Grudzień 2018

Bangladesz wyłączył dostęp do mobilnego Internetu w całym kraju

Jak informuje Al Jazeera, Komisja Regulacyjna ds. Telekomunikacji w Bangladeszu nakazała dostawcom usług telefonii komórkowej wyłączenie dostępu do sieci 3G i 4G w przededniu wyborów.

Wyłączenie dostępu do mobilnego Internetu nastąpiło w przededniu ważnych wyborów w Bangladeszu, które na początku tygodnia były przyczyną wielu zamieszek i aktów przemocy. Jak poinformował rzecznik Komisji ds. Telekomunikacji, Zakir Hussain Khan, podjęto taką decyzję, aby zapobiec rozpowszechnianiu plotek i propagandy, bezpośrednio prowadzącej do ulicznych aktów nienawiści.

 

Partia Narodowa Bangladeszu (BNP) poprowadziła z kolei kampanię mającą na celu rozmieszczenie na terenie całego kraju ponad 600 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy policji, którzy mają czuwać nad bezpieczeństwem w dniu wyborów. Poinformowano też, że w sobotę aresztowano 8 mężczyzn, którzy rozpowszechniali plotki i polityczne fake newsy w mediach społecznościowych.

 

W czwartek BNP ogłosiła natomiast, że od początku listopada aresztowano ponad 8200 przywódców opozycji i aktywistów innych partii, którzy rzekomo przyczyniali się do wzniecania napięć społecznych. W wyniku zamieszek zginęły 4 osoby, a ponad 12 tysięcy zostało rannych.

 

Dyrektor organizacji Human Rights Watch, zajmującej się ochroną praw człowieka, przyznał w rozmowie ze stacją CNN, że sytuacja w Bangladeszu jest niezwykle niepokojąca, ponieważ policja i komisja wyborcza nie powinny wyglądać jak przedłużenia partii rządzącej i narzędzia przemocy skierowane przeciwko opozycji.

 

W październiku tego roku Bangladesz uchwalił restrykcyjne prawo, które pozwala na surowe karanie osób publikujących "agresywne, niszczące harmonię i zaburzające porządek" wiadomości za pomocą urządzeń cyfrowych.

 

 


Chińskie władze aresztowały naukowca, który stworzył pierwsze genetycznie zmodyfikowane dzieci

Chińczycy postanowili szybko przerwać pracę naukowca He Jiankui, który twierdzi, że stworzył pierwsze genetycznie zmodyfikowane dzieci. New York Times ustalił, że chiński rząd umieścił badacza w areszcie domowym.

Jak podaje amerykański dziennik, He Jiankui może obecnie jedynie wykonywać połączenia telefoniczne i wysyłać e-maile. Strażnicy uniemożliwiają mu opuszczenie rezydencji oraz nie pozwalają innym na zbliżenie się do jego laboratorium.

 

Uniwersytet w Shenzen, w budynkach którego rzekomo przetrzymywany jest naukowiec, zaprzeczył informacjom o zatrzymaniu mężczyzny, lecz jeden z jego współpracowników potwierdził doniesienia medialne.

Dalszy los He Jiankui pozostaje niejasny. Nadal istnieją duże obawy dotyczące uczciwości i autentyczności eksperymentu genetycznego. Społeczność naukowców oskarżyła He o wprowadzanie pacjentów w błąd. Badacz miał rzekomo informować, że testuje szczepionkę na AIDS, podczas gdy w rzeczywistości dokonywał modyfikacji genetycznych. Na chwilę obecną nie ma możliwości, by zweryfikować procedury naukowca oraz ocenić ich efektywność.

 

 


Nowe dowody na zderzenie planet w Układzie Słonecznym

Uran to odległa i specyficzna planeta Układu Słonecznego. Oś obrotu tego gazowego giganta jest silnie nachylona, a naukowcy nie potrafią zrozumieć dlaczego. Jednak najnowsze symulacje komputerowe zdają się potwierdzać, że w odległej przeszłości, Uran zderzył się z inną planetą.

