Październik 2019

Czy to zdrowo smażyć potrawy na oliwie z oliwek?

Oliwa z oliwek to jedno ze zdrowszych źródeł tłuszczu w diecie człowieka, które możemy spożywać codziennie. Chociaż oliwa z oliwek posiada niekwestionowanie dobry wpływ zdrowie naszego organizmu, to wciąż wątpliwości budzi jej zastosowanie. Mowa oczywiście o tym, czy na oliwie możemy smażyć potrawy. Wiele osób martwi się, że tzw. „niski punkt dymienia” oliwy z oliwek nie tylko pozbawia ją cennych właściwości odżywczych, ale również po prostu szkodzi naszemu zdrowiu. Jak jest zatem naprawdę?

Badania opublikowane w 2018 roku w czasopiśmie naukowym Acta Scientific Nutritional Health dowodzą, że oliwa z pierwszego tłoczenia nadaje się zarówno do spożywania na zimno, jak i po podgrzaniu do bardzo wysokich temperatur. Jej struktura chemiczna jest wręcz stabilniejsza od innych, popularnych olejów spożywczych.

 

Czym właściwie jest punkt dymienia oleju?

Punktem dymienia określamy temperaturę, w której z oleju zaczyna ulatniać się znaczna ilość lotnych związków chemicznych. Wówczas możemy zaobserwować charakterystyczny, lekko niebieskawy dym. Gdy olej osiąga punkt dymienia, cenne związki, które są w nim zawarte, zwyczajnie odparowują. Powstają również szkodliwe związki chemiczne, takie jak nadtlenki lipidowe, które zwiększają ryzyko wystąpienia niektórych nowotworów.

Każdy tłuszcz posiada swój indywidualny punkt dymienia. W przypadku oleju z pestek winogron jest to ok. 204 stopnie Celsjusza, a w przypadku masła już tylko 148 stopni Celsjusza. Z kolei punkt dymienia oliwy z pierwszego tłoczenia wynosi pomiędzy 176 a 210 stopni Celsjusza. Widełki te wynikają ze zróżnicowanych sposobów tłoczenia oliwy. Najwyższy punkt dymienia posiada oliwa z oliwek poddana wielokrotnemu tłoczeniu, dlatego dotychczas to właśnie ją polecano do smażenia, podczas gdy oliwę z pierwszego tłoczenia zalecano stosować wyłącznie na zimno.

Nowe ustalenia w sprawie punktu dymienia

Jak dowodzą najnowsze badania, punkt dymienia wcale nie jest najlepszym wskaźnikiem zdatności tłuszczu do stosowania w wysokich temperaturach. Do takich wniosków doszli naukowcy po przeprowadzeniu eksperymentów na 10 najczęściej stosowanych w kuchni olejach. W pierwszej części badań podgrzewano oleje przez 20 minut, aż osiągnęły 240 stopni Celsjusza, a w drugiej podgrzano je we frytkownicy do temperatury 180 stopni Celsjusza, czyli najwyższej zalecanej temperatury przy smażeniu na głębokim tłuszczu.

 

Jak dowiedziono, w obu testach to właśnie oliwa z oliwek z pierwszego tłoczenia wykazała największą stabilność chemiczną, wytwarzając najniższe poziomy szkodliwych tłuszczów trans i innych niebezpiecznych dla zdrowia substancji. Stąd wniosek naukowców, że temperatura dymienia nie koreluje wcale z czasem, w którym olej zaczyna się rozkładać, tracąc swoją stabilność.

Zdaniem badaczy, stabilność oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia może wynikać z jej wysokiej zawartości przeciwutleniaczy oraz jednonienasyconych kwasów tłuszczowych. Podobne, choć nie tak dobre wyniki osiągnął także olej kokosowy i inne oleje z pierwszego tłoczenia, na przykład olej z awokado.

 

 

 


Jasny zielony meteor był widziany nad Irlandią

Mieszkańcy całej Irlandii i okolic, widzieli wczoraj w nocy spadającą i jaśniejącą na zielono kulę ognia, która rozświetliła nocne niebo. Wielu z nich nagrało przypadkiem niezwykłe zjawisko za pomocą kamer monitorujących obejścia lub rejstratory jazdy.

 

Pojawiły się doniesienia, że meteor był widziany w irlandzkich hrabstwach: Clare, Cork, Mayo i Fermanagh. Niezwykłe widowisko  można było obserwować około siódmej wieczorem czasu lokalnego.

