Kategorie:
Okazuje się, że premier Kanady to hipokryta, stosujący podwójne standardy. Pół roku temu Justin Trudeau powiedział: „Molestowanie seksualne to problem systemowy, a kiedy kobiety mówią, mamy obowiązek ich wysłuchać i im wierzyć. Oczywiście moje myśli skierowane są do kobiet, które były molestowane, do ich przyjaciół, rodzin i całej społeczności, solidaryzującej się z nimi”.
Justin Trudeau wygłosił te uwagi, wspierając kampanię #MeToo i oskarżając m. in. Patricka Browna, byłego lidera konserwatystów z Ontario, za niewłaściwe zachowanie seksualne. Komentarze Trudeau pojawiły się tuż przed usunięciem ministra Kenta Hehra z rządu odpowiedzialnego za wygłaszanie sprośnych uwag do swojej podwładnej w windzie.
Teraz sam Trudeau został oskarżony o molestowanie, a dokładnie za obmacywanie reporterki. Do zdarzenia miało dojść osiemnaście lat temu. Jeśli więc „mamy obowiązek słuchać (kobiet) i wierzyć im", to dlaczego Trudeau nie przestrzega surowych standardów? W końcu to, co jest dobre dla zwykłych ludzi, powinno być dobre dla każdego innego człowieka, nawet jeśli ten ostatni jest premierem.
„Tego dnia miałem dobry dzień. Nie pamiętam żadnych negatywnych zdarzeń” – tłumaczy Trudeau rzekomy incydent, w którym brał udział na festiwalu Kokanee w Creston w sierpniu 2000 roku, gdy miał 28 lat.
Inni kanadyjscy politycy też tłumaczyli, że nic nie pamiętają. Jednak Trudeau na temat ich przypadków mówił otwarcie, że kobiety muszą być słuchane i trzeba im wierzyć. Czy Trudeau nie powinien być teraz wierny swoim własnym słowom i działaniom? Kampania #MeToo doprowadziła przecież w Kanadzie do upadku kilku ważnych polityków.
Oczywiście, byłoby nierealistyczne spodziewać się, że 46-letni premier zrezygnuje ze swojego urzędu jako zadośćuczynienie za coś, za co jest on oskarżony. Za to, czego dopuścił się w wieku 28 lat. Trzeba mieć nadzieję, że to cenna lekcja i nauczka dla Trudeau. Same oskarżenia nie mogą być równoznaczne z wyrokami skazującymi. O winie lub niewinności decydują sądy. Trudeau i jego zwolennicy muszą zdać sobie sprawę, że jedynym miejscem, gdzie można dochodzić swoich racji jest sąd, a nie opinia publiczna i marionetkowi celebryci.
Żałośnie nieodpowiednia reakcja premiera detonuje jego wiarygodność jako autorytetu w sprawie napaści na tle seksualnym. Warto też zauważyć, że media głównego nurtu długo milczały na ten temat, choć informacja o niewłaściwym zachowaniu seksualnym premiera Kanady pojawił się kilkanaście dni temu.
Komentarze
Ojcem Mieszka był, według niego, Siemomysł, dziadem Lestek, a pradziadem Siemowit. Z pierwszą żoną, Dobrawą, miał Mieszko syna Bolesława i córkę.
Skomentuj