwałoby 2 miesiące, albo pół roku?"

 Owszem - wywołało by to katastrofalne skutki, nie stwierdziłem że takowe by niezaistniały.  ____________________________________________________________

  • "[…] temat bardzo ciekawy, ale wszystkie związane z nim twierdzenia są całkowicie nieweryfikowalne z powodu braku danych. […]"

 Wszystkie twierdzenia są nieweryfikowalne?? Lol Nie obraź się na mnie, ale widzę że stosunek Twój do nauki jest bardzo ignorancki, tak też zdrowa polemika na te tematy raczej nie jest możliwa... Również pozdrawiam. 

Portret użytkownika devoratus

Hej :)   Miałem po prostu na

Hej :) Miałem po prostu na myśli, że dzisiejszy świat nauki nie idzie w dobrym kierunku. Sam wiesz, że "kołom naukowym" nie zależy na odkryciu prawdy, podobnie jak "kołom kościelnym" nie chodzi o zbawienie ludzkości a "kołom politycznym" o pokój na świecie. Wszystkie "koła" myślą najpierw o własnej kieszeni i świętym spokoju. Nauka okłamała nas tyle razy, że dla mnie jest ona równie wiarygodna co przepowiednie jasnowidzów.Wystarczy się zagłębić w temat, by w niemal każdej dziedzinie nauki odkryć nieścisłości, o których naukowcy wiedzą - ale których nie prostują (choćby cała historia starożytnego Egiptu i błedne jej datowanie). Sam wiesz, że przyznanie się do błedu dla wielu oznaczałoby utratę grantów, pozycji i prestiżu. Świat do przodu popychały zawsze jednostki, a wielu niezależnych badaczy skarży się, że "koła naukowe" rzucają im kłody pod nogi, gdy próbują badać "niewygodne tematy". Tak jak napisałem większość obecnej nauki opiera się na teoriach. Warto wiedzieć, że wiele z nich posiada straszne luki - ale przyjęto je, bo po prostu nie mieli lepszych teorii - co jednak oznacza, że jest powszechnie wiadome, że te teorie "nie działają" - po prostu są takie z braku lepszych. Problem w tym, że po jakimś czasie takie teorie zaczynają być fundamentem kolejnych teorii i w końcu okazuje się, że próbowaliśmy wybudować wieżowiec na fundamencie z plasteliny... Chociażby teoria dryfu kontynentów - większość osób będzie twierdziła, że tak jest i że jest to prawdą. Mało kto wie natomiast, że istnieje druga, równie prawdopodobna teoria "ekspandującej ziemi". Obie teorie mają tak samo dużo luk i nie są do końća wyjaśnione, teoria dryfu po prostu bardziej się przyjęła - ale powszechnie wiadomo, że nie jest ona prawdziwa, bo niektóre zjawiska jej przeczą. Napisałeś bardzo dobry art i nie zamierzam się z Tobą kłócić, po prostu chciałem go nieco "skontrować", by wymienić poglądy Smile Prawdą jest, że z tego co mówią osoby "paranaukowe" - wiele może być bzdurą. Prawdą również jest, że wiele spośród tego co mówią naukowcy może się okazać bzdurą. Pamiętasz w jakim szoku byli naukowcy, gdy kometa Lovejoy przeleciała sobie przez koronę słoneczną? Według naukowców było to po prostu niemożliwe. Według tych samych naukowców, któzy zajmują się badaniami słońca. Tak samo zatem może się okazać, że nasze słońce jednak posiada towarzysza, bo NASA najpierw to wykluczała, później to wyśmiewała, teraz "nie wyklucza". Skoro naukowcy nie wykryli co powoduje przebiegunowanie - to może się okazać, że jest to zjawisko na dużą skalę, skoro ma tak poważny wpływ na ziemię - zatem może trzeba spojrzeć "na ten las" z daleka. Wszyscy przyglądają się drzewom, a dopiero z oddalenia widać cały "las". Żyjemy w ciekawych czasach i moim