luty 2020

Jasny meteor przeleciał nad Bałkanami

Jasny meteor przeleciał nad środkową Europą. Zjawisko to zaobserwowano około południa w Chorwacji, Słowenii i północnych Włoszech. Mieszkańcy Zagrzebia mówią również o potężnej eksplozji kilka sekund po przejściu ciała niebieskiego.

 


Sejsmolodzy w Słowenii zarejestrowali meteoryt i eksplozję. Obiekt spłonął nad Chorwacją w piątek rano, gdy dostał się do atmosfery. Zostawił za sobą ślad dymu, a jego części rozproszyły się nad Istrii w kierunku Zagrzebia i granicy ze Słowenią - donosi 24sata.

 

Według Vecernji.hr o godzinie 10:30 w Zagrzebiu doszło do silnego dudnienia i wstrząsów. Drżenie było odczuwalne w całym mieście, więc początkowo wszyscy myśleli, że to trzęsienie ziemi.

 

Europejskie Centrum Sejsmologiczne EMSC ogłosiło również na swoim profilu na Twitterze, że trzęsienie ziemi było możliwe. Jednak Instytut Sejsmologiczny powiedział Vecernji List, że nie było to trzęsienie ziemi, ale „przerwanie ściany dźwięku”.

 


Odkryto pierwszy organizm nie będący grzybem i funkcjonujący bez tlenu

Wydawałoby się, że każdy organizm wielokomórkowy potrzebuje do przetrwania tlenu. Jednak najnowsze odkrycie zaprzecza tej zasadzie. Naukowcy odkryli pierwsze „zwierzę”, która najwyraźniej nie posiada zdolności do oddychania tlenem.

 

Trifosforan adenozyny (ATP) jest paliwem, napędzającym procesy komórkowe i wykorzystują je wszystkie dotychczas znane nam rośliny i zwierzęta. ATP powstaje z udziałem tlenu w mitochondriach. Każde mitochondrium posiada swój genom, który jest całkowicie niezależny od głównego genomu w jądrze komórkowym.

 

Najnowsze badania naukowców z Uniwersytetu Tel Awiwu skupiały się na pasożytach łososia, Henneguya salminicola, które są spokrewnione z meduzami. Gdy zespół zsekwencjonował DNA, okazało się, że organizmy te w ogóle nie posiadają mitochondrialnego DNA. Naukowcy sądzili, że gdzieś najwyraźniej popełnili błąd, więc przeprowadzili kolejne badania, które tylko potwierdziły to odkrycie.

Źródło: Stephen Douglas Atkinson

Skoro pasożyty H. Salminicola nie posiadają enzymów, niezbędnych do wykorzystania tlenu do produkcji ATP, oznacza to, że organizmy te w ogóle nie potrzebują tlenu do życia. Dlatego naukowcy ogłosili odkrycie pierwszego „zwierzęcia”, które funkcjonuje bez tlenu. Przypuszcza się, że H. Salminicola, pasożytując na łososiach, mogą kraść energię od gospodarza.

 

Kolejne badania być może pozwolą wyjaśnić, czy omawiane organizmy faktycznie utraciły zdolność do oddychania tlenem i dlaczego tak się stało. Co ciekawe, wszystkie zidentyfikowane dotychczas organizmy, które są spokrewnione z H. Salminicola, muszą pobierać tlen.

 


Czy papież Franciszek zaraził się koronawirusem?

Tajemnicza choroba papieża Franciszka spowodowała, że odwołano wszystkich jego audiencje w Watykanie. Biorąc pod uwagę fakt, że Włochy zmagają się obecnie z epidemią koronawirusa SARS-nCOV-2 pojawiły się pogłoski, że papież mógł zostać zarażony i przebywa obecnie w izolacji.

 

Papież wyraźnie źle się czuł już podczas mszy w środę popielcową, która odbyła się w Bazylice św. Piotra. Zrodziło to wiele pytań o stan zdrowia 83-letniego przywódcy kościoła. Zapytany wprost o to czy papież nie choruje na COVID-19, rzecznik Watykanu, Matteo Bruni oświadczył, że Franciszek ma tylko lekkie przeziębienie i nie jest to poważna niedyspozycja.