 

Oś obrotu Urana jest nachylona pod kątem około 98 stopni do kierunku prostopadłego do ekliptyki, tak więc oś obrotu tego błękitnego olbrzyma znajduje się niemal w płaszczyźnie Układu Słonecznego. Tylko ogromna siła mogłaby wywrzeć wpływ na ciało niebieskie takich rozmiarów. Dlatego uważa się, że w przeszłości mogło dojść do wielkiej kosmicznej kolizji.

Na podstawie symulacji komputerowych, naukowcy z Uniwersytetu w Durham ustalili, że Uran prawdopodobnie zderzył się z planetą o masie co najmniej dwa razy większej od Ziemi. Kolizja ta mogła nastąpić w bardzo wczesnym etapie rozwoju gazowego olbrzyma i wpłynęła na jego charakterystykę.

Naukowcy twierdzą również, że zderzenie Urana z innym ciałem niebieskim mógł być procesem, który trwał stosunkowo krótko. Co więcej, planeta, która wleciała w błękitnego olbrzyma, mogła przetrwać tę katastrofę i nie wyklucza się, że tym impaktorem mogła być tajemnicza dziewiąta planeta, która znajduje się gdzieś na obrzeżach Układu Słonecznego.

 

 


Warto pamiętać, bo według najnowszych badań, nostalgia ma zbawienny wpływ na zdrowie

Wielu z nas lubi wspominać zdarzenia z przeszłości. Najczęściej są one związane z rodziną i bliskimi, a także z naszą młodością. Jak dowodzą najnowsze badania, taka tendencja jest bardzo zdrowa dla naszej psychiki, ale także po prostu dla naszego organizmu. Skąd ta zależność?  

 

Niezależnie od tego, czy słuchasz muzyki, która budzi wspomnienia, czy oglądasz stare zdjęcia lub filmy przenoszące Cię do szczęśliwych chwil, pozytywnie wpływasz na swoje zdrowie. Badania dowiodły, że wspominanie dobrych zdarzeń z naszego życia poprawia nam nastrój, inspiruje oraz motywuje do dalszego życia.

 

Ludzie, którzy z natury są nostalgiczni, lepiej radzą sobie w trudnych sytuacjach życiowych. Takie osoby dodatkowo są bardziej skłonne do wyrażania swoich emocji i mają lepsze kontakty społeczne z innymi ludźmi.

 

Badania opublikowane w czasopiśmie naukowym Journal of Alzheimer’s Disease wykazały, że nostalgia poprawia nastrój, podnosi samoocenę, pomaga w rozwiązywaniu nowych problemów i chroni przed lękami związanymi ze śmiercią, starzeniem się oraz innymi zagrożeniami.

 

Kolejne badanie opublikowane w 2016 roku w czasopiśmie naukowym Psychology & Health wykazało, że nostalgiczni ludzie z reguły są bardziej aktywni fizycznie, a przez to posiadają lepszą kondycję zdrowotną. Takim osobom łatwiej też utrzymać długotrwałe związki.

 

Mimo, że nie powinniśmy zatracać się we wspomnieniach, bo żyjemy w teraźniejszości i nadal mamy przed sobą przyszłość, wspominanie od czasu do czasu może być zdrowym nawykiem. Szczególnie zimowy czas sprzyja integracji z naszymi bliskimi i dzieleniu się pozytywną energią, np. podczas przeglądania starych fotografii.

 

 


Ziemniaki wracają do łask. Okazało się, że są bardzo zdrowe!

Ziemniak to jedno z najpopularniejszych warzyw na całym świecie. Szczególnie w Polsce często konsumujemy bulwy ziemniaczane, jednak dopiero od niedawna zaczęto doceniać ich potężne właściwości odżywcze, a nawet doszukano się kilku zastosowań kosmetycznych.