Wyraźnie zielony kolor bolidu oznacza, że składał się on w dużej mierze z magnezu. Po wejściu w atmosferę, na skutek tarcia powodującego wysoką temperaturę, wywołał on tą zieloną poświatę, obserwowaną przez setki mieszkańców Irlandii.

 


NASA zaprezentowała dziwny obraz Słońca przypominającego wyciętą dynię

Dzisiaj wigilia Wszystkich Świętych, co w kulturze anglosaskiej jest nazywane Halloween. Specjaliści z NASA wpisali sie w te coroczne obchody i opublikowali na Twitterze niezwykły obraz naszej dziennej gwiazdy, nawiązujący do tej tradycji.

 

Gdy nadchodzi 31 październik, w wielu krajach świata obchodzi się okultystyczny zwyczaj zwany Halloween. W tym dniu ludzie przebierają się w kostiumy złych istot, a z dyni wycina się kształty symbolizujące czaszki, które nierzadko są rozświetlane niesamowitymi światłami. Jednak specjaliści z NASA zamiast dyni użyli Słońca.

 

Opublikowano zdjęcia przedstawiające Słońce sprzed lat, podczas zwiększonej aktywności. Połączenie plam i aktywnych regionów sprawiło, że powierzchnia naszej gwiazdy lśniła w charakterystyczny sposób, przywodzący skojarzenia do wyciętej dyni stawianej tu i ówdzie na podjazdach przed domami.

 

Niewątpliwie zdjęcie przerażająco "uśmiechającego" się Słońca wygląda jak wycięta dynia. Zrobiono je w 2014 roku za pomocą stacji kosmicznej Solar Dynamics Observatory , ale zostało opublikowane dopiero teraz.

 

Internauci komentujący to zdjęcie przeważnie byli nim oczarowani. Oczywiście znaleźli się i tacy, którzy oskarżali ekspertów NASA, że obraz Słońca wyedytowano za pomocą programu Photoshop. Jednak amerykańska agencja kosmiczna kategorycznie odrzuca takie sugestie informując, że to rzeczywiste zdjęcie Słońca sprzed kilku lat.


 


Badania dowodzą, kiedy najlepiej zażywać leki na nadciśnienie

Wyniki najnowszych badań skupiających się na leczeniu nadciśnienia sugerują, że tabletki na nadciśnienie najlepiej zażywać przed snem, a nie, jak dotychczas zalecano, rano. Pora ta nie tylko sprzyja unormowaniu ciśnienia krwi, ale również znacznie zmniejsza ryzyko śmierci z przyczyn sercowo-naczyniowych, czyli na skutek zawału lub udaru.

Naukowcy postanowili przeanalizować dane medyczne zgromadzone przez Hygia Chronotheraphy Trial, czyli największe i najdłużej trwające badanie kliniczne, którego celem jest zbadanie wpływu stosowania leków na nadciśnienie na ryzyko wystąpienia zespołu objawów klinicznych związanych z zaburzeniami krążenia. Losowo podzielono 19084 osób chorujących na nadciśnienie – połowa z nich miała przyjmować przepisane przez lekarzy leki rano, a druga połowa o zmienionej porze, dopiero przed snem.

 

Okres obserwacji trwał 6 lat, w trakcie których pacjenci przynajmniej raz w roku zostali poddani 48-godzinnemu ambulatoryjnemu badaniu ciśnienia krwi. Wyniki przeprowadzonej analizy wykazały, że pacjenci, którzy przyjmowali leki na nadciśnienie przed snem, posiadali bardziej unormowane ciśnienie, a co najważniejsze – znacznie rzadziej doświadczali śmierci lub choroby z powodu problemów sercowo-naczyniowych.

Zdaniem specjalistów przyjmowanie tabletek na nadciśnienie przed snem może zmniejszyć ryzyko śmierci z powodu chorób sercowo-naczyniowych o 66%, udaru mózgu o 49%, niewydolności serca o 42%, a z powodu rewaskularyzacji wieńcowej (zabiegu, który ma na celu przywrócenie prawidłowego krążenia poprzez poszerzenie lub pomostowanie tętnic wieńcowych) o 40%. Pod uwagę brano także zmienne, które mogłyby mieć wpływ na wyniki, m.in. płeć, wiek, poziom cholesterolu, nałogi, choroby nerek czy cukrzycę typu 2.

 

Jedyne ograniczenie, które posiadało wyżej opisane badanie, to to, że jego uczestnicy należeli do jednej grupy etnicznej – białoskórych Hiszpanów. Mimo wszystko na korzyść badania przemawia przede wszystkim jego skala oraz długi czas trwania. Naukowcy nie potrafią jednak uzasadnić, dlaczego leki na nadciśnienie lepiej działają na organizm, gdy są przyjmowane przed snem. Być może ma to związek z cyklami snu.