 

Mimo to od środy nikt go nie widział. Odwołano wszystkie audiencje, w tym z prezesami korporacji technologicznych. Zamiast spotkać się z papieżem usłyszeli jego przemówienie odtwarzane z wcześniejszego nagrania. Potem okazało się, że papież nie spotka się też z duchownymi w Bazylice św. Jana na Lateranie. Od środy nikt nie widział go publicznie.

 

Biorąc pod uwagę fakt, że na środowej mszy papież Franciszek wielokrotnie kaszlał i miał widoczny katar, pojawiły się sugestie, że mógł zarazić się koronawirusem. Jak wiadomo we Włoszech zmarło już z jego powodu 21 osób, a kilkaset zostało zarażonych. Z tego powodu nie można wykluczyć, że ktoś rozsiewający wirusa, znalazł się w pobliżu papieża, a jak wiadomo SARS-nCOV-2 jest bardzo zaraźliwy. Jest on też szczególnie niebezpieczny dla osób starszych, jak w przypadku 83 letniego Jorge Bergoglio, bo większość ofiar wirusa na świecie to właśnie starsi ludzie.

 


Przeprowadzono pierwszą na świecie operację przeszczepu kończyny od żywego dawcy

Wietnamscy chirurdzy z powodzeniem przeszczepili mężczyznie nową lewą ręką, którą wcześniej amputowano od innego pacjenta z powodu wystąpienia zgorzeli w stawie łokciowym.

 

Chirurdzy z Centralnego Szpitala Wojskowego Hanoi nr 108 (stolica Wietnamu) przeprowadzili udany przeszczep lewej ręki 31-letniego Phama Van Wonga. Co więcej, kończyna została po raz pierwszy odebrana żywemu dawcy - pisze gazeta partii komunistycznej Nyan Zan.

 

Jak powiedział dyrektor szpitala dr Mai Hong Bang na konferencji prasowej, operacja odbyła się 21 stycznia br. W 2016 r. pacjent został ranny, a lekarze musieli amputować część jego lewego ramienia. Na początku stycznia tego roku do 108 szpitala wojskowego został przyjęty inny mężczyzna, który również ucierpiał w pracy, wpadając pod przenośnik taśmowy i raniąc przedramię.

 

Lekarze próbowali uratować rękę pacjenta, ale trzy tygodnie leczenia nie przyniosły żadnych rezultatów. Gangrena opanowała łokieć, dlatego postanowiono odciąć kończynę. Jednak ręka nie została uszkodzona, a mężczyzna zgodził się dobrowolnie przekazać ją innej osobie.

 

Ramię Wonga (biorcy) poprzednio było długo leczone. Wong przeżył infekcje i martwicę, a lekarze obawiali się, że kończyna od dawcy może się nie przyjąć. Po długich konsultacjach podjęto decyzję o przeszczepie. Ponad miesiąc po operacji, która trwała osiem godzin (lekarze połączyli 36 mięśni, dwie kości i wiele innych tkanek), Wong może samodzielnie poruszać palcami i trzymać przedmioty w dłoni.

„Przeszczep ręki jest obarczony wieloma problemami ze względu na złożoną strukturę ludzkiej dłoni, w tym przypadku musieliśmy podjąć środki, aby zapobiec wtórnej infekcji gangreną, ponieważ ramię dawcy zostało zainfekowane w łokciu. (…) Ponadto tkanka mięśniowa ramienia biorcy w miejscu przywiązania przeszczepu prawie nie była używana przez cztery lata. To również stało się dla nas poważnym wyzwaniem”- wyjaśnił Nguyen Thee Hoang, zastępca dyrektora szpitala i jego główny chirurg, który kierował operacją.

Według chirurgów przed tym przypadkiem w latach 1998 – 2020 na całym świecie przeprowadzono 89 przeszczepów kończyn, jednak wszystkie z nich otrzymano od dawców z martwym mózgiem. Zatem przełomowe osiągnięcie lekarzy ze szpitala w Hanoi otwiera nowy rozdział w transplantologii, a także daje nadzieję tysiącom pacjentów (przynajmniej w Wietnamie), którzy chcieliby otrzymać nową kończynę w zamian za utraconą.