 

Przeciwutleniacze

Ziemniaki zawierają cenne przeciwutleniacze, takie jak flawanoidy, karotenoidy oraz fenole. Neutralizują one w naszym organizmie potencjalnie szkodliwe cząsteczki, znane jako wolne rodniki. To właśnie one odpowiadają za wiele chorób przewlekłych, takich jak choroby serca, cukrzyca oraz nowotwory.

Wspomaganie trawienia

Bulwy ziemniaczane zawierają specjalny rodzaj skrobi, która nie jest w pełni rozkładana przez nasz układ trawienny. Dzięki temu substancja dociera do jelita grubego, gdzie staje się źródłem składników odżywczych dla naszych bakterii jelitowych.

Witaminy i minerały

Po pierwsze, ziemniaki są bardzo syte w porównaniu do ich wartości kalorycznej. W 100 g ziemniaka znajdziemy jedynie 79 kalorii. Ponadto, w ziemniakach zawarte są także: błonnik, tłuszcze, witamina C, witamina B6, potas, magnez i fosfor. To prawdziwa bomba odżywcza! Warto jednak pamiętać, że zawartość cennych mikroelementów różni się w zależności od rodzaju ziemniaka, a także sposobu jego przygotowania. Najzdrowsze jest oczywiście gotowanie na parze.

Trik pielęgnacyjny

Sok z ziemniaków, ze względu na zawartość witaminy C, ma właściwości wybielające i może być używany do rozjaśniania cieni pod oczami. Z tego samego powodu dobrze rozjaśnia przebarwienia skórne, a także zmiękcza skórki paznokci.

 

 


Nowe badania mogą być krokiem milowym dla sklonowania mamutów

Naukowcy z Instytutu Scoltech i MIPT zbadali białko i skład tłuszczowy kości mamucich znalezionych na rzece Jana na Syberii. Zidentyfikowano 98 białek i 73 lipidy. Praca naukowców jest jednym z nielicznych w nowym kierunku naukowym paleolipidomiki, uzupełniającym kierunki paleogenomiki i paleoproteomiki. Wyniki badań opublikowano w European Journal of Mass Spectrometry.

 

Zainteresowanie badaniem składu molekularnego szczątków istot, które kiedyś żyły na naszej planecie, powstało kilka dekad temu. Nowe metody analizy genetycznej pozwoliły rozpocząć badania DNA pobranego ze starożytnych kości. Pojawił się cały kierunek naukowy, tj. paleogenetyka, która pozwoliła rozwiązać wiele tajemnic ewolucyjnych. Jednak sama genetyka nie wystarczy, aby uzyskać pełny obraz zwierząt, które żyły na długo przed nami.

 

Oprócz DNA w składzie organizmów żywych niezwykle ważna jest kompozycja białek i tłuszczów. Dlatego oprócz paleogenomiki pojawiła się paleoproteomika, badająca starożytne białka. Cząsteczki tłuszczowe, lipidy, nie przyciągały zbyt wiele uwagi, ponieważ większość z nich jest wyjątkowo niestabilna i po prostu nie zachowywała się dobrze przez miliony lat.

 

Jednak niektóre lipidy doświadczają stresu oksydacyjnego i przekształcają się w szczątki kopalne, które można badać. Badanie lipidów może dostarczyć informacje na temat właściwości odżywczych naszych przodków, chorób, które tolerują, a nawet rozwoju ich układu nerwowego.

 

Naukowcy Scoltech i MIPT w swoich bajnowszych badaniach wykorzystujących nowoczesne metody byli w stanie wykryć 98 białek i 73 lipidów w kościach mamuta syberyjskiego. Wyniki porównano z analizą kości współczesnego słonia afrykańskiego.