 

 


Po raz pierwszy zauważono wieloryby w pobliżu Wielkiej Pacyficznej Plamy Śmieci

Wielka Pacyficzna Plama Śmieci to nic innego jak gigantyczne skupisko plastikowych odpadów dryfujących na powierzchni Oceanu Spokojnego. Prądy morskie skupiły śmieci w jednym miejscu, przez co uformowała się z nich mała wyspa. Dotychczas miejsce to było unikane przez morskie zwierzęta, jednak niedawno biolodzy po raz pierwszy zauważyli w tamtym rejonie wieloryby. Biorąc pod uwagę destrukcyjny wpływ plastikowych odpadów na życie w Pacyfiku, obserwacja ta jest bardzo niepokojąca.

W artykule opublikowanym w czasopiśmie naukowym Marine Biodiversity naukowcy z fundacji oczyszczającej oceany opisali swoje badania nad Wielką Pacyficzną Plamą Śmieci. Wspomnieli między innymi o zaobserwowaniu co najmniej czterech wielorybów (w tym matki wraz z młodym), trzech wali dziobogłowych, dwóch fiszbinowców i co najmniej pięciu innych gatunków waleni.

Zdaniem naukowców każde z 14 zaobserwowanych przez nich zwierząt cierpiało z powodu zanieczyszczeń tworzywami sztucznymi, które zarówno dostały się do ich układów pokarmowych, jak i pętały ich ciała, uniemożliwiając normalne poruszanie się. W sumie w najbliższym otoczeniu wielorybów znajdowało się, oprócz niewidocznego gołym okiem mikroplastiku, około 1280 kawałków plastiku większych niż 50 cm.

Wielka Pacyficzna Plama Śmieci została uformowana pomiędzy Hawajami a Kalifornią, w jednym z najbardziej odległych regionów Oceanu Spokojnego. Zawiera ona 80 tysięcy ton dryfującego plastiku, który w głównej mierze stanowią sieci i liny rybackie oraz jednorazowe opakowania żywności nieulegające biodegradacji. Choć sama plama skupia największą ilość śmieci, wokół niej także występuje wysokie stężenie zanieczyszczeń tworzywem sztucznym.

Plastik w oceanach stanowi zagrożenie dla każdego gatunku zwierząt, bez względu na jego rozmiary. Przykładem może być samiec podgatunku wieloryba o nazwie zyfia gęsiogłowa. Na początku roku odkryto martwe zwierzę na wybrzeżu Filipin – w jego jelitach znaleziono 40 kg plastikowych śmieci.

 

 


Tragiczne informacje z Australii. Setki koali spłonęło w pożarach buszu

Setki koali zginęły w pożarze, który zniszczył ich siedlisko na wschodnim wybrzeżu Australii. Pożar wybuchł w zeszłym tygodniu po uderzeniu pioruna w las niedaleko Port Macquarie we wschodniej Nowej Południowej Walii, około 300 kilometrów na północ od Sydney.

 

Do tej pory spłonęło ponad 2200 ha drzewostanu. Z powodu silnych wiatrów ognia nie udało się jeszcze opanować.

„Koale w dotkniętym regionie miały się bardzo dobrze. Były zdrowe i są bardzo zróżnicowane genetycznie. Są w stanie dostosować się do szeregu zmian. Ich kolonia jest unikalna w Australii, co czyni je znaczącymi w skali kraju. Szacuje się, że szansa na przeżycie wynosi 50%. Taka strata jest katastrofalną, prawdziwą tragedią ”- powiedziała Sue Ashton.

Oczekuje się, że po tym, jak straż pożarna zapewni dostęp do obszaru, wyszkolony personel weterynaryjny rozpocznie poszukiwanie zwierząt, które przeżyły. Sue Ashton zauważa, że koale nie są szczególnie dobre w doświadczaniu takich katastrof.

„Kiedy dochodzi do pożaru, koala wspina się na szczyt drzewa i kurczy w małą kulkę. Jeśli ogień szybko minie, zwierzę może przetrwać. Jednak jeśli ogień jest intensywny, koale mogą płonąć żywcem ” – tłumaczy Ashton.

Koale są endemiczne w Australii. Są klasyfikowane jako wrażliwe. Główne zagrożeniem dla ich populacji jest postępująca urbanizacja, oczyszczanie gruntów rolnych, niszczenie ich siedlisk, ataki psów, wypadki drogowe, pożary lasów oraz chlamydia przenoszona drogą płciową.

