Sierpień 2018

Przerwanie tamy w Birmie spowodowało zalanie ponad 100 miejscowości

Monsunowe opady do jakich doszło w Birmie, spowodowały przerwanie jednej z tam w regionie Bago. Na skutek tego zdarzenia zalaniu zostało ponad 100 wiosek,co zmusiło do ewakuacji ponad 60 tysięcy osób.

 

Woda, która rozlała się po okolicy była gromadzona w celu nawodnienia pól uprawnych. Zniszczenie tamy wywołało lokalną katastrofę. Oprócz licznych zalanych miejscowości woda pokryła jedną z głównych dróg, co dodatkowo utrudniło przeprowadzenie ewakuacji.

Według niepotwierdzonych informacji w wyniku nagłej powodzi doszło do ofiar śmiertelnych, ale oficjalne źródła rządowe z Birmy nie potwierdzają tych doniesień. 

 

 


Tysiące ryb ugotowało się żywcem z powodu upałów w Kalifornii

W południowej części Kalifornii, niedaleko miasta Los Angeles, odnaleziono kilka tysięcy martwych ryb. Najbardziej prawdopodobną przyczyną tego zjawiska są upały, które sprawiły, że ryby dosłownie ugotowały się w wodzie.

 

Około 2 tysiące martwych cefali można było znaleźć w Malibu Lagoon i Malibu Creek. Ryby zaczęły ginąć nagle w zeszłym tygodniu. W Malibu Lagoon żyją również inne gatunki ryb, lecz masowa śmierć dotyczy wyłącznie cefali.

Eksperci wskazują, że cefale zaczęły ginąć z powodu upałów. Ryby te żyją w środowiskach, gdzie temperatury wynoszą od 8 do 24 stopni Celsjusza. Tak się składa, że temperatura wody w tym rejonie jest wyższa niż zwykle i sięga nawet 28 stopni Celsjusza.

Źródło: California State Parks 2018

Tegoroczne lato w Kalifornii jest wyjątkowo gorące. Odnotowuje się rekordowo wysokie temperatury wody przybrzeżnej od San Diego do Los Angeles. Dlatego eksperci wskazują, że cefale mogły po prostu ugotować się żywcem.

 


Satyryczny konkurs na temat Islamu z Holandii, został zamknięty po groźbach śmierci

Wolność słowa już dawno jest tylko popularnym, nic nie znaczącym sloganem w Europie. Holenderski polityk Geert Wilders, lider drugiej najpopularniejszej partii politycznej przygotował konkurs na najlepszą karykaturę proroka Mahometa. Zakazana przez Islam sztuka wywołała poruszenie w opinii publicznej w Pakistanie. Obywatele domagają się od rządu Holandii zamknięcia konkursu.

Tysiące muzułmanów w Pakistanie wyszło na ulice. Protestują przeciwko konkursowi Geerta Wildersa, polegającym na narysowaniu karykatury świętego w Islamie proroka Mahometa. Organizująca protest proislamska partia TLP wymaga od rządu Holandii zablokowania konkursu, grożąc zerwaniem stosunków dyplomatycznych.

 

Premier Holandii otwarcie bronił jednak prawa do wolności ekspresji Wildersa, choć przyznał też, że uznał je za niesmaczne i pozbawione szacunku. Do tej pory zgłoszono ponad 200 ilustracji.

Niestety, oprócz pokojowego protestu nie brakowało też bardziej niebezpiecznych aktów. Geert Wilders spotkał się z wieloma groźbami śmierci w internecie, czy nawoływaniami do linczu. Jeden z założycieli TLP, Khadim Rizvi, otwarcie wzywał do dżihadu przeciw "zgniłemu zachodowi", a także obiecywał, że przeprowadziłby "nuklearny atak przeciw Holandii", gdyby mógł.