„Wśród białek, które odkryliśmy, znajduje się nie tylko kolagen, który stanowi podstawę tkanki kostnej organizmu, ale także wiele innych, takich jak albumina, lumikanin, osteoglycyna, glikoproteina alfa-2-HS, które regulują różne procesy w żywym organizmie. Jeśli chodzi o cząsteczki tłuszczu, okazało się, że wiele z nich nie utrzymuje się przez tak długi czas. Nie byliśmy w stanie wykryć tylko triglicerydów, nie znaleziono fosfatydylocholin ani sfingomielin” - powiedział Juri Kostjukewicz, autor badania.

Wiadomo, że białka mogą być markerami różnych chorób. Istnieją przykłady prac, w których, analizując szczątki skamieniałości, można było ustalić, z czym chory się zmagał. W badaniu naukowcy byli zainteresowani tym, jakie lipidy mogły w zasadzie zachować się przez dziesiątki tysięcy lat w szczątkach kopalnych. Według Jewgienija Nikołajewa, profesora Skoltecha i MIPT, najnowsze badania pomogą odpowiedzieć na to pytanie.

 


NASA chce wykonać badania sejsmiczne na planecie Wenus z pomocą balonów

Naukowcy z NASA przeprowadzili eksperyment sejsmiczny z udziałem balonów w pobliżu miejscowości Pahrump w stanie Nevada. Na podstawie tych badań, amerykańska agencja kosmiczna chce ustalić, czy balony mogą posłużyć do badania aktywności sejsmicznej planety Wenus.

 

Podczas niedawnych eksperymentów na pustyni, naukowcy wywołali słabą podziemną eksplozję, która wywołała wstrząs o mocy 3-4 stopni w skali Richtera. W tym czasie, setki metrów nad ziemią znajdowały się dwa balony wypełnione helem, które z pomocą barometrów analizowały delikatne wibracje powietrza.

 

Naukowcy sprawdzają, czy podobną metodę badawczą można wykorzystać na planecie Wenus. Ekstremalnie wysokie temperatury i ciśnienia uniemożliwiają wysłanie łazików, dlatego NASA rozważa umieszczenie balonów około 50 km nad powierzchnią planety, gdzie panują łagodniejsze warunki.

Źródło: JPL/NASA

Z dotychczasowych badań wynika, że Wenus może być aktywna sejsmicznie. Na taki stan rzeczy wskazują charakterystyczne struktury na powierzchni planety. Z pomocą balonów helowych, NASA mogłaby dokładniej zbadać jej aktywność sejsmiczną.

 


Koreańczycy zaprezentowali zaawansowany egzoszkielet

Południowokoreańska firma LG przywiezie na Międzynarodową Wystawę Elektroniki CES-2019, która odbędzie się na początku stycznia, zaktualizowaną wersję egzoszkieletu CLOi SuitBot. Ponadto na targach firma zaprezentuje zaktualizowane wersje asystentów robotów: PorterBot, ServeBot i CartBot. Te ostatnie mają na celu pomóc klientom w różnych obszarach usług.

 

Urządzenie CLOi SuitBot zostało zaprezentowane w zeszłym roku na targach technologii IFA w Berlinie. Jest to lędźwiowy egzoszkielet, przeznaczony dla osób, które codziennie muszą podnosić, przenosić i opuszczać ciężkie przedmioty. Zastosowanie egzoszkieletu w tym przypadku ma na celu zmniejszenie zmęczenia i ryzyka różnych urazów kręgosłupa.

 

Zaktualizowana wersja egzoszkieletu stała się bardziej zwarta. Zakłada on również odcinek lędźwiowy, aby zapewnić dodatkowe wsparcie przy przewożeniu towarów, ale teraz nie wymaga użycia długiego systemu podparcia nóg, który w pierwszej wersji urządzenia zakończony był specjalnymi butami. Nowa wersja wyposażona jest w bardziej elastyczny mechanizm pasków, które są mocowane na brzuchu i nogach osoby, co upraszcza jego noszenie i używanie.