zdaniem naukowcy jeszcze wiele razy będą w szoku - choć prawdziwego naukowca nic nie powinno szokować Wink Nauka nie potrafi wyjaśnić choćby tego, co odpowiada za ruch obrotowy planet - zatem nie jest w stanie stwierdzić, czy możliwe jest by ziemia zmieniła kierunek obrotu - a wiele starożytnych podań z całego świata, twierdzi że tak właśnie było. Skoro więc wielu starożytnych kronikarzy wspomina o takim fakcie - nie należy tego wyśmiewać, tylko dlatego, że to się nam nie mieści w głowie. Może istotnie po "drugiej stronie równika galaktycznego" wszystko zacznie się kręcić w drugą stronę? Zobacz badania Masaru Emoto, jak wiele osób słysząc o "pamięci wody" jeszcze teraz puka się w głowę? A przecież te badania doskonale tłumaczą istnienie "cudownych, uzdrawiających źródeł", sens modlitwy przed jedzeniem a nawet to, żeby za nienawiść odpłacać miłością. Ja życzę nam wszystkim jak najwięcej obiektywnych i uczciwych naukowców z otwartymi głowami, ludzi poszukujących prawdy a nie grantów. "To dzięki badaniom nad rozpadem występującym na Słońcu radioterapia sprawnie funkcjonuje i pozwala leczyć raka złośliwego…" Tajemnicą poliszynela jest, że rak nie jest chorobą - tylko efektem niedoboru witaminy B17, podobnie jak szkorbut jest wynikiem niedoboru witaminy C. Zatem nie można i nie trzeba go "leczyć" - wystarczy uzupełnić niedobory... Co do lekarzy, to poczytaj sobie o poziomie medycyny w starożytnym egipcie i choćby u Majów. Jedni i drudzy robili operacje serca i mózgu - nie stosując skomplikowanych technicznych aparatur za miliony dolarów, zatem nie uważam obecnych nowoczesnych szpitali za "rozwój". Doszliśmy do tego samego, tracąc 2 tysiące lat i mnóstwo pieniędzy. Co gorsza to wszystko jest uzależnione od prądu - wysiada prąd - znika szpital.Lekarze niestety ignorują naturalne metody leczenia - w większości przypadków znacznie skuteczniejsze od "naukowych". Wadą tych metod jest to, że przy ich stosowaniu lekarz i diagnoza stają się zbędni - a na to "koła medyczne" nigdy nie pozwolą... "Wszystkie twierdzenia są nieweryfikowalne?? Lol Nie obraź się na mnie, ale widzę że stosunek Twój do nauki jest bardzo ignorancki, tak też zdrowa polemika na te tematy raczej nie jest możliwa..." Wszystkie twierdzenia "związane z tym tematem", czyli "towarzysz słonca", przebiegunowanie, reakcja ziemi na silny rozbłysk, pewność co do ustalania dat sprzed tysięcy lat oraz wpływu pola magnetycznego na żywe organizmy. Gdy to przeżyjemy - wówczas będziemy mieli "twarde dowody" - ale póki co mamy jedynie domysły. "Tak, układy podwójne występują. Lecz układ pojedyńczy absolutnie nie jest anomalią - wystarczy spojrzeć przez teleskop..." Z tego co czytałem ponad 65% zbadanych układów to układy podwójne a z artykułu wynikało, że pozostałe 35% to nie tyle układy pojedyńcze, ile układy, co do których jeszcze nie ma pewności. Autor artykułu (nie pamiętam źródła) twierdził, że jego zdaniem ponad 90% to układy podwójne, zatem układ pojedyńczy to rzadkość. Pozdrawiam Smile

 

 

Portret użytkownika devoratus

Jeszcze co do komety Lovejoy

Jeszcze co do komety Lovejoy - kurczę, może faktycznie słońce jest puste w środku?To najbardziej logiczne wyjaśnienie tego, że przetrwała, po prostu była pod wpływem działania temperatury słońca znacznie krócej niż naukowcy sądzili, wyłacznie podczas wejścia i podczas wyjścia...