 

Według raportu opublikowanego w ubiegłym roku przez WWF Australia, w Nowej Południowej Walii pozostało mniej niż 20 tys. koali, które mogą zniknąć do połowy wieku. Australijski Fundusz Koalicyjny szacuje, że liczba zwierząt w tym kraju waha się od 43 tys. do 1 mln i należy je klasyfikować jako zagrożone wyginięciem.

 


Teleskop Hubble'a sfotografował „kosmicznego ducha”

Kosmiczny Teleskop Hubble'a wykonał niezwykłe zdjęcie, na którym można dostrzec zarysy ludzkiej „złowrogiej” twarzy. Dwoje lśniących oczu to dwa jądra zderzających się galaktyk, owal twarzy tworzą pierścienie młodych niebieskich gwiazd.

 

Niektórzy dostrzegają w tym fantastycznym zdjęciu również nos i usta, które również są stworzone na skutek nagromadzenia nowych gwiazd. Zdjęcie zostało opublikowane na oficjalnej stronie obserwatorium i wzbudziło liczne komentarze w związku z nadchodzącym anglosaskim świętem Halloween. Niektórzy nazywają ten obiekt "kosmicznym duchem". 

 

Zdjęcie rejestruje moment zderzenia dwóch galaktyk znanych dzisiaj jako obiekt Arp-Madore 2026-42. Te dwie galaktyki były mniej więcej tego samego rozmiaru, stąd jasne, świecące "oczy". Znajdują się one w odległości około 700 milionów lat świetlnych od Ziemi.

 

Naukowcy zauważają, że coś takiego zdarza się niezwykle rzadko. Z reguły większa galaktyka wchłania mniejszą. Naukowcy twierdzą, że po upływie jednego lub dwóch miliardów lat obie te galaktyki podobnej wielkości, również się połączą. Taki sam los czeka też kiedyś naszą Drogę Mleczną, która zderzy się z galaktyką Andromedy za 4,5 mld lat.

Jeśli ktoś patrząc na powyższe zdjęcie widzi twarz, to jest to tak zwana pareidolia. Jest to zjawisko polegające na tym, że ludzki mózg doszukuje się znajomych kształtów w przypadkowych strukturach. W tym wypadku najczęściej obeaz ten identyfikuje się w mózgu jako twarz.

 

 

 


Filipińczycy sprzedają swoje organy za pomocą Facebooka

Filipińczycy znaleźli kontrowersyjny sposób na szybkie wzbogacenie się. Obywatele tego kraju wystawiają swoje organy na sprzedaż w mediach społecznościowych. Jednym z używanych serwisów jest Facebook, gdzie użytkownicy dodają ogłoszenia dotyczące sprzedaży narządów.

Typowy post zawiera informację o sprzedawanym narządzie, m in. jest to grupa krwi dawcy oraz cena wywoławcza. Najczęściej oferowanym organem są nerki.

 

Zdesperowani Filipińczycy najczęściej potrzebują pieniędzy aby spłacić ogromne rachunki za leczenie. Jak powiedział jeden z anonimowych dawców, sprzedaż nerki pozwoliłaby mu na spłacenie długów i założenie małej firmy.

 

Mężczyzna ostatecznie otrzymał pożyczkę i zachował nerkę, ale jego historia przedstawia szerszy obraz tego, jak ludzie narażają swoje życie, aby poprawić swój byt.

Rzecznik prasowy Facebooka powiedział, że działanie to jest nielegalne i powinno być zgłaszane, jednak skala zjawiska jest zbyt duża, by odpowiednio je kontrolować. – „Usuwamy te treści, ilekroć się o tym dowiemy i zachęcamy naszą społeczność do zgłaszania tego typu postów.” Facebook pozwala jednak na szybkie zakładanie nowych kont, z których można dodawać kolejne oferty sprzedaży organów.

Problemem zainteresował się również Filipiński Krajowy Komitet ds. Etyki Transplantologii, który monitoruje szpitale wyposażone w sprzęt do przeszczepów. Komitet szuka wszelkich śladów pobrania narządów, które pochodzą z nielegalnych transakcji.

Mimo podjętych działań, problem nie został całkowicie wyeliminowany. Internet oferuje niemal nieograniczony dostęp do informacji oraz pewną anonimowość. Filipińczycy szukają możliwości poprawienia swojego statusu, a zidentyfikowanie każdej z osób oferujących narządy jest niemal niemożliwe.