 


Turcja może pójść na wojnę z Rosją w Syrii

Syria aktywnie prowadzi ofensywę, aby odzyskać utraconą na rzecz „rebeliantów” muhafazę Idlib. Jednak zbrojna opozycja, współpracująca z islamskimi ekstremistami, uzyskuje coraz większe wsparcie ze strony Turcji, która zaczęła grozić nie tylko Syrii, ale też Rosji i Unii Europejskiej.

 

W wyniku walk, które rozpoczęły się w połowie grudnia 2019 roku, Turcja straciła 33 żołnierzy, a podczas wymiany ognia podobna zabiła 309 syryjskich wojskowych. Gdyby nie wsparcie Turcji, syryjska armia prawdopodobnie byłaby już blisko zwycięstwa i odzyskania kontroli nad Idlib.

 

Obecnie władze Turcji stale wzmacniają swoje siły w tym rejonie i atakują siły zbrojne Syrii. Jednocześnie mają pretensje do Rosji o to, że nie powstrzymuje, a wręcz uczestniczy w tej ofensywie. Co więcej, pojawiają się doniesienia, że tureckie wojska podobno strzelają do rosyjskich i syryjskich samolotów wojskowych z ręcznych wyrzutni rakietowych. Turcja obwinia Rosję o naloty, podczas których giną tureckie wojska. Ta z kolei utrzymuje, że tureccy żołnierze blisko współpracują z terrorystami, a nalotów dokonuje Syria.

Sytuacja w Idlib może zaognić się w każdej chwili. Pamiętajmy, że Turcja w przeszłości zestrzeliła rosyjski samolot wojskowy nad Syrią. Gdyby ta sytuacja się teraz powtórzyła, z pewnością mielibyśmy do czynienia z otwartym konfliktem zbrojnym między Rosją a Turcją. Co więcej, USA otwarcie poparły Turcję i ogłosiły, że udzielą jej pomocy. Wygląda to tak, jakby Amerykanie chcieli udzielić wsparcia, powołując się na artykuł 5. traktatu północnoatlantyckiego, który mówi o indywidualnej lub zbiorowej samoobronie podczas ataku na członka NATO. Jednak rzecz w tym, że to Turcja jest agresorem i wspólnie z „rebeliantami” atakuje wojska syryjskie na terytorium Syrii, a nie na odwrót.

 

Jakby tego było mało, Turcja próbuje wciągnąć w ten konflikt Unię Europejską. Władze ogłosiły, że nie będą już więcej przetrzymywać u siebie uchodźców. Uciekinierzy z syryjskiej muhafazy Idlib będą mogli od teraz swobodnie przejść przez Turcję, aby przedostać się do Europy. Straż graniczna oraz straż przybrzeżna podobno otrzymały już instrukcje, aby nie zatrzymywać migrantów na granicy. Podsumowując, Rosji i Turcji znów grozi kryzys w relacjach, a Europie może przyjść się zmierzyć z kolejną falą imigrantów.

 


Czy erupcja superwulkanu Toba spowodowała wyginięcie większości ludzkości ?

Erupcja superwulkanu Toba, znajdującego się na terenie dzisiejszej Indonezji, do której doszło 74 tysiące lat temu, była dotychczas uważana za zjawisko naturalne, które niemal doprowadziło do wyginięcia ludzkości. Naukowcy z Niemiec zdobyli dowody, które nie potwierdzają tej apokaliptycznej teorii naukowej.

 

Eksperci z niemieckiego Instytutu Maxa Plancka, odkryli, że na Półwyspie Indyjskim, ludzie zdołali jakoś przetrwać tą katastrofę. Z badań, które zostały opublikowane w biuletynie internetowym Phys.org wynika, że odkryto tam ślady obecności ludzi na terenie dzisiejszych północnych Indii. Świadczą o tym narzędzia, które odkopano w pokładach sprzed 70 tysięcy lat.