 

Ponadto partia planuje zmusić ONZ do utworzenia praw przeciw bluźnierstwu o podobnej wadze, co prawa przeciw zaprzeczaniu Holokaustu w Europie. Holenderski polityk postanowił zamknąć konkurs, by nie prowokować niebezpiecznych ludzi do zemsty na obywatelach Holandii.

 

Trudno zaprzeczyć sile i zorganizowaniu islamskich obywateli. Groźbami terroru starali się zmusić inne państwo do cenzury i bez wątpienia udałoby im się to, gdyby Wilders nie zrezygnował wcześniej. W dodatku protest dotyczył ledwie konkursu satyrycznego. Te same grupy mogą zebrać jeszcze więcej poparcia w przypadku ważniejszej dla nich kwestii - np. wprowadzeniu prawa Szariatu.. Czy Zachód naprawdę chce być tak słaby i służalczy wobec wrogiej mu siły?

 

 


Zatrucie owocami morza doprowadziło do amputacji ręki. Czy sushi jest bezpieczne?

Spożywanie surowych owoców morza sprowokowało skażenie niebezpiecznymi bakteriami Vibrio vulnificus u 71-letniego Koreańczyka i ostatecznie doprowadziło do amputacji ręki. Leczenie antybiotykami znów nie przyniosło efektu. O infekcji bakteriami, które doprowadziły do amputacji kończyny, informuje czasopismo naukowe The New England Journal of Medicine.

Opisany incydent dotyczy 71-letniego mieszkańca Korei Południowej. Dwanaście godzin po spożyciu surowych owoców morza, bardzo popularnych w Azji, jego lewa ręka spuchła. U pacjenta uformowały się duże krwotoczne pęcherze. Było to wynikiem zakażenia mikroorganizmami Vibrio Vulnificus, które występują w surowych rybach.

 

Historia medyczna Koreańczyka obejmowała cukrzycę typu II i nadciśnienie. Przeszedł on również hemodializę w ramach leczenia niewydolności nerek. Lekarze zareagowali szybko. Z opuchniętych obszarów przedramienia próbowali usunąć ropę i zainfekowane tkanki. Następnie pacjent otrzymał dożylnie antybiotyk ceftazydym i cyprofloksacynę. Pierwszy dotyczy antybiotyków cefalosporyn trzeciej generacji do stosowania pozajelitowego, a drugi stanowi środek przeciwbakteryjny z grupy fluorochinolonów drugiej generacji.

 

Pomimo leczenia, klęska Vibrio Vulnificus postępowała i rozpoczęły się niebezpieczne procesy martwicze. W rezultacie mężczyźnie amputowano dłoń i przedramię. Po operacji Koreańczyk został zwolniony do domu. Przypadek wykazał niebezpieczeństwo zakażenia przez mięsożerne bakterie osób o osłabionej odporności. Leczenie antybiotykami na tym etapie nie zawsze przynosi pozytywne rezultaty.

 

Vibrio Vulnificus jest rodzajem mikroorganizmu z rodzaju Vibrio, żyje w ciepłej słonej wodzie. Infekcja tą bakterią często zdarza się z powodu użycia zainfekowanych skorupiaków i innych owoców morza. Rocznie w USA zarejestrowanych jest około sto przypadków zakażenia u ludzi wirusem Vibrio vulnificus.

 

Naukowcy coraz częściej zwracają uwagę na to, że z powodu szerokiego rozpowszechnienia antybiotyków wiele niebezpiecznych bakterii jest w stanie się do nich przystosować, więc leczenie jest często bezużyteczne i zupełnie nieskuteczne. W rezultacie rozpoczęła się nowa ewolucyjna walka, tj. rywalizacja między bakteriami i lekami.

 

Warto przypomnieć, że wcześniej naukowcy stworzyli antybiotyki nowej generacji, które mogą zniszczyć szeroką gamę bakterii opornych na inne leki. Naukowcy opracowali antybiotyki, badając interakcje nicieni i ich symbiontów.