 

 


Wokół Morza Martwego powstają gigantyczne kratery

Wokół wysychającego Morza Martwego zaobserwowano gigantyczne kratery, które mogą stanowić dodatkowe zagrożenie dla słonego jeziora. Do tej pory potwierdzono istnienie ponad 6 tys. otworów. Pierwsze z nich pojawiły się w latach 80. XX w.

Pierwsze wykonane badania miały miejsce w 1990 roku i potwierdziły istnienie 40 kraterów. Nie stanowiły one poważnego problemu aż do obecnego roku. Morze Martwe wysycha w ogromnym tempie, co zdecydowanie pogłębiło problem pojawiających się dziur.

 

Te ogromne kratery mogą osiągac głębokości rzędu 25 m. Eksperci twierdzą, że formują się obecnie w tempie prawie jednego dziennie, jednak teza ta nie została dotychczas potwierdzona.

Przy zasoleniu dziesięciokrotnie większym niż poziom Oceanu Atlantyckiego, Morze Martwe wyparowuje w tempie prawie 1,5 m rocznie, a duże kieszenie solne wyłaniają się w miarę cofania się wody. Otwory te są podmywane przez wody gruntowe, które finalnie rozpuszczają sól i transportują ją z powrotem do Morza Martwego. W wyniku tego działania tworzą się masywne kratery, które zagrażają pobliskim zabudowaniom.

 

Niektóre dziury powstają z czasem, a inne pojawiają się z dnia na dzień. Trzęsienie ziemi, a nawet ulewny deszcz mogą spowodować zapadnięcie się pustych przestrzeni pod powierzchnią.

Kratery, które występują głównie po zachodniej stronie Morza Martwego, tworzą się z powodu poważnego niedoboru wody. Głównym winowajcą jest zmniejszony przepływ wody na rzece Jordan – głównym dopływie Morza Martwego.

 

W latach 1939–1999 poziom wody w Morzu Martwym spadł o ponad 25 m. Jedna trzecia objętości wody wyparowała od początku lat 60. XX w. Ponadto, do wysychania przyczyniła się również prężnie działająca turystyka.

 

Morze Martwe rozciąga się na ponad 100 km przez Izrael, Zachodni Brzeg i Jordanię. Obecnie jego powierzchnia zmniejszyła się z około 950 km2 do 637 km2 obecnie. Zmiany klimatu, a także działalność człowieka mogą doprowadzić do całkowitego wyniszczenia najbardziej słonego jeziora na Ziemi.

 

 


Następne badania stwierdzają, że Wszechświat rozszerza się znacznie szybciej niż sądzono

Naukowcy nie ustają w próbach obliczenia tempa rozszerzania się Wszechświata. Dotychczasowe pomiary niestety dostarczały nam różnych wyników. Teraz przeprowadzono badania z wykorzystaniem nowej technologii. Ustalono, że Wszechświat rozszerza się znacznie szybciej niż zakładano wcześniej, lecz uzyskany wynik nie jest zgodny z Modelem Standardowym.

 

Naukowcy od dziesięcioleci próbują ustalić tzw. stałą Hubble'a, czyli prędkość ekspansji Wszechświata. W tym celu badają mikrofalowe promieniowanie tła, które jest pozostałością po Wielkim Wybuchu. Jednak druga metoda, która skupia się na jasności gwiazd, daje nam zupełnie inny wynik, a astrofizycy nie rozumieją dlaczego.

 

Z danych satelity Planck, który mierzył mikrofalowe promieniowanie tła, wynika, że stała Hubble'a wynosi 67,4 km/h na megaparsek. W kwietniu 2019 roku opublikowano wyniki badań, w których obliczano tempo rozszerzania się Wszechświata polegając na jasności 70 cefeid. Tą metodą obliczono, że stała Hubble'a wynosi 74,03 km/h na megaparsek, a więc około 9% szybciej od szacunków, opartych o dane satelity Planck.

W ramach najnowszych badań, naukowcy kierowani przez zespół z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Davis skorzystali z najnowocześniejszego systemu zwierciadeł, który znajduje się w Obserwatorium Kecka na Hawajach.

 

Dwa wielkie teleskopy zostały skierowane w stronę trzech systemów jasnych, bardzo aktywnych kwazarów. Zastosowanie efektu soczewkowania grawitacyjnego pozwoliło zobaczyć różne zniekształcone wersje tego samego kwazara z różnych czasów w przeszłości. Badacze porównali ze sobą te obrazy i określili, ile czasu światło z kwazara potrzebuje, aby dotrzeć do Ziemi.