 

Gdy osoba przechyla się pod kątem 64 stopni, SuitBot automatycznie aktywuje się, aby stworzyć dodatkowe wsparcie dla rozciągnięcia talii o 50 stopni i zginania o 90 stopni. Gdy ciało wraca do pozycji pionowej, system automatycznie się wyłącza. Bateria zastosowana w egzoszkielecie SuitBot wystarczą na około 4 godzin pracy.

 

Jak wspomniano powyżej, na CES-2019 LG zaprezentuje również zaktualizowane wersje swoich robotów CLOi. Linia urządzeń obejmuje trzy roboty, tj. konsultanta robota, robota portiera i robota przeznaczonego do zdalnych zakupów.

 

System sztucznej inteligencji, który je wykorzystuje, pozwala robotom analizować zachowania ludzi, odpowiadać na żądania klientów i ogólnie skuteczniej radzić sobie z ich zadaniami. Interakcja z robotami odbywa się poprzez ekran dotykowy zainstalowany na każdym z nich, a także polecenia głosowe.

 

Firma nie ogłosiła jeszcze, kiedy zamierza wystartować z komercyjnym wykorzystaniem robotów CLOi, ale odwiedzający CES-2019, które potrwają od 8 do 12 stycznia 2019 w Las Vegas, będą mogły z nią negocjować. Najprawdopodobniej LG będzie udostępniać dodatkowe informacje o nowych produktach na ww. wystawie.

 

 


Australia walczy z wielką falą upałów

Australia zmaga się z falą upałów obejmujących cały kontynent. Rekordowa temperatura 49 °C została zarejestrowana w Australii Zachodniej. Wraz z upałami wzrasta również zagrożenie pożarami na terenie całego kraju.

Temperatury w niemal całym kraju są o 5 °C do 15 °C powyżej średniej dla tej pory roku. W Marble Bar w północno-zachodniej Australii Zachodniej zarejestrowano rekordową temperaturę 49,3 °C. W Nowej Południowej Walii oraz północnej Wiktorii temperatura sięgała niemal 45 °C. W Australii Południowej przewiduje się wzrost temperatury powietrza nawet do 48 °C.

Tak ekstremalne warunki pogodowe mogą znacznie zwiększać ryzyko wystąpienia pożarów. Najbardziej zagrożonym rejonem jest Australia Południowa, w której dodatkowo mają wystąpić silne wiatry. Państwowa straż pożarna w Południowej Australii ostrzegała mieszkańców tych terenów, aby byli gotowi do ewakuacji.

 

Ewakuacja przeciwpożarowa w Australii obejmuje „Bushfire Survival Plan”, który zakłada ucieczkę w dzicz i porady dotyczące przetrwania w australijskim buszu w razie pożaru. Alison Martin, rzeczniczka straży pożarnej apeluje, aby zaplanować ewakuację wcześniej, ponieważ czekanie do ostatniej chwili może skończyć się tragicznie.

 

 


Dziura koronalna spowoduje pierwszą burze magnetyczną w 2019 roku

Trwa minimum słoneczne i plamy praktycznie zniknęły z tarczy Słońca. Nie ma co liczyć na rozbłyski albo koronalne wyrzuty masy, ale wciąż dochodzi tam do zjawisk, które mogą skutkować powstaniem burzy magnetycznych i spektakularnych zórz polarnych. 

 

Najbliższej burzy magnetycznej, wywołanej przez dziurę koronalną, spodziewamy się 4 stycznia 2019 roku. Ten otwór w atmosferze słonecznej odwraca się właśnie w kierunku Ziemi i skieruje to w naszą planetę strumień wiatru słonecznego.Będzie to pierwsza burza magnetyczna nowego roku. 


