Lipiec 2020

Prezydent Polski i globalna szachownica

Kiedy już opadły wyborcze emocje i sytuacja w kraju wróciła do normalności, tj. do koronawirusowej propagandy strachu, przeplatanej neogierkowską propagandą sukcesu i od czasu do czasu pojękiwaniem obozu wielkich przegranych ostatnich kilku wyborów, pora przeanalizować czy właściciele pieniądza, globalne elity, rząd światowy, elity NWO, międzynarodowa finansjera czy jak ich tam jeszcze nazywa dezinformująca nas "antyglobalistyczna propaganda" brali pod uwagę inny rezultat minionej elekcji oraz jak sprawy będą wyglądać w ciągu najbliższych tygodni czy też miesięcy.

W swoim artykule pt. "Amerykańskie "gladiowanie", fałszywa flaga i bitwa o Biały Dom" napisałem, że trudno jest mi sobie wyobrazić, aby Imperator Donald Trump, oficjalnie zarządzający obecnie najpotężniejszym Imperium na ziemskim globie, mógł sobie pozwolić na to, aby na jego "globalnej szachownicy" pionek o nazwie "Poland" mógł  zmieniać swoją pozycję za sprawą posunięć jakiejś tam Angeli Merkel tudzież innego Emanuela Macrona.

Dlaczego jednak przegrana wygranego lipcowych wyborów prezydenckich miała by oznaczać kłopoty w sterowaniu pionkiem "Poland" przez przywódcę jedynego na ten moment supermocarstwa, w ramach "globalnego zarządzania" naszą planetą?

W opracowaniu pt. "Die Kontinentalblock. Mitteleuropa-Eurasien-Japan" niemiecki geograf i geopolityk Karl Haushofer proponuje utworzenie geopolitycznego sojuszu pomiędzy Mitteleuropą czyli Berlinem, Eurazją i Związkiem Sowieckim czyli Moskwą oraz Japonią czyli Tokio.

Możliwość uformowania takiej struktury przewidywał Halford Mackinder. Miała by ona rzecz jasna tragiczne skutki dla dominującej wtedy potęgi morskiej jaką była Wielka Brytania, państwa, którego Mackinder był urzędnikiem. Aby nie dopuścić do uformowania takiej struktury Mackinder w swoim monumentalnym dziele pt. "Demokratyczne ideały a rzeczywistość" stwierdza, że kluczowym aspektem zapobieżenia dominacji jednego mocarstwa na obszarze Eurazji tudzież zdominowania tego obszaru przez blok państw, powiązanych ze sobą ekonomicznie a przede wszystkim politycznie, jest podzielenie zarówno Europy Zachodniej jak i Europy Wschodniej na samodzielne państwa, w celu utrzymywania równowagi pomiędzy Niemcami a Słowianami. Mackinder stwierdza także, że blok suwerennych państw, znajdujących się pomiędzy Adriatykiem, Morzem Czarnym oraz Bałtykiem, wspieranych przez mocarstwo morskie zagwarantuje skuteczną przeciwwagę dla potęgi niemieckiej.

Można by oczywiście naiwnie sądzić, że tezy głoszone ponad 100 lat temu przez jakiegoś tam anglosaskiego geografa nijak się mają do obecnego zglobalizowanego świata. Jeżeli jednak wiemy, że geopolitycznymi tezami Mackindera zostali "zainfekowani" tacy osobnicy jak Henry Kissinger czy też Zbigniew Brzeziński a więc kluczowi stratedzy amerykańskiej hegemonii, można z niemal 100% pewnością stwierdzić, że mają one przełożenie na dzień dzisiejszy.

Oczywiście ani Kissinger ani Brzeziński nie odgrywają już żadnej z kluczowych ról w amerykańskiej administracji (co więcej, Brzeziński już nie żyje). Co więcej, obaj są/byli raczej realistami światowej polityki a nie doktrynerami, jakimi otaczają się kolejni republikańscy prezydenci USA od czasów Ronalda Reagana.

Jednak pewne działania Trumpa i jego zauszników wobec chociażby Moskwy, w stosunku do której o "poluzowanie kagańca" postulował m.in. właśnie Kissinger czy którą Brzeziński chciał wprowadzać do NATO i budować razem z nią sojusz przeciwko "globalnemu południu", mogą sugerować, że neokonserwatyści, którymi otacza się Trump niemal z każdej strony - od Departamentu Stanu przez Departament Obrony na Krajowej Radzie Bezpieczeństwa kończąc, zapożyczyli nieco nauk Kissingera i zamiast twardo stać na straży "Doktryny Wolfowitza", według której to Stany Zjednoczone miałyby m.in. za wszelką cenę bronić integralności terytorialnej Litwy, nawet kosztem wojny nuklearnej z Rosją i globalnego holokaustu, przy którym II wojna światowa wyglądałaby jak bitwa na kamienie na granicy chińsko-indyjskiej, postanowili oni wprzęgnąć Rosję albo chociaż "usadzić ją na ławce rezerwowych" sojuszników USA w walce o globalną dominację z Chińską Republiką Ludową.

Nie jest to z resztą pierwsza próba ugłaskiwania przez neokonów byłego oficera KGB (a więc służby w której Żydzi byli delikatnie mówiąc bardzo niemile widziani) Władimira Putina. Kiedy nowojorskie Twin Towers już runęły i neocons mogli popychać realistów globalnej polityki takich jak Rumsfeld, Cheney czy Condoleeza Rice do realizowania neokonserwatywnej, prosyjonistycznej agendy, do której potrzebowali baz wojskowych znajdujących się w postsowieckich republikach Azji Środkowej, to ich marionetka, George W. Bush, który według doradcy Busha, neokona Richarda Perle'a był delikatnie mówiąc "niezbyt rozgarnięty" jeśli chodzi o kwestie polityczne, miał zobaczyć w oczach Putina, że jest on "człowiekiem prostolinijnym i otwartym".

Był to oczywiście zabieg czysto propagandowy, gdyż wizja przebudowy Bliskiego Wschodu oraz Azji Środkowej na korzyść neokonserwatywnej kliki w Waszyngtonie a przede wszystkim na korzyść Izraela, wymagała wprzęgnięcia w te działania Federacji Rosyjskiej, ktokolwiek by nią tam wtedy nie rządził. Bo przecież KGB swoją drogą, ale Palestyńczycy nie mogą być wspierani przez rządy, które mogą sypać petrodolarami na lewo i prawo a Izrael w dodatku potrzebuje niczym Niemcy w teorii Fryderyka Ratzla rozrastać się terytorialnie wraz z rozwojem demograficznym. A ten w Izraelu w przeciwieństwie do innych zdegenerowanych państw "cywilizacji zachodniej" wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie.

Ale wracając do sedna sprawy, tj. do naszego obszaru geograficznego.

Mimo iż Rosja jest rzecz jasna konkurentem Stanów Zjednoczonych jeśli chodzi o wpływy w Europie Środkowo-Wschodniej, co z resztą artykułował sam Mackinder, według którego rewolucja bolszewicka i chaos, który następnie ogarnął państwo sowieckie, był korzystny dla morskiego imperium (a więc wtedy dla Wielkiej Brytanii), to jednak nie wyklucza to zaproszenia jej do mniej lub bardziej tajnej współpracy w neutralizowaniu chińskiego smoka, które to będzie korzystne zarówno dla Amerykanów jak i Rosjan.

Oczywiście owo neutralizowanie Chin będzie Imperium Amerykańskie sporo kosztować. I to nie tylko jeśli chodzi o koszty jakie Ameryka już ponosi w związku z wojną handlową jak i "wojną koronawirusową", (według doradców Trumpa epidemia koronawirusa w ostateczności przyniesie Stanom Zjednoczonym korzyści, natomiast Chiny doprowadzi do znacznego osłabienia), ale przecież trzeba będzie jeszcze wynagrodzić swoich towarzyszy broni w owej walce. O ile co pomniejsze kraje, napuszczone na Chiny można wynagrodzić poklepaniem po plecach tudzież możliwością kupienia przez nich amerykańskiego uzbrojenia lub też amerykańskich surowców (po znacznie zawyżonych cenach rzecz jasna) o tyle KGB-owski car zażyczy sobie w kolejnym Reykjawiku czy innych Helsinkach z pewnością o wiele więcej.

Tak więc zanim Stany Zjednoczone przystąpią do ostatecznej rozgrywki z Chinami, która rozpocznie się zapewne tuż po zaprzysiężeniu Donalda Trumpa na drugą kadencję (bo trudno sobie wyobrazić że połączone siły amerykańskich korporacji zbrojeniowych, tajnych służb, neokonserwatystów, protestanckich przywódców religijnych oraz Izraela i jego bezpieczniacko-wojskowej wierchuszki pozwoliłyby, żeby wybory prezydenckie wygrał jakiś lewus, którego syn robi interesy z chińskim bankiem centralnym i który był wiceprezydentem USA kiedy Stany Zjednoczone zmontowały porozumienie nuklearne z Iranem), muszą uporządkować swoje interesy w Europie Środkowo-Wschodniej. A jest to region, w którym ścierają się wpływy niemal wszystkich istotnych graczy i który jest areną rywalizacji tajnych służb wszelakiej maści.

Jednak jeżeli weźmiemy pod uwagę, że zwyciężył kandydat wystawiony przez partię Prawo i Sprawiedliwość możemy niemal ze 100% pewnością stwierdzić, że interesy amerykańskie są na ten moment w pełni zabezpieczone. Skąd ta pewność?

Podstawą budowania wpływów politycznych od zawsze są dwa czynniki: pieniądze i drugi wynikający z tego pierwszego czyli korupcja. Stany Zjednoczone na przestrzeni dziesiątek lat budowały swoje wpływy nie tylko w krajach tak oddalonych od swoich granic jak Polska, dla których korzyści, przede wszystkim gospodarcze wynikające z sojuszu z USA są raczej znikome, ale również w krajach Ameryki Środkowej czy tez Południowej, które powinny wchodzić w kooperację gospodarczą z USA dla obopólnych korzyści, za pomocą mniej lub bardziej brudnych pieniędzy, finansując na obszarze Ameryki Łacińskiej różnych generałów, watażków czy innych dyktatorków, którzy czerpali inspiracje z takich osławionych europejskich polityków jak Adolf Hitler czy też Il Duce.

Z Polską było nieco inaczej niż z taką Nikaraguą, Gwatemalą czy inną Dominikaną, ale cel był zawsze ten sam - rozszerzanie wpływów amerykańskiego imperium. Powiązany z Centralną Agencją Wywiadu USA Seth Jones wydał ostatnio książkę, w której to opisał w jaki sposób tajne służby USA finansowały działalność polityczną polskich (oraz polskojęzycznych rzecz jasna) grup antykomunistycznych w latach 80-tych, kiedy to raczkująca rewolucja antykomunistyczna zagrażała sowieckim interesom. Oczywiście CIA nie wysyłała pieniędzy byle komu. Na podstawie nie tylko pracy Jonesa ale również naszych rodzimych "tropicieli" zaangażowania tajnych służb Stanów Zjednoczonych w procesy polityczne w Polsce możemy wywnioskować, że nie każdy uliczny zadymiarz, rzucający w Milicję Obywatelską kamieniami czy innymi elementami infrastruktury drogowej mógł liczyć na zieloną makulaturę od zbrojnego ramienia wielmożów tego świata.

Czytając uważnie np. pracę taką jaką "Efekt Domina", autorstwa wyszkolonego w amerykańskich neokonserwatywnych uczelniach Pawła Zyzaka (a więc człowieka, któremu trudno zarzucić bycie rosyjskim agentem) możemy dowiedzieć się, że grupa związana z obecnymi czołowymi działaczami partii, która od 2015 roku rządzi naszym krajem, skupiona wokół czasopisma "Głos" otrzymywała bez pokwitowania zieloną makulaturę od pewnego człowieka nazwiskiem John Fox.

Tenże John Fox miał pracować dla czasopisma Reader's Digest, które nie było niczym innym jak zimnowojennym, prawicowym organem propagandowym, gdzie ścierały się ze sobą wpływy tajnych służb USA. Co więcej, jegomość ten, finansujący działalność prezesa PiS, byłego ministra obrony, sekretarza stanu w kancelarii PRM i innych istotnych działaczy, związanych z partią rządzącą został następnie wysokim urzędnikiem w Departamencie Stanu za rządów George Busha seniora.

Jakby tego było mało, w latach 90-tych był bardzo bliskim doradcą George'a Sorosa, kiedy ten jeszcze wspierał neokonserwatyzm i neoliberalizm, jako dwie idee, mające na celu rozszerzanie wpływów Stanów Zjednoczonych na obszarze naszej planety. Piastował on wtedy funkcję Dyrektora Instytutu Otwartego Społeczeństwa w Waszyngtonie. Co więcej, żona naszego agencika 007, który to uzbrajał czołowych PiSowców w amerykańską walutę również pracuje w Departamencie Stanu i to do dnia dzisiejszego.

Można oczywiście naiwnie sądzić, że pieniądze przekazane kiedyś tam komuś przez kogoś nic nie znaczą. Ale przerzućmy teraz wzrok na drugą stronę sceny politycznej.

Bliski współpracownik szefa wszystkich szefów liberalnej lewizny, który na czas objęcia sterów w Polsce przez opcję amerykańską został wysłany na wakacje do stolicy europejskiego molocha (i który uważa Stany Zjednoczone pod rządami Trumpa za jedno z największych zagrożeń dla Unii Europejskiej), niejaki Piskorski w swojej książce pt. "Między nami liberałami" pisze, że jego partyjka już na starcie otrzymywała fundusze z Niemiec. I to nie byle jakie fundusze, bo pochodzące z tajnych kont niemieckiej Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej.

Gdybyśmy mówili o pieniądzach pochodzących z jawnych źródeł to pal licho ale Ci wszyscy politykierzy znad Wisły jakoś tak upodobali sobie forsę, którą jacyś tajniacy z BND czy innego CIA albo zakopali gdzieś w lesie nieopodal Langley albo poukrywali na kontach w szwajcarskich bankach, na słupów rekrutowanych przez byłych funkcjonariuszy Gestapo, Shutzstaffel, Sicherheitdienst  czy innej Abwehry, z których Gehlen zmontował swoją organizację, przekształconą w 1956 roku w Bundesnachrichtendienst.

To pokazuje tylko jak ważnym krajem z punktu widzenia geopolityki jest Polska i (niestety) jak bardzo nasza scena polityczna spenetrowana jest przez agentów obcych interesów. Bo przecież takich tajnych funduszy było wiele wiele więcej a tylko nieliczni zdecydowali się popytać, pogrzebać w archiwach albo (jeśli chodzi o uczestników takich transakcji lub osoby który miały o tym informację z pierwszej ręki) wyspowiadać się, ryzykując swoją polityczną karierę albo nawet życie.

Krótko mówiąc: porażka przedstawiciela obozu niemieckiego zapewni stabilizację interesów obecnie dominującego mocarstwa morskiego w tej części Europy, spowoduje osłabienie wpływów interesów Niemiec oraz co wydaje się nieuchronne, doprowadzi do wprzęgnięcia Państwa Polskiego w awanturę na Bliskim Wschodzie. Bo przecież pamiętajmy, że Ameryka Ameryką ale nasz agencik 007, który finansował naszych dzielnych koncesjonowanych patriotów był przede wszystkim człowiekiem neokonserwatywnej kliki wewnątrz CIA a Ci za swój cel obrali przede wszystkim realizację interesów państwa położonego pomiędzy Morzem Martwym a wybrzeżem Morze Śródziemnego a nie jakiś tam Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej.

O ile na razie wrogowie prawdziwych panów tego świata (a nie jakiś tam elit NWO czy innej finansjery) wykrwawiają się koronawirusem, o tyle wszystkich Irańczyków nie uda się przecież wysłać na tamten świat.

Według prezydenta Rouhaniego na koronawirusa czymkolwiek on tam jest "zapadło" 25 mln Irańczyków. Ile w tym prawdy - nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że w krajach muzułmańskich mamy do czynienia z eksplozją demograficzną, w porównaniu z resztą mniej lub bardziej cywilizowanego świata (tylko niech nikt nie myśli że Iran to kraj jakiś dzikich podludzi) a koronazaraza jest przede wszystkim "lekarstwem" na obecność zbyt dużej ilości ludzi, z których międzynarodowe korporacje z racji ich wieku nie mogą już wysysać ani kropli potu, ani Eurocenta tudzież amerykocenta.

Tak więc zaraza zarazą, ale wrogowie panów świata, Ci mniej wyimaginowani leżący bliżej państwa syjonistycznego i Ci bardziej wyimaginowani leżący kilka tys. km od Dżeruzalem będą wciąż nękać "krzewicieli pokoju", miotając w nich gruzem z domów ich rodzin, zniszczonych przez izraelskie buldożery tudzież grozić publicznie po raz nie wiadomo który, że Izrael zostanie zmieciony z powierzchni ziemi. A wielmożowie tego świata na taką zniewagę nie będą zbyt długo pozwalać, zwłaszcza, że Chińczycy szykują się do podpisania z państwem ajatollahów 25-letniej umowy, na podstawie której Chiny mają w kraju Persów zainwestować 400 mld dolarów. Co jak co ale takie działania z całą pewnością trzeba jakoś zakłócić.

W brytyjskiej katedrze Hereford wisi mnisia mapa świata z okresu wypraw krzyżowych, na której to Jerozolima została oznaczona jako geometryczny środek - pępek świata.

Halford Mackinder w swojej pracy pisał:

Jeśli Światowa Wyspa jest główną siedzibą ludzkości na kuli ziemskiej, a Arabia - jako korytarz pomiędzy Europą a Indiami i pomiędzy Północnym a Południowym Śródziemiem - jest środkiem Światowej Wyspy, to wówczas jerozolimska cytadela na wzgórzu zajmuje wobec realiów światowych pozycję strategiczną nieróżniącą się zasadniczo od jej idealnej pozycji w perspektywie średniowiecza.

To tyle geopolitycznej paplaniny o wyjątkowości tego miejsca. Dzisiejsze realia są takie, że jest to stolica kraju, którego agenci siedząc za plecami prezydenta najpotężniejszego mocarstwa na ziemskim globie dyktują warunki całej reszcie jak ten świat ma być ukształtowany. Jeżeli Ci agenci podyktowali mu 6 maja 2020 roku, aby zawetował rezolucję Kongresu, ograniczającą prezydentowi Stanów Zjednoczonych możliwość doprowadzenia do konfliktu zbrojnego z Iranem, to znaczy że jego ewentualna wygrana (bo przecież nie wypowie wojny w przeddzień wyborów aby je przegrać z kretesem) w połączeniu z wygraną agentów jego zauszników w nadwiślańskiej kolonii może doprowadzić do udziału naszego kraju w kolejnej bezsensownej syjonistycznej krucjacie, zaplanowanej już dawno temu przez twórców Planu Yinona, Planu Clean Break i innych tego typu programów izraelskiej dominacji na obszarze Bliskiego Wschodu.


Na Marsie odkryto gigantyczne ruchome megazmarszczki

Na powierzchni Czerwonej Planety znajdują się tzw. megazmarszczki, czyli ogromne piaszczyste grzbiety. Naukowcy właśnie odkryli, że te ogromne struktury wcale nie przylegają do powierzchni planety, lecz powoli przemieszczają się. Odkrycie to wymagało aż 10 lat badań.

