luty 2021

Liczne roje trzęsień ziemi na Islandii. Może dojść do poważnej erupcji wulkanicznej

Wczoraj, około godziny 10:00 czasu islandzkiego, przez cały ranek dochodziło do dziesiątek trzęsień ziemi o sile 3, 4 i 5 stopni Richtera, z których najsilniejsze osiągnęły 5,7 punktu. Zdaniem ekspertów, seria trzęsień ziemi,skupionych w południowo-zachodniej i północnej części Islandii, może być zaledwie zapowiedzią znacznie większego wstrząsu, a być może nawet i reaktywacji któregoś z islandzkich wulkanów.


Na przestrzeni ostatnich dni, doszło tam do wielu intensywnych zjawisk sejsmicznych. Trzęsienie ziemi o sile 5,6 stopni w skali Richtera, miało miejsce 4 km od miasta Grindavik na Islandii. Warte wzmianki są też wstrząsy o sile 4,7 w okolicy miasta Gardur i 4,6 stopni, do których doszło w stolicy kraju, Reykjaviku. Ogniska tych wstrząsów, znajdowały się na głębokości 10 km.

Islandia, leży w dość niefortunnym miejscu pod względem sejsmicznym. Państwo to, znajduje się na styku północno-amerykańskiej i euroazjatyckiej płyty tektonicznej.

 

Wszelkie trzęsienia w tej okolicy są więc zwykle powodowane przez interakcje tych płyt. Zdaniem amerykańskiego USGS, ze względu na to że kierują się one w przeciwne strony, Islandia jest powoli rozrywana na pół. Co z kolei, prowadzi do bardziej intensywnych zjawisk sejsmicznych.


Christine Jonsdottir, szefowa grupy roboczej ds. katastrof naturalnych w Islandzkim Biurze Meteorologicznym, zwraca uwagę, że obserwowana aktywność jest potężna i niezwykła. Jej zdaniem, istnieje zwiększone prawdopodobieństwo nowych i jeszcze silniejszych trzęsień ziemi na tym obszarze. 

 

Warto przypomnieć, że obawy odnośnie aktywności sejsmicznej na Islandii, rozpoczęły się jeszcze w ubiegłym roku. Rój trzęsień ziemi przekroczył wówczas 14 tysięcy wstrząsów i trwał od 19 czerwca, i trwał tam ponad miesiąc. Spośród ponad 14 tysięcy trzęsień ziemi, zaledwie 4 z nich miały siłę większą niż 5 w skali Richtera. Najpotężniejszy ze wstrząsów, miał wtedy siłę 5,8 stopnia i doszło do niego w pobliżu miasteczka Siglufjörður.


Choć liczba wstrząsów zgłaszanych obecnie w Islandii nijak ma się do zeszłorocznego roju, wszelka aktywność sejsmiczna na Islandii, powinna budzić obawy Europejczyków.

 

Powodem są islandzkie wulkany, które potencjalnie mogą sparaliżować cały ruch lotniczy w Europie, zagrażając przy okazji ważnym łańcuchom dostaw.

 

Główne niebezpieczeństwo, dotyczy przebudzenia się wulkanów takich jak Badarbunga, Hekla, Grimsvotn, Öræfajökull czy wreszcie Eyjafjallajökull znany w Polsce pod nazwą "ejawampolatam".

 

Do analogicznej sytuacji doszło w 2019 roku, kiedy to wulkan Askja, przebudził się po tym, gdy Islandią wstrząsnęło trzęsienie o sile 3,4 stopni w skali Richtera.

 


Etna nadal szokuje fontannami lawy wystrzelanymi na kilometr w górę

We wtorek po raz trzeci w ciągu 15 dni wybuchł włoski wulkan Etna. Dym wzbił się na wysokość 1500 metrów i rozprzestrzenił popiół na odległość dwóch kilometrów. Z wulkanu, wydobyły się również fontanny lawy, które osiągnęły wysokość 500 metrów, natomiast otaczające go rzeki lawy, osiągnęły temperaturę 1128 stopni.

Etna, wywołuje zrozumiały niepokój wśród wulkanologów. Przerażające zdjęcia żywiołu zalały media społecznościowe, a choć póki co nie ma żadnych doniesień o ofiarach śmiertelnych, władze szykują się do ewakuacji mieszkańców okolicznych miast i wsi. Ruch lotniczy nad Sycylią, został wstrzymany bezterminowo.


Źródło: @GetawayMagazine

Etna jest drugim najbardziej aktywnym wulkanem na świecie. Każdego roku produkuje milion ton lawy, 7 milionów ton dwutlenku węgla i dwutlenku siarki. Stanowi to spory problem dla lokalnego ruchu lotniczego, który często jest zawieszany z powodu emisji wulkanicznych. Mieszkańcy żyją też w permanentnej obawie, że żywioł może któregoś dnia pozbawić ich życia.

 

Zgodnie z najnowszymi obserwacjami Instytutu Geofizyki i Wulkanologii, aktywność infradźwięków ulega gwałtownemu spadkowi. Naukowcy dostrzegli znaczące zmiany w wartościach, zarówno w tempie zachodzenia, jak i energii zdarzeń. Aktywność jest jeszcze daleka od ustania, a wulkan musi być stale monitorowany.


USA pracują nad laserowym karabinem maszynowym

Siły zbrojne Stanów Zjednoczonych opracowują broń, którą niektóre zagraniczne media opisują jako laserowy karabin maszynowy. Nowa broń ma wystrzeliwać krótkie, lecz potężne impulsy, które uszkodzą drona i usmażą jego elektronikę w mgnieniu oka.

 

Nowa broń laserowa o długiej i złożonej nazwie Tactical Ultrashort Pulsed Laser for Army Platforms, jak podaje New Scientist, ma być około milion razy potężniejsza od dostępnych obecnie systemów. Będzie to zdecydowanie najbardziej zaawansowana broń laserowa na świecie.

 

Dotychczasowe systemy laserowe emitują wiązki, które po kilku sekundach wypalają dziury i w ten sposób unieszkodliwiają drony znajdujące się w stosunkowo niewielkiej odległości. Tymczasem nowa broń będzie wystrzeliwała od 20 do 50 impulsów na sekundę i będzie na tyle potężna, że spowoduje odparowanie metalu. To zdecydowanie zwiększy jej skuteczność.

Co więcej, impulsy laserowe wystrzeliwane przez nowy system laserowy będą miały znacznie większy zasięg, a zatem będą mogły trafiać w bardziej odległe cele bez rozpraszania się. Armia USA chce również sprawić, aby broń Tactical Ultrashort Pulsed Laser for Army Platforms wywoływała efekt impulsu elektromagnetycznego, dzięki czemu będzie mogła zakłócić pracę elektroniki.

 

Laserowy karabin maszynowy będzie wręcz idealny do niszczenia małych, szybko poruszających się obiektów, takich jak drony czy rakiety. Inżynier Derryck Reid z Heriot-Watt University twierdzi, że współczesne technologie umożliwiają już zbudowanie takiego urządzenia. Armia USA zamierza przetestować prototyp nowej broni laserowej najpóźniej w 2022 roku.

 


Masowa śmierć wielorybów na wybrzeżu Mozambiku

Na wyspie u wybrzeży Mozambiku znaleziono truchła około stu martwych delfinów. Osiemdziesiąt sześć kolejnych znaleziono na wyspie Bazaruto, na północ od stolicy Maputo we wtorek po tym, jak pierwsza grupa została wyrzucona na brzeg w niedzielę. Czy to wyginięcie waleni jest bezpośrednim objawem przesunięcia bieguna magnetycznego i osłabienia magnetosfery? A może ma to związek z obecną burzą słoneczną?

 

Niedawne masowe zgony wielorybów i delfinów to oznaki burzy słonecznej, przesunięcia biegunów magnetycznych i wyginięcia magnetosfery. Dla naukowców przyczyna śmierci jest wciąż nieznana. Eksperci próbują ustalić, co naprawdę się teraz dzieje. Czy sprawcą tych zawirowań może być Cyklon Guambé?

 

Cyklon Guambé wywołał w zeszłym tygodniu niepokój na wodach u wybrzeży wyspy Bazaruto, powiedział Tomas Manasse, szef Inspekcji Parku Narodowego Archipelagu Bazaruto. Dodał, że delfiny są znane z tego, że w razie zagrożenia podążają za swoim przywódcą do brzegu. Sekcja zwłok nie ujawniła żadnych problemów ze skórą, językiem ani jelitami, powiedział, ale więcej próbek do badań wysłano do laboratorium w Maputo.

 

Co najmniej 52 z kilkudziesięciu płetwali krótkich wyrzuconych na brzeg na plaży w indonezyjskiej prowincji Jawa Wschodnia zmarło 19 lutego 2021 roku.

 

W tym przypadku funkcjonariusze podejrzewają, że przywódca był kontuzjowany lub chory, więc pozostali poszli za nim i pilnowali go do końca. Potem zostali uwięzieni, dopóki tego smutnego ranka nie znaleziono 52 martwych osobników. Następnego dnia na mierzei w Nowej Zelandii zaobserwowano stado 49 wielorybów długopłetwych. Do południa 9 wielorybów z tej grupy uznano za martwe.

 

Udowodniono już, że burze słoneczne i ich zorza polarna mogą zakłócać mechanizmy nawigacyjne waleni. W ostatnich dniach na północy odnotowano niesamowite manifestacje zorzy polarnej. I w tym należy upatrywać wyjaśnienie tego masowego wymierania wielorybów.

 

Od 1850 roku pole magnetyczne Ziemi słabnie. Na przełomie tysiącleci zaczęło gwałtownie słabnąć, w tempie ponad 10% w ciągu dekady. Ten spadek jest skrajny i alarmujący, a oto dlaczego.

 

Ziemskie pole magnetyczne chroni nas przed promieniowaniem kosmicznym, a spadek jego skuteczności jest bardzo złą wiadomością dla całego życia na naszej planecie i może nawet doprowadzić do kolejnego masowego wymierania. Ostatnio istnieją dowody na wiele innych kierunków. Wszystkie one zdarzają się podczas minimów słonecznych.

 

W 1985 roku około 450 grindwali wylądowało w Auckland w Nowej Zelandii. W 1996 roku 320 wielorybów utknęło w Dunsborough w stanie Waszyngton. W 2017 roku ogromna liczba wielorybów została wyrzucona na brzeg Wyspy Południową Nowej Zelandii. Zginęło wówczas ponad 350 osobników. Wreszcie w 2020 roku w Tasmanii w podobnych okolicznościach padło 400 sztuk tych zwierząt.

 

Lata 1985, 1996, 2009, 2017, a teraz rok 2020 nie są przypadkowymi datami. Wszystkie te lata mieszczą się w minimach słonecznych, kiedy maksymalne promieniowanie kosmiczne przenika przez planetę, a to ma wpływ na moc pola magnetycznego.

 

Są to przewidywalne zdarzenia oparte na równoczesnym wygaśnięciu magnetosfery i dezintegracji naszego Słońca. Te wydarzenia będą trwały być może jeszcze przez jakiś rok, a potem, kiedy dojdziemy do słonecznego minimum cyklu 25, możemy spodziewać się, że wydarzy się coś podobnego w 2031, 2032 i w 2033 roku.

 

Cykle po cyklu są wyrównane (czterystuletni cykl Wielkiego minimum słonecznego / 12 tys. cykli wychylenia magnetycznego, żeby wymienić tylko kilka). Okazuje się, że są poważne podstawy, aby sądzić, że obecnie doświadczamy początku kolejnej kosmicznej katastrofy na Ziemi.

 


Izrael doświadczył największej katastrofy ekologicznej od dziesięcioleci

Dziesiątki ton smoły zaczęły lądować na izraelskich plażach w Habonim, Maagan Michael i Neve Yam w środę, 17 lutego 2021 r. Szef izraelskiego stowarzyszenia Nature and Parks twierdzi, że incydent ten jest najgorszą katastrofą ekologiczną w kraju od dziesięcioleci.

 

21 lutego izraelskie Ministerstwo Ochrony Środowiska, ostrzegło obywateli, przed chodzeniem na plaże do odwołania. Ponieważ smoła, która wylądowała na wybrzeżach, jest albo półstała, albo całkowicie stała, należy ją usunąć ręcznie. Samo oczyszczenie ponad 170 kilometrów linii brzegowej, zajmie sporo czasu. Do tego, dochodzą jeszcze długofalowe konsekwencje tego incydentu dla morskiej flory i fauny, które będą odczuwane latami.

Źródło smoły, która ląduje na plażach od środy rano jest obecnie ustalane przez izraelskie władze. Pewne jest jedynie to iż stanowi ona efekt rozkładu i krystalizacji olejów i produktów ropopochodnych. Zwykle jest to wynikiem nielegalnego zrzucania ropy do morza z przepływających statków.


Kanada i USA oskarżają Chiny o ludobójstwo Ujgurów

Izba Gmin Kanady przeważającą większością głosów przyjęła specjalną uchwałę, która uznaje, że Chiny dokonują ludobójstwa na ujgurskiej mniejszości muzułmańskiej. W połowie stycznia, w podobny sposób wypowiedział się Departament Stanu USA.

 

Wniosek uznający traktowanie Ujgurów za ludobójstwo został przyjęty stosunkiem głosów 266 do 0. Poparły go wszystkie partie opozycyjne i część posłów partii rządzącej.

 

Ustawodawcy głosowali również za przyjęciem poprawki, w której zwrócono się do rządu o wezwanie Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego do przeniesienia Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2022 z Pekinu, jeśli chiński rząd będzie kontynuował ludobójstwo na Ujgurach.

 

Sprawa dotyczy tzw. chińskich obozów reedukacyjnych w regionie autonomicznym Sinciang, który zamieszkuje około 10 milionów Ujgurów. Od co najmniej kilku lat, Chiny oskarżane są o prowadzenie tych obozów, w których mogą przetrzymywać nawet milion ludzi i poddawać ich indoktrynacji i torturom, a kobiety zmuszać do sterylizacji, stosowania antykoncepcji i aborcji.

Kanada jest drugim krajem na świecie po Stanach Zjednoczonych, który uznał działania Chin za ludobójstwo, choć premier Justin Trudeau od bardzo długiego czasu wahał się w tej sprawie, twierdząc, że termin ludobójstwo ma „ogromny ciężar w prawie międzynarodowym”. Kanada prowadzi bardzo ostrożną politykę wobec Chin.

 

Tymczasem władze Chin zaprzeczają ludobójstwu. Ambasador Chin w Kanadzie Cong Peiwu nie tylko uznał, że ludobójstwo Ujgurów jest wymysłem, ale też oskarżył o „mieszanie się w sprawy wewnętrzne”. Warto jednak dodać, że dotychczas żaden kraj na świecie nie podjął żadnych konkretnych działań w tej sprawie.

 


Olbrzymia kula ognia przeleciała nad Kanadą i USA

Upadek meteorytu rozświetlił niebo nad kanadyjską prowincją Alberta. Jak donosi stowarzyszenie American Meteor Society, w poniedziałek 22 lutego wysłano do nich 400 raportów i blisko 100 nagrań z upadku tego obiektu.

 

Większość świadków pochodziła z okolic Edmonton, niektórzy z nich opisywali obiekt jako turkusowy, a inni twierdzili, że był zielony. Opierając się na mapie trajektorii AMS, kula ognia przemieszczała się z południowego wschodu na północny zachód, z obszaru w pobliżu Egremont do miejsca w pobliżu Rochester. Część z nagrań tego incydentu, możecie zobaczyć poniżej.


Saharyjski pył może wywołać czerwone niebo nad Europą

Pył i piasek z Sahary pokrył wschodnią część Hiszpanii. Państwowa agencja meteorologiczna wystosowała ostrzeżenia dla mieszkańców Walencji, Murcji i Balearów. Zgodnie z szacunkami, poziom zanieczyszczenia powietrza, nie spadnie tam aż do poniedziałku. Władze Hiszpanii odradzają przebywanie na powietrzu przez zbyt długi czas. Zdjęcia satelitarne nie dają pewności czy zjawisko to, nie dotrze nad nasz kraj.

 

Hiszpańskie władze zalecają swoim obywatelom, ograniczać zużycie energii elektrycznej w domach, korzystać z transportu publicznego, zostawiać samochody poza centrum miasta i nie uprawiać sportu na ulicy. „Żółta mgła” pokryła już Baleary i Walencję, a pył może dotrzeć nawet do Aragonii. Wcześniej w tym tygodniu, „mgła pyłowa” nazywana czasem „Calima” pokryła Wyspy Kanaryjskie. Zjawisko to, występuje ​​regularnie na tym archipelagu, lecz bardzo rzadko zdarza aby dotarło ono do kontynentalnej części Hiszpanii i Balearów.

Pod względem zanieczyszczenia powietrza, pył definiuje się jako poważne zagrożenie dla zdrowia. Pył składa się z mikroskopijnych cząstek, które są potem wdychane i są one wystarczająco małe, aby przeniknąć do układu oddechowego. Stwierdzono, że narażenie nawet w krótkim okresie (godziny, dni) pogarsza astmę, układ oddechowy i powoduje wzrost liczby przyjęć do szpitala. Duże pióropusze pyłu z największej pustyni świata są regularnie pchane przez wiatr wiejący ze wschodu na zachód. Według amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanicznej i Amosferycznej (NOAA) warstwa ta przemieszcza się co 3-5 dni przez Północny Atlantyk począwszy od późnej wiosny do wczesnej jesieni, a następnie osiąga szczyt w czerwcu i sierpniu.

Póki co, zdjęcia satelitarne nie wskazują na to aby chmura miała dotrzeć na terytorium Polski jednak zmiana kierunku wiatru może doprowadzić do rozprzestrzenienia chmury pyłu nad całą Europę. Nie byłby to pierwszy przypadek tego typu. Ostatnim razem, podobbne zjawisko dotknęło nasz kraj w 2019 roku, kiedy to chmura z nad Sahary, przyniosła nie tylko spore ilości pyłu, ale i spowodowała znaczny wzrost temperatury. Jeśli w najbliższych dniach na waszych samochodach, lub oknach, znajdzie się czerwonawy osad, pawie na pewno jest to "przesyłka" z Sahary.

 

 


Fobos i Deimos mogą być pozostałościami katastrofy jaka spotkała dawny księżyc Marsa

W przeciwieństwie do Ziemi, Mars posiada dwa księżyce – są to Fobos i Deioms. Jednak dawno temu, Czerwona Planeta mogła mieć tylko jeden księżyc. Tak przynajmniej wynika z najnowszych badań, które zostały opublikowane w czasopiśmie Nature Astronomy.

 

Fobos i Deimos wyraźnie różnią się od naszego Księżyca. Fobos to większy z dwóch księżyców Marsa, a jego średnica wynosi ponad 22 tysiące kilometrów. Natomiast średnica Deimosa to około 12,4 tysiąca kilometrów. Oba ciała niebieskie posiadają nieregularny kształt. Przez długi czas uważano, że Fobos i Deimos to asteroidy, które zostały przechwycone przez siły grawitacyjne Marsa.

 

Tymczasem naukowcy z Instytutu Geofizyki w ETH Zurich i Instytutu Fizyki na Uniwersytecie w Zurychu wskazują na zupełnie inną przeszłość marsjańskich księżyców. Modele dotyczące ruchu orbitalnego Księżyca, a także dane geofizyczne, które dostarczył sejsmometr InSight pozwoliły „cofnąć czas” i ustalić, że Fobos i Deimos to pozostałości po dawnym księżycu. Zdaniem naukowców, między 1 a 2,7 miliarda lat temu, Czerwona Planeta miała tylko jeden księżyc.

Marsjański system księżyców wciąż nie został dobrze poznany. Jednak od dawna mówi się, że Fobos powoli zbliża się do powierzchni Marsa i za około 40 milionów lat może uderzyć o powierzchnię planety. Ewentualnie Fobos może zostać rozerwany, a szczątki po księżycu mogą utworzyć układ pierścieni wokół planety.

 

Inna hipoteza zakłada, że Fobos jest okresowo rozrywany, po czym część materii opada na powierzchnię Marsa, a część łączy się i formuje nowy księżyc. W okolicach 2025 roku, na Fobosie powinna wylądować japońska misja badawcza Marsian Moons Exploration, która zbierze próbki i sprowadzi je na Ziemię. Być może materiał ten poszerzy naszą wiedzę o marsjańskich księżycach i ich przeszłości.

 


Badania sugerują, że Droga Mleczna jest pełna planet podobnych do Ziemi

Naukowcy z Instytutu GLOBE na Uniwersytecie w Kopenhadze przeprowadzili badanie, które sugeruje, że woda może być wszechobecna nie tylko w Układzie Słonecznym, ale także w Drodze Mlecznej. Woda może być obecna już podczas samego formowania się planety, co wydaje się być zgodne zarówno w przypadku Ziemi, jak i Mars i Wenus.

 

Zespół badawczy użył modelu komputerowego i obliczył, jak szybko i z jakich bloków budulcowych powstają planety. Badanie wskazuje, że są to cząsteczki lodu i węgla o wielkości milimetra, które jak wiadomo krążą wokół wszystkich młodych gwiazd Drogi Mlecznej.

 

Zdaniem naukowców, do momentu, w którym Ziemia urosła i uzyskała 1% swojej dzisiejszej masy, nasza planeta rosła, przechwytując materiał wypełnionych lodem i węglem. Następnie Ziemia rosła coraz szybciej, a po 5 milionach lat uzyskała współczesne rozmiary. W tym czasie temperatura na powierzchni gwałtownie wzrosła, powodując parowanie lodu, dlatego dziś tylko 0,1% Ziemi składa się z wody, choć 70% powierzchni Ziemi jest pokryte wodą.

Zgodnie z teorią akrecji kamyków, planety formują się poprzez zlepianie się niewielkich ciał niebieskich (naukowcy nazywają je kamykami). Główny autor badania profesor Anders Johansen twierdzi, że cząsteczki wody znajdują się w całej Drodze Mlecznej, dlatego powyższa teoria stwarza możliwość, że inne planety mogły powstać w ten sam sposób, co Ziemia, Mars i Wenus z tych samych bloków budulcowych.

 

Jeśli założenia naukowców są prawidłowe, oznacza to, że w naszej galaktyce istnieje mnóstwo planet podobnych do Ziemi pod względem ilości wody i węgla – pod warunkiem, że panują na nich odpowiednie temperatury. Dlatego wiele planet skalistych w Drodze Mlecznej potencjalnie może zawierać życie.

 


Badania wykazały, że delfiny i ludzie mają podobne cechy osobowości

Z najnowszych badań wynika, że delfiny są bardziej podobne do ludzi, niż przypuszczano. Naukowcy odkryli, że delfiny mają wiele cech osobowości podobnych do ludzi, pomimo ewolucji w bardzo różnych środowiskach.

 

Badanie, opublikowane w czasopiśmie Journal of Comparative Psychology, obejmowało 134 samców i samic delfinów butlonosych z 8 ośrodków na całym świecie. Osobowość każdego delfina została oceniona przez pracowników obiektu. Wyniki badań wykazały zbieżność pewnych cech osobowości, zwłaszcza w kontekście ciekawości i towarzyskości.

 

Badania te pomogły naukowcom zrozumieć, w jaki sposób pewne cechy osobowości człowieka rozwijały się niezależnie od bezpośredniego otoczenia. Te podobieństwa stwierdzono pomimo ewolucji delfinów w zupełnie innym środowisku niż naczelne, choć ostatni wspólny przodek delfinów i ludzi żył około 95 milionów lat temu.

 

Dr Blake Morton, wykładowca psychologii na Uniwersytecie w Hull i główny autor badania twierdzi, że delfiny są inteligentne i towarzyskie, a jeśli czynniki takie jak inteligencja i stadność wpływają na osobowość to delfiny powinny mieć podobne cechy osobowości jak naczelne.

Delfiny, podobnie jak wiele naczelnych, mają mózgi, które są znacznie większe niż to, czego potrzebują ich ciała do podstawowych funkcji organizmu. Ten nadmiar materii mózgowej wzmacnia ich zdolność do bycia inteligentnymi, a inteligentne gatunki są często bardzo ciekawskie.

 

Powszechnie akceptowany model osobowości człowieka jest definiowany przez pięć cech, które są replikowane wszędzie w osobowości człowieka, niezależnie od środowiska. Są to: otwartość, sumienność, ekstrawersja, ugodowość i neurotyczność. Wiele dotychczasowych badań obejmowało zakres, w jakim powyższe cechy są wspólne dla naczelnych. Tym razem postanowiono przyjrzeć się delfinom i przeprowadzić pierwsze tego typu badanie osobowości, które wykazało, że ludzie i delfiny mają ze sobą wiele wspólnego.

 


Nie żyje Aleksander Doba, najsłynniejszy polski podróżnik, który przepłynął Atlantyk kajakiem

22 lutego zmarł Aleksander Doba. Rodzina słynnego podróżnika, poinformowała o tym za pośrednictwem dedykowanej mu strony na Facebooku. Słynny Polak, który trzykrotnie przepłynął ocean Atlantycki, wyłącznie dzięki sile własnych mieśni, stracił życie podczas zdobywania afrykańskiego szczytu Kilimandżaro.

 


Dorobek 74 letniego Aleksandra Doby, znanego także jako "turysta roku 2015" magazynu Discovery, może z łatwością zawstydzić nie jednego sportowca. Jego największym wyczynem było samotne przepłynięcie kajakiem Oceanu Atlantyckiego z jednego kontynentu na drugi, korzystając tylko z siły mięśni. Dokonał on tego trzykrotnie, przy czym po raz pierwszy w 2010 roku, a po raz ostatni w połowie 2017 roku, gdy miał 71 lat.


Kajak „Olo”, na którym Aleksander Doba przepłynął Atlantyk

Wielokrotnie przepłynął on również całe morze Bałtyckie, jezioro Bajkał oraz podjął się przepłynięcia Amazonki. W 2000 roku w ciągu 101 dni, przebył samotnie blisko 5369 kilometrów z Polic do Narwiku, podczas wyprawy "Kajakiem za Koło Podbiegunowe Północne z Polic do Narwiku". Był to człowiek, który żył pełną piersią i zgodnie ze słowami swoich fanów "zarażał entuzjazmem" gdziekolwiek się znalazł.

Informacja o śmierci polskiego podróżnika, przychodzi zaledwie 8 dni po jego ostatnim wpisie, na stronie facebooka gdzie informował o dotarciu do Afryki. Póki co, nie podano szczegółów dotyczących okoliczności jego śmierci. Pewnym jest natomiast to, że Polska straciła właśnie kolejnego wielkiego człowieka. Komentarze pojawiające się pod postem, który informował o jego śmierci, dowodzą najlepiej iż Doba, był szczerym, otwartym i najzwyczajniej w świecie dobrym człowiekiem, którego będzie brakować bardzo wielu ludziom.

 


Po raz pierwszy uzbrojono robota kroczącego Spot

Grupa internetowych żartownisiów z grupy MSCHF, zaprezentowała nowy projekt o nazwie Spot's Rampage. Kolektyw artystyczno-marketingowy, wydał niedawno 74 500 dolarów na zakup robo-psa firmy Boston Dynamics. Następnie zamontowano na nim pistolet do paintballa, dzięki czemu od jutra, ludzie na całym świecie, będą mogli zdalnie sterować robotem za pośrednictwem telefonów i ostrzeliwać galerie sztuki wypełnioną ich pracami.

 

Każdy uczestnik tego internetowego happeningu, będzie kontrolował robota przez 2 minuty. MSCHF, nazywa to wydarzenie Spot's Rampage, a jego początek, zapowiedziano na 24 lutego o godzinie 13:00 czasu wschodniego. Zespół pracował nad tym projektem od października. Od tego czasu, firma zdoałała stworzyć interfejs API do zdalnego sterowania zarówno robotem Spot, jak i pistoletem do paintballa zamontowanym na jego plecach.



Źródło: MSCHF

Firma Boston Dynamics, nie jest szczęśliwa z takiego obrotu spraw. Kontrakt jaki podpisali oni z MSCHF, zakładał, że robot nie może zostać wykorzystany w sposób, który zraniłby ludzi. Gdy ogłoszono przyłączenie do robota pistoletu paintballowego, nie łamało to postanowień umowy lecz wywołało to sprzeciw BD. W piątek, oficjalny profil na twitterze firmy, wydał następujące oświadczenie:

Dziś dowiedzieliśmy się, że grupa artystyczna planuje spektakl, aby zwrócić uwagę na prowokacyjne użycie naszego robota przemysłowego Spot. Aby było jasne, potępiamy przedstawianie naszej technologii w jakikolwiek sposób promujący przemoc, krzywdę lub zastraszanie. Naszą misją jest tworzenie i dostarczanie zaskakująco wydajnych robotów, które inspirują, zachwycają i pozytywnie wpływają na społeczeństwo. Dokładamy wszelkich starań, aby upewnić się, że nasi klienci zamierzają używać naszych robotów do celów legalnych. Przed zatwierdzeniem sprzedaży sprawdzamy krzyżowo każdy wniosek o zakup z listami osób i podmiotów, którym odmówiono przyznania zgody rządu Stanów Zjednoczonych.

Ponadto wszyscy kupujący muszą wyrazić zgodę na nasze Warunki sprzedaży, które stanowią, że nasze produkty muszą być używane zgodnie z prawem i nie mogą być używane do szkodzenia lub zastraszania ludzi lub zwierząt. Każde naruszenie naszych Warunków sprzedaży spowoduje automatyczne unieważnienie gwarancji na produkt i uniemożliwi aktualizację, serwisowanie, naprawę lub wymianę robota. Sztuka prowokacyjna może pomóc w prowadzeniu pożytecznego dialogu na temat roli technologii w naszym codziennym życiu. Ta sztuka jednak zasadniczo błędnie przedstawia Spot i sposób, w jaki jest on używany, aby przynosić korzyści naszemu codziennemu życiu.

Boston Dynamics, zwróciło się rzekomo do artystów z prośbą o usunięcie broni, a nawet zaproponowali podarowanie im kolejnych dwóch egzemplarzy maszyny wzamian za zrezygnowanie z pistoletu. Ich prośby nie trafiły jednak na podatny grunt , a zgodnie z informacjami na oficjalnej stronie kolektywu:

To właśnie sprawiło, że chcieliśmy to zrobić jeszcze bardziej. Jeśli nasz Spot przestanie działać, będziecie mieć natomiast pewność, że każdy robot ma wbudowaną funkcję backdoora.

Pistolet do paintballa wystrzeliwany w zamkniętej przestrzeni, nie stanowi zagrożenia, zastraszania ani nielegalnej działalności. Nie jest więc do końca jasne, czy Boston Dynamics może podjąć jakiekolwiek działania na polu prawnym. W przypadku naruszenia Warunków świadczenia usług, firma może zrezygnować z odnowienia licencji, co skutecznie dezaktywuje ją przy następnej aktualizacji oprogramowania. Inną opcją jest unieważnienie gwarancji, co nie stanowi jednak dużego problemu dla grupy MSCHF, która już teraz informuje, że po przeprowadzeniu happeningu, robot nie będzie wykorzystywany w żadnym celu.

 


Samozwańczy cenzorzy Internetu atakują portal zmianynaziemi.pl

Powraca temat rzekomo fałszywego planu pandemii z Kanady. Fakt, że na tych łamach zauważono dwukrotnie, że zaczyna się sprawdzać spotkał się z atakiem samozwańczych cenzorów Internetu nazywających się dla niepoznaki "niezależnymi weryfikatorami treści".

Wydawcy portalu fakenews.pl zapragnęli zapewnę polemiki. Tylko tak można skomentować kłamliwy paszkwil, który opublikowali. Oto co napisali.

"Portale spiskowe zdobywają miliony wyświetleń dzięki fałszywym teoriom na rozmaite tematy, od 5G i płaskiej Ziemi po fake newsy na temat pandemii SARS-CoV-2, ważne, by wiadomości były szokujące i trudne do zweryfikowania." czytamy na portalu

Trudno to nazwać inaczej niż po prostu prymitywną erystyką, stosowaną właściwie od pierwszego zdania w tym kłamliwym artykule. Erystyka, czyli sztuka doprowadzania sporów do korzystnego rozwiązania bez względu na prawdę materialną. I właśnie z takim podejściem mamy do czynienia w przypadku ataku jaki przepuścił portal fake news.pl

"Kluczowe w zwalczaniu ich szkodliwego wpływu oraz ograniczaniu procederu wprowadzania ludzi w błąd jest ukazywanie mechanizmu ich działania. Postanowiliśmy wykorzystać tutaj ciekawy przypadek, w którym część spiskowych mediów odpowiedziała na jedną z naszych weryfikacji, szerząc kolejne fałszywe informacje. " - piszą cynicznie samozwańczy cenzorzy 

Swoją drogą można pogratulować nazwy fakenews.pl, bo ten portal zajmuje się właściwe wyłącznie manipulacjami i przedstawianiem faktów w sposób wynaturzony, pasujący do aktualnie promowanej teorii redakcji. Najwyraźniej ich czytelnicy nie reprezentują zbyt wysokiego poziomu intelektualnego i trzeba im za pomocą młotka propagandy wbijać do głowy kłamstewka, żeby ich skołować i utwierdzić w przekonaniu, że tylko prawda certyfikowana przez samozwańczych niekonstytucyjnych cenzorów Internetu jest właściwa. 

 

Trzeba przyznać, że w analizie naszych dwóch tekstów na temat "rzekomo fałszywego planu pandemii z Kanady", cenzorzy przyznali, że mamy rację. Uznali, że faktycznie, plan się wypełnia. Jednak nie byliby sobą gdyby nie znaleźli jakiegoś "ale".

 

Kwestionują na przykład wypełnienie etapu harmonogramu plandemii z listopada 2020

"W Polsce nie przekroczono możliwości testowania. W listopadzie wzrosła liczba zgonów, jednak utrzymała się na wysokim poziomie również w grudniu. Ten punkt uznajemy zatem za częściowo prawdziwy. Warto zwrócić uwagę na zabawny skądinąd fakt, że portale spiskowe, które zwykle uznają koronawirusa za zwykłą grypę, zapewniają w tym punkcie, iż jednak liczba zgonów była znacząca."

Rzeczywiście, możliwości testowania nie zostały wyczerpane, ale zapewne tylko dlatego, że ludzie obawiający się kwarantanny całej rodziny nie zgłaszali się na testy, a rząd nie robił łapanek. Teraz już robi, bo lekarze rodzinni kierują na testy RT PCR wszystkich, którzy chcą zwolnienie lekarskie L4. W oczywisty sposób wpłynie to wkrótce na ilość wykrytych przypadków. A żracik z ilości zgonów można skwitować tylko tak - Ci ludzie nie umarli na COVID tylko z powodu reakcji rządu na COVID i odcięcia służby zdrowia. Ilość rzeczywistych ofiar COVID w 2020 roku według Ministerstwa Zdrowia to ponad 6 tysięcy osób. Osoby, które umarły na coś, ale zdiagnozowano im COVID to 27 tysięcy a ofiary bez COVID to 67 tysięcy osób! 

 

Rządzący zdają sobie sprawę, że za to jak zwalczali SARS-CoV-2 mogą zostać osądzeni i już teraz próbują przekonywać, że ludzie umierają nie przez ich działania dezorganizujące służbę zdrowia, ale nawet te 67 tysięcy ponadnormatywnych zgonó to niedotestowani chorzy na COVID i ozdrowieńcy, którzy z powodu COVID nagle poumierali. Temat nadmiarowych zgonów z pewnością nie zasługuje na żarciki. To jest kwestia odpowiedzialności prawnej winnych za taki stan rzeczy.

 

Dalej analizie poddano punkt o lockdownie w grudniu , zabawnie argumentując, że jego nie było.

"Ten punkt jest fałszywy. W Polsce nie wprowadzono drugiego lockdownu, który według „planu” miał być „znacznie bardziej rygorystyczny niż pierwsza i druga faza wprowadzanych stopniowo obostrzeń”. Rząd utrzymał jedynie część restrykcji, które nie były tak radykalne, jak pełny marcowy lockdown. Do obowiązujących w tym okresie obostrzeń w przeciwieństwie do sytuacji z marca nie pasują określenia „complete” i „total”."

Niestety, ale w tym miejscu portal fakenews.pl pisze fake newsy. Jest bowiem kwestią i samodzielnej oceny czy to co nazwano Narodową Kwarantanną jest lockdownem czy nie? W kwestii semantyki nie, bo to przecież Narodowa Kwarantanna, ale w kwestii realnej od listopada zamknięto niemal wszystko, nawet hotele, w czym byliśmy wyjątkiem na skalę europejską. Zapowiadano zamknięcie wszystkich w Sylwestra, zakazano zabaw i strzelania z fajerwerków. Wcześniej zamknięto szkoły i otworzono je częściowo dopiero w drugiej połowie stycznia. Ktoś kto nie nazywa tego lockdownem po prostu bezczelnie manipuluje. 

 

Potem cenzorzy wzięli się za manipulowanie kolejnego częściowo wypełnionego punktu planu pandemii - bezwarunkowego dochodu podstawowego - nazywając całkowitym fałszerstwem dowód na to, że polski parlament przygotowuje się do tego od przynajmniej 3 lat. 

"Ten punkt jest całkowicie fałszywy i nie ma związku z sytuacją w Polsce. Portal zmianynaziemi.pl na dowód planowania przez rząd zmiany programów dla bezrobotnych w dochód podstawowy, przedstawił okładkę pewnego opracowania Senatu." 

Cenzorzy sugerują, że celowo wykadrowano tak zrzut ekranu aby niewidoczna była data publikacji. Wojownicy z wolnością słowa sugerują, że skoro pracuje się nad tym od lat to nie oznacza to, że jest szansa na wprowadzenie tych planów w życie. Ta manipulacja aż bije po oczach brakiem logiki i pokazuje jak w soczewce sposób działania cenzorów Internetu. Potem tylko się pogrążają. 

Opracowanie powstało 3 lata temu, w 2018 roku i nie jest żadnym dokumentem świadczącym o jakichkolwiek pracach rządu nad wprowadzeniem dochodu podstawowego. Praca jest jedynie analizą tego szerokiego zagadnienia, a słowo „Polska” pojawia się w niej tylko raz, przy okazji przytaczania wyników badania opinii publicznej w kilku krajach. Ten punkt nie znajduje potwierdzenia, a portal zmianynaziemi.pl zasugerował czytelnikom aktualność raportu, pokazując jedynie fragment okładki.

Na dodatek manipulują bezczelnie bo oprócz okładki podano klikalny link umożliwiający samodzielne przeczytanie tego opracowania. Temat bezwarunkowego dochodu podstawowego powraca w ostatnich tygodniach i zaczyna się o tym mówić coraz więcej, a na stwierdzenie czy to się sprawdzi w kanadyjskim planie, jest jeszcze za wcześnie, bo w harmonogramie przewidziano to dopiero za jakiś czas, więc najpierw poczekajmy, a potem się przekonamy czy nagle bezwarunkowy dochód podstawowy nie stanie się elementem PiSowskiego Nowego Ładu. Stwierdzanie w tej chwili, że to nieprawda jest oczywistym fake newsem. 

 

Potem cenzorzy rozprawiają się z kolejnym elementem kanadyjskiego planu, o powstaniu nowej mutacji nazwanej tam COVID-21. Wszyscy chyba wiemy, że do tego doszło zgodnie z planem. 

"Prawdziwa jest jedynie informacja o mutacji wirusa SARS-CoV-2. Mutacji zidentyfikowano w tej chwili kilka, jednak wbrew założeniom „planu” do lutego nie doprowadziły one w Polsce do trzeciej, znacznie poważniejszej fali zachorowań." 

Cenzorzy przekonują, że ten punkt nie został wypełniony, bo mutacji jest więcej niż jedną. Można oczywiście założyć, że portal ten prowadzą jakieś dzieci z gimnazjum, ale co to ma być za argument, że mutacji jest więcej skoro nadeszły zgodnie z harmonogramem. Trudno to odbierać inaczej niż kolejną ordynarną manipulację cenzorów. 

 

Następnie cenzorzy zastanawiają się dlaczego portale, które nazywają "spiskowymi" (znowu erystyka) atakują jak to sami nazywają "fact-checkerów", a oni przecież mają na celu jedynie zdyskredytowanie kłamców, którzy zarabiają na fałszywych treściach. Innymi słowy przyznają, że są samozwańczymi cenzorami, którzy manipulują faktami, aby uzasadnić swoje kłamliwe tezy.

 

 


Przebiegunowanie Ziemi wybiło Neandertalczyków i wygnało Homo Sapiens do jaskiń

Około 42 000 lat temu, pola magnetyczne Ziemi uległy odwróceniu, wywołując nagłe zmiany klimatyczne, wymierania i długoterminowe zmiany w zachowaniu ludzi. Nowe badanie dotyczące tego okresu historii Ziemi, sugeruje że ówczesne przebiegunowanie, mogło doprowadzić do wyginięcia neandertalczyków.

 

Północny biegun magnetyczny, nie ma stałego położenia. Zamiast tego chwieje się on w pobliżu geograficznego bieguna północnego. Jest to punkt, wokół którego obraca się Ziemia, z powodu ruchów w jej jądrze. Siła ziemskiego pola magnetycznego ciągle się zmienia. Jego intensywność zależy często od miejsca prowadzenia obserwacji. Znane są obszary zdecydowanie słabnącego pola jak i miejsca, w których następuje wzrost jego siły. Jak do tej pory, naukowcy nie byli w stanie zrozumieć, dlaczego ruchy biegunów magnetycznych, mogą być czasami bardziej ekstremalne niż chybotanie. Jedno z najbardziej dramatycznych zdarzeń tego typu miało miejsce w okolicach 42 000 lat temu. Badacze z Uniwersytetu Nowej Południowej Walii w Sydney i Muzeum Australii Południowej, ustalili, że we wspomnianym okresie, pole magnetyczne Ziemi praktycznie zniknęło.

Ludzkość, utraciła wówczas jakąkolwiek ochronę przed promieniowaniem kosmicznym. Dosłownie rozrywało ono na strzępy cząsteczki powietrza doprowadzając do ich jonizacji i wypalało warstwę ozonową wywołując falę zmian klimatycznych. Oznacza to, że przed 40 tysiącami lat nasi przodkowie musieli ratować się zarówno przed intensywnymi burzami, jak i topiącymi ich skórę promieniami słonecznymi. Naukowcy uważają, że popularne w tamtym okresie rysunki naskalne stanowią dowód na to, iż nasi przodkowie spędzali sporo czasu w jaskiniach. Nie czynili oni tego ze względu na słaby poziom rozwoju, a raczej ukrywali się w nich przed słońcem i burzami.

Odkrycie, że fluktuacje pola geomagnetycznego mogą wpływać na temperaturę i cyrkulację atmosfery w skali światowej, może stanowić wstęp do zrozumienia nagłych i anomalnych zmian paleośrodowiskowych. Jak wskazuje Alan Cooper, jeden z badaczy odpowiedzialnych za to badanie:

Gdyby podobne wydarzenie miało miejsce dzisiaj, konsekwencje dla współczesnego społeczeństwa byłyby ogromne. Napływające promieniowanie kosmiczne zniszczyłoby nasze sieci elektroenergetyczne i satelitarne.[...] Odwrócenie bieguna magnetycznego lub ekstremalna zmiana aktywności Słońca byłyby bezprecedensowymi przyspieszaczami zmian klimatu. Musimy pilnie zredukować emisję węgla, zanim takie przypadkowe zdarzenie się powtórzy.