 
Dziury koronalne to miejsca, gdzie pole magnetyczne Słońca otwiera się, umożliwiając niczym nieskrępowany przepływ wiatru słonecznego. Wiatr słoneczny płynący z tych otworów jest znacznie szybszy od regularnego gdy osiągnie Ziemię może doprowadzić do średniej burzy magnetycznej i towarzyszących jej zórz polarnych.

 


Eksplozja gazu zniszczyła blok w Rosji. Dziesiątki mieszkańców zaginęło

Dziś około godziny 6 rano czasu lokalnego, w jednym z bloków mieszkalnych w mieście Magnitogorsk na Uralu miała miejsce eksplozja gazu. Wybuch spowodował zawalenie się jednej z sekcji bloku.

 

Służby wciąż pracują na miejscu, a dokładna liczba ofiar śmiertelnych pozostaje nieznana. Federalna Służba Bezpieczeństwa potwierdziła śmierć czterech osób. Z gruzów dotychczas udało się wydobyć tylko cztery osoby, które przewieziono do szpitala, a los 68 kolejnych pozostaje nieznany.

Przyczyną tej tragedii był wybuch gazu, który poważnie uszkodził budynek, a już po kilkunastu minutach zawalił się cały sektor. Eksplozja zniszczyła w sumie 48 mieszkań w 10-piętrowym bloku. Około 110 osób straciło dach nad głową.

Na miejsce katastrofy wysłano setki ratowników, którzy przeszukują gruzy w poszukiwaniu ofiar. Operację utrudnia niska temperatura, która aktualnie wynosi -16 stopni Celsjusza, a w nocy spadnie do ponad -23 stopni.

 


Gwałtowne powodzie i osuwiska na Filipinach, jest wiele ofiar

Depresja tropikalna Usman sprowadziła na Filipiny intensywne deszcze, które doprowadziły do niebezpiecznych powodzi i osuwisk. Katastrofa naturalna pochłonęła życie ponad 50 osób, wielu ludzi zaginęło.

 

Cyklon Usman dotarł do Filipin w sobotę od strony wschodniej, przeszedł przez centralną część kraju i w niedzielę, znacznie osłabiony, wszedł na Morze Południowochińskie. Sztorm nie przyniósł silnych wiatrów, ale sprowadził ulewy i to one sprowadziły katastrofę.

We wschodnich, centralnych i zachodnich regionach wystąpiło wiele osuwisk i powodzi. W ciągu 48 godzin, w prowincji Camarines Norte na wyspie Luzon spadły aż 573 mm deszczu, czyli niemal tyle, ile spada w całym grudniu.

Ulewy i osuwiska zabiły co najmniej 50 osób, głównie w prowincjach Albay i Camarines Sur w południowej części wyspy Luzon w regionie Bicol. 17 osób uznaje się za zaginionych. Ponad 20 tysięcy mieszkańców w sześciu najbardziej dotkniętych prowincjach zostało przesiedlonych – ich domy zniszczyły osuwiska.

 


Chiny mogą przejąć globalny rynek samochodów elektrycznych

Po rewolucji kulturalnej lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, która wyrządziła szkodę chińskiej gospodarce, kraj zaczął otwierać swoje rynki na świat zewnętrzny. Celem było dostarczenie technologicznego know-how z zagranicy, które mogłoby być następnie opanowany przez krajowe firmy.

 

Na początku lat osiemdziesiątych zagraniczni producenci samochodów mogli działać w Chinach tylko pod warunkiem, że założyli joint venture z chińskim partnerem. Te chińskie firmy współpracujące z zagranicznymi firmami musiały ostatecznie zdobyć wystarczającą wiedzę do samodzielnego funkcjonowania.

 

W każdym razie taki był plan. Chińskie samochody następnie zalały rynek, ale okazały się głównie tandetnymi podróbkami. Wyglądały jak samochody zagraniczne, ale wnętrze i wyposażenie było tandetne. Producenci samochodów w USA i Europie wyprzedzili Chińczyków.