Oznacza to, że ludzie nie wyginęli na znacznej części Ziemi, co sugerowano poprzednio. Poprzednio uważano, że gigantyczna erupcja wulkanu Toba, spowodowała wulkaniczną zimę, która trwała 6 do 10 lat. Miała ona wywołać załamanie rolnictwa i w konsekwencji śmierć głodową starożytnych przodków ludzi.

Ochłodzenie ziemskiego klimatu na skutek tego zdarzenia miało trwać kilka tysięcy lat! Naukowcy sadzili, że homo sapiens przetrwał wtedy tylko w Afryce. Najnowsze odkrycia przeczą tej teorii.  Konkluzja niemieckich specjalistów jest taka, że ta erupcja superwulkanu Toba, była mniej katastrofalna niż uważano dotychczas. Ludzka populacja z pewnością przetrwała w Indiach i prawdopodobnie również w innych miejscach na świecie. 

 

 


Niebo na Marsie zabłysło dziwnym blaskiem

Specjaliści z NASA potwierdzili, że niebo na Marsie jaśnieje w nocy. Ich zdaniem to skutek reakcji fotochemicznej zachodzącej w atmosferze tej planety. Odkrycie opisano w artykule opublikowanym na łamach czasopisma Nature Geoscience. Analizy zjawiska dokonał prof. Don Banfield z Cornell University.

 

Ten niezwykły efekt świetlny został wcześniej przewidziany teoretycznie, ale dotychczas nie udawało się tego potwierdzić. Stało się to możliwe dzięki sondzie Insight, tej samej, która pomogła w potwierdzeniu występowania marsjańskich trzęsień ziemi.

 

Znajdująca się na jej pokładzie kamera jest w stanie wykonywać ujęcia w ciemnościach i w związku z tym udało jej się uchwycić ten niezwykły blask czerwonej planety. Eksperci mają nadzieję, że dzięki sondzie Insight uda się pogłębić szczątkową wiedzę na temat marsjańskiej atmosfery i procesów w niej zachodzących.

Profesor Banfield uważa, że aktywność sejsmiczna na Marsie może być jakoś związana ze zjawiskami atmosferycznymi. Jego zdaniem można zakładać jakiś rodzaj interakcji, która zmienia się w czasie. Według niego więcej dowiemy się o tych procesach mniej więcej za rok, gdy sonda Insight zbierze więcej danych.

 

 


Gwiazda Betelgeza znowu stała się jaśniejsza

Betelgeza, jedna z najjaśniejszych gwiazd na ziemskim niebie, nagle zaczęła gasnąć. Astrofizycy sugerowali, że to może oznaczać, że wkrótce rozbłyśnie jako supernowa. Teraz odkryto, że gwiazda znowu stała się jaśniejsza. Co to może oznaczać?

 

Jeszcze niedawno całe środowisko astronomiczne ze zdumieniem patrzyło na rozwój wypadków z czerwonym olbrzymem zwanym Betelgezą. Jej nagła utrata jasności skłoniła wielu ekspertów do sugerowania, że wkrótce gwiazda ta stanie się supernową. 

 

Gdyby do tego doszło, Betelgeza będzie wyglądać na naszym niebie jak drugie słońce. Powinna być widoczna nawet za dnia. Sytuacja jednak uległa zmianie i nie wiadomo czy faktycznie zobaczymy to za naszego życia.

Symulacja wyglądu nocnego nieba po eksplozji Betelgezy

Astronomowie z Uniwersytetu Villanova dokonali pomiarów, które sugerują, że Betelgeza znowu zyskuje na jasności. Zasugerowano, że niezwykłe przygasanie jej jasności może mieć związek z naturalnym 430 dniowym okresem jej aktywności.

 

Krzywa jasności Betelgezy zmierzona w okresie od 7 co 13 lutego sugeruje, że gwiazda przestała już gasnąć. Astronom Edward Guinan z Villanova University, jest zdania, że epizod utraty jasności tego ciała niebieskiego się skończył.

Zdjęcia tego czerwonego olbrzyma wykonane za pomocą europejskiego teleskopu VLT, zlokalizowanego w Chile, pokazały, że jedna połowa Betelgezy gaśnie bardziej niż druga. Skłoniło to astrofizyków do konkluzji, że przygasanie może być związane z tym, że gwiazda wyemitowała dużo pyłu, który w formie chmury przysłonił ją z naszej perspektywy. Powracająca jasność Betelgezy może potwierdzić tą teorię. 

 

 


Wielkie fale uderzyły w brazylijską plażę. Plażowicze myśleli, że to tsunami

Turyści i miejscowi byli zszokowani, gdy wielkie fale uderzyły w brazylijską plażę. Woda unosiła ludzi i zamiatała wszystko co znalazło się na jej drodze.

 

Mieszkańcy i turyści byli bardzo zaskoczeni, kiedy 23 lutego 2020 r., podczas plażowania na wybrzeżu Atlantyku, nadciągnęły duże fale. Według doniesień niszczące fale docierały na plaże w brazylijskim regionie São Paulo. Wielu zdezorientowanych plażowiczów sądziło, że to tsunami.

 

Rzeczywiście można było dojść do takiego wniosku. Niebezpieczna sytuacja jaka powstała na skutek wdarcia się wody, skłoniła władze do wydania ostrzeżenia o falach dochodzących nawet do 3,5 metra, które mogą wystąpić zupełnie nieoczekiwanie.

 

Jak widać na poniższym nagraniu, nie wygląda to na typowy przypływ. Ludzie byli w szoku gdy fale zaczęły się wdzierać na ląd. Niektórzy popadli w panikę i próbowali rozpaczliwie uciekać z zalanej plaży. Na szczęście nikomu nic się nie stało.

 


Sonda InSight wykryła setki trzęsień na Marsie

Misja kosmiczna sondy InSight pozwala nam dokładniej zbadać wnętrze Czerwonej Planety. Dzięki niej zdołaliśmy wykryć pierwsze w historii trzęsienia na Marsie. Teraz naukowcy powiadomili, że sonda InSight wykryła już setki wstrząsów, co sugeruje, że Czerwona Planeta jest aktywna sejsmicznie.

 

Sonda InSight wylądowała na Marsie w listopadzie 2018 roku. Po kilku miesiącach namierzyła dwa słabe sygnały sejsmiczne, które mogły pochodzić z wnętrza planety. Poszukiwania wstrząsów są możliwe dzięki czujnemu instrumentowi pokładowemu SEIS (Seismic Experiment for Interior Structure).

 

Teraz okazuje się, że Mars jest tak naprawdę aktywny sejsmicznie. Naukowcy z NASA ogłosili, że sonda InSight wykryła już ponad 450 sygnałów sejsmicznych. Przeważająca większość z nich to najprawdopodobniej wstrząsy, w przeciwieństwie do pozostałych sygnałów, które mogą być spowodowane czynnikami środowiskowymi, np. wiejącym wiatrem. Najsilniejszy wstrząs miał magnitudę 4.

Mars nie posiada płyt tektonicznych, lecz obszary aktywne wulkanicznie również mogą generować trzęsienia. Przykładowo dwa konkretne wstrząsy zostały powiązane z regionem Cerberus Fossae, który znajduje się niedaleko wielkiego wulkanu tarczowego Elysium Mons. Marsjańskie trzęsienia są na ogół dość słabe, dlatego naukowcy kontynuują badania z nadzieją, że natrafią na potężniejsze wstrząsy.

Wykrycie setek sygnałów sejsmicznych potwierdza, że aktywność sejsmiczna Czerwonej Planety jest wyższa, niż na Księżycu, ale niższa, niż na Ziemi. Chociaż to dopiero początek badań. Sonda InSight wyposażona jest również w inne instrumenty naukowe, w tym między innymi w magnetometr, który pozwolił wykryć tajemnicze pulsacje magnetyczne na Marsie. Na jej wyposażeniu znajdują się także czujnik ciśnienia powietrza oraz specjalny próbnik ciepła HP3, przeznaczony do pomiaru temperatury pod powierzchnią planety.

 


Śnieg na Antarktydzie zmienił kolor na czerwony

W pobliżu ukraińskiej antarktycznej bazy Akademik Wernadskij, która znajduje się na wyspie Galindez w pobliżu Półwyspu Antarktycznego, śnieg zmienił kolor na czerwony. Stało się tak z powodu kwitnienia jednokomórkowych zielonych alg Chlamydomonas nivalis, informuje na swojej stronie na Facebooku Ministerstwo Edukacji Ukrainy.

 

Glony kwitną, gdy sprzyjają temu warunki pogodowe. Komórki Chlamydomonas nivalis zawierają zielony pigment - chlorofil, a także czerwoną warstwę karotenu, która chroni glony przed promieniowaniem ultrafioletowym.

 

Podczas tego zjawiska czerwony śnieg topnieje szybciej niż biały, co przyczynia się do zmian klimatu. Ukraińcy informują, że podobne kwitnienie glonów Chlamydomonas nivalis można również zaobserwować w Arktyce, Alpach i innych ekosystemach górskich.

 


Zaskakujące właściwości zdrowotne przyprawy curry

Curry to sproszkowana mieszanka przypraw o charakterystycznym, intensywnie żółtym kolorze. Wiele osób ceni ją za przyjemny, aromatyczny smak, który jest zasługą zawartości kurkumy, kolendry, kminku, kozieradki, papryczki chili, imbiru, czarnego pieprzu, gorczycy, liści curry oraz nasion kopru włoskiego. Wiele z nich posiada udowodnione właściwości prozdrowotne. Połączenie ich w jednej, wysokiej jakości przyprawie gwarantuje więc prawdziwy zastrzyk zdrowia.

Właściwości przeciwzapalne

Ponieważ curry zawiera mieszankę przypraw, takich jak kurkuma, kolendra i papryczka chili, charakteryzuje się właściwościami przeciwzapalnymi. Kurkumina może zwalczać stany zapalne poprzez regulację białek IL-6 i TNF-alfa. Wiele badań na ludziach i zwierzętach wykazało, że kurkuma łagodzi objawy chorób zapalnych, takich jak reumatoidalne zapalenie stawów, choroba zwyrodnieniowa stawów czy nieswoiste zapalenie jelit. Potencjał przeciwzapalny papryczki chili leży w kapsaicynie – naturalnym środku przeciwzapalnym. Podobne właściwości wykazuje również kolendra, stosowana w medycynie naturalnej od czasów starożytnych.

Zdrowie serca

Badania wykazały, że spożywanie curry może zwiększać przepływ krwi i poprawiać funkcjonowanie naczyń krwionośnych – oba te czynniki obniżają ryzyko chorób serca. Eksperyment z udziałem 14 mężczyzn udowodnił, że bezpośrednio po spożyciu curry u uczestników poprawił się przepływ krwi w tętnicy ramiennej. Za takie działanie mogą odpowiadać przeciwutleniacze zawarte w mieszance przypraw. Inne badanie z udziałem ponad 100 tysięcy osób wykazało, że spożywanie potraw z dodatkiem curry 2-3 razy w miesiącu lub raz w tygodniu skutkuje obniżeniem poziomu trójglicerydów we krwi. Podobnych wniosków na temat prozdrowotnego działania przyprawy dostarczają inne badania wskazujące na to, że kurkuma obniża poziom cholesterolu we krwi.

Działanie przeciwnowotworowe

Liczne badania na przyprawach znajdujących się w składzie curry, przede wszystkim na kurkuminie, wskazują na ich właściwości zwalczające niektóre komórki rakowe oraz zapobiegające ich namnażaniu. Szczególne właściwości przeciwnowotworowe kurkuminy dotyczą raka prostaty, piersi, jelita grubego oraz mózgu. Podobne oddziaływanie wykazują jednak także inne przyprawy obecne w curry: papryczka chili, kolendra i kminek.

Zwalczanie wolnych rodników

Curry obfituje w silne przeciwutleniacze: kurkuminę, kwercetynę, pinen, luteinę, zeaksantynę i kuminal. Zapobiegają one uszkodzeniom komórek spowodowanych przez reaktywne cząsteczki zwane wolnymi rodnikami. Zbyt wiele wolnych rodników w organizmie prowadzi do stresu oksydacyjnego, czyli stanu wysoce predysponującego do chorób przewlekłych. Zwykle dotyczy to chorób serca, nowotworów oraz obniżenia funkcji poznawczych. Jedzenie produktów bogatych w przeciwutleniacze, takich jak curry, pomaga zmniejszyć szkodliwe skutki stresu oksydacyjnego, a tym samym uniknąć choroby.

Pozostałe właściwości zdrowotne curry

Oprócz wyżej wymienionych, najsilniejszych właściwości zdrowotnych curry, spożywanie tej przyprawy może wpłynąć także na inne aspekty naszego zdrowia. Najczęściej z nich wspominane to:

  • Obniżenie poziomu cukru we krwi – badanie przeprowadzone na ponad 100 tysiącach osób wykazało, że uczestnicy spożywający umiarkowane ilości curry posiadali znacznie niższy poziom cukru we krwi od osób jedzących curry rzadziej niż raz w miesiącu.
  • Poprawa funkcjonowania mózgu – antyoksydacyjne działanie kurkuminy skutkuje zmniejszeniem ryzyka upośledzenia umysłowego wynikającego z podeszłego wieku, m.in. choroby Alzheimera.
  • Pomoc w uzyskaniu uczucia sytości po posiłku – dodanie do potrawy od 6 do 12 g curry znacznie zmniejsza głód i chęć sięgnięcia po więcej jedzenia po posiłku.
  • Właściwości przeciwgrzybicze i przeciwbakteryjne – zawartość kolendry i kminku w curry przekłada się na potencjalnie odporność organizmu na infekcje grzybicze oraz bakteryjne.
  • Wsparcie dla procesów trawiennych – badanie przeprowadzone na gryzoniach wykazało, że kurkumina pomaga w prawidłowym funkcjonowaniu układu trawiennego.

Jak wprowadzić curry do swojej diety?

Apetyczna przyprawa curry posiada bardzo uniwersalny smak, dlatego może pasować do wielu potraw. Jej szczyptę możemy dodać do marynat, sałatek, pieczeni, gulaszów oraz zup. W większości przypadków ograniczają nas po prostu indywidualne preferencje smakowe.

 

 


Czy elektromobilność to mrzonka? Już zabrakło kobaltu do baterii a wkrótce zabraknie litu

W tym roku na całym świecie zostaną wyprodukowane cztery miliony pojazdów elektrycznych. Do 2025 r. będzie ich 12 milionów. Większość potrzebuje akumulatorów, których produkcja wymaga litu i kobaltu, a gorączka ich produkcji już się rozpoczęła. Niedobór akumulatorów zmusza producentów samochodów elektrycznych do zmiany planów produkcji, a nawet do jej zawieszenia.

 

W zeszłym tygodniu Times poinformował, że Jaguar Land Rover zawiesi produkcję crossovera I-Pace z powodu pustych magazynów u dostawcy akumulatorów LG Chem. Z tego samego powodu Mercedes zmniejsza swoją produkcję o połowę. Kluczowym problemem jest niewystarczająca zdolność produkcyjna, a budowa nowych fabryk tylko częściowo rozwiąże problem.

 

Surowce użyte do produkcji baterii litowych spowodowały powstania geopolityczne, wojny handlowe, protesty obrońców praw człowieka i ekologów.

Najgorsza sytuacja dotyczy kobaltu. W przeciwieństwie do litu, w większości wydobywa się go tylko w jednym miejscu, tj. Demokratycznej Republice Konga. Tutaj koncentruje się 59% światowych zasobów tego pierwiastka, a teraz jest to najdroższy element akumulatorów. Cena za tonę waha się od 30 tys. do 35 tys. dolarów amerykańskich, a jego rezerwy mogą po prostu nie wystarczyć. W następnej dekadzie popyt może 1,6 razy przewyższyć podaż.

 

Niektóre firmy, tj. na przykład chińska CATL, z którą Tesla obecnie negocjuje, próbują porzucić stosowanie kobaltu w bateriach litowych. Inni oferują rozwiązania w zakresie materiałów pochodzących z recyklingu.

 

Według Gavina Harpera, analityka z Faraday Institution, obecnie nie ma metody recyklingu, która sprostałaby rosnącym wymaganiom przemysłu motoryzacyjnego. Przejście na nowy rodzaj transportu wymaga baterii. Problemów z pojazdami elektrycznymi jest bez liku. Dotyczą one ceny, rezerwy mocy, infrastruktury ładowania itd. Jeśli te wyżej wymienione przeszkody zostaną wyeliminowane, pojawią się kolejne, np. skąd brać surowce do akumulatorów. Już dziś warto zastanowić się nad rozwiązaniem tego zagadnienia.

 


Izrael zagroził wielką wojną w Strefie Gazy

W Izraelu trwają przygotowania do wyborów parlamentarnych. Tymczasem bojownicy palestyńskiej organizacji Hamas przeprowadzają coraz częstsze ataki rakietowe. Premier Benjamin Netanjahu ogłosił, że jeśli nie będzie innego wyjścia to Izrael rozpocznie atak na Strefę Gazy i będzie to największa operacja zbrojna od ponad dekady.

 

 

Rakiety spadają na Izrael od niedzieli. Islamiści przeprowadzają ataki w odpowiedzi na wcześniejsze naloty na Strefę Gazy i syryjski Damaszek, podczas których zabito trzech dowódców ugrupowania zbrojnego Islamski Dżihad. Bojownicy wystrzelili co najmniej 90 rakiet. Zdecydowana większość z nich została zestrzelona przez tarczę antyrakietową, Żelazną Kopułę.

Żelazna Kopuła - źródło: IDF

Ataki islamistów mogłyby zakłócić wybory w Izraelu, lecz ich efekt jest raczej odwrotny. Premier Benjamin Netanjahu, który liczy na zwycięstwo jego frakcji politycznej, zagroził wypowiedzeniem kolejnej wojny. Jednak zaznaczył, że tym razem może to być największa od 12 lat operacja zbrojna. Z kolei Minister Obrony Naftali Bennett zapowiedział, że Izrael jest praktycznie gotowy do podjęcia działań, które „fundamentalnie zmienią sytuację w Strefie Gazy”.

 

Innymi słowy, islamskie ataki rakietowe tylko utwierdzają Izrael w przekonaniu, że należy się zbroić i bronić, a Palestyńczycy wcale nie chcą pokoju. Premier Benjamin Netanjahu ponownie może wykorzystać kwestię bezpieczeństwa, aby zyskać większe poparcie. Warto przypomnieć, że tuż przed wyborami we wrześniu 2019 roku, Netanjahu obiecywał aneksję wszystkich żydowskich osad, które wybudowano w Zachodnim Brzegu Jordanu.

Benjamin Netanjahu - źródło: Dreamstime.com

Obecna sytuacja z pewnością nie jest na rękę Palestyńczykom. Donald Trump przygotował „pokojowy plan”, który jest na rękę przede wszystkim Izraelowi i nie reprezentuje interesów Palestyńczyków. Z kolei wojna sprawi, że Palestyńczycy utracą kolejne terytoria, a Izrael stanie się jeszcze silniejszy i zniweczy ich marzenia o powstaniu państwa palestyńskiego.

 


Spadający meteor eksplodował nad Karelią

Nad Karelią zaobserwowano jasny błysk na nocnym niebie. Niezwykłe, naturalne zjawisko miało miejsce 20 lutego o 4:35 czasu lokalnego i trwało około sześciu sekund.

 

Spadający meteor został zarejestrowany przez kamerę monitorującą w dystrykcie Siegieża (ros. Сегежа, fiń. Sekee) w Republice Karelii.

 

Na materiale filmowym widać meteoryt, spadający z dużą prędkością na niebie nad zaludnionym obszarem, zanim nastąpi jasny błysk.

 

Upadek meteoru nastąpił wcześnie rano i trwał około sześciu sekund. Naoczni świadkowie twierdzą, że przelotowi towarzyszył głośny huk.