 

Megazmarszczki występują również na pustyniach na Ziemi, ale są znacznie mniejsze i rzadsze. Jednak biorąc pod uwagę warunki na Marsie, naukowcy przypuszczali, że tamtejsze piaszczyste struktury są raczej nieruchome. Dopiero nowe badania przeprowadzone przez planetologa Simone'a Silvestro z Obserwatorium Astronomicznego INAF w Capodimonte w Neapolu ujawniło, że marsjańskie megazmarszczki jednak przemieszczają się, choć robią to bardzo powoli.

Źródło: NASA/JPL/University of Arizona

Porównując zdjęcia wykonane przez kamerę HiRISE, zamontowaną na sondzie kosmicznej Mars Reconnaisance Orbiter, odkryto, że w latach 2007-2016 megazmarszczki w rowie tektonicznym Mili Fossae i karterze McLaughlin w pobliżu równika przemieściły się za średnią prędkością 12 cm rocznie, z najwyższą zarejestrowanyą prędkością 19 cm rocznie. Przy tak powolnym tempie przemieszczania, nic dziwnego, że naukowcy uznawali te piaszczyste struktury za statyczne.

 

Odkrycie poszerza naszą wiedzę na temat marsjańskiej atmosfery. Wcześniej naukowcy nie sądzili, że wiatry na Czerwonej Planecie mogą być na tyle silne przy tak cienkiej atmosferze, aby przemieszczać megazmarszczki. Niewykluczone, że w grę mogą wchodzić jakieś nieznane nam czynniki. Simone Silvestro i jego zespół planuje dalsze poszukiwania, aby określić migracje megazmarszczek na całej planecie, które mogą mieć bardzo negatywne konsekwencje dla przyszłych załogowych misji kosmicznych.

 


Turecki magazyn nawołuje do przywrócenia kalifatu

Turecki magazyn informacyjny wywołał wielką debatę w kraju. Wszystko przez nową okładkę, na której umieszczono czerwoną flagę Imperium Osmańskiego z wezwaniem do przywrócenia kalifatu. Magazyn chwali również przekształcenie Hagii Sophii w meczet.

 

Islamski magazyn Gercek Hayat należy do prorządowej grupy medialnej Yeni Safek. Na stronie głównej pojawił się napis, że nadszedł czas na ponowną deklarację islamskiego kalifatu, bo „jeśli nie teraz, to kiedy?”. Czy Turcja faktycznie zamierza przywrócić kalifat?

Okładka magazynu zapoczątkowała wielką debatę w Turcji i ostatecznie doczekała się reakcji ze strony rządu. Rzecznik Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, Omer Celik stwierdził, że Republika Turcji jest demokratycznym, świeckim i społecznym państwem prawa, powołując się na pierwszy artykuł tureckiej konstytucji. Co więcej, przeciwko magazynowi Gercek Hayat złożono skargę, oskarżając go o podżeganie ludności do buntu przeciwko Republice Turcji.

 

Okładka islamskiego magazynu spotkała się z krytyką, choć wezwanie do przywrócenia kalifatu ma też swoich zwolenników w mediach społecznościowych. Taka debata ma szczególne znaczenie dla Turków, zwłaszcza w odniesieniu do niedawnej decyzji o przekształceniu muzeum Hagia Sophia w meczet.

 

Historia Hagii Sophii sięga 537 roku. Pierwotnie budynek ten służył jako kościół. W 1453 roku, po upadku Konstantynopola, Imperium Osmańskie zamieniło obiekt w meczet. Po upadku imperium i powołaniu Republiki Turcji, jej pierwszy prezydent Mustafa Kemal Ataturk w 1934 roku podjął decyzję o przekształceniu Hagii Sophii w dostępne dla wszystkich muzeum. Ostatecznie prezydent Recep Tayyip Erdogan unieważnił tamten dekret, przywracając wcześniejszą formę obiektu, a 26 lipca 2020 roku odbyły się tam pierwsze muzułmańskie modły.

Recep Tayyip Erdogan

Obecnie wśród islamistów panuje przekonanie, że turecki parlament ma prawo, aby w dowolnej chwili ogłosić nowy kalifat. Władze przynajmniej oficjalnie nie mają zamiaru tego robić, choć wydarzenia sprzed kilku lat sugerują, że jest dokładnie na odwrót. Turcja wielokrotnie groziła wojną Cyprowi i Grecji, prowadzi spory terytorialne oraz konflikt o surowce na Morzu Śródziemnym. Ponadto, Erdogan wysyła muzułmańskich imigrantów do Europy, nazywając ich „przyszłością Europy”, a w 2018 roku ogłosił, że Turcja jest kontynuacją Imperium Osmańskiego. Turcja próbuje rozszerzyć swoje wpływy i nieoficjalnie zmierza w kierunku kalifatu, a okładka magazynu Gercek Hayat ma najwyraźniej pomóc zbadać opinie społeczne.

 


Oszuści telefoniczni wchodzą na wyższy poziom klonując głos ofiary

Jednym z dziwacznych zastosowań deepfakes, technologii sztucznej inteligencji używanej do manipulowania treściami audiowizualnymi, jest oszustwo audio. Hakerzy używają uczenia maszynowego do klonowania czyjegoś głosu, a następnie łączą ten klon głosu z technikami inżynierii społecznej. Daje to oszustom możliwość przekonania ludzi do transferu środków tam, gdzie ich nie ma.

Takie oszustwa były skuteczne w przeszłości, ale jak dobre są klony głosu używane w tych atakach? Tak naprawdę nigdy nie słyszeliśmy o oszustwie dźwiękowym. Jeszcze nie...

 

Firma konsultingowa NISOS, zajmująca się bezpieczeństwem, opublikowała raport, w którym przeanalizowano jedną z prób oszustw telefonicznych i udostępniła fragment dźwięku. W nagraniu słychać głos podobny do głosu prezesa firmy, proszący pracownika o „natychmiastową pomoc w wykonaniu pilnej transakcji biznesowej”. To jest fragment wiadomości głosowej, którą otrzymał pracownik firmy technologicznej. Nazwa firmy nie została ujawniona.

 

Jakość z pewnością nie jest świetna. Nawet pod pozorem złego sygnału telefonicznego słychać, że głos jest trochę robotyczny. To jednak można znieść, bo gdybyś był młodszym pracownikiem i denerwował się po otrzymaniu rzekomo pilnej wiadomości od szefa, być może nie zastanawiałbyś się zbytnio nad jakością dźwięku.

 

Atak ostatecznie się nie powiódł, ponieważ pracownik odbierający wiadomość głosową od razu pomyślał, że jest podejrzana i wysłał ją do działu prawnego firmy. Ale takie ataki staną się bardziej powszechne, gdy bardziej dostępne będą głęboko fałszywe narzędzia.

 

Wszystko, czego potrzebujesz, aby utworzyć klon głosu, to dostęp do wielu nagrań celu. Im więcej masz danych i im lepsza jakość dźwięku, tym lepszy będzie wynikowy klon głosu. Dla wielu prezesów dużych firm takie taśmy można łatwo skompilować na podstawie rozmów telefonicznych, wywiadów i wystąpień publicznych. Mając wystarczająco dużo czasu i danych, dźwięk najwyższej jakości będzie znacznie bardziej przekonujący niż w powyższym przykładzie. Oczywiste jest, że oszuści telefoniczni osiągnęli nowy poziom, a jakość oszustw będzie tylko rosła.

 

Na początku tego roku FTC ostrzegała przed wzrostem liczby takich oszustw, ale eksperci twierdzą, że jest jeden łatwy sposób na ich pokonanie. Wszystko, co musisz zrobić, to rozłączyć się i oddzwonić do tej osoby.

 

„Rozłącz się i oddzwoń. Jeśli nie jest to bardzo, bardzo wyrafinowana grupa hakerów, jest to prawdopodobnie najlepszy sposób, aby dowiedzieć się, czy rozmawiałeś z kimś, kogo uważasz za wiarygodnego interlokutora”.

 


Łazik Perseverance doznał awarii tuż po rozpoczęciu lotu na Marsa

Łazik Perseverance wystartował dziś w kierunku Czerwonej Planety na pokładzie rakiety Atlas V. Niemal zaraz po starcie łazik doświadczył zakłóceń komunikacji i temperatury co wymusiło na inżynierach uruchomienie trybu bezpiecznego. Eksperci z NASA są jednak nastawieni optymistycznie i zakładają, że usterki nie powinny zaszkodzić całej misji.


Sam start przebiegł bez większyc problemów, pomimo trzęsienia ziemi, które wstrząsnęło południową Kalifornią, na około 20 minut przed odpaleniem rakiety na Florydzie. Pomimo wcześniejszych opóźnień spowodowanych koronawirusem, statek kosmiczny wzbił się w powietrze już podczas pierwszego odliczania. 


Podróż zajmie 7 miesięcy i zakończy się lądowaniem w delcie starożytnej marsjańskiej rzeki. Głównym celem łazika jest pobranie próbek gleby z Marsa ale ma on również inne projekty. Na pokładzie Perserverance znajduje się eksperymentalny helikopter o nazwie Ingenuity. Ma on odbyć pierwszy lot ziemskiego pojazdu na powierzchni innej planety.

 


Perserverance to dopiero trzecia sonda marsjańska wystrzelona w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Wcześniej na czerwoną planetę skierował się statek kosmiczny wysłany przez Zjednoczone Emiraty Arabskie i Chiny. Swój orbiter wysłała tam również japońska agencja kosmiczna.

 

 


We Włoszech ogłoszono rozpoczęcie sprzedaży europejskiej szczepionki przeciwko koronawirusowi

Szczepionka ChAdOx1 jest obecnie testowana przez brytyjską korporację farmaceutyczną AstraZeneca we współpracy z Uniwersytetem Oksfordzkim i włoskim ośrodkiem Irbm of Pomezia.

 

Szczepionka ChAdOx1 przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2, opracowana przez naukowców z Jenner Institute na Oxford University i przetestowana we współpracy z brytyjską transnarodową korporacją farmaceutyczną AstraZeneca i włoskim centrum badawczym Irbm of Pomezia, może trafić do sprzedaży już w styczniu 2021 roku.

 

Poinformował o tym prezes Irbm of Pomezia Piero Di Lorenzo w wywiadzie dla gazety Libero. ChAdOx1 jest oparty na adenowirusie szympansa zawierającym pełnej długości strukturalną glikoproteinę powierzchniową (białko S) SARS-CoV-2 z sekwencją liderową aktywatora plazminogenu.

 

Obecnie specyfik jest w trzecim etapie badań klinicznych, w którym bierze udział około 10 tysięcy osób. Badania mają się zakończyć we wrześniu i weźmie w nich udział 30 tys. osób w Stanach Zjednoczonych, 2 tys. mieszkańców RPA i 5 tys. Brazylijczyków. Jak zauważył Di Lorenzo, najpierw organizują szczepienia dla osób, które są najbardziej narażone na zarażenie koronawirusem.

 

Zgodnie z ustaleniami przedwstępnymi ChAdOx1 pojawi się najpierw we Włoszech i Wielkiej Brytanii, a następnie w Holandii, Francji i Niemczech. Według BBC Wielka Brytania już zamówiła około 100 milionów dawek szczepionki. Jednocześnie szef Irbm z Pomezii jest przekonany, że szczepienia będą przebiegać w szybkim tempie, tak aby w ciągu 12 miesięcy „planeta była chroniona”. Cena komercyjna leku będzie wynosić około dwóch do trzech euro.

 

Według artykułu opublikowanego w The Lancet na temat wyników jednego z etapów testów, od 23 kwietnia do 21 maja 543 ochotnikom w wieku od 18 do 55 lat wstrzyknięto ChAdOx1 w postaci pojedynczego wstrzyknięcia do mięśnia naramiennego (kolejne 534 osoby otrzymały MenACWY, stosowany jako szczepionka).

 

„Nie było żadnych poważnych skutków ubocznych związanych z ChAdOx1. Specyficzne dla spikera odpowiedzi limfocytów T osiągnęły szczyt 14 dnia. Poziom przeciwciał IgG przeciwko SARS-CoV-2 wzrósł do 28 dnia i zwiększył się po drugiej dawce. Po podaniu dawki przypominającej wszyscy badani wykazywali aktywność neutralizującą”- czytamy w artykule.

 

Tak więc, piszą naukowcy, szczepionka ChAdOx1 wykazała „akceptowalny profil bezpieczeństwa, a wzmocnienie homologiczne pomogło w wytworzeniu dużej liczby przeciwciał”.

 

„Te wyniki, wraz z wywołaniem zarówno humoralnej, jak i komórkowej odpowiedzi immunologicznej, wspierają ocenę tej potencjalnej szczepionki na dużą skalę w ramach trwających testów” - dodali autorzy badania.

 


Astronomowie odkryli gromadę gwiazd rozerwaną przez Drogę Mleczną

Naukowcy odkryli gwiezdny strumień składający się z pozostałości starożytnej gromady kulistej, rozerwanej przez grawitację Drogi Mlecznej. Do tej kosmicznej katastrofy doszło mniej więcej dwa miliardy lat temu. Wyniki badań zostały opublikowane w czasopiśmie Nature.

 

Gromady kuliste składają się z setek tysięcy, a nawet milionów gwiazd związanych ze sobą grawitacją i krążących wokół galaktycznego jądra. W naszej Galaktyce znajduje się około 150 gromad kulistych. Ale „kula” odkryta niedawno przez astronomów z międzynarodowego konsorcjum S5 bardzo różni się od znanych i dobrze zbadanych gromad kulistych Drogi Mlecznej.



Strumienie gwiazd otaczające galaktykę spiralną NGC 5907


Współpracując z Anglo Australian Telescope (AAT) znajdującym się w Nowej Południowej Walii w Australii i mierząc natężenie przepływu gwiazd w konstelacji Feniksa, zidentyfikowano pozostałości gromady kulistej, której gwiazdy mają znacznie mniej ciężkich pierwiastków niż inne podobne formacje.

„Kiedy już ustaliliśmy, które gwiazdy należą do strumienia, zmierzyliśmy liczbę pierwiastków cięższych od wodoru i helu - co astronomowie nazywają metalicznością” - jeden z autorów badania, Zhen Wan - "Byliśmy bardzo zaskoczeni, gdy stwierdziliśmy, że strumień z konstelacji Feniksa ma bardzo niską metaliczność. To odróżnia go od wszystkich innych gromad kulistych w Galaktyce."


Odpowiedź na te zagadkę może leżeć w odległej przeszłości. Po Wielkim Wybuchu we wszechświecie istniały tylko wodór i hel. Te elementy utworzyły pierwszą generację gwiazd i to właśnie w tych i kolejnych generacjach powstały cięższe pierwiastki. Skład gwiazdy odzwierciedla obłok gazu galaktycznego, z którego się narodziła.


Bardzo stara, prymitywna gwiazda nie będzie zawierała prawie żadnych ciężkich pierwiastków. Obecne teorie powstawania gwiazd sugerują, że do powstania gromad kulistych wymagana jest minimalna metaliczność. Ale w strumieniu Feniksa ta wartość była niższa. Autorzy uważają, że gromada kulista, której pozostałości tworzą strumień Feniksa, została zniszczona kilka miliardów lat temu, ale jej gwiazdy w swoim składzie chemicznym zachowują pamięć o formowaniu się we wczesnym Wszechświecie.

„Być może Strumień Feniksa stanowi ostatnią w swoim rodzaju pozostałość po gromadzie kulistej, która powstała w radykalnie odmiennych warunkach niż współczesne” - piszą autorzy w artykule.

Naukowcy planują kontynuować obserwacje, aby znaleźć więcej pozostałości tych gromad kulistych i lepiej zrozumieć ich ewolucję.

 

 


Zimbabwe wypłaci białym farmerom miliardy dolarów odszkodowań

Władze Zimbabwe chcą wypłacać odszkodowania białym farmerom za dawne wywłaszczenia ziem jako zadośćuczynienie za krzywdy, wyrządzone za czasów prezydenta Roberta Mugabe. Rolnicy mają otrzymać łącznie 3,5 miliarda dolarów.

 

W 2000 roku, ówczesne władze Zimbabwe rozpoczęły proces wywłaszczania ziem, należących do około 4 500 białych farmerów, a następnie przekazały je lokalnej czarnej społeczności. Wtedy nazywano to wyrównywaniem niesprawiedliwości, wynikających z czasów kolonialnych. Jednak wywłaszczanie zapoczątkowało przede wszystkim głód, biedę i potężny kryzys gospodarczy, który trwa do dnia dzisiejszego.

 

Aktualnie Zimbabwe robi dosłownie wszystko, aby naprawić trudną sytuację ekonomiczną i swój wizerunek na arenie międzynarodowej, a także rozwiązać wewnętrzne konflikty. W tym celu wypłaci 3,5 miliarda dolarów odszkodowań dla białych rolników, gdyż konstytucja nie pozwala cofnąć dawnej reformy rolnej. Jednak ze względu na brak pieniędzy, farmerzy nie otrzymają natychmiastowo pełnej kwoty. Dlatego rząd wyemituje długoterminowe obligacje i zwróci się o pomoc zagraniczną. W ciągu roku, biali farmerzy mają otrzymać 50% rekompensaty, a resztę w ciągu pięciu lat.

Mimo dobrych chęci, wypłata odszkodowania będzie bardzo trudna. W Zimbabwe szaleje inflacja rzędu 700%, brakuje żywności, paliwa oraz gotówki i panuje bardzo wysokie bezrobocie. Również malaria i pandemia koronawirusa potęgują wewnętrzne problemy tego państwa. Zdaniem niektórych ekonomistów, istnieje małe prawdopodobieństwo, aby rząd zdołał dotrzymać słowa.

 

Warto dodać, że dawny program wywłaszcza ziem do dnia dzisiejszego ma swoich zwolenników. Ich zdaniem, stanowiło to istotne wsparcie dla czarnej biedniejszej społeczności, choć na ogół przyczyniło się do klęski głodu w całym państwie. Jednak niektóre afrykańskie kraje nie wyciągnęły żadnych wniosków i planują na wzór Zimbabwe rozpocząć swoje własne programy wywłaszczania ziem.

 


Rosjanie w pośpiechu chcą wprowadzić pierwszą na świecie szczepionkę na koronawirusa

Na całym świecie trwają prace nad skuteczną szczepionką na koronawirusa SARS-CoV-2. Rosja, gdzie prace nad nową szczepionką znajdują się w zaawansowanej fazie, chce jak najszybciej zarejestrować swój własny lek i jako pierwsza udostępnić go światu.

 

Szczepionka pod nazwą Gamaleya, opracowywana przez Instytut Gamaleya w Moskwie i Rosyjski Fundusz Inwestycji Bezpośrednich, może zostać dopuszczona do użytku cywilnego w ciągu trzech do siedmiu dni od jego rejestracji przez organy regulacyjne. Rosja planuje zarejestrować szczepionkę na koronawirusa do 12 sierpnia. Jeśli jej plan powiedzie się, Rosja jako pierwsza na świecie będzie w posiadaniu szczepionki na koronawirusa.

 

Rejestracja nowego leku wymaga przeprowadzenia dalszych badań z udziałem 1 600 ludzi, aby potwierdzić jej skuteczność i bezpieczeństwo. Testy fazy trzeciej rozpoczną się już na początku sierpnia w Arabii Saudyjskiej, Rosji i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Szczepionka Gamaleya zostanie dostarczona pracownikom służby zdrowia jeszcze przed zakończeniem badań klinicznych. Warto dodać, że rosyjska elita biznesowa i polityczna miała zapewniony dostęp do eksperymentalnej szczepionki na koronawirusa już w kwietniu.

W tym tygodniu, w Rosji rozpoczęły się również badania kliniczne nad drugą szczepionką, opracowaną przez laboratorium Vector w Nowosybirsku. Dwie kolejne szczepionki wkrótce otrzymają pozwolenie na testy. W Rosji panuje przekonanie, że to właśnie ten kraj jako pierwszy na świecie wejdzie w posiadanie szczepionki na koronawirusa.

 

Chiny, Japonia, Niemcy, Rosja, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone ścigają się, aby jak najszybciej opracować skuteczną szczepionkę. Firmy AstraZeneca, Moderna i Pfizer niedawno rozpoczęły testy swoich szczepionek, a wstępne wyniki mogą pojawić się w październiku. Testy fazy trzeciej zazwyczaj trwają kilka miesięcy, aby można było lepiej poznać skuteczność i bezpieczeństwo leku. Dlatego istnieją pewne podejrzenia co do szybkości badań, jakie przeprowadzane są w Rosji.

 


Japończycy stworzyli 18 metrowego robota transformersa

Japońscy inżynierowie z projektu Gundam Global Challenge przetestowali działanie nowego humanoidalnego 18-metrowego robota. Odbyło się to w porcie Jokohama. Niedawno opublikowane nagranie pokazuje, jak maszyna, która nie jest jeszcze wyposażona w głowę, stawia pierwsze niepewne kroki. Materiał wideo jest wyświetlany w przyspieszonym tempie, więc nie wiadomo, jak długo faktycznie trwała cała procedura.

 

Budowa 25-tonowego humanoidalnego robota została ogłoszona w styczniu 2020 roku. Konstrukcja robota naśladuje wygląd głównego bohatera jednej z najdłużej działających serii anime, Gundam. Historia robota łączy dziesiątki seriali telewizyjnych i filmów fabularnych wyprodukowanych przez japońskie studio Sunrise. Gundam był używany jako podstawa do Transformers i innych popularnych filmów.

 

Robot jest rozwijany przy użyciu otwartego oprogramowania Robot Operating System (ROS) i oprogramowania symulacyjnego Gazebo. Podaje się, że mechanizm będzie miał 24 stopnie swobody, co oznacza, że ​​będzie mógł poruszać się po prawie każdej twardej powierzchni.  Robot miał zostać zaprezentowany publiczności w październiku, ale z powodu pandemii koronawirusa jego prezentacja została przesunięta na czas nieokreślony.


Prezydent Białorusi, Aleksandr Łukaszenka, przeszedł bezobjawowego koronawirusa

Kilka dni temu pojawiły się informacje, że obecny prezydent Białorusi - Aleksandr Łukaszenka - źle się poczuł po spotkaniu z premierem Rosji i znalazł się w szpitalu z podejrzeniem udaru. Okazało się, że jego stan zdrowia poprawił się, ale przy okazji wizyty w szpitalu białoruskiemu satrapie zdiagnozowano koronawirusa, którego miał przejść bezobjawowo.

Łukaszenka to już kolejny polityk, który zachorował na bezobjawowego wirusa. Wcześniej zakaził się premier Wielkiej Brytanii - Boris Johnson oraz prezydent Brazylii Jair Bolsonairo. Z tej trójki tylko Johnson trafił do szpitala z objawami w postaci wysokiej gorączki. Pozostali, tak jak 99% ludzi, przeszli infekcję bez jakichkolwiek objawów i gdyby nie byli przebadani nie wiedzieliby nawet, że są chorzy.

 

Wynika z tego, że Łukaszenka miał rację mówiąc do obywateli Białorusi "Normalnie żyj, pracuj, pij wódkę". Stosowanie się do tych zasad w jego przypadku spowodowało, że przeszedł koronawirusa bezobjawowo. Przy okazji prezydent Białorusi zdradził kulisy negocjacji pożyczki z MIędzynarodowego Funduszu Walutowego. Miała ona opiewać na około miliard dolarów, ale jej udzielenie warunkowano podporządkowaniu się Białorusi koronawirusowym obostrzeniom.

 

Jak twierdzi Łukaszenka, wprost oświadczono mu, że ma zrobić to co Włosi, zamknąć kraj, wprowadzić obostrzenia i wtedy MFW przychyli się do prośby o pożyczkę. Białoruski prezydent odpowiedział, że nie będzie tańczył jak mu zagra zachód i odmówił wprowadzenia koronawirusowych restrykcji.

 


Zaprezentowano prototyp polskiego samochodu elektrycznego o nazwie Izera

Państwowa spółka EMP (Electromobility Poland) zaprezentowała prototyp polskiego samochodu elektrycznego o nazwie Izera. Zostal on zaprojektowany przez Włochów, a jego nazwa pochodzi od pasma Gór Izerskich znajdującego się na granicy polsko-czeskiej. 

 

Samochód przypomina typowego SUV-a i według planów pierwsze egzemplarze zjadą z linii produkcyjnej za 3 lata. Szkopuł w tym, że w tej chwili nie tylko nie ma fabryki, która mogłaby go produkować, ale też nie wskazano miejsca gdzie miałaby powstać. Firma EMP nie kupiła jeszcze działki pod budowę fabryki co skłania niektórych do złośliwych komentarzy, że "I zera" tych samochodów doczekamy się na polskich drogach.

 

Ten „polski elektryk” został zaprojektowany przez Włochów, a integracją jego podzespołów zajmą się Niemcy. Zapewne baterie do Izery dostarczą Koreańczycy, bo dostarczają je do większości elektryków. Silnik będzie albo japoński albo francuski, nie zostało to jeszcze ustalone, bo nadal toczą się negocjacje z potencjalnymi dostawcami platformy, na której auto ma być oparte.

Mimo to już teraz ogłoszono, że samochód będzie się rozpędzał od 0 do 100 km/h w 8 sekund, a jego zasięg wyniesie 400 km. Oznacza to, że auto będzie składane w Polsce w 90% z podzespołów z zagranicy. Zwrócono też uwagę, że sylwetka Izery bardzo przypomina chińskiego SsangYonga Korando, być może nawet opracowywali ją ci sami projektanci z Włoch.

 

 

 

 

 


Turcy przejęli bazylikę Hagia Sophia i ponownie zrobili tam meczet

Turcy ponownie przejęli największą świątynię Bizancjum zwaną Hagia Sophia. Stworzono w nim meczet, mimo, że od 86 lat znajdowało się tam muzeum. Proces islamizacji Turcji przybiera na sile a na czele staje coraz bardziej aspirujący do roli Kalifa prezydent tego kraju - Recep Tayyip Erdoğan. 

To właśnie turecki prezydent stoi za tym, że w Hagia Sophia ponownie rozbrzmiewają islamskie modły, a on sam był jednym z pierwszych wyznawców Allaha, który je zapoczątkował. Budynek ten powstał jako kościół Mądrości Bożej, ale bywał też zwany Wielkim Kościołem. Była to najwyższą rangą świątynią w Cesarstwie Bizantyńskim.

 

Hagia Sophia to kościół ufundowana przez Justyniana I Wielkiego, w obecnym kształcie powstawała w okresie od 23 lutego 532 do 27 grudnia 537. Po zdobyciu Konstantynopola przez Turków w 1453 została zamieniona na meczet i właśnie wtedy dobudowano do niego strzeliste minarety. 

Od 1934 do lipca 2020 świątynia nie pełniła funkcji sakralnych tylko muzealne. Jednak po niedawnej decyzji sądu administracyjnego Turcji unieważniającego dekret z 1934 i następującej po niej decyzji prezydenta Recepa Tayyipa Erdoğana, została ponownie przekształcona w meczet.

 

Bardzo niepokojąco wyglądała uroczystość konwersji kościoła na meczet. Przewodził jej immam machający szablą. Zostało to w niektórych kręgach zinterpretowane jako zachęta do świętej wojny z niewiernymi. 

Konwersja świątyni na meczet bardzo zmartwiła wiernych i kapłanów ortodoksyjnego Kościoła Grekokatolickiego, który jest religijnym kontynuatorem Bizancjum. Ogłoszono nawet dzień żałoby z tego powodu. Przejęcie Hagia Sophia przez Islam jest też postrzegane jako symbol restytucji Imperium Osmańskiego, z Erdoganem w roli sułtana.

 


Tajemniczy obiekt Oumuamua może być kosmiczną górą lodową

Minęło już dwa i pół roku od kiedy astronomowie na Hawajach odkryli niezwykły kosmiczny obiekt w kształcie cygara nazwany przez nich później Oumuamua. Ten kosmiczny przybysz spoza naszego Układu Słonecznego zdążył już minąć orbitę Saturna. Jednak astronomowie wciąż nie mogą ustalić czym on tak naprawdę jest.

 

 


Gdy pracujący na Hawajach astronomowie, zaobserwowali obiekt znany jako 1I/2017 U1 Oumuamua, początkowo wydawał się im być zwykłą kometą. Szybko jednak okazało się, że jego trajektoria jest na tyle dziwna, że trudno porównać ją z którymkolwiek ze znanych nam obiektów kosmicznych. Astronomowie uznali, że obiekt znany jako Oumuamua stworzył po prostu nową kategorię.


Niezwykłe właściwości obiektu znanego jako Oumuamua ( co po hawajsku oznacza "przybysz") spowodowały pojawienie się hipotezy, zgodnie z którą jest to sonda obcej cywilizacji. Świadczyła o tym przede wszystkim dziwna trajektoria obiektu, jego szybkie okrążenie Słońca i powrót w kierunku, z którego nadleciał. Najdziwniejsze w nim było jednak to, że zdaniem naukowców, obiekt ten jest pokryty grubą warstwą materiału organicznego o grubości pół metra, co zapobiegło jego zniszczeniu podczas zbliżenia do Słońca.

 


Teraz pojawiła się nowa teoria na temat tego obiektu. Zdaniem astronomów z uniwersytetu Yale, Oumuamua nie był kometą, ani asteroidą ale kosmiczną górą lodową. Jak twierdzą badacze, nasz zagadkowy przybysz był w rzeczywistości zamrożoną bryłą wodoru. Zdaniem badaczy jego pochodzenie może być o wiele starsze niż wydawało się zakładały wcześniejsze modele. Oumuamua może stanowić odłamek z pierwotnych gwiazd Drogi Mlecznej. Mowa tu o olbrzymich chmurach gazu o masie kilkudziesięciu tysięcy Słońc i średnicy kilku lat świetlnych.


Zdaniem badaczy, ich hipoteza jest weryfikowalna, ale wymaga ona pojawienia się kolejnego obiektu tego typu. Niestety dalsze obserwacje Oumuamua są już niemożliwe ze względu na zbyt dużą odległość jaka dzieli nas od tego obiektu. Wyniki ich badań oraz wstępne założenia stworzonych teorii zostały zawarte w pracy naukowej w czasopiśmie Astrophysical Journal Letters.

 

 


Chińska armia jest coraz bliżej zdolności US Army

Chińskie wojsko pochwaliło się niedawno, iż chińscy piloci zdołali dotankować swoje myśliwce pokładowe typu J-15 nocą, gdy pojazdy znajdowały się jeszcze w powietrzu. Sukces tego zaawansowanego manewru znacząco podnosi ich zasięg oraz wpływa na zwiększenie się potencjału militarnego chińskiej floty.

 

Ten niewątpliwy sukces został ogłoszony w poniedziałek przez oficjeli z chińskiej armii. Zgodnie z oświadczeniem, tankowanie w powietrzu miało miejsce podczas nocnych ćwiczeń marynarki wojennej. Chińscy piloci zdołali wykonać ten wymagający manewr bez większych problemów. Jest to imponujące, ponieważ nocne tankowania wiążą się z niższą widocznością oraz większym wpływem warunków atmosferycznych. Myśliwce znajdują się również wówczas bardzo blisko siebie co może prowadzić do niebezpieczeństwa dla pilotów.

W chwili tankowania, obydwa myśliwce dzieli zwykle zaledwie 10 metrów. Zgodnie ze słowami oficera odpowiedzialnego za trening pilotów, Zhang Ye, marynarka wojenna Chin uważa iż myśliwce stanowią najważniejszą broń lotniskowców, w związku z czym zwiększenie ich możliwości oraz umiejętności pilotów jest kluczowe dla sprawnego działania całej formacji. Wraz z pojawieniem się drugiego chińskiego lotniskowca Shandong w 2019 roku, Kraj Środka skupił swoje wysiłki na treningu nowych pilotów i produkcji nowych myśliwców. Wygląda na to, że najnowsze osiągnięcie to zaledwie jeden z etapów ich ambitnego planu rozwoju floty.

 


Sukces ćwiczeń oznacza, że chińskie wojsko jest obecnie zdolne do prowadzenia działań zbrojnych na o wiele większym obszarze i o każdej porze dnia i nocy. Warta uwagi jest tutaj również możliwość zabrania większej ilości amunicji i mniej paliwa z chwilą startu. Zwiększenie wydajności sprzętu siłą rzeczy prowadzi do wzrostu potencjału chińskiej armii co zdecydowanie nie spodoba się Federacji Rosyjskiej i Stanom Zjednoczonym.