 

 

Portret użytkownika Rebus

  @devoratus:   Dev, dziękuję

 @devoratus: Dev, dziękuję za słowo uznania dotyczące tego artykułu, jednak na wstępie podkreślę że szanuję Twoje zdanie, ale - jak zauważyłeś - nie do końca się z Tobą zgadzam, dlatego też ciężko będzie nam dojść do porozumienia uznając naukę za dobry (bądź też odwrotnie) tor rozwoju Smile Kwestia naszego podejścia z pewnością leży w światopoglądzie, osobistym postrzeganiu rzeczywistości, każdy ma też "inne priorytety" że tak powiem (w przenośni)… Poza tym zdaję sobie sprawę z tego, że każdy z nas w wielu kwestiach się myli, i trzeba to moim zdaniem uszanować. Ale to tak na marginesie. Wracając do polemiki, która znacznie odbiegła od pierwotnego tematu… ;)Uważam że świat nauki idzie w dobrym kierunku. Chociażby weźmy pod uwagę tak fundamentalną sprawę, jak trwanie naszej cywilizacji - aby zapewnić przetrwanie gatunku ludzkiego, w przyszłości będziemy musieli opuścić Ziemie i "wyjść" w kosmos (jeżeli uda nam się przetrwać do tego momentu), a to za sprawą tego, iż kiedyś na Słońcu reakcje termojądrowe zaczną zanikać, "paliwo" zasilające gwiazdę ulegnie wyczerpaniu - doprowadzi to do supernowej, a w następstwie utworzy się "czarna dziura" zasysająca wszystko w swojej okolicy - po prostu taki cykl. Tak więc rozwój naukowy w dziedzinie technologii jest nam jak najbardziej potrzebny - jeśli chcemy jako cywilizacja przetrwać, będziemy zmuszeni do zamieszkania na innej planecie, być może w innym układzie słonecznym. Tym samym statki międzygwiezdne będą nam bardzo potrzebne, tak samo jak przyrządy do przeszukiwania układów słonecznych w poszukiwaniu optymalnych warunków do zamieszkania. Technologia ta z pewnością będzie oparta na bardzo skomplikowanych (na chwilę teraźniejszą) zasadach fizyki. Tak więc aby je poznać, musimy przebyć długą i wyboistą drogę, przez którą właśnie przechodzimy, tak też dostrzeganie swoich błędów w pierwotnych założeniach, obalanie dotychczasowych poglądów wprowadzając korekty jest moim zdaniem bardzo dobrym przejawem, gdyż pokazuje nam to że nie stoimy w miejscu i się rozwijamy - nie uznał bym tego za okłamywanie. Gdy znajdujemy odstępstwa w powszechnych prawach czy teoriach uważanych za niewzruszone, często się zdarza że odkrywamy dwa razy więcej - co nam daje oczywiście kolejne pytania. Przykładem mogą być badania nad "naszą" gwiazdą, a dokładniej nad skutkami procesów występujących podczas oddziaływań słabych. Rozpad radioaktywny uważany jest za proces losowy, niewrażliwy na czynniki zewnętrzne - tak przewiduje teoria. Któregoś razu, podczas rozbłysku aparatura badająca rozpad ten na słońcu, zarejestrowała odstępstwa od teorii - co wywołało oczywiście zdziwienie wśród naukowców. Wyglądało to jak by coś zaburzało rozpad radioaktywny który oczywiście powinien być niewrażliwy na czynniki zewnętrzne. Wywołało to burzę wśród naukowców, gdyż tempo rozpadu ma krytyczne znaczenie dla energetyki jądrowej, broni atomowej, elektroniki i medycyny. Założenie że rozpady jądrowe nie podlegają wpływom czynników zewnętrznych ma tak zasadnicze znaczenie dla fizyki kwantowej, fizyki jądrowej i fizyki cząstek elementarnych że odrzucenie go oznaczało by wielki przełom w nauce i technice. Badając dalej te odstępstwo naukowcy odkryli że na tempo rozkładu radioaktywnego mogą mieć znaczenie nie tylko rozbłyski słoneczne, ale także odległość Ziemi od Słońca - 4 stycznia, gdzie Ziemia jest najbliżej Słońca tempo rozpadu jest szybsze niż 4 lipca, gdzie Ziemia znajduje się dalej. Te małe zmiany liczbowe mogą mieć wielkie konsekwencje. We współczesnej medycynie, nowotwory zwalcza się bardzo małymi dawkami promieniowania radioaktywnego, jeżeli tempo rozkładu zależy od pory roku pacjenci mogą otrzymywać niewłaściwą dawkę - świadomość tej zmienności może uratować komuś życie. Ponadto naukowcom obalając powszechnie uznawaną teorię, udało się odkryć coś bardziej donioślejszego - badając tempo rozpadu oraz porównując je z danymi zebranymi z rozbłysków słonecznych, okazało się że tempo rozkładu zmieniło się już 40 godzin przed rozbłyskiem. Dokładnie tyle samo czasu zajął powrót do normy - odkryliśmy sposób przewidywania kiedy nastąpi rozbłysk, co ma znaczenie dla techniki jak i może nas ochronić przed globalną apokalipsą a także ma duże znaczenie dla astronautów pracujących w przestrzeni kosmicznej. Zgadzam się natomiast z Tobą, iż jako cywilizacja musimy się obudzić z tego amoku, otworzyć umysły i nie zamykać wszystkiego w walucie, swoim ego czy powszechnie panujących dogmatach włączając w to religie - mamy tyle do stracenia, a waluta to tylko kawałek nic znaczącego papieru w tym ogromie rzeczywistości… Smile Do tego z pewnością przydał by się rozwój osobisty podparty wiarą - nie mylić religią zakładającą klapki na oczy, ale to też temat na inny post, w innym dziale, zresztą nie mam zamiaru rozmawiać o czymś takim jak "religa"… dla mnie szkoda prądu ;) __________________________________________________________________________________________

  • "Co do lekarzy, to poczytaj sobie o poziomie medycyny w starożytnym egipcie i choćby u Majów. Jedni i drudzy robili operacje serca i mózgu - nie stosując skomplikowanych technicznych aparatur za miliony dolarów, zatem nie uważam obecnych nowoczesnych szpitali za "rozwój". Doszliśmy do tego samego, tracąc 2 tysiące lat i mnóstwo pieniędzy. Co gorsza to wszystko jest uzależnione od prądu - wysiada prąd - znika szpital. Lekarze niestety ignorują naturalne metody leczenia - w większości przypadków znacznie skuteczniejsze od "naukowych". Wadą tych metod jest to, że przy ich stosowaniu lekarz i diagnoza stają się zbędni - a na to "koła medyczne" nigdy nie pozwolą..."

 Oczywiście zgadzam się z Tobą w 100%, są dziedziny nauki które mogłyby prosperować całkiem inaczej i sensowniej. Tu znów jest pieniądz… Ale tak jak mówię - nie należy wszystkich pakować do jednego wora, gdyż jest to niesprawiedliwe. __________________________________________________________________________________________

  • "Wszystkie twierdzenia "związane z tym tematem", czyli "towarzysz słonca", przebiegunowanie, reakcja ziemi na silny rozbłysk, pewność co do ustalania dat sprzed tysięcy lat oraz wpływu pola magnetycznego na żywe organizmy. Gdy to przeżyjemy - wówczas będziemy mieli "twarde dowody" - ale póki co mamy jedynie domysły."

 Skoro Twoje zdanie dotyczy konkretnie tych twierdzeń, to się zgadzam. Poruszając tą kwestię miałem na myśli iż WSZYSTKIE twierdzenia/teorie opisane przeze mnie są nieweryfikowalne. __________________________________________________________________________________________

  • "Z tego co czytałem ponad 65% zbadanych układów to układy podwójne a z artykułu wynikało, że pozostałe 35% to nie tyle układy pojedyńcze, ile układy, co do których jeszcze nie ma pewności. Autor artykułu (nie pamiętam źródła) twierdził, że jego zdaniem ponad 90% to układy podwójne, zatem układ pojedyńczy to rzadkość."

 Różne źródła różnie podają - statystyk raczej szukałbym w NASA i ESA podpierając się na własnych obserwacjach. Ja obserwując teleskopem nieboskłon w pogodne noce, dochodzę do wniosku iż to wcale nie jest anomalią… Smile ale to tylko moje osobiste zdanie, które oczywiście może być błędne. Trudno jednoznacznie stwierdzić kto ma rację.   Temat dotyczący słuszności drogi jaką podąża nauka jest na osobny temat, tak samo jak kwestia prosperowania naszej cywilizacji. Nie chciałbym tego w tym miejscu poruszać zaśmiecając wątek - tak więc dalej w tym temacie się nie wypowiadam i proszę nie mieć mi tego za złe... ;) porozmawiajmy tu o "naszej" gwieździe Smile

Portret użytkownika arkadios

Niemożemy zapominać że w/g

Niemożemy zapominać że w/g ostatnich badań caly układ słoneczny kręci się wokół gwiazdy słońce ale cały układ słoneczny podróżuje po wszechswiecie kręcąć sie spiralnie wokół centrum galaktyki tz.czarnej dziury gdzie są rejony puste przestrzenie gdzie nie oddzialuje na nas już żadna wibracja z centrum galaktyki a (koniunkcja planet ma zasadniczy wplyw z racji wymieszania pól magnetycznych planet które się zanichulują wzajemnie na chwilę) poza wibracjami z centrum wszechświata czyli poprzez brak oddziaływania danej wibracji skazani jesteśmy na drugą tą pierwotną o znacznie wiekszym potencjale a zmiana ta jeśli nadejdzie to będzie bardzo szybka co majowie nazywaja czasem ,,oświecenia,, poprzez podnoszenie wibracji mieszkańców nie tylko naszej planety...
...na koniec powiem coś co może dać nadzieję.Nie będzie końca świata w grudniu ale przygotować sie trzeba cieszmy się ze zmian jakie funduje nam stworca  bo ,,swiatło informacja jest a ignorancja ciemna jest,,a przeskoki takie miały miejsce nie raz bo jak ktoś wierzy w obce cywilizacje ktore są rządzone zresztą takimi samymi prawami jak nasza i mają się dobrze to i my kurwa sobie poradzimy...
juz wiecie czemu rozpylaja nad waszymi głowami chemitrals? poznajcie skład i jakie poszczególne składniki maja wpływ na promieniowanie jak np.przemianowany dwutlenek jodu który zażywa sie podczas katastrofy nuklearnej aby organizm nie wchłonoł za duże ilości promieniowania z tym że działenie jest w tym przypadku zgola odwrotne...
 

Portret użytkownika michał

chciałbym poinformować że

chciałbym poinformować że nasa podobno zarejestowła plamę na słońcu która może swoim rozbłyskiem już 21 grudnia zagrozić naszej planecie , o ile ta plama nadal tam bedzie

Skomentuj

Filtered HTML

  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Dozwolone znaczniki HTML: <a> <em> <strong> <cite> <blockquote> <code> <ul> <ol> <li> <dl> <dt> <dd><img><h5>
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
  • Emotki będą zastępowane odpowiednimi ikonami.
  • Możesz cytować inne posty osadzając je w tagach [quote]

Plain text

  • Znaczniki HTML niedozwolone.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.
  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
To pytanie sprawdza czy jesteś człowiekiem, aby zabezpieczyć witrynę przed spamem