 

Metoda ta pozwoliła ustalić tempo ekspansji Wszechświata. Badania ponownie wykazały, że Wszechświat rozszerza się szybciej niż przewiduje Model Standardowy. Jednak uzyskany wynik jest spójny z obliczeniami, które oparto o cefeidy.

 

Astrofizycy nie mają pojęcia, dlaczego kolejny pomiar po raz kolejny dał inny rezultat i wskazują, że być może winna jest ciemna energia. Niestety wyniki tych badań w żaden sposób nie przybliżyły nas do rozwiązania tej zagadki.

 


Australijczycy będą musieli skanować twarz, aby mieć dostęp do stron pornograficznych

Australijski Departament Spraw Wewnętrznych pracuje aktualnie nad usprawnieniem weryfikacji pełnoletności użytkowników stron pornograficznych oraz witryn gwarantujących dostęp do różnych form hazardu. Z tego powodu powstała kontrowersyjna koncepcja weryfikacji twarzy i dokumentów przed uzyskaniem dostępu do danej strony internetowej. Innymi słowy, rząd Australii skłania się ku obowiązkowej weryfikacji twarzy, aby ustalić, czy dany użytkownik osiągnął wskazany wiek, by oglądać pornografię lub uprawiać hazard.

W swoim oświadczeniu Departament Spraw Wewnętrznych w Australii stwierdził, ze weryfikacja twarzy oraz dokumentów wśród Internautów ma nie tylko pomóc w kontroli wieku, ale również w walce z przestępczością i kradzieżą tożsamości. Co jednak na to sami użytkownicy?

 

Na dany moment usługa weryfikacji twarzy nie jest jeszcze w pełni dostępna dla obywateli Australii. Zostanie ona aktywowana dopiero po tym, jak rząd uchwali ustawę o weryfikacji tożsamości, która została póki co odrzucona z powodu braku wymaganych zabezpieczeń dotyczących prywatności Australijczyków. W efekcie cała ustawa ma być ponownie skonstruowana.

Choć weryfikacja twarzy przed wejściem na stronę pornograficzną może wydawać się kuriozalnym pomysłem, w Australii nie będzie to już taka osobliwość. Działa tam bowiem usługa weryfikacji dokumentów, która umożliwia różnego rodzaju firmom i agencjom rządowym sprawdzanie tożsamości wybranych osób.  

 

Póki co w Australii nie zdołano stworzyć odgórnych zabezpieczeń rządowych, które mogłyby skutecznie ograniczyć dostęp nieletnich do pornografii. Zwykle znacznie lepsze ograniczenia gwarantują strony poświęcone hazardowi, jednak strony pornograficzne w wielu przypadkach nie wymagają nawet weryfikacji wieku. Badania dowodzą, że ok 44% dzieci w wieku od 9 do 16 lat natyka się w Sieci na obrazy pornograficzne.

 

Aby nie zostać oskarżonym o purytanizm, rząd Australii podkreśla, że nie zamierza w żaden sposób atakować ani ograniczać legalnego korzystania z pornografii internetowej oraz hazardu.

 

 


Zdołano znacznie wydłużyć życie myszom, teraz czas na ludzi

Naukowcy pracują nad różnymi metodami przedłużającymi życie. W najnowszym eksperymencie udało się sprawić, aby myszy żyły dłużej i pozostawały zdrowsze, a wszystko to bez konieczności modyfikowania genów.

 

Telomery to powtarzające się sekwencje DNA, znajdujące się na końcach każdego chromosomu w komórkach naszego ciała. Gdy DNA replikuje się, telomery ulegają skróceniu. Telomery chronią materiał genetyczny w chromosomach, a gdy stają się krótsze, wskazują na zużycie komórek. Wraz z wiekiem, telomery stają się coraz krótsze, dlatego wiele badań nad długowiecznością skupiało się nad ich wydłużaniem.

 

Dotychczasowe próby obejmowały wprowadzanie zmian ekspresji genów, jednak podczas najnowszych badań dokonano przełomu. Biolodzy z hiszpańskiego Narodowego Centrum Badań nad Rakiem (CNIO) odkryli wcześniej, że podczas podziału indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych na szalce Petriego powstają wyjątkowo długie telomery – dwa razy dłuższe niż normalnie. To samo zjawisko zaobserwowano w przypadku embrionalnych komórek macierzystych, które wyhodowano w ten sam sposób. Naukowcy postanowili więc wykorzystać komórki embrionalne z dłuższymi telomerami i wyhodowali myszy bez wprowadzania jakichkolwiek zmian w genach.

Eksperyment zakończył się sukcesem – powstałe myszy żyły średnio 24% dłużej, były szczuplejsze i rzadziej chorowały na raka. Różne wskaźniki starzenia metabolicznego były niższe. Myszy ze znacznie dłuższymi telomerami miały również mniej złego cholesterolu, ich mitochondria lepiej funkcjonowały, a DNA nie uległo znacznemu uszkodzeniu w wyniku starzenia się.

 

Co prawda, badanie zostało przeprowadzone na niewielką skalę na gryzoniach, więc nie należy oczekiwać, że podobne eksperymenty zostaną wkrótce przeprowadzone na ludziach. Gdy naukowcy zdołają potwierdzić silny związek między długością telomerów a długością życia i stanem zdrowia, być może doczekamy się pierwszych takich zabiegów na ludziach, lecz na dzień dzisiejszy nikt nie planuje wykonywać tego typu badań.

 


Jaka dieta jest najlepsza dla zachowania zdrowych jelit

Niektóre wzorce żywieniowe zostały powszechnie uznane za zdrowsze dla układu pokarmowego, a konkretnie dla naszych jelit. W ostatnim czasie coraz więcej mówi się o kondycji jelit i jej wpływie na ogólny stan zdrowia człowieka. Co zatem powinniśmy jeść, aby mieć zdrowe jelita?

 

Zdaniem wielu naukowców to właśnie odpowiednio skomponowana dieta stanowi najważniejszą formę leczenia w coraz częściej spotykanych chorobach dolnego odcinka przewodu pokarmowego, takich jak wrzodziejące zapalenie jelita grubego, zespół jelita drażliwego czy choroba Leśniowskiego-Crohna. Mikroflora jelitowa to biliony mikroorganizmów zasiedlających nasze jelita i wpływających na to, w jakim stopniu organizm przyswaja składniki odżywcze z pożywienia, jak funkcjonuje nasz układ odpornościowy, a także na to, jak czujemy się psychicznie. Naukowcy stale odnajdują nowe powiązania pomiędzy stanem flory bakteryjnej jelit a różnorodnymi chorobami i dolegliwościami, m.in. nadciśnieniem, przyspieszonym starzeniem się organizmu czy chorobami psychicznymi. Dbanie o zdrowie jelit nie dotyczy więc wyłącznie układu trawiennego, ale także ogólnego zdrowia organizmu.

 

Mając na uwadze wyżej wspomniane kwestie, naukowcy z Uniwersytetu Medical Center Groningen w Holandii postanowili sprawdzić, jakie diety oraz pokarmy mają najkorzystniejszy wpływ na układ trawienny człowieka. Wyniki zaprezentowano podczas Tygodnia Europejskiej Gastroenterologii, który został zorganizowany w Barcelonie.

Badacze zgrupowali 160 najpopularniejszych składnikow diety człowieka, klasyfikując je według siedmiu wzorców żywieniowych. Następnie analizowano ich działanie przeciwzapalne, które mogłoby pomóc w leczeniu choroby Leśniowskiego-Crohna, wrzodziejącego zapalenia jelita grubego oraz zespołu jelita drażliwego.

W sumie wyróżniono 61 jednorodnych pokarmów, które skojarzono z 123 szczepami bakterii. Odkryto wówczas 49 różnych korelacji między danymi wzorami żywieniowymi a florą bakteryjną jelit. Poszczególne grupy zawierały:

  • diety roślinne,
  • białka roślinne,
  • białka zwierzęce,
  • niskotłuszczowy, sfermentowany nabiał,
  • składniki diety śródziemnomorskiej, czyli m.in. białko roślinne, rośliny strączkowe, pełnoziarniste pieczywo, warzywa, ryby, orzechy i wino,
  • chleb, rośliny strączkowe, ryby i orzechy,
  • mięso, ziemniaki, słodycze, cukier, fast food i słodzone napoje gazowane.

Na podstawie szczegółowej analizy udało się ustalić, że dieta bazująca na orzechach, owocach, rybach, warzywach i roślinach strączkowych miała lepszy wpływ na zdrową mikroflorę jelit niż jadłospis z zawartością mięsa, sfermentowanych produktów mlecznych, słodyczy oraz fast foodów.

 

Najlepszą kombinacją pokarmów zdrowych dla ludzkich jelit okazały się rośliny strączkowe, pełnoziarniste pieczywo, ryby i orzechy. W kale i krwi osób stosujących taki jadłospis wykryto mniej markerów stanu zapalnego.

Diety roślinne cechuje wysoki poziom krótkołańcuchowych kwasów tłuszczowych, które stanowią główne składniki odżywcze pożytecznych bakterii jelitowych, dlatego mogą one być stosowane przez osoby borykające się z problemami trawiennymi. Niezbędnym elementem diety okazało się także białko, potrzebne do biosyntezy witamin i aminokwasów.

 

 


W Układzie Słonecznym odkryto nową planetę

Astronomowie odkryli szóstą znaną planetę karłowatą w Układzie Słonecznego. Nazywa się Hygiea i dopiero niedawno stwierdzono, że nie jest to ogromna asteroida tylko  najmniejsza ze znanych dotychczas planet karłowatych.

 

 

Nowe zdjęcia tego ciała zostały wykonane przy użyciu  instrumentu SPHERE zamontowanego w Europejskim Obserwatorium Południowym VLT (Very Large Telescope)  znajdujące się w Chile. Naukowcy odkryli, że obiekt ten spełnia wszystkie cztery wymagania aby traktować go jako planetę karłowatą.

 

Po pierwsze znajduje się na orbicie wokół Słońca. Po drugie nie jest satelitą żadnego innego obiektu. Po trzecie nie powstał na skutek wyczyszczenia z większych fragmentów kosmicznego gruzu, obszaru znajdującego w okolicy swojej orbity. Po czwarte ma masę wystarczającą do posiadania własnej grawitacji aby wytworzyć prawie kulisty kształt.

Jak wynika z najnowszych obserwacji kształt planety Hygeia jest zbliżony do kulistego. Jej średnica wynosi około 430 km. Formalnie jest to zatem najmniejsza znana nam planeta karłowata w Układzie Słonecznym. Wcześniej status cześć taki miała Ceres o średnicy 952 kilometrów.

 

W tej chwili, w Układzie Słonecznym oficjalnie uznanych jest pięć planet karłowatych Eris, Makemake, Haumea, Ceres i Pluton. Hygiea jest uważany za czwarty co do wielkości obiekt głównego pasa planetoid po Ceres oraz planetoidach Vesta i Pallas.

Wnioski na temat nowej planety karłowatej w Układzie Słonecznym zostały opublikowane w czasopiśmie naukowym Nature.

 


Korporacja Tesla jest gotowa do sprzedaży niedrogich dachówek solarnych

Korporacja Tesla zaprezentowała trzecią wersję rozwojową swoich dachówek solarnych do stosowania w domach. Zdaniem ekspertów z tej firmy, koszt instalacji takiego dachu jest o wiele mniejszy niż montaż dachu i paneli słonecznych osobno. Poinformowano również, że spółka planuje instalację rekordowej liczby dachów zdolnych do wytwarzania energii.

 

 

Nowy rodzaj paneli słonecznych Tesli, otrzymał nazwą handlową Solarglass. Jest to urządzenie, które wygląda jak zwykła dachówka, która jednocześnie pracuje jako panel słoneczny zdolny do produkcji energii. Poprzednie wersje rozwojowe tego produktu nie były jeszcze dopracowane ale zdaniem prezesa Tesli, Elona Muska, trzecia wersja jest już gotowa do wdrożenia komercyjnego.

Tesla  podała już również przybliżoną cenę instalacji tych urządzeń.  Dla domu o powierzchni 610 metrów kwadratowych, będzie to koszt około 42 500 dolarów. Moc systemu wyniosłaby wtedy 10 kilowatów. Dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych zapewniono również bardzo ciekawą funkcję. Ludzie będą mogą wpisać swój adres zamieszkania i otrzymać pełną kalkulację kosztów usług w zakresie instalacji i konserwacji takiego dachu.

 

Model biznesowy obrany przez firmę Tesla zakłada, że sprzedawane będą nie tylko panele, ale też usługa ich montażu. W założeniu wszystko miałoby zostać zainstalowane tak szybko, jak to możliwe, szybciej niż konwencjonalne dachówki. W niedalekiej przyszłości planowane jest udoskonalenie procesów , co pozwoli na zamontowanie do 1000 dachów tygodniowo.

Gwarancja na dach zainstalowany przez Teslę wynosi 15 lat. Ma on specjalną technologię Weatherization, która obejmuje nie tylko ochronę przed deszczem, śniegiem i gradem, lecz także wiatrem do prędkości około 290 km/h. Ponadto, „dach słoneczny” wyprodukuje więcej energii niż podobnej wielkości dach wyposażony w tradycyjne panele.