Chiny wykorzystują okazję, a jedynym sposobem na pokonanie reszty świata w tym przypadku, jest przestawienie zakładów na zupełnie nową technologię. I tutaj pojawiają się samochody elektryczne, mniej skomplikowane mechanicznie i polegające głównie na cudach elektroniki. Silnik elektryczny Chevrolet Bolt zawiera tylko 24 ruchome segmenty. Dla porównania silnik spalinowy Volkswagen Golf zawiera ich aż 149. Tymczasem Chiny już utworzyły przemysłową sieć dostawców elektroniki na długie lata do produkcji baterii, telefonów i urządzeń dla całego świata.

 

Teraz rząd chiński z zadowoleniem przyjmuje przejście z silnika spalinowego na silniki elektryczne i to w skali, o jakiej inne kraje mogą sobie pomarzyć. Transport elektryczny stał się jednym z dziesięciu filarów Made in China 2025, czyli planu państwowego dla kraju, który musi stać się liderem w branży zaawansowanych technologii i wciąż prowadzi politykę tworzenia popytu. Od 2013 r. prawie 500 firm z branży pojazdów elektrycznych rozpoczęło działalność w Chinach w celu zaspokojenia potrzeb rządu i zarobienia pieniędzy na dotacjach przeznaczonych na dostawy.

 

Chiński rząd obiecał swoim klientom zlikwidowanie jednej z najtrudniejszych spraw urzędowych, tj. zdobycie tablicy rejestracyjnej. W celu zwalczania zanieczyszczeń ich liczba każdego roku jest ściśle ograniczona. Pekin rozdaje je podczas loterii, ale szansa na zdobycie numeru wynosi 0,2%. Szanghaj sprzedaje je na aukcji po cenach wyższych niż koszt krajowych samochodów. Okazuje się, że numery dla samochodów elektrycznych są ogólnie bezpłatne.

„Świat potrzebuje innego sposobu stymulowania gospodarki" - mówi Bill Russo, dyrektor generalny szanghajskiej firmy konsultingowej zajmującej się motoryzacją. „Chiny zdają sobie sprawę, że nie mogą polegać na paliwach kopalnych, bo zaduszą się we własnych oparach".

Reformy w Chinach zmieniły strategię postępowania w branży. Wielu producentów zapowiada swoją globalną strategię elektryfikacji opartą na chińskiej polityce przemysłowej i jest to zagrożenie dla prawie wszystkich producentów samochodów, w tym Forda, General Motors i marek europejskich.

 


Arabia Saudyjska i jej sojusznicy wykorzystują dzieci jako najemników w Jemenie

Mimo coraz silniejszej krytyki na świecie, Arabia Saudyjska i jej koalicja kontynuują wyjątkowo krwawą wojnę w Jemenie. Saudowie próbują wygrać ten konflikt za wszelką cenę i nie patrzą na straty i ofiary cywilne, a jak dobrze wiadomo, wojny nie wygra się bez mięsa armatniego.

 

W zeszłym roku wyszło na jaw, że Arabia Saudyjska w bardzo dużym stopniu polega na zagranicznych najemnikach. Żołnierze z Sudanu stanowią większość wśród 14 tysięcy bojowników. We wrześniu 2017 roku okazało się, że na wojnie w Jemenie zginęło 412 sudańskich żołnierzy, w tym 14 oficerów. Wtedy w Sudanie głośno mówiło się o konieczności wycofania wszystkich żołnierzy z Jemenu.

 

Oczywiście Sudan nie udziela swojego wsparcia bezinteresownie. Prezydent Omar al-Bashir otrzymał od Arabii Saudyjskiej i Kataru ponad 2,2 miliarda dolarów w zamian za wysłanie mięsa armatniego na wojnę.

Jak donosi amerykański dziennik New York Times, Arabia Saudyjska wykorzystuje do walki nawet dzieci, które traktuje jako najemników, tj. zapewnia im broń, wysyła na front i płaci za ich „usługi”. Dzieci te pochodzą z bardzo biednych rodzin z sudańskiego regionu o nazwie Darfur, w którym od niemal 16 lat toczy się wojna.

