Sierpień 2024

Niebezpieczny wirus Oropouche atakuje Europę – Czy grozi nam nowa epidemia?

W lecie 2024 roku Europa po raz pierwszy zetknęła się z nowym zagrożeniem epidemiologicznym – wirusem Oropouche, który wcześniej był znany głównie w Ameryce Południowej i Środkowej. Wirus, przenoszony przez owady takie jak muszki i komary, jest szczególnie groźny ze względu na swoje zdolności do szybkiego rozprzestrzeniania się oraz trudność w leczeniu.

 

Oropouche, znany również jako „gorączka leniwców”, został po raz pierwszy wykryty w Europie, gdzie odnotowano 19 przypadków zakażeń – 12 w Hiszpanii, 5 we Włoszech i 2 w Niemczech. Wszystkie te przypadki były związane z podróżami do Ameryki Łacińskiej, gdzie wirus jest już endemicznym problemem, zwłaszcza w krajach takich jak Brazylia, Peru, Boliwia i Kuba.

 

Wirus Oropouche objawia się nagłym wzrostem temperatury ciała, bólem mięśni i stawów, a także bólami głowy. U niektórych pacjentów dochodzi do pojawienia się bardziej poważnych symptomów, takich jak nudności, wymioty, a nawet drętwienie kończyn. Chociaż w większości przypadków pacjenci wracają do zdrowia po kilku dniach, zdarzają się także przypadki wymagające hospitalizacji. Co więcej, w Brazylii odnotowano już pierwsze zgony związane z tym wirusem, co dodatkowo podnosi poziom niepokoju w Europie.

 

Zagrożenie związane z wirusem Oropouche jest tym większe, że obecnie nie istnieje skuteczna szczepionka ani specyficzne leczenie przeciwko tej chorobie. Europejskie Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) zaleca osobom podróżującym do Ameryki Łacińskiej stosowanie środków ochrony przed owadami, takich jak repelenty oraz odzież ochronna, aby zminimalizować ryzyko ukąszeń.

 

Wirus Oropouche, pochodzący od leniwców, ptaków i naczelnych, rozprzestrzenia się poprzez ukąszenia owadów, co sprawia, że jego kontrola jest trudna, zwłaszcza w regionach o dużej gęstości owadów. Wzrost liczby przypadków w Europie jest niepokojącym sygnałem, który pokazuje, jak szybko wirusy przenoszone przez owady mogą pokonywać granice geograficzne w dobie globalizacji.

 

Epidemiolodzy ostrzegają, że sytuacja może się pogorszyć, jeśli wirus zacznie być przenoszony lokalnie przez europejskie gatunki owadów. Na razie jednak większość przypadków to infekcje importowane przez podróżnych wracających z obszarów endemiczych. Niemniej jednak konieczne są dalsze badania oraz monitorowanie sytuacji, aby zapobiec potencjalnej epidemii na skalę europejską.

 


Zjednoczone Emiraty Arabskie zawieszają kontrakt na zakup myśliwców Rafale F4 z powodu aresztowania Pawła Durowa

W zaskakującym zwrocie akcji, Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA) zdecydowały się zawiesić wart 10 miliardów dolarów kontrakt na zakup 80 myśliwców Rafale F4 od Francji. Decyzja ta zapadła krótko po aresztowaniu Pawła Durowa, założyciela Telegramu, na terenie Francji. Aresztowanie Durowa, który od 2021 roku posiada obywatelstwo ZEA, wywołało poważne napięcia dyplomatyczne między Abu Zabi a Paryżem.

 

Paweł Durow, znany rosyjski przedsiębiorca, który zyskał sławę jako twórca popularnej aplikacji Telegram, został zatrzymany przez francuskie władze na podstawie oskarżeń związanych z jego platformą. Zarzuty dotyczyły m.in. niewystarczających działań Telegramu w walce z nielegalnymi treściami, w tym handlem narkotykami oraz dystrybucją materiałów pedofilskich. ZEA zareagowały na te wydarzenia bardzo ostro, żądając natychmiastowego dostępu konsularnego do swojego obywatela oraz domagając się jego uwolnienia.

 

Zawieszenie kontraktu na zakup myśliwców Rafale może mieć poważne konsekwencje dla stosunków militarno-technicznych między Francją a ZEA. Warto przypomnieć, że kontrakt ten, podpisany z Dassault Aviation, był jednym z największych w historii ZEA i miał na celu modernizację sił powietrznych tego kraju. Zawieszenie transakcji może skutkować dalszymi komplikacjami w relacjach bilateralnych, a także wpłynąć na inne umowy o współpracy wojskowej.

Według doniesień, ZEA rozważa również całkowite zamrożenie wszelkiej współpracy wojskowej z Francją, jeśli sytuacja Durowa nie zostanie rozwiązana na ich korzyść. Aresztowanie Durowa wywołało oburzenie nie tylko w ZEA, ale także w Rosji, która również domaga się konsularnego dostępu do zatrzymanego.

 


Naukowcy ogłaszają koniec serii rekordów temperatury na Ziemi. Czy nadciąga globalne ochłodzenie?

W świecie, gdzie zmiany klimatyczne stanowią jedno z największych wyzwań ludzkości, najnowsze doniesienia europejskiej usługi obserwacji klimatu Copernicus (C3S) wzbudzają zarówno zainteresowanie, jak i ostrożny optymizm. Po 13 miesiącach nieprzerwanego bicia rekordów temperatury, naukowcy ogłosili, że ta niezwykła passa dobiegła końca. To wydarzenie skłania do refleksji nad złożonością procesów klimatycznych i rolą człowieka w kształtowaniu środowiska naszej planety.

 

Zgodnie z danymi opublikowanymi przez C3S, lipiec 2024 roku okazał się pierwszym miesiącem od ponad roku, który nie ustanowił nowego rekordu temperatury. Średnia temperatura powietrza na całym świecie wyniosła 16,91°C, co jest wynikiem o 0,04°C niższym niż w rekordowym lipcu 2023 roku. Ta niewielka różnica może wydawać się nieistotna, ale w skali globalnej zmian klimatycznych ma ogromne znaczenie.

 

Przyczyny tej bezprecedensowej serii rekordów temperatury są złożone i wynikają z kombinacji kilku czynników. Naukowcy podkreślają, że kluczową rolę odgrywa antropogeniczna emisja gazów cieplarnianych, w tym dwutlenku węgla i metanu. Te gazy, uwalniane do atmosfery w wyniku działalności człowieka, przyczyniają się do nasilenia efektu cieplarnianego, prowadząc do globalnego ocieplenia.

 

Jednak nie tylko działalność człowieka odpowiada za obserwowane zmiany. Istotną rolę odegrało również zjawisko klimatyczne El Niño, związane ze wzrostem temperatury wód na Oceanie Spokojnym. El Niño to naturalne zjawisko, występujące cyklicznie co kilka lat, które może znacząco wpływać na globalne wzorce pogodowe i temperatury. W okresie El Niño obserwuje się zwykle wyższe temperatury na powierzchni Ziemi.

 

Dodatkowo, naukowcy zwracają uwagę na aktywność słoneczną. Słońce obecnie zbliża się do swojego szczytowego poziomu aktywności w 11-letnim cyklu słonecznym. Zwiększona aktywność słoneczna może przyczyniać się do wzrostu temperatury na Ziemi, choć jej wpływ jest znacznie mniejszy niż efekt gazów cieplarnianych.

 

Mimo że lipiec 2024 roku był nieco chłodniejszy od poprzedniego roku, eksperci ostrzegają przed zbyt optymistycznymi wnioskami. Globalne temperatury wciąż utrzymują się na bardzo wysokim poziomie w porównaniu do średniej z lat ubiegłych. Naukowcy przewidują, że w miarę jak zjawisko El Niño będzie ustępować miejsca chłodniejszemu procesowi La Niña, globalne temperatury mogą nadal spadać. Jednak jest mało prawdopodobne, aby powróciły do poziomów sprzed roku 2023/2024.

 

Ta sytuacja podkreśla złożoność systemu klimatycznego Ziemi i trudności w prognozowaniu długoterminowych trendów. Chociaż naturalne zjawiska, takie jak El Niño i cykle słoneczne, mogą powodować krótkoterminowe wahania temperatury, długoterminowy trend ocieplenia, napędzany przez emisje gazów cieplarnianych, pozostaje niezmienny.

 

Obserwacje C3S mają ogromne znaczenie dla zrozumienia dynamiki zmian klimatycznych i ich potencjalnych konsekwencji. Dane te są wykorzystywane przez naukowców, polityków i organizacje międzynarodowe do opracowywania strategii adaptacji i łagodzenia skutków zmian klimatu.

 

Koniec serii rekordów temperatury nie oznacza, że problem globalnego ocieplenia został rozwiązany. Wręcz przeciwnie, podkreśla on potrzebę kontynuowania wysiłków na rzecz redukcji emisji gazów cieplarnianych i przejścia na zrównoważone źródła energii. Naukowcy podkreślają, że aby zapobiec najgorszym scenariuszom zmian klimatycznych, konieczne są szybkie i zdecydowane działania na skalę globalną.

 

Jednocześnie, te najnowsze dane przypominają nam o dynamicznej naturze klimatu Ziemi i potrzebie ciągłego monitorowania i analizowania trendów klimatycznych. Tylko poprzez dokładne zrozumienie mechanizmów rządzących klimatem możemy opracować skuteczne strategie adaptacji i łagodzenia skutków zmian klimatycznych.

 

W obliczu tych wyzwań, rola nauki i badań klimatycznych staje się coraz ważniejsza. Ciągłe monitorowanie i analiza danych klimatycznych, takich jak te dostarczane przez C3S, są kluczowe dla zrozumienia dynamiki zmian klimatycznych i opracowania skutecznych strategii adaptacyjnych. Jednocześnie, wyniki te podkreślają potrzebę globalnej współpracy w walce ze zmianami klimatycznymi, która wykracza poza granice państw i sektorów gospodarki.

 


Dramatyczne skutki przerwania tamy Arbaat w Sudanie: Katastrofa zniszczyła całe wsie i odebrała życie setkom ludzi

25 sierpnia 2024 roku tama Arbaat, zlokalizowana w stanie Morza Czerwonego w Sudanie, uległa tragicznemu zniszczeniu po intensywnych opadach deszczu, prowadząc do powodzi błyskawicznych, które zniszczyły życie i mienie tysięcy osób. Choć lokalne władze początkowo zgłaszały 30 ofiar śmiertelnych, najnowsze doniesienia wskazują, że liczba ta mogła przekroczyć 130, a według niektórych źródeł, nawet 200 osób mogło zaginąć, co czyni tę katastrofę jedną z najgorszych w historii regionu.

 

Tama Arbaat, położona około 38 km na północny zachód od Port Sudanu, była jednym z kluczowych elementów infrastruktury hydrologicznej regionu. Nie tylko pełniła rolę zbiornika retencyjnego chroniącego przed powodziami, ale również dostarczała wodę pitną do Port Sudanu, który, z powodu trwającego konfliktu w kraju, stał się tymczasową stolicą Sudanu. Upadek tamy doprowadził do całkowitego opróżnienia zbiornika, co wywołało poważne niedobory wody w regionie oraz groźbę kryzysu humanitarnego związanego z brakiem dostępu do czystej wody.

 

Powódź wywołana przez upadek tamy doprowadziła do zniszczenia 20 wsi, a 70 innych zostało poważnie uszkodzonych. Około 50 000 osób straciło swoje domy lub doświadczyło poważnych zniszczeń mienia. Dodatkowo, co najmniej 70 szkół oraz 84 studnie uległy zniszczeniu, a 10 000 sztuk bydła zaginęło, co pogłębia dramatyczną sytuację w regionie. W wyniku katastrofy, wiele obszarów zostało odciętych od świata, co utrudniało działania ratunkowe i dostarczanie pomocy humanitarnej.

 

Oprócz bezpośrednich zniszczeń materialnych, upadek tamy może mieć długofalowe skutki zdrowotne. Władze lokalne ostrzegają przed możliwymi wybuchami chorób, takich jak cholera, z powodu zanieczyszczenia źródeł wody. Zniszczenie tamy i towarzyszące temu powodzie zniszczyły także infrastrukturę sanitarną, co znacząco zwiększa ryzyko wystąpienia epidemii w regionie już dotkniętym przez konflikt zbrojny.

 

Sytuacja w Sudanie jest jeszcze bardziej skomplikowana z powodu trwającej wojny domowej, która już wcześniej doprowadziła do ogromnych przesiedleń ludności. Na dzień upadku tamy, co najmniej 317 000 osób było już dotkniętych powodziami w różnych częściach kraju, a 118 000 z nich zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów. W kontekście trwającego konfliktu, ograniczenia w dostępie do pomocy humanitarnej tylko pogłębiają trudności w ratowaniu życia i dostarczaniu niezbędnych zasobów.

 

Upadek tamy Arbaat stanowi tragiczny przykład, jak naturalne katastrofy mogą potęgować skutki ludzkiego konfliktu, prowadząc do jeszcze większych strat i cierpienia. W obliczu trwającej wojny i braku stabilnej infrastruktury, region ten stoi przed ogromnymi wyzwaniami, które mogą mieć dalekosiężne konsekwencje dla całej populacji.

 


Sahara tonie w deszczu! Niezwykłe zjawisko zmieni pustynię nie do poznania

W ciągu najbliższych dwóch tygodni Sahara, największa gorąca pustynia świata, ma doświadczyć niezwykłego zjawiska pogodowego. Według raportu opublikowanego przez Andreja Flisa z Severe Weather Europe, nad Saharą spodziewane są rzadkie i intensywne opady deszczu, które mogą utrzymać się nawet do następnego miesiąca. To wydarzenie meteorologiczne o ogromnej skali może całkowicie odmienić krajobraz pustynny i wpłynąć na lokalne ekosystemy w sposób, jakiego nie widziano od dziesięcioleci.

 

 

Prognozy wskazują, że duża część Sahary może otrzymać ponad 500% normalnych opadów w sierpniu i wrześniu. Co jeszcze bardziej zaskakujące, centralne regiony pustyni mogą doświadczyć nawet 1000% normalnych opadów dla sierpnia. To zjawisko jest tak rzadkie, że występuje mniej niż raz na dekadę, co wskazuje na niezwykły stan atmosfery.

 

Przyczyną tego niecodziennego wydarzenia jest nietypowe przesunięcie na północ Międzyzwrotnikowej Strefy Zbieżności (ITCZ). ITCZ to kluczowy wzorzec pogodowy, który ma ogromny wpływ na klimaty tropikalne. Jest to pas chmur, deszczu i burz, który zazwyczaj unosi się w pobliżu równika, gdzie zbiegają się wiatry pasatowe z obu półkul. Obecnie ITCZ przesunęła się niezwykle daleko na północ, przynosząc wilgoć i deszcz głębiej w głąb Sahary.

Europejskie Centrum Prognoz Średnioterminowych (ECMWF) pokazuje znaczące anomalie opadów nad Saharą, a modele Global Forecast System (GFS) wskazują, że niektóre regiony mogą otrzymać w ciągu najbliższych dwóch tygodni ilość deszczu odpowiadającą opadom z kilku lat. Dla zobrazowania skali tego zjawiska, modele GFS prognozują opady rzędu 254 mm (10 cali) w niektórych regionach Sahary. To ogromna ilość, biorąc pod uwagę, że większość Sahary otrzymuje zaledwie 25 mm (1 cal) deszczu rocznie.

 

Rozszerzona anomalia opadów ECMWF na początek września również pokazuje, że znaczna część pustyni Sahara będzie doświadczać znaczących anomalii opadów. Przewiduje się, że nawet we wrześniu znaczna część pustyni będzie nadal otrzymywać opady.

 

Choć pełne dane nie są jeszcze dostępne, prognozuje się, że rok 2024 będzie drugim najbardziej deszczowym rokiem dla Sahary od 1994 roku, kiedy to w regionie wystąpiło podobne zjawisko. To pokazuje, jak wyjątkowe i rzadkie jest to wydarzenie.

 

Wpływ tak intensywnych opadów na pustynny ekosystem może być ogromny. Sahara, znana ze swojego suchego i gorącego klimatu, może na krótki czas przemienić się w zieloną oazę. Woda może wypełnić suche koryta rzek, tworząc tymczasowe strumienie i jeziora. To z kolei może prowadzić do nagłego rozkwitu roślinności pustynnej, która jest przystosowana do szybkiego kiełkowania i wzrostu w rzadkich okresach dostępności wody.

Dla lokalnej fauny takie zdarzenie może być zarówno błogosławieństwem, jak i przekleństwem. Z jednej strony, nagły dostęp do wody może przynieść ulgę wielu gatunkom przystosowanym do życia w suchym klimacie. Z drugiej strony, intensywne opady mogą prowadzić do powodzi, które mogą być niebezpieczne dla zwierząt nieprzystosowanych do radzenia sobie z dużymi ilościami wody.

 

Należy również wziąć pod uwagę wpływ tego zjawiska na lokalne społeczności. Dla wielu mieszkańców regionu Sahary, którzy zmagają się z chronicznym niedoborem wody, takie opady mogą być postrzegane jako dar niebios. Jednakże, intensywne deszcze na terenach, które nie są przystosowane do odprowadzania dużych ilości wody, mogą również prowadzić do niebezpiecznych powodzi i osunięć ziemi.

 

Przesunięcie ITCZ może mieć również wpływ na sezon huraganów na Atlantyku. Northward shift może spowodować, że silne systemy burzowe będą przemieszczać się do Oceanu Atlantyckiego na wyższych szerokościach geograficznych nad chłodniejszymi wodami, co może prowadzić do mniejszej liczby systemów tropikalnych intensyfikujących się po opuszczeniu Afryki.

To niezwykłe zjawisko pogodowe nad Saharą podkreśla również znaczenie ciągłego monitorowania i badania globalnych wzorców pogodowych. W obliczu zmieniającego się klimatu, takie ekstremalne zjawiska mogą stać się bardziej powszechne lub intensywne. Zrozumienie mechanizmów stojących za tymi zjawiskami jest kluczowe dla lepszego prognozowania i przygotowania się na ich potencjalne skutki.

 

Nadchodzące tygodnie mogą przynieść niezwykłe zmiany w krajobrazie Sahary. To rzadkie zjawisko meteorologiczne nie tylko fascynuje naukowców, ale również przypomina nam o potężnych siłach natury i ich zdolności do przekształcania nawet najbardziej suchych i pozornie niezmiennych środowisk. Pozostaje nam obserwować, jak to niezwykłe wydarzenie będzie się rozwijać i jakie długoterminowe skutki może przynieść dla regionu Sahary i globalnych wzorców pogodowych.

 


Australia notuje rekordowe temperatury - termometry pokazały 39,4°C... w środku zimy!!

Australia znów zaskakuje świat ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. Tym razem kontynent doświadczył bezprecedensowej fali upałów w samym środku zimy, bijąc wszelkie dotychczasowe rekordy temperatur. Szczególnie dotknięta została Australia Południowa, gdzie przez dwa kolejne dni obserwowano nadzwyczajne wartości na termometrach.

 

 

Kulminacyjnym momentem tej niezwykłej fali upałów było osiągnięcie temperatury 39,4°C w miejscowości Oodnadatta w sobotę, 24 sierpnia 2024 roku. To absolutnie rekordowa wartość dla zimy w Australii, przewyższająca o prawie stopień Celsjusza poprzedni rekord ustanowiony zaledwie dzień wcześniej. W piątek, 23 sierpnia, ta sama miejscowość odnotowała temperaturę 38,5°C , co już wtedy było niespotykanym wynikiem.

 

Warto podkreślić, że tak gwałtowny wzrost temperatury w tak krótkim czasie jest zjawiskiem niezwykle rzadkim. Zazwyczaj rekordy temperatur są przekraczane o dziesiąte części stopnia, a tu mamy do czynienia z przeskokiem o 2°C w ciągu dwóch dni. To wydarzenie bez precedensu w historii obserwacji meteorologicznych w Australii.

 

Ekstremalne temperatury nie ograniczyły się tylko do Oodnadatty. Inne miejscowości w Australii Południowej również doświadczyły rekordowych upałów. Marree zanotowało 37,3°C, przewyższając swój poprzedni zimowy rekord o ponad 2°C. Roxby Downs ustanowiło nowy rekord na poziomie 36,1°C , co stanowi wzrost o 1,5°C w stosunku do poprzedniego maksimum.

 

Meteorolodzy przypisują te rekordowe temperatury wyjątkowo gorącej masie powietrza, która przemieściła się nad centralną Australię i północną część Australii Południowej. Fala upałów jest napędzana przez specyficzny układ ciśnień atmosferycznych - strumień wiatrów północno-zachodnich płynie między układem niskiego ciśnienia nad Wielką Zatoką Australijską a wyżem zlokalizowanym nad Queensland.

 

Wpływ tej fali upałów był odczuwalny nie tylko w Australii Południowej. W sobotę minimalne temperatury na rozległych obszarach Terytorium Północnego, północnej Australii Zachodniej, Nowej Południowej Walii i Queensland były o 10-15°C powyżej średniej dla tej pory roku. Alice Springs w Terytorium Północnym zanotowało minimalną temperaturę 20,9°C, co jest wartością o 15°C wyższą od sierpniowej średniej. Birdsville w Queensland doświadczyło minimum na poziomie 23,2°C, przekraczając średnią miesięczną o 14,4°C.

 

Choć oczekiwano, że ekstremalne upały zaczną ustępować od niedzieli, 25 sierpnia, prognozy wskazują, że temperatury w wielu regionach nadal będą znacznie powyżej średniej. W Oodnadatta przewidywana maksymalna temperatura na niedzielę wynosiła 32°C, co jest wciąż o 10°C wyższe od długoterminowej średniej sierpniowej.

 

Warto zauważyć, że Oodnadatta nie jest obca ekstremalnym temperaturom. Miejscowość ta dzieli rekord najwyższej temperatury kiedykolwiek zanotowanej w Australii, wynoszący 50,7°C, wraz z Onslow w Australii Zachodniej. Jednak tak wysokie temperatury w środku zimy są zjawiskiem bez precedensu.

 

Prognozy wskazują, że gorąca masa powietrza odpowiedzialna za te rekordowe temperatury utrzyma się jeszcze przez jakiś czas. Oczekuje się temperatur powyżej 35°C dla Terytorium Północnego, północnej Australii Południowej, zachodniej Nowej Południowej Walii i dużej części śródlądowej Queensland. Choć front chłodny ma przynieść ulgę większości Australii Południowej od niedzieli, upały prawdopodobnie będą nadal oddziaływać na północną i wschodnią Australię w nadchodzącym tygodniu.

 

Ekstremalne upały w środku zimy są kolejnym sygnałem ostrzegawczym, że globalny klimat ulega zmianom. Eksperci podkreślają, że takie anomalie pogodowe mogą stać się częstsze w przyszłości, co niesie ze sobą poważne konsekwencje dla ekosystemów, rolnictwa i zdrowia publicznego.

 

 


Do roku 2063 Afryka stanie się federacją

Flaga Unii Afrykańskiej

W 2013 r. Unia Afrykańska przyjęła plan integracji kontynentu afrykańskiego, Agendę 2063. Nie jest napisane wprost o jednym państwie, ale z zapisów agendy i innych aktów prawnych wynika jasno, że unia będzie dryfować w stronę państwa federalnego.

 

Pierwszym krokiem miałobyć utworzenie kontynentalnej strefy wolnego handlu i ten plan się powiódł. Obecnie na biurku jest kwestia rozszerzenia kompetencji Parlamentu Panafrykańskiego. Zgodnie z traktatami ma zyskać uprawnienia ustawodawcze, ale na chwilę obecną zbyt mało państw ratyfikowało dokument. Delegaci są obecnie desygnowani przez parlamenty krajowe, ale domyślnie mają odbywać się powszechne wybory. 

 

Afryka dysponuje też własnymi siłami pokojowymi (African Stanby Forces), mogącymi prowadzić misje z mandatu UA lub ONZ. 22 państwa przyjęły pakt o wspólnej polityce obronnej, a faktycznie będący sojuszem wojskowym. Stanowi on że kraje członkowskie zobowiazują się, indywidualnie bądź zbiorowo, przeciwstawić agresji na państwo unii, używając wszelkich dostępnych środków. 

 

W zeszłym roku Unia Afrykańska dołączyła do G20, ma też aspirację zostać stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. W państwach członkowskich trwają procesy legislacyjne w celu ustanowienia Afrykańskiego Banku Inwestycyjnego, wspólnego funduszu walutowego oraz Afripolu czyli afrykańskiego odpowiednika Europolu. 

 

Integracja polityczna i gospodarcza ma zakonczyć się do 2063 roku. Przewiduje się wybudowanie transkontynentalnych autostrad i linii kolejowych dużych prędkości. Afryka ma stać się wielką strefą swobodnego przepływu osób, towarów, usług i kapitału. Wspomniany wcześniej pakt o polityce obronnej stwierdza ze uwieńczeniem integracji kontynentu będzie utworzenie wspólnej Armii Afrykańskiej. 

 

 

Źródła: 
https://au.int/en/agenda2063/overview
https://au.int/Agenda2063/popular_version
https://au.int/en/treaties/protocol-treaty-establishing-african-economic-community-relatin... (artykuł 2) 
https://au.int/en/treaties/african-union-non-aggression-and-common-defence-pact  (artykuł 4)


Naukowcy ujawniają grenlandzkie megatsunami. Fala miała 200 metrów wysokości!

We wrześniu 2023 roku miało miejsce niezwykłe i katastrofalne wydarzenie, które przyciągnęło uwagę naukowców z całego świata. W odległym fiordzie Dickson na wschodnim wybrzeżu Grenlandii doszło do gigantycznego osuwiska, które wywołało megatsunami o skali, jakiej nie widziano od lat. Nowe badania ujawniły szczegóły tego zjawiska, które pozostawiło trwały ślad w środowisku naturalnym i wstrząsnęło globalną społecznością naukową.

 

 

16 września 2023 roku, ogromne masy skał i lodu osunęły się do fiordu, wywołując gigantyczną falę, której wysokość w miejscu uderzenia przekroczyła 200 metrów, a średnia wysokość wzdłuż wybrzeża wynosiła około 60 metrów. To kolosalne zjawisko sejsmiczne było na tyle potężne, że jego sygnały zarejestrowały stacje sejsmiczne oddalone nawet o 5000 kilometrów od miejsca zdarzenia. Co więcej, fale wywołane tym megatsunami nie zniknęły od razu, lecz utrzymywały się przez kolejny tydzień, tworząc tzw. falę stojącą (sejsze), która oscylowała w fiordzie, wywołując niewielkie, ale zauważalne wstrząsy.

 

Co czyni to wydarzenie wyjątkowym, to właśnie długotrwałość zjawisk towarzyszących megatsunami. Sejsmolodzy z GFZ German Research Centre for Geosciences, kierowani przez Angelę Carrillo-Ponce, przeanalizowali te niezwykłe dane sejsmiczne, które wykazały, że fala stojąca, choć miała zaledwie około 1 metra wysokości, była na tyle silna, by być rejestrowana na całym świecie przez ponad tydzień. Tego rodzaju sygnały zazwyczaj obserwuje się w przypadku znacznych zdarzeń lodowcowych, ale tutaj, po raz pierwszy, zauważono tak długotrwały efekt wywołany przez osuwisko.

Całe zdarzenie ma również ważne implikacje w kontekście zmian klimatycznych. Naukowcy sugerują, że rosnące temperatury i topniejące lodowce mogą prowadzić do zwiększenia liczby takich osuwisk, a co za tym idzie, do częstszych megatsunami. Fiordy Grenlandii, które już wcześniej doświadczyły podobnych zjawisk, jak chociażby w 2017 roku w Karrat Fjord, mogą stać się miejscem przyszłych katastrof, które będą miały potencjalnie poważne konsekwencje dla przybrzeżnych społeczności i ekosystemów.

 

Badania takie jak to pomagają lepiej zrozumieć procesy geologiczne zachodzące w tych odległych regionach i mogą prowadzić do poprawy systemów wczesnego ostrzegania przed takimi katastrofami. Dzięki analizie sejsmicznej i danym satelitarnym naukowcy byli w stanie precyzyjnie zrekonstruować przebieg osuwiska i jego skutki. To z kolei otwiera nowe możliwości monitorowania i badania przeszłych zdarzeń tego rodzaju oraz ich potencjalnego związku ze zmianami klimatycznymi.

 

To, co miało miejsce we wrześniu 2023 roku w Grenlandii, stanowi jedno z najważniejszych wydarzeń geologicznych ostatnich lat. Ukazuje ono, jak potężne siły natury mogą w mgnieniu oka zmienić krajobraz, wpływając nie tylko na lokalne środowisko, ale także dostarczając cennych danych dla całej społeczności naukowej. W obliczu postępujących zmian klimatycznych, badania takie będą miały kluczowe znaczenie dla przygotowania się na przyszłe, potencjalnie jeszcze bardziej destrukcyjne zjawiska.

 


Mark Zuckerberg przyznaje się do błędu: Facebook uległ naciskom prezydenta Bidena i ocenzurował ważne informacje

Mark Zuckerberg, dyrektor generalny Meta, firmy będącej właścicielem Facebooka, znalazł się w centrum uwagi po wysłaniu listu do przewodniczącego Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów, Jima Jordana. W dokumencie tym Zuckerberg przyznał, że Facebook uległ naciskom ze strony administracji Bidena, co doprowadziło do cenzury informacji związanych z COVID-19 oraz historią laptopa Huntera Bidena.

 

 

Według listu, wysoko postawieni urzędnicy administracji Bidena "wielokrotnie naciskali" na zespoły Facebooka, aby tłumić informacje dotyczące COVID-19, których platforma w innym przypadku by nie cenzurowała. Zuckerberg przyznał, że administracja "wyrażała wiele frustracji wobec naszych zespołów, gdy nie zgadzaliśmy się" z ich żądaniami.

 

To nie pierwszy raz, kiedy Zuckerberg otwarcie mówi o naciskach ze strony rządu. Dwa lata temu w rozmowie z Joe Roganem przyznał, że FBI naciskało na Facebooka, aby ocenzurować historię dotyczącą laptopa Huntera Bidena. Teraz Zuckerberg idzie o krok dalej, uczestnicząc w dochodzeniu prowadzonym przez Kongres i ujawniając szczegóły tych nacisków.

W liście Zuckerberg wyraził żal z powodu działań Facebooka: "Uważam, że naciski ze strony rządu były niewłaściwe i żałuję, że nie byliśmy bardziej otwarci w tej kwestii". Dodał również, że Facebook nie powinien był iść na kompromis w kwestii swoich standardów "z powodu nacisków ze strony jakiejkolwiek administracji w którymkolwiek kierunku".

 

Szczególnie interesujący jest fragment dotyczący cenzury artykułu New York Post o laptopie Huntera Bidena. Zuckerberg przyznał, że Facebook tymczasowo obniżył widoczność tego artykułu w oczekiwaniu na weryfikację faktów. Jak się okazało, informacje zawarte w artykule nie były rosyjską dezinformacją, jak początkowo sugerował FBI. "Z perspektywy czasu nie powinniśmy byli obniżać widoczności tego artykułu" - napisał Zuckerberg.

 

Warto zauważyć, że Facebook nie tylko cenzurował pojedyncze artykuły, ale także całe źródła informacji. Na przykład, w 2019 roku platforma zaczęła cenzurować ZeroHedge, pokazując użytkownikom komunikat o naruszeniu standardów społeczności przy próbie odwiedzenia strony.

 

Zuckerberg podkreślił w liście, że Facebook zmienił swoje praktyki i "nie obniża już tymczasowo widoczności treści w USA w oczekiwaniu na weryfikację faktów". Wyraził również gotowość do "przeciwstawienia się, jeśli coś podobnego zdarzy się ponownie".

 

Jednakże, pomimo tych oświadczeń, wciąż pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi. Jakie konkretnie naciski były wywierane na Facebooka? Kto dokładnie był odpowiedzialny za te naciski? I co najważniejsze, jakie będą konsekwencje tych działań?

 

Warto również zauważyć, że w czerwcu Sąd Najwyższy orzekł, że stany i indywidualni powodowie, którzy zakwestionowali kompleks cenzury administracji Bidena, nie mają podstaw do pozwu, ponieważ nie mogą ustalić wyraźnego związku między naciskami rządu a działaniami platform.

 

List Zuckerberga do Jima Jordana może być próbą naprawienia wizerunku firmy i odzyskania zaufania użytkowników. Jednak pozostaje pytanie, czy te działania są wystarczające i czy Facebook rzeczywiście zmienił swoje praktyki.

 

Sprawa ta rodzi również szersze pytania o rolę mediów społecznościowych w kształtowaniu opinii publicznej i ich podatność na naciski polityczne. Czy platformy takie jak Facebook powinny mieć tak duży wpływ na to, jakie informacje docierają do użytkowników? Jak można zapewnić, że decyzje o cenzurze są podejmowane w sposób transparentny i odpowiedzialny?

 

Odpowiedzi na te pytania będą miały kluczowe znaczenie dla przyszłości wolności słowa w erze cyfrowej. Dochodzenie prowadzone przez Kongres może rzucić więcej światła na te kwestie, ale ostateczne konsekwencje tych revelacji pozostają do zobaczenia.

 

Jedno jest pewne - oświadczenie Zuckerberga otwiera nowy rozdział w debacie na temat roli mediów społecznościowych w społeczeństwie i ich relacji z rządem. Czy doprowadzi to do realnych zmian w funkcjonowaniu platform takich jak Facebook, czy pozostanie jedynie gestem bez konkretnych następstw? Czas pokaże.

 


Ideologia DEI wypacza współczesną kulturę masową

W ostatnich latach jesteśmy świadkami znaczącej transformacji w świecie kultury i rozrywki. Polityka DEI (Diversity, Equity, Inclusion), początkowo postrzegana jako narzędzie do promowania różnorodności i inkluzywności, zaczęła odgrywać dominującą rolę w kształtowaniu treści kulturowych. Niestety, coraz częściej obserwujemy, że ta szlachetna idea przynosi efekty odwrotne do zamierzonych, prowadząc do uniformizacji i spadku jakości produkcji kulturalnych.

 

Współczesne filmy, seriale i inne dzieła kultury masowej zdają się podążać utartym schematem, w którym priorytetem staje się "odhaczanie" kolejnych elementów z listy DEI. W rezultacie, zamiast oryginalnych, inspirujących historii, otrzymujemy przewidywalne fabuły, w których różnorodność staje się celem samym w sobie, często kosztem spójności narracyjnej i artystycznej integralności.

 

Produkcje filmowe i telewizyjne, niegdyś cenione za innowacyjność i odwagę w podejmowaniu trudnych tematów, teraz zdają się być ograniczone sztywnymi ramami politycznej poprawności. Twórcy, zamiast skupiać się na opowiadaniu poruszających historii, zmuszeni są do ciągłego balansowania na granicy tego, co jest akceptowalne w świetle aktualnych trendów społecznych. To prowadzi do sytuacji, w której wartość artystyczna schodzi na dalszy plan, ustępując miejsca ideologicznym przekazom.

 

Co więcej, nawet ekonomiczne niepowodzenia nie zdają się zniechęcać gigantów przemysłu rozrywkowego do kontynuowania tej strategii. Firmy takie jak Disney czy Netflix, mimo kolejnych porażek finansowych związanych z produkcjami silnie nacechowanymi ideologicznie, uporczywie trzymają się obranego kursu. Rodzi to pytanie o rzeczywiste motywacje stojące za tymi decyzjami biznesowymi.

 

Zjawisko to nie ogranicza się jedynie do sfery kultury. DEI jest ściśle powiązane z koncepcją ESG (Environmental, Social, Governance), która w ostatnich latach zyskała ogromne znaczenie w świecie korporacyjnym. Larry Fink, prezes BlackRock - jednej z największych firm inwestycyjnych na świecie - otwarcie deklarował, że będzie "wymuszał" na firmach wdrażanie polityki ESG. To sugeruje, że obserwowane zmiany w kulturze mogą być efektem szerszej strategii, mającej na celu przekształcenie nie tylko sfery rozrywki, ale całego ładu społeczno-gospodarczego.

 

Konsekwencje takiego podejścia są daleko idące. Kultura, która powinna być przestrzenią swobodnej ekspresji i wymiany idei, staje się narzędziem do promowania określonej wizji świata. Prowadzi to do zubożenia debaty publicznej i ograniczenia różnorodności poglądów - paradoksalnie, wbrew deklarowanym celom polityki DEI.

 

Warto zauważyć, że krytyka DEI nie oznacza sprzeciwu wobec idei różnorodności i inkluzywności. Przeciwnie, są to wartości, które powinny być celebrowane i promowane. Problem pojawia się wtedy, gdy stają się one dogmatem, którego nie można kwestionować, a ich realizacja odbywa się kosztem innych, równie istotnych aspektów twórczości.

 

Przyszłość kultury zależy od znalezienia równowagi między promowaniem różnorodności a zachowaniem wolności twórczej. Potrzebujemy dzieł, które nie tylko reprezentują różne grupy społeczne, ale przede wszystkim opowiadają uniwersalne historie, poruszające serca i umysły widzów niezależnie od ich pochodzenia czy poglądów.

 

Być może nadszedł czas, aby przemyśleć sposób, w jaki realizowane są ideały DEI. Zamiast narzucać sztywne kwoty i wymogi, powinniśmy stworzyć środowisko, w którym różnorodność wyrasta naturalnie z bogactwa ludzkich doświadczeń i perspektyw. Tylko wtedy będziemy mogli mówić o prawdziwej inkluzywności - takiej, która nie ogranicza, ale inspiruje i wzbogaca naszą kulturę.

 

Stoimy przed wyzwaniem odbudowy kultury, która ceni jakość, oryginalność i odwagę twórczą. To zadanie wymaga odwagi nie tylko od twórców, ale także od odbiorców, którzy powinni domagać się treści wykraczających poza utarte schematy i ideologiczne szablony. Tylko w ten sposób możemy mieć nadzieję na przywrócenie kulturze jej życia bez kagańców.


Wkład finansowy i wsparcie Rinata Achmetowa podczas pełnoskalowej wojny na Ukraine

W ramach działań mających na celu wzmocnienie linii frontu, Ukraiński biznesmen Rinat Achmetow zainicjował projekt militarystyczny Steel Front (“Stalowy Front”), który zaowocował wzniesieniem twierdz na wschodzie Ukrainy. ć Twierdze zostały zainstalowane w różnych obszarach aktywnych działań bojowych. Budowa ta była możliwa dzięki aktywnej koordynacji z Ministerstwem Obrony Ukrainy i interakcji z siłami inżynieryjnymi.

 

Inwestycja w obronę i bezpieczeństwo Ukrainy

Od grudnia 2023 r., kiedy rozpoczęła się zakrojona na szeroką skalę budowa fortyfikacji obronnych, prace prowadzone są nieustannie. Specjaliści ze spółek Grupy SCM, będących częścią inicjatywy, skupili się na stworzeniu fortyfikacji w celu ochrony setek tysięcy cywilów i personelu wojskowego w regionach.

 

W projekt zaangażowano dużą liczbę specjalistycznych pojazdów i wykwalifikowanych specjalistów: kierowców, operatorów dźwigów i koparek, oraz pracujących ze sprzętem takim jak dźwigi samochodowe i duże ciężarówki. Firmy dostarczyły również niezbędne materiały, w tym drewno, bariery hydrauliczne i inne zasoby.

 

Dużą uwagę poświęcono innowacyjnym technologiom fortyfikacyjnym, w szczególności zastosowaniu stalowych „kryewoksów”, oryginalnego rozwiązania Metinvest. Konstrukcje te, zainstalowane pod ziemią, zapewniają wysoki poziom ochrony przed ostrzałem artyleryjskim. Więcej szczegółów tutaj https://poland.us/strona,87,44500,0,metinvest-wydal-prawie-pol-miliarda-zlotych-na-wsparcie-ukrainy-w-ciagu-18-miesiecy-wojny.html.

 

Od początku wojny, SCM, w ramach miliardowej inicjatywy Rinata Achmetowa, przekazało ponad 9 miliardów hrywien na wsparcie ukraińskich sił zbrojnych i ludności cywilnej, stając się jednym z największych darczyńców ukraińskich sił zbrojnych wśród prywatnych firm w kraju. Wkład ten stał się ważnym czynnikiem wzmacniającym zdolności obronne we wschodniej Ukrainie, gdzie konflikt wymaga znacznych zasobów i innowacyjnego podejścia do budowy fortyfikacji obronnych.

 

Niezbędne przedmioty są systematycznie przekazywane ukraińskim siłom obronnym, w szczególności amunicja, samochody, karetki pogotowia dla wojskowych medyków, podziemne schrony i trały przeciwminowe własnej produkcji i projektu, drony, kamery termowizyjne, sprzęt REB, celowniki, radia, kamery, odzież i obuwie, kamizelki kuloodporne wykonane z Ukraińskiej stali, apteczki pierwszej pomocy i opaski uciskowe, oraz paliwo. .

 

Firmy i projekty Rinata Achmetowa zapewniają również systematyczną pomoc humanitarną dla ludności cywilnej  z linii frontu i terytoriów wyzwolonych spod okupacji. Mieszkańcy takich osiedli otrzymują żywność, artykuły gospodarstwa domowego, leki, oraz produkty higieniczne.

 

Takie projekty są przykładem nowego modelu interakcji między biznesem a państwem w warunkach kryzysowych. Prywatne inicjatywy mogą znacząco wzmocnić zdolności obronne kraju i zaoferować rozwiązania, które na poziomie państwowym wdrażane byłyby ze znacznym opóźnieniem z powodu procesów biurokratycznych.


Rumble zakazany we Francji: platforma ucieka przed cenzurą i walczy o wolność słowa

Francja znowu dała popis totalitaryzmu. Po zatrzymaniu szefa Telegrama za to, że nie cenzurował tak jak chcieli swojej platformy, przyszedł czas na Rumble, konkurencję dla YouTube, która nie gwałci wolności słowa. Cenzorzy domagają się ingerencji w dobór treści dostępne na platformie!

W ostatnich dniach sierpnia 2024 roku platforma Rumble, znana z promowania wolności słowa i jako alternatywa dla YouTube, ogłosiła, że wycofuje swoje usługi z Francji. Decyzja ta była bezpośrednią odpowiedzią na żądania francuskiego rządu, który domagał się blokowania na Rumble treści pochodzących z prorosyjskich mediów, takich jak RT France i Sputnik. Rumble, kierowana przez Chrisa Pavlovskiego, odmówiła podporządkowania się tym nakazom, twierdząc, że stanowią one naruszenie wolności słowa.

 

Chris Pavlovski, CEO Rumble, publicznie skrytykował francuskie władze, nazywając ich działania “cenzurą” i “atakami na wolność wyrazu”. W odpowiedzi na te żądania, Pavlovski ogłosił, że Rumble całkowicie wycofa się z Francji, zaznaczając jednocześnie, że nie jest to dla firmy kluczowy rynek. Dodatkowo, Rumble planuje podjąć kroki prawne, aby zakwestionować legalność tych żądań we francuskich sądach.

 

Decyzja o wycofaniu się z Francji zbiegła się w czasie z aresztowaniem Pavela Durova, założyciela Telegrama, również we Francji. Durov został zatrzymany pod zarzutem niewystarczającej moderacji treści na swojej platformie, co według władz francuskich umożliwiało szerzenie się nielegalnych działań, takich jak handel narkotykami, oszustwa i dystrybucja nielegalnych treści. Aresztowanie to dodatkowo podsyciło debatę na temat wolności słowa w internecie oraz roli platform w moderacji treści.

 

Rumble, od swojego powstania w 2013 roku, konsekwentnie stawia na wolność słowa, odmawiając podporządkowania się cenzurze zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i na innych rynkach, gdzie było to wymagane przez lokalne rządy. Przykładem jest Brazylia, którą Rumble opuścił w 2023 roku po odmowie cenzurowania treści zgodnie z nakazami tamtejszego sądu.

 

Ruch Rumble spotkał się z mieszanymi reakcjami. Zwolennicy platformy chwalą stanowczość firmy w obronie wolności słowa, podczas gdy krytycy zarzucają jej brak odpowiedzialności w moderowaniu treści, co może prowadzić do nadużyć. Niemniej jednak, decyzja o wycofaniu się z Francji pokazuje, że Rumble nie zamierza ustępować w kwestiach, które uważa za fundamentalne dla swojej misji.

 

W miarę jak Rumble i inne platformy społecznościowe stają przed coraz większymi wyzwaniami związanymi z regulacjami i żądaniami rządów, pytanie o przyszłość wolności słowa w erze cyfrowej pozostaje otwarte. Decyzje takie jak ta podjęta przez Rumble mogą mieć dalekosiężne konsekwencje nie tylko dla samych platform, ale także dla użytkowników, którzy z nich korzystają.

 


Zmasowany rosyjski atak rakietowy i dronowy na Ukrainę

26 sierpnia 2024 roku Rosja przeprowadziła zmasowany atak na Ukrainę, który już teraz uznawany jest za jeden z najbardziej brutalnych i intensywnych w bieżącym roku. W jego ramach Rosjanie wykorzystali zarówno drony bojowe, jak i pociski balistyczne, celując w różne regiony kraju, w tym stolicę, Kijów. Ukraińska obrona powietrzna zdołała przechwycić wiele tych pocisków, jednak niektóre z nich przebiły się przez barierę obrony, powodując znaczne zniszczenia infrastruktury, zwłaszcza energetycznej.

 

 

Atak ten miał na celu zemstę za inwazję Ukrainy na obwód Kurski ale przede wszystkim miał za zadanie wywołanie strat materialnych, oraz chaosu i destabilizacji w kluczowych regionach Ukrainy. Uderzenia w węzły energetyczne doprowadziły do szeroko zakrojonych przerw w dostawach prądu, co z kolei wpłynęło na codzienne życie milionów obywateli. Choć ukraińskie służby ratunkowe i techniczne pracują nieustannie, aby przywrócić dostawy energii, sytuacja jest nadal poważna, a w niektórych rejonach może minąć wiele dni, zanim zasilanie zostanie w pełni przywrócone.

 

Według najnowszych doniesień, na skutek rosyjskich ataków zginęly trzy osoby w tym jedna w Łucku, znajdującym się blisko granicy z Polską. Wojsko Polskie informowało też o przekroczeniu granicy naszego kraju przez rosyjskiego drona, który jednak potem zniknął z radarów. Skala zniszczeń i wpływ na życie codzienne są ogromne, a strach i niepewność znowu zagościły w sercach wielu Ukraińców.

 

W odpowiedzi na te wydarzenia, ukraińskie władze natychmiast wezwały swoich międzynarodowych sojuszników do podjęcia zdecydowanych działań. Prezydent Ukrainy podkreślił, że potrzebne są nie tylko słowa wsparcia, ale realne, namacalne kroki, które wzmocnią ukraińską obronę i pomogą zapobiec podobnym atakom w przyszłości. Ukraina liczy na dalszą dostawę nowoczesnych systemów obrony przeciwrakietowej, a także wsparcie w zakresie infrastruktury energetycznej, która stała się jednym z głównych celów rosyjskiej agresji.

 

Analizując obecne wydarzenia, można dostrzec, że strategia Rosji opiera się na długotrwałym wyniszczaniu ukraińskiej infrastruktury krytycznej. Celem jest wywarcie presji na społeczeństwo oraz wymuszenie na władzach w Kijowie ustępstw politycznych. Ataki na cele cywilne, w tym na infrastrukturę energetyczną, są częścią szerszej strategii mającej na celu osłabienie morale Ukraińców oraz podważenie ich zdolności do prowadzenia skutecznej obrony.

 

Warto również zauważyć, że Rosja coraz częściej sięga po drony jako narzędzie wojenne. Drony, stosunkowo tanie i trudne do wykrycia, pozwalają Rosji na przeprowadzenie skomplikowanych i zmasowanych ataków na odległość, minimalizując ryzyko dla własnych sił zbrojnych. Choć Ukraina z sukcesem przechwyciła większość tych dronów, to ich liczba oraz ciągły rozwój technologii sprawiają, że stanowią one poważne zagrożenie na przyszłość.

 

Mimo trudnej sytuacji, Ukraina pokazuje, że jest w stanie skutecznie bronić swojego terytorium, jednak z każdym kolejnym atakiem Rosji wzrasta potrzeba wsparcia ze strony międzynarodowej społeczności. To wsparcie może być decydujące nie tylko w kontekście militarnym, ale również w odbudowie zniszczonej infrastruktury oraz zapewnieniu normalnego funkcjonowania państwa.

 

Napięcie w regionie pozostaje wysokie, a zarówno Ukraina, jak i jej sojusznicy, zdają sobie sprawę, że wojna może potrwać jeszcze wiele miesięcy.


Trwa kryzys dostępu do czystej wody pitnej - ponad 4,4 mld ludzi bez stałego dostępu

Ponad 4,4 miliarda ludzi na Ziemi, czyli prawie 60% światowej populacji, nie ma stałego dostępu do czystej, bezpiecznej wody pitnej. To alarmujące odkrycie naukowców ze Szwajcarii oraz ekspertów z ONZ i WHO, opublikowane w czasopiśmie naukowym Science.

 

Badacze z ETH Zurich, pod przewodnictwem Timothy'ego Juliana, przeanalizowali dane z 135 krajów o niskich i średnich dochodach (LMIC). Okazało się, że tylko jedno na trzy gospodarstwa domowe w tych państwach ma regularny dostęp do czystej wody. Głównym czynnikiem ograniczającym jest zanieczyszczenie wody odpadami ludzkimi - aż w 48% przypadków woda pitna jest okresowo lub stale skażona.

 

Największe problemy z dostępem do czystej wody występują w Azji Południowej i Afryce Subsaharyjskiej, gdzie ponad 75% populacji nie ma stałego dostępu do bezpiecznej wody. Około 1,2 i 0,9 miliarda ludzi mieszka odpowiednio w tych regionach, co stanowi połowę wszystkich osób pozbawionych tego podstawowego dobra.

 

Dostęp do czystej wody to jedno z kluczowych wyzwań dla świata. Tymczasem zapewnienie powszechnego dostępu do wody pitnej wciąż pozostaje dalekie od osiągnięcia.

 

Rozwiązanie tego problemu jest kluczowe nie tylko dla poprawy zdrowia i higieny, ale także dla realizacji wielu innych długofalowych celów, takich jak ograniczenie ubóstwa, głodu czy nierówności. Naukowcy podkreślają, że pilne działania na rzecz poprawy dostępu do czystej wody mogą znacząco zmniejszyć częstość występowania infekcji jelitowych i innych chorób.

 


Silne trzęsienie ziemi 6,9 stopni, uderzyło w archipelag Tonga

W dniu 25 sierpnia 2024 roku, o godzinie 23:29 czasu UTC, Tonga zostało dotknięte potężnym trzęsieniem ziemi o magnitudzie 6,9 w skali Richtera. Według danych Geologicznej Służby Stanów Zjednoczonych (USGS), epicentrum znajdowało się 72,2 km na zachód od Pangai (populacja 1 738 osób) i 154,7 km na północ od Nuku'alofy (populacja 22 400 osób). Europejskie Centrum Sejsmologiczne (EMSC) podało, że wstrząs miał magnitudę 6,9 i głębokość 102 km.

 

 

Zaledwie minutę później, w tym samym miejscu, doszło do kolejnego silnego wstrząsu o magnitudzie 6,1. Według szacunków, bardzo silne wstrząsy odczuło około 6 000 osób, a 98 000 mieszkańców Tonga doświadczyło silnych drgań. Dodatkowo, 3 000 osób odczuło umiarkowane wstrząsy.

 

Pomimo potężnej siły trzęsienia ziemi, Narodowa Służba Ostrzegania o Tsunami Pacyfiku (NWS PTWC) poinformowała, że nie ma zagrożenia tsunami. Geologiczna Służba Stanów Zjednoczonych (USGS) wydała zielony alert, co oznacza niskie prawdopodobieństwo ofiar śmiertelnych i szkód materialnych.

 

Tonga, archipelag wysp położonych na Oceanie Spokojnym, jest znany jako "Wyspa Nieba" ze względu na swoje malownicze krajobrazy i łagodny klimat. Niestety, ta idylliczna sceneria skrywa również potencjalne zagrożenia związane z siłami natury, w tym częste występowanie trzęsień ziemi.

 

Według dostępnych danych, większość populacji Tonga zamieszkuje budynki o konstrukcji podatnej na uszkodzenia w wyniku wstrząsów sejsmicznych. Dominują tu konstrukcje drewniane oraz budynki o nieznanej lub zróżnicowanej konstrukcji, które mogą nie być w pełni przystosowane do radzenia sobie z potężnymi siłami generowanymi przez trzęsienia ziemi.

 

Choć władze Tonga oraz międzynarodowa społeczność podejmują działania mające na celu poprawę odporności infrastruktury i zwiększenie bezpieczeństwa mieszkańców, wciąż istnieje wiele wyzwań, które należy pokonać, aby zapewnić skuteczną ochronę przed skutkami kataklizmów.

 

Trzęsienie ziemi z 25 sierpnia 2024 roku, choć nie spowodowało poważnych szkód, jest kolejnym przypomnieniem o potrzebie ciągłego doskonalenia systemów wczesnego ostrzegania, planów reagowania kryzysowego oraz inwestycji w bardziej odporne budynki i infrastrukturę. Tylko poprzez skoordynowane wysiłki władz, naukowców i społeczności lokalnej Tonga będzie mogło skutecznie stawić czoła przyszłym wyzwaniom związanym z siłami natury.