 

 


Iran nie chce "obcych" w Zatoce Perskiej i grozi marynarce wojennej USA

Szef irańskiej Gwardii Rewolucyjnej, generał Alireza Tangsiri, oświadczył, że Iran sprawuje pełną kontrolę nad Zatoką Perską oraz Cieśniną Ormuz i w związku z tym ostrzegł amerykańskie służby wojskowe, że nie są tam mile widziane i powinny jak najszybciej opuścić ich terytorium.

Iran zasugerował, że może przystąpić do działań militarnych, jeśli amerykańska flota w dalszym ciągu będzie stacjonowała w Zatoce Perskiej. Stany Zjednoczone wysłały swoją marynarkę, aby pilnowała bezpieczeństwa podczas eksportu ropy, lecz Alireza Tangsiri uważa, że pobyt USA na ich terytorium jest całkowicie nieuzasadniony. Generał twierdzi, że Iran może bezproblemowo zapewnić bezpieczeństwo na terenie Zatoki, więc nie ma potrzeby, by "obcy" tam przebywali.

Źródło: Pixabay

Nie trzeba było długo czekać na odpowiedź ze strony amerykańskiej. Sekretarz stanu USA, Mike Pompeo, opublikował wpis na Twitterze, w którym poinformował, że Iran nie ma kontroli nad Cieśniną Ormuz, ponieważ jest ona międzynarodową drogą wodną. Zapowiedział też, że Stany Zjednoczone będą w dalszym ciągu współpracować ze swoimi partnerami, aby zapewnić bezpieczny i swobodny przepływ towarów w Zatoce Perskiej. Jak widać, Amerykanie nie zamierzają ustąpić, więc niebawem przekonamy się czy groźby irańskich polityków znajdą odzwierciedlenie w rzeczywistości.


Amerykańskie sądy są niezadowolone ze sposobu w jaki Volkswagen reaguje na skandal z emisją spalin

Larry Thompson, były zastępca prokuratora generalnego USA, któremu zlecono monitorowanie działań Volkswagena, poinformował, że oczekuje od niemieckiej firmy większej transparentności. Thompson nie zgadza się z kierownictwem giganta motoryzacyjnego, które powołując się na ochronę danych osobowych i praw klienta, nie chce ujawniać szczegółowych informacji na temat skandalu z 2015 roku.

Warto przypomnieć, że trzy lata temu Volkswagen znalazł się na czołówkach gazet w związku z manipulowaniem wskaźnikami zanieczyszczeń. W rzeczywistości samochody niemieckiego producenta zatruwały środowisko w znacznie większym stopniu, niż przekonywał VW.

 

Gigant motoryzacyjny został zobligowany przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych do dostarczania trzech raportów rocznie, w których będzie informował o prowadzonych działaniach. Larry Thompson przyznał jednak, że w raportach brakuje szczegółowych informacji.

 

Ze sprawozdań wynika jedynie, że w 2017 roku Volkswagen podjął 176 działań naprawczych, a kolejne 240 zostało zaplanowanych na rok 2018. Nie podano jednak żadnych konkretów.

Źródło: Pixabay

Niemiecki producent argumentuje brak szczegółowych informacji koniecznością ochrony danych osobowych i praw klienta. Hiltrud Werner, członek zarządu Volkswagena, oświadczył natomiast, że firma stale pracuje nad dostosowaniem swoich samochodów do panujących standardów.

 

Gigant motoryzacyjny wprowadził również ścisły kodeks postępowania, który ma na celu przyśpieszyć wdrożenie planu naprawczego. Werner dodał, że ich celem jest całkowite wyjście z kryzysu do 2025 roku.

 

 


Szkodniki i globalne ocieplenie spowodują kryzys żywnościowy w Europie

Jak informują eksperci, zbliża się wielki kryzys żywnościowy, który może dotknąć również Europy. Stanie się to dlatego, że wydajność upraw ryżu, pszenicy i kukurydzy w krajach europejskich oraz w innych zakątkach Ziemi znajdujących się w klimacie umiarkowanym, gwałtownie spadnie w połowie tego stulecia z powodu podwojenia liczby i aktywności szkodników.

 

Do takich wniosków doszli klimatolodzy, którzy opublikowali niedawno w artykuł w czasopiśmie Science. Ich zdaniem średnio szkodniki będą konsumować rocznie około 2,5% powierzchni upraw i wielkość ta wzrośnie stosownie do ocieplenia. 

 

Będzie to znaczyło, że utracona będzie około połowa wzrostu wydajności związanego ze wzrostem ilości CO2 w atmosferze i rosnących temperatur. Okazało się, że w średnich szerokościach geograficznych aktywność szkodników wzrośnie szybciej niż wydajność upraw w nowych warunkach.

 

Klimatolodzy i biolodzy od dawna wierzyli, że globalne ocieplenie i związany z tym wzrost stężenia dwutlenku węgla w atmosferze będzie miał korzystny wpływ na roślinność. W szczególności wzrośnie wydajność fotosyntezy, co pozwoli im przechowywać więcej składników odżywczych i szybciej rosnąć. 

Takie zmiany są uważane za czynnik pozytywny dla rolnictwa i przetrwania ludzkości, ale są one oparte na założeniu, że wzrost udziału CO2 w atmosferze niczego nie zmieni z wyjątkiem produktywności roślin. Z drugiej strony już dziś możemy powiedzieć, że zmniejszenie opadów i spadek liczby owadów zapylających, drastycznie zmniejszyć plony wielu roślin w różnych regionach świata. 

 

Teraz pod uwagę wzięto do tej pory pomijany czynnik. Największego wroga roślin, czyli szkodniki. W tym celu naukowcy przeanalizowali dziesiątki prac naukowych dotyczących metabolizmu i rozmnażania 38 gatunków szkodników i zbadali, jak reagują na wczesną wiosnę, wysokie letnie temperatury, większą liczbę dni bezchmurnych i niskie opady deszczu.

 

Ustalono, że gdy temperatura wzrasta zwiększa się metabolizm owadów, dlatego nie będą one tylko mnożyć się szybciej, ale również spożyją więcej roślinności. To oczywiście będzie miało negatywny wpływ na wysokość plonów, który nie zostanie zrównoważony wzrostem roślinności. 

 

Wykorzystując te wzorce, klimatolodzy obliczyli, w jaki sposób zmieni się ilość i aktywność szkodników w następnych stu latach. Wyniki tych obliczeń są alarmujące. Owady będą zjadać średnio o 10-25% więcej ryżu, pszenicy i kukurydzy na całej Ziemi, a w niektórych regionach Europy straty będą jeszcze poważniejsze.

 

Na przykład w Wielkiej Brytanii, Szwecji i kilkunastu innych krajach europejskich, aktywność i liczba owadów wzrośnie prawie o połowę, podczas gdy produktywność pszenicy nie wzrośnie tak bardzo, co doprowadzi do gwałtownego spadku rentowności. Eksperci twierdzą, że zjawisko to będzie najbardzi3j zauważalne w uprawach kukurydzy w USA, Francji i w Chinach. 

 

Ogółem, jak pokazują obliczenia naukowców, ze względu na wzrost liczby i aktywności szkodników, Ziemia straci około 213 milionów ton tych zbóż. Autorzy raportu nie mają wątpliwości, że to zaostrzy światowy kryzys żywnościowy i doprowadzi do nowych problemów.

 

 


Rosja przetestowała egzoszkielet, który zapewni żołnierzom nadludzką siłę

Rosyjska armia wejdzie w posiadanie zaawansowanego egzoszkieletu, który opracował Centralny Naukowo-Badawczy Instytut Budowy Maszyn (TsNIIMasz). Ten niezwykły kostium bojowy, jeśli wierzyć jego twórcom, zamieni każdego żołnierza w maszynę do zabijania.

 

Prace nad futurystycznym egzoszkieletem trwają od 2017 roku. Rosyjskie media piszą o przeprowadzonych testach, które odbyły się w warunkach bojowych. Instytut TsNIIMasz opracował również drugą pasywną wersję egzoszkieletu, którą zaprezentowano na targach wojskowych Army 2018.

Przyszłościowy aktywny egzoszkielet zwiększa wydolność fizyczną, poprawia wytrzymałość i zwiększa siłę. Z jego pomocą, żołnierze będą mogli szybciej biegać i przenosić nawet 50 kg broni, amunicji lub dowolnego sprzętu. Główną przeszkodą, która uniemożliwia wprowadzenie go do służby, jest brak baterii o odpowiednich właściwościach, ale rosyjscy naukowcy próbują rozwiązać ten problem.

Twórcy mówią o bardzo ciekawych możliwościach, jakie zapewni ten futurystyczny kostium bojowy. Rosyjscy żołnierze będą mogli np. strzelać z karabinów maszynowych jedną ręką i bez problemu trafiać w cel. W ten właśnie sposób filmowy „Rambo” stanie się rzeczywistością.

 


Mieszkańcy Australii obserwowali upadek meteorytu

We wtorek 28 sierpnia o godzinie 19:40 czasu lokalnego nad australijskim miastem Perth przeleciał meteor. Kamery zainstalowane w samochodach i domach sfilmowały to wydarzenie. Naoczni świadkowie opowiadają o tym, co się stało.

 

Jedną z nich jest Rosena Cox, która mieszka 125 kilometrów od Perth. Kobieta mówi, że słyszała ogłuszający dźwięk, który brzmiał tak, jakby coś eksplodowało. Z kolei Robyn Garratt widział błysk i usłyszał dziwny huk. W jego domu zatrzęsły się szyby w oknach.

 

W Yorku wszyscy wybiegli na dwór, myśląc, że niebo spadło na ziemię. Zdarzeniem zainteresowali się naukowcy z Curtin University. Rozpoczęli triangulację, aby ustalić, gdzie spadł meteoryt. Profesor Phil Bland powiedział, że wybuchowi towarzyszył niezwykle jasny błysk. Obiekt był dużych rozmiarów.

„Mamy obraz z różnych kamer, co oznacza, że będziemy w stanie dokładnie namierzyć gdzie przeleciał ten meteoryt w celu ustalenia, jaka była jego prędkość i jakie miał wymiary. Dowiemy się, gdzie upadł i z której części układu słonecznego przybył. Zwykle takie obiekty latają z prędkością 17 kilometrów na sekundę w górnej atmosferze, ale jeśli później zwolnią do 4, prawdopodobnie przetrwają”.

Phil Bland dodał także, że większość meteorów spala się w ziemskiej atmosferze i tylko 2-3% dociera do powierzchni naszej planety. Wszystkim, którzy chcieliby znaleźć upadły meteoryt, powinni, zdaniem Blanda, zwracać uwagę na jego szczególne cechy. Kosmiczny kamień posiada czarną skorupę, która tworzy zaokrąglony kształt i wyraźnie różni się od zwykłych kamieni, chociażby pod względem masy.

Ostatni duży meteoryt spadł na Ziemię w 2013 roku w rejonie Czelabińska. Przy wejściu do atmosfery ważył 13 tys. ton. Upadek spowodował serię fal uderzeniowych, które zniszczyły m. in. szyby w oknach. Ogółem skutki upadku dotknęły ponad 1,6 tys. osób. Wcześniej naukowcy odkryli nowy materiał pozaziemski w meteorycie, który spadł na górzysty region w rejonie jeziora Bajkał (Transbajkał). Eksperci są pewni, że nigdy wcześniej nie spotkali czegoś podobnego.

 


Rosyjscy naukowcy znaleźli meteoryty na mongolskiej pustyni

Naukowcy z Uniwersytetu na Uralu znaleźli w mongolskiej pustyni meteoryt, który waży 800 gramów.

 

Wcześniej stwierdzono, że pracownicy Instytutu Fizyki i Technologii Uralskiego Uniwersytetu Federalnego 21 sierpnia br. udała się na wyprawę do Mongolii w celu poszukiwania meteorów. Ekspedycja z udziałem kolegów z Instytutu Astronomii i Geofizyki Mongolskiej Akademii Nauk potrwa do 8 września br.

 

Sześciu pracowników laboratorium naukowego Extra Terra Consortium Uralskiego Uniwersytetu Federalnego w Jekaterynburg przeszukiwało niewielki teren w rejonie pustyni Gobi (Mongolia) i już znalazło pierwszy okaz, ważący 800 gramów. Według przedstawicieli wyprawy, meteoryt znaleziono w obszarze Noena.


 
Jak już wspomniano, jest to czwarta zagraniczna ekspedycja naukowców z Uralskiego Uniwersytetu Federalnego po wyprawie na Antarktydę (Ziemia Królowej Maud), do Iranu (pustynia Daszt-e Lut) i Chile (Atakama). Na terytorium ZSRR i Rosji ekspedycja poszukująca meteoryty działa od 1986 roku.

 


Wielkie odkrycie w CERN. Dokonano obserwacji rozpadu bozonu Higgsa

Minęło już sześć lat od odkrycia bozonu Higgsa, a naukowcy dopiero teraz zdołali zaobserwować jego rozpad na podstawowe cząstki, tzw. kwarki dolne. Odkrycie, którego dokonano w Wielkim Zderzaczu Hadronów z pomocą detektorów ATLAS i CMS, jest zgodne z hipotezą, że wszechprzenikające pole kwantowe bozonu Higgsa również nadaje masę kwarkowi dolnemu.

 

Model Standardowy przewiduje, że w 60% przypadków, bozon Higgsa rozpada się na parę kwarków dolnych. Naukowcy musieli przetestować to założenie, ponieważ rezultat mógł poprzeć, lub ewentualnie odrzucić Model Standardowy. Jednak zaobserwowanie rozpadu bozonu Higgsa nie jest łatwe, ponieważ istnieje wiele metod wytwarzania kwarków dolnych podczas kolizji protonowych. Powoduje to, że trudno jest odizolować sygnały zaniku bozonu Higgsa z „szumu” tła.

 

Podczas najnowszych eksperymentów udało się jednak wyodrębnić ten sygnał. Fizycy połączyli dane, które zgromadziły detektory ATLAS i CMS podczas pierwszego i drugiego rozruchu Wielkiego Zderzacza Hadronów, który wykonywał zderzenia z energią 7, 8 i 13 teraelektronowoltów (TeV), a następnie przeprowadzili ich złożoną analizę. Rezultatem tych badań było wykrycie rozpadu bozonu Higgsa na parę kwarków dolnych z dokładnością przekraczającą 5 odchyleń standardowych. Zmierzono również szybkość zaniku, która jest zgodna z prognozami Modelu Standardowego.

Źródło: ATLAS/CERN

Powyższe odkrycie jest kamieniem milowym w eksploracji bozonu Higgsa. Karl Jakobs, rzecznik prasowy eksperymentu ATLAS powiedział, że dokonana obserwacja pokazuje, iż detektory ATLAS i CMS osiągnęły głębokie zrozumienie danych oraz kontrolę środowisk, przewyższając wszelkie oczekiwania. ATLAS zaobserwował wszystkie sprężenia bozonu Higgsa z ciężkimi kwarkami i leptonami trzeciej generacji, a także wszystkie główne tryby produkcji. Joel Butler, rzecznik prasowy eksperymentu CMS wskazał, że od czasu ubiegłorocznej pierwszej pojedynczej obserwacji rozpadu bozonu Higgsa do leptonów tau, detektory ATLAS i CMS obserwowały, jak z bozonu powstają najcięższe fermiony: tau, kwarki górne, a teraz również kwarki dolne.

 

Przy większej ilości danych, eksperymenty poprawią precyzję tych i innych pomiarów oraz zbadają rozpad bozonu Higgsa na pary znacznie mniej masywnych fermionów, zwanych mionami. Naukowcy będą również poszukiwać ewentualnych odchyleń w danych, które mogą wskazać na fizykę poza Modelem Standardowym.

 

Wiadomość pochodzi z portalu tylkonauka.pl

 


W Syrii wkrótce może dojść do prowokacji chemicznej

Wygląda na to, że w Syrii już trwają przygotowania do wielkiej prowokacji, dzięki której Stany Zjednoczone będą miały pretekst dla zbombardowania pozycji wojsk syryjskich. Całkiem niedawno, USA zaalarmowały, że Syria przygotowuje się do ataku na pozycje islamskiej „opozycji” i może użyć broni chemicznej. Dziwnym zbiegiem okoliczności, niedługo potem, tzw. umiarkowani rebelianci ogłosili, że wojsko już przewozi chemikalia, którymi zamierza zagazować ludzi.

 

Ewentualny atak chemiczny byłby pozbawiony sensu. Zrzucając gazy bojowe na muhafazę Idlib przy zbliżającej się ofensywie, Syria narażałaby się na potępienie i atak Stanów Zjednoczonych oraz innych państw zachodnich. Niemniej jednak islamiści zaczęli oskarżać rząd o przygotowania do ataku chemicznego, a Stany Zjednoczone już pogroziły palcem.

 

Dowiadujemy się również, że w poniedziałek 27 sierpnia, Rosja przekazała stronie amerykańskiej dane wywiadowcze, które mają wskazywać na zbliżającą się prowokację chemiczną ze strony tzw. opozycji. Zgodnie z tymi informacjami, rebelianci z Idlib przewożą chemikalia, aby użyć ich przeciwko ludności cywilnej i zarzucić syryjskiej armii gazowanie ludzi.

Napięcie w Syrii już zaczęło rosnąć, choć ofensywa nawet się nie rozpoczęła. Należy odnotować, że na Morzu Śródziemnym trwają manewry morskie, w których bierze udział 25 rosyjskich okrętów i 30 samolotów wojennych, w tym bombowce strategiczne Tu-160. Rosja będzie uczestniczyć w ataku na pozycje islamskich bojowników w Idlib i kto wie, czy tym razem zareaguje na ewentualny atak ze strony Stanów Zjednoczonych.

 


Polscy astrofizycy odkryli tajemniczy regularny sygnał pochodzący z odległej galaktyki

Astronomowie z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie odkryli zaskakujące regularne zmiany promieniowania gamma blazara Markarian 501. Obiekt wywołujący to zjawisko znajduje się w odległości 456 milionów lat świetlnych. Dokładna jego przyczyna pozostaje nieznana. 

 

Blazary to aktywne jądra galaktyk z relatywistycznymi strumieniami promieniowania, skierowanymi ku obserwatorowi. Są one rodzajem kwazarów i jako galaktyki, wszystkie mają supermasywną czarną dziurę w centrum.

Blazar Markarian 501 to potężne źródło promieniowania elektromagnetycznego, które emitowane jest niemal we wszystkich zakresach spektrum. Polscy naukowcy przeanalizowali dane, uzyskane dzięki obserwacji, której dokonano za pomocą obserwatorium orbitalnego Fermi.

 

Znaleziono wyraźne oscylacje periodyczne, powtarzające się co około 332 dni. Jednak stwierdzono również, że zmiany intensywności promieniowania gamma osłabły w ostatnich latach. Tak regularna emisja stanowi trudną do rozwikłania zagadkę. 

Prawdopodobnie przyczyną tego zjawiska jest obecność w centrum blazara nie pojedynczej, ale podwójnej supermasywnej czarnej dziury. Wtedy następowałyby zmiany momentu pędu, w wyniku czego dysze dżetów emitowanych z tego miejsca zmieniają kierunek na skutek tak zwanej precesji tarczy akrecyjnej, następującej pod wpływem momentu obrotowego.

 

 


Na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej wykryto wyciek powietrza

W jednej z kabin Międzynarodowej Stacji Kosmicznej zauważono spadek ciśnienia, co doprowadziło do odkrycia wycieku powietrza. Astronauci, przebywający aktualnie na orbicie, intensywnie pracują nad naprawą nieszczelności, choć informatorzy uspokajają, że ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

 

Zmiany ciśnienia wewnątrz MSK zostały zauważone 29 sierpnia przez kontrolerów, znajdujących się na Ziemi, kiedy astronauci już spali. Problem uznano jednak za na tyle mały, że nie było potrzeby budzić 6-osobowej załogi. Astronauci po przebudzeniu zostali o wszystkim poinformowani przez NASA oraz rosyjskich kontrolerów misji, by pomogli w dokładnym zlokalizowaniu awarii. Ustalono, że wyciek powietrza ma miejsce w statku Sojuz MS-09 - w jednym z modułów rosyjskiej części stacji. Mikro-pęknięcie w powłoce Sojuzu mogło zostać spowodowane zderzeniem z bardzo drobnym meteoroidem.

 

Po zabezpieczeniu taśmą uszkodzonego fragmentu, tempo wycieku powietrza istotnie zmalało. Naukowcy pracują obecnie nad bardziej długotrwałą naprawą usterki. Statek Sojuz MS-09 dotarł do MSK w czerwcu tego roku z trzema astronautami. Na Ziemię miał powrócić w grudniu, a wykryta usterka podobno nie zagraża tym planom.

NASA zapewnia, że życie i zdrowie załogi nie jest zagrożone i przypomina, że podobne zdarzenia miały miejsce już wcześniej, np. w 2007 roku w module Harmony. Sama Międzynarodowa Stacja Kosmiczna, na której od 2000 roku stale przebywają astronauci, jest przygotowana na tego typu przypadki.

 


Donald Trump oskarża Google o manipulowanie wynikami wyszukiwań

Ledwo ucichło zamieszanie po cenzurze Infowars.com, Google znowu stoi w ogniu krytyki. Tym razem głos zabrał prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Kontrowersyjny rządzący zarzuca firmie nieobiektywne przedstawianie jego osoby. Ludzie szukający informacji dostaną na tacy jedynie stos negatywnych komentarzy z lewicowych mediów, a pozytywne wiadomości zostają pominięte!

 

Donald Trump bezpośrednio oskarżył Google o wpływanie na wyniki wyszukiwań. Jak twierdzi, wyszukanie hasła "Trump news" kończy się prezentacją jedynie "fałszywych nowych mediów". Większość historii ma być "zmanipulowana" i przedstawiona w "złym świetle", Ponadto, niemal wszystkie z wyników pochodzą ze stron o skrajnie lewicowym charakterze, a alternatywy nie są widoczne. Google nie odpowiedziało do tej pory na oskarżenia prezydenta.

Według wyliczeń, 96% wyników na pierwszych stronach pochodzi ze stron lewicowych, nastawionych oczywiście negatywnie do prezydenta Trumpa. Algorytm Google kontroluje dokładnie co ma widzieć przeciętny szukający informacji użytkownik, niezapuszczający się w głębiny setek tysięcy wyników wyszukiwarki, efektywnie manipulując jego wiedzą o świecie.

Z prezydentem trudno się nie zgodzić, a świat stoi przed dylematem. Z jednej strony, firmy takie jak Google czy Facebook są prywatne i powinny mieć możliwość decydowania same o sobie. Z drugiej jednak - stanowią nową formę mediów o niespotykanym nigdy wcześniej potencjale opiniotwórczym. Promowanie znalezisk o danym profilu ideologicznym, a nawet blokowanie nielubianych stron, jak witryna Alexa Jonesa, wydaje się nieetyczne. W takim razie czy obiektywność powinna być wymuszana prawnie?