 

Z przeprowadzonych wywiadów wynika, że dzieci w wieku 14-17 lat mogą stanowić 20-40% zagranicznych bojowników, którzy walczą w Jemenie na froncie. Co więcej, ich dowódcy wydają im rozkazy zdalnie, zachowując bezpieczną odległość. Młodych najemników nie można nazwać inaczej, jak mięsa armatniego, które Arabia Saudyjska zakupiła do walki. Ale poza oburzaniem się, nikt nic z tym nie robi, bo kto bogatemu zabroni?

 

Zachód tak naprawdę dopiero po kilku latach faktycznie zainteresował się wydarzeniami w Jemenie. Media przez dłuższy czas podawały, że w wyniku wojny, która trwa od marca 2015 roku, zginęło ponad 10 tysięcy ludzi. Tymczasem najnowsze dane mówią o ponad 60 tysiącach zabitych oraz 85 tysiącach ofiarach głodu. Szacuje się, że w Jemenie, z ręki Saudów, mogło już zginąć ponad 170 tysięcy ludzi, a Stany Zjednoczone oficjalnie uznają ich za swoich bliskich sojuszników Bliskiego Wschodu.

 


Wkrótce zdobędziemy pierwszy dowód potwierdzający istnienie czarnych dziur

Czarne dziury to tajemnicze struktury, których nie potrafimy zaobserwować bezpośrednio. Cała nasza wiedza na ich temat pochodzi od zjawisk, które występują w ich najbliższym otoczeniu. Jednak już wkrótce to się może zmienić dzięki ważnemu projektowi pod nazwą Event Horizon Telescope (EHT).

 

Naukowcy od dawna chcieli zobaczyć czarną dziurę, lecz dotychczas nie było to możliwe. Dopiero dziś jesteśmy w posiadaniu odpowiedniej technologii, dlatego też powstał projekt Event Horizon Telescope. Naukowcy zaangażowali i synchronizowali wiele radioteleskopów z całego świata, aby wykonać pierwsze zdjęcie czarnej dziury. Konkretniej, chodzi o supermasywną czarną dziurę Sagittarius A*, która posiada masę około 4 milionów Słońc i znajduje się około 26 tysięcy lat świetlnych od naszej planety w centrum Drogi Mlecznej.

Źródło: NASA/Chandra

Obserwacje czarnej dziury rozpoczęły się 4 kwietnia 2017 roku i potrwały do 9 kwietnia. W ciągu tych kilku dni wygenerowano olbrzymie ilości danych, które zgromadzono na dyskach fizycznych w poszczególnych obserwatoriach. Kolejnym etapem projektu było dostarczenie tych dysków do wielkiej sieci komputerowej w MIT Haystack Observatory, gdzie rozpoczęto analizę danych.

Źródło: Hostler, D. Harvey, ESO/C. Malin

Przetworzenie wszystkich informacji wymaga przede wszystkim cierpliwości. Naukowcy zaangażowani w projekt przypuszczali, że prace dobiegną końca w 2018 roku. Niestety prace wciąż trwają, ale dobra informacja jest taka, że pierwsze w historii zdjęcie czarnej dziury, które de facto będzie dowodem na istnienie tych kosmicznych potworów, może pojawić się już w kolejnych miesiącach 2019 roku.

Źródło: Victor de Schwanberg/Science Photo Library

Według ogólnej teorii względności, horyzont czarnej dziury rzuca okrągły „cień” na otaczającą ją plazmę. Naukowcy chcą go sfotografować. Projekt EHT pozwoli również wyliczyć masę supermasywnej czarnej dziury Sagittarius A*. Wyniki prac być może poznamy już wkrótce, dlatego musimy uzbroić się w cierpliwość.

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl