Styczeń 2022

Obojętność i znieczulica. Słynny fotograf zmarł na przeziębienie na ulicy w centrum Paryża - nikt mu nie pomógł

René Robert, szwajcarski fotograf najbardziej znany z fotografowania najsłynniejszych hiszpańskich gwiazd flamenco, zmarł na hipotermię w Paryżu, a jego tragiczna śmierć wstrząsnęła francuską opinią publiczną.

 

Według Guardiana, w zeszłym tygodniu artysta wyszedł na zwykły wieczorny spacer po okolicy, w której mieszkał, ale poślizgnął się i nieszczęśliwie upadł. Według jego przyjaciela, dziennikarza Michela Momponte, Robert został ranny na Rue Turbigot między Place de la République a Les Halles.

 

Nieszczęsny 85-latek leżał na mrozie przez dziewięć godzin, a fakt, że ludzie go ignorowali i przechodzili obojętnie, ostatecznie doprowadził do jego śmierci. Wywołało to oburzenie i szok we Francji i poza nią.

 

„Poczuł zawroty głowy i upadł. Nie mogąc wstać, leżał bezradny przez dziewięć godzin. Jakiś bezdomny mężczyzna wezwał karetkę, ale było już za późno. René cierpiał już na ciężką hipotermię. Przez dziewięć godzin ani jeden przechodzień nie zatrzymał się, by sprawdzić, dlaczego mężczyzna leżał na chodniku” – napisał Momponte na Twitterze.

„Robert został zabity przez obojętność. Gdyby jego straszna śmierć mogła służyć jako cel, to byłoby to – gdy człowiek leży na ulicy, trzeba zawsze sprawdzić, co się z nim dzieje, bez względu na to, jak szybko się tylko da. Wiele osób, w tym ja, odwraca wzrok, gdy chodzi o ludzi na ulicy. Zmieńmy to, zatrzymajmy się na chwilę” – powiedział dziennikarz France TV Info.

 

Śmierć René w części Paryża, gdzie egzystuje wielu bezdomnych, wywołała debatę na temat odpowiedzialności obywatelskiej i podstaw ludzkiej przyzwoitości. Szacuje się, że co roku na ulicach Francji ginie co najmniej 600 osób.

 


Katastrofa jądrowa w Japonii zrobiła coś dziwnego z drzewami

Zgodnie z nowym badaniem, opublikowanym w czasopiśmie Plants, drzewa rosnące w okolicy zniszczonej elektrowni jądrowej Fukushima Daiichi, zachowują się w abnormalny sposób. Autorzy zauważyli, że nieprawidłowości, które odkryli, przypominały te znalezione na sosnach szkockich w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia.

 

Naukowcy z Włoch i Brazylii badali tak zwane spirale — węzły, w których liście, gałęzie lub inne części roślin wyrastają z centralnego punktu. Wówczas odkryli, że jodły wokół Fukushimy wykazywały zagadkowe wzory wzrostu. Naukowcy potwierdzili przypuszczenia, że tempo ich mutacji było „wprost proporcjonalne do dawki promieniowania jonizującego, na które wystawione zostały drzewa”.


Fotografie z 2015 roku.

Przyczyną dla takich mutacji, jest promieniowanie jonizujące, które usuwa elektrony z atomów z którymi styka się w powietrzu, cieczach i ciałach stałych. Warto zauważyć, że w ciągu 4 lat od pamiętnej awarii, przeprowadzono bardzo podobne badanie, w którym ustalono, że jodły na dotkniętym obszarze są karłowate i wykazują oznaki zmian morfologicznych. Mowa tu chociażby o rozszczepianiu łodygi zamiast standardowego przyrostu drzew.

 

Fakt, że drzewa dotknięte promieniowaniem jądrowym rosną w dziwacznych wzorach i nadal są dotknięte bliskością Fukushimy nawet po 10 latach, daje nam smutny obraz katastrofy z jaką zmierzyli się Japończycy. Artykuł dostarczył dalszych dowodów na to, że promieniowanie jonizujące, realnie zmienia strukturę drzew iglastych.

 


Po gradzie i śniegu, mieszkańcy Teneryfy mierzą się z powodzią

Ulewny deszcz w centrum Palm-Mar na kanaryjskiej Teneryfie, spowodował powódź w wielu regionach wyspy. Zalane zostały ulice i podziemne parkingi, a lokalne media informują nawet o uszkodzeniu wielu pojazdów, należących do mieszkańców i turystów.


Filmy z mieszkańcami brodzącymi w wodzie rozprzestrzeniają się po mediach społecznościowych. Pojawiły się opinie, że ostatnia ulewa przyniosła ze sobą więcej wody, niż całoroczne opady na Teneryfie. Jak dotąd, nie pojawiły się żadne doniesienia, dotyczące ewentualnych rannych lub ofiar powodzi co należy przyjąć za dobrą monetę.

 

Ekstremalne zjawiska pogodowe, to ostatnio norma na tej hiszpańskiej wyspie. Po intensywnych opadach deszczu i gradu obejmujących większą część północnej i centralnej części znajdującej się w archipelagu Wysp Kanaryjskich, wyspy Gran Canaria, zimny front deszczowy, wywołał opady śniegu na wyspie Teneryfa i La Palma.

 

Następująca tuż potem ulewa jest więc zaledwie dodatkiem, do i tak trudnej sytuacji na Wyspach Kanaryjskich. Warto przypomnieć, że mieszkańcy innej wyspy z tego archipelagu, przez blisko 4 miesiące mierzyli się z erupcją wulkanu Cumbre Vieja. Wpływ erupcji na gospodarkę i środowisko wyspy był ogromny, ponieważ pola czarnej lawy połykały plantacje bananów, niszczyły systemy nawadniające i wiele z okolicznych mu dróg.


Malezja chce wprowadzić całkowity zakaz palenia papierosów

Władze Malezji planują jeszcze w tym roku przyjąć ustawę zakazującą sprzedaży papierosów i innych tego typu produktów dla osób urodzonych po 2005 roku. Z jednej strony mówi się o negatywnym wpływie palenia na zdrowie, lecz z drugiej taki zakaz bardzo szybko zapoczątkuje powstanie czarnego rynku.

 

 

Ustawę zapowiedział tamtejszy minister zdrowia Khairy Jamaluddin. Zakaz miałby obejmować sprzedaż papierosów, tytoniu, a nawet e-papierosów i dotyczyć mieszkańców, którzy aktualnie mają 17 lat lub mniej. Osoby te przez całe swoje życie nie mogłyby legalnie kupić papierosów w całej Malezji.

Podobne działania podejmie Nowa Zelandia. Tamtejszy rząd chce zakazać sprzedaży papierosów dla osób urodzonych po 2008 roku i zakłada, że do 2025 roku będzie "krajem bez palaczy". Dodatkowo władze ograniczą ilość nikotyny w papierosach i zmniejszą liczbę punktów sprzedaży wyrobów tytoniowych. Aktualnie około 8 tys. sklepów w Nowej Zelandii posiada licencję na sprzedaż papierosów, a gdy nowe przepisy wejdą w życie, liczba takich punktów wyniesie mniej niż 500.

 

Z jednej strony Malezja i Nowa Zelandia, zakazując dostępu do papierosów chcą ograniczyć choroby spowodowane paleniem. Takie rozwiązanie ma również swoich krytyków. Ograniczenie dostępu do papierosów i e-papierosów zapoczątkuje powstanie czarnego rynku. Zwalczenie uzależnienia jedną ustawą jest niemożliwe. Część palaczy w oczach rządu stanie się przestępcami.

 


Gorączka złota w Peru powoduje zanieczyszczenie Amazonki rtęcią

Międzynarodowy zespół naukowców udowadnia, że wydobycie złota w Peru jest główną przyczyną wysokiego poziomu zanieczyszczenia rtęcią na pobliskiej stacji biologicznej Los Amigos. Może to mieć wpływ na rośliny, zwierzęta w okolicy, a także na zdrowie ludzi.


Naukowcy stwierdzili na jednym obszarze starego lasu najwyższy poziom rtęci, jaki kiedykolwiek tu zarejestrowano. Jest on porównywalny z poziomem zanieczyszczenia na terenach przemysłowych, gdzie wydobywana jest rtęć. Wcześniej badano tu zanieczyszczenie rtęcią głównie w systemach wodnych. W najnowszym opracowaniu naukowcy zmierzyli ziemskie osady atmosferycznej metylortęci, najbardziej niebezpiecznej i toksycznej formy rtęci.

 

Ludzie poszukujący tu złota oddzielają jego cząsteczki od osadów rzecznych za pomocą rtęci. Może wiązać się ze złotem, tworząc dość duże granulki. Podczas spalania w piecach rtęć jest uwalniana do atmosfery, a złoto jest oddzielane od rtęci. Dym rtęciowy wraz z deszczami przedostaje się do powietrza i do gleby, a także osadza się na drzewach.

 

Zespół naukowców pobrał próbki powietrza, listowia, gleby, pobierając próbki do analizy w różnych typach środowisk, tj. terenach zalesionych, miejscach, w których nie ma lasów, a także w pobliżu działalności wydobywczej złota. Stwierdzono, że na terenie, na którym nie ma drzew, rtęć opadała w postaci opadów, a jej poziom był dość niski. Na terenach leśnych, gdzie rtęć gromadziła się nie tylko w glebie, ale także na liściach, jej poziom był znacznie wyższy.

„Odkryliśmy, że lasy amazońskie w pobliżu operacji wydobycia złota wychwytują ogromne ilości rtęci atmosferycznej, więcej niż jakikolwiek inny wcześniej zbadany ekosystem na świecie” – zauważają eksperci.

 

Naukowcy odkryli, że poziom zanieczyszczenia rtęcią jest powiązany ze wskaźnikiem powierzchni liści, tzn. im gęstszy baldachim drzewa, tym więcej rtęci zawiera, działając jako pułapka dla gazów i cząstek stałych uwalnianych podczas spalania złota i peletek rtęci. Ponadto naukowcy zbadali trzy gatunki ptaków na tym obszarze. Stwierdzono, że pióra ptaków z Los Amigos zawierają do dwunastu razy więcej rtęci niż ptaki z bardziej odległych stacji biologicznych. Może to znacznie zmniejszyć liczebność ptaków na tym obszarze.

 

Mieszkańcy tych okolic zmuszeni są do wydobycia złota, ponieważ jest to jedyne źródło utrzymania. Dlatego zadaniem naukowców, lokalnych społeczności i władz jest znalezienie sposobu, który pozwoli ludziom nie tracić zarobków i chronić środowisko przed zanieczyszczeniem. Badanie ukazało się w czasopiśmie Nature Communications.

 


Powstał pierwszy miecz świetlny z wysuwanym "ostrzem"

Rosyjski influencer Alex Burkan, zapisał się niedawno w księdze rekordów Guinnesa jako autor pierwszego miecza świetlnego, z wysuwanym "ostrzem". Ostrze plazmowe może osiągnąć nawet 1 metr długości i osiąga temperaturę 2800 stopni Celsjusza. Wynalazek Rosjanina, może więc przecinać stal.

Na przestrzeni lat pojawiło się wiele prób odtworzenia słynnej broni z Gwiezdnych Wojen. Wart uwagi był chociażby projekt kanadyjskiej grupy Hacksmith Industries. Ich ostrze wyglądało jak prawdziwy miecz świetlny, ale do jego działania, konieczne było wykorzystanie małego plecaka z ciekłym propanem i tlenem co nie spełniało definicji tej słynnej broni. Ich dzieło jest dziś uważane za pierwszy chowany proto-miecz świetlny .

Tymczasem, dzieło rosyjskiego Youtubera, opiera się na potężnym palniku na wodór i tlen, który mieści się w uchwycie. Alex był w stanie dostosować palnik aby nadać płonącym gazom stosowny kształt i długość.

„Kluczowym elementem mojego miecza świetlnego jest elektrolizer. Elektrolizer to urządzenie, które może generować ogromne ilości wodoru i tlenu oraz sprężać gaz do dowolnego ciśnienia bez użycia kompresora mechanicznego”.

Alex planuje ulepszenie swojego prototypu, poprzez unowocześnienie dyszy i zmianę zbiornika paliwowego. Sprawę komplikuje fakt, że wszystko musi być na tyle kompaktowe, aby wielkością zbliżyć się do wersji filmowej. Rekordzista jest jednak pewien, że nowe odkrycia naukowe, pozwolą mu osiągnąć ten cel.


Najsilniejsza wichura od lat - orkan Malik - przetacza się przez Europę

Orkan Malik, bo tak Niemiecka Służba Meteorologiczna DWD sklasyfikowała w piątek niż Nadia, przetacza się przez Europę. Wiatr w porywach wieje z prędkością do od 100 do 160 km/h. Strefa wichur roztacza się od Wielkiej Brytanii przez Skandynawię po Europę Wschodnią, w tym Polskę. Poinformowano, że w Szkocji na szczycie góry Cairn Horm w Highlands zanotowano poryw wiatru o prędkości 236 km/h.  

 

Dzisiaj w nocy w Polsce strażacy mieli pełne ręce roboty. Silny wiatr spowodował zniszczenia w całym kraju. Jest też ofiara śmiertelna wichur. Orkan Malik uszkodził dachy budynków w Skarżysku-Kamiennej, Grójcu i Skaryszewie. W wielu miejscach zerwane zostały ocieplenia budynków - i nowość ostatnich lat - instalacje fotowoltaiczne. Wichury obnażają partactwo montażystów tych systemów. latające na wietrze panele fotowoltaiczne mogą stanowić śmiertelne zagrożenie.

 

Już w piątek synoptycy z IMGW ostrzegali o niebezpieczeństwie w najbliższy weekend. Spodziewano się, że najsilniejszy wiatr wystąpi w nocy z soboty na niedzielę i w niedzielę. Nad morzem w porywach może osiągać nawet 120 km/h, w głębi lądu około 90-100 km/h. Dodano, że w związku z prognozą silnego wiatru będą wydane ostrzeżenia drugiego stopnia przed silnym wiatrem w głębi lądu, a nad morzem mogą być nawet trzeciego, najwyższego, stopnia.

 

Orkan Malik spowodował również zamknięcie Mostu nad cieśniną Sund, łączącego Danie i Szwecje. Najpierw jednak uderzył w Wielką Brytanię. Tam dwie osoby nie żyją. Prawdopodobnie zanim usunięte zostaną szkody, już będą następne, bo meteorolodzy zapowiadają, że w niedzielę do Wielkiej Brytanii dotrze kolejny orkan nazwany Corrie. Nie można wykluczyć, że to oznacza dla nas następne dni z bardzo wietrzną pogodą.

 


Wyjaśniono różnice w chmurach na różnych półkulach Ziemi

Nowe badania przeprowadzone przez międzynarodowy zespół naukowców z Niemiec, Chile i Cypru umożliwiły wyjaśnienie obserwowanych od dawna różnic w zachowaniu chmur stratus na różnych półkulach. 

 

Okazało się, że wznoszące się prądy ciepłego powietrza mają decydujący wpływ na ich zachowanie, co w rzeczywistości prowadzi do kondensacji i powstawania chmur. Na półkuli południowej chmury mają inny kształt i mają znacznie niższy współczynnik odbicia w porównaniu z chmurami na półkuli północnej. Artykuł na ten temat został opublikowany w czasopiśmie Atmospheric Chemistry and Physics.

 

W badaniu wykorzystano trzyletnie dane za lata 2018-2021 zebrane w ramach projektu DACAPO-PESO. Stężenie kryształków lodu w chmurach oszacowano za pomocą laserowego lidaru na podczerwień, a obłoki monitorowano za pomocą radaru mikrofalowego. Uzyskane dane obejmują obszary wokół Lipska w Niemczech, Limassol na Cyprze i Punta Arenas w Chile – w tym ostatnim przypadku był to najszerszy zbiór danych o aerozolach, chmurach i opadach, jakie kiedykolwiek zebrano w tym regionie.

Większość półkuli południowej jest oceaniczna, a nie lądowa, więc powietrze jest ogólnie czystsze, z mniejszą liczbą cząstek aerozolu, wokół których mogą tworzyć się kropelki i kryształy chmur, tworząc jaśniejsze chmury. Chmury na średnich szerokościach geograficznych półkuli południowej zawierają znacznie mniej kryształków lodu i więcej ciekłej wody w tych samych temperaturach. Oznacza to, że mają inny wpływ na przechodzące przez nie światło słoneczne, a także na promieniowanie cieplne emitowane z powierzchni Ziemi, niż te na północy.

 

Badanie wykazało, że różnice były najbardziej widoczne w wolnej troposferze na dużych wysokościach, gdzie warstwy powietrza są mniej narażone na lokalne zanieczyszczenia. W temperaturach od –24°C do –8°C chmury nad Punta Arenas tworzyły lód średnio o 10-40% rzadziej niż chmury nad Lipskiem.


Emerytka odzyskała wzrok za pomocą mikroczipu

W Wielkiej Brytanii 88-letnia kobieta odzyskała wzrok za pomocą implantu oka. Pisze o tym The Guardian. Mieszkanka londyńskiego przedmieścia Dagenham jest pierwszą pacjentką w kraju, której wszczepiono chip oczny.

Emerytka cierpiąca na atrofię geograficzną straciła wzrok w lewym oku. Z pomocą Prima System mogła ponownie zacząć widzieć świat.

 

Urządzenie, wynalezione wspólnie przez inżynierów brytyjskich i francuskich, to chip i specjalne okulary. Dwumilimetrowy implant umieszczany jest bezpośrednio pod siatkówką pacjenta noszącego okulary.

 

Chip wykorzystuje kamerę do przechwytywania obrazu, przesyła go do komputera, który zwraca obraz przez komórki siatkówki do mózgu. Mózg interpretuje sygnał w podobny sposób, jak działa naturalne widzenie.

„To przełomowe urządzenie daje nadzieję na pomyślny wynik dla osób cierpiących na utratę wzroku” – powiedział chirurg Mahi Muqit, który przeprowadził operację.

Zdaniem lekarza powodzenie tej operacji oraz dane zebrane w trakcie badania pozwalają wielu osobom odzyskać wzrok. W listopadzie brytyjscy specjaliści przeprowadzili pierwszą operację zainstalowania oka wydrukowanego w 3D. Wydrukowanie sztucznego oka na drukarce trwało około dwóch godzin. Szacuje się, że w Wielkiej Brytanii około 60 tysięcy osób potrzebuje protezy oka.

 


Tajemnicze struktury odkryte w Drodze Mlecznej

Nowy obraz wnętrza Drogi Mlecznej ujawnia tajemnicze struktury, których nigdy wcześniej nie widziano.

Zdjęcia wykonane ultraczułym radioteleskopem MeerKAT w Afryce Południowej i pokazują prawie 1000 pasm włókien magnetycznych o długości do 150 lat świetlnych, ułożonych niezwykle regularnie. To 10 razy więcej niż liczba takich włókien, o których wcześniej wiedzieliśmy, co pozostaje tajemnicą od czasu ich odkrycia w latach 80. XX wieku.

Centrum Galaktyki - Źródło: I. Heywood, SARAO, Rodos/ SWNS

Przez długi czas badano tylko włókna które można było dostrzec. Teraz pozzyskano duży obraz – panoramiczny widok wypełniony mnóstwem włókien. Po przestudiowaniu zaledwie kilku z nich trudno jest wyciągnąć jakiekolwiek realne wnioski na temat tego, czym one są i skąd pochodzą. To przełomowy moment w pogłębienie naszego rozumienia tych struktur.

W centrum obrazu znajduje się pozostałość po supernowej SNR G359.1-0.5. Po lewej stronie znajduje się uciekający pulsar uformowany i wyrzucony przez supernową. W prawym górnym rogu znajduje się jeden z najdłuższych i najbardziej znanych włókien magnetycznych znane jako Snake. (Źródło: I. Heywood, SARAO, Rhodes/ SWNS)

Chociaż centrum Drogi Mlecznej znajduje się zaledwie około 25 tysięcy lat świetlnych od nas - co nie jest dużą odległością w kategoriach kosmicznych - bardzo trudno jest je zobaczyć gdyż spowijają je gęste obłoki pyłu i gazu, które blokują niektóre długości fal światła, w tym zakres optyczny. Ale możemy użyć innych technologii, aby dostroić naszą wizję do niewidzialnych długości fal.

MeerKAT, obsługiwany przez South African Radio Astronomy Observatory (SARAO), jest jednym z najbardziej zaawansowanych radioteleskopów na świecie, a odkąd rozpoczął operacje w 2016 roku, daje nam niezrównany widok na centrum galaktyki. Jego najnowszy obraz przyciąga wzrok. Został stworzony z 200 godzin danych obserwacyjnych zebranych przez trzy lata i pokazuje nam region w falach radiowych z niezrównaną jasnością i głębią.

 

Wykorzystano następnie technikę usunięcia tła z obrazu, pokazującą struny magnetyczne rozmieszczone w gromadach wokół centrum galaktyki. Nie jest jasne, czym one są ani jak się pojawiły. Wiadomo jedynie, że zawierają elektrony promieniowania kosmicznego, wirujące w nitkach pól magnetycznych z prędkością bliską prędkości światła.

 

Nowe obrazy pozwoliły naukowcom dowiedzieć się nieco więcej o włóknach, przybliżając nas o krok do ich zrozumienia. Teraz wiemy, że pola magnetyczne są wzmacniane na całej długości wszystkich włókien. Nowe dane ujawniły również nieznaną wcześniej pozostałość po supernowej; jej promieniowanie różni się od promieniowania włókien. Oznacza to, że można wykluczyć pozostałości po supernowych jako prawdopodobnych protoplastów włókien.

Rzadka, prawie idealna sferyczna pozostałość po supernowej - źródło: I. Heywood, SARAO

W 2019 roku poprzednie dane MeerKAT wykazały istnienie gigantycznych bąbelków radiowych rozciągających się powyżej i poniżej płaszczyzny galaktycznej, oddzielonych od promieniowania gamma z bąbelków Fermiego odkrytych w 2010 roku. Możliwe, że włókna są powiązane z tymi bąbelkami radiowymi, ale ta możliwość powinna zostać zbadana w przyszłych pracach.

 

Nowe dane ujawniły również nową tajemnicę. Włókna są rozmieszczone w grupach lub klastrach, a wewnątrz tych klastrów są ułożone bardzo równomiernie - jak struny harfy. Nie wiadomo dlaczego się skupiają albo rozdzielają, i nie wiadomo jak powstają te regularne odstępy między nimi. Nie znamy również mechanizmu, który przyspiesza elektrony wewnątrz włókien magnetycznych. 

 

Wyniki badania zostały opublikowane przez The Astrophysical Journal Letters.

 


Amerykańskie „sztuczne Słońce” było w stanie utrzymać reakcję termojądrową

Badaczom z Lawrence Livermore National Laboratory w Kalifornii udało się przeprowadzić reakcję fuzji termojądrowej z nieco mniejszą energią niż potrzeba do samopodtrzymującego się procesu. Czas retencji okazał się bardzo krótki, ale reaktor syntezy laserowej był praktycznie w stanie stworzyć samowystarczalny proces co jest przełomem.

 

Zespół ponad 100 naukowców opublikował wyniki czterech eksperymentów, w których osiągnięto stan spalania plazmy. W połączeniu z wynikami eksperymentów przeprowadzonych w sierpniu 2021 r., zdaniem fizyków, pozwala to zbliżyć się do nowego kamienia milowego: kiedy paliwo termojądrowe może nadal „spalać się” i wytwarzać więcej energii, niż zużywa do zainicjowania reakcji.

 

Naukowcy na całym świecie od dziesięcioleci pracują nad technologią syntezy jądrowej, próbując różnych podejść. Trzydzieści pięć krajów współpracuje nad projektem w południowej Francji o nazwie ITER (Międzynarodowy Eksperymentalny Reaktor Termojądrowy), który wykorzystuje ogromne magnesy do manipulowania przegrzaną plazmą. Oczekuje się, że zacznie działać w 2026 roku.

 

W projekcie amerykańskich naukowców 192 lasery są wykorzystywane do inicjowania reakcji termojądrowej w plazmie. Podgrzewają materię do około 100 milionów stopni, tworząc ciśnienie w komorze reaktora o około 50% większe niż wewnątrz Słońca. Naukowcom udało się stworzyć płonącą plazmę i utrzymać substancję w tym stanie tylko przez jedną bilionową sekundy, ale to wystarczyło, aby uznać eksperyment za sukces.

 

W 2020 roku naukowcom udało się wytworzyć około 0,17 megadżuli energii, ale zainicjowanie procesu zajęło 1,9 MJ. W eksperymentach przeprowadzonych w sierpniu 2021 roku, po modernizacji instalacji, fizycy byli w stanie wygenerować już 1,3 MJ, co bardzo zbliża nas do samopodtrzymującej się reakcji.


Naukowcy zamienili CO2 z atmosfery w węgiel do postaci stałej

Naukowcy z Królewskiego Instytutu Technologii w Melbourne opracowali nowy sposób przechwytywania dwutlenku węgla i przekształcania go w węgiel do postaci stałej. Rozwiązanie jest na tyle ciekawe, że można je zastosować przy źródle CO2, aby nie dopuścić do emisji gazu do atmosfery.

 

Technologia opracowana przez australijskich naukowców może zostać zintegrowana z istniejącymi procesami przemysłowymi. Dwutlenek węgla może zostać natychmiast przechwycony i przekształcony do postaci węgla.

 

Metoda opiera się na wykorzystaniu ciekłych metali, podgrzanych do temperatury 100-120 stopni Celsjusza. Dwutlenek węgla po przepuszczeniu przez podgrzane metale rozpada się na tlen i płatki stałego węgla. Cała reakcja trwa zaledwie ułamek sekundy i to dzięki szybkości, nową technologię można wykorzystać do celów komercyjnych.

Rozwiązanie australijskich naukowców opiera się na wcześniejszych eksperymentach, jednak tym razem może zostać wykorzystane na większą skalę, a sama przemiana CO2 w węgiel zachodzi znacznie szybciej. Proces nie wymaga bardzo wysokich temperatur, a więc mógłby być zasilany energią odnawialną.

 

Kolejnym etapem badań jest skonstruowanie urządzenia wielkości kontenera wysyłkowego. Naukowcy podejmą się współpracy z firmą ABR, która twierdzi, że węgiel powstały w wyniku przemiany CO2 można wykorzystać do produkcji mieszanek cementowych nowej generacji.

 


Naukowcy odkryli w rozbłyskach słonecznych tajemnicze elementy przypominające palce

Astronomowie ujawnili nowe wyjaśnienie tajemniczych, poruszających się w dół ciemnych pustych przestrzeni obserwowanych w niektórych rozbłyskach słonecznych.

 

W styczniu 1999 roku naukowcy zaobserwowali tajemnicze ruchy w rozbłysku słonecznym. W przeciwieństwie do normalnych rozbłysków, w których jasna energia wystrzeliwuje na zewnątrz Słońca, ten rozbłysk słoneczny miał ruch skierowany w dół, jakby materia opadała z powrotem w kierunku Słońca. Zostało to opisane jako „ciemne pustki poruszające się w dół”, astronomowie zastanawiali się długo co dokładnie widzą.

 

Teraz, w badaniu opublikowanym w czasopiśmie Nature Astronomy, astronomowie z Centrum Astrofizyki Uniwersytetów Harvarda i Smithsonian (CfA) oferują nowe wyjaśnienie niejasnych prądów, które społeczność naukowa nazywa obecnie prądami zstępującymi (supra-arcade downflows w skrócie SAD). Specjaliści próbowali ustalić jak powstają te struktury, co je napędza i czy naprawdę są związane z ponownym połączeniem magnetycznym. Naukowcy zakładają, że SAD są z tym związane od czasu ich odkrycia w latach 90. Proces ten zachodzi, gdy pola magnetyczne załamują się, uwalniając szybko poruszające się i niezwykle energetyczne promieniowanie, a następnie wracają do normy.

 

Na Słońcu istnieje wiele pól magnetycznych skierowanych w różnych kierunkach. Ostatecznie zderzają się ze sobą do tego stopnia, że ​​zmieniają swoją konfigurację i uwalniają dużą ilość energii w postaci rozbłysków słonecznych. Zdaniem ekspertów przypomina to rozciąganie gumki i przecinanie jej w środku. Naukowcy zasugerowali, że ciemne prądy zstępujące są oznakami, że przerwane pola magnetyczne „wskakują” z powrotem do Słońca po rozbłysku słonecznym. Ale był tu jeden szkopuł. Większość prądów zstępujących obserwowanych przez naukowców jest zadziwiająco wolna. Nie przewidują tego klasyczne modele ponownego połączenia magnetycznego, które pokazują, że przepływ powinien być znacznie szybszy. Jest to sprzeczność, która wymaga innego wyjaśnienia.

Wyniki pokazały, że większość SAD nadal nie jest generowana przez ponowne połączenie magnetyczne. Zamiast tego tworzą się same w turbulentnym środowisku i są wynikiem interakcji dwóch płynów o różnej gęstości. To samo, co dzieje się, gdy mieszane są woda i olej. Dwie różne gęstości cieczy ostatecznie się rozdzielają. Te ciemne, przypominające palce puste przestrzenie są w rzeczywistości brakiem plazmy. Gęstość tam jest znacznie mniejsza niż w otaczającej plazmie.

 

Zespół planuje kontynuować badanie SAD i innych zjawisk słonecznych za pomocą symulacji 3D, aby lepiej zrozumieć ponowne połączenie magnetyczne. Zrozumienie procesów, które prowadzą do rozbłysków i erupcji słonecznych na Słońcu, ostatecznie pomoże w opracowaniu narzędzi do przewidywania pogody kosmicznej.

 


Chemiczne zanieczyszczenie planety osiągnęło punkt krytyczny

Zanieczyszczenie chemiczne planety osiągnęło poziom zagrażający systemom Ziemi, niszcząc biologiczne i fizyczne procesy, które leżą u podstaw wszelkiego życia.

Naukowcy donoszą, że poziom zanieczyszczenia chemicznego naszej planety przekroczył „czerwoną linię” - osiągnął poziom krytyczny, na którym zagrożonych jest wiele biologicznych i fizycznych procesów na Ziemi. Poziom zanieczyszczenia zagraża istniejącej stabilności globalnych ekosystemów planety.

 

Największy niepokój budzi globalne rozprzestrzenianie się plastiku, którego naturalny rozkład według różnych źródeł trwa od 400 do 700 lat. Jednocześnie produkt przemysłu naftowego znajduje się w każdym, nawet najbardziej odległym zakątku Ziemi.

 

Ponadto szczególnie niepokojące jest 350 000 różnych syntetycznych chemikaliów, w tym pestycydy, odpady przemysłowe i antybiotyki. Wszystkie te produkty działalności człowieka wyrządzają wielką szkodę ekologii planety.

 

Według badań zanieczyszczenia chemiczne przekroczyły już granicę krytyczną, poza którą antropogeniczne zmiany na Ziemi wyprowadzą planetę ze stabilnej sytuacji ekologicznej.

 


Egipt odnotowuje najchłodniejszą zimę od dziesięcioleci

Sezon zimowy w Egipcie w tym roku był najzimniejszy od dekady, z temperaturami o 8°C niższymi od średniej sezonowej. Po sparaliżowaniu Grecji i Turcji na początku tygodnia, poważna zimowa burza nazwana Elpida przyniosła rzadki śnieg i fale o wysokości prawie 6 m, na cały Bliski Wschód, zakłócając żeglugę we wschodniej części Morza Śródziemnego i zaskakując turystów.

Niskie temperatury ogarnęły cały region. Egipt odnotował najzimniejszą zimę od dekady, a Izrael osiągnął rekordowy poziom zużycia energii elektrycznej w czwartek wieczorem. Obecnego zimna nie zaobserwowano od około dekady, nie tylko z powodu gwałtownego spadku temperatury, ale także z powodu długiego trwania chłodu w całym kraju, który zbliża się do całego miesiąca.

 

Egipt już od miesiąca doświadcza bardzo zimnej pogody w ciągu dnia i mrozów w nocy. Wcześniej kraj przyzwyczaił się do chłodów trwających od dwóch dni do tygodnia. Opadów śniegu doświadczyła również Jerozolima, w której spadło od 15 do 25 cm białego puchu. Również sąsiednia Jordania zmierzyła się z atakiem zimy . Śnieg spowodował spory paraliż komunikacyjny w stolicy Ammanie i w większości kraju.

Również zniszczona wojną Syria mocno ucierpiała na skutek zimowej aury. Wystąpiły tam obfite opady śniegu i mrozy. Niestety, sroga pogoda trwa już dziesiąty dzień, niszcząc obozy uchodźców w pobliżu granicy z Turcją. W pogrążonym w kryzysie Libanie zarówno uchodźcy, jak i Libańczycy próbowali się jakoś ogrzać.