Wrzesień 2018

Bill Cosby pójdzie do więzienia za gwałty nawet na 10 lat!

Znany amerykański czarnoskóry komik Bill Cosby, trafi do więzienia na 3 do 10 lat. Gwiazdor telewizji przez lata odurzał swoje ofiary i gwałcił je. W końcu jednak doszło do ujawnienia tego procederu co skutkowało procesem sądowym, którego finał miał miejsce dzisiaj.

W uzasadnieniu wyroku, 81 letni komik został nazwany"agresywnym drapieżcą seksualnym". Obrońcy artysty wnosili o areszt domowy, aby nie trzeba było go zamykać w więzieniu, ale sędzia nie wyraził zgody i zaraz po ogłoszeniu wyroku Cosby został skuty i wyprowadzony jak każdy skazany.

 

Problemy Billa Cosby'ego dotyczą podania środków odurzających oraz molestowania seksualnego i gwałtów. Udowodniono mu napaść wobec Andrei Constand, koszykarki uniwersytetu w Temple. Jednak była to tylko jedna z ponad 60 kobiet , które oskarżają go o molestowanie seksualne.

 

Upadek Cosby'ego jest doprawdy spektakularny. Zwłaszcza, że znany jest on przede wszystkim jako ikona rodzinnych wartości wypromowana w bardzo popularnym kiedyś serialu The Cosby Show, który był emitowany w latach 1984 do 1992. Wcielał się tam w rolę przykładnego ojca i lekarza ginekologa, Heathcliffa „Cliffa” Huxtable. Aż strach pomyśleć co musiały przeżywać wtedy jego teoretyczne pacjentki.

 


 


W Australii odnaleziono rekordowo duży złoty samorodek

W australijskiej kopalni złota Beta Hunt, znajdującej się w zachodniej części kontynentu, odnaleziono złoty samorodek o wadze 95 kg co stanowi oficjalny rekord świata.

 

Górnicy pracujący na jednym ze złóż złotonośnych trafili na miejsce gdzie znajdowały się wyjątkowo duże samorodki. Większy z nich ważył 95 kg, ale obok wykopano również kolejny, o wadze "tylko" 63 kg.

 

Pracownicy, którzy ujawnili te złote samorodki twierdzą, że nie byli w stanie podnieść ich samodzielnie i w końcu znalezisko przenosiło aż trzech mężczyzn. Władze kopalni wstępnie szacują, że wartość odnalezionego złota to przynajmniej 2 miliony dolarów.

 

 

 


Globalne ocieplenie rozpoczęło się w czasach starożytnych

Według naukowców z Uniwersytetu Wisconsin w Madison, globalne ocieplenie zaczęło się tysiące lat temu. Następnie wycięto lasy do uprawy zbóż, a pola zostały zalane w celu zasadzenia ryżu. Taki wpływ nie mógłby przejść nawet dla dzikiej przyrody bez śladu. W związku z tym naukowcy uważają, że globalne ocieplenie, kontynuowane na planecie, rozpoczęło nawet starożytnych rolników.

 

 

To rozwój rolnictwa, który rozpoczęli starożytni rolnicy, doprowadził do rozwoju globalnego ocieplenia na Ziemi. Być może nie tak szybko, jak jest teraz, ale początek został dokonany. W tym samym czasie wielu naukowców uważa to za dar dla planety. Gdyby nie te procesy organizowane przez człowieka, Ziemia mogła pogrążyć się w nowej epoce lodowcowej w XVIII i XIX wieku. Początek wszystkich okresów zlodowacenia charakteryzuje się wysoką koncentracją gazów cieplarnianych.

 

Tak było zawsze przed epoką, kiedy pojawili się pierwsi rolnicy. Najprawdopodobniej uważa się, że uniemożliwiały one początek kolejnego okresu zlodowacenia. W Chinach pojawienie się dużych osad rolniczych datuje się na 7000 lat temu. Tysiąc lat później wylesianie na dużą skalę miało miejsce we współczesnej Europie. A nawet tysiąc lat na północno-wschodniej części Azji pojawiły się ogromne pola ryżowe. 

Pola ryżowe w Tajlandii

Eksperci twierdzą, że to właśnie ekspansja ludzkości i trwający wraz z nią riozwój rolnictwa,doprowadził do zatrzymania naturalnego wahadła Ziemi, które regulowało okresowo globalną średnią temperaturą. W taki sposób tłumaczy się też zadziwiający fakt, że w czasach prehistorycznych, kiedy przecież nie było ani ludzkości ani przemysłu, nagle dochodziło do okresów ocieplenia i ochłodzenia. 

 

 


Belgijski polityk nie może założyć konta na Facebooku. Cenzorzy uznali, że jego nazwisko narusza regulamin

Serwis społecznościowy Facebook zapędził się w cenzurze do tego stopnia, że uniemożliwił założenie konta jednemu z belgijskich polityków. Cenzorzy uznali, że jego nazwisko jest obraźliwe.

 

W Belgii wkrótce odbędą się wybory samorządowe. 26-letni Luc Anus ubiega się o mandat w radzie miejskiej w Lobbes w regionie Walońskim. Aby zyskać jak największe poparcie, postanowił założyć konto na Facebooku. Jednak podczas rejestracji dowiedział się, że posiada obraźliwe nazwisko.

 

Facebook wymaga, aby użytkownicy podawali prawdziwe dane osobowe. Luc Anus był wyjątkiem. Belgijski polityk kontaktował się z obsługą klienta, lecz bez skutku – cenzorzy nie zaakceptowali jego nazwiska. Jedynym sensownym rozwiązaniem była rejestracja jako „Luc Anu”.

Media oraz mieszkańcy Belgii są dosyć zdziwieni jego nietypowym nazwiskiem, choć poza Facebookiem, nikt nie traktuje go jako obraźliwego. Jego nazwisko przyniosło mu niemałą popularność w kraju. Ciekawostką jest, że w całej Belgii, nazwisko „Anus” posiada tylko 49 osób i wszyscy mieszkają w regionie Walońskim.

 


Islamscy terroryści coraz chętniej przyjeżdżają do Polski

Konsekwencją polityki otwartych drzwi jest islamizacja Europy. Proces ten widać w szczególności na zachodzie, ale wschodnia część naszego kontynentu również pozostaje zagrożona. Imigranci zjeżdżają się bowiem do całej Europy.

 

Rządy państw Europy Zachodniej są coraz głośniej potępiane za sprowadzanie nielegalnych imigrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Ale nie ukrywajmy, że problem ten nie dotyczy Europy Wschodniej – polskie i węgierskie władze, choć spierają się z Unią Europejską w kwestii zmasowanej imigracji, same sprowadzają do siebie obcokrajowców.

 

Różnica jest taka, że Europa Zachodnia przyjmuje imigrantów z państw trzeciego świata z Afryki i Bliskiego Wschodu. Z kolei Europa Zachodnia sprowadza ich z szeroko rozumianego Wschodu – najwięcej z Ukrainy, ale także z Bliskiego Wschodu i z Azji, np. z Bangladeszu, Indii czy Filipin. Nie zmienia to jednak faktu, że Polska także jest zagrożona przez islamski terroryzm.

Ekspert ts. Terroryzmu Krzysztof Liedel powiedział, że dżihadyści osiedlają się głównie we Francji, Włoszech, Wielkiej Brytanii, Belgii, Hiszpanii oraz w Niemczech i trudno ustalić, ilu ich żyje w Europie. Islamiści coraz bardziej interesują się także Polską. Na dzień dzisiejszy, zdaniem Krzysztofa Liedela, raczej nie stanowią oni zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa, gdyż uciekający z Bliskiego Wschodu terroryści szukają u nas jedynie schronienia.

 

Oczywiście trudno przewidzieć czy i kiedy ten stan rzeczy ulegnie zmianie. Europie Zachodniej nieustannie grożą islamskie zamachy terrorystyczne, lecz prędzej czy później to samo może spotkać rzekomo antyimigrancką Polskę czy Węgry. Islamiści, jak widać, interesują się całą Europą.

 


Naukowcy stymulują wzrost raf koralowych przy użyciu prądu elektrycznego

Ekolodzy poszukują nowatorskiego sposobu na uratowanie Wielkiej Rafy Koralowej w Australii. Co ciekawe, postanowiono, że do przyspieszenia wzrostu koralowców zostanie wykorzystana energia elektryczna. O pomyśle poinformowała grupa Reef Ecologic za pośrednictwem czasopisma naukowego New Scientist.

 

Koncepcja wykorzystania energii elektrycznej do stymulowania wzrostu koralowców jest rozważana już od jakiegoś czasu, a podobne projekty ruszyły na Karaibach, Oceanie Indyjskim oraz w południowo-wschodniej Azji. Dziś kolej na rejony Wielkiej Rafy Koralowej.

 

Prąd o niskim napięciu przepływa przez stalowe konstrukcje, umieszczone w pobliżu raf i wchodzi w interakcję z minerałami znajdującymi się w morskiej wodzie. Badania dowiodły, że taka stymulacja znacznie przyspiesza regenerację uszkodzonych koralowców.

 

Próby Reef Ecologic są obecnie przeprowadzane w odległości 100 km na północ od australijskiej przybrzeżnej miejscowości Cairns. Region ten był poważnie dotknięty masowym wybielaniem koralowców, które przybrało na mierze w 2016 i 2017 roku. W naturalnych warunkach proces odnowy koralowców oszacowano na około dekadę, ale stymulacja prądem elektrycznym ma skrócić ten czas.

Badanie przeprowadzone w 2016 roku wykazało, że w wyniku wybielania koralowców zatrważający odsetek 93% Wielkiej Rafy Koralowej obumiera. Wybielanie jest zwykle spowodowane rosnącą temperaturą wody. Samo wybielanie nie zabija koralowców, jednak sprawia, że są one znacznie bardziej wrażliwe na jakiekolwiek inne szkodliwe czynniki.

 

Prąd o niskim napięciu, który jest stosowany do stymulacji wzrostu koralowców, nie jest szkodliwy dla ludzi ani dla organizmów morskich. Znacznie poważniejszym problemem jest doprowadzenie takiego zasilania do poszczególnych miejsc w oceanie. Mimo tego naukowcy nie zniechęcają się, ponieważ już wiele badań dowiodło, że sposób jest skuteczny.

 


Internet podzieli się na strefę chińską i amerykańską, twierdzi były dyrektor generalny Google

Były dyrektor generalny firmy Google, Eric Schmidt, przewiduje, że na przestrzeni najbliższych kilkudziesięciu lat dojdzie do rozłamu Internetu, który zostanie podzielony na dwie części. Jedna będzie kontrolowana przez Stany Zjednoczone, podczas gdy druga znajdzie się pod nadzorem Chin.

Schmidt podzielił się swoimi spostrzeżeniami podczas prywatnej imprezy w San Francisco, zorganizowanej przez fundusz inwestycyjny Village Global VC. Były dyrektor generalny Google'a został zapytany przez jednego z ekonomistów o możliwość podziału Internetu w najbliższych latach. Według Schmidta najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest bifurkacja (podzielenie, rozwidlenie - przyp. red.) sieci na dwie strefy: chińską i amerykańską.

Prognozy Schmidta pojawiają się w momencie, gdy jego następca na stanowisku dyrektora generalnego Google'a, Sundar Pichai, wywołał spore kontrowersje w związku z proponowaną strategią firmy w Chinach. Według ostatnich doniesień, Google rozpoczął pracę nad projektem Dragonfly, czyli wyszukiwarką blokującą dostęp do treści zakazanych przez chiński rząd. Postępowanie Google'a spotkało się ze sporą krytyką ze strony mediów europejskich i amerykańskich, które zarzucają firmie przyczynianie się do ograniczania wolności obywateli.

 


Rosja wznowiła dostawę systemów rakietowych S-300 do Syrii

Poznaliśmy właśnie decyzję Rosji w sprawie najnowszej eskalacji wydarzeń w Syrii. Ministerstwo Obrony powiadomiło o wznowieniu dostawy zaawansowanego systemu rakietowego S-300. Dzięki nowej broni, Syria będzie mogła eliminować zagrażające jej izraelskie samoloty ze znacznie większą skutecznością.

 

Dowiadujemy się, że systemy S-300 pojawią się w Syrii już w ciągu dwóch tygodni. Należy tu zaznaczyć, że Rosja posiada tam swoje systemy rakietowe S-400, a teraz mówimy o wznowieniu sprzedaży systemów S-300 dla syryjskiej armii, która została wcześniej zawieszona na polecenie Izraela.

 

Rosja zamierza również dostarczyć lepsze systemy kontroli dla syryjskiej obrony przeciwlotniczej oraz systemy elektroniczne, zdolne do tłumienia nawigacji satelitarnej, pokładowych systemów radarowych i komunikacyjnych w samolotach wojskowych, które będą atakować Syrię.

 

Władze Rosji udostępniły także dane, zebrane przez rozmieszczone w Syrii systemy S-400, aby udowodnić, że to Izrael odpowiada za zestrzelenie rosyjskiego samolotu zwiadowczego Ił-20. Ministerstwo Obrony wskazało, że jeden z myśliwców wykorzystał Ił-20 jako tarczę do ochrony przed pociskami syryjskiej obrony przeciwlotniczej.

Izrael zamierza zrobić wszystko, aby nie dopuścić do realizacji dostawy systemów rakietowych S-300, które posiadają zasięg 250 km i mogą eliminować kilka celów jednocześnie. Nowe systemy obronne pozwolą Syrii namierzać izraelskie samoloty niemal natychmiast po ich wystartowaniu z baz wojskowych. Dotychczas syryjska obrona przeciwlotnicza polegała między innymi na nieefektywnych i przestarzałych systemach S-200, które nie stanowiły większego zagrożenia dla izraelskich samolotów. Teraz sytuacja może ulec zmianie.

 

Stany Zjednoczone również są niezadowolone z najnowszej decyzji Rosji. W najbliższym czasie możemy spodziewać się kilku scenariuszy. Izrael może w jakiś sposób przekonać lub przekupić Rosję, aby zrezygnowała z dostawy S-300, tak jak miało to miejsce miesiące temu, choć tym razem wydaje się to mało prawdopodobne. Istnieje też możliwość, że Izrael pójdzie na całość i będzie próbował zniszczyć obsługiwane przez syryjskie wojska systemy S-300, co będzie miało bardzo poważne konsekwencje.

 


USA nawołują do rewolucji w Iranie

W sobotę, w Iranie odbyła się parada wojskowa, w trakcie której czterej zamachowcy zaczęli strzelać do ludzi, zabijając około 25 osób. Tego samego dnia, w Stanach Zjednoczonych odbyła się konferencja, na której otwarcie wezwano irańskie społeczeństwo do zainicjowania rewolucji i obalenia rządu w Teheranie.

 

Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku a obecnie doradca ds. cyberbezpieczeństwa i jeden z osobistych prawników Donalda Trumpa uczestniczył w szczycie, który zwołała Organizacja Społeczności Irańsko-Amerykańskich. Polityk stwierdził, że Irańczycy prędzej czy później obalą swój rząd, a nadchodzącej rewolucji sprzyjają nałożone sankcje, które poważnie szkodzą gospodarce Iranu i potęgują niezadowolenie społeczne.

 

Rudy Giuliani wyraził nadzieję, że rewolucja będzie miała charakter pokojowy. Tymczasem władze Iranu oskarżają Stany Zjednoczone, Izrael i kraje arabskie o kierowanie antyrządowymi demonstracjami. To oczywiste, że rewolucja nie będzie miała charakteru pokojowego – z pewnością nastąpi rozlew krwi, który może zapoczątkować wojnę i destabilizację, które rozleją się po całym Bliskim Wschodzie.

W sobotniej konferencji w Nowym Jorku wzięli również udział przedstawiciele Narodowej Rady Oporu Iranu. Powstała w Paryżu organizacja jest określana mianem „rządu opozycyjnego na uchodźstwie”. Stany Zjednoczone nie tylko nawołują do przewrotu, ale chcą też, aby wspomniana organizacja zwyczajnie przejęła kontrolę nad Iranem.

 

Wyobraźmy sobie, że niewielka grupa polityków ucieka z Polski do Niemiec, skarży się na zamordyzm w naszym kraju i tworzy organizację, którą nazywa „polskim ruchem oporu”. Instytucja ta jest następnie głośno popierana przez państwa wrogo nastawione wobec Polski, a następnie nakładane są sankcje, czego konsekwencją jest kryzys gospodarczy, niezadowolenie społeczne i demonstracje, którymi kierują zagraniczni agenci. Dokładnie w takiej sytuacji znalazł się Iran.

 


Liczba ofiar śmiertelnych po wypadku promu w Tanzanii wzrosła do 224

Ekipy ratownicze wydobyły kolejne ciała z Jeziora Wiktorii w Tanzanii. Tak jak się spodziewano, liczba ofiar śmiertelnych wzrosła – według najnowszych szacunków, w katastrofie promu zginęły 224 osoby.

 

Do tragedii na Jeziorze Wiktorii doszło w czwartek, gdy prom MV Nyerere przewoził ponad dwa razy więcej pasażerów, niż był w stanie. Przepełniony statek zatonął zanim osiągnął cel.

Władze potwierdziły w niedzielę, że służby poszukiwawczo-ratunkowe wydobyły kolejne ciała, a liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 224. Prom MV Nyerere jest przystosowany do transportu 101 ludzi. Przyczyną tej tragedii było przepełnienie, a państwo dokonało zatrzymań, aby ustalić i ukarać tych, którzy odpowiadają za tę katastrofę.

 

Identyczne tragedie na Jeziorze Wiktorii zdarzają się dość często. Największa z nich miała miejsce w 1996 roku, gdy zatonął przepełniony prom MV Bukoba. Zginęło wtedy ponad 800 ludzi.

 


Olbrzymie pajęczyny pokryły greckie wybrzeże

Wybrzeże w miejscowości Aitoliko stało się właśnie najgorszym możliwym koszmarem dla osób cierpiących na arachnofobię. Pająki pokryły je pajęczynami o długości około 300 metrów. Zadziwiające nagranie z tego miejsca opublikowano w sieci.

 

Imponujące pajęczyny to według specjalistów dzieło kwadratników długonogich – pająków z bogatej w gatunki rodziny kwadratnikowatych. Pajęczaki posiadają delikatną budowę, smukłe, wydłużone odwłoki i bardzo długie odnóża. Nietypowa budowa pozwala kwadratnikom na bieganie po wodzie szybciej, niż poruszają się one po lądzie.

 

Mimo tworzenia gigantycznych pajęczyn, kwadratniki nie są niebezpieczne dla ludzi i nie powodują żadnych szkód. Ich krzykliwe dzieło w rzeczywistości nie jest nawet niczym niezwykłym – to naturalny element krzyżowania się pająków. Tegoroczny wzrost populacji komarów dał stawonogom doskonałą pożywkę i stąd tak obfite pajęczyny.

 

Jak informują specjaliści, podobne zjawisko zaobserwowano we wskazanym regionie w 2003 roku. Niebawem krzyżowanie się pająków dobiegnie końca, a pajęczyny ulegną naturalnej degradacji, pozostawiając nieuszkodzone rośliny.

 


Setki martwych ryb znaleziono na drodze międzystanowej w Karolinie Północnej

Huragan Florence ustąpił, ale powstałe w jego wyniku spustoszenia jeszcze długo będą przypominać o kataklizmie. Żywioł pochłonął 44 ofiar śmiertelnych, zalał tysiące domów, a także spustoszył środowisko przyrodnicze. Jednym z takich efektów jest przypadek z Północnej Karoliny, gdzie na jednej z autostrad znaleziono setki martwych ryb, które odkryła cofająca się woda.

 

Służby radzą sobie z problemem, jak mogą, spłukując ryby z drogi za pomocą wężów strażackich. Biorący udział w akcji mężczyźni żartują sobie, że mogą dodać „pranie drogi międzystanowej” do długiej listy ciekawych rzeczy, których mogą doświadczyć strażacy.

 

Huragan Florence spowodował w Północnej Karolinie ogromne powodzie, które pozwoliły rybom na przemieszczenie się daleko od ich naturalnego środowiska. Niestety, woda ustąpiła, a ryby pozostały skazane na śmierć.

 

Teraz w sieci krążą nagrania, na których zarejestrowano te nietypowe dla przyrody okoliczności. Jednak martwe ryby to nie tylko sensacja – mieszkańcy zaczynają już skarżyć się na rosnący odór w całej okolicy.

 


Drony bojowe USA wkrótce same zdecydują, kogo należy zabić

Czy powinniśmy obawiać się robotyzacji i sztucznej inteligencji? Odpowiedź brzmi: tak i nie. Maszyny już zaczynają odbierać ludziom pracę, ale możemy zaradzić temu problemowi na różne sposoby. Zdecydowanie bardziej powinniśmy obawiać się robotyzacji sił zbrojnych, która postępuje o wiele szybciej, niż proces automatyzacji miejsc pracy.

 

Liczne państwa świata, naukowcy i eksperci wzywają ONZ do przyjęcia zakazu prac nad tzw. zabójczymi robotami. Ostatnio nawet Unia Europejska oficjalnie opowiedziała się za takim zakazem. Wyraźny sprzeciw wyrażają jedynie te kraje, które dokonują zauważalnych postępów w autonomizacji maszyn bojowych. Okazuje się, że prace nad autonomicznymi systemami uzbrojenia idą coraz dalej.

 

Pułkownik Julian Cheater, dowódca 432. skrzydła z Creech Air Force Base w Nevadzie powiedział dla portalu Military.com o ważnych testach, które odbyły się w listopadzie zeszłego roku i nie zyskały zbyt dużego rozgłosu. Przeprowadzono wtedy symulację z udziałem uzbrojonego drona MQ-9 Reaper, który z powodzeniem wyeliminował drugiego bezzałogowca rakietą typu powietrze-powietrze. Był to pierwszy przypadek, w którym dron zniszczył inną maszynę będącą w powietrzu. Pułkownik Julian Cheater stwierdził, że MQ-9 Reaper spisał się równie dobrze, co załogowe myśliwce F-15 Eagle czy F-22 Raptor.

Stany Zjednoczone od wielu lat rozwijają drony bojowe, więc opisany wyżej sukces nie powinien zaskakiwać. Za to niepokoić powinny prace nad zastosowaniem sztucznej inteligencji w działaniach bojowych. USA nie ukrywają, że chcą wyposażyć swoje drony w zaawansowane algorytmy, dzięki którym będą mogły podejmować ważne decyzje podczas działań wojennych – w tym również decydować o zabijaniu bez udziału człowieka, aby zwiększyć ich efektywność.

 

Często słyszymy, że roboty i sztuczna inteligencja nie są zagrożeniem dla ludzkości, gdyż na dzień dzisiejszy nie dorównują nawet kilkuletniemu dziecku i mają ogromne problemy z wykonaniem tych najbardziej podstawowych zadań z życia codziennego. Jednak SI posiada ogromny udział w rozwoju projektów militarnych i w tym kontekście rozwija się bardzo szybko. Wszystko zmierza do tego, że III wojna światowa, jeśli kiedykolwiek wybuchnie, będzie prowadzona na uzbrojone roboty (ale wtedy czwarta wojna będzie na kije i kamienie).

 


Rosja zarzuca Izraelowi zestrzelenie samolotu zwiadowczego Ił-20

17 września, Rosja straciła swój samolot zwiadowczy nad Syrią. Maszyna została przypadkiem zestrzelona w momencie ataku izraelskich myśliwców na pozycje syryjskich wojsk. Choć dowódca sił powietrznych Izraela poleciał do Moskwy, aby złożyć w tej sprawie wyjaśnienia, Ministerstwo Obrony Rosji ponawia zarzuty, według których Izrael odpowiada za uziemienie samolotu.

 

Podczas nocnych nalotów, rosyjski Ił-20 znalazł się pomiędzy syryjską obroną przeciwlotniczą a czterema izraelskimi myśliwcami F-16. Gdy Izrael rozpoczął atak, Syria odpowiedziała ogniem i próbowała zestrzelić wrogie samoloty, lecz przestarzałe systemy obrony przeciwlotniczej przypadkiem zniszczyły rosyjską maszynę.

Przeciwlotniczy system rakietowy S-200 Wega, który zestrzelił samolot Ił-20 - źródło: sk.wikipedia.org

Ministerstwo Obrony Rosji udostępniło symulację, na której pokazano chronologię zdarzeń. Władze oskarżyły Izrael o wykorzystanie samolotu Ił-20 jako „tarczy” przeciwko syryjskiej obronie przeciwlotniczej. Piloci tej maszyny zostali powiadomieni o zbliżających się nalotach na minutę przed i nie mieli wystarczająco dużo czasu, aby się wycofać.

Ministerstwo Obrony zarzuca również złamanie porozumień, które zostały przyjęte między Izraelem a Rosją w 2015 roku. Choć Władimir Putin nazwał to zajście „tragicznym zbiegiem okoliczności”, inni rosyjscy urzędnicy ostro wypowiadają się o działaniach Izraela i mówili nawet o konieczności podjęcia środków odwetowych.

 

Putin uznał jednak, że po utracie samolotu Ił-20 należy zwiększyć bezpieczeństwo rosyjskich żołnierzy w Syrii. Może to oznaczać, że Rosja wyśle do tego kraju dodatkowy sprzęt i kolejnych żołnierzy, być może jeszcze bardziej zaangażuje się w wydarzenia w Syrii i niewykluczone, że wzmocni syryjską obronę przeciwlotniczą. Dla Izraela i USA z pewnością nie jest to dobra wiadomość.

 


Powstaje nowy zdecentralizowany internet, którego nie da się kontrolować

Ostatnie zakusy na ocenzurowanie Internetu powodują, że pojawiają się kolejne inicjatywy, które mają temu zapobiegać. Nie chodzi o protesty, tworzony jest Internet, którego nie będzie można zablokować. 

Grupa programistów ze wsparciem organizacji Internet Archive, pracuje nad stworzeniem zdecentralizowanego Internetu, który nazwano DWeb. Założenie jest takie, że dane będą przechowywane w węzłach sieci, a nie na konkretnych serwerach. W takim Internecie prawie niemożliwe będzie zablokowanie strony z powodu cenzury. 

 

Projekt DWeb był omawiany na szczycie internetowym, zorganizowanym w San Francisco przez Internet Archive. W konferencji wzięło udział 800 programistów i innych specjalistów IT, w tym twórca sieci World Wide Web, Tim Berners-Lee. Zdecentralizowany Internet ma za zadanie ochronę danych przed próbami ograniczenia dostępu do nich przez duże firmy internetowe. 

 

Podstawową ideą jest to, że nowa sieć będzie działać bez polegania na scentralizowanych operatorach. Przypomina to nieco formę jaką miał internet w latach 1980-1990, kiedy światowa sieć dopiero zaczynała istnieć. Wtedy użytkownicy łączyli się bezpośrednio ze sobą nawzajem. 

 

Wszystko zmieniło się po 2000 roku gdy użytkownicy zaczęli się komunikować i udostępniać dane za pośrednictwem scentralizowanych platform społecznościowych i usługowych świadczonych przez duże firmy, takie jak Facebook, Google czy Amazon.

 

Według autorów projektu, DWeb ma wiele zalet w porównaniu do zwykłego Internetu. Ponieważ dane nie gromadzą się w rękach jednej firmy, zmniejsza się zatem ryzyko ich przecieku w wyniku ataku hakerskiego. Ponadto scentralizowanie danych ułatwia rządową inwigilację obywateli i wprowadzanie cenzury, czego można uniknąć za pomocą zdecentralizowanego Internetu. 

 

W architekturze sieciowej proponowanej jako DWeb, rządy krajów będą miały znacznie trudniejsze zadanie, gdy będą chciały zablokować jakiejkolwiek strony internetowe, ponieważ jego dane będą dostarczane do komputera użytkownika z różnych miejsc w sieci. Przypomina to nieco protokół blockchain lub popularne torrenty. 

 

Sceptycy twierdzą, że niemożliwość cenzury jest również wadą tego pomysłu, ponieważ w zdecentralizowanym Internecie będzie trudniej, powstrzymać rozprzestrzenianie się pornografii dziecięcej i innych materiałów naruszających prawo. Jednak nawet w obecnym internecie nie udało się wyeliminować takich patologii.

 

Taknto już jest, że każda próba ograniczenia wolności w sieci prędzej czy później będzie stymulować zkiany ją przywracające. Tak było na przykład z upowszechnieniem się usług VPN w Chinach czy w Iranie. Także ostatnie próby dyscyplinowania internautów i wydawców pod pretekstem ochrony praw autorskich, doczekają się stosownej odpowiedzi i zdecentralizowany internet z pewnością jest jedną z opcji dostosowania się do narzucanej